Fonologia jest to nauka zajmująca się badaniem dźwięków, żeby wgłębić się w problem rozwoju mowy trzeba na początek zaznajomić się z pewnymi faktami językowymi. Podstawową rzeczą dotyczącą mowy jest uświadomienie sobie, czym ona tak naprawdę jest. Otóż, mowa ludzka to w pewnym sensie taki nieprzerwany ciąg dźwięków. W tym strumieniu dźwięków można się dopatrzyć pewnych charakterystycznych cech. Nie jest trudno zauważyć, że dźwięki dzielą się na segmenty, które nauka nazywa sylabami, słowami, zdaniami. Inną cechą charakterystyczną dla tego ciągu dźwiękowego jest intonacja, przerwy, akcent itp.
Fonologię można badać na różne sposoby, jednym z nich jest badanie właściwości fonetycznych. Tym zajmują się logopedzi. Zauważono, że umiejętność artykulacji przebiega podobnie u każdego malucha. Charakterystyczne jest to, że małe dzieci mają problem w wymawianiem litery r, stad charakterystyczny dla tego okresu lowelek, a nie rowerek. W rozwoju mowy u dzieci dominujące są kontrasty, powodują że inne znaczenie przypisuje się podobnym wyrazom, lecz wymawianym w inny sposób. Dzieje się tak za sprawą fonemów, czyli opozycji dźwiękowych, które wpływają na zmianę znaczenia.
Za sprawą badań zauważono, że dzieci bez większego trudu potrafią różnicować fonemy. Małe dziecko jest w stanie rozróżnić, kiedy dwa dźwięki są reprezentatywne dla jednego fonemu. Taka umiejętność nosi nazwę percepcji kategorii dźwięków. Interesującym zjawiskiem jest fakt, że zdolność tę rozpoznano u noworodków, a więc maluchów, które dopiero, co przyszły na świat.
Według badań dzieci, niezależnie skąd pochodzą, mają takie same predyspozycje do różnicowania fonematycznego. Dorośli Japończycy nie potrafią wymówić, a co gorsza rozpoznać dźwięków r i l. Japońskie niemowlęta nie mają z tym najmniejszego problemu. Taka sytuacja wynika z tego, że opozycja ta nie występuje w języku japońskim, natomiast dzieci do 1 roku życia potrafią ją rozróżnić. Niestety już po upływie okresu niemowlęctwa dźwięki r i l, są nierozpoznawalne.
Na podstawie badań przeprowadzonych w 1982, stwierdzono że 5. miesięczne niemowlęta potrafią czytać z ruchu warg, co znacznie ułatwia porozumiewanie się. Badania polegały na tym, że maluszkom prezentowano niemy film. Na ekranie były dwie osoby obok siebie. Jedna z nich mówiła wyraz ah, druga natomiast i. W trakcie pokazu dzieci słyszały te wyrazy, zsynchronizowano, bowiem dźwięk z obrazem. Rezultat był zaskakujący. Dzieci po usłyszeniu ah lub i kierowały wzrok na twarz, która mówiła ten dźwięk.
Można bez większych oporów stwierdzić, że na rozwój mowy w znacznej mierze wpływa kultura i wychowanie. Prawdopodobnie tuż po urodzeniu noworodek rozróżnia mnóstwo dźwięków i opozycji mowy. Z czasem jednak następuje naturalna eliminacja dźwięków niepotrzebnych.
Zaobserwowano że niemowlę, pomimo iż nie potrafi porozumiewać się ze światem za pomocą języka to jest w stanie rozpoznać głos matki. Nie wiadomo, co jest tego przyczyną. Stwierdzono również, że dziecko preferuje zwykłą mowę niż mieszankę różnych obco brzmiących słów lub muzyki. Świadczy to o tym, że niemowlę pomimo swego młodego wieku ma już jako takie pojęcie na temat języka. Badania przeprowadzone w 1990 przez Fernalda wykazały, że maluszek woli słyszeć miły i czuły głos, przypominający typowy sposób mówienia do dzieci od rozmowy dorosłych ludzi. Ten matczyny sposób porozumiewania się z dzieckiem charakteryzuje się ciepłym brzmieniem i intonacji opadającej, wznoszącej się.
