KAPUSCIŃSKI - „CESARZ”
Od autora
Można napisać tylko jedną taką książkę w życiu. To jest pewien pomysł, którego już się nie da powtórzyć, bo jak by się go powtórzyło to już będzie klęska. "Cesarz" wynikał z bardzo prostej sytuacji. Byłem już wtedy reporterem pracującym w Afryce ponad 10 lat. Pisałem już dużo reportaży, lepszych, gorszych, różnych. Kiedy zostałem wysłany na tę etiopską rewoltę to był to normalny, wojskowy zamach stanu.
Zbierałem materiały do normalnego cyklu reportaży, ale jak wróciłem z tym materiałem, poczułem, że już tak nie mogę pisać. Przewroty wojskowe mają mniej więcej ten sam scenariusz. Przyjeżdża się na lotnisko to jest kontrola, potem są czołgi, potem są barykady na ulicach, potem trzeba się iść meldować, potem trzeba nieść swój materiał do cenzury wojskowej. Wszystko zaczyna się powtarzać, a ja nie mogę sam siebie powtarzać i opowiadać tego wszystkiego co przy okazji innych przewrotów. Więc jak pisać” Tego nie wiedziałem. Redakcja dzwoniła do mnie, żebym dał reportaże, a ja nic nie miałem. Nie miałem słowa. Na wszelki wypadek zamknąłem się w domu i do redakcji w ogóle nie chodziłem. Zaczęli mnie bombardować depeszami: "Kiedy dostaniemy pierwszy odcinek”". Ale ja dalej nie miałem nic w głowie. Było coraz, byłem bliski depresji i kompletnego załamania. Nie umiałem z tym sobie poradzić. Czytałem, i próbowałem pisać - nic mi z tego nie wychodziło. Aż wreszcie, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach szczęśliwie do głowy przyszedł mi błysk. Zawsze początek książki jest najtrudniejszy, bo w pisaniu książki jest bardzo ważne żeby wejść w rytm. Jak się już wejdzie w rytm, to ten rytm niesie. Wiedziałem, że jak mam trudności z początkiem, to muszę zawsze szukać najprostszej rzeczy, od której trzeba zacząć, jakiegoś detalu. Zacząłem przeglądać wszystkie zdjęcia z tego okresu, materiały, czasopisma i wreszcie zobaczyłem. Na jednym ze zdjęć cesarz siedzi na tronie z małym pieskiem na kolanach. Wtedy mi się przypomniało, że Hajleselassie rzeczywiście miał takiego pieska, z którym wszędzie się pokazywał. I wtedy sobie pomyślałem, że nie ja to mówię, tylko jeden ze sług cesarza: "To jest mały piesek rasy japońskiej, nazywa się Lulu". Kiedy miałem to jedno najprostsze zdanie, to wiedziałem, że będę miał książkę. Miałem mnóstwo relacji. Cały problem był w selekcji, strukturze.
Ale pojawił się też inny kłopot. Kiedy zaniosłem ten pierwszy i drugi odcinek to wszyscy mówili: "No dobrze, dobrze, a gdzie są te reportaże i Etiopii” Tutaj coś się zaczyna o cesarzu, o piesku, o tym jak karmi zwierzątka, ale gdzie jest Etiopia” Tam była wielka rewolucja, wielkie działania, wielkie aresztowania!". Ja odpowiadałem: "Spokojnie. Czekajcie. To będzie troszkę dalej". Potem przyniosłem trzeci odcinek, czwarty i wtedy pojawiła się opinia, że to jest bardzo dobry opis Gierka i całego naszego KC. W redakcji zaczęli się bać, że będą z tego powodu nieprzyjemności, zaczęli się pytać: "Co to są za teksty” Niby o Etiopii ale w gruncie rzeczy to nie bardzo o Etiopii". Chcieli żebym jak najszybciej te teksty skończył, żeby już nie było więcej obawy i niebezpieczeństwa co się dalej może zdarzyć. Potem to już było dla wszystkich w Polsce jasne, że to właściwie jest aluzja do panującego reżimu, ale całe szczęśce obowiązywał wtedy taki przepis w cenzurze, że jeżeli tekst był raz zaakceptowany to nie musiał być nigdy cenzurowany ponownie. Ponieważ każdy moich odcinków miał stempel cenzury i to wydawnictwo to nie musiało się już o to martwić, bo miało już wszystkie odcinki postemplowane. I w ten sposób książka się ukazała. Ja sam protestowałem, mówiłem, że to nie jest ścisłe, że to jest książka o reżimie Gierka i o tym co w Polsce panowało, gdyż chciałem żeby miała ona wymiar bardziej uniwersalny. Mnie chodziło o to, żeby to była książka o mechanizmach władzy dyktatorskiej. I żeby to była książka o tym, jak udział we władzy demoralizuje, deprawuje i wykrzywia. W „Cesarzu” ten cesarz właściwie się nie pojawia. To jest książka o ludziach dworu, o tym jak dwór tworzy dyktaturę.
