Brzydkie kaczątko, scenariusze, Brzydkie kaczątko


Przedstawienie kukiełkowe na motywach baśni H. Ch. Andersena „Brzydkie kaczątko”

(Narratorem jest babcia opowiadająca baśń. Siedzi z boku sceny na krześle. Scena [od tyłu]: Z prawej przedstawia kąt dziedzińca pod płotem, duży liść łopianu, pod nim gniazdo, w gnieździe siedzi kaczka. Dalej w lewą stronę: sadzawka, płot, ogród. Pośrodku sceny jest staw otoczony sitowiem i krzakami. Z lewej strony sceny jest domek w lesie.)

SCENA I Narrator:

(Muzyka - 01 R. Schumann „Marzenie” - 40 sek.)

Jakże pięknie było na wsi! Lato było w pełni! Żółciło się żyto, zielenił owies, siano na zielonej łące ułożono w stogi. Wokół łąk i pól ciągnęły się wielkie lasy, a w lasach leżały głębokie jeziora. Tak, na wsi było naprawdę prześlicznie.

W blasku słońca, otoczony głębokimi rowami stał tam stary dwór. Od muru aż po brzeg wody rosły liście łopianu, a były tak wielkie, że pod największymi mogły się zmieścić stojące dzieci. Było tam tak dziko, jak w najgęstszym lesie.

W tym to gąszczu siedziała w swym gnieździe kaczka, wysiadywała pisklęta, nudziła się, bo trwało to bardzo długo, a rzadko kto ją odwiedzał. Inne kaczki wolały pływać po kanałach niż wchodzić pod liście łopianu, aby z nią pogadać.

Kaczka - mama:

Ciężkie są obowiązki matki, oj, ciężkie! Kwa, kwa, kwa! Przeszłabym się z ochotą, zupełnie ścierpły mi nogi. Zjadłabym smaczne ziarenko, posłuchała nowinek na podwórku. Ale co to, jajka zaczynają pękać! Wychodźcie, moje maleństwa, wychodźcie!

(Wyskakują cztery żółte kaczęta.)

Kaczęta:

Pi, pi, pi! Jaki świat jest wielki!

Kaczka mama:

Czy myślicie, że to jest cały świat? Świat ciągnie się jeszcze daleko po drugiej stronie ogrodu. Czy już jesteście wszystkie? Nie. To jeszcze nie wszystkie. Największe jajko jeszcze nie pękło. Jak długo to ma trwać? Teraz naprawdę mam już wszystkiego dosyć!

Kaczka - sąsiadka:

Dzień dobry, kochana sąsiadko!

Kaczka - mama:

Dzień dobry! Tęskno mi było już do kaczego głosu.

Kaczka - sąsiadka:

Dlatego przyszłam panią odwiedzić. Jak tam pani dzieciątka? Czy już wszystkie ujrzały światło dzienne?

Kaczka - mama:

Ach, jeszcze nie wszystkie! Największe jajko wcale nie pęka. Ale zobacz te inne. Są to najpiękniejsze kaczęta, jakie widziałam.

Kaczka - sąsiadka:

Pokaż mi jajko, które nie chce pęknąć. Możesz mi wierzyć, że to jajko jest indycze. I mnie już tak nieraz oszukali, i potem miałam wiele kłopotów i trudów z malcami, gdyż bały się wody. Radzę ci dobrze, porzuć to jajko i ucz inne dzieci pływać.

Kaczka - mama:

Tyle czasu byłam cierpliwa... wytrzymam jeszcze trochę.

Kaczka - sąsiadka:

Jak pani chce, droga sąsiadko. Ale będzie pani tego żałować. Żegnam panią.

Kaczka - mama:

Żegnam, żegnam.

(Kaczka - sąsiadka schodzi ze sceny.)

Kaczka - mama:

Dobrze, że już sobie poszła. Zdenerwowałam się tylko. Czuję, że przez całą noc oka nie zmrużę.

(Muzyka - 02 J. Brahms „Kołysanka” - 55 sek.)