Zanim niemowlę zacznie posługiwać się pierwszymi wyrazami z jego ust będą wychodzić różne nieartykułowane dźwięki. Dźwięki te nie są tak całkiem przypadkowe. Stanowią rodzaj ogniwa na drodze w rozwoju mowy. Badacze dowodzą, że to właśnie z tych różnych niezrozumiałych dźwięków powstają pierwsze wyrazy. Najwcześniejszą formą wokalizacji jest płacz, chrząkanie, pomrukiwanie itp. Ten etap trwa do 2. miesiąca życia. Następnie dzidziuś zaczyna gaworzyć, czyli wydaje z siebie dźwięki składające się z jednej sylaby np. oo. uu. Zdarza się również, że łączy samogłoski i spółgłoski w rezultacie, czego powstaje np. guu.
Istotne jest to, że wszystkim próbom wokalizacji często towarzyszy pewien wyraz twarzy. Bywa, że jest nim uśmiech, czasem jednak wyraźnie widoczny jest smutek. Taka relacja mimiki i wypowiadanych dźwięków świadczy o tym, że maluszek stara się za pomocą wokalizacji przedstawić różne emocje.
U dzieci półrocznych występuje inna specyficzna cecha w rozwoju języka. W dalszym ciągu gaworzą, ale jest to specyficzna forma wokalizacji. Ma ona nawet swoją nazwę. Jest to gaworzenie samonaśladowcze, w czasie którego niemowlak zestawia koło siebie takie same dźwięki np. bababababa. Następnie i ten etap rozwoju mowy podlega przekształceniom. Mianowicie dziecko dodaje do bababababa inne dźwięki, niekoniecznie pochodzące z języka ojczystego. Świadczy to o tym, że niemowlak nie ma problemów z wymową, rozróżnianiem zwrotów obcojęzycznych. Można stwierdzić, że dzieci z różnych kultur, środowisk gaworzą w bardzo podobny sposób.
U schyłku 1. roku życia następuje ogromny przełom w mowie. Maluszki zaczynają posługiwać się nie tylko jedną sylabą, lecz wymyślają twory składające się z dwóch lub więcej sylab. Powstają dźwięki takie jak np.: duu-da, ni-buu. Etap ten jest przełomowy jeszcze pod tym względem, że malec nadaje wymawianym dźwiękom intonację. Można uznać ten typ komunikacji za najbardziej przypominający w brzmieniu język, jakim posługują się dorośli. Z wielu form, które dziecko stworzy w tym czasie powstaną pierwsze wyrazy.
Gaworzenie wszystkich dzieci jest do siebie podobne. Z czasem jednak, kiedy maluchy zaczynają mówić zanika gdzieś to podobieństwo. Na tej podstawie niektórzy badacze stwierdzili, że wszystkie wydawane przez dziecko dźwięki nieartykułowane nie mają nic wspólnego z mową. Pogląd ten nie jest jednak słuszny. Zależność pomiędzy mową, a gaworzeniem nazywana jest dryfowaniem. Dryfowanie gaworzenia to inaczej stopniowe przekształcanie, upodobnianie się gaworzenia do języka, które dziecko słyszy codziennie. Ta hipoteza wyjaśnia, dlaczego dzieci japońskie mają problemy z rozróżnieniem i wymówieniem dźwięków r i l, podczas gdy przez cały okres niemowlęctwa nie miały z tym większych problemów.
Wczesny okres gaworzenia jest wrodzony, to znaczy występuje u każdego dziecka. Teza ta została wysnuta na podstawie badań gaworzenie u dzieci głuchych. Zauważono, bowiem, że na początku ich rozwój mowy przebiega podobnie jak w przypadku niemowląt, które słyszą normalnie. Podobieństwo występuje jednak tylko w pierwszej fazie gaworzenia, w której posługuje się tylko jedną sylabą np. aa. Później zaczynają się pojawiać zmiany. Dzieci, które nie słyszą nie posługują się gaworzeniem samonaśladowczym, nie korzystają też z dużej ilości sylab, dających się rozróżnić.
Ciekawym zjawiskiem jest rozwój mowy w przypadku, gdy u dzieci w ogóle nie występuje gaworzenie. Zdarza się, bowiem, że dzieci, które mają problemy z oddychaniem często nie gaworzą. Jeżeli takie dzieci pod wpływem np. operacji zaczną swobodnie oddychać to wystąpi u nich opóźnienie w rozwoju mowy. Jest to niezaprzeczalny dowód na to, że gaworzenie jest jednym z etapów w kształtowaniu mowy.
