W 1928 roku Margaret Mead wydała książkę pt. Dojrzewanie na Samoa (Coming of Age in Samoa). Książka ta stała się kulturowym manifestem feministek.
Mówiła m. in. o tym, że po dojściu do dojrzałości płciowej dla dziewczynek zaczynają się miłe lata przypadkowych i niezobowiązujących do niczego przygód miłosnych i erotyczno-seksualnych, które każda dziewczynka przedłuża tak długo, jak to tylko się da, aż do czasu, kiedy małżeństwo uważa się już za rzecz nieuchronną. Okres dojrzewania na Samoa jest okresem szczególnie nieskrępowanym i spokojnym, bez żadnych młodzieńczych konfliktów i przebiega nie tylko bez żadnych rytuałów, ale może także nie mieć ani żadnego znaczenia w emocjonalnym życiu dojrzewającej dziewczynki.
Tyle, że jakiś czas po wydaniu tej książki wybuchł wielki skandal. Kilku antropologów pojechało na te same wyspy w dobrej intencji sprawdzenia, co się zmieniło w kulturze Samoańczyków od poprzedniej wizyty badaczki. I co się okazało? Margaret Mead całą swoją książkę oparła nie na badaniach terenowych, wywiadach z wieloma członkami plemienia, obserwacji uczestniczącej, ale na… bajaniach dwóch kilkunastoletnich dziewczynek, które naopowiadały wielkiej uczonej mnóstwa bzdur. Głównie o tym właśnie jakie wyzwolenie seksualne panuje wśród samoańskich krajowców i jak tam jest wspaniale, bo można uprawiać seks z każdym i o każdej porze oraz w każdych okolicznościach. A jak wykazali przybyli tam antropolodzy, okazało się, że jest jak wszędzie. Są zarówno rytuały przejścia, zakazy i nakazy, jak i dość surowo przestrzegane obyczaje bynajmniej nie polegające na tym, że nastoletnie podlotki przeskakują z jednego łóżka (hamaka?) do drugiego. Wyszedł więc z tego totalny blamaż. Co wcale nie przeszkadza jednak feministkom w swoich wynurzeniach po dziś dzień powoływać się zarówno na książkę Dojrzewanie na Samoa jak i na wkład naukowy samej Margaret Mead we wspaniałe dziedzictwo naukowe ludzkości.
2. W 1925 roku Margaret Mead jako 24 letnia doktorantka antropologii kulturowej przyjechała na archipelag Samoa, aby przeprowadzić studia nad dojrzewaniem tamtejszej młodzieży. Owocem jej dziewięciomiesięcznego pobytu na Samoa była słynna praca „Dojrzewanie na Samoa" . Treść pracy daleko wykraczała poza treści sugerowane przez tytuł. Na podstawie swoich „obserwacji" doszła ona do wniosku, że wiele elementów naszego człowieczeństwa to w rzeczywistości ograniczenia narzucone nam przez obłudną i restrykcyjną cywilizację. Mead pisała: „Samoańczycy śmieją się z historii o romantycznej miłości, wzruszają ramionami na wierność wobec nieobecnej przez dłuższy czas żony czy kochanki"; „miłość romantyczna w formie, w jakiej ją znamy w naszej cywilizacji, nierozłącznie związana z ideami monogamii, wyłączności, zazdrości i absolutnej wierności, na Samoa nie występuje". Według Mead seks na Samoa nie jest obwarowany żadnymi kulturowymi tabu - odwrotnie niż na Zachodzie. Pojęcie perwersji właściwie nie istnieje. To, co na Zachodzie nazywa się rozwiązłością, na Samoa traktowane jest jako „rzecz normalna". Zdaniem Mead, od 14. roku życia ludzie na Samoa nie myślą o niczym innym poza seksem, a możliwość zachowania cnoty nie mieści im się w głowie. Mieszkańcy Samoa są bowiem „wolni od doktryny o grzechu pierworodnym". To ograniczenia kulturowe, oparte na przesądach religijnych, krępują ludzką ekspresję i nie pozwalają ludziom realizować się seksualnie.
3. Książka Mead z miejsca zrobiła na świecie niebywałą furorę. Wielu postępowym czytelnikom bardzo spodobały się opisy łatwo i beztrosko podejmowanych stosunków seksualnych. Zwłaszcza antropolodzy kultury przyjęli jej pracę entuzjastycznie. Mead stała się wielkim autorytetem w tej dziedzinie. Wywarła ogromny wpływ na obyczajowość i poglądy przekazywane młodzieży uniwersyteckiej. Okrzyknięto ją (obok innego hochsztaplera - Alfreda Kinseya) guru rewolucji seksualnej. Jej działalność w znacznym stopniu przyczyniła się do zmian obyczajowych na Zachodzie.
