Biografia Josepha Conrada (Konrada Korzeniowskiego) nie należy do prostych, od początku kładzie się na niej piętno dramatyzmu. Ten niezwykły pisarz urodził się w 1857 roku w Berdyczowie na Ukrainie, jako jedyny syn Apolla Nałęcz- Korzeniowskiego oraz Eweliny z Bobrowskich. Oboje pochodzili z rodzin ziemiańskich. Autor Lorda Jima otrzymał na chrzcie trzy imiona: Teodor Józef Konrad, z których używał wyłącznie ostatniego. Ojciec przyszłego pisarza był znawcą literatury i tłumaczem, zaangażowany w spawy niepodległościowe, został aresztowany w Warszawie 21 października 1861 roku, czego konsekwencją było zesłanie całej rodziny w głąb Rosji. Niedługo po tym matka Conrada umiera na gruźlicę. Osieroconym chłopcem opiekuje się teraz również ciężko chory ojciec. Apollo również wkrótce umarł, zaraz po tym jak został zwolniony z zesłania. Po stracie ojca przebywał najpierw w Krakowie, potem we Lwowie pod opieką wuja Tadeusza Bobrowskiego. Conrad już wtedy nie cieszył się dobrym zdrowiem, choroby trzymały się go przez większość życia.
*Wieka zmiana w życiu przyszłego pisarza zaszła 13 października 1874 roku, kiedy to wyjechał z Polski by zaznać morskich przygód. Przez cztery lata służył we flocie francuskiej, potem ze względu na utrudnienia ze strony władz rosyjskich zaciągnął się do służby w brytyjskiej marynarce handlowej. Nie znal wtedy jeszcze zbyt dobrze języka angielskiego, co utrudniało mu naukę. W 1886 roku otrzymał tytułu kapitana żeglugi oraz obywatelstwo brytyjskie. Pływał głównie na żaglowcach, odbył wiele rejsów: do Indonezji (Archipelag Malajski), Indii oraz Australii. W związku z popularyzacją parowców, które wymagały mniejszej załogi, coraz trudniej było o pracę. W 1890 roku otrzymał posadę w Kongo, gdzie komenderował rzecznym parowczykiem. Afrykańska karierę zakończył po kilku miesiącach z powodu choroby.
*Conrad powraca do Angli, gdzie w niedługim czasie otrzymuje spadek po wuju Tadeuszu Bobrowskim, co daje mu niezależność finansową na jakiś czas. Wtedy właśnie przychodzi decyzja o podjęciu się zawodu pisarza. Pierwszą powieść pisał blisko pięć lat, debiut Josepha Conrada (nazwisko to jest pseudonimem artystycznym) - Szaleństwo Almayera - ujrzał światło dzienne w roku1895. W następnym roku pisarz wziął sobie za żonę Jessie Georg, z którą miął dwóch synów - Borysa Alfreda (ur. 1898) oraz Johna (ur. 1906). Powstają kolejne powieści i nowele Conrada, z reguły dobrze przyjmowane przez krytykę, ale niezbyt popularne wśród czytelników. **Dorosły juz Conrad trzykrotnie odwiedzał Polskę (1890, 1893 oraz 1914). W późniejszych latach wielokrotnie wypowiadał się w sprawach swoje pierwszej ojczyzny. Choć pisał po angielsku, to w kontaktach z Polakami posługiwał się językiem polskim. Zmarł 3 sierpnia 1924 roku w Bishopsbourne, pochowano go w Canterbury. Na grobie pisarza widnieje nazwisko w polskim brzmieniu
Geneza utworu: Powieść Jądro ciemności zainspirowana została sześciomiesięcznym pobytem Josepha Conrada w Kongu Belgijskim w roku 1890. W koloniach spotkał się z przerażającymi stosunkami panującymi między ludźmi; z prymitywnymi instynktami. Zobrazował je m.in. w postaciach: Kurtza, dyrektora stacji centralnej, fabrykanta cegły i innych. Symboliczne znaczenie tytułu:Tytuł Jądro ciemności oznacza środek czarnego kontynentu, a także duszę człowieka żyjącego we współczesnej cywilizacji. `Ciemność' oznacza moralne zło, jakiemu ulec można każdy człowiek. Dotyczy to zarówno Kurtza jak i Marlowa:
Ten człowiek tkwił w nieprzeniknionej ciemności” (o Kurtzu
`Ciemnymi', czyli za zacofanymi i dzikimi, nazywają kolonialiści rdzennych mieszkańców Afryki. Jądro' interpretować można jako sens, istotę, inaczej tajemnicę ludzkiego bytu.Conrad w swojej powieści często posługuje się kontrastem. Zestawia ciemność z jasnością, kolor biały z czarnym, nędzę z elegancją, prawdę z fałszem, itp. W powieści zdecydowanie dominuje jednak ciemność:)
Imperializm Utwór stanowi krytykę dążeń imperialnych, podboju i zniewalania ludności z krajów kolonialnych, w imię postępu i niesienia cywilizacji. Kolonizatorzy ukazani zostają jako ludzie myślący jedynie o własnych korzyściach. `Włożeni' w warunki pierwotne, zapominają o człowieczeństwie, o humanitarnym traktowaniu innych ludzi. Czując władzę nad ludnością kolonialną, w bezlitosny sposób eksploatują zarówno ich, jak i środowisko naturalne.