INTERPRETACJA
Osoba władcy-tyrana ma w sobie coś fascynującego. Historia ludzkości (w tym również wiek XX) dała nam wiele sposobności by się im przyjrzeć i choć zjawisko to jest wyjątkowo odrażające, trudno oderwać od niego oczy. Zadziwiające są mechanizmy władzy, dzięki którym ci ludzie potrafili ją zdobyć i utrzymać. Co ich cechowała, jakimi niezwykłymi umiejętnościami zaczarowali swoje otoczenie, że udało im się wymusić na nim posłuszeństwo, ba, nawet wiernopoddaństwo „ Przyglądając się ich sylwetkom trudno ukryć zdziwienie, jak ci przeciętni zdawało by się ludzie, zdołali narzucić swoją wolę społeczeństwom. Cóż dało im tak wielką moc - żądza władzy „ bezwzględność i okrucieństwo „ błyskotliwy intelekt „ wrodzona umiejętność wygrywania pałacowych gierek „ a może idealny splot tychże cech poparty korzystnymi zbiegami okoliczności „ Jak to możliwe, że choć ich władza oznaczała cierpienia całych narodów, te same narody otaczały ich boską czcią „ Losy satrapów, tyranów, führerów i Duce są niewyczerpanym źródłem najróżniejszego rodzaju analiz. Ich dzieje, oraz dzieje rządzonych przez nie narodów mogą służyć jako temat dla niezliczonych opracowań z politologii, psychologii, socjologii czy nawet marketingu.
"Cesarz" Ryszarda Kapuścińskiego do roli naukowego opracowania nie aspiruje. Suchych faktów tu niewiele. Nazwiska, miejsca i daty nie wydają się być dla autora istotne. Kapuściński nie przekazuje faktów, on przekazuje atmosferę tamtych miejsc i tamtych dni.
Pisząc ten tekst próbowałem nazwać i opisać postać władcy-tyrana. Szukałem słów, epitetów, określeń dzięki którym byłbym w stanie przekazać czytelnikowi jakim człowiekiem był Cesarz i czym cechował sie system sprawowanej przez niego władzy. Nie potrafię tego zrobić, nie znajduję odpowiednich słów. A Kapuścińskiemu właśnie to się udało. Z wielu luźnie powiązanych ze sobą wypowiedzi opisujących życie pałacu i Cesarza, wyłania się obraz. Początkowo nieostry, rozmyty, ale w miarę czytania widać na nim coraz więcej szczegółów. Każda kolejna opowieść odsłania inny fragment oblicza Cesarza i funkcjonowania pałacu.
Każda z wypowiadajacych się osób - czy to pełniący podrzędna rolę sługa Cesarza, czy też ważna osobistość biorąca udział w walce pałacowych koterii - wnosi coś nowego do naszego rozumienia chorej rzeczywistości etiopskiego systemu władzy. Czasem czytelnik dowiaduje się czegoś wprost, czasem opowieść pisana jest z punktu widzenia osoby mocno zaangażowanej w istniejący układ i wówczas czytelnika zmuszony jest "czytając między wierszami" dociekać prawdziwego znaczenia słów. Kapuściński nie zmusza jednak czytelnika do szczególnego wysiłku umysłowego. Fragmenty pisane z punktu widzenia osoby "głęboko wierzącej" w Cesarza i słuszność panujących w państwie porządków przypominają swoim zakłamaniem komunistyczną propagandę sukcesu, są więc łatwe do odszyfrowania. Wręcz trudno powstrzymać się od śmiechu czytając w jak pokrętny sposób władza potrafi fałszować swoje zbrodnie.
Książka poświęcona jest Etiopii pod rządami Hajle Sellasje, ale czytając ją nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Kapuściński opisuje nie tylko tego jednego konkretnego Cesarza, rządzącego tym właśnie konkretnym krajem, ale że opisuje cały zbiór, całą klasę władców. Cesarz to dla mnie archetyp, pewien wzorzec. Na swój sposób powielają go wszyscy dyktatorzy, każdego szczebla. Cesarzem był Stalin, Cesarzem był Hitler, Cesarzem był (jest „ w chwili gdy piszę te słowa nie jest to jeszcze całkiem jasne) Saddam, Cesarzami byli PRLowscy dygnitarze. Do Cesarza nawiązuje każdy przywódca, który dobro własne ceni wyżej nad dobro pozostających pod jego opieką osób, zaś swą władzę umacnia wykorzystując niskie skłonności obecne w otaczających go ludziach.
Z "Cesarzem" Kapuścińskiego nieodłącznie kojarzy mi się "Cysorz" Andrzeja Waligórskiego.