Dies Irae
W wierszu „Dies irae” autor przedstawia szereg nawiązań do tradycji. Przede wszystkim naśladuje on utwór pochodzący z XIII w., nawiązuje do starej pieśni o takim samym tytule. Kasprowicz korzysta również z kolędy Franciszka Karpińskiego „Bóg się rodzi”, nawiązuje do:
- Psalmów - odnosi się do króla Dawida, do tradycji psalmisty,
- litanii - słowa „Kyrie elejson”
- modlitwy - Amen
- motywów biblijnych - przywołanie Adama i Ewy, dzień sądu ostatecznego - Apokalipsa św. Jana, wąż - służy to ukazaniu obrazu zagłady.
Wiersz jest hymnem, lecz bardzo nietypowym. Przede wszystkim autor nie wychwala Boga, jest raczej oskarżeniem Boga o nieczułość na ludzki los, na los człowieka, którego sam stworzył. Autor jest surowy, ostry, w utworze pojawiają się bluźnierstwa.
Tematem wiersza jest koniec świata, jego zagłada, sąd ostateczny. Pojawia się w nim Bóg, który przychodzi, aby sądzić wszystkich grzeszników.
Podmiotem lirycznym jest Adam, wygnaniec z raju, grzesznik pozostawiony sam sobie. Na początku wypowiada się w imieniu ludzi grzesznych i cierpiących. Podmiot bluźni przeciwko stwórcy: groza świata, gniewów gniew. W wierszu przeplatają się apostrofy błagalne i bluźniercze, które są oznaką buntu. Utwór ma charakter ogólny, dotyczy każdego człowieka. Charakteryzuje się podniosłym, uroczystym stylem i posępnym nastrojem.
Kasprowicz posługuje się symbolami:
- głowa w cierniowej koronie - symbol cierpienia,
- Ewa - symbol grzechu, Ewa jest pramatką grzechu.
Na charakter wiersza mają wpływ uczucia i emocje autora. Łączą się one z ciężkimi przeżyciami, autor ukazuje osobisty stosunek do świata. Czytając wiersz odczuwamy napięcie wewnętrzne. Obraz zagłady przedstawiony został na zasadzie kontrastów: łaska - gniew. Słownictwo jest mocno nacechowane emocjonalnie co pasuje do poetyki krzyku.
Kasprowicz ukazuje Chrystusa jako symbol cierpienia. Podobnie jak ludzie jest ofiarą sądu Bożego.
Święty Boże…
Hymn ten jest wyrazem pesymizmu towarzyszącego pokoleniu żyjącemu na przełomie wieków. Przez cały utwór przewijają się słowa religijnej pieśni Święty Boże…, przeplatane wypowiadanymi w modlitewnym uniesieniu przez udręczony podmiot liryczny błaganiami o zmiłowanie Boże nad biednym, słabym i uciemiężonym przez panujące w świecie zło człowiekiem, z którego pospołu drwią Dola - nieubłagany los, Śmierć oraz Szatan. Życie człowieka na ziemi jest samotną wędrówką, której kres tonie w mrokach beznadziei.
W drugiej części (zaczynającej się od słów: “Jestem! Jestem i płaczę…”) podmiot liryczny maluje obraz Boga jako nieczułej i obojętnej na los wszelkiego stworzenia istoty, która “na niedostępnym tronie” siedzi “między gwiazdami” i - zajęta “ważnymi” sprawami związanymi z utrzymywaniem odwiecznego porządku na niebieskim firmamencie i w całej naturze - nie ma nawet zamiaru spojrzeć “na padolny smug”, gdzie Szatan
“w synu na ojca zapalczywość budzi (…)
bratu na brata wciska krwawy nóż,
(…) mordy narodów wszczyna i pożogę
sieje na miasta i wsi i przekleństwem
znaczy swoją drogę…”
W końcu podmiot liryczny dochodzi do wniosku, iż Bóg nie jest w stanie - wbrew dotychczasowym ludzkim nadziejom - przeciwstawić się działaniu Złego, więc jedyną szansą na poprawę losu może być próba przebłagania samego Szatana, co też w trzeciej części sam czyni, wyrażając na końcu - poprzez sarkastyczną apostrofę do Boga - swój bunt wobec Wszechmocnego, który okazał się nie być wcale wszechmocny, gdyż - okazując obojętność wobec niedoli i cierpienia ludzi na ziemi - przegrał walkę ze złem.
