Platon o wiecznej edukacji człowieka- rozważania na podstawie VII i X księgi "Państwa".
"Człowieku! Gdybyś wiedział, jaka twoja władza!
Kiedy myśl w twojej głowie, jako iskra w chmurze,
Zabłyśnie niewidzialna, obłoki zgromadza,
I tworzy deszcz rodzajny lub gromy i burze."
A. Mickiewicz "Dziady III ( Prolog )"
W okresie "złotego wieku" kultury greckiej rozpoczyna się niezwykle istotny proces oddzielania nauk przyrodniczych od filozofii, która od tej pory zajmować się będzie peregrynacjami w głąb ludzkiego losu. Oczywiście do rozwodu nie doszło natychmiast, a być może do końca nigdy nie dojdzie, jednakże różnica dziś wydaje się z pewnością bardziej widoczna niż w starożytnej Helladzie. Najistotniejsza rozbieżność polega na tym, iż nauka tworzy hipotezy, zaś filozofia może tworzyć również hipostazy. O najważniejszej hipostazie starożytności postaram się tutaj opowiedzieć. W VII księdze "Państwa" Platona znajduje się jedna z najbardziej znanych w historii filozofii metafor. Oto w głębokiej jaskini, na samym jej dnie odwróceni plecami do wyjścia, do którego wiedzie jedna tylko, stroma i kamienista ścieżka, siedzą ludzie skuci łańcuchami tak przemyślnie, że nie mogą poruszać głową i dlatego widzą jedynie rzucane na skałę zamykającą jaskinię cienie różnorodnych obiektów, wydobyte z mroku przez światło znajdującego się w połowie drogi ku wyjściu ognia, płonącego za plecami kajdaniarzy oraz przez wnikający do groty blask słoneczny. Szczególna ta niewola sprawia, że więźniowie jaskini są absolutnie przekonani, iż cienie przesuwające się przed ich oczyma stanowią wyłączną prawdą, że ten przez zmysły doznany świat jest jedyny i nie istnieje nic lepszego. Oczywiście poważnie błądzą, lecz na szczęście kajdany, założone co prawda od urodzenia, dadzą się usunąć, choć nie bez bólu. Czytając u Platona, jak uwolnionego kajdaniarza ktoś gwałtem z jaskini "pod górę wyciąga po kamieniach" i nie puszcza prędzej aż "wywleka na światło słońca" , i jak ten gwałtem wleczony na słońce "skarży się i gniewa, że go wloką" dochodzimy do wniosku, że wyzwolenie spod tyranii zmysłów jest procesem niezwykle bolesnym, ale niezbędnym dla naszego człowieczeństwa.
Choć Platon pisał o ideach - wzorcach nieistniejących w czasie, wiecznych, od życia pozornie odległych, to przecież jednak osiągalnych siłą rozumu. Idealizm autora "Politei" nie odwraca się od tego, co ludzkie; jedynie poprzeczkę zawiesza niezwykle wysoko.