Biali ludzie okazują się bardziej nieludzcy, niż rdzenni mieszkańcy Afryki. Kierują się przekonaniem, że z dala od domu, z dala od cywilizacji są samowolni i bezkarni. W tym świecie wygrywa ten, kto jest silniejszy, bardziej wytrzymały.
Utwór można odczytać jako nie tylko jako krytykę okrutnych praktyk kolonizacyjnych, ale także jako atak na każdy system, który zniewala niewinnych ludzi.
Portret tyrana Ucieleśnieniem całego cywilizacyjnego zła jest w opowiadaniu postać Kurtza. Ma on w utworze właściwości przywódcy, istoty o cechach nieomal boskich. Stanowi symboliczny portret tyrana.
Cały system Kurtza opiera się na pięknie sformułowanych hasłach, na fałszywych i kłamliwych ideach. Kwestia jego „wielkości” w dużej mierze sprowadza się do legendy, jaka krąży wokół jego osoby. Sam Marlow ulega głosom ludzi, którzy - co i raz w utworze -świadczą o jego wyjątkowości. Narrator przejmuje tym sposobem ich punkt widzenia. Kilka razy zaświadcza o tym, że Kurtz jest wyjątkowy. Słowa te stanowią obiegową opinią o kolonizatorze. Narrator wie, jak naprawdę wyglądała afrykańska działalność Kurtza. Jego postać stanowi symbol, a jego charakterystyka jest raczej uboga, gdyż składają się na nią ciągle powtarzające się opinie: jest wyjątkowy, niepospolity, wielki itp. Kurtz jest symbolicznym portretem dyktatora, który przypisuje sobie nadludzką władzę, nie kieruje się żadnymi zasadami moralnymi. Oszukuje siebie samego i innych, sloganami stara się usprawiedliwić swoje okrucieństwo. W raporcie, który przygotował dla Międzynarodowego Towarzystwa Dzikich Obyczajów, ujawnił swoje prawdziwe motywy działania: „Wytępić te wszystkie bestie!” Umierając, wymawia swoje ostatnie słowa: „Zgroza!Zgroza!” Można je interpretować jako podsumowanie jego działalności kolonizatorskiej; być może nieświadomy przebłysk szczerości wobec samego siebie i swojego życia.
Wielogłosowość Dlatego możemy mówić o wielogłosowości (czyli wielości głosów) w tej powieści. Głosy różnych postaci przenikają się. Nigdy nie możemy być do końca pewni ich autentyczności. Cała postać Kurtza zbudowana jest na zasadzie głosów - tych wydanych o nim oraz tych, które płyną od niego samego.
Poznanie siebie oraz innych Opowiadanie porusza kwestię tego, na ile możliwe jest poznanie drugiego człowieka. Ukazuje w jaki sposób budujemy naszą wiedzę o ludziach. Marlow, zafascynowany postacią Kurtza, próbuje ułożyć jego obraz w całość. Jednakże jak wynika z powieści, w życiu wiele spraw pozostaje do końca tajemnicą. Niekiedy trudno jest dotrzeć do prawdy:
Czasami im więcej wiemy, tym więcej ogarnia nas wątpliwości. W Jądrze ciemności tych tajemnych (wymykających się pełnej próbie opisów) elementów jest wiele: tajemniczy i nieodgadniony jest kontynent Afryki; niewiele wiemy o samym narratorze, tajemnicza jest wreszcie postać Kurtza. O Kurtzu wiemy tylko tyle, ile przekazał nam Marlow.
