INTERPRETACJA WIERSZA KRZYSZTOFA KAMILA BACZYNSKIEGO "WESTCHNIENIE"
Druga wojna światowa to był czas straszny dla ludzi. Dla tych, którzy Bogu ducha winni ginęli w męczarniach, lub tak szybko, że zgoła nie zdążyli się o swej śmierci dowiedzieć. Ginęli również i ludzie o ciężkim sumieniu, lecz i ich śmierć nie napawa otucha, każdy bowiem koniec żywota jest smutny i tragiczny.
W atmosferze wszechogarniającego przygnębienia, czasem zrezygnowania lub wręcz obojętności, przyszło dorastać wielu młodym ludziom. Smutny ich los - już w wieku dwudziestu kilku lat gotowych na śmierć. To tragiczne pokolenie, zwane pokoleniem rocznik dwudziesty (od przybliżonej daty narodzin każdego z nich) lub pokoleniem Kolumbów, zrodziło wielu świetnych poetów. Smutno się robi człowiekowi, gdy pomyśli, że głównym tematem ich utworów była wojna, śmierć i przegrana zasad moralnych.
Z tego pokolenia wywodzi się Krzysztof Kamil Baczyński - jeden z najwybitniejszych poetów tamtego okresu. Wiersz, który mam zamiar zinterpretować powstał na krotko przed śmiercią autora.
"Westchnienie" jest to spokojny liryk, pełen metafizycznej zadumy i impresjonistycznej delikatności. Smutny i cichy. Jest to tekst w sam raz do wygodnego usadowienia się w miękkim fotelu, gdy wokoło panuje cisza, lub skądś sączy się leniwie cicha, wolna melodia na fortepianie, i zasłuchania się w rytm myśli pobudzonych do życia obrazami z wiersza. Przed oczami suną obrazy zielonych lak srebrzonych kapuśniaczkiem, okrytych tajemnicza mgiełką unoszącą się znad niedalekich bagien. Gdzieś w dole został cały świat i niedobrzy ludzie, i niedobre wspomnienia. Powoli zapomina się o wszystkim. Myśli swobodnie przemieszczają się z tematu na temat, a wyobraźnia wciąż gna przed siebie. Wtedy wyrywa się człowiekowi głośne westchnienie. Westchnienie, będące usprawiedliwieniem tytułu.
Sam wiersz jest niejako zapisem myśli i wspomnień, które zapewne były przyczyna owego westchnienia i dostatecznym impulsem do napisania liryku. Cały tekst, jest to długie i smutne wyznanie tęsknoty do czasów, gdy wszystko było prostsze, gdy jeszcze było się dzieckiem. To owe "dziecinne lady" i "raczka dziecka rzeźbiąca w ciszy" obrazy Norymbergi i Awinionu wywołują ciepły uśmiech na twarzy. Któż bowiem nie wspomina ciepło swych lat szczenięcych? Lecz w zestawieniu z niedobra mądrością" i odchodzącą "nieżywą młodością" te same obrazy przejmują dreszczem i niepokojem. Ilu ludzi może powiedzieć o sobie, ze ich młodość była nieżywa? Nie wiem, lecz dla ludzi, którzy potrafią tak powiedzieć, los musi być bardzo okrutny.
Jak Baczyńskiemu udało się osiągnąć tak silne oddziaływanie? Spokój i leniwe tempo doskonale stymulują długie zdania z niezwykle rozbudowanymi metaforami, wplecionymi w porównania:
"Deszczu srebrne gałązki rosną,
jak gotyckich krużganków motyl,(...)
Kurant jeszcze z pnącej się więzy,
wzgórz zielonych faluje dywan (...)".
Odwołanie do gotyku - najpiękniejszego stylu w sztuce - pozwala wyobraźni tworzyć wspaniale obrazy. Jest to niejako radosne zamyślenie. Lecz jest to tak naprawdę "smutne-radosne" zamyślenie, gdyż bez ustanku w tle czai się nieprzemijające "memento mori" i świadomość piszącego, ze jego życie niewielka miało wartość, gdyż pozbawione było radości istnienia. Ciągle przypomina się zagłada milionów niewinnych ludzi, "małych jak kwiaty, przebudzone o śmierć za wcześnie." Piękna synestezja w ostatniej strofie:
"Norymbergii, o Awiniony,
raczka dziecka rzeźbione w ciszy (...)"
jest dopełnieniem prawie idealnej formy liryku, której kontemplacje psuje jedynie temat - wieczne