Że metafora jaskini dotyczy również szeroko pojętej edukacji świadczy i ona sama i treść dalszej części VII księgi, gdzie Platon wskazuje drogę ku światłu, ku prawdziwej wiedzy, ku poznaniu idei Dobra. Jak każda metafora Platońska jaskinia ukrywa niejedno znaczenie, pozwala oglądać się z różnej perspektywy i niewątpliwie wciąż zawiera jakąś tajemnicę. Więc jest przede wszystkim "jaskinia" próbą wyrwania się z chaosu zdarzeń, pragnieniem uporządkowania świata, nadania mu sensu, poszukiwaniem czegoś stałego, niepodlegającego przemijaniu. Tym właśnie u Platona jest świat idei. On tak naprawdę nadaje sens wszystkiemu. Tylko gdy o nim pomyślimy, nabierają znaczenia "cienie", wśród których z natury musimy istnieć, które, choć w hierarchii rzeczywistości wydają się mało ważne, są jednak pewną koniecznością - przecież my tam wszystko zaczynamy, na dnie jaskini, więźniowie własnych zmysłów. Tego etapu nie da się uniknąć, chodzi o to, aby za wszelką cenę odwrócić się od cieni, które, jak się okaże, stanowią tylko najniższe piętro rzeczywistości. Gdybyśmy byt rozpatrywali wyłącznie na tym poziomie, nie moglibyśmy uniknąć konkluzji, że wszystko jest tylko mniemaniem, zmiennością, niedoskonałością, przemijaniem, chaosem. Platon jednak twierdzi, iż w istocie swej świat jest wieloraki, że byt jest wielowarstwowy, uporządkowany i zhierarchizowany. To widać wyraźnie w symbolice jaskini. Mamy tu układ pionowy: najniżej cienie i ludzie w okowach, wyżej murek, nad którym ukazują się "różnorodne wytwory" ( posągi ludzi bądź zwierząt ), dalej ogień, potem wyjście z jaskini ( to granica, przejście od rzeczy do idei ), świat na zewnątrz i oświetlające go słońce - symbol najwyższej idei Dobra. Ona jakby udziela siebie wszystkiemu, co w hierarchii bytów znajduje się na niższym piętrze ; od niej idzie "jeden ciąg przyczynowy, który schodzi ostatecznie do najniższej sfery bytu, najniższej sfery rzeczywistości, jaką się w ogóle da pomyśleć".
Gdy teraz popatrzymy na świat, jawić się on zaczyna jako pewien ład, harmonia, wartość; także cienie, skoro usankcjonowane są niejako przez Dobro samo w sobie. Może właśnie dlatego, kto dojdzie na szczyt drabiny bytów, powraca jednak do jaskini. Dobro nie pozwala mu zostać, rodzi poczucie odpowiedzialności wobec dawnych współwięźniów, a przemijający, niedoskonały byt cieni wcale nie jest u Platona bezwartościowy; nic nie warta jest tylko bezrozumna wegetacja i pozorna wiedza oparta wyłącznie na zmysłowych wrażeniach i obserwacji fenomenalnych zjawisk.
Wątek epistemologiczny wydaje mi się u Platona niezmiernie ważny. Nie ma przecież prawdy bez dobra, a dobra bez wiedzy. Kto jest zły, nigdy nie zostanie mędrcem. Poznanie w koncepcji Platona ma, jak sądzę, silny związek z aspektem eschatologicznym jego filozofii. Człowiek podąża ku ideom, w górę, przekracza granicę ( Czym jest to przekroczenie? Czyżby śmiercią? Ciała, rzecz jasna, bo dusza według Platona jest nieśmiertelna ), poznaje i ... powraca. Motyw powrotu do "wędrówki okrężnej rodu śmiertelnego, wędrówki kończącej się śmiercią" mamy w X księdze "Państwa". Myślę, że oba wątki wiążą się ze sobą i że człowiek jest w tym kontekście istotą zupełnie wyjątkową, wspaniałą. Jak pisze Władysław Stróżewski w "Wykładach o Platonie" : "Cała rzeczywistość jest wielopiętrowa, ale mimo związku partycypacji pomiędzy poszczególnymi piętrami istnieje także głęboka przepaść między nimi. Człowiek tymczasem jest zdolny ją pokonać. (...) Jeżeli przyczynowość pionowa była zstępująca (...), to człowiek równoważy ten kierunek. Tylko człowiek jest zdolny wstąpić w górę. (...) On jest osią kosmiczną!" Ludzie posiadają moc "uleczenia się z nieświadomości". Platon wyraźnie "wskazuje zdolność tkwiącą w duszy każdego człowieka i to narzędzie, którym się każdy człowiek uczy". Ten pierwiastek, który posiada każda ludzka istota, ma charakter trwały, nieprzemijający, dzięki niemu człowiek przełamuje swą doczesność, nie musi bać się śmierci: "inteligencja ma zdaje się (...) coś boskiego w sobie, coś, co nigdy siły nie traci". "Boska" inteligencja sprawia, że człowiek może zdobywać wiedzę, można go kształcić. Z pewnością nie wszyscy mają ów boski pierwiastek w jednakowym stopniu - Platon wie, iż nie każdy zdolny jest zostać filozofem, ale z pewnością każdy może wstać i odwrócić się od cieni, uwolnić się od widziadeł i pozorów prawdy, od złudnych mniemań wywołanych przez zmysły. Droga z dna jaskini ku światłu to wielki proces edukacyjny.