Podróż Tematem powieści jest także podróż. Jest to podróż nie tylko polegająca na wędrówce, na zmianie miejsc: przenikaliśmy wciąż głębiej i głębiej w jądro ciemności”. Podróż ta przypomina miejscami Piekło, część Boskiej komedii Dantego. Ciemność, ból i rozpacz, z jaką Marlow spotyka się podczas podróży, jest obrazem Inferno (wł. - piekło) Jest to także podróż poznawcza. Weryfikuje ona poglądy bohatera o świecie, ludziach oraz nim samym. Jak powiedział Marlow, znaczenie jego podróży polegało na tym, że rzuciła ona „(...) jak gdyby pewien rodzaj światła na to, co mnie otaczało, i na moje myśli”. Podróż ta w pewnym stopniu rozjaśnia to, co w życiu tajemnicze. Jednakże tylko w części, gdyż dusza ludzka jest nieodgadniona i nie jesteśmy w stanie do końca poznać i zrozumieć siebie oraz innych.
Symboliczne znaczenie tytułu:
Tytuł Jądro ciemności oznacza środek czarnego kontynentu, a także duszę człowieka żyjącego we współczesnej cywilizacji. `Ciemność' oznacza moralne zło, jakiemu ulec można każdy człowiek. Dotyczy to zarówno Kurtza jak i Marlowa: „Ten człowiek tkwił w nieprzeniknionej ciemności” (o Kurtzu)
Conrad w swojej powieści często posługuje się kontrastem. Zestawia ciemność z jasnością, kolor biały z czarnym, nędzę z elegancją, prawdę z fałszem, itp. W powieści zdecydowanie dominuje jednak ciemność: „A i to miejsce było jednym z ciemnych zakątków ziemi”. (Marlow o Afryce)
„Byli to ludzie dość mężni, by stawić czoła ciemności”. (Marlow o kolonizatorach)
„Nie mogłem jej powiedzieć: było by się zrobiło za ciemno - beznadziejnie ciemno
Tytuł "Jądro ciemności" podpowiedział Anieli Zagórskiej (tłumaczce) sam Joseph Conrad. Odwołał się do fragmentu Pana Tadeusza - do opisu matecznika: "Któż zbadał puszcz litewskich przepastne krainy,/Aż do samego środka, do jądra gęstwiny?" Owo "jądro gęstwiny" mówiące o najgłębszych, niedostępnych miejscach litewskiego boru, wydało się Conradowi najwłaściwsze dla oddania niedostępności najgłębszych zakątków afrykańskiego lądu, ale i ludzkiej duszy.
Brak bardzo ważnych wniosków. Ciemność to przede wszystkim zło , którego zalążek siedzi w człowieku, dlatego ciemność panuje nie tylko tam w dzungli, ale także na Wyspach, wszędzie Marlow zauważa ciemność. A wyprawa w głąb dźungli to wyprawa w głąb siebie. Do tego etyka conradowska - zakłądająca, że można zahować wartości morlane, i sprzeciwić się złu bez względu na okoliczności, i nawet w 'dżungli' można pozostać moralnie dobrym. I do tego znaczenie angileskiego tytulu (serce ciemności) - o to pytała mnie polonistka - bo w oryginale bardziej witać OKSYMORON. Serce = dobro, ciemność = zło. To przestroga przed usprawiedliwianiem raku moralności rzekomymi 'okolicznościami', że nic z góry nie jest zapisane, jak dzungla nie musi być zła z definicji a biały człowiek dobry. Ostrzerzenie także przed uogólnianiem i schematyzmem służacym usprawiedliwaniu naszych moralnie złych czynów. W polskim tytule też jest oksymoron, trochę inny, jądro kojarzy nam się z czymś punktowym, to światło może wybiegać skąðś, mieć żródło, ciemność jest bezkształtna, a tutaj nadaje jej się charakter odśrodkowy
Narracja:
W opowiadaniu występuje dwóch narratorów. Pierwszy z nich rozpoczyna i kończy nowelę, prezentuje sytuację, w której opowiada drugi narrator - Marlow, równocześnie bohater utworu. Technika opowiadania Marlowa wyjaśniona zostaje w słowach: „(...) według niego sens jakiegoś epizodu nie tkwił w środku jak pestka, lecz otaczał z zewnątrz opowieść, która tylko rzucała nań światło - jak blask oświetla opary - na wzór migotliwych aureoli widzianych czasem przy widmowym oświetleniu księżyca”. Ten cytat wskazuje na symboliczny wymiar utworu. Technika powieściowa, jaką zastosował Conrad w tym opowiadaniu, była nowatorska. Ukazywał bowiem bohaterów poprzez oparte na ograniczonym zasobie informacji relacje narratorów. Porządek opowieści jest niechronologiczny. Zastosowany został w niej zabieg polegający na opóźnionym przedstawieniu przyczyn wcześniej zaobserwowanych zjawisk.
