Porządki
Stworek sprząta.
Sprząta i śledzi pomiot zdrajców krwi. Patrzy, jak zmaza na honorze szlachetnego rodu Blacków kroczy przez korytarze domu jego biednej pani jakby była u siebie, bijąc po oczach nienaturalnym kolorem włosów. Wpada do pięknej kuchni pani, rozmawia z panem (niegodny bachor, co by powiedziała pani, gdyby wiedziała?), zaparza herbatę i zaraz potem zalewa biednej pani cały stół. Pan wywraca oczami i mówi, że Stworek posprząta, ale Stworek udaje, że nie słyszy, bo przecież Stworek już sprząta.
Różowowłosa szumowina kręci głową i mamrocze Scourgify, a później wychodzi. Stworek śledzi ją, bo wie, że poszła spotkać się z tym wilkołakiem. Spotykają się za drzwiami gabinetu, a ona z rozpromienioną twarzą szepcze „Cześć”, zupełnie jakby cieszyła się na widok tego czegoś. Potwór łapie ją za rękę, a Stworek aż się wzdryga. Wilkołak nie zasługuje na żadnego z Blacków, nawet na tę dziwaczkę. Kiedy Stworek widzi, jak to dziewczynisko pozwala owinąć się ohydnymi wilkołaczymi łapskami i daje sobie wsadzić obrzydliwy jęzor prawie do gardła, z trudem powstrzymuje mdłości. A przecież Stworek zawsze myślał, że ta gałąź rodziny nie może już upaść niżej. Pamiętał wrzaski swojej pani i osłupienie panicza Regulusa, kiedy oboje usłyszeli, co uczyniła zdradziecka matka tej szkarady. Ale to nic w porównaniu z tym, co wyprawiają ci dwoje, zmiennokształtna brzydota z półkrwi monstrum.
(Myślą, że Stworek tego nie dostrzega, ale on widzi. Widzi, jak to coś zamyka się w pokoju przy każdej pełni, słyszy, jak zmienia się w szkaradnego potwora w domu jego biednej pani i jak upiornie wyje. Patrzy, jak zdrajczyni krwi obgryza te swoje półkrwi paznokcie, czekając, aż on z powrotem się przemieni. Żeby się do niego przytulić i pocałować jego wstrętne usta. A potem słyszy, jak skradają się do pokoju i zamykają drzwi na klucz, a potem robią rzeczy, które żadnemu dobrze wychowanemu Blackowi nie przyszłoby do głowy robić przed ślubem, a co dopiero z wilkołakiem. Czasami, gdy wilkołak rozmawia z panem w cztery oczy, mówi, że nie jest dla niej wystarczająco dobry (a Stworek się z nim zgadza), ale mimo to wciąż ją całuje. Stworek wielokrotnie za karę przytrzaskiwał sobie uszy, bo mimo że próbował ustrzec dom swojej pani od skalania, jego wysiłki nigdy nie przynosiły efektów.)
Stworek odwraca głowę i wraca do polerowania sreber, starając się ignorować nieprzyzwoity jęk różowowłosego wybryku natury i schrypnięte „Tęskniłem za tobą” wilkołaka, i gwałtowny trzask, kiedy pannica potyka się i przewraca, bo to nagle natarło na nią, próbując przyprzeć ją do ściany szlachetnego domostwa pani.
Kiedy pomaga jej wstać, obydwoje chichoczą, a Stworek dygocze z obrzydzenia na widok jego rąk błądzących po jej ciele, aby na koniec spocząć w talii. A ona mu na to pozwala. Jej głowa opiera się o ścianę zaledwie o kilka cali od wiszącej tam głowy biednej babci Stworka, a Stworek czuje ukłucie winy, ponieważ gdyby żyła, nigdy nie pozwoliłaby, żeby jakiś wilkołak bezcześcił szlachetny dom Blacków. Stworek wie, że on także nie powinien do tego dopuścić. (Czasami Stworek zastanawia się, jak uda mu się po śmierci zawisnąć z podniesionym czołem w otoczeniu przodków, którzy widzieli, jak nisko Stworek upadł.)
W tej samej chwili zjawia się pan we własnej osobie. Krzyczy coś o jakimś Lunatyku, a potem, widząc co się dzieje, woła:
— A mówiłaś, że twoje intencje wobec mojego przyjaciela są jak najbardziej szlachetne, Tonks!
Słysząc to, Stworek przyciska się jeszcze bardziej do ściany i trzęsie się z oburzenia patrząc, jak ona się śmieje, a ten wilkołak ściska jej rękę. Chichot zakłóca spoczynek pani, Stworek chciałby ulżyć jej w nieszczęściu i uspokoić jej krzyki delikatnym odkurzaniem i współczującym słowem, ale tamci go ubiegają. Różowowłosa wariatka i jej obrzydliwy towarzysz ruszają w kierunku pani, rzucając w nią klątwami, aż wreszcie udaje im się na powrót zaciągnąć zasłony. Stworek wydaje okrzyk przerażenia — nie pierwszy raz potraktowali jego panią w tak okrutny sposób, ale Stworek nigdy do tego nie przywyknie. Pan Stworka słyszy jego jęk, obraca się gwałtownie, łapie go za kark i niemiłosiernie potrząsa.
— Co ty robisz? — wypytuje.
Stworek gapi się na niego, przybierając wyzywającą minę, ale nie ma wyboru — musi odpowiedzieć swojemu panu. Rozgląda się po korytarzu i widzi wilkołaka wychodzącego bez swojej towarzyszki. Stworek uśmiecha się, bo przynajmniej na razie udało jej się oswobodzić. A być może panienka Bella wkrótce dopilnuje, żeby pannica już na zawsze pozostała wolna od tego czegoś.
— Stworek sprząta.