Kaczka - mama:

Nareszcie skorupka pęka! Wychodź prędzej, biedaku.

Brzydkie kaczątko:

Pi, pi, pi!

Kaczka - mama:

Jakież to kaczątko jest duże! Niepodobne do żadnego innego. Nie ma piórek, tylko gołe pałki. Wielka głowa! Nagie skrzydła! Duże nogi! Kwa, kwa! Żadne z moich dzieci tak nie wygląda. Ale nie jest to chyba pisklę indycze. Zaraz się o tym przekonamy. Musi wejść do wody, nawet gdybym miała je tam sama wepchnąć.

(Muzyka - 03 P. Czajkowski „Kaprys włoski” - 30 sek.)

(Kaczka - mama z kaczętami idzie do sadzawki. Wszystkie kaczątka wskakują do wody. Kaczątka piszczą, mama kwacze.)

Kaczka - mama:

Nie, sąsiadka nie miała racji. To nie jest indyczątko. Jak pięknie pływa. Chyba najlepiej ze wszystkich moich dzieci. Jak dzielnie wymachuje nóżkami. Jak prosto się trzyma. To moje własne dziecko. W gruncie rzeczy, kiedy mu się dobrze przyjrzeć, jest zupełnie ładne. Kwa, kwa! Chodźcie teraz ze mną, wyprowadzę was w świat, przedstawię was na podwórku.

(Kaczka - mama z kaczętami przechodzi z powrotem na prawą stronę sceny - dziedziniec. Są tam 2 inne kaczki, 2 kury, indor.)

Kaczki:

  1. Ach, po cóż nam to towarzystwo!

  2. Fe, jak wygląda to kaczątko. Nie chcemy go tu mieć pomiędzy nami.

  1. Ładne masz dzieci, mateczko. Wszystkie są śliczne poza tym jednym. Byłoby dobrze, gdybyś mogła je odmienić.

Kaczka - mama:

To niemożliwe, łaskawa pani. Nie jest wprawdzie ładne, ale za to świetnie pływa, może nawet najlepiej. Przypuszczam, że wyrośnie z brzydoty albo może z wiekiem zmaleje. Za długo leżało w jajku i dlatego nie wygląda tak, jak powinno wyglądać. To jest zresztą kaczorek, więc uroda nie będzie miała dla niego takiego znaczenia. Myślę, że będzie silny i że jakoś da sobie radę.

(Muzyka - 04 A. Dworzak „Humoreska” - 22 sek.)

(Wszyscy schodzą ze sceny.)

SCENA II Narrator:

Jednak pomimo prób obrony ze strony mamy wszystkie podwórkowe kaczki i kury dziobały, potrącały, kopały i wyśmiewały biedne kaczątko, które ostatnie wykluło się z jajka i było takie brzydkie. „Za duże!” - mówili wszyscy, a indyk napuszył się ogromnie i zwrócił się w stronę kaczątka gulgocząc tak, że aż mu głowa poczerwieniała. Biedne kaczątko nie wiedziało, co ma począć ani dokąd pójść. Martwiło się bardzo, że jest takie brzydkie i że jest pośmiewiskiem całego podwórka. Tak było pierwszego dnia, a potem działo się coraz gorzej i gorzej. Wszyscy prześladowali biedne kaczątko, nawet rodzeństwo i mama stali się dla niego niedobrzy.

(Na prawą stronę sceny - dziedziniec wchodzą: kaczka - mama, kaczątka, brzydkie kaczątko.)

Kaczęta:

  1. Czemu nie jesteś ładny, tak jak my?

  2. Obrzydliwiec!

  3. Żeby cię kot porwał, ty wstrętny potworze!

  4. Wynoś się, nie ma tu miejsca dla ciebie.

(razem) Szkaradzieństwo!

Kaczka - mama:

Byłoby lepiej, żebyś poszedł sobie gdzieś daleko.

Brzydkie kaczątko:

Nikt mnie nie lubi, nawet mama i rodzeństwo. To dlatego, że jestem takie brzydkie. Pójdę w świat.

