Inteligent nigdy nie miał dobrze w Polsce. Moim zdaniem - nigdy nie umiał sobie poradzić ze sobą.
Bidermajeryzm? Dzisiejszy wykład w części drugiej. Meble domowe w bidemajeryzmie mają swój niezwykły, niecodzienny styl, którego pozostałości są widoczne w albumie puszczonym po sali na pohybel studentów. Te najbardziej prywatne, kameralne i intymne, ergo - sofy i kanapy, meble te w tym stylu były otoczone szczególną troska. One też są bardzo często takim elementem eksponowanym przez literaturę mówiącą o bidermajrzerze. Warto na to zwrócić uwagę, gdyż jedna z powieści przytoczonych na dzisiejszych zajęciach będzie związana z biedermajerem.
Do tego będzie kryzys rodziny - element przewodni w literaturze XIX wieku i jego schyłku. Tydzień temu była biografia jako język epoki - Edward Balcerzan użył tego po raz pierwszy. Biografią mówiło się zarówno w życiu, jak i w literaturze. Podobnie można potraktować biografię bohatera literackiego i autora tekstu. Czy podmiot biografii kreował coś, jako dandys, czy też przeżywa swoją biografię naiwnie. Czy aby mówiło się na pewno tym językiem w epoce? Takim też językiem mówiono o emancypantkach.
Mit był zbiorową świadomością i podświadomością - zwłaszcza mit kulturowo narodowy, nie mit archaiczny, kładący swój cień u początków prehistorii zbiorowości, ale mit odległy w czasie i wciąż obecny. Miał on ścisły związek z kodem kulturowym i narodowym, a każdy mit miał to do siebie, zarówno archaiczny jak lokalny, jego treść była uruchamiana bezrefleksyjnie - gdy pojawiał się jakiś sygnał (świadomy lub nie), natychmiast towarzyszył mu jakiś konkretny odzew - jeśli był on zakorzeniony w świadomości. Wlaśnie to jest specyfika kodu narodowego i tego konkretnego mitu. W tym sensie mit stawał się językiem epoki, gdyż nim się porozumiewała grupa społeczna, a on sam był charakterystyczny dla społeczności.
Jednym z najważniejszych mitów XIX wieku był mit domu-dworu - mogą być rozłączne, jednak ten mit był silny w społeczeństwie. Był on jednym z najważniejszych mitów kulturowo-narodowych. Jego początek był w Soplicowie w Panu Tadziu. Pięknie pisał o tym Przybylski pisząc o ogrodach soplicowskich w antologii Ogród romantyczny. Z tym mitem był często łączony mit ogrodu, który otacza dom-dwór, ponieważ drzewa były naturalnymi towarzyszami człowieka, pisał o tym Frazer w Złotej gałęzi, a drzewa często uosabiają ludzi - pisarze XIX wieku często zwracali uwagę na drzewa - były one niejako wybrane, były to porośla, które rosną w ogrodach - lipy, lipowe aleje prowadzące do dworu, lipy, dęby, topole, brzozy, baobaby i palmy degolowskie. U Orzeszkowej na ten przykład.