Doskonałą pomocą w komunikacji jest porozumiewanie się za pomocą gestów. Szacuje się, zę mniej więcej około 8-10 miesiąca życia dziecko zaczyna świadomie posługiwać się pewnymi gestami. Kiedy chce np. jakąś zabawkę to wyciąga dłonie w jej kierunku, czasami też patrzy na przedmiot, na którym mu zależy i na osobę która mogłaby podać tę rzecz.
Gestykulacja spełnia również swoją funkcję, kiedy mały brzdąc pragnie zwrócić na siebie uwagę. W tym celu pokazuje np., co trzyma w ręku, czasem też podaje przedmiot mamie. Oczekuje, że rodzic zainteresuje się jego osobą, a może nawet skomentuje jego postępowanie. Z czasem maluch zaczyna wskazywać na pewne określone przedmioty. Pragnie nie tylko zwrócić uwagę na siebie, lecz także np. na papugę, która siedzi w klatce. Taki typ gestykulacji, w którym dziecko pragnie zwrócić uwagę dorosłego nazywa się komunikacją referencjalną. Pociecha dodatkowo posługuje się wokalizacją, żeby jej zamierzenia okazały się jeszcze bardziej skuteczne.
Trzeba zwrócić uwagę, że w przypadku, gdy pomimo usilnych starań maluszka, rodzic nie zwróci na niego uwagi, nie poda mu pożądanej zabawki itp. to taki sposób komunikacji okaże się nieskuteczny. Możliwe jest, że gdy dziecko uzna, że jego poczynania nie przyniosą wymiernych efektów to zrezygnuje zupełnie z tej formy porozumiewanie się.
W porozumiewaniu się za pomocą gestów przełom następuje około 14. miesiąca życia. W tym czasie dziecko zaczyna używać gestów do nazwania pewnych przedmiotów. Tak na przykład, kiedy mówi o piłce to kreśli rączkami koło w powietrzu, a kiedy chce powiedzieć, że mama gotuje to udaje, że coś miesza. Gesty służą również do nazwania różnych stanów emocjonalnych, np., kiedy maluszek się cieszy może klaskać, a kiedy jest zły to może zatupać nogą.
Zauważono pewne podobieństwa związane z etykietowaniem pewnych rzeczy, zjawisk z rozwojem mowy. Rzeczą bardzo istotną jest to, że często wraz z etykietowaniem za pomocą gestykulacji zaczyna występować nazywanie za pomocą słów. Ponadto istnieje pewna zależność pomiędzy gestykulacją, a rozwojem mowy, a mianowicie taka, że im bardziej maluch gestykuluje tym lepiej posługuje się językiem, ma większy zasób słów. Zauważono też, że bardzo często dziecko przestaje nazywać jakiś przedmiot poprzez gesty, kiedy zastąpi etykietowanie użyciem odpowiednich słów. Taka wzajemna korelacja pomiędzy gestami, a użyciem pierwszych słów świadczy o tym, że rozwój mowy jest procesem ciągłym.
Roczne dziecko coraz bardziej świadomie korzysta z języka. Zaczyna używać pewnych wyrazów, które w normalnym języku nie znaczą dokładnie niczego. Maluszek używa jednak tych zwrotów na określenie pewnych rzeczy. Zauważa się np., że na wszystkie drzewa mówi lala. Z czasem używanie słów jest coraz bardziej świadome. Wyrazy, jakimi posługuje się malec coraz bardziej przypominają tradycyjnie używane w języku polskim, różnią się tylko pewnymi przekształceniami np. jak zamiast rak. Niewątpliwie stąd już niedaleka droga, by zacząć posługiwać się językiem tak jak mama i tata.
Zauważono związek pomiędzy pierwszymi słowami, a gaworzeniem. Dziecko stara się tworzyć wyrazy z sylab, jakimi wcześniej posługiwało się gaworząc. Rozwój mowy następuje stopniowo. Jest procesem długotrwałym. Dziecko chce jak najskuteczniej porozumiewać się z otaczającym go światem, zanim jeszcze zacznie mówić. Próbuje, więc różnych sposobów. Zadaniem rodziców jest wspierać przez cały czas rozwój swojej pociechy i wraz z nią cieszyć się z każdego najmniejszego osiągnięcia.