(Muzyka - 05 F. Schubert „Serenada” - 30 sek.)

(Wszyscy schodzą ze sceny. Brzydkie kaczątko ucieka przez płot, wędruje przez ogród aż do stawu. Zatrzymuje się w szuwarach po prawej stronie stawu.)

SCENA III Narrator:

Wreszcie kaczątko uciekło, przefrunęło przez płot, a małe ptaszki w krzakach uniosły się przerażone w górę. Kaczątko zamknęło oczy z żalu, ale biegło wciąż dalej, aż przyleciało nad wielkie bagno, gdzie mieszkały dzikie kaczki. Siedziało tam całą noc, bo było takie zmęczone i smutne.

Rankiem podniosły się do lotu dzikie kaczki i zaczęły się przyglądać nowemu towarzyszowi.

(Pojawiają się dwie dzikie kaczki. Kaczątko kręci się na wszystkie strony i kłania się grzecznie.)

Dzika kaczka 1:

  1. Coś ty za jeden? Jak się nazywasz?

Brzydkie kaczątko:

Brzydkie kaczątko.

Dzika kaczka 2:

Skąd pochodzisz?

Brzydkie kaczątko:

Z kaczego dziedzińca.

Dzikie kaczki (razem):

Kaczka domowa!

Dzikie kaczki:

  1. Jesteś strasznie brzydki! Ale to dobrze o tobie świadczy, że uciekłeś z kaczego dziedzińca. To znaczy, że bije w tobie wolne serce.

  2. Ostatecznie możesz tu zostać. Jeżeli nam przyrzekniesz, że nie będziesz starał się wejść do naszej rodziny.

Brzydkie kaczątko:

Nie, na pewno nie. Żebym tylko mógł tu zostać. I żebyście się na mnie nie gniewali...

Dzikie kaczki:

  1. Wiesz, kolego, jesteś tak brzydki, że trudno się nawet gniewać na ciebie. Możemy cię przyjąć do naszego towarzystwa. Czy chcesz wędrować z nami?

  2. Kaczy dziedziniec jest okropnie nudny. Zobaczysz, ilu przygód doznasz na swobodzie. Chodźże, chodź z nami!

Brzydkie kaczątko:

Dziękuję, państwo są tacy mili dla mnie... Ale ja mogę chodzić tylko piechotą...

Dzikie kaczki:

  1. Prawda, jesteś domową kaczką, a one nie latają.

  2. Żal nam cię, biedaku!

  1. No, bywaj zdrów!

(Dzikie kaczki wzlatują. Rozlega się strzał. Dzikie kaczki upadają. Na scenę wchodzi pies myśliwski, krąży w poszukiwaniu kaczek, zbliża się do kaczątka, ale obwąchuje go jedynie i odchodzi.)

Brzydkie kaczątko:

Ach, dzięki ci, Boże! Jestem takie szkaradne, że nawet pies nie raczy mnie ugryźć, ale nie wiadomo, co będzie, kiedy tu wróci. Lepiej uciekać.

(Muzyka - 06 R. Wagner „Cwałowanie Walkirii” - 20 sek.)

(Brzydkie kaczątko przepływa staw i wędruje dalej w lewą stronę. W końcu zatrzymuje się przed domkiem. Koło domku pojawiają się: stara kobieta, kwoka, kot.)

SCENA IV Narrator:

Pod wieczór kaczątko zbliżyło się do ubogiej, małej chatki. Wicher gwizdał nad kaczątkiem, tak że kiedy zauważyło szparę w drzwiach, przemknęło się do środka. W chacie mieszkała stara kobieta z kotem i kwoką. Kot, którego nazywała synkiem, umiał wyginać grzbiet i sypać iskry, ale po to trzeba było go głaskać pod włos. Kwoka miała krótkie nóżki i dlatego przezywano ją Krótkonóżką. Składała dzielnie jajka i kobieta kochała ją jak własne dziecko. Kiedy domownicy zauważyli obce kaczątko, kot zaczął miauczeć, a kwoka gdakać.