Mit domu zaczyna się we wsi soplicowskiej, gdyż był on silnie związany z tożsamością. Język biografii jako dyskursu tożsamościowego był językiem domu-dworu. Jego przejścia w stronę jakąś w drugiej połowie XIX wieku szły przez biedermajer, potem przez cały program pozytywistyczny w zakresie i wątku espokującym codzienność jako sferę patriotycznego i systematycznego działania. Oczywiście - o domu mówiono często językiem ezopowym. Orzeszkowa komentując Nad Niemenem rzekła, iż komunikujemy się szyfrem więziennym - całe NN jest o micie dworu-domu, o domu, który się rozpada i który z całych sił trzeba ratować. W książce to nie do końca się udaje, jednak plan jako taki jest wykonany. Dom trzeba ratować, gdyż jest on siedzibą i ośrodkiem administracji i nasycania wartościami całego terytorium i ziemi należącej do konkretnego obszaru, a także do zagrody dotyczącego zaścianka i szlachty takowej. Dwór jest ośrodkiem wartości, a terytorium jest nimi nasycone. Dom jest prywatną enklawą, zakresem prywatności, do której i do którego nie ma wstępu ani cenzura ani urzędnicy-zaborcy. Dupa dupa dupa. W codziennym życiu jest to enklawa polskości i tożsamości. Do tej okoliczności jest przywiązany cały program i ogólne przekonanie o tym, że codzienność jest sferą działania systematycznego i patriotycznego, w którym w każdym momencie i każdej decyzji nie tylko kultywuje się, ale też wytwarza się wartości wspólnoty polskiej. Nie dotyczy to tylko wiary katolickiej jako wyróżnika polskości pośród wyznań zaborczych, ale też dotyczy codzienności działań w rejonach dworu-domu. Od drugiej połowy był lansowany wzorzec matki-Polki, by synowie oddawali swoje życia dla ojczyzny i walczyli o Polszę. Do tego dochodzi matka-Polka-gospodyni - pokolenie pozytywistów ujmuje paralelę między wspólnotą chłopską a gospodarstwem domowym. Gospodyni nie tylko prowadzi i ocala coś, ale również integruje całą rodzinę i konkretne wartości wpajane dzieciom. Tak, jak gospodyni wychowa swoje dzieci, takimi będą one Polakami. Od takiego podejścia zależy przyszłość Rzeczplitej. Była to bardzo ważna konstrukcja tego mitu. W NN rozpada się dom Korczyńskich, żona Benedykta jest antybohaterką - nie spełnia roli gospodyni domu, a sam Benedykt ma na głowie wszystko - od majątku i ziemi do wychowania i zachowania tożsamości swoich dzieci. Nie miał siły, był zagoniony. Dom Korczyńskich utrzymuje się dzięki Marcie, ochmistrzni podległej pani domu, jednak przy końcu tej opowieści mówi się o niej, że jako matka i miast matki wychowywała potomstwo benedyktowe. Nie tylko dzięki jej materialnemu gospodarowaniu, ale też w dużej mierze dzięki wpływowi integracyjnemu udało się uratować Korczyn w sensie całości rodziny i całości domu. To una jakoś wychowywała Justynę, stanowiąc dla niej też przykład negatywno-pozytywny - jeśli negatywny, to dla nauczenia się, czego czynić się nie godzi.
Sprawa integracji domowej jest niezwykle ważna. Bohaterka jest silnie eksponowana takowa. Gospodynie bohatyrowiskie, pokazywane przy działaniach gospodarskich, też są widocznie silne.
Ważnymi elementami konstrukcyjnymi tego mitu są terytoria nasycone wartościami, codzienności dzięki temu staje się obszarem codziennego patriotycznego działania wspólnotowego. Oczywiście - w micie domu-dworu jest też estetyka - nie tylko wyróżniki architektoniczne, ale też będące elementami kodu kulturowo-narodowego.
Prócz roślin i zarośli około dworowych pojawiają się też elementy pt. ganek, wsparty na kolumienkach lub na słupkach drewnianych (zaściankowce) - było to znamię tradycji kulturowej dworu. Wewnątrz akcentowało się również układ przestrzenny pokoi, zwykle sień jest obszerna i prowadzi do z jednej strony do gabinetu, a z drugiej do salonu. Przez salon prowadzi przejście do prywatnych pokoi pani domu. Na górze (w sieniach schody), były pokoje dzieci, rezydentów, teściowej, kochanki syna. Nie mówi się o oficynach, ale o budynkach gospodarczych, dobrze utrzymanych. Nie mawia się o tym, jak mieszkają służący, albo jak wygląda kuchnia. Nie rzuca się to bowiem przybyszowi, który przybywa do dworu. Także w literackim elemencie tego mitu dochodzi do eksonowania elementów widocznych przybyszowi przeciętemu.
W Urodzie życia Żeromskiego jest znacząco wzmocniony ten mit domu. Na Podlasiu była siedziba unitów, doznających prześladowań carskich. Całe utrzymywanie w unickości było sprawą nie tylko prywatną, ale też i ukrywaną skutecznie. Mit ten był wzmocniony o podziemność działa religijnych. Pojawia się tam scena, gdy w lesie odbywa się raz lub dwa do roku, hurtem, wszystko, co jest w sprawie obrzędów religijnych - śluby, spowiedzi, chrzty. Wszystko to jest w głębokim lesie, wszystko z obstawą. Pojawia się tam scena, gdy czujki, rozstawione na obrzeżach, dają znać, że zbliżają się zorganizowane patrole dla pacyfikacji tych działań. Żeromski pono to kapitalnie opisuje, jako wygląda rozpraszanie się tego niecnego tłumu - wskazuje na znakomitą organizację tych działań, że strumyczkami ludzkimi się ludzie rozpływają. W NN jest panorama powrotu z kościoła - niedzielny dzień, niedzielne bąki kapuściane. Widać w tej scenie, jak z tłumnego powrotu rozprasza się rzeka ludzi. Powrót z kościoła jest analogiczny do rozproszenia unickiego. Miało to ścisły związek z mitem dworu-domu. Z tym mitem była związana sprawa integracji rodziny.
