Narrator doskonale pamięta historię małżeństwa z naprzeciwka. Wiedli spokojne, szare życie:
"Wstawali dość rano, pili herbatę z blaszanego samowaru i razem wychodzili do miasta. Ona na lekcje, on do biura. Był to drobny urzędniczek, który na naczelników wydziałów patrzył z takim podziwem jak podróżnik na Tatry. Za to musiał dużo pracować po całych dniach (...). Byli to ludzie młodzi, ani ładni, ani brzydcy, w ogóle spokojni (...), pani była znacznie szczuplejsza od męża, który miał budowę wcale tęgą".
Jednak pewnego dnia mąż nagle poważnie zaniemógł, dostał silnego krwotoku i stracił przytomność. Ona za wszelką cenę pragnęła go wyciągnąć z choroby, niestety bezskutecznie. Choroba postępowała, mąż był coraz słabszy i coraz chudszy. Za wszelką cenę chciał zachować pozory zdrowia, aby nie martwić zapracowanej i wiecznie zatroskanej żony. Dokonał więc drobnego oszustwa i skrócił pasek kamizelki, po czym radośnie oznajmił, że nabiera ciała i że jest to chyba oznaka powrotu do zdrowia. Pewnego dnia ze zdumieniem spostrzegł, że kamizelka faktycznie stała się na niego przyciasna, mimo że tym razem niczego przy niej nie majstrował. Nie wie, że w tym samym czasie żona, chcąc dodać mu otuchy, przesuwała w kamizelce sprzączkę, co powodowało ten sam efekt.
W końcu choroba zwyciężyła, mąż umarł, a kobieta wyprowadziła się z kamienicy. Po pewnym czasie narrator kupił kamizelkę od handlującego starzyzną Żyda i zorientował się w mistyfikacji oraz wzajemnym "oszukiwaniu" się małżonków. Kamizelka stała się dla niego symbolem miłości tych dwojga, dążności do zapewnienia ukochanej osobie spokoju i radości nawet za cenę kłamstwa. Utwór jest zakończony metaforyczną puentą, będącą wyrazem nadziei na istnienie gdzieś na świecie prawdziwej, szczerej i bezinteresownej miłości.
Kamizelka powszechnie została uznana za arcydzieło polskiej nowelistyki, za klasykę gatunku.