Może daleko jesteś od Niego
Może daleko jesteś od Niego
Może zgubiłeś ścieżki Jego ślad.
Może w samotną wyruszysz drogę
I nie wiesz, że Bóg ciebie zna.
Nie martw się - Bóg ciebie kocha,
On zawsze z tobą jest.
Podnieś swój zmęczony wzrok I poparz przed siebie.
Zacznij od nowa, zacznij jeszcze raz,
Zacznij od nowa, zacznij jeszcze raz.
"Moja droga do Pana była długa i kręta, pełna wzlotów i upadków, radości i smutków, ale najważniejsze, że zaczęłam iść Jego ścieżkami.
Po śmierci mojego taty (miałam 9 lat), przestałam modlić się, chodzić do kościoła. Jezus stał się obcą "Osobą" dla mnie. Nie chciałam Go znać, z Nim rozmawiać. Trwało to ponad 3 lata, do momentu kiedy to uczyniłam mój pierwszy, samodzielny krok w stronę Jezusa. Gdy go zrobiłam usłyszałam słowa: "Pójdź za Mną". Szybko je odrzuciłam i starałam się o nich zapomnieć. I tak się zaczęła moja "przygoda" z Panem.
Moje życie bardzo powoli zaczęło stawać się inne. Czułam się coraz bardziej kochana przez Jezusa, zaczęłam czuć Jego obecność w moim życiu, chociaż nadal Mu nie ufałam bezgranicznie.
Przyszedł początek II kl. Gimnazjum. Katecheci zaczęli wspominać o sakramencie Bierzmowania. Chciałam, żeby była to w pełni świadoma i dojrzała decyzja. Postanowiłam całkowicie otworzyć się na Pana, ale do niczego się nie zmuszałam, i wtedy się zaczęło...Byłam na każdej niedzielnej Eucharystii, modliłam się w domu, uczestniczyłam w tygodniu we Mszy Św. Po dosyć długich i owocnych przygotowaniach wiedziałam, że mogę przystąpić do tego niezwykłego Sakramentu Dojrzałości. To właśnie, gdy ks. bp. namaścił moją głowę olejem Krzyżma Św., usłyszałam znowu słowa: Pójdź za Mną. Ten głos powracał coraz częściej i z coraz większą siłom. W środku serce śpiewało z wdzięczności, ale uciekałam od tych słów. Pytałam się: czemu ja???
Myślałam, że będę z "moim" chłopakiem, ale widocznie Pan miał inny plan dla mnie :). Walczyłam z "tym" głosem przez kilkanaście miesięcy, aż w końcu się "poddałam". Oddałam Mu się całkowicie, ponieważ nie miałam już siły walczyć. Wydawało mi się, że jak się poddam będę "przybita", smutna, a było odwrotnie. Byłam radosna, spokojna, pogodna i czułam się wspaniale - przecież Jezus nie zamyka człowieka w niczym i w niczym go nie ogranicza. Coraz bardziej przylegałam do Jego krzyża, coraz bardziej byłam od Niego uzależniona, ale czułam się coraz lepiej. Jego Miłość była we mnie. Jezus stał się moją Pasją, Radością i moim Życiem. Zaczęłam pragnąć i prosiłam Pana, aby moją dusze oczyścił, przemienił, uświęcił i rozpalił ogniem swojej miłości. Uczestniczyłam w Dniach Skupienia i Rekolekcjach jednego z wielu Zgromadzeń, chodziłam na piesze pielgrzymki na Jasną Górę, prosząc o potrzebne łaski i o wskazanie mi drogi, po której mam kroczyć. To dzięki nim jeszcze bardziej otworzyłam się na Pana, pogłębiłam swoją duchowość i rozeznałam swoje powołanie - które przecież jest ogromną tajemnicą.