Polka-gospodyni przewija się w wielu tekstach. Swoim tytułem sygnalizowały często one, że będą o rodzinie. Pompalińscy i tak dalej - w każdej książce, w której pojawia się nazwisko pojawiające się w liczbie mnogiej zapowiada groźbę pojawienia się rodziny. Rodzina Połanieckich Sienkiewicza - od rodziny Brochwiczów do rodziny Połanieckich - od wczesnej Orzeszkowej do późnego Sienkiewicza.
W międzyczasie mamy jeszcze całą masę utworów powieściowych, które poruszają się w obrębie rodziny. Mamy Bałuckiego Dom otwarty, mamy Moralność pani Dulskiej, ale też i inne tragifarsy Zapolskiej (Ich czworo, Żabusia). Wszędzie tam chodzi o patologiczność pewną rodziny, o kryzys wartości, który był silnie odczuwalnym problemem świadomości polskiej. Dylogia, z początku XX wieku, ponadto mamy też Płomienie Brzozowskiego - pojawia się tam element rodziny, a także Oziminę Berenta mamy (Próchno pono też). Jeśli przestaniemy uważać język tego tekstu za zmanierowaną młodopolszczyznę, a dostrzeżemy w nim niejaką stylizację, wtedy może będziemy mieli frajdę z czytaniem książki.
Ozimina - tekst o kryzysie rodziny jak i domu, kryzysie mitu polskiego domu-dworu. Zarówno Brzozowski jak i Berent twierdzą, że białe ściany polskiego dworu odchodzą w przeszłość. Gdy chodzi o przeszłość, to właśnie jest mendium przeszłościowe. Im bliżej I wojny, tym silniejsza jest świadomość tego, że zarówno rodzina, jak i dom polski, przeżywają kryzys. Świadomość ta była widoczna od końca powstania styczniowego, jednak pojawia się ona przez cały czas. Widać ratunek wRodzinie Połanieckich, to już w Lalce - ostatni bastion tego mitu zaczyna upadać (majątek prezesowej) - umiera gospodyni i nie ma następców - dosłownie i w przenośni - nie ma kto przejąć majątki ani idei. Nie ma naśladowców wśród rodziny jak i przyjaciół. Epuzel - mężczyzna, który odmładza się przez ślub z młodszą kobietą i trefienie sobie włosów. Nie ma naśladowców. W Lalce pojawiają się już niejakie elementy kryzysu, mimo, iż to jest tekst równoczasowy z NN. W kamienicy baronowej wszyscy wszystkich podglądali dla radowania się ze słabości i podkablowania. Najbardziej niewinne było podglądanie pani Misiewiczowej na pannę Stawską i jej córeczkę. Patrzyły one na światła jako na telewizor. Oknem na świat było plotkowanie o innych. Każde inne podglądanie było złośliwe i złowrogie. Podglądanie było oznaką dysfunkcji rodziny - rodzina nie skupia się na sobie, gdyż nie ma powodu. Nie ma osoby, która by integrowała rodzinę wewnątrz mieszkania. Rodzina była niepełna, jako w przypadku pani Stawskiej. Albo to jest rodzina, albo to jest chora rodzina, albo to jest chora komuna. Jako że rodzina nie skupia się w mieszkaniu na sobie, kieruje się w kierunku podglądania innych. Paczowska - Lalka, czyli rozpad świata - rozpad rodziny staje się rozpadem świata. Rodzina staję się jakąś figurą. Część taka jak całość - jest to metonimia świata.