W tym utworze wystepują dwie narracje. Pierwszy narrator-trzecioosobowy, usytoowany w czaie teraźniejszym wygłasza komentarze autotematyczne. Drugim narratorem jest Marlow, ktory posługuje sie retrospekcją, jest to narracja subiektywna
Cytaty:
Żyjemy tak jak śnimy - samotnie” („We live, as we dream - alone” - ang.)
“Przenikaliśmy wciąż głębiej i głębiej w jądro ciemności. (...) Wędrowaliśmy po prehistorycznej ziemi, po ziemi mającej wygląd nieznanej planety”.
Cytaty dotyczące KurtzaKurtz nie posiadał hamulców w nasycaniu różnych żądz”.
„Nie istniało dla niego nic nad nim ani też pod nim ...”
„Ten człowiek żył w nieprzeniknionej ciemności”.
„Miał władzę pociągania za sobą dusz - przez czar czy też grozę - w straszliwy, szatański taniec na własną cześć”.
...oraz Marlowa:„ (...) Marlow nie był typowym żeglarzem (wyjąwszy jego skłonność do opowiadań) i według niego sens jakiegoś epizodu nie tkwił w środku jak pestka, lecz otaczał z zewnątrz opowieść, która tylko rzucał nań światło - jak blask oświetla opary na wzór mglistych aureoli widzianych czasem przy widmowym oświetleniu księżyca”.
„Najgorszy zarzut, jaki mógł spotkać Marlowa, to że nie był on typowym przedstawicielem swego zawodu. Był marynarzem, ale był również wędrowcem”.
Marlow o kolonializmie:„Podbój ziemi , polegający przeważnie na tym, że się ją odbiera ludziom o odmiennej cerze lub trochę bardziej płaskich nosach, nie jest rzeczą piękną, jeśli się w nią wejrzy zbyt dokładnie. Odkupia go tylko idea. Idea tkwiąca w głębi; nie sentymentalny pozór; tylko idea; i altruistyczna wiara w tę ideę - coś, co można wyznawać i bić przed tym pokłony, i składać ofiary ...”
część I
Akcja opowiadania rozpoczyna się niedaleko Gravesend, na statku „Nellie”, którym pięcioro mężczyzn wyrusza w rejs po Tamizie. Wśród nich znajduje się dwóch narratorów opowieści - o pierwszym z nich nie wiemy nic, oprócz tego, że jest uczestnikiem wyprawy. Drugim jest Charlie Marlow - marynarz. W oczekiwaniu na odpływ, zaczyna opowieść o swojej podróży w głąb Afryki. Zaczyna od refleksji na temat podbojów kolonialnych. Mówi o ludziach, którzy w swoim przekonaniu „stawiali czoła ciemności”. Następnie wyjaśnia w jaki sposób sam znalazł się w Afryce. Dowiadujemy się, że już od najmłodszych lat zafascynowany mapami, potrafił godzinami wpatrywać się w kontury kontynentów. Najbardziej pociągały go miejsca `puste', nieodkryte. Intrygowała go także największa rzeka na mapie Afryki. Przypominała mu węża, który go „oczarował”. Przypomniawszy sobie o istniejącej na tej rzece spółce handlowej, wpada na pomysł, by postarać się o posadę dowódcy na jednym z parowców. W osiągnięciu celu, który go prześladował, wykorzystał znajomości. Korzystając głównie z pomocy i protekcji kobiet, w szczególności własnej ciotki, prędko dostaje nominację. Formalności, jakie czyni przed wyjazdem mają w jego opisie przedsmak czegoś złowieszczego. Podpisywanie umowy przypomina mu wtajemniczanie w spisek. Także rozmowa z lekarzem wydaje mu się osobliwa. Lekarz zainteresowany jest jego wyjazdem. Mówi, że rzeczą zajmującą było by śledzenie na miejscu - w Afryce - zmian psychicznych jakie zachodzą w ludziach. Marlow żegna się ze swoją ciotką. Słuchającym ujawnia przy okazji swój stosunek do kobiet. Większość z nich żyje wśród blagi, wierzy w to, co piszą w gazetach. W tym czasie ukazywały się w prasie informacje dotyczące niesienia cywilizacji krajom `ciemnym'. Ciotka traktuje Marlowa jak „wysłańca świata”, „apostoła pośledniejszego gatunku”. Marynarza drażni taka postawa.
