przez dziurkę od klucza, scenariusze


Scenariusz przedstawienia w oparciu o fragmenty utworu K. Siesickiej pod tytułem „Przez dziurkę od klucza”

Przedstawienie zrealizowane w oparciu o prezentowany scenariusz zdobyło wyróżnienie w konkursie teatralnym w XVIII Festiwalu Teatrów Dzieci i Młodzieży „Bajdurek” w Kluczach w maju 2003 roku.

Scenografia: Scena podzielona jest na dwie części:

  1. kuchnia, w której znajdują się: kuchenka, stolik, krzesła

  2. pokój (fotel, stolik, toaletka, wieszak, telefon)

Bohaterowie:

Babunia

Joasia

Piotr

Oleńka

Wandzia

Tata

Zuzia

Scena I (w kuchni):

Babcia siedzi przy stole i kroi warzywa do zupy. Do kuchni wpada Piotr ubrany w szlafrok, kapcie, na twarzy ma piankę do golenia.

P.: Ja nie wiem, nie rozumiem! - zawołał wpadając do kuchni.

Mnie się to w głowie nie mieści! Ja nie mam pojęcia babuniu.

Albo ze mną jest coś nie w porządku, albo z nią!

B.(spokojnie) To znaczy z kim?

P.: Z babuni wnuczką

B.: Z którą? Mam dwie. Czy masz na myśli swoją żonę?

P.(z entuzjazmem stwierdza): Skąd! Moja żona jest cudowną kobietą!

( chłodnym tonem dodaje): Natomiast jej siostra, babuniu...

B.: Obawiam się, że i z tobą coś nie jest w porządku i z Joanną!

Nie wiem, co takiego zrobiła Joanna, ale wiem, że twój wygląd, Piotrze, nie świadczy dobrze o tobie. Czy ty naprawdę zapomniałeś, że masz namydloną twarz?

P.: Bo ja, babuniu, miałem się golić.

I właśnie stałem sobie przed lustrem w łazience, kiedy ta dziewczyna...

B.: Śpiewałeś ?

P.: Śpiewałem.

B.: Więc nie dziw się, że była zdenerwowana.

Twój śpiew może doprowadzić do rozpaczy najbardziej zrównoważoną osobę.

P.: Ależ, babuniu! Ona była zupełnie spokojna. Ona nawet śpiewała razem ze mną.

„Czerwony pas” na dwa głosy.

Babunia to zna, prawda? Babunia sobie przypomina?

(śpiewa, fałszując):„Czerwony pas, za pasem broń...”

B.: (Trzymając się za głowę, mówi podniesionym głosem) Piotrze, miej litość!

P.: „...i topór co błyska z dala!”

B.: (Zrezygnowana) Piotrze, ja cię bardzo proszę!

Jestem starą kobietą zmęczoną życiem, czy musisz mnie dobijać?

P.: Ależ ja babuni nie dobijam, ja babuni śpiewam!

Babunia jest dziwna bigbitu babunia nie lubi, stara polska pieśń też się babuni nie podoba,

nie rozumiem, dlaczego wszyscy mówią, że babunia jest muzykalna?

B.: Nie chciałbym ci tego tłumaczyć, Piotrusiu, moje drogie dziecko.

P.: Dobra, proszę nie tłumaczyć.

Proszę tylko posłuchać: śpiewaliśmy z Joanną zgodnym z chórem, ja mydliłem twarz, ona coś tam czyściła w łazience. Buty, babuniu, i torebkę, babuniu.

I nagle ja patrzę, a na półce nie ma mojego kremu Nivea. Więc pytam się Joasi, gdzie mój

krem.

I wie babunia, co ona mi odpowiedziała?

B.: Nie wiem. Pojęcia nie mam.

P.(naśladując Joannę): Brałam, ale się skończył.

Tak powiedziała, babuniu! Krem kupiłem sobie przedwczoraj. Całe duże pudło.

Do końca roku mogłoby mi starczyć, ale nie starczy.

Czy babunia wie, do czego ten krem był jej potrzebny?

B.: (westchnęła)

P.: To ja babuni powiem! Do czyszczenia butów i torebki!