Krzak dzikiej róży w Ciemnych Smreczynach
Na cykl składają się cztery ponumerowane sonety, które weszły do zbioru wierszy Kasprowicza „Krzak dzikiej róży”, wydanego we Lwowie w roku 1898. Utwory zawarte w cyklu obrazują przemianę, jaka dokonała się w twórczości poety w tamtym okresie - jego odejście od naturalizmu oraz przełom modernistyczny. Cykl interpretuje się więc przez poetykę symbolizmu (dostrzeganie w jednym przedmiocie czy zjawisku wielu ukrytych znaczeń) i impresjonizmu (ukazywanie konkretnej, niepowtarzalnej chwili wraz z jej nastrojem, przekazywanie wrażeń zmysłowych - kolorów, zapachów, dźwięków - oraz doznań emocjonalnych).
Cztery sonety tworzące cykl powiązane są motywem tytułowego krzaku dzikiej róży i limby - podstawowych symboli. Róża i limba umiejscowione są w krajobrazie górskim, a dokładnie tatrzańskim (o czym świadczy także tytuł - Ciemne Smreczyny to kraina w Tatrach). Każdy z poszczególnych sonetów przedstawia krajobraz o różnej porze dnia, co jest przejawem impresjonizmu - pragnienia uchwycenia kolorów, światła wrażeń emocjonalnych danej chwili. Przypomina się tutaj cykl obrazów Claude`a Moneta „Katedra w Roun”, który przedstawiał widok świątyni w różnych porach dnia - za sprawą zmieniającego się światła za każdym razem wyglądała ona inaczej. Podobnie dzieje się w analizowanym cyklu „Krzak dzikiej róży w Ciemnych Smreczynach”. Po pierwsze: róża i limba przedstawiane są za każdym razem w trochę innym krajobrazie, inne elementy natury im towarzyszą. Po drugie: sposób wprowadzania poszczególnych motywów jest podobny, ale za każdym razem trochę inaczej ukształtowany językowo.
Sonet I poświęcony jest głównie krzakowi dzikiej róży - głównemu „bohaterowi” cyklu. Pierwsza zwrotka przedstawia otoczenie krzaku. Jest tuż przed świtem, przyroda górska jeszcze się nie obudziła (stawy „drzemią”). Krzak dzikiej róży znajduje się wśród zwał skał, niedaleko górskich stawów. Zwraca uwagę kolorystyka - skały są szare, stawy - pawiookie (ciekawy neologizm słowotwórczy), krzak - pąsowy (ciemnoczerwony). Takie migawkowe oddanie kolorów jest charakterystyczne dla poetyki impresjonistycznej. Wyraźnie rysuje się kontrast między krzakiem a resztą otoczenia: jest ono ogromne, przepastne i po trosze straszne, a krzak - mały i bezbronny. Epitet „krwawy”, oddający czerwień rośliny wprowadza do utworu ponury nastrój. Zwrotka druga wprowadza kolejne elementy przyrody: bujne trawy, niedostępną śliską skalną turnię i kosodrzewinę (zwraca uwagę ponura metafora „kosodrzewiny wężowiska”, kojarząca się negatywnie). Wszystkie te elementy tworzą ponury, niebezpieczny krajobraz, nieodpowiedni dla delikatnego krzaku.
Istotne dla interpretacji jest zauważanie w utworze personifikacji krzaku. Już w drugiej zwrotce znajdziemy jej ślady: „u stóp mu bujne rosną trawy”. O traktowaniu krzaku jak człowieka świadczy szereg epitetów, określających jego stan emocjonalny ze zwrotki trzeciej: „samotny, senny zadumany” oraz „skronie do zimnej tuli ściany” - skronie to oczywiście część ciała, którą posiadać może tylko człowiek. Skoro krzak jest podlega w utworze personifikacji, możemy mówić o jego stanie emocjonalnym. Jest on zalękniony, szuka schronienia w obcym, nieprzyjaznym otoczeniu, lęka się burzy.
W zwrotce czwartej pojawia się kolejny, ważny element krajobrazu - stara spróchniała limba. Jest ona jedynym towarzyszem krzaku w niebezpiecznym dla niego świecie. Jak dowiemy się z kolejnych utworów cyklu, została zwalona przez burzę - tę burzę, której obawia się krzak. Limba jako ogromne drzewo górskie kojarzy się raczej z siłą, nie można powiedzieć, że krajobraz górski jest dla niej nieodpowiedni - tak, jak dla krzaku. Jednak została ona powalona przez burzę. Skoro ona przegrała, to czy krzak nie spotkanie to samo?