*Przed samą podróżą Marlowa ogrania niespodziewanie lęk. Doznaje uczucia, jakby wybierał się do `środka ziemi', do `jądra ciemności'.
*Do Afryki płynie francuskim parowcem. Ze statku widzi skraj olbrzymiej dżungli, która zdaje mu się czarna i tajemnicza. Dzień po dniu brzeg wygląda tak samo. Bohater ma więc wrażenie, że statek stoi w miejscu. Po trzydziestu dniach statek dobija do jednej ze stacji spółki. Tam Marlow po raz pierwszy styka się z katorżniczą pracą czarnych ludzi przy budowie kolei. Straż nad nimi sprawuje biały człowiek ze strzelbą na ramieniu. Murzyni ci przypominają cienie - są wychudzeni i nieludzko zmęczeni. Wielu z nich jest tak wycieńczonych, że odchodzą na bok, by umrzeć. Ich martwe ciała, które widzi Marlow, nie mają już sobie nic ziemskiego. Marlow jest świadkiem śmierci czarnego chłopca, któremu w ostatniej chwili jego życia, podaje suchar chleba. Zauważa, że chłopiec ma wokół szyi zawiązane pasemko białej wełnianej przędzy. Zastanawia się czemu służyła ta niepokojąco wyglądająca ozdoba. Ma wrażenie, jakby przestąpił pierwszy krąg piekła.
*W osadzie poznaje eleganckiego księgowego firmy oraz buchaltera. Jest tak zadbany, że wygląda jakby pochodził z innego świata. Marlow opisuje jego postać poprzez ubiór: nakrochmalony kołnierzyk, śnieżne spodnie, krawat, lakierki. Od niego po raz pierwszy słyszy o Kurtzu. Dowiaduje się, że jest to człowiek wybitny, niepospolity, mający największe udziały w zyskach z handlu kością słoniową.
*Marlow wraz z towarzyszami opuszcza stację. Po kilku dnia docierają do stacji centralnej, w której główny zarząd sprawuje dyrektor. Zastanawia się nad tajemnicą tego człowieka. Jest on niewykształconym kupcem, bez większych talentów. Jego stacja jest w opłakanym stanie. Co zatem decyduje o jego tutejszej „wielkości”? Człowiek ten - stwierdza Marlow - wyróżnia się odpornością na trudne afrykańskie warunki klimatyczne, wzbudza ponadto w innych niepokój, co stanowi `bardzo cenną właściwość'. Być może jego tajemnica polega na tym, że „nie tkwiło w nim po prostu nic”. Kiedyś usłyszano na stacji słowa dyrektora: Ludzie, którzy tu przyjeżdżają, nie powinni mieć wnętrzności”.
*Od dyrektora Marlow znów słyszy o Kurtzu. Rozeszły się pogłoski, że jest on chory. Dyrektor zapewnia, że jest on najlepszym agentem, człowiekiem wyjątkowym.
*Marlowa coraz bardziej zaczyna intrygować postać słynnego agenta handlowego.
*Przez kilka miesięcy zajmuje się naprawą parowca, który zatonął i został wydobyty. W międzyczasie obserwuje stosunki panujące w kolonii. Najświętszym słowem jest tutaj słowo „kość słoniowa”. Biali ludzie udają, że pracują, tak właściwie jednak zajmują się intrygowaniem i spiskowaniem. Zależy im jedynie na tym, by mieć udziały w zyskach z handlu kością słoniową. „zaraza głupiej chciwości przenikała to wszystko jak trupi zapach”.