W Oziminie Berenta - inne pokolenie, inny typ wrażliwości, inne akcentowanie relacji między prywatnością a publicznością twórczości. Z Prusem łączy go znakomite poczucie humoru i poczucie groteski oraz paradoksu. Są również w Oziminie nawiązania do Lalki - niejako żaluzje. Na ten przykład dotyczące wątku, który Prus pokazuje prześmiewczo - wątku patriotycznych aspiracji elyty towarzyskiej warszawskiej. Zwłaszcza książę mawiał nasz nieszczęśliwy kraj. Wszyscy chcemy działać, ale tylko o tym gadamy. Nie jesteśmy skłonni do poświęceń, nie chcemy niczego zrobić samodzielnie, własnymi przeszczepami. Wszystko chcieli załatwić łapkami wokulskimi. Wszystkie frazesy intelektualne załatwiał książę. Różne działania - ochoronkowe, dzieleni pieniędzy na biednych, kwesty… Chciano działać dla dobra społecznego, ale chciano badania na Antypodach - wielkie odkrycie naukowe, które było nie w lokalnej, polskiej sprawie, w sprawie cywilizacji, takie odkrycie rozsławiłoby polskie imię. Chciano poprzez aluzję wskazać problematykę nagłośnienia problematyki narodowej. Zebrania i działania pozorne służyły wzdychaniu nad nieszczęśliwym krajem. W różnych opracowaniach można dostrzec zależności między baronem a Lalką.
Bankiem był groteską - żony ważnych panów odgrywały farsę. W salonie siedząc odgrywają obraz matki-Polki. Są niejako tępawe, mają alibi, że Polki patriotki, obecnością w salonie, ukrywają to, co się naprawdę dzieje najważniejszego dla Polski. W salonie są panny i młode kobitki, które w swoim kapitalnym zarysie są kobitkami z haremu karmiące smacznym ciastem - wszystkie chcą przyciągnąć erotycznie uwagę mężczyzn skupionych dla wielbienia ich. Mężowie ci byli trutniami ciągnionymi do miotu. Benet tak to nazywa. Dzieje się to jednocześnie z quasi-radzeniem nad sprawami polskimi w gabinecie pana domu. W czasie tej imprezy występuje śpiewaczka znana z tego, że jest znana w Europie - niejako Modrzejewska i Sienkiewicz rozsławiający imię polskie w Europie. Dochodzi też do demityzacji tek kwestii - rozsławiania Polski. Ironicznie i aluzyjnie używa rzeczownika diva. Mimo, iż używane na określenie samej śpiewaczki, wywołuje skojarzenie z dziwką. Nie cytuje, ale komentarz na to wskazuje. Sugeruje jej barwną przeszłość, podczas gdy ona, na tym salonie i bankiecie jest kapłanką sztuki. Po występie otrzymuje błogosławieństwo ode seniora rodu. Groteska nie tylko ze względu na udawane kapłaństwo, jak i dziadowatość pełnego szacunku Komierowskiego-seniora. Był on prawdziwym posągiem powstańca. Dziad, dziadyga, staruch, który w zasadzie to już nic nie kojarzy, takie z niego jest raczej truchełko, manekinek. Spełnia rolę alibi patriotycznego. Wystawiany jest na wystawę jako senior rodziny. Niekoniecznie rozumie, co się dzieje w salonie, ale on, na zasadzie automatycznego działa na zasadzie narodowościowej - gdy klęka przed nim autorka polska, to ona automatycznie błogosławi ją, mimo, iż jest ona niejako dziwką. Ten styl bezwiednych zachowań patriotycznych. Wszystko tam się dzieje na zasadzie alibi. Zarówno rozpad rodziny, jak i domu - pozostaje tylko wygląd - brak konkretnego działania patriotycznego. Mit działa, ale jego działanie jest powierzchowne.
W Sezonowej miłości - w domach mieszczańskich, domach drobnego urzędnika. Filisterska rodzina. Na co dzień nie myśleli o żadnych sprawach narodowościowych, ale o tym, żeby im starczyło pieniędzy do pierwszego. Wśród trójki ich dzieci najmłodsza jest córka zowiona Pitą (filisterskie cholerstwo) - zdrobnienie od księcia Józefa. Zdrobnienie jest oznaką braku działań patriotycznych. Rodzina nie ma żądnych elementów jednolitych. Do integracji dochodzi w okolicach 1905, przed rewolucją. Jeden z synów bierze udział w manifestacji szkolnej, kiedy to chce popełnić samobójstwo, jako manifestację. Gdy przywożą go do domu jego rodzice są muśnięci i tknięci WIELKĄ SPRAWĄ POLSKĄ. Wtedy to ociec całuje dłoń swego syna, jako szacunek dla wielkiej sprawy. Gdy eksportują swojego syna do Galicji, to wszystko zanika. Tego nie ma, nie było, nie będzie. Niczego. Dotyczy to rodziny i jej codzienności. Nie tylko chodziło o mit rodziny, ale raczej o rozpad i konkretny jej rozpad.
