Czytałem kilka publikacji na temat kiszki ziemniaczanej, mój przepis różni się troszkę od innych i jest w mojej rodzinie od pokoleń. Nie znam dokładnie pochodzenia tego dania ale przypuszczam, że przywiozła go maja Babcia z kresów wschodnich.
Przystępujemy do pracy. W zaprzyjaźnionej masarni musimy zamówić grube jelita wieprzowe takie jak na kaszankę. Na pierwszy raz ok. 0.5 kg. Będziemy potrzebować także 30-40dkg chudego wędzonego boczku i tyle samo świeżej słoniny.
Przyprawy: - pieprz czarny - pieprz ziołowy - wegetta 3-4 Produkty: - ziemniaki 2.5 - 3 kg. - 3,4 średnie cebule - 4 jaja - słonina 30-40 dkg - boczek 30-40 dkg
Słoninę kroimy w drobną kostkę i smażymy na złoty kolor oddzielając skwarki od tłuszczu. Boczek pokroić w cienkie paski / 0.5 na 2 cm. / nie smażyć , ziemniaki zetrzeć jak na placki. Do startych ziemniaków dolać 4 łyżki oleju/ nie będą czernieć/ startą cebulę , skwarki , boczek, wbić jaja, doprawić do smaku.
Wszystko starannie wymieszać. Wypłukane jelita podzielić na kawałki o długości ok. 25 cm. Zawiązać dokładnie sznurkiem z jednej strony. Za pomocom grubego lejka nabijamy kiszki maymalnie do jednej trzeciej ich objętości, wiążemy z drugiej strony.
W dużym garnku podgrzewamy wodę do tem. 85 stopni i wrzucamy kiszki. Musimy ciągle kontrolować temperaturę wody i nakłuwać kiszki wykałaczką w przeciwnym razie kiszki popękają. Proces parzenia powinien trwać 2 godz. Po wyciągnięciu z wody kiszkę pozostawiamy do wystygnięcia. Kroimy w ukośne plastry i smażymy na tłuszczu spod skwarków.
Tak przygotowana kiszka nadaje się do spożycia przez kilka dni, doskonała na grila przy wyjeździe za miasto. Kto raz tego spróbuje na pewno wróci do tej potrawy. Jeżeli zostanie nam za dużo farszu przelewamy go do brytfanki i pieczemy w piekarniku, jelita można zamrozić do następnego razu.
|