*Marlow jest świadkiem sceny chłosty jednego z tubylców za rzekome podpalenie słomianej chaty. Od jednego z agentów znów słyszy o Kurtzie: „To nadzwyczajny człowiek. On jest wysłańcem litości i nauki, postępu, i diabli wiedzą, czego tam jeszcze”.
*Marlow próbuje ułożyć we własnej wyobraźni obraz Kurtza. Dochodzi do wniosku, w tamtym czasie człowiek ten był dla niego tylko głosem. Nie potrafił go sobie wyobrazić. Słuchającym go mężczyznom przyznaje, że ma wrażenie jakby opowiadał im sen i że żaden wysiłek nie odda istoty tego snu: „... Nie, to niemożliwe; niepodobna dać komuś żywego pojęcia o jakiejkolwiek epoce swojego istnienia, o tym, co stanowi jej prawdę, jej znaczenie, jej subtelną i przejmującą treść. To niemożliwe. Żyjemy tak, jak śnimy - samotni ...”
Część II
Marlow, leżąc na pokładzie parowca, słyszy rozmowę kierownika wyprawy i jego siostrzeńca, dotyczącą Kurtza. Mówią o nim jako o „tym człowieku”, są przerażeni jego wpływami oraz tym, że jeden człowiek tak potrafi „wodzić wszystkich na pasku”. Z dalszych pourywanych zdań, Marlow domyśla się, że mówią o jeszcze innym swoim konkurencie. Spiskują, chcą się go jak najszybciej pozbyć. Uważają, że w tym miejscu nie muszą przestrzegać żadnych zasad etyki. Wygrywa ten, kto silniejszy. W Afryce są oni bezkarni: „Wszystko, wszystko można zrobić w tym kraju (...) Nikt tutaj, rozumiesz, t u t a j, nie może zachwiać twojego stanowiska. A dlaczego? Bo wytrzymujesz ten klimat, przetrwasz ich wszystkich”.
*Marlow wraz z towarzyszami wyrusza w dalszą drogę, wiodącą ku stacji Kurtza. Podróż jest bardzo męcząca. Czasami parowiec sięgał mielizny. Załoga zaciągnęła więc na statek kilkoro olbrzymich mężczyzn, ludożerców, którzy pomagali w pracy. Ziemia, którą widzi Marlow wydaje mu się nieziemska. Przypomina potwora. Jednakże ludzie, rdzenni mieszkańcy Afryki, nie wydają mu się nieludzcy. Przygląda się z uznaniem pracy „dzikusa” - palacza.
W jednym z miejsc odnajdują księgę żeglarską i tajemniczą wiadomość, by się nie spieszyli, ale płynęli ostrożnie. Podczas dalszej drogi zaatakowani zostają przez grupę tubylców. Ginie sternik oraz palacz.
*Marlow coraz częściej rozmyśla nad postacią Kurtza. Pojawia się domniemanie, że zmagający się z chorobą Kurtz, może już nie żyć. Marlow jest rozczarowany. Celem jego ostatniej wędrówki była chęć spotkania z tym tajemniczym człowiekiem. Kurtz jawi mu się przede wszystkim jako głos, gdyż ze wszystkich jego talentów największy zdawał się ten, będący umiejętnością mówienia. Siła jego oddziaływania tkwiła w słowach, jakimi operował: w ich sile i zapale. Marlow stworzył sobie w wyobraźni jego wizerunek jako człowieka niezwykle utalentowanego, owładniętego ideą niesienia postępu i cywilizacji dzikim ludom. Z opowieści Marlowa dowiadujemy się jednak, że Kurtz dostał jeszcze w Europie zlecenia przygotowania referatu, będącego wytyczną dla organizacji o nazwie `Towarzystwo Tępienia Dzikich Obyczajów'. Wśród wszelkich altruistycznych nakazów, dotyczących działań na terenach `dzikich', przesłanie było proste i zarazem okrutne: sprowadzało się do wytępienia wszystkich tubylców. Marlow zdaje sobie sprawę z siły oddziaływania Kurtza. „Miał władzę pociągania za sobą dusz - przez czar czy też grozę - w straszliwy, szatański taniec na własną cześć”.
I on sam pozostaje pod jego wrażeniem.
