JÓZEF WITTLIN SÓL ZIEMI- OPOWIEŚĆ O CIERPLIWYM PIECHURZE
PROLOG
Prolog składa się czterech rozdziałów. Akcja rozgrywa się na dworze cesarza Franciszka Józefa, który włada licznymi ziemiami. Cesarz siedzi na sali otoczony przez licznych dostojników, otoczony licznymi obrazami Marii Teresy oraz Św. Szczepana. Wchodzi sługa zapala kandelabry, zachodzące słońce rzuca cienie na salę wszystko wydaje się być dużo większe niż w rzeczywistości. Cesarz jest już starym i słabym człowiekiem, często zapomina o tym co ma uczynić, ile ma wojsk itp. Wśród zgromadzonych na sali panuje ciężka i napięta atmosfera. Dostojnicy chcą żeby cesarz podpisał pismo. Jednak władca najpierw chce je przeczytać. Ze smutkiem na twarzy podpisuje pismo, wychodząc oświadcza „O ile się nie mylę… będzie się lała krew.”
W całym cesarstwie żołnierze kładli się spać o 21:00. Nie tylko żołnierze, ale i całe cesarstwo szło wtedy spać. Rano kiedy się budzili po całym królestwie rozeszła się wieść : Wojna. Jako ostatni o wojnie dowiadują się mieszkańcy wsi, bo tam mieszka dużo osób nie znających pisma i muszą oni czekać na kogoś kto przeczyta im pismo. Wszyscy szykowali się do wojny, gromadzili się żołnierze, wszyscy zdrowi i silni mężczyźni byli powoływani do wojska, poborowi gromadzili się na stacjach i pociągami jechali na front. Wojska ruszali na Moskala. Dnia 1 sierpnia 1914 roku wybuchła wojna.
„Nie znany jest człowiek, który w tej wojnie pierwszy dał życie.
Nie znany jest człowiek, który go zabił.
Nie znany jest ostatni człowiek, który poległ w tej wojnie.
Moje słowo dobywa go z ziemi, w której leży: on mi przebaczy ekshumację.
Nie znany jest Żołnierz Nieznany.”
ROZDZIAŁ I
Piotr jest synem huculskiej ziemi. Jego ojciec był Polakiem, matka Hucułką. Mieszka on w małej wsi nieopodal stacji Topory-Czernielica. Jest on pomocnikiem kolejarza na stacji. Marzy o awansie i otrzymaniu kolejarskiej czapki, tak aby był on człowiekiem którego wszyscy będą szanowali i poważali w środowisku. Jest on jednak analfabetą i naczelnik stacji nie powierza mu żadnych trudnych ani bardzo odpowiedzialnych zadań. Piotr wykonuje proste prace, naprawia tory, lampy, nosi bagaże choć nie należy to do jego obowiązków. Stacja jest mała i rzadko zatrzymują się tu pociągi, te pospieszne nawet nie zwalniają mijając maleńką stacyjkę w polach. Piotr Niewiadomski posiadał niewiele: pół chałupy po matce (drugie pół należało do siostry, która przebywała w mieście i była prostytutką), niewielki ogród dokoła domu z którego miał owoce w lecie, kawałek dzierżawionego pola na którym uprawiał ziemniaki oraz psa : Basa - kundla. Piotr miał również swoją kobietę: Magdę, prosta wieśniaczkę. Jednak pomimo nalegań księdza, jego napomnień i straszenia piekłem za życie w związku niesakramentalnym Piotr wcale nie miał zamiaru żenić się z Magdą, było mu dobrze tak jak jest. Zresztą kobiecie nie do końca ufał i nie powierzyłby jej nigdy swego domu.
Piotr czuł się cesarskim człowiekiem, wprawdzie nie nosił czapki takiej jak w wojsku z emblematami cesarza, ale swoją kolejarską czapkę jak i pełnione obowiązki traktował bardzo poważnie, jakby służył samemu Franciszkowi Józefowi. Chciał zostać dróżnikiem lub pomocnikiem na torówce, w swej służbie widział niezwykły czar, bowiem jego zdaniem z każdym pociągiem przyjeżdżał na ich maleńką stacyjkę wielki nieznany świat. Jako dróżnik stanowiłby również dobrą partię na męża dla niejednej wdowy i panny ze wsi, a to polepszy loby jego obecny status materialny. Nie mógłby wtedy spać z Magdą, ale byłaby ona w roli służącej i mogłaby sobie znaleźć innego chłopa. Piotr awansu jednak nie otrzymywał.