Kremem, którego ja używam do twarzy, ona czyści sobie buty. Jeszcze brakuje, żeby mi

na jego miejsce położyła czarną pastę do butów, a podejrzewam, że mogłaby to zrobić,

jeżeli sądzi, że moja twarz i jej buty zrobione są z jednej i tej samej skóry!

Babunia się śmieje? Babuniu!

B..: (powstrzymując śmiech)

Ależ.... cha! cha!... skąd, nie śmieję się...cha! cha! Ależ skąd, jakżebym się mogła śmiać!

P.: (oburzony) Obawiam się jednak, że babunia nie traktuje poważnie tego, o czym ja mówię.

B.: Poważnie traktuję, ale wyobrażam sobie, jak ty byś wyglądał z tą czarną pastą na twarzy!

P.(ponuro): Myślałem, że znajdę u babuni zrozumienie.

B.: Znalazłeś, mój drogi.

Idź do łazienki, powiedz Joasi, że ją tu proszę, a sam skończ z tym goleniem.

Tylko nie śpiewaj! Bardzo cię proszę, nie śpiewaj, Piotrze!

Piotr wychodząc, śpiewa „Czerwony pas”

Po chwili do kuchni wchodzi Joasia tanecznym krokiem, na ramieniu ma torebkę, na nogach lśniące kozaczki.

B.: (surowo) Zużyłaś Piotra krem!

J.: (ironicznie) Phi! Już naskarżył.

Ten ma tempo! Język mu lata jak łopata. Obrzydliwość!

B.: Joasiu, chyba rozumiesz, że zrobiłaś źle?

J.: Zrobiłam wspaniale babuniu!

Proszę spojrzeć na moje nogi! Widzi babunia?

Umyłam je gąbką. Zwyczajnie: woda, mydło, gąbka. Kiedy wyschły były czyste, ale

matowe, nie takie jak dawniej. Ale kiedy natarłam je kremem Nivea, cieniutko, Piotr

przesadza, że zużyłam całe pudełko, zrobiły się znowu śliczne!

A jak pięknie wyszła moja biała torebka, babuniu! Wszystkie plastykowe rzeczy tak się

czyści, wie babunia? Buty, torebki, paski do sukienek.....

B.: Powiedziałaś Piotrowi, że krem się skończył.

J.: Chciałam zażartować, a on się zaraz wściekł.

B.: Powinnaś go przedtem zapytać, na pewno pozwoliłby ci wziąć!

J.: Jeżeli by mi pozwolił, to po co miałam pytać?

B.: Joasiu?

J.: Żartuję babuniu.

Nie zapytałam, bo chciałam mu zrobić niespodziankę

B.: Ładna mi niespodzianka! Zużyty krem.

J.: Właśnie, że ładna. On tu jeszcze przyjdzie, babuniu! Jeszcze go babunia usłyszy w

w solowym występie.

Piotr wchodzi do kuchni .Jest ubrany do wyjścia, spostrzegając Joannę mamrocze pod nosem

P.: Smarkula - cały krem mi zużyła.

J.: Coś ty powiedział, Piotrze?

P.: (oschle) Do siebie mówię, nie wtrącaj się!

Babuniu! Czy Babunia nie widziała przypadkiem mojej kurtki ze skaju?

B.: Owszem, widziałam w przedpokoju na wieszaku.

P.: Tam wisi jakaś, ale to nie moja.

B.: Jak to nie twoja? Twoja.

P.: Moja była szara, a tam wisi biała

(bierze do ręki z miski por i seler i ogląda)

Ja babuniu, nie odróżniam może pora od selera, ale szary od białego - bezbłędnie!

B.: Por wygląda jak młoda cebula a seler...

P.: Wiem! Seler wygląda jak zwariowany ziemniak. To teoria.

W praktyce nigdy nie wiem, czy to przypadkiem por nie wygląda jak zwariowany ziemniak, a seler jak młoda cebulka!

Tak czy inaczej ta kurtka, która wisi w przedpokoju nie jest moja

J.: (jęcząc) Boże! To już zupełne dno. On mnie traktuje jak swoją córkę!

Piotr wychodzi do przedpokoju i wraca z kurtką, oglądając ją, zwraca się do Joasi

P.: No więc, Joaśka, kurtka wyszła pierwszorzędnie!

Daje ci słowo, że w pierwszej chwili nie poznałem

B.: Zupełnie jak pani Malinowskiej.

