Tożsamość księdza
z o. Mirosławem Pilśniakiem, dominikaninem z klasztoru na Służewiu w Warszawie, rozmawia Ela Konderak
- fragment wywiadu
To, co małżonkowie realizują poprzez seks, w przypadku księdza realizuje się poprzez składanie ofiary, celebrowanie sakramentów. Ksiądz oddaje siebie ludziom, aby ludzie mogli oddać siebie Bogu. Oddanie siebie w duchowym darze to jest „seks kapłański”. Nie realizuje się go poprzez erotykę, ale sens jest podobny
nasz kolega Pan Bóg
Jest Ojciec kapłanem; co to znaczy „być kapłanem”? Kim jest współczesny kapłan?
Ja nie jestem kapłanem, spełniam tylko posługę kapłaństwa Chrystusowego.
Ale potocznie ludzie mówią o Ojcu: kapłan.
Wolę słowo ksiądz, chociaż, żeby być naprawdę ścisłym, powinno się powiedzieć: prezbiter. Jedynym kapłanem jest Chrystus. O biskupach mówi się, że z nadania Apostołów pełnią kapłaństwo Chrystusowe, są współczesnymi apostołami. Jestem księdzem, a to znaczy, że mam udział w kapłaństwie biskupa, bo mogę pomagać mu w posłudze.
Współczesny człowiek niewiele rozumie z idei kapłaństwa. Dlaczego to, co dla poprzednich pokoleń było oczywiste, dla nas powoli staje się czymś obcym?
My dzisiaj przeżywamy samych siebie bardzo egocentrycznie. Stając przed Bogiem jesteśmy mało wrażliwi. Współczesny człowiek uważa, że jest miły, w związku z tym Pan Bóg powinien go lubić i czynić mu jak najlepiej. Nam się wydaje, że Pan Bóg to taki nasz kolega, można sobie z Nim pogadać, jest fajny, rozumie nas i niewiele od nas oczekuje. My zresztą też Go lubimy i dlatego jesteśmy z Nim w przyjacielskich relacjach.
Inny problem to współczesna nerwica — która zresztą dotyka przede wszystkim ludzi dobrze sytuowanych i aktywnych — owoc niezakorzenienia i płytkich więzi, która powoduje słabość psychiczną człowieka, brak poczucia własnej wartości, wrażenie bezsensu, gonitwy w codzienności. Człowiek skupiony na samym sobie, żyjący bez chwili refleksji, nie umie „znaleźć się” wobec własnej niedoskonałości i zła. Jest bezradny, a jednocześnie nie dostrzega potrzeby oczyszczenia się i pojednania z Bogiem. No bo jeżeli Pan Bóg i tak nas lubi, to możemy przecież pomodlić się choćby w lesie, a On nas wysłucha. Nie widzimy wartości bycia w komunii z Bogiem, ponieważ zajmujemy się przede wszystkim sobą.
Zajmujemy się sobą, ale ciągle jeszcze jesteśmy religijni, nie zagubiliśmy religijności.
Religijność leży w naturze człowieka. Zagubione zostało poczucie realności zła i poczucie sensu bycia człowiekiem moralnym. Nie czujemy odpowiedzialności za zło, „lokujemy” je w czymś innym. W ogóle uważamy, że gdybyśmy tylko chcieli, zła by nie było na tym świecie. Ale nie wiadomo dlaczego, jakoś nie chcemy. Zagubiona została gdzieś idea świętości Boga, grzeszności człowieka i rozumienie ofiary jako drogi pojednania z Nim.
W żydowskiej ceremonii składania ofiary przebłagalnej, kiedy arcykapłan stawał przed Arką Przymierza, był pewien wzruszający moment. Trzeba pamiętać, że każdy, kto by wszedł do namiotu gdzie znajdowała się Arka Przymierza, zginąłby od świętości tego miejsca. Arcykapłan wchodził tam raz do roku i wypowiadał święte imię JHWH [czyt. Jahwe — przyp. red]. Tylko jemu wolno było to zrobić. W świętych tekstach imię Boga było zastępowane synonimami, aby człowiek nieprzygotowany niechcący go nie wypowiedział. Bo jeśli ktoś wypowiedział Imię Boże, to tak jakby zobaczył Boga, a nikt nie może zobaczyć Boga i pozostać żywy.
Kapłan to ktoś, kto znajduje się najbliżej świętości Boga. On, który osobiście składa ofiarę, ponosi też ryzyko stanięcia przed Bogiem, bo wejście w obszar świętości jest niebezpieczne.
Człowiek grzeszny, a każdy jest grzesznikiem, nie ma prawa stanąć przed Bogiem i bezczelnie powiedzieć: „Będę teraz z Panem Bogiem rozmawiał”. Kapłan to ktoś, kto staje przed Bogiem w imieniu człowieka i składa ofiarę. Ma świadomość, że spełnia rolę, która niesie z sobą niebezpieczeństwo. Bo co by się stało, gdyby złożył tę ofiarę nieszczerze? Albo gdyby motywy tych, w imieniu których składa ofiarę, były nieszczere? Kapłan ponosi ryzyko nieszczerości kontaktu pomiędzy nami a Bogiem. Wejście w sferę świętości jest dla niego samego zagrożeniem.
Dlatego sam powinien być człowiekiem świętym...
Tutaj dotykamy tego, co możemy znaleźć w idei kapłaństwa we wszystkich religiach, ale w kapłaństwie starotestamentalnym widać to najwyraźniej. Otóż cały ród kapłanów w Izraelu, czyli ród Lewiego, jest tylko proroctwem i zapowiedzią kogoś jedynego, kto rzeczywiście może być kapłanem, bo jest święty. Kogoś, kto złoży ofiarę z samego siebie w przebłaganiu za winy całego świata. Ofiara Chrystusa przynosi światu pełnię błogosławieństwa i w ten sposób stwarza ten świat na nowo. Bo oto ktoś, kto należy do ziemi poprzez swoje Człowieczeństwo, a zarazem do Nieba, bo jest z Bogiem, w całkowitej jedności, składa ofiarę z samego siebie w przebłaganiu za grzechy wszystkich grzeszników, którzy byli, są i będą na ziemi, czyli także za nasze grzechy.
Chrystus jest jedynym prawdziwym kapłanem. On bezustannie ofiarowuje siebie samego za zbawienie świata. Od Niego rodzi się nowa idea, już nie kapłana, ale kapłaństwa. Dlatego byli kapłani Starego Przymierza, ale nie można powiedzieć, że współcześni księża to kapłani Nowego Przymierza. Nie ma kapłanów Nowego Przymierza, jest kapłaństwo Chrystusowe, w którym księża, namaszczeni i posłani przez Apostołów oraz kolejne pokolenia ich uczniów, mają udział.
Fragmenty wywiadu pochodzą z miesięcznika katolickiego LIST 04/2004 Tożsamość księdza