Dziecko zaczyna mówić mniej więcej około 18-tego miesiąca życia. W tym czasie używa, co prawda słów, ale nie zawsze są one w pełni trafne. Nauka zajmująca się nadawaniem znaczenia wyrazom nazywa się semantyką. Początkowo zasób słów jest ograniczony. Maluch często za pomocą jednego słowa określa pewną grupę wyrazów. Z czasem jednak nadawanie nazw przedmiotom, zjawiskom, czynnościom staje się coraz bardziej świadome. Początkowo maluszek za pomocą jednego wyrazu określa całą grupę. Przykład może stanowić np. wyraz kot, za pomocą którego określa całą grupę zwierząt, nie tylko tych z rodziny kotowatych. Podobna zasada odnosi się do określania nazw czynności, stanów itp.
W drugim roku życia dziecko zaczyna już trafnie nazywać pewne rzeczy. Na początku są to określenia tylko na przedmioty z najbliższego otoczenia, z różnych względów ważne dla maluszka. Z upływem czasu coraz więcej przedmiotów, zjawisk ma swoje określenia.
Istotny przełom w nazywaniu ma miejsce w 18-tym miesiącu życia. W tym czasie dziecko nagle zaczyna się posługiwać dużą ilością słów. Jest to o tyle zaskakujące, gdyż widoczna jest tu nagła eksplozja rozwoju słownictwa. Szacuje się, że w tym wieku maluszek potrafi posługiwać się około 50 wyrazami. Co więcej zna znaczenie około 100 słów. Charakterystyczne dla tego wieku jest próba nazewnictwa praktycznie wszystkiego, co znajduje się w pobliżu małego brzdąca. Moment ten jest przełomowy. Prawdopodobnie w tym czasie dziecko odkrywa, że każde słowo w języku jest symbolem. To odkrycie rewolucjonizuje w pewnym sensie dążenie do jak najbardziej efektywnego sposobu komunikacji. Daje poczucie, że znając tyle nowych słów będzie mogło dużo łatwiej komunikować się z dorosłymi. Stwierdzono, że zanim brzdąc zacznie się posługiwać wyrazami, wcześniej rozumie je. Ponadto zwrócono uwagę na fakt, że dziecko nie posługując się dużą ilością słów rozumie ich znacznie więcej. Dzieci bez względu na pochodzenie częściej posługują się rzeczownikami. Czasowniki rzadziej goszczą w dziecięcym słowniku.
Początkowo dziecko, choć ma już określony zasób słów nie potrafi ich w odpowiedni sposób łączyć. Zlepki wyrazowe, jakie tworzy maluszek składają się najczęściej z rzeczowników. Często trzeba się domyślać o co chodzi malcowi. Kiedy mówi np. Mama buty, to może mieć na myśli różne ewentualności. Jedną z nich może być prośba do mamy, aby podała buty, inną może być wskazanie na buty, jeszcze inna może stanowić opisywanie czynności jaką jest zakładanie butów.
Ten kształcący się dopiero język spełnia swoje różne funkcje, np. nominacyjną, negacyjną itp. Funkcja nominacyjna powstaje wtedy, kiedy maluszek nazywa pewne rzeczy. Funkcja negacyjna polega na zaprzeczaniu, np. nie jeść, w ten sposób maluszek komunikuje, że nie jest głodny. Inną funkcja jest powtórzenie, malec domaga się czegoś więcej np. jeszcze bajki. Potrafi również określić cechy przedmiotu, występujące relacje np. tatuś spodnie, znaczy, ze spodnie są własnością tatusia. Dziecko potrafi też określać przedmioty, osoby, a także zlokalizować niektóre przedmioty np. piłka stół, czyli piłka znajduje się za stołem.
W nadawaniu czemuś nazw zdarza się, że maleństwo popełni błąd. Jednym z takich błędów jest hipogeneralizacja. Jest to nadawanie nazw rzeczom, które mają znane już przez dziecko nazwy. Jednakże pomimo tego, iż dziecko zna np. wyraz kwiaty to na wszystkie kwiaty mówi np. tulipan. Inny częstym błędem jest hipergeneralizacja, czyli nadawanie wielu rzeczom jednej nazwy. Hipergeneralizacja występuje wówczas, kiedy jednym wyrazem np. kwiatek nazywa się cały ogół roślin, wliczając w to drzewa, krzaki itp. Hipergeneralizacja może wynikać ze zbyt małego słownika, jakim posługuj się malec lub też, że dzieci nie dostrzegają znaczących różnic w procesie etykietowania. W tym czasie rolą mam jest poprawianie błędów popełnianych przez pociechy. Matki powinny też wyjaśniać i tłumaczyć, dlaczego takie szerokie nazewnictwo jest błędne.