Dnia 28 lipca wezwał Piotra naczelnik stacji kolejowej, polecił mu pilnie zawiesić dwa ogromne plakaty na stacyjce. Mężczyzna czytać nie umiał i afisze powiesił do góry nogami, bowiem nie było na nich żadnej głowy, ani nóg które wskazywałyby jak zawiesić plakat. Dostał za to burę od naczelnika, który musiał powiesić kolejne afisze. Z nich zaś krzyczało jedno słowo: Wojna. Nadzorca kolei, który co rano wyrywał kartki z kalendarza długo zwlekał z zerwaniem daty 27 lipca, był to bowiem ostatni dzień pokoju, kolejny oznaczał wojnę. Kolejarz z budki nr 86 został powołany do wojska i tak oto Piotr awansował na kolejarza i otrzymał upragnioną czapkę kolejarza. Nie takiego jednak awansu oczekiwał, bowiem był to awans niejako wymuszony przez zaistniałą sytuację. O awansie Piotra nie było głośno i nikt go nie podziwiał. Mężczyzna przejął jednak stanowisko i od tej pory to on czuwał nad bezpieczeństwem przejeżdżających pociągów i ludzi na torach. A w owym czasie przejeżdżało coraz to więcej pociągów wypełnionych bydłem, amunicją oraz ludźmi jadącymi do wojska.
Rozdział II
Każdy mężczyzna dostawał powołanie do wojska. Dostał powołanie również Piotr, który choć by ł z 1873 roku i dawno już minął jego czas stawienia się na komisję (był jedynym żywicielem rodziny, opiekował się matką oraz siostrzeńcem, który umarł), również otrzymał kartę obligującą go do stawienia się na komisji wojskowej. Kapral żandarmerii Jan Durek, przyniósł i odczytał analfabecie Piotrowi jego wezwanie do stawienia się w Śniatynie na komisję. Piotr uważał druk i pismo za wynalazki diabła, bowiem ludzie pobożni i niepiśmienni podpisywali się +++, a te znaki z wszelkich kontraktów zdaniem Piotra wypędzał diabła. Piotr, który z szacunkiem odnosił się do cesarza i jego rozkazów zrozumiał, że stawić się musi i z takim zamiarem położył się do łóżka, długo jednak spać nie mógł.
Rozdział III
Komisja wojskowa w Śniatyniu. Tu każdy z powołanych musiał się stawić, odpowiedzieć gdy wyczytano jego nazwisko a następnie czekać. Mężczyzn ustawiono w długim szeregu, polecono się im rozebrać i oczekiwać. Początkowo wielu z nich wstydziło się swej nagości i osłaniali się papierami z którymi przyjechali, wstydzili się Żydzi, wstydził się i Piotr, który uważał, że nie powinno się tak ludzi traktować. A na komisji ważono ich, mierzono , zaglądano w zęby, i przydzielano do odpowiedniej kategorii. Głównym lekarzem był doktor Jellinek, z pochodzenia Żyd. Nie wspominał on jednak o swoim pochodzeniu nikomu i tylko nieliczni wiedzieli jaka jest prawda. Był to człowiek z początku swej kariery bardzo uczciwy i brzydzący się łapówkami, potem jednak, życie i ludzie nauczyli go, że dzięki temu że bierze się łapówki można wiele zdziałać. I tak zamieszkał w dobrym bogatym domu, córki posłał do najlepszych szkół i na studia. Wykorzystywał więc tę sytuację gdy powołano go na lekarza komisji wojskowej. Za odpowiednią kwotę Kategoria A mogła zmienić się na B, C a czasami nawet D. Kiedy wszystkim przyznano już odpowiednie kategorie - Piotr otrzymał A, odbyło się uroczyste ślubowanie. Młodzi żołnierze przysięgali cesarzowi Franciszkowi Józefowi posłuszeństwo, ofiarność w bitwie, wykonanie rozkazów itp. Przyięgał w Imię Boga również Piotr, choć tego Boga sobie nie wyobrażał, bo nigdy go nie widział, przysięgali cesarzowi, który nie był obecny, ale Piotr mocno wierzył, że to jego ślubowanie dotrze do cesarza, że będzie on wiedział iż Piotr mu przysięgał i będzie zgodnie z tą przysięgą postępował, a cesarza nigdy nie zawiedzie. Po ślubowaniu wszyscy zostali wysłani do domów i mieli za sześć tygodni stawić się na wezwanie w określonym punkcie. Wrócił więc Piotr do swojej budki nr 86, aby pełnić obowiązki kolejarza, był teraz jednak innym człowiekiem, był żołnierzem.