Sonet II przedstawia krajobraz górski po wschodzie słońca. Zmienia się kolorostyka - elementy z poprzedniego sonetu (skały i las) zostają prześwietlone przez słońce. Zwrotka druga wprowadza kolejne dwa elementy przyrody: wodospad (siklawę) i mgłę, która przenosi „wzdychania” i „żale”. Chodzi oczywiście o wzdychania i żale krzaku dzikiej róży, który wśród otaczającej go przyrody nie czuje się bezpiecznie. Zwrotka trzecia przedstawia krzak, szukający schronienia wśród skał, czwarta - po raz kolejny limbę.
Sonet III rozpoczynają wykrzyknienia, dynamizujące obraz. Wspominane już w sonecie III wzdychania i rozżalenia przenikają powietrze. Pojawiają się elementy przyrody ożywionej - zwierzęta górskie (kozice, ptak i świstak), przedstawione z rozmachem. Kozice swobodnie biegają po turniach, ptak jest wolny i szybuje w przestworzach - zwierzęta czują się w górach dobrze. Kontrastuje to z obrazem krzaku, który chowa się wśród skał. Utwór zamyka obraz limby.
Wesele
Akt I
Jest listopadowa noc roku tysiąc dziewięćsetnego. Akcja dramatu rozgrywa się w izbie wiejskiej chaty, w której słychać dźwięki weselnej muzyki i gwar toczących się za ścianą rozmów. W scenie pierwszej odbywa się rozmowa Dziennikarza z Czepcem, który stara się zmusić przybysza z miasta do dostrzeżenia w chłopach ludzi godnych uwagi, z których wywodził się przecież Głowacki. Według niego chłopi są ciekawi wiadomości ze świata i każdego dnia czytają gazety. Dziennikarz jest znudzony polityką i miejskim życiem. Pragnie rozkoszować się spokojem wsi.
Kolejne sceny przybliżają postacie Zosi i Haneczki - młodych panien, pełnych radości życia i skorych do tańców; Radczyni - kobiety wyniosłej, pobłażliwej dla ludu, lecz jednocześnie przekonanej o swej wyższości; Jaśka i Kaspra - wesołych chłopaków ze wsi; starej Kliminy, lubiącej zabawę i chętnej do swatania młodych; Pana Młodego, cieszącego się własnym szczęściem i zachwyconego urodą wybranki serca oraz Panny Młodej - dziewczyny rozsądnej, naiwnej i prostolinijnej. Poeta, znużony powodzeniem u kobiet oraz pełen niewiary w życie i sztukę, flirtuje z Maryną. W pewnym momencie zjawia się Żyd, dzierżawca pobliskiej karczmy. W rozmowie z Panem Młodym uwidacznia różnice między poszczególnymi grupami społecznymi, a także zarzuca młodzieńcowi, iż zanadto zachwyca się wiejskimi zwyczajami, a przecież następnego dnia zrzuci chłopski strój.
Pan Młody nie kryje swojego zauroczenia żoną - dziewczyną z prostego ludu, przy której inne panny wydają mu się przeciętne. Do izby weselnej wchodzi córka Żyda, Rachela. Pan Młody jest zachwycony wiejskim życiem, czuje się tu zdrowszym. Jest przekonany, że pewnego dnia napisze poemat o życiu na wsi. Obecność Racheli, rozmiłowanej w poezji i niezwykle uduchowionej, sprawia, iż goście weselni zaczynają rozmawiać o sztuce i twórczych tęsknotach. Poeta pragnie napisać dramat, rozmawia z Gospodarzem o roli artysty. Ich dialog przerywa pojawienie się Czepca i Ojca. Poeta określa siebie mianem „żurawca”, który jedynie przelotem bywa w kraju. Chłopi uznają, że mężczyzna nie jest szczęśliwy, a Czepiec radzi, aby poślubił dziewczynę z ludu, która da mu dużo szczęścia.
Następuje kłótnia o dług między Czepcem a Żydem, do której przyłącza się Ksiądz, upominając się o należność za dzierżawę karczmy. Gospodarz przypomina im krwawą rzeź, jakiej dokonali przed laty na szlachcie chłopi. Pan Młody wyznaje, że zna to wydarzenie z opowieści, lecz nie chce o nim myśleć, aby nie niszczyć swoich wyobrażeń o polskiej wsi. Dodaje, że szlachta zapomniała już o krzywdzie i teraz brata się z ludem, strojąc się w pawie pióra. W końcowej scenie Poeta ulega sugestii Racheli i prosi nowożeńców, aby zaprosili na wesele stojącego w sadzie chochoła. Młoda para, śmiejąc się i żartując, zaprasza razem z Chochołem każdego, kogo zechce przyprowadzić, by wespół z nimi cieszył się ich szczęściem.