Często popełnianym błędem jest zawężanie znaczeń. Określenie np. wyrazem kwiat tylko róż, tulipanów i fiołków. Problemem wówczas może stanowić próba nazwania np. stokrotki. W tym wypadku dużą rolą mamy jest uświadomienie swojej pociechy o błędach, jakie popełnia.
Często, gdy dzieci pierwszy raz widzą jakiś przedmiot np. siekierkę mogą nadać jej nazwę na dwa różne sposoby. Pierwszym może być znana już wcześniej hipergenaralizaja. W tym wypadku maluszek może nazwać siekierkę nożem. Drugim sposobem nazewnictwa może być wymyślenie nowej nazwy np. nazwanie siekierki cięciówką. Pomysłów nadania etykiety jest mnóstwo, jak wiadomo dzieci maja bujną wyobraźnie, wiec nie sprawi im to większego problemu. Taki sposób może się okazać dużo bardziej bliższy maleństwu, gdyż zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że siekierka to jednak nie nóż.
Od dawna wielu badaczy nurtuje problem, na jakiej zasadzie małe dzieci tworzą pierwsze wyrazy. W jaki sposób uporządkowują i etykietują przedmioty. Kwestia ta jest nader interesująca, dlatego warto się nią zająć.
Jednym ze sposobów wyjaśnienia tego zjawiska jest hipoteza, że dziecko tworzy pojęcia i przypisuje je do odpowiednich kategorii na podstawie tzw. modelu funkcjonującego. Model funkcjonujący polega na zwracaniu uwagi na funkcje przedmiotu i na tej podstawie zaliczanie go do odpowiednich kategorii. Przykładem w świetny sposób obrazujący model składniowy jest piłka. W ocenie maluchów najważniejsze w piłce jest to, że się toczy. Do tej kategorii może, więc należeć również puszka. Ona też potrafi się toczyć. Następnie, kiedy już maluszek dokona odkrycia, że pewna cechą wspólną różnych rzeczy jest ich toczenie się, nadchodzi czas na kształtowanie tego odkrycia. Mianowicie dziecko zaczyna dostrzegać, że zazwyczaj toczące się rzeczy są okrągłe. Zauważono, że malec, jeżeli już stworzy jakąś kategorię, zgodnie ze spełnianymi funkcjami, to dużo szybciej zapamiętuje nazwy przedmiotów, które jego zdaniem są zaliczane do tej kategorii.
Na podstawie innej hipotezy kategorie przedmiotowe tworzone przez dziecko dokonują się na podstawie podobnych cech wyglądu. Definicja kota może opierać się na tym, że ma on cztery łapy, sierść różnej barwy, jest średniej wielkości. Można jeszcze dodać, że miauczy, macha ogonem itp. Na tej podstawie tworzy pewną kategorię, do której dopisuje inne zwierzęta, które spełniają takie same cechy. Bywa, że tych charakterystycznych cech przedmiotów jest mało np. kot ma cztery łapy i sierść. Zgodnie z takim podziałem takie kryteria spełnia np. niedźwiedź, kot, mysz, szczur, pies itp. w ten właśnie sposób tworzy się hipergenalralizacja.
Najczęściej, jednak dziecko tworzy określoną kategorie przedmiotów na podstawie zarówno modelu składniowego, czyli w oparciu o funkcje przedmiotu, jak i hipotezy cech semantycznych, opartej na charakterystycznych właściwościach zewnętrznych.