Zestawienie metaforycznego obrazu jaskini z ukonkretnieniem tej wizji zawartym w dalszej części księgi VII "Państwa", gdzie Sokrates tłumaczy Glaukonowi, jak kształcić i pokazuje etapy edukacji człowieka, ujawnia liczne paralele. Sytuacja jaskini jest nam wrodzona, naturalna. Zaczynamy poznawać świat zmysłami już od chwili narodzin. Nikt nie rodzi się filozofem. Byłoby śmieszne twierdzić inaczej. I Platon rozumie konieczność tego etapu w życiu, twierdzi jednak, że dzieci należy tak wychowywać, by gdy nadejdzie pora na oderwanie wzroku od cieni, były w stanie podołać trudom wędrówki pod górę po "kamieniach i stromiznach". Problem w tym, że wielu ludzi już dorosłych nie podejmuje próby zerwania z przyzwyczajeniem, frazesami, stereotypem codzienności i "tarza się w swej niewiedzy jak świnia w błocie" , jak dosadnie mówi Sokrates.
Niektóre pomysły wychowawcze Platona z naszej perspektywy niewątpliwie budzą wątpliwości - na przykład koncepcja zabrania dzieci z rodzinnych domów w celu "usunięcia ich spod wpływów dzisiejszych obyczajów". Z innymi spostrzeżeniami autora "Państwa" z pewnością się zgodzimy. Już ponad 2000 lat temu Platon ostrzegał: "nie zadawaj dzieciom gwałtu nauczaniem, tylko niech się tym bawią". Sprawa nie jest już taka prosta po wyrośnięciu z dzieciństwa. Następuje w procesie edukacji moment, gdy hasło "z zabawy nauka" przestaje wystarczać. W metaforze jaskini to chwila prawdziwie dramatyczna: "A rozpatrz sobie(...) ich wyzwolenie z kajdan i uleczenie z nieświadomości. Jak by to było, gdyby im naturalny bieg rzeczy coś takiego przyniósł; ile razy by ktoś został wyzwolony i musiałby zaraz wstać i obrócić szyję, i iść, i patrzeć w światło, cierpiałby robiąc to wszystko (...). A gdyby go ktoś zmuszał, żeby patrzał w samo światło, to bolałyby go oczy, odwracałby się i uciekał (...) a gdyby go ktoś (...) gwałtem stamtąd pod górę wyciągał po kamieniach i stromiznach ku wyjściu i nie puściłby prędzej, ażby go wywlókł na światło słońca, to czy on by nie cierpiał i nie skarżyłby się i nie gniewał?" Wiedza to ogromny trud, walka, to wysiłek całego życia. W koncepcji Platona, szczegółowo zaprezentowanej w dalszej części VII księgi dopiero w wieku 35 lat dochodzi się do ognia oświetlającego przenoszone "wytwory". Ogień byłby więc chyba ową "myślą niezależną, a ścisłą" , w której Platon każe się ćwiczyć ewentualnym przyszłym filozofom, a posągi niesione nad murkiem to być może symbol przedmiotów nauk ścisłych ( matematyki ,geometrii, astronomii ) zgłębianych aż do trzydziestego roku życia , gdyż "z natury rzeczy prowadzą do poznania rozumowego" , "duszę pociągają od świata zjawisk ku bytowi" , a "ludzie zdolni do rachunków objawiają bystrość po prostu w każdym przedmiocie nauki, a głowy ciężkie, jeżeli je w tym wykształcić i wyćwiczyć, to choćby żadnej innej korzyści nie odniosły, jednak korzystają, bo stają się bystrzejsze niż były". Ostatnie twierdzenie może zapewne wywołać święte oburzenie przedstawicieli nauk humanistycznych, ja jednak, sama będąc "humanistką", mam wrażenie, że mędrzec niezupełnie się