4. Dopiero w 1983 roku Derek Freeman z uniwersytetu w Canberze opublikował pracę „Margaret Mead a Samoa: stworzenie i obalenie antropologicznego mitu". Freeman prowadził na Samoa wieloletnie badania. Nauczył się perfekcyjnie miejscowego języka. Został nawet jednym z samoańskich wodzów plemiennych. Zebrał ogromny materiał na temat obecnej i przeszłej obyczajowości Samoańczyków. W swojej pracy gruntownie ośmieszył wszystkie tezy Maead, która przedstawiała Samoa jako „raj wolnej miłości", a jej praca stała się biblią m.in. Hipisów. Okazało się bowiem, że na wyspach nie tylko panuje surowa etyka seksualna, lecz wielkim szacunkiem w społeczeństwie cieszy się dziewictwo. „The New York Times" na pierwszej stronie (tak!) streścił wówczas książkę Mead, podkreślając, że Mead dopuściła się poważnych przekłamań. Sam Freeman mówił: „Cały akademicki establishment i wszystkie encyklopedie i podręczniki akceptowały konkluzje zawarte w tej książce, a te konkluzje są fundamentalnie błędne. Nie ma drugiego takiego przypadku samoszukania się w całej historii nauk behawioralnych.
5. Stała się także rzecz niebywała. Freeman dotarł do staruszki, Fa'apu' Fa'amu, która jako młoda dziewczyna była główną informatorką Mead. Pani ta pod przysięgą złożyła zeznania. Okazało się, że niemal wszystkie „sensacje" Mead czerpała od dwóch dziewcząt - wspomnianej pani oraz jej przyjaciółki Fofoa. Zeznająca opisywała, jak chytrze oszukiwały one Amerykankę. Szybko zorientowały się, jaką tezę chce ona potwierdzić, i za drobne upominki wymyślały historie dokładnie takie, jakie Mead chciała usłyszeć - najbardziej fantastyczne i nieprawdopodobne.
Analiza korespondencji między Mead a jej promotorem doprowadziła Freemana do wniosku, że Mead pojechała na Samoa ze z góry założoną tezą, której zwolennikiem był jej promotor, także bardzo wpływowy kulturoznawca i antropolog Franz Boas.
6. Książka Mead była darem niebios dla krytyków chrześcijaństwa, niezmiennego systemu nakazów i zakazów (który - jak wykazali inni antropolodzy, istnieje w jakiejś postaci w każdej społeczności na świecie). Była potępieniem cywilizacji zachodniej i wspaniałym darem dla ideologów liberalnej lewicy. Dawała świetną podbudowę pod moralny relatywizm. I elity zachodnie - czyli w głównej mierze lewica - chętnie w to uwierzyły.
7. Dzisiaj wiemy, że praca Mead jest naukowo bezwartościowa. A okoliczności jej powstania wręcz groteskowe. Mimo to tezy w niej zawarte działają na umysły elit do dzisiaj, a na niektórych uczelniach i w niektórych encyklopediach wciąż są podawane za prawdy naukowe. Przoduje w tym Polska, gdzie podobne ciemnoty wciska się studentom na wydziałach antropologii kulturowej, kulturoznawstawa czy socjologii. Jeden wielki skandal.
Pierwsze obyczajowe tabu naszej kultury pękło po opublikowaniu przez młodą amerykańską badaczkę Margaret Mead pracy dotyczącej obyczajów panujących na archipelagu Samoa. Mead przebywała na Samoa w 1925 roku, swoją publikację zatytułowała Dojrzewanie na Samoa. Wynikało z niej jasno, że mieszkańcy wysp za nic mają rygory moralne, a współżycie z wieloma partnerami i partnerkami jest obyczajową normą. Swoboda ta nikogo nie krępuje, wszyscy są szczęśliwi i czują się wolni. Młoda antropolożka zachwyciła się tym rajskim życiem i prawdę o nim przeniosła wprost do skostniałego purytańskiego świata białych Amerykanów. Wielu uczonych z radością powitało te rewelacje i uznało je za objawienie. Przez całe dziesięciolecia wierzono, że wśród "dzikich" panuje nieskrępowana konwenansami swoboda obyczajowa, a monogamia zachodniej cywilizacji to wynik wiary w grzech pierworodny. Nie wiadomo właściwie, dlaczego akurat w grzech pierworodny, bo przecież inne monoteistyczne religie także zabraniają rozwiązłości i regulują ostro sprawy seksu, a o grzechu pierworodnym nie wspominają.
Publikacja Margaret Mead nie uwolniła Zachodu z ciasnego gorsetu surowych obyczajów, ale wyznaczyła kierunek, w którym przez następne dziesięciolecia rozwijała się myśl wielu uczonych zajmujących się antropologią. Ich badania dążyły wprost do sformułowania takiej mniej więcej konkluzji: skoro "dzicy" mogą i jest to u nich naturalne, to my też możemy i to także będzie naturalne. Niepokój co do autentyczności zachowań ludzi cywilizowanych w sferze seksu został na razie zasiany w głowach uniwersyteckiej elity.