Inną próbą wyjaśnienia, na jakiej podstawie tworzy się kategorię przedmiotów jest ustalenie przez dziecko pewnego prototypu. Każdy ma w głowie jakiś obraz np. ptaka, psa itp. Ten obraz jest niezmienny, utworzony tylko i wyłącznie w wyobraźni. Zgodnie z obrazem np. kota pewne rodzaje kotów np. zwykły kot dachowy będą zgodne z prototypem kota, natomiast już np. kot syjamski niekoniecznie. Oczywiście to tylko przypuszczenie, gdyż tak naprawdę nie wiadomo, jaki obraz kota został stworzony w umyśle. Ten przykład ma posłużyć jedynie lepszemu zobrazowaniu tego co kryje się pod pojęciem prototyp. Innym przykładem może być prototyp ptaka. Zazwyczaj obraz ptaka stworzony w głowie przedstawia się następująco: jest to zwierzę dwunożne, upierzone, z małym dziobem, niewielkich rozmiarów. Zgodnie z takim prototypem wróbel zaliczy się do tej kategorii, w przeciwieństwie do np. pingwina.
Inną teorią kategoryzacji dziecięcej jest stosowanie zasady wyłączności i kontrastu. Zasada kontrastu polega na tym, że po usłyszeniu nowego słowa, maluch automatycznie przyjmuje, że musi mieć ono zupełnie inne znaczenie, niż wszelkie poznane do tej pory i w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, że na jedną rzecz mogą być dwa lub więcej określenia. Jeżeli dziecko ma do czynienia z dwoma znaczeniami określającymi jedną rzecz, to wybiera to określenie, które jest bardziej powszechne i znane.
Zasada wyłączności opiera się na tym, że jednej rzeczy przypisuje się tylko jedną nazwę. Tak, więc kot nie może być równocześnie ssakiem, zwierzęciem itp. Taka możliwość jest nie do przyjęcia dla dziecka, bo niby, czemu kot może być jakimś tam ssakiem, jeżeli jest po prostu kotem. Sytuacja ta zmienia się w wieku około 4. roku życia, wówczas starsza już pociecha zaczyna akceptować, że kot może być równocześnie ssakiem. Tu jednak też widoczne jest ograniczenie. Pies nie może być przecież równocześnie jamnikiem i owczarkiem. Innymi słowy dziecko dopuszcza możliwość dwóch określeń na jedną rzecz, pod warunkiem, że nazwy są dokonywane na podstawie innej kategorii, bo zwierze jest kategorią ogólną, a rasy psów są określeniami tej kategorii.
Dziecko nabiera jakiegoś pojęcia o języku na podstawie informacji, które wcześniej usłyszało. Nic, więc dziwnego, że słowa, jakie dodaje do swojego słownika maluszek, są stosowane przez jego rodziców. Im częściej powtarza się jakiś wyraz, tym większe prawdopodobieństwo, że zagości on w słowniku malca. To wyjaśnia, dlaczego dzieci szybciej potrafią nadać nazwę zabawce, która się często bawią. Wynika to z tego, że ulubiona zabawka, które nader często jest trzymana przez pociechę, jest też często obiektem komentarzy rodziców. Oni to powtarzając tę samą nazwę np. popatrz króliczek, równocześnie powodują, że ten wyraz "króliczek" będzie prawdopodobnie dodany do słownika dziecka. Co więcej zauważono, że maluchy bardziej dbają o rzeczy, które potrafią określić za pomocą słów.
Zauważono, że maluszek potrafi zapamiętać słowo na podstawie jego krótkiej prezentacji. Bardzo często dzieci przyswają sobie pewne słowa po obejrzeniu kreskówki. Taki proces przyswajania sobie słów w oparciu o krótką prezentacje nosi, w języku naukowym, nazwę szybkiego tworzenia mapy. Inny sposób kategoryzacji oparty jest na codziennych zajęciach. Wiadomo, że każde dziecko styka się na co dzień z pewnym schematem dnia. Zazwyczaj znajdują się w nim takie czynności jak: mycie się, jedzenie, spacer itp. Do tych czynności dopasowuje się też odpowiednie akcesoria. Deser może się kojarzyć np. z ciasteczkiem, ale w momencie, kiedy mama wyjątkowo zamiast ciasteczka da np. deser śmietankowy, to maluszek dodaje te świeżo poznane pojęcie do kategorii deserów. W ten sposób poszerza o nowe określenie stworzoną wcześniej klasyfikację. Ta metoda nazywana jest skryptem, czyli powtarzającymi się schematami, jakie obowiązują w ciągu dnia.
Niezależnie, w jaki sposób dziecko będzie nadawało przedmiotom nazwy. Trzeba pamiętać, że zanim maluch opanuje skomplikowany język musi minąć nieco czasu. Należy, więc przede wszystkim okazać mu nieco czułości, wspierać, chwalić i dodawać mu odwagi.