myli. Wróćmy jednak do pomysłów Platona. Po ćwiczeniach w "myśli niezależnej" nastąpić ma pierwszy powrót na dno jaskini - to bardzo ważna próba, bo już myśli się inaczej niż wszyscy i wie się o wiele więcej, a trzeba powrócić w mroki, wytrwać wśród ludzi, którym brak "kultury umysłowej" i nawet wbrew ich woli, narażając się na śmiech głupców, pracować nad ich wyzwoleniem z okowów. Praca tym trudniejsza, że nie poznało się jeszcze idei Dobra, zatem łatwo można ulec emocjom: gniewowi, zniecierpliwieniu, rozgoryczeniu; Platon sam był nauczycielem, to wiedział, co mówi!!! Dopiero po piętnastu latach ( w wieku 50 lat ) wyćwiczeni w "sztuce rozumnej rozmowy", najlepsi "w praktyce i w teorii" powinni wspiąć się na szczyt, aby zobaczyć Dobro samo i ponownie zejść do rzeczywistości cieni, bo mają tam wielką misję do spełnienia: wychowanie "drugiego pokolenia ludzi takich samych." Widzimy zatem, że sięganie po prawdziwą wiedzę, a co za tym idzie po wolność to niebagatelna praca przez całe życie, walka często okupiona cierpieniem. Wolność boli, bo stawia przed koniecznością wyboru, zmusza do odpowiedzialności, do podejmowania decyzji. Wiedza boli, ponieważ dokonuje się przez "gwałt" zadawany czy to samemu sobie, czy przez kogoś z zewnątrz - przemoc ta w efekcie przyniesie coś dobrego, lecz początkowo rodzi bunt: Platon w opisie jaskini mówi o próbach ucieczki do cienia, skargach i gniewie. Trzeba się dopiero przyzwyczaić do pracy, przełamywania własnego wygodnictwa, lenistwa, bierności, inercji. Jest chyba właśnie tak, że niektórzy znajdując w sobie moc i upór przełamują się sami, inni potrzebują jakiegoś (byle humanitarnego!) przymusu zewnętrznego, wielu wyzwolonych z okowów jednak ucieka od światła wiedzy, a są i tacy, którzy wolą pozostać w niewoli ignorancji do końca życia.
W eschatologicznym projekcie Platona dwie ostatnie z opisanych wyżej postaw w ogóle się nie kalkulują, bo kto był głupi za życia , ten głupotą skalał duszę, a tam, w zaświatach, czeka na nią wielki i niebezpieczny wybór, do którego rozum jest niezbędny - wybór nie tyle losu, co jakości nowej wędrówki poprzez cień. Wspomniałam już, że motywy drogi do wyjścia z jaskini i wędrówki dusz w zaświatach łączą się w "Państwie" w nierozerwalną całość. Można odnieść wrażenie, że próg jaskini to granica życia doczesnego i chyba nie da się jej przekroczyć inaczej niż przez śmierć ciała. Rozumem ( "okiem duszy" ) jesteśmy w stanie dostrzec świat idei, ale przecież wejść doń ciałem się nie da, skoro ono jest z natury rzeczy materialne, niestałe, niedoskonałe, przemijające, a świat idei niematerialny, stały, doskonały i wieczny. Dlatego filozofowie powracają do jaskini, inaczej musieliby popełnić samobójstwo. To byłby jednak akt tchórzostwa, unikanie odpowiedzialności, skalanie duszy niesprawiedliwością, bo sprawiedliwe jest "dbać o drugich oraz drugich strzec" i "dobrodziejstwa wyświadczać". Zatem ci, którzy osiągnęli stan wtajemniczenia - filozofowie muszą się zdaniem Platona "trudzić polityką i rządami ze względu na dobro państwa (...) nie dlatego, że to