BAŁDZO WASZNYM ŚEDLISKIEM zintegrowanej rodziny i zintegrowanego domu był bidermajeryzm. On miał tylko pozornie rolę obrazu polskiej tradycji, a bardziej był obrazem polskiej codzienności. Nie do końca rozumie się o konkretnym porządku logicznym. Nie mówiło się o bidermajrze raczej w kontekście sztuki a nie literatury. Nie wiadomo, czy to był prąd, nurt czy postawa. Najbardziej odpowiednim był styl w sztuce, ale niekoniecznie gotyk albo klasyk, ale raczej styl w kulturze. Z tego wynikają problemy definicyjne?
Bidermajer, ta nazwa, pierwotnie nie odnosiła sieza grosz do rzeczywistości polskiej. Pochodzi z obszaru niemieckiego, a w okresie swego powstania, miała negatywne znaczenie. Powstała w okolicach 1750 i miała sens satyryczny. B. było nazwiskiem jednego z bohaterów satyrycznych felietonów z obszaru niemieckiego i oznaczało to po prostu filistra - zarówno styl bycia, jak i systemu wartości. Początkowo B. był synonimem filisterstwa, postawy zamknięcia w sobie i przywiązania do wartości materialnych i wąskich horyzontów. Gdy ta nazwa powstała, nie oznaczało to wcale stylu wyposażenia wnętrz, stylu bycia w rodzinie… Z czasem ta nazwa zmieniła swój zakres i sens po wojnach napoleońskich. Zmieniała się od Napoleona do Wiosny Ludów. Zaczęła oznacza styl bycia kulturze. W Niemczech był w tym czasie silny rygor i kontrola nad życiem publicznym, ale też cenzurował pewien uraz porewolucyjny. Uważano, że nie należy dopuścić do kolejnej rewolucyjki. Jeśli dzisiaj sięna to zwróci uwagę, to życie publiczne zamknęło się w życiu prywatnym. Określano to jako miganie wewnętrzne. Zawsze ona była wtedy, gdy życie publiczne i uliczne było na cenzurowanym, a każde działanie publiczne wiązało się z narażeniem na represje. Tak było w Polsce po powstaniach. Na tym obszarze Szwabii życie publiczne toczyło się w obrębie codzienności - życie publiczne było wewnątrz rodziny. Doszło do przesunięcia od działania publicznego do prywatnego. Rodzina stawała się najwyższą wartością, reprezentacją zbiorowości w myśleniu o zbiorowości - w myśleniu, zbijaniu bąków, wyciskaniu pryszczy na łydkach teściowej. Wartości były to nie tylko moralne, ale i estetyczne. I tu mamy album bidermajerowski (tfuQ!). Powstał wtedy nie w sztuce, który był odzriwerciedleneim tej wartości - tych wszystkich wartości integracyjnych - odzwierciedlać miał kameralność, przytulność wygodę. Były to oznaki miłości rodzinnej, że wszystkim miało być dobrze w rodzinie. Chodziło o kameralność i zaufanie opatrzności. Jeśli w jakieś cnocie człek był wytrwały, to oznaczało, że działa on ręka w rękę z Opatrznością. I jeśli człowieka dotykają jakieś nieszczęścia, to musiał sprostać jakiejś próbie, należy ją przetrzymać. W związku z tym, postawy biedermajerowksie miały charakter cichej spokojności, charakteryzowanej przez literaturę. Co ważnym było w funkcjonowaniu biedermajezyrmu - coraz szerzej mówi się o tym, że nie wyczerpał się on w Polsce w okolicach 1850 i współistniał z pozytywizmem, ale również że współtworzył rzeczywistość kulturową w okresie popowstaniowym. Korzeniowski, Kraszewskiego niektóre teksta międzypowstaniowe byli zaliczani oni do biedermajeru. Nie tylko oni, ale i pasujący był Bałucki, pasujący do tego wzorca autor pozytywistycznego Domu otwartego. I ponieważ tak jest, kończyć winna pani, jednak historyk literatury winien dostrzec również styl bycia w kulturze ten, jako siedlisko zua i podtrzymywania mitu polskiego domu i ośrodka jego - RODZINY!