344
RozdziałXIII
Akt ostatni: Mishima
345
Kiedy zmarł, młodo, bo w wieku trzydziestu dziewięciu lat, Dazai był już wielokrotnym samobójczym recydywistą. Przy pierwszej próbie miał dwadzieścia lat. Niedawna śmierć Akutagawy, którego podziwiał, miała, być może, w tym swój udział. Młody Dazai połknął pigułki w przeddzień egzaminu, i zapadł na cały dzień w śpiączkę. Następnego roku (1930) poznał kelnerkę z baru zmęczoną życiem - udali się razem nad morze, w pobliże Enoshimy, i oboje zażyli pigułki nasenne. Po raz kolejny go odratowano, niezdarę. Jego towarzyszka natomiast zmarła. Fascynacja klęską nie opuszczała go, marnował swój talent, niezdolny do zrobienia czegokolwiek ze swoim życiem. Ale czy ta nieumiejętność osiągnięcia sukcesu w świecie nie wiąże się właśnie z powołaniem do pisania, jak świadczą o tym Beaudelaire, Verlaine, Proust, Kafka i tylu innych? Jeżeli Dazai wyróżnia się na tym tle, to przez intensywność swojego marnotrawstwa: długi, kobiety, alkohol, niedługo potem gruźlica, którą leczył jeszcze większym piciem, oraz cała lista farmaceutyków, którymi się szpikował, a których nazwy przypominały panteon barbarzyńskich bóstw: „Morfina, Atromol, Narcopon, Philipon, Pantopon, Pabinal, Panopina, Atropina"4.
Był to przypadek dandyzmu na wspak, dandyzmu słabości i degeneracji, którego jedynym sakramentem było samobójstwo. Gdyby miał poddać się ankiecie, która w grudniu 1924 r. wniosła swoje ciężkie brzmienie do pierwszego numeru „Rewolucji surrealistycznej": „Czy samobójstwo jest rozwiązaniem?", jego odpowiedź nie pozostawiłaby żadnych wątpliwości. Czy znał już nazwiska Jacques'a Vache czy Jacques'a Rigauta? Lub też Renę Crevela, który w swoje wspomnienie o ostatecznym geście wplótł odrobinę chłodnego humoru (Dazaia by to zachwyciło) - „Ziołowy napar na kuchence gazowej; okno dobrze zamknięte, odkręcam kurek; zapominam o zapałce"5. W jednym ze swoich pierwszych dzieł z 1936 r. Dazai rozpoczyna tym właśnie tonem zobojętnienia: „Myślałem o zabiciu się. Ale na nowy rok dano mi w prezencie sztukę materiału na kimono. Jest to tkanina z lnu, w delikatne szare prążki. Na letnie kimono. Pomyślałem sobie, że pożyję do lata"6.
4 „Filozofia, kłamstwa..." oraz „Morfina, atromol..." są tekstami przedstawionymi
przez Dazaia w Zmierzchu, 1946 (franc. tłum. G. Renondeau: Solei couchant, Gallimard,
1961), jako fragmenty dziennika Naojiego, bohatera uosabiającego autora, który zabija
się na końcu opowiadania.
5 Tekst Renę Crevela (1900-1935), „Ziołowy napar na kuchence gazowej...", za
czerpnięty jest z Detours, 1924.
6 Dazai wspomina o rzeczonym letnim kimonie w delikatne szare paski w pierwszych
linijkach jednego ze swoich pierwszych utworów, Bannen (Późne lata), które napisał
w wieku dwudziestu sześciu lat, po swojej trzeciej próbie samobójczej.
Dobrze zmarnowane życie
Ku wielkiemu nieszczęściu swojej rodziny i z chęci podjęcia wyzwania należał przez kilka miesięcy do partii komunistycznej — ulotki, plakaty, slogany. Następnie zmienił zdanie i poszedł zwierzyć się komisarzowi policji w swoim rodzinnym mieście. Ten epizod pozostawił w nim tylko jeszcze większe obrzydzenie do samego siebie, swoich kaprysów i skrajności. Jego eseje z gatunku literatury proletariackiej pozostały niedokończone, ale z nauk marksizmu zachował poczucie przynależności do klasy skazanej. Tak samo Pavese, który zdaje się czasami być jego bratem bliźniakiem w kwestii masochizmu, i który zabił się dwa lata po nim, odnalazł w antyfaszystowskim ruchu oporu oraz w komunizmie pożywkę dla swojego poczucia winy. Przy swojej trzeciej próbie samobójczej Dazai miał dwadzieścia sześć lat. Poważna gazeta właśnie odmówiła mu zatrudnienia. Udał się więc na wzgórza Kamakury, gdzie powiesił się na drzewie. Sznur pękł. Dwa lata później, w 1937 r., postanowił zabić się po raz kolejny z pomocą kobiety, dawnej gejszy, którą poślubił potajemnie mimo sprzeciwu rodziny, i z którą niedługo potem się rozstał: kochał ją na tyle, aby z nią umrzeć, ale nie na tyle, by wspólnie żyć. Po czym wielki i katastrofalny spektakl wojny zajął go na kilka lat, co w sumie pomogło mu przeżyć. Zresztą od niepowodzenia do niepowodzenia, sukces w końcu przyszedł i Dazai zyskał wreszcie sławę. Mógł pozostać przy życiu, lub raczej z pomocą alkoholu i gruźlicy, pozwolić sobie umrzeć, zaczekać tylko jeszcze trochę. Ale jakiś wewnętrzny przymus popchnął go raz jeszcze do przyspieszenia losu, jakby tym jednym prawdziwym gestem chciał uwiarygodnić opowieści o rozpaczy i czułości, powstałe z jego własnego natchnienia. To w nim tradycja shishósetsu osiągała swój najwyższy wymiar, wymiar szczerego świadectwa, bezpośredniego, osobistego, czasem gorszącego. Jego dzieło splatało się z jego egzystencją, i uznałby za niegodne pisarza bezpieczne trzymanie się z dala od świata swojej wyobraźni. Jeszcze większe spustoszenie od alkoholu i gruźlicy czyniło w nim samo pisanie, mroczne powołanie do rzucenia wyzwania życiu, poznania jego granic, wyrwania mu i ogłoszenia jego tajemnic, jego zagadek. Pisarz oprócz swoich książek pisze również swoje listy, swój dziennik - i krok po kroku cała jego biografia zostaje zawarta w jego pisarstwie i ujawniona wszystkim dookoła. Życie zawiera w sobie dzieło, owszem, ale zdaje się jednocześnie być jego częścią i uzupełnieniem. Świadectwo pobytu Rimbauda w Hararze zostało przez niego napisane równie dobrze i niepokojąco, co Sezon w piekle.