Rozdział IV
Życie toczyło się we wsi spokojnie, przez stację Piotra przewijały się pociągi i nic wojny nie zwiastowało prócz coraz częstszych tłumów ludzi jadących do wojska. Pierwszymi, który o wojnie mieli się przekonać byli mieszkańcy Pokucia, którzy musieli się ewakuować przed nadchodzącymi wojskami z Moskwy. Jednak u Piotra wszystko po staremu, na jego odcinku torów panował spokój. Jedyny problem miał tylko mężczyzna z rozpoznawaniem kierunków, nie rozróżniał bowiem, która to prawa, a która lewa strona. Na kolei jeszcze się orientował -> prawo w kierunku stacji, lewo oznaczało drugą stronę, ale w życiu codziennym sprawiało mu to niemałe trudności.
Dnia 20 sierpnia do budki Piotra ponownie przybył żandarm Durek i kazał on oddać służbę w ręce innego człowieka, władzą nad koleją przejęło wojsko wieś Topory także miała się ewakuować. Piotr, którego wszyscy zapewniali , że wojna skończy się szybciej niż się zaczęła miał coraz większe wątpliwości. Wezwano go do odebrania zaległej pensji u naczelnika stacji a potem miał się zgłosić do wojska i zostać wcielony do armii. Choć żandarm zapewnił, że cesarz Franciszek Józef odnosi zwycięstwo za zwycięstwem Piotr nie wiedział już co ma o tym wszystkim myśleć. Poszedł do naczelnika, który poprosił go by zdjął szyld obwieszczający iż jest to stacja Topory- Czerniowice. Następnie wypłacił mu zaległą pensję, pożegnał go i odesłał do domu.
Rozdział V
Piotr rozmyśla o ściąganym szyldzie, uważa, że stację pozbawiono imienia i nazwiska, ale potem domyśla się, że naczelnik specjalnie kazał to zrobić, aby zmylić nadchodzącego wroga, aby uległ on dezorientacji. Piotr pożegnał naczelnika, pożegnał się również ze stacją, która stanowiła dla niego drugi dom. Pod jego własną chałupą czekała na niego Magda z Basem, zjedli wspólnie wieczerzę, a potem Piotr i Magda spędzili ostatnią wspólną noc kochając się. Piotr długo nie zasypiał i rozmyślał, że wcale Magdy nie kocha, bo kochać nie potrafi i nigdy się nie nauczy. Mimo to Magda wyznaje mu, że gdyby tylko chciał to ona kochała by go do końca swojego życia.
W Rzymie umarł Ojciec Święty Pius X. Śmierć na chwile opuściła pole walki aby udać się do Watykany, a gdy tam zabrała ze sobą papieża powróciła znów w bój.
Rozdział VI
Dzień 21 sierpnia obudził się taki jak wszystkie, jednak był inny. Na parafię w Toporach przyszła wieść o śmierci Papieża. Pius X starał się zapobiec wonie, pisał i modlił się o pokój jednak mnie odniosło to efektów, a teraz nie żył. Proboszcz długo zastanawiał się nad tym czy dzwonami ogłaszać tę wieść, bowiem nie uzyskał on oficjalnego potwierdzenia. W końcu po ciężkich wahaniach zdecydował się by zabiły dzwony kościelne, wkrótce wieść o śmierci papieża ogłosiły dzwonami kolejne parafie i proboszcz cieszył się iż podjął słuszną decyzję. Piotra ogarną strach przed diabłem, który teraz mógł sobie bezkarnie hulać: świat bez papieża to jak stacja bez szyldu lub człowiek bez głowy. Piotr zdecydował żeby psa pod opiekę powierzyć Magdzie, jednak klucze do domu zabrał ze sobą nie ufał na tyle kobiecie by je jej pozostawić. Kiedy wyszedł przed dom aby spokojnie pooddychać i przemyśleć ostatnie sprawy nastąpiło zaćmienie słońca. Choć teraz ludzie je rozumieli nadal wywoływało duże zamieszanie. Na polu bitwy w ciemnościach ginęli wszyscy nikt bowiem nie wiedział czy celuje w swojego czy we wroga. Ludzie poczęli się modlić, padali na kolana przepraszając za grzechy. Piotr przez chwilę żałował że nie ożenił się z Magdą, ale myśl ta szybko przeminęła.