Akt II
W pustej izbie siedzi Isia, córka Gospodarzy, który usypia młodsze dziecko. Wybija północ i do pomieszczenia wchodzi Chochoł. Dziewczyna stara się przegnać niespodziewanego gościa. Po chwili do izby wchodzi Marysia z mężem Wojtkiem. Po ich rozmowie kobiecie ukazuje się Widmo, w którym rozpoznaje zmarłego przed laty narzeczonego. Dziennikarzowi ukazuje się Stańczyk. Spotkanie to burzy spokój mężczyzny, przypominając mu o niewoli narodowej i niemocy podjęcia walki narodowowyzwoleńczej. Do Poety przychodzi Rycerz, symbolizujący minioną chwałę i siłę narodu. Przed Panem Młodym staje zjawa Hetmana Branickiego, uważanego za symbol narodowej zdrady i szlacheckiego warcholstwa. Dziadowi ukazuje się Upiór Szeli - chłopskiego przywódcy krwawych rzezi galicyjskich z roku 1846.
Rozmowy weselników z przybyszami z zaświatów odkrywają ich marzenia, lęki oraz przypominają o bolesnych wydarzeniach z przeszłości. Na dziedziniec przed chatę wjeżdża Wernyhora, który przybywa do Gospodarza z rozkazem, aby rozesłać wici, wzywające lud do powstania. Gospodarz otrzymuje odpowiednie wskazówki i złoty róg, którego dźwięk ma w odpowiedniej chwili rozbudzić w sercach ludzi wolę walki. Zmęczony mężczyzna przekazuje róg Jaśkowi, nakazując mu wezwanie wszystkich chłopów, aby uzbrojeni stawili się o świcie przed kaplicą. Jasiek wybiega z izby, a Gospodarz dostaje od Staszka znalezioną przez niego złotą podkowę, która jest dla niego dowodem wizyty Wernyhory.
Zbliża się ranek, goście weselni są już zmęczeni całonocną zabawą i tańcami. W izbie zjawia się pijany Nos, szukający zapomnienia w alkoholu. Panna Młoda opowiada Poecie sen, w którym diabły wiozły ją w złotej karecie do Polski. Dziewczyna dopytuje się, gdzie jest Polska. Mężczyzna wyjaśnia, że nie znajdzie tego kraju, choćby szukała po całym świecie, ale odnajdzie go w swoim sercu. Do Czepca podchodzi Kuba i wspomina o nocnej wizycie Wernyhory i złotej podkowie, którą Gospodyni schowała w skrzyni. Czepiec, który nie wierzy w opowieść parobka, stara się obudzić Gospodarza. Kiedy to mu się nie udaje, sprowadza uzbrojonych chłopów.
Przebudzony Gospodarz nie pamięta nocnych wydarzeń. Rozgniewany Czepiec grozi, że jeśli panowie nie przyłączą się do nich, to chłopi rozprawią się z nimi za pomocą kos. Pan Młody nie słucha Czepca i zachwyca się pięknem przyrody o świcie. Nie zwraca też uwagi na ostrzeżenie chłopa, że zbliża się pora, w której powinni oczekiwać obiecanego im znaku. Gospodarz nagle przypomina sobie swoją rozmowę z Wernyhorą. Wszyscy zebrani odczuwają podniecenie, słyszą wrzawę i dostrzegają dziwne znaki na niebie. Oczekują na odpowiedni znak.
W oddali słychać tętent końskich kopyt. Zebrani w izbie ludzie nieruchomieją, trzymając w dłoniach kosy i szable, zdjęte ze ścian. Do pomieszczenia wbiega Jasiek. Zaskoczony niezwykłym widokiem, przypomina sobie, że miał zadąć w złoty róg. Z przerażeniem stwierdza, że zgubił powierzony mu przez Gospodarza przedmiot. Za chłopakiem do izby wchodzi Chochoł. Uświadamia Jaśkowi, iż zgubił róg w momencie, kiedy schylił się po czapkę z pawimi piórami. Jasiek bezskutecznie usiłuje zbudzić ludzi, zebranych w izbie. Chochoł nakazuje mu, aby wyjął z ich rąk szable i kosy. Zaczyna grać na skrzypcach, a ludzie tańczą w rytm chocholego śpiewu.