rzecz ładna, tylko dlatego, że konieczna". A po śmierci pójdą "mieszkać na wyspach szczęśliwych" - to pierwsza nagroda za trudy rozumnego, sprawiedliwego życia. Warto, bo pozostaje się tam przez 1000 lat ( perspektywy dla grzeszników, ludzi złych, co według Platona znaczy także głupich, są zdecydowanie mniej kuszące - na przykład "czyszczenie cierniami" ). Drugą nagrodą za mozolną wędrówkę do wyjścia z jaskini jest umiejętność rozumnego wyboru nowego życia . Trzecią możliwość zachowania w duszy wcielonej w nowe istnienie choćby okrucha wiedzy o wieczności, dobru i ostatecznym przeznaczeniu człowieka. Po wybraniu losu wszystkie dusze piją bowiem wodę z Rzeki Beztroski i to jest konieczność, niektórzy jednak, "których rozum od tego nie ustrzegł" , piją tę wodę ponad miarę i tak zapominają o wszystkim, a potem żyją bezmyślnie jak więźniowie z Platońskiej jaskini.
Koncepcja reinkarnacji zaproponowana przez Platona wydaje się bardzo optymistyczna - podkreśla wielkość człowieka, piękno mądrości, wolność mimo Konieczności (Przeznaczenia) i istotnie pociąga ku doskonaleniu się, ku wiedzy. Platońskie porządkowanie świata, ucieczka od pozorów doczesności ku wiedzy pewnej, niezawodnej, ku doskonałości to odwieczne marzenie ludzkości. Zapewne niespełnialne, ale nie w tym rzecz. Wyrwanie się z jaskini w przenośni i dosłownie stwarza z nas ludzi. W kultowym już filmie S. Kubricka "Odyseja kosmiczna 2001" w początkowej scenie na zimnej, ciemnej i ponurej Ziemi stado małp pędzi swój zwyczajny zwierzęcy żywot. Pojawienie się tajemniczego prostopadłościanu emanującego czymś niezwykłym sprawia , że w jednej z małp budzi się rozum. Zwierzę chwyta wielką kość i zaczyna używać jej jako narzędzia. Teraz następuje sekwencja obrazów sygnalizujących myśli właśnie "narodzonego" człowieka, po czym przy wtórze podniosłej muzyki wyrzucona w górę kość, pierwsze narzędzie, zmienia się w statek międzyplanetarny cumujący na stacji kosmicznej, poruszającej się niespiesznie ruchem okrężnym w rytm walca "Nad pięknym modrym Dunajem". Ten skok nie byłby przecież możliwy, gdyby ludzkość pozostała na zawsze wyłącznie w niewoli zmysłów.
"Odyseja kosmiczna 2001" doskonale daje się interpretować w oparciu o myśl Platońską. Oto pod wpływem czegoś spoza ziemskiej doczesności, czegoś o pięknym geometrycznym kształcie i doskonale jednolitej strukturze następuje rozświetlenie mroków chaosu, przebudzenie rozumu, a w rezultacie wyjście z jaskini i ucieczka ku gwiazdom. Wszyscy pamiętamy tę fascynującą scenę, w której bohater filmu w swym kosmicznym statku przekracza granicę nieskończoności w wybuchającej nagle feerii barw i światła. Czy dotarł do progu jaskini, czy rozświetliła jego drogę idea Dobra, czy osiągnął jakiś wyższy etap rozwoju człowieczeństwa? Być może tak, bo obraz Kubricka kończy się sceną "powrotu": w gwiezdnej przestrzeni pojawia się ludzki embrion - delikatny, otulony w przejrzystą błonę, maleńki w nieskończonym wszechświecie, ale spoza przezroczystej osłony patrzą na nas oczy rozumne, oczy mędrca. Ciekawe, czy Platonowi by się podobało!!?