Mężczyzna spakował swoje rzeczy do kuferka który stanowił jego prywatny skarb i udał się na stację by oczekiwać na pociąg. NA stacji licznie gromadzili się ludzie żegnając najbliższych, Magda nie pożegnała się publicznie z Piotrem bowiem nie chciała narażać ani jego ani siebie na gadanie we wsi. Piotr wsiadł do pociągu i odjechał.
Rozdział VII
Piotr Niewiadomski wraz z innymi żołnierzami jedzie do bazy wojskowej, aby tam jak podejrzewali oczekiwać wieści o zakończeniu wojny i ponownie wsiąść do pociągów i wrócić do domu. Miejsca przy oknach i drzwiach były najwygodniejsze, dlatego też jadący pociągiem mężczyźni zmieniali się aby było sprawiedliwie. Każdy miał szanse pożegnać się ze swoimi rodzinnymi stronami, kiedy przejeżdżano przez ich okolice stawali przy okienkach. Kiedy to Piotr stał przy okienku zauważył, że pozostałe stacje mają swoje szyldy więc zdjęcie szyldu z jego stacji i niejako jej degradacja były efektem działania naczelnika. Piotr ma jednak cały czas miejsce uprzywilejowane, bo miał czapkę kolejarza i potrafił się pięknie wyrażać. Kiedy zapytano go o godzinę podał ją: 21:16, bowiem dla kolejarza hańbą byłoby powiedzieć 9:16, 9 jest tylko rano. Podróż wszystkim się dłużyła, zmieniały się krajobrazy dostrzegane przez malutkie okienka, zapadała ciemność. Piotr coś zjadł, przespał się i tak jak inni oczekiwał końca podróży. W podróży mieszały się różne języki, bowiem do armii cesarza nie jechali tylko Węgrzy, ale też Polacy, Huculi, Żydzi. Mężczyzna rozmyśla jak wielkim grzechem musiała być chęć zbudowania wieży do nieba skoro Bóg pomieszał języki. Rozmyśla o przysiędze, którą złożyli i która ich wiązała gorzej niż niejedne kajdany. Dojechali na dworzec w Budapeszcie, a tam przesiedli się do kolejnego pociągu, tym razem podróżowali jak ludzie, mieli gdzie usiąść i odpocząć, był to pociąg osobowy. Kiedy dojechali do kadry na dworze świtało.
Rozdział VIII
Kadra mieściła się w barakach i opuszczonym browarze, stroniła od cywilów i od miasta. Choć miejskie życie często różnymi drogami przenikało do kadry. Cesarz wydał edykt zgodnie z którym każdemu żołnierzowi należało się 700 gramów chleba i 300 gramów mięsa na dobę. Huculi cieszyli się bowiem codziennie nie jadali mięsa bo nie było ich na to stać, teraz dzięki miłościwemu cesarzowi mieli co dzień jeść mięso i chleb. Żołnierze zostali odesłani do łaźni, umyto ich, odwszawiono, a następnie odziano w mundury. Bachmatiuk - oficer sztabowy orzekł, że „zrobi z nich ludzi”. Był to człowiek niezwykły, cały tydzień trzeźwy po to by w weekend spić się na umór. Jednak nigdy nie było na niego skargi, ni9gdy nie zaniedbał obowiązków i nigdy się nie spóźniał. Do kadr przybyło 567 nowych żołnierzy. Poddani oni zostali ćwiczeniom, przeszli musztrę, musieli reagować i wykonywać wszelkie rozkazy, nieposłuszeństwo karano aresztem. W armii wśród młodych żołnierzy rządził strach. W wojsku panowała dyscyplina, nie wolno było się skarżyć ani narzekać. Piotr nagle przypomina sobie rodzinne strony, zmarłą matkę i zmarłego siostrzeńca. Przypomina sobie jak to był chory i matka stosowała wszystko aby pozostał przy życiu. Kiedy czary i modły nie skutkowały z polecenia doktora przygotowywała pożywną zupę i ta zupa uratowała Piotrowi życie. Piotr wspomniał pogrzeb matki. Jego dni teraz wypełniały codzienne obowiązki, rozkazy , musztra i ciepłe posiłki z łaski cesarza. A Piotr kochał cesarza, który pisał „do moich kochanych ludzi”, był posłuszny Franciszkowi Józefowi i przysiędze, którą złożył.
