10 filmów o wampirach, które musisz zobaczyć:
Ten pierwszy i, prawie, najważniejszy. Prawie, bo choć film F. W. Murnaua zapisał się w historii kina jako prekursorki obraz o wampirach, to nie on ukształtował archetypiczny wizerunek dystyngowanego wampirzego arystokraty. Stworzył za to coś, co można nazwać subgatunkiem - to od "Nosferatu" w prostej linii wywodzi się "Miasteczko Salem", a dalekimi potomkami są takie współczesne horrory akcji jak "Blade II" czy "Jestem legendą". Trzeba też oddać filmowi, że mimo ośmiu krzyżyków na karku broni się nawet bez pomocy całego tego historycznego bagażu: klasyczny już, ekspresjonistyczny sposób filmowania intryguje i bardzo pomaga w straszeniu widza. No i jest tu Max Schreck - na pewno było później sporo wampirów straszniejszych niż hrabia Orlok, ale mało który był równie odrażający.
Dracula (1931)
Klasyk nad klasykami. To stąd, od kreacji Beli Lugosiego wziął się stereotypowy wizerunek Drakuli (i nie tylko). Odtąd wampir miał być nie drapieżnym potworem, ale czymś bardziej subtelnym. Owszem, może i postacią potworną w duchu, ale skrywającą się za ludzką powłoką, zresztą na tyle wyrafinowaną, że często prezentował się lepiej od swoich ofiar czy oponentów. Do tego mnóstwo pomniejszych szczegółów, choćby takich jak węgierski akcent Lugosiego - klasyczne wampiry odtąd prawie zawsze mówiły "dziwnie" - które również weszły do kanonu.
El Vampiro (1957)
Zaginione ogniwo ewolucji. Meksykański film nie jest tak znany jak serie amerykańskiej wytwórni Universal i brytyjskiej Hammer, ale nie zasługuje na zapomnienie. To tutaj wampir - nazywający się co prawda inaczej, ale wyraźnie "drakulowy" - po raz pierwszy pokazał kły, to tutaj też literował swoje imię od tyłu. Ale "El Vampiro" to nie tylko film ważny w historii wampirzej kinematografii - stanowiący swoisty pomost między Drakulą Lugosiego a Lee - lecz także przyzwoity film grozy. Można nawet zaryzykować tezę, że Hammerowski "Drakula" wzorował się na "El Vampiro" jeśli chodzi o budowanie klimatu i scenografię.
Dracula (1958)
Prawie-najklasyczniejszy, a jednocześnie nowoczesny. Christopher Lee to zdecydowanie postać numer 2 . po Beli Lugosim w historii filmowego wampiryzmu. Do kreacji Drakuli wniósł ogromną charyzmę i... seksapil. To właśnie było wyróżnikiem nowej serii rozpoczętej przez studio Hammer: swobodne korzystanie z przemian obyczajowych. Drakula A.D. 1958 to już nie ten staroświecki Lugosi, który nawet nie miał kłów - to bestia w ludzkiej skórze, która morduje i jest mordowana (kilkakrotnie) może nie w fontannach krwi, ale w dość makabryczny zwykle sposób. To bezbożnik, który na swoje ofiary płci żenskiej patrzy pożądliwym wzrokiem, a te ostatnie również zakonnic nie przypominają i chętnie eksponują duże dekolty, umalowane twarze, zalotne spojrzenia...
Nieustraszeni pogromcy wampirów (1967)
Wampiry do śmiechu (i trochę patriotyzmu). Co prawda wcześniej był "Abbott i Costello spotykają Frankensteina", a późniejszy "Drakula: Wampiry bez zębów" wyśmiewa schemat bodaj jeszcze dokładniej i w każdym szczególe (będąc przy okazji niezłym przewodnikiem po wampirzej mitologii - to nic, że często niesmacznym i o marnym poziomie humoru). Jednak to film Romana Polańskiego najinteligentniej bawi się konwencją: śmieszy, a jednocześnie straszy, drwi, a jednocześnie jest poważny. Ciężko wprowadzając taką dychotomię zachować równowagę, ale Polańskiemu się udało. Plus świetna sceneria i zdjęcia, dobrze oddany klimat wschodniej Europy oraz intrygująca jak zwykle muzyka Krzysztofa Komedy.
Miasteczko Salem (1979)
Nosferatu raz jeszcze. Najdoskonalszy chyba i najczystszy kontynuator tradycji filmu Murnaua, jednocześnie ją ożywiający. To ta miniseria pokazała, że wampir nie musi być wytwornym arystokratą, którego łatwo ośmieszyć i sparodiować, ale wciąż może być symbolem i esencją zła - potworem, który przeraża już samym swoim wyglądem. To dzięki temu odświeżeniu w kolejnych dekadach możliwe były filmy, odchodzące od horroru w stronę akcji, które wykorzystywały wampirycznego potwora jako zagrożenie na równi z innymi monstrami. Jednocześnie odzierało to co prawda krwiopijców z tego co najcenniejsze, czyli pierwiastka ludzkiego. Ale to już później - w "Miasteczku Salem" wampiry wciąż są nimi nie tylko z nazwy i wciąż przerażają.