Szukałam, pytałam, ale nie odnalazłam mojego miejsca. Po pewnym czasie przyszła kolejna przeszkoda - moja mama. Gdy dowiedziała się, że chce zostać siostrą nie chciała się z tym pogodzić. Buntowała się, próbował mi narzucić swoje zdanie, które było zupełnie inne niż moje. Gdy już zaczęłam tracić nadzieje, że odnajdę swoje "miejsce" pewna Siostra poradziła mi, abym odmówiła nowennę do św. Gerarda w intencji odnalezienia swojego miejsca - swojej Wspólnoty. Pewnego dnia podczas odmawiania ów nowenny koleżanka (teraz razem ze mną służy Panu w tym Zgromadzeniu) namawiała mnie, żebym pojechała z nią do jednego Zgromadzenia - chciała spotkać się z zaprzyjaźnioną Siostrą. Na początku nie chciałam jechać, ale po kilku dniach zgodziłam się.
Gdy przestąpiłam próg ZGROMADZENIA SIÓSTR NARODZENIA N.M.P. poczułam, że to moje miejsce. Poszłam do kaplicy i rozpłakałam się. Spędziłam tam bardzo miłe i owocne popołudnie. Na drugi dzień Matka Generalna zaprosiła nas do siebie i poszłyśmy razem z Nią i Siostrami na Procesje Eucharystyczną a po niej poprosiłam o przyjęcie do Zgromadzenia - Matka zgodziła się :). To było niesamowite uczucie i niesamowity dzień :). Stało się to nagle i spontanicznie, ale nie miałam wątpliwości a wręcz przeciwnie zapanował we mnie niesamowity spokój i pokój. Jezus wezwał mnie do udziału w tym wielkim, fascynującym i nie cierpiącym zwłoki zadaniu wobec dzisiejszego świata - ewangelizacji, radości w Chrystusie a przede wszystkim ogromniej Miłości do Niego, Maryii i bliźniego.
W Zgromadzeniu urzekła mnie jedność, szacunek względem siebie, skromność, oddanie Panu i umiłowanie drugiego człowieka. Byłam pewna, że to moje miejsce i że tu będę szczęśliwa jako oblubienica Chrystusa. Boża wola stała się dla mnie wszystkim, we wszystkim. Nic więcej nie pragnę ani nie chcę, jak Tylko tego, czego Pan ode mnie oczekuje, aby przyjmować wszystko - każdy krzyż, smutek i radość - z miłością, pokorą i wdzięcznością z Jego ręki, bo nie ma większego szczęścia jak tylko należeć do Najwspanialszego, Najsłodszego Mistrza, Boskiego Oblubieńca mej duszy. Pragnę za Maryja, każdym uczynkiem, słowem, uderzeniem serca powtarzać tak jak Ona cudowne "fiat", które przynosi zbawienie i tak jak Jej Syn nieść i tulić do serca krzyż, który jest najcenniejszym skarbem. Teraz po wielu miesiącach spędzonych razem z Siostrami bardzo cieszę się i dziękuje Panu, że jestem w Tej Wspólnocie, że mogę służyć Jezusowi, Matce Kościoła i bliźnim, którzy potrzebują naszego słowa, uśmiechu oraz miłości czystej i bezinteresownej. Mimo sprzeciwu mamy, odpowiedziałam na wezwanie Pana, idąc moją życiowa droga, którą Pan mi wybrał. Jezus przyjął mnie do swojego domu, otoczył miłością i jestem z NIM szczęśliwa! Bo to Ty "Uwiodłeś mnie Panie a ja pozwoliłam się uwieść". (Jer. 20, 7)
Pamiętaj! Pan Bóg przychodzi ze swym powołaniem kiedy chce, jak chce i do kogo chce!
Jeżeli Ty też czujesz, że Pan Cię woła, NIE WACHAJ SIĘ ODDAĆ MU SWOJEGO ŻYCIA. Rzuć się w Jego miłosierne i otwarte na każdego ramiona. Zaufaj tylko Jemu całym swoim sercem i duszą.
PAMIĘTAJ! Najważniejsze, żebyś szła za głosem Pana, zgodnie ze swoim powołaniem".
s. post. Aleksandra
Zgromadzenie Sióstr Narodzenia NMP
(Nativitanki)