Ludzie bezdomni
Tom pierwszy
Wenus z Milo
Jest upalne, wiosenne popołudnie. Tomasz Judym, od kilku miesięcy studiujący medycynę w Paryżu, spaceruje po mieście. Udaję się do Luwru, aby odpocząć od zgiełku ulicy i siada przed posągiem Wenus z Milo, podziwiając rzeźbę. W pewnej chwili dostrzega starszą damę w towarzystwie trzech młodych panien. Zaskoczony, przysłuchuje się ich rozmowie w języku ojczystym. Grzecznie proponuje paniom, że zaprowadzi je do sali z posągiem „Amor i Psyche”, który chcą obejrzeć. W ten sposób poznaje panią Niewadzką, jej wnuczki Natalię i Wandę oraz guwernantkę dziewcząt, Joannę Podborską. Judym jest wyraźnie ucieszony faktem, że na obczyźnie spotkał rodaczki, a jego uwagę zwraca panna Natalia. Następnego dnia spotyka się z nowymi znajomymi, by towarzyszyć im podczas zwiedzania Wersalu. Po wspólnej wycieczce dowiaduje się, że panie opuszczają Paryż.
W pocie czoła
Mija rok. Tomasz Judym w ostatnich dniach czerwca wraca do Warszawy. Po odpoczynku postanawia odwiedzić brata Wiktora, który wraz z rodziną mieszka przy ulicy Ciepłej. Młodzieniec z niechęcią patrzy na miejsca swojego dzieciństwa. W domu zastaje tylko ciotkę Pelagię, która informuje go, że Wiktor jest w pracy. Judym udaje się więc do fabryki cygar, gdzie pracuje bratowa Teosia. Następnego dnia wcześnie rano wraca na Ciepłą i odprowadza brata do fabryki. Z goryczą wspominają najmłodsze lata życia. Tomasz zwiedza hale produkcyjne, podziwiając pracę robotników. W jednych z nich rozpoznaje swojego brata.
Mrzonki
Latem Judym zostaje zaproszony na spotkanie warszawskich lekarzy w domu znanego w Europie doktora Czernisza. Tomasz postanawia wygłosić referat, który napisał podczas pobytu w Paryżu, zatytułowany: „Kilka uwag czy Słówko w sprawie higieny”. Praca poświęcona jest współczesnemu stanowi higieny i obojętności lekarzy wobec warunków życia i pracy najuboższych. Twierdzi, że lekarze leczą wyłącznie bogatych. Opinia młodzieńca wywołuje oburzenie zebranych. Lekarze nie zgadzają się z poglądami Judyma, lecz on z uporem broni swych racji. Doradzają mu więc działalność filantropijną, którą zdecydowanie odrzuca. Po kolacji Tomasz, zlekceważony przez wszystkich, opuszcza dom Czernisza. W drodze powrotnej do domu towarzyszy mu doktor Chmielnicki, który uważa, że medycyna jest po prostu interesem. Stwierdzenie młodszego kolegi, że kiedyś medycyna będzie wytyczała drogi życia masom i wówczas świat się odmieni, nazywa mrzonkami.
Smutek
Jest początek października. Tomasz udaje się na spacer w Aleje Ujazdowskie. Obserwując jesienny pejzaż, uświadamia sobie, że jego marzenia o walce z krzywdą społeczną pozostają wyłącznie marzeniami. Rozgoryczony patrzy na powozy, wiozące ludzi. W jednym dostrzega znajome z Paryża: Natalię, Wandę i Joasię. Podborska uśmiecha się do niego.
Praktyka
Judym, niezrażony odrzuceniem go przez środowisko lekarzy, otwiera prywatną praktykę. Rano pracuje w szpitalu, a wieczorem oczekuje na pacjentów w swym gabinecie. Przez pierwsze tygodnie nikt nie zgłasza się do niego. To pogarsza sytuację finansową lekarza. Dodatkowo musi pomagać rodzinie brata. W marcu spotyka doktora Chmielnickiego, który zachęca go do objęcia posady u doktora Węglichowskiego, dyrektora zakładu leczniczego w Cisach. Zrezygnowany Tomasz godzi się na spotkanie z Węglichowskim. Następnego dnia przyjmuje u siebie dyrektora. W trakcie rozmowy dowiaduje się, że Cisy należą do pani Niewadzkiej. Judym ostatecznie postanawia wyjechać z Warszawy i wspomina Joasię Podborską.
