Jacques Lacan
TUCHE I AUTOMATON
Autor w artykule zastanawia się nad pojęciem powtórzenia wg Freuda i psychoanalizy.
Dalej stara się obronić psychoanalizę. Stwierdza, że zarzuca się kilka rzeczy, a mianowicie:
że pomniejsza doświadczenie skłaniające nas do znajdowania przyczyn naszych niedostatków na twardym gruncie konfliktu.
Że prowadzi do jakiejś ontologii skłonności, które uważa za pierwotne, wewnętrzne, całkowicie dane z góry.
Lacan uważa, że psychoanaliza jest najbardziej zorientowana na to, co stanowi sedno realności danego doświadczenia. Następnie autor zastanawia się nad ową realnością, gdzie ją można tak właściwie spotkać. I tu przechodzi do pojęcia TUCHE (od Arystotelesa), które się tłumaczy jako 'spotkanie z realnością'. Ta realność jest poza AUTOMATON.
Znów Lacan wraca do 'powtórzenia', które jest czymś, co jest wciąż w analizie zasłonięte z powodu utożsamiania go z 'przeniesieniem'.
Freud mówi o przeniesieniu tak: niczego nie można uchwycić in effigie, in absentia, a jednak przeniesienie dane jest chyba jako podobizna (effige) i odniesienie do nieobecności.
Autor mówi jeszcze, że to, co się powtarza funkcjonuje jako przypadkowe, a to ma związek z TUCHE. Analitycy jednak nie wierzą w przypadki.
Funkcja TUCHE, realności jako spotkania przedstawia się w dziejach psychoanalizy pod postacią traumatyzmu. Lacan twierdzi, że to niesamowicie ciekawe, że realność może się przejawiać w czymś nieprzyswajalnym, czyli pod postacią urazu (traumy). Uraz ma się przypominać (?)
Wyciąga autor wniosek, iż system rzeczywistości pozostawia uwięzioną w sidłach zasady przyjemności pewną istotną część tego, co wszak faktycznie należy do rzeczywistości. Rzeczywistość jest tam, w zawieszeniu, gdzie czeka.
Potem w toku tekstu autor dochodzi do wniosku (podążając za Freudem), że sens jest realizacją pożądania. A dochodzi do takiego wniosku, bo wcześniej wspomina o drzemce, z której zbudziło go pukanie i się nad nim zastanawia. Kojarzy to od razu ze snem ojca („Objaśnianie marzeń sennych” Freuda), który w sąsiednim pokoju ma martwe dziecko, przy którym czuwa jakiś starzec. Starzec go budzi - ma go przywołać do rzeczywistości. A sen tutaj ma zaspokajać wyłącznie potrzebę przedłużania spania. I tutaj Freud pyta: co budzi? Czy nie ma we śnie jakiejś innej rzeczywistości? Czy sen nie jest hołdem złożonym brakującej rzeczywistości?
Dalej Lacan zastanawia się czym jest rzeczywistość w tym wypadku, gdy ten, co miał czuwać przy zwłokach wciąż śpi.
Spotkanie z realnością w tym wypadku odbyło się między snem a przebudzeniem, , między tym, kto śpi na zawsze i czyjego snu nie poznamy, a tym, który śnił tylko po to, żeby się nie zbudzić. I tu znowu kolejny wniosek - sen ten stanowi jedynie fantazmat spełniający życzenie. Tylko we śnie może bowiem dojść do dziwnego spotkania.
Przebudzenie ukazuje nam budzenie się świadomości podmiotu w przedstawieniu tego, co zaszło - przykry wypadek z tej rzeczywistości, któremu można ledwie stawić czoła.
Sen jest odwrotnością przedstawienia. Trzeba wykryć miejsce realności, rozciągające się od urazu fantazmatu. Realność może przedstawiać się poprzez przypadek, niewielki hałas, tę odrobinę rzeczywistości świadczącą o tym, że nie śpimy. Tej rzeczywistości, jak się okazuje, wcale nie jest tak mało, bo odsłania ukrytą, inną rzeczywistość - popęd.
Realności trzeba szukać poza sem - mówi Lacan - w tym, co sen osłonił, ukrył.
Wychodzi na to, że Freud znalazł rozwiązanie problemu, który Kirkegaard nazwał powtórzeniem. Tak samo jak u Kirkegaarda, tak u Freuda nie chodzi o żadne powtórzenie, o żaden nawrót potrzeby. Powtórzenie żąda nowości. Obraca się ono w stronę ludyczności, czyniącej z nowości nowy wymiar.
Lacan na koniec mówi, że nie na próżno analiza zajmuje się świadomością. Cala oryginalność analizy polega na tym, iż nie koncentruje ona psychologicznej ontogenezy na owych rzekomych stadiach - które nie mają żadnego uchwytnego mocowania w rozwoju postrzegalnym w kategoriach biologicznych.