Pani Malinowska mówiła mi, że wczoraj nie ukłoniłeś się jej, chociaż staliście obok siebie na przystanku

P.: A więc to była ona? Tak mi się zdawało, babuniu, ale nie byłem pewien.

B: Lepiej się ukłonić niepotrzebnie, niż nie ukłonić potrzebnie.

P.: Słucham? Co babunia powiedziała?

B.: Coś tam powiedziałam, Piotrze, może mi się trochę pokręciło, ale ty i tak wiesz, co miałam na myśli!

P.: Wiem, babuniu! Od dziś będę się kłaniał potrzebnie i niepotrzebnie. Ale w tym celu

muszę wyjść z domu. I wychodzę!

(kieruje się do wyjścia, po chwili wraca mówiąc)

Hej, Joaśka! Dziękuję.......

Scena II (w pokoju):

Do pokoju wpada Oleńka (w piżamie i papilotach na głowie), rozgląda się po pustym pokoju, zerka na zegarek i szybko wybiega. Po chwili wchodzi Wandzia ubrana w elegancką sukienkę, podchodzi do lustra, poprawia włosy i makijaż, po czym wychodzi.
Następnie do pokoju wchodzi ojciec ubrany w garnitur, siada przy stoliku, przegląda gazetę, zerka na zegarek i pośpiesznie wychodzi. W pokoju zjawia się babunia w wizytowej sukience, podchodzi do lustra i przypina sobie srebrną broszkę. Wchodzi Wandzia, patrzy z podziwem na babcię i mówi:

W.: Jesteś babunią stulecia, mamo i wyglądasz jak... nie mam po prostu słów!

Wyglądasz czarująco i jestem pewna, że pan Kowalski zakocha się w tobie po raz setny.

B.: Wątpię, żeby zwrócił uwagę na mój wygląd. Zawsze cenił bardziej moje zdolności

kulinarne. Nawet wtedy, kiedy mieliśmy po dwadzieścia lat i prosił mnie o rękę,

sformułował to wszystko w sposób następujący: „ Chciałbym, żebyśmy zawsze byli

razem. Nie wyobrażam sobie życia bez twoich leniwych pierożków!”

Może nie brzmiało to dosłownie tak, ale sens i morał jego oświadczyn był zupełnie jasny.

Czy jesteś już gotowa, Wandziu? Powinniśmy wychodzić!

W.: Jestem gotowa, mamo, chciałam cię tylko prosić o pożyczenie srebrnej broszki, wiesz, tej z perełką!

( zmieszana)- Och, widzę, że sama ją przypięłaś!

Nie, nie zdejmuj jej, przypnę sobie coś innego...... Nie, doprawdy...... No, a co ty zrobisz?

B.: (podając broszkę Wandzi) Nic nie zrobię..., kochanie. Obejdę się bez broszki.

Czy Oleńka się już przebrała? A Joanna? Nie?

A przecież musimy wychodzić! Nie możemy się spóźnić na proszony obiad.

A one, oczywiście, o tym nie pomyślą...

Wandzia podchodzi do lustra i przypina broszkę

Wpada Oleńka, trzymając w ręce bluzkę z odprutym rękawem.

Rozpaczliwym głosem zwraca się do babci:

O.: Babuniu - Czy babunia może mnie poratować małe co nieco?

B.: Ależ, Oleńko! Ty jeszcze w piżamie?

O.: Pękło mi!

B.: Co ci pękło?

O.: Rękaw w bluzce, babuniu! Pękł mi idiota, niech babunia sobie wyobrazi!

B.: Już sobie wyobraziłam, i co dalej?

O.: I co ja mam na siebie włożyć?

B.: Inną bluzkę Oleńko, to jasne!

O.: Nie takie bardzo jasne, bo brudne! Wszystkie bluzki mam brudne!

B.(zdziwiona): Jak to? Naszykowałaś sobie tylko jedną bluzkę na święta?

O.: Jaka babunia domyślna! Jedną naszykowałam, bo mi się nie chciało robić wielkiego

prania...Czy babuni chciało się robić wielkie pranie bluzek?

B.: Chciało mi się ty leniu, którą chcesz?

O.: Białą, popelinową........ Niech babunia będzie aniołem.

B.: Białą popelinową chcę włożyć jutro. Mogę ci dać inną.