Kot:

Miau, miau! Babuleńko, przyszedł obcy! Siedzi w kącie za drzwiami.

Kwoka:

Ko, ko, ko! Ciebie babuleńka nie rozumie. Tylko mnie, tylko mnie! Babuleńko, obcy w chacie!

Babuleńka:

Coś gadacie, moi mili. Niedowidzę, niedosłyszę. Ale coś tam za drzwiami się układa. Co? Kaczuszka? Tłusta kaczusia przywędrowała do mnie. To bardzo miło. Bądźcie dla niej grzeczne, moje dzieci, bo bardzo mnie cieszy, że powiększyło się nasze gospodarstwo. Bardzo jestem rada z tłustej kaczuszki, bardzo. Musicie ją przyjąć do rodziny.

Kwoka:

Tak, ale musi nas zawsze słuchać.

Kot:

Bo my tu jesteśmy dawniej.

Kwoka:

Bo ono jest jedno, a nas więcej.

Kot:

Czy wiesz, że jestem panem tego domu?

Kwoka:

A ja panią. I my tu rządzimy.

Kot:

My wszystko wiemy i robimy najlepiej. Nikt nie może mieć innego zdania niż my.

Kwoka:

Czyżbyś myślał inaczej? Twoje milczenie jest bardzo denerwujące. Umiesz gdakać?

Brzydkie kaczątko:

Nie.

Kot:

A mruczeć umiesz? A wyginać grzbiet i wdrapywać się na drzewa?

Brzydkie kaczątko:

Nie.

Brzydkie kaczątko:

Nie.

Kwoka:

No, to siedź cicho i nie odzywaj się, gdy mówią rozumniejsi od ciebie.

Brzydkie kaczątko:

Pi, pi, pi! Pływać umiem.

Kot:

Miau, miau! E, nudny jesteś. Daj mi spać.

Kwoka:

Ko, ko, ko! Nie hałasuj, bo to mnie denerwuje.

(Muzyka - 07 G. Gershwin „Błękitna rapsodia” - 30 sek.)

(Babuleńka schodzi ze sceny.)

SCENA V Narrator:

Minęły trzy dni. Brzydkie kaczątko oczywiście nie zniosło żadnych jaj, bo przecież było kaczorkiem. Siedziało w kącie i się smuciło. Wtedy myślało o świeżym powietrzu, o słońcu i poczuło gwałtowną chęć pływania po wodzie. Aż wreszcie nie mogło się powstrzymać i powiedziało to współmieszkańcom.

Brzydkie kaczątko:

Pi, pi, pi! Chciałbym popływać w czystej wodzie, w której przeglądają się kwitnące drzewa. To taka cudowna rzecz - pływać. To tak cudownie zanurzać szyję w przezroczyste fale i nurkować głęboko, głęboko aż do dna.

Kwoka:

To ci dopiero przyjemność! Chyba oszalałeś? Spytaj kota, który jest najmądrzejszym stworzeniem, jakiego znam, czy chciałby pływać w wodzie i dawać nurka.

Kot:

Nie ma nic wstrętniejszego od kąpieli w zimnej wodzie.

Kwoka:

Słyszysz? Ja myślę tak samo, a to powinno wystarczyć. A jeżeli nam obojgu nie wierzysz, spytaj naszą babuleńkę. Mądrzejszej od niej nie ma chyba na całym świecie. Czy myślisz, że chciałaby pływać i dawać nurka?

Brzydkie kaczątko:

Nie rozumiecie mnie...

Kwoka:

No, jeżeli my cię nie rozumiemy, to kto cię rozumie? Nigdy nie będziesz mądrzejszy od nas. Nie upieraj się tak i dziękuj Bogu za wszystko dobre, co dla ciebie uczyniono. Czyż nie dostałeś się do ciepłego pokoju? Czyż nie obracasz się wśród istot, od których możesz się czegoś nauczyć? Ale jesteś nieznośny i rozmowa z tobą nie jest przyjemnością. Możesz mi wierzyć, że ci dobrze życzę, mówiąc ci te przykre rzeczy, a po tym właśnie poznaje się prawdziwych przyjaciół. Staraj się lepiej składać jajka i naucz się miauczeć lub sypać iskry.