Swawolny Dyzio
Pod koniec kwietnia Judym opuszcza Warszawę. Przedział w pociągu dzieli z chudą damą i jej dziesięcioletnim synkiem, Dyziem. Dziecko jest nadzwyczaj pomysłowe i złośliwe. Z uporem dokucza współtowarzyszom podróży. Po południu Tomasz z uczuciem ulgi wysiada na stacji i kieruje się w stronę dorożki, która czeka na niego. Okazuje się, że Dyzio i jego matka jadą z nim do Cisów. Malec znów zaczyna dręczyć lekarza, nie zwracając uwagi na rozpaczliwe upomnienia matki. Rozgniewany Judym wymierza chłopcu kilka klapsów i postanawia dalszą drogę odbyć pieszo. W pobliskiej wsi wynajmuje wóz, lecz pijany chłop wywraca pojazd do rowu. Po perypetiach doktor dociera do zakładu leczniczego. Jest przekonany, że odnalazł miejsce, gdzie będzie mógł spłacić swój dług wobec społeczeństwa i pracować dla ludzi.
Cisy
Następnego dnia po przyjeździe do Cisów, Tomasz zwiedza miejscowość i składa pierwsze wizyty. Poznaje historię ośrodka, założonego przez męża pani Niewadzkiej. Zaczyna korespondować z jednym ze współwłaścicieli zakładu, Leszczykowskim.
Kwiat tuberozy
Po jakimś czasie, spędzonym przede wszystkim na poznawaniu Cisów, doktor Judym postanawia zwiedzić podlegający mu szpital. Przy kościele spotyka panny Orszeńskie i Joannę Podborską. Proboszcz zaprasza go i dziewczęta na śniadanie. Wizytę na plebanii składa również młody kuracjusz, Karbowski. Judym dostrzega uczucie, jakie łączy Natalię i Karbowskiego. Czuje żal i zazdrość na myśl, że piękna dziewczyna nigdy nie zwróci na niego uwagi.
Przyjdź
Z okna swojego mieszkania Tomasz Judym obserwuje budzącą się do życia po zimie przyrodę. Marzy o miłości.
Zwierzenia
Na kartach pamiętnika Joanna Podborska zapisuje swoje przemyślenia, uczucia, nastroje, opinie o innych ludziach i poglądy na różne sprawy czasów, w których żyje. Wspomina także dom rodzinny, naukę w Kielcach i pracę guwernantki w Warszawie.
Tom drugi
Poczciwe prowincjonalne idee
Judym rozpoczyna pracę w Cisach, która całkowicie go pochłania. Jest oszołomiony życiem w ośrodku. Otoczony kobietami, zmienia się w modnie odzianego i towarzyskiego franta. Szybko zyskuje powszechną sympatię i zaufanie. Na jednym z balów wykorzystuje fakt, że Karbowski opuścił zakład i okazuje swoje zainteresowanie Natalii. Dziewczyna nie odpowiada jednak na jego adorację. Jesienią lekarz zaczyna zajmować się urządzaniem szpitala. We wrześniu zaczynają chorować na malarię dzieci z folwarcznych czworaków. Wkrótce szpital jest przepełniony chorymi. Pewnego dnia pani Niewadzka wzywa Tomasza do siebie. Prosi, aby pomógł w zorganizowaniu małego szpitaliku w starej piekarni przy pałacu dla Podborskiej, by tam mogła zajmować się „brudasami”. Lekarz, słysząc te słowa, czuje niesmak.
Starcy
Każdego dnia w domu dyrektora Węglichowskiego spotykają się znajomi: Listwa, Chobrzański, Worszewicz, proboszcz, Judym oraz kilku kuracjuszy. Tomasz nie może porozumieć się z cisowskimi starcami. Pragnie wprowadzać kolejne ulepszenia i zmiany w ośrodku. W lutym do Cisów przyjeżdża komisja rewizyjna. Judym postanawia przedstawić swoją propozycję osuszenia stawów, lecz Węglichowski nie zgadza się na to. Podczas kolacji Krzywosąd oskarża młodzieńca o wykorzystywanie pieniędzy Leszczykowskiego. Zawstydzony Judym milknie. Po wyjeździe komisji czuje, że Węglichowski i administrator odnoszą się do niego z niechęcią. W pierwszych dniach marca Tomasz patrzy na brudną wodę w stawie. Podchodzą do niego dyrektor i Chobrzański. Judym nadal twierdzi, że osuszenie stawów jest konieczne dla zdrowia kuracjuszy i chłopów we wsi.