O.: Babuniu - (błagającym głosem) błagam o popelinową!

W.: Ależ to absurd, Oleńko!

Jak możesz zabierać babuni bluzkę, która jej będzie potrzebna!

B.: Obejdę się! Masz tu bluzkę i przebieraj się natychmiast!

Wyobrażam sobie, jak pani Kowalska będzie na nas wściekła!

Oleńka bierze bluzkę z rąk babuni i uradowana wybiega z pokoju.

W.: (oburzona) Mamo, Oleńka nie powinna dostać tej bluzki!

Przecież mama naprawdę musi mieć własne rzeczy, których nikt oprócz mamy nie będzie nosił.

B.: (ironicznie) Dobrze wygląda ta perełka przy twojej sukience, Wandziu

W.: (zmieszana) Och...no tak...ale broszka to co innego, a bluzka co innego!

Mama powiedziała, że może się obyć bez broszki.

B.: Bez bluzki też mogę się obyć kochana. Idź wreszcie i zmień pantofle.

Jestem przekonana, że pani Kowalska wstawia w tej chwili frytki do piecyka

Wandzia wychodzi, babcia zakłada korale.

Wpada Joanna, na nogach ma podarte rajstopy, Na ręce naciągnięte rajstopy z wielkimi dziurami.

J.: Babuniu, rajstopy! Niech babunia sobie wyobrazi: co które wyciągnę z szafy - to oko!

Małpy złośliwe, nie rajstopy!

O, proszę spojrzeć! Przecież ja nie mogę tak iść babuniu? No, przecież nie mogę!

B.: Nie możesz

J.: Właśnie! To co, babuniu - będzie babunia człowiekiem?

B.: (zbliża się do szafy, wyjmuje nowe rajstopy i podaje Joannie)

J.: (ogląda z niezadowoleniem i stwierdza)

To są te, które babunia dostała wczoraj od taty?

B.: Te

J.: EEEE...Czarne!

B.(ostro): Joasiu, jesteś piekielna!

J.: EEEE....Bo ja nie lubię czarnych! I tak mam chude nogi, a jeszcze czarne to.......

B.(zdecydowanie): Nie mam innych.! Trzeba było pomyśleć wcześniej, to teraz byś nie

jęczała! Nie mam innych rajstop, rozumiesz?

Joasia przygląda się rajstopom, które babcia ma na nogach i uśmiecha się.

J.: A te, co babunia ma na nogach? Babuniu! Może byśmy się zamieniły? Ja bym babuni dała te, które babunia dostała od taty, a babunia...

B.: Ty byś mi dała te, które dostałam od taty?

Wiesz, Joasiu, że cała filozofia mieści się w tym zdaniu. Jakaż ty jesteś dla mnie łaskawa!

J.: Och! Może coś tam tego, ale babunia wie, o co chodzi. O, proszę, babuniu, piękne

rajstopy, tata ma nawet gust, tylko dlaczego kupił czarne?

Joanna przymilając się do babuni, prowadzi ją w kierunku krzesła.

J.: Babuniu, szybciutko, bo już musimy wychodzić!

Babunia siada na krześle, po czym energicznie wstaje

B.: Wiesz, że to jest irytujące?

Ja jedna naszykowałam sobie wszystko, co może być mi potrzebne w czasie świąt.

A w końcu będę wyglądała jak oskubana gęś, bo wyrwiecie mi wszystkie moje piórka.

Czy wy naprawdę musicie myśleć o swoim ubraniu, dopiero wtedy, gdy wychodzicie z domu? Jestem ciekawa, ile ja jeszcze będę musiała przyszywać guzików, zatrzasków, zrobić pętelek, zanim pani Kowalska przypali frytki, czekając na nas?

J.: Nie wiem babuniu, nie mam pojęcia, na razie tylko rajstopy, moja cudowna! Moja śliczna, srebrzysta, najmilsza! No niech babunia się pospieszy!

Babunia ostrożnie zsuwa z nóg rajstopy, do pokoju wchodzi Oleńka.

O.: (zdziwiona) Co babunia robi?

B.: Pożyczam Joannie beżowe rajstopy

O. :Wiesz, Joaśka, jesteś prosię! Jak możesz zdzierać z babuni rajstopy!

Dlaczego to robisz?

