Niesolone kartofle
Moja historia zaczęła się dawno temu, kiedy nie zdawałam sobie nawet sprawy z istnienia takich pojęć jak „czystość” - postrzegana w aspekcie płciowości, czy „czystość małżeńska”. Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz zaczęłam świadomie pojmować istnienie tych wartości.
Nie boisz się…?
Pamiętam jednak pewne wydarzenia z mojego życia, które sygnalizowały mi, że czystość to coś bardzo potrzebnego, jednakże niosącego brzemię deficytu. Już na początku szkoły średniej zetknęłam się z różnymi ludźmi, którzy w wyjątkowo śmiały sposób, jak na tak młody wiek, rozmawiali o kontaktach damsko-męskich. Nie budziło to we mnie sprzeciwu, miałam bowiem koleżanki, które utrzymywały regularne kontakty seksualne i to nie z jednym partnerem. Jeździły one na tzw. „wypady”, na dyskotekę, pod namioty itd. Nie wiem czemu, ale ja zawsze pozostawałam z brzegu tych wydarzeń. Być może sytuację tę zawdzięczałam mojej wrodzonej ostrożności i nieufności wobec ludzi. Potem jednak, słuchając opowieści koleżanek, czułam się jak milczący świadek tych „jakże interesujących wypadów”. Nie potrafię jednak wyjaśnić, dlaczego nigdy nie przestrzegłam żadnej przed opłakanymi skutkami takich nocy; brakowało mi odwagi i dojrzałości sumienia.
Gdy skończyłam 17 lat, poznałam człowieka, który po kilku latach znajomości stał się moim mężem. Wówczas koleżanki z klasy, które znały moją powściągliwość w tych kwestiach, śmiały się ze mnie, zadając pytanie: „Czy nie boisz się chodzić z nim za rękę?”
Duchowe grzęzawisko
Zaraz po zapoznaniu mojego męża trafiłam na rekolekcje, które niemal w całości poświęcone były tematyce czystości przedmałżeńskiej. Tam rozwijała się nasza młodzieńcza miłość, ale i wiedza dotycząca psychologicznych i płciowych aspektów życia kobiety i mężczyzny. To było moje pierwsze tak poważne zetknięcie się z tymi sprawami. Pamiętam kapitalne porównanie jednego z animatorów, że „seks przed małżeństwem smakuje jak nieposolone ziemniaki”. Zaczęła się nasza wspólna droga i dojrzewanie do rozumienia tych kwestii. Nie powiem, że było nam łatwo. Nie pojmowałam wtedy czystości jako daru, chyba w ogóle nic z tego nie rozumiałam. Byliśmy o krok od spróbowania tych „niesolonych ziemniaków”, ale wtedy przyszedł żal i refleksja. Nie podejrzewałam, że te uczucia mogą być tak silne.
W miarę jak postępowaliśmy w latach coraz bardziej skupialiśmy się na aspekcie czystości własnej i odpowiedzialności za czystość swojej dziewczyny / chłopaka. Zaczęłam pojmować, o co w „tym” tak naprawdę chodzi, że to nie mrzonka, nie wymysł, że moja postawa wobec tej kwestii przed małżeństwem, a właściwie konsekwencje tej postawy ciągną się i w małżeństwie. Wiem, iż fakt, że nie mamy za sobą tzw. „przeszłości”, pomógł nam we wspólnym podjęciu decyzji o stosowaniu naturalnych metod regulacji poczęć. Takie decyzje mogą być podejmowane tylko przy bezgranicznej ufności wobec siebie (co daje zachowywanie czystości przed zawarciem sakramentu małżeństwa), muszą być ogarnięte modlitwą i autentycznym pragnieniem życia w czystości. To, że nie wyciągnęliśmy ręki po ten zakazany owoc - współżycie, przynosi nam dziś ogromne profity. Nie potrafimy sobie wyobrazić uwikłania w jakąkolwiek antykoncepcję. Niestety osoby, które wtedy za wcześnie poznały te sfery, są dziś nieszczęśliwe. Trzy bardzo bliskie nam kobiety są dzisiaj po rozwodzie, jedna z nich po opłakanych skutkach związanych z używaniem antykoncepcji. Ubolewamy nad tym, że nie było w nas wówczas, kiedy była jeszcze pora, tej świadomości i dojrzałości, by przestrzec je, bo brnęły przecież w duchowe grzęzawisko.
Warto było
Najpiękniejszym darem złożonym Bogu przez młodą osobę jest jej czystość. Bóg w zamian też wywdzięcza się pięknym prezentem, który trwa u nas już parę lat - to niezwykła świeżość naszych intymnych spotkań. Niektórzy zarzucają współżyciu bez antykoncepcji brak spontaniczności i naturalności, a przede wszystkim świadome podejmowanie ryzyka niechcianej ciąży. Ja jednak uważam, że strach towarzyszy każdemu spotkaniu pary, która stosuje antykoncepcję. Jak strach może wyzwolić w człowieku spontanicznosć i naturalność? Przecież on działa jak paralizator. Czytałam wiele świadectw par, które strachu przed poczęciem pozbyły się dopiero wtedy, gdy przeszły na stosowanie metod naturalnych. To kolejny dowód na to, że współżycie zarezerwowane jest tylko dla małżonków. Tak naprawdę czystość wyzwala nas z wszelkich obaw, z każdego strachu. Dziś, gdy mamy już jedno cudowne dzieciątko i patrzymy na naszą drogę z perspektywy lat, czuję, że mogę Bogu podziękować za to, że nigdy nikt nie zaproponował mi, żebym pojechała na dyskotekę lub pod namiot, dziękuję za moją ostrożność i strach przed takimi kontaktami. Dziękuję, że śmiały się ze mnie koleżanki z tego, że nigdy nie miałam chłopca, dzięki za to, że tym, co nas niegdyś połączyło, były rekolekcje (z czego dopiero niedawno zdaliśmy sobie sprawę) na temat czystości kobiety i mężczyzny. Dzięki za to, że nie posmakowały nam te niesolone warzywa. Dziękujemy Ci, Panie Boże, że wyprowadziłeś nas na swoją drogę i że ciągle nią kroczymy, doświadczając niezwykłych małżeńskich radości. Teraz mogę powiedzieć:
„Warto było walczyć o czystość”!
Aleksandra