Ta łza, co z oczu twoich spływa…
Dzięki oszczędnościom, odłożonym przez Tomasza, Wiktor może wyjechać za granicę. W lutym rodzina Wiktora odprowadza mężczyznę na dworzec. Judym z żalem patrzy na rodzinne miasto i płacze.
O świcie
Wczesnym rankiem, w kwietniu, Tomasz Judym idzie z wizytami do chorych z pobliskich wsi. Po drodze spotyka Joannę Podborską, wracającą powozem z Woli Zameckiej. Nauczycielka informuje go, że Natalia Orszeńska bez zgody babki wyjechała z Karbowskim i poślubiła ukochanego. Następnie młodzi opuścili kraj. Joasia obwinia się, że nie potraktowała poważnie uczuć podopiecznej. Jest przekonana, że Judym był zakochany w dziewczynie i wiadomość o jej ślubie sprawiła mu przykrość. Młodzieniec zaprzecza z uśmiechem. Kiedy Podborska odjeżdża, lekarz uświadamia sobie, że to właśnie ją kocha.
W drodze
W czerwcu Wiktor, przebywający w Szwajcarii, przysyła do żony list z prośbą, aby wraz z dziećmi przyjechała do niego. Judymowa wyrusza w daleką drogę. Jest zagubiona i zrozpaczona. Przesypia stację, na której mieli wysiąść. Z opresji ratuje ją młoda para, jadąca do Włoch. Okazuje się, że to Karbowscy. Po kilku dniach podróży Teosia dociera na miejsce. Na dworcu na rodzinę czeka Wiktor. Mężczyzna prowadzi najbliższych do wynajmowanego mieszkania i udaje się do pracy. Judymowa płacze. W międzyczasie pozostawione bez opieki dzieci niszczą winorośl właściciela domu i rodzina musi opuścić mieszkanie. Wiktor oznajmia żonie, że zamierza jechać do Ameryki. Kobieta zaczyna rozumieć, że już nigdy nie wróci do Warszawy.
O zmierzchu
W życiu Judyma pojawiają się nowe uczucia. Z niecierpliwością oczekuje wieczorów, kiedy Joasia i Wanda spacerują po parku, by towarzyszyć im w przechadzkach. Marzy o nauczycielce, lecz na razie nie wyjawia jej swych uczuć, choć w myślach nazywa ją narzeczoną. Pewnego czerwcowego dnia spotyka ją na drodze do pobliskiej wsi. Podborska wyznaje, że widywała go czasami w Warszawie zanim poznali się w Paryżu. Tomasz prosi, by poczekała na niego. Wizyty u chorych przeciągają się do wieczora i z żalem sądzi, że ukochana wróciła do domu. W oddali dostrzega Joasię. Ruszają do Cisów. Judym wyznaje dziewczynie swą miłość, a Podborska zaczyna płakać. Wtedy całuje ją po raz pierwszy.
Szewska pasja
W czerwcu do zakładu przyjeżdżają kuracjusze i Krzywosąd odkłada szlamowanie stawów. Wkrótce robotnicy zaczynają chorować na febrę. Judym, zajęty miłością do Joasi, nie wie, że administrator kazał spuścić szlam do pobliskiej rzeczki, z której mieszkańcy czerpią wodę do picia. W pierwszej chwili na widok wybudowanej rynny ogarnia go wzburzenie, lecz po chwili uspokaja się, myśląc o ukochanej. Nagle dostrzega Węglichowskiego i Chobrzańskiego, stojących przy śluzie. Mężczyźni ignorują go. Wtedy, rozgniewany, mówi, że Cisy są kłamstwem dla kuracjuszy i on, jako lekarz, zabrania wrzucać szlam do rzeki. Dyrektor odpowiada, że nie ma wtrącać się do spraw, które go nie dotyczą. Tomasz nazywa go „starym osłem” i wrzuca Krzywosąda do stawu. Później odchodzi, głośno przeklinając.