Dracula (1992)
Wysokobudżetowy, wysokodochodowy, głównonurtowy, wysmakowany. To film o wampirach wychodzący poza niszę horroru, widowisk utożsamianych z pospolitymi gustami. Co nie znaczy, że brakowało tu krwi lub erotyki. W "Drakuli" Francisa Forda Coppoli nie było efektów gore, ale był klimat grozy i kilka strasznych scen; nie było seksu, ale namacalne wręcz napięcie erotyczne. Z doskonałymi kostiumami i charakteryzacją, ze świetną muzyką Wojciecha Kilara, film zapadał w pamięć właśnie jako kostiumowe widowisko, a nie "jakiś tam horror". Zapewne dzięki takiej sile oddziaływania udało mu się wprowadzić do legendy kolejne novum - utożsamienie Drakuli z rumuńskim księciem Vladem Palownikiem.
Wywiad z wampirem (1994)
Skandalizujący i nowatorski. Skandalizujący nawet na tle całego nurtu "lesbian vampire" w latach 70-tych - dla wielu wylewająca się z ekranu rozwiązłość, głównie homoseksualna, w głównonurtowym filmie była nie do przyjęcia. Z punktu widzenia wampiryzmu najistotniejsze były dwie rzeczy: pierwszoosobowa narracja, a więc wejście w skórę tego, który dotąd był tylko uosobieniem zła, które nie ma swoich praw, racji, z którym się nie dyskutuje i którego nie próbuje się zrozumieć. Druga rzecz, to położenie nacisku na egzystencjonalny ból istnienia, wynikający z długowieczności i z faktu, że niegdyś było się człowiekiem. Było to niejako odarcie wampirycznego mitu z konieczności zawieszania niewiary, pójście w stronę racjonalizmu - co robił żyjący setki lat Drakula, istota posiadająca pierwiastek człowieczeństwa przecież? Snuł się tylko po zamku w te i we wte? Dotąd nikogo to nie obchodziło.
Buffy postrach wampirów (1997) (TV)
Wampiryzm młodzieżowy. Jednocześnie jedyny tutaj serial (miniseria "Miasteczko Salem" to raczej długi i pocięty film niż serial), ale nie mogło być inaczej bo o niebo lepszy od swego filmowego pierwowzoru, który był tylko kolejnym z serii "uwspółcześniamy i oswajamy wampiry", dość wtórnym w stosunku do choćby "Zagubionych chłopców". Serial oczywiście opiera się na tej samej koncepcji, ale broni się dzięki jeszcze pełniejszemu zintegrowaniu horroru z filmem młodzieżowym. W gruncie rzeczy "Buffy..." jest ciekawsza jako humorystyczna opowieść o trudach dorastania niż historia o zwalczaniu krwiopijców za pomocą kung fu. Ale też jako obraz wampiryczny ten hiperpopularny serial wnosił sporo świeżości - choćby postać Anioła, wampira, którego przekleństwem jest posiadanie duszy.
Blade (1998)
Wampiry kung-fu z obrzynami w dłoniach. No dobrze, ten film pasuje do zestawienia jak pięść do nosa i właściwie ciężko go nazwać "must-see". Zwłaszcza na tle powyższych. Ale warto wiedzieć w co przekształcił się wampir ostatnimi laty, a film o czarnoskórym pogromcy krwiopijców nie tylko jest dobrym reprezentantem tego nurtu, ale też w przeciwieństwie do swoich epigonów (kontynuacji, serii "Underworld", nowej wersji "Jestem legendą" i wielu innych), w swojej konwencji jest obrazem zupełnie dobrym - jako rozrywkowy film akcji sprawdza się bez zarzutu. Wykorzystuje też kilka ciekawych motywów: pół-wampiryzm, sztuczną krew-serum, "leczenie" z wampiryzmu i jego paranaukowe podłoże, strukturę klanowo-organizacyjną wampirów, ich wierzenia etc.
* * *
And the winner is... Drakula! Zajmuje trzy, a właściwie nawet pięć pozycji powyższej listy (bo "Nosferatu" i "El Vampiro" można także bez problemu tu zaliczyć). Nie tylko powieść Brama Stokera okazała się wdzięczną podstawą do ekranizacji, ale też filmy kręcone o transylwańskim hrabim stały się kamieniami milowymi gatunku, już od początku (bo przecież Orlok z "Nosferatu" to też tak naprawdę Drakula) właściwie na stałe definiującymi ten nurt kina grozy.
Dobrym wyznacznikiem są tu parodie - praktycznie nikt nie wyśmiewa wampirów jako potwornych, symbolizujących chorobę stworzeń. Kanonicznym wizerunkiem, z którego się naśmiewa, stał się dystyngowany starszy pan w pelerynce ze śmiesznym, spiczastym kołnierzem - on też pierwszy przychodzi na myśl po usłyszeniu słowa "wampir".
Na pewno duże znaczenie ma efekt pierwszeństwa, ale nie tylko. Wszelkie "odstępstwa" od "drakulowego" kanonu zbyt często okazywały się kuriozami, a jeśli nawet nie, to opowieściami wypranymi ze wszelkich subtelności wiążących się z figurą nieśmiertelnego wampira. Wystrzegający się światła potwór stał się "bogeymanem" jak wielu innych. Owszem, zdarzały się filmy wielkie (choćby tych kilka wymienionych wyżej), które odchodziły od schematu w sposób twórczy i wydobywały z postaci wampira coś nowego. Ale to raczej wyjątki. A Drakula? Nawet słabe filmy o nim lub postaci stworzonej na jego podobieństwo (np: "Drakula 2000" czy "Wampir w Brooklynie") mają w sobie niepowtarzalny urok...