Kot:

Mrucz albo gdacz, a najlepiej idź sobie w świat, bo zupełnie nie nadajesz się do naszego towarzystwa.

Brzydkie kaczątko:

Zdaje się, że będę musiał stąd iść.

Kot:

A idźże sobie, idź! My na pewno nie będziemy ciebie zatrzymywali. Nareszcie można będzie spokojnie spać.

(Muzyka - 08 L. van Beethoven „Sonata księżycowa” - 22 sek.)

(Kot i kwoka schodzą ze sceny. Brzydkie kaczątko odchodzi od domku i zatrzymuje się na stawie, pływając po nim.)

SCENA VI Narrator:

I kaczątko poszło. Pływało po wodzie, nurkowało, ale nikt nie zwracał na nie uwagi, bo było takie brzydkie.

Nadeszła jesień. Liście w lesie pożółkły i stały się brązowe. Wiatr pędził je tak, że tańczyły w powietrzu. A powietrze było zimne. Chmury zwisały ciężkie od deszczu, a na płocie siedział kruk i wołał „kra, kra!” z zimna. Biedne kaczątko nie czuło się dobrze.

Pewnego wieczoru słońce pięknie zaszło, a z krzaków wyfrunęła cała chmura cudnych, wielkich ptaków, jakich kaczątko jeszcze nigdy nie widziało.

(Muzyka - 09 P. Czajkowski „Taniec łabędzi” - 22 sek.)

(Z zarośli po prawej stronie stawu wzlatują 2 łabędzie.)

Łabędzie:

  1. Puszyste, olbrzymie lecimy za morze, do słońca, do światła.

  2. Wyżej, wyżej, dalej, dalej...

Brzydkie kaczątko:

Ptaki wspaniałe, ptaki szczęśliwe! Nie wiem, jak się nazywacie, ani gdzie lecicie, ale spoglądam na was z podziwem. Serce mi bije z dziwnego wzruszenia. Czuję miłość, której nie rozumiem. Kocham was, jak nigdy nikogo. Nie zazdroszczę wam urody. Nawet nie śmiem marzyć, by być tak piękne, jak wy. Gdyby choć kaczki chciały ścierpieć moje towarzystwo. Jestem taki brzydki. Nie ma dla mnie już radości na tym świecie.

(Muzyka - 10 F. Chopin „III etiuda E-dur” - 35 sek.)

(Łabędzie odlatują. Brzydkie kaczątko pozostaje w zaroślach z lewej strony stawu.)

SCENA VII Narrator:

Nadeszła zima. A była taka mroźna, taka mroźna. Kaczątko musiało kręcić się wciąż po wodzie, aby ją chronić od zamarznięcia, ale co noc otwór, w którym pływało, stawał się węższy. W końcu kaczątko zmęczyło się, znieruchomiało i przymarzło do lodu. Następnego ranka znalazł je jakiś wieśniak i zabrał ze sobą do domu. Tam je ocucono. Dzieci chciały się z nim bawić, ale kaczątko, myśląc że chcą je skrzywdzić, uciekało po całej izbie i narobiło strasznego bałaganu. Wszyscy domownicy zaczęli je gonić, aż w końcu kaczątko uciekło przez uchylone drzwi. Wyfrunęło między krzaki i leżało tam ledwie żywe.

(Muzyka - 11 A. Vivaldi „Wiosna” - 35 sek.)

(Następuje zamiana kukiełek - z brzydkiego kaczątka na łabędzia.)

Kiedy słońce zaczęło na nowo grzać, kaczątko leżało w bagnie pomiędzy sitowiem. Skowronki śpiewały. Była cudna wiosna.