J.: Bo mam chude nogi! Babunia to zrozumiała i zamieniła się ze mną.

I nie gadaj tyle, bo gdyby ci Piotr nie kupił pończoch za pieniądze na spodnie, to byś też latała teraz boso!

O.: Mamo, mamo proszę tu przyjść!

Wchodzi Wandzia, Oleńka zwraca się do niej.

O.:O, mamo, co ona robi...ona zabiera babuni rajstopy.

Czy to nie jest granda, niech mama powie!

W.: Joasiu.......

B.: Och Wandziu, daj spokój...daj spokój, dobrze?

Przecież ten obiad pani Kowalskiej musi się już fatalnie prezentować

Joanna ubiera rajstopy.

Do pokoju wchodzi tata z płaszczem przewieszonym przez ramię, rozgląda się i zdziwiony pyta:

T.: Co się tu dzieje? Co to ma znaczyć?

Dlaczego mama daje Joannie swoje rajstopy? Mało ma swoich?

Dlaczego Oleńka paraduje w mamy bluzce?

Wandziu, czy ty nie masz innej broszki?

No, moje drogie, moje drogie....Ja się na to kategorycznie nie zgadzam!

Mamo, proszę włożyć rajstopy

Oleńko, zdejmij bluzkę, Wandziu....no, ty jedna bez poganiania!

J.: To ja pójdę z gołymi nogami!

O.: A ja w podartej bluzce

T.: Nic mnie to nie obchodzi, jak się ubierzecie! Mamo, bardzo proszę, żeby mama nie dawała się tak wykorzystywać.

Ubierajcie się jak która może, i wychodzimy.

Mamo...widzi mama ten wieszak? Tu, przy płaszczu. Sam nie wiem kiedy.

Jakoś tak mi się musiało szarpnąć.

O, Piotr już jesteś gotowy? Zuzieńko, chodź do dziadziusia...jak ty ją niesiesz, Piotrze? Co jej się tam dynda?

P.: A majtki, tato! Gumka pękła, kiedyśmy wkładali.

Prawda Zuzieńko? Tata ci wciąga majtasy, a tu gumka trach!

Tak ta pupina urosła, tak urosła, że gumeczki pękają.

Babunia by jej nie zmieniła gumki, babuniu? Ta jest już za ciasna!

B.: A ty Piotrze?

P.: Co, ja?

B.: Co ty masz do przyszycia?

P.: Jeżeli - to guzik przy marynarce, babuniu! Bo proszę spojrzeć...wisi na jednej nitce

Ale dlaczego babuni tak się trzęsą ręce?

B.: Bo myślę o pani Kowalskiej! O tych frytkach! Mieliśmy być tam o drugiej, a jest już wpół do trzeciej...

No, tak! Telefon! To na pewno Kowalscy

P.: Nie przyjmować!

Niech nikt nie przyjmuje, to pomyślą, że jesteśmy w drodze!

O.: Świetny pomysł!

T.: Czy ty się kładziesz spać?

O.: Nie, ale...babuniu...ten rękaw...może by się jakoś zeszył?

B.: A to go poproś, Oleńko, zobaczymy,co ci odpowie.

Chodź tu, Zuzieńko, muszę zmierzyć ile tej gumki...

Opracowanie: Jolanta Pałka

Małgorzata Stalmaska



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Siesicka Krystyna Przez dziurkę od klucza
Goodall Przez dziurkę od klucza 30 lat obserwacji szympansów (NOWE)
Jane Goodal Przez dziurkę od klucza
Goodall Jane PRZEZ DZIURKĘ OD KLUCZA 30 LAT OBSERWACJI SZYMPANSÓW
2013 02 15 Przez dziurkę od kobiety
GOODALL przez dziurkę od klucz 30 lat obser szympansów całość
przewlekanie przez dziurki (2)
Doskonalenie czytania – list od Kasi, scenariusze, edukacja polonistycza
PYTANIA PODANE PRZEZ PANA OD REHABILITACJI, REHABILITACJA, TESTY
zabawy różne od ani, scenariusze
przewlekanie przez dziurki (1)
przewlekanie przez dziurki
A Corbin, We wÅ‚adzy wstrętu Społeczna historia poznania przez węch Od odrazy do snu ekologicznego

więcej podobnych podstron