Marlow wraz z towarzyszami dociera do stacji Kurtza. Wita ich młody, przypominający arlekina, Rosjanin, który sprawuje nad Kurtzem opiekę. Jest jego wiernym słuchaczem: „Z tym człowiekiem się nie rozmawia, jego się słucha!: - mówi o nim
oraz wielbicielem:
„Ten człowiek wzbogacił mi duszę!”
Część III
Dla Marlowa Rosjanin to zagadkowa postać, niemalże z bajki. Jest w nim wielki zapał, czar młodości, który go ochrania. Jego uwielbienie dla Kurtza jest ogromne. Marlow dowiaduje się, że Kurtz stworzył własne wojsko, w skład którego wchodzą Murzyni. Ogląda symbol jego pracy jakim jest palisada z głowami Murzynów. Rosjanin tłumaczy, że należały one do buntowników. Marlow zaskoczony jest władzą, jaką posiada tutaj ten człowiek. Pełni on wśród tubylców rolę boga.
Rosjanin opowiada o ceremoniach urządzanych na cześć Kurtza. Marlow po raz pierwszy widzi Kurtza jak, wyniesiony na noszach, przemawia do zebranych ludzi. Mimo tego, że wynędzniały z powodu choroby, wciąż włada tłumem. Ma wciąż potężny głos.
*Kurtz umieszczony w jednej z małych kajut na statku, oddany zostaje Marlowowi pod opiekę Marlowowi. Kurtz zdaje się byś spokojny, tak jakby nie odczuwał żadnych cierpień. Marlow znów zaskoczony jest potęgą jego głosu. Ruszając w drogę, na brzegu dostrzega wspaniałą, dziką postać kobiety, kochanki Kurtza. Na jej twarzy widać wielki smutek i ból.
*Marlow dowiaduje się, że to Kurtz kazał wcześniej zaatakować ich statek, by opóźnić jego przybycie. Nie mógł pogodzić się z tym, że nie wykona swoich planów. Nawet teraz, w obliczu śmierci, planuje powrócić do dżungli.
*Świadomy tego, że odchodzi, wręcza Marlowowi wszystkie pozostałe mu dokumenty i fotografie.
*Różne siły walczą o jego duszę. Jedną z nich jest wciąż chęć posiadania. W kilka dni później umiera: „(...) z szeptem, który nie był głośniejszy od tchnienia: „Zgroza! Zgroza!”
*Marlow interpretuje to jako wyznanie wiary. Szczerość w chwili „przekraczania progu niewidzialnego”. Pod tym względem Kurtz był dla niego człowiekiem wybitnym Kimś, kto pomimo mrocznej strony swojej natury ostatecznie wygrywa: „Było to potwierdzenie, moralne zwycięstwo okupione niezliczonymi klęskami, obrzydliwym przerażeniem, obrzydliwym dosytem. Ale to było zwycięstwo!”
*Tym też Marlow tłumaczy powód, dla którego pozostał przy Kurtzu do końca; do końca też - jak się zaraz okaże - wypełnił jego wolę.
*Marlow wraca do Brukseli z dokumentami Kurtza. Część z nich oddaje właścicielom spółki, część dziennikarzom. Oddaje także raport sporządzony przez Kurtza, oddarłszy wcześniej postscriptum, w którym zawarte były słowa o konieczności wytępienia wszystkich dzikich tubylców. Od kuzyna Kurtza dowiaduje się, że był on właściwie wielkim muzykiem. W innych rozmowach o nim pojawiają się także przypuszczenia, że mógł być także dziennikarzem, lub malarzem.
Marlow oddaje listy prywatne narzeczonej Kurtza. Do końca pozostała ona przekonana o wielkości i wyjątkowości Kurtza. Marlow nie wyprowadza jej z błędu. Pytany przez nią o ostatnie chwile Kurtza kłamie, mówiąc, że ostatnim słowem, jakie wypowiedział, było jej imię. Ukrycie prawdy o działalności Kurtza w Afryce argumentuje słowami: „Nie mogłem jej powiedzieć - byłoby się zrobiło za ciemno - beznadziejnie ciemno ...”
*W tym miejscu kończy się opowiadanie Marlowa. Skończył się odpływ. Słuchacze zachowują milczenie. Na otartym morzu widoczny jest szlak, który „zdaje się prowadzić do jądra niezmierzonej ciemności”.