Rozdział IX
Rozdział poświęcony sztabowemu Bachmatiukowi. Był to człowiek w sile wieku, który pod czernidłem ukrywał siwiejące włosy i wąsy. Wąsów zgolić nie mógł, bo nie zezwalał na to regulamin, a sztabowy był człowiekiem, który ukochał wojskowy regulamin ponad wszystko. Regulamin był świętością, zawierał wszystko co potrzebne było wojsku i odnosił się do każdej sytuacji. Dlatego Bachmatiuk, który żył skromnie na centralnym miejsce Pólki w swoim pokoju postawił ów regulamin. Jego dzień był taki sam od wielu lat. Wstawał o określonej porze, przygotowywał się, jadł śniadanie, a potem „szedł robić ludzi” ze zwykłych żołnierzy i tak od 16 lat. Nie bał się on wojny, nie bał się i samej śmierci choć nigdy w bitwie nie uczestniczył, oddawał usługi jedynie szkoląc nowe wojska. Nigdy nie krzywdził żołnierzy, nie faworyzował nikogo, ale też nigdy nie szedł na kompromis wymagał bezwzględnego posłuszeństwa jak to było zapisane w Regulaminie wojskowym.
Rozdział X
Żołnierze zostali zakwaterowani w barakach, podzieleni na kompanie. Zostali oddelegowani do wypełnienia sienników słomą. Każdy z nich miał przugotować sobie miejsce do spania. Odbył się kolejny przegląd, kolejne ślubowanie. Wszystko to było dla Piotra niezrozumiałe, nowe. Ale uważał, że skoro wymaga tego od nich cesarz musi to być dobre i muszą być temu posłuszni. Dali się umyć, ogolić sobie głowy, przywdziano ich w mundury i musieli w pocie czoła ćwiczyć aby być gotowi, tak trzeba było i to było dobre.
ZDROWA ŚMIERĆ - to jest jakby druga część do Soli ziemi.
Łeś Nedochodiuk leżał na izbie chorych i umierał za cesarza. Był to pobożny Hucuł, modlił się regularnie zwłaszcza do św. Mikołaja, wykonywał rozkazy. Łeś szanował swój kraj, swoich krajanów, niczym poza szczególną urodą nie wyróżniał się spośród ludzi wokoło niego. Miał żonę, troje dzieci, miał też ponoć liczne kochanki i niezliczone grono nieślubnego potomstwa. Był człowiekiem rosłym i silnym. Upatrzył go Bachmatiuk i zaczął traktować szczególniej, nie dawał ciężkich rozkazów i prac, zawsze zwracał uwagę na Łesia, choć ten zdawał się nie dostrzegać tego co czyni dla niego dowódca. Łeś nie miał kciuka, nie mógł strzelać, to jednak nie spotkało się z naganą, ale nawet z pochwałą, Bachmatiuk pozwolił mu leżeć obok strzelającego i obserwować. Jednak niedługo potem sytuacja uległa zmianie, gdy postawiony w podobnej sytuacji Łeś oznajmił iż strzelać nie może Bachmatiuk najpierw nawrzeszczał na niego, a potem oznajmił iż „wypuści z niego duszę”. Nie mógł stosować kar, ale w granicach swych uprawnień dokonał tego co obiecał. Zmęczył go do nieprzytomności karnymi ćwiczeniami, musztrą, aż w końcu upadł i nie wstał. Został przeniesiony do szpitala polowego. Tam Łeś czując że umiera zażądał księdza i gromnicy. Jako ż nie było księdza rozumiejącego mowę Huculską wezwano innego kapłana, który pomimo iż nic ze spowiedzi mężczyzny nie zrozumiał widząc jego żarliwe bicie się w piersi i wyznanie grzechów odpuścił mu wszystkie winny. Ale jego też Łeś zrozumieć nie mógł, więc wciąż grzechy wyznawał i wciąż bił się w piersi. I umarł Łeś, ale nikt nie wiedział czy to była śmierć za siebie, za cesarza i o tym póki co historia milczy.