Gdzie oczy poniosą
Wieczorem Judym otrzymuje od dyrektora zakładu wypowiedzenie pracy. Odczuwa głęboki żal, że musi opuścić Cisy i początkowo chce załagodzić konflikt. Przychodzi Joasia, której wyjaśnia, że wyjeżdża, ponieważ nie mógł inaczej postąpić. Następnego dnia opuszcza miejsce, które w ciągu ostatniego roku było jego domem. Na jakiejś stacji, gdzie czeka na przesiadkę, dostrzega dawnego znajomego z Paryża, inżyniera Korzeckiego. Mężczyzna wymusza na Tomaszu rozmowę i proponuje, by pojechał z nim do Zagłębia. Zrezygnowany doktor zgadza się. Po południu docierają na miejsce, a następnie jadą do kopalni. Doktor, pozostawiony samotnie w pokoju, usiłuje napisać list do narzeczonej. Nagle pojawia się Korzecki i lekarz niszczy list. Inżynier informuje go, że mógłby objąć posadę lekarza przy kopalni. Po kolacji zwierza się Judymowi ze swoich lęków.
Glikauf!
Następnego dnia Tomasz zwiedza miasto. Jest nieszczęśliwy i zagubiony. Udaje się na spotkanie z Korzeckim, który oprowadza go po kopalni. Judym obserwuje pracę górników. Mijający ich ludzie pozdrawiają się słowem „Glikauf!”. W pewnej chwili słyszy głos poganiacza, który mówi do konia, aby ciągnął wózek. Inżynier wyjaśnia mu, że kiedy zwierzę nie reaguje poganiacz okłada je batem. Doktor mówi, że takie rzeczy powinny być zabronione, a Korzecki dodaje, że nie ma już siły zabraniać.
Pielgrzym
W kilka dni później Korzecki i Judym składają wizytę inżynierowi Kalinowiczowi. Tomasz przysłuchuje się rozmowie przyjaciela z synem gospodarza domu, lecz w niej nie bierze udziału. Wciąż rozmyśla o Joasi, czeka na wiadomość od ukochanej. Za oknem szaleje burza. Korzecki przywołuje słowa wiersza Słowackiego o pielgrzymie, który nigdy nie miał swojego domu. Po kolacji zjawia się tajemniczy posłaniec z przesyłką dla Korzeckiego. Podczas drogi powrotnej inżynier ponownie recytuje wiersz Słowackiego.
Asperges me…
U Korzeckiego zjawia się syn sąsiadów, ubogich szlachciców, z prośbą, aby Judym odwiedził chorą matkę. Tomasz jedzie do Daszkowskich. Kobieta jest umierająca, lecz pragnie żyć, ponieważ ma dzieci. Lekarz patrzy na modlącą się kobietę i nagle ciszę rozdziera krzyk pawia. W drodze powrotnej ponownie słyszy krzyk ptaka.
Dajmonion
Tomasz rozpoczyna pracę jako lekarz fabryczny. Pewnego dnia, w sierpniu, otrzymuje list od Korzeckiego z cytatem z „Apologii Sokratesa”. Postanawia odwiedzić znajomego. Przed mieszkaniem inżyniera dostrzega tłum ludzi. Wchodzi do środka i widzi przyjaciela, leżącego na sofie z roztrzaskaną głową. Nagle do pokoju wchodzi jakiś młodzieniec. Judym przygląda się w milczeniu, jak nieznajomy siada przy samobójcy i szepcze jakieś słowa.
Rozdarta sosna
Do Sosnowca przyjeżdża Joasia. Razem z Niewadzką i Wandą wybiera się do Drezna na spotkanie z Karbowskimi. Tomasz wychodzi po nią na stację. Między narzeczonymi panuje dziwna atmosfera. Judym prowadzi Podborską do kopalni, a następnie pokazuje jej domy swoich pacjentów, stojące na obrzeżach miasta. Joasia opowiada o swoich marzeniach. Pragnie, aby wspólnie otworzyli szpitalik i stworzyli prawdziwy dom. Tomasz wysłuchuje jej w milczeniu. Potem wyjaśnia, że nie może jej poślubić, ponieważ musi spłacić dług wobec społeczeństwa i nie może myśleć o własnym szczęściu. Dziewczyna odpowiada, że go nie zatrzyma. Życzy mu szczęścia i samotnie idzie w stronę dworca kolejowego. Judym zostaje sam. Nienawidzi kopalni. Idąc przed siebie, dostrzega rozdartą sosnę. Upada na ziemię i wsłuchuje się w odgłos wybuchów dynamitu w kopalni i gwizd odjeżdżającego pociągu. Wydaje mu się, że słyszy jakiś płacz.