MOTYW ŚMIERCI W „BRZEZINIE” JAROSŁAWA IWASZKIEWICZA
Iwaszkiewicz napisał „Brzezinę” w 1932 roku, goszcząc w domu Karola Szymanowskiego. Opowiadanie zekranizował Andrzej Wajda, rolę Stasia zagrał Olgierd Łukaszewicz, Bolesława - Daniel Olbrychski, w rolę Maliny wcieliła się Emilia Krakowska.
Brzezina to lasek, w którym została pochowana żona jednego z braci - Bolesława (miała na imię Basia). Młodszy z braci - Stanisław, chory na gruźlicę, przyjeżdża z sanatorium z Davos, żeby tutaj umrzeć, ale nie mówi o tym bratu, w ostatnim stadium choroby czuje się bardzo dobrze.
Porównując braci, ma się nieodparte wrażenie, że to bardziej silny i zdrowy fizycznie Bolesław jest napiętnowany śmiercią. Po stracie żony zamknął się w sobie, odciął od świata, ucieka w pracę od świtu do zmierzchu, zapominając nawet o córeczce Oli, z którą celebruje jedynie cotygodniowe modlitwy nad grobem żony.
Paradoksalnie - przyjazd ciężko chorego Stasia wnosi do tego umarłego domostwa życie. Bolesław nie może tego znieść, uważa, że brat profanuje żałobę, drażnią go jego opowieści, gra na fortepianie, w końcu „romans” (czyli potajemne schadzki z lesie) z piękną Malwiną, który staje się powodem ostrego konfliktu( bo Malwina ma już faceta który „do niej chodzi” - Michała).
Im bardziej życie uchodzi ze Stasia, tym bardziej pochłania ono Bolesława, zmartwychwstają w nim uczucia, namiętności, budzi się z wewnętrznego letargu. To tak jakby umierający przekazywał swoją chęć życia, swoje pragnienia temu, który pozostanie.
Opowiadanie Iwaszkiewicza zbudowane jest wokół kontrastu życia i śmierci oraz miłości i śmierci. Rozpaczliwa próba pokonania śmierci przez miłość musi skończyć się klęską, ale jest to klęska pozorna. Życie nie uznaje bowiem pustki. Zapełnią ją ci, którzy pozostają - Ola, Malwina, Michał, Bolesław.
Wartością tego opowiadania jest nie tylko ciekawa konstrukcja postaci. Iwaszkiewicz tworzy prozę niezwykle nastrojową, jego opisy doskonale współgrają z przeżywanymi przez bohaterów emocjami i służą ich pośredniej charakterystyce, jak chociażby ten mistrzowski obraz brzeziny ukazany oczyma odradzającego się wewnętrznie Bolesława. "W tle późnego wieczora tkwiły te pnie białe, oświetlone resztkami światła, jak perły wprawione w aksamit. Pnie te białe, gładkie, toczone, przypominały mu tutaj ramiona kobiece, mnóstwo splątanych ramion, wznoszących się w górę gestami błagania, uniesienia, czasem odgiętych ku dołowi ruchem poddania i rezygnacji. Bukiety ramion w górze łączyły się dłońmi, plątały palcami, niektóre zaś stały pojedyncze i beznadziejne. Wilgotne, parne powietrze napełniało zgęszczeniem interwały pomiędzy brzozami i wszystko razem czyniło wrażenie jakiejś zmysłowej świątyni".