Brzydkie kaczątko:

Pip, pip, pip! Już jest ciepło. Powinienem powędrować dalej. Ale boję się znów iść do innych ptaków, które nie zechcą mnie przyjąć do swojej gromady i będą mi wypominać moją brzydotę. Ale co to? Moje skrzydła są większe i mogę latać! Ach, jak to wspaniale unosić się wysoko na skrzydłach!

(Kaczątko przelatuje na prawą stronę stawu w pobliże ogrodu.)

Ten park i staw, i bzy nad wodą... Czyżbym już tu kiedyś był? Chyba już bardzo dawno. Ach, jak mnie nęci ta woda. Pewno jest czysta i głęboka. Przeglądają się w niej kwitnące gałęzie. Tak bym chciał popływać.

(Kaczątko zaczyna pływać po stawie.)

Ach, jak to wspaniale pływać w głębokiej, czystej wodzie! Żeby mnie tu tylko nikt nie zobaczył. Bo każą mi stąd odejść. Przecież jestem taki szkaradny.

(Z zarośli po prawej stronie stawu wypływają dwa białe łabędzie.)

Ach, widzę je znowu! Chcę popłynąć do nich, do tych królewskich ptaków! Na pewno mnie zadziobią na śmierć, gdy ja, taki brzydal, odważę się do nich zbliżyć, ale nic mnie to nie obchodzi. Wolę, żeby mnie zabiły te ptaki, niż żeby mnie szczypały kaczki i dziobały kury, i żebym cierpiał w zimie.

(Kaczątko podpływa do łabędzi.)

Zabijcie mnie!

Łabędzie:

  1. Czy widzisz, jaki piękny? Jest taki przerażony.

  2. Witaj nam, piękny! Witaj, bracie biały!

Brzydkie kaczątko:

Dlaczego ze mnie drwicie? Wolę zginąć, niż odejść...

Łabędzie:

  1. A któż ci każe odchodzić?

Brzydkie kaczątko:

Dziwne, że ich nie straszy moja brzydota. Kim jesteście, cudne ptaki?

Łabędzie:

  1. Tak jak ty - łabędzie.

Brzydkie kaczątko:

Pochylę nisko głowę, żeby ten piękny sen trwał dłużej. Ale co to? Czy to możliwe? Kogo odbija ta fala? Dumnie wygięte skrzydła, długa, smukła szyja... Więc to ja? Brzydkie kaczątko? To ja w tej wodzie?

Łabędzie:

  1. Przyjrzyj się, drogi bracie, urodzie łabędziej. Zostań z nami, w gromadzie będzie ci weselej.

Brzydkie kaczątko:

Nawet nie marzyłem o takim szczęściu wówczas, gdy byłem brzydkim kaczątkiem.

(Muzyka - 12 - P. Czajkowski „Jezioro łabędzie” - )

(Łabędzie pływają po stawie. Po chwili znikają ze sceny, a wszyscy aktorzy z kukiełkami w rękach wychodzą przed scenę i kłaniają się.)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
przedst. Brzydkie kaczątko, scenariusze uroczystości, przedstawienia
Data 11.03 Uczucia brzydkiego kaczątka, Scenariusze i hospitacje - praktyki
Scenariusz dp przedstawienia wg. Ch. Andersena Brzydkie Kaczątko, PRZEDSZKOLE, scenariusze, jasełka
Brzydkie kaczątko 2, Scenariusze, scenariusze bajek
brzydkie kaczatko, scenariusze
Data 09.03 Brzydkie kaczątko, Scenariusze i hospitacje - praktyki
Scenariusz inscenizacji tekstu?śni Brzydkie Kaczątko
przedst. Brzydkie kaczątko, scenariusze uroczystości, przedstawienia
Data 11.03 Uczucia brzydkiego kaczątka, Scenariusze i hospitacje - praktyki
scenariusz Brzydkie kaczatko
Brzydkie kaczątko
cdb brzydkie kaczatko 2
ldb brzydkie kaczatko 4
hans ch andersen brzydkie kaczatko
BRZYDKIE KACZATKO

więcej podobnych podstron