Spojrzenie od strony archeologii
Mówiąc o spojrzeniu z archeologicznego punktu widzenia, mam tu na myśli nie to, czy archeolodzy zgodzą się z przyjętym tu założeniem, że opisane przez Platona Imperium Atlantydy rzeczywiście istniało przed około jedenastoma i pół tysiącem lat, a przedtem przez ileś tam jeszcze tysięcy lat rozwijało się, aż do poziomu pozwalającego na opanowanie wokółziemskiej przestrzeni powietrznej wraz z przynajmniej najbliższą przestrzenią kosmiczną i wreszcie uległo całkowitej zagładzie mniej więcej pod koniec ostatniego zlodowacenia.
Z drugiej strony zaś, także nie o to, czy uznają za warte zastanowienia hipotezy o globalnym zasięgu Imperium Atlantydy, o położeniu z takim zachwytem opisywanej przez wielkiego filozofa żyznej równiny wraz z leżącą na niej stolicą królestwa Atla-sa i całego Imperium, o konsekwencjach jego upadku, jak i o tym, co ewentualnie mogło dotrwać do naszych czasów mimo upływu wielu tysiącleci. Chodzi mi raczej o to, czy w jakiś sposób wiążące się z tymi hipotezami ustalenia archeologiczne nie wykluczają ich w zdecydowany sposób. Na początek sprawa chyba najistotniejsza. Skoro stolica Imperium Atlantydy miała znajdować się w miejscu dzisiejszej Zatoki Kalifornijskiej, a kontynent środkowo- i południowoamerykański oraz południowe rejony kontynentu północnoamerykańskiego (te nie pokryte lodem) miałyby być macierzystym kontynentem Atlantydów, to rzecz oczywista, powinny tam znajdować się jakieś pozostałości świadczące o tym, że dostatecznie dawno temu żyli tam ludzie. Bez tego cały ten wniosek byłby zupełnie bezsensowny. No właśnie, a co na ten temat mówi archeologia?
C. W. Ceram [73] w swej książce „Pierwszy Amerykanin" relacjonuje m.in. badania archeologiczne w jaskini Sandia, w stanie Nowy Meksyk (a więc południowe rejony Ameryki Północnej), w której natrafiono na ślady działalności człowieka przed 25 tysiącami lat. Wprawdzie, jak to zwykle bywa, niektórzy kwestionują to datowanie, ale po pierwsze, istotny jest tu rząd wielkości, a nie mniej czy bardziej dokładnie ustalony wiek, a po drugie, jeśli nawet ślady te są młodsze o kilka tysięcy lat, to przecież z tego nie wynika, że człowiek, który je pozostawił, nie miał za sobą żadnej przeszłości. Musiały tam już wcześniej żyć i działać mniejsze czy większe społeczności ówczesnych ludzi i dopiero jakimś zrządzeniem losu niektórzy z nich trafili do jaskini, gdzie pozostawili pamiątkę swojego tam pobytu.
Także E. P. Lanning [61/33 i 47] w przypisach podaje na podstawie badań prowadzonych w jaskiniach, że w Ameryce Południowej, w Andach Środkowych, człowiek pojawił się ponad 20 tysięcy lat temu. Można więc nie mieć żadnych wątpliwości, że na kontynencie hipotetycznie uznanym za macierzysty dla Atlantydów, ludzie żyli już wystarczająco wcześnie.
Dalej, w działalności naukowej, w wielu dyscyplinach tak się przyjęło, że najpierw wysuwa się jakąś hipotezę, a potem w drodze odpowiednio prowadzonego eksperymentu, obserwacji, względnie poszukiwań doszukuje się jej potwierdzenia bądź zanegowania. Najlepszy byłby oczywiście wynik dający jednoznaczną odpowiedź „tak" lub „nie", ale, niestety, rzeczywistość bywa czasem nieco bardziej skomplikowana i nie zawsze chce się podporządkować oczekiwaniom. Niejednokrotnie w czasie eksperymentu, obserwacji czy też poszukiwań wychodzą na jaw zdarzenia, z których trudno wnioskować czy potwierdzają one hipotezę, czy też ją negują. Częstokroć przy okazji ujawniają się fakty, zjawiska czy też obiekty, z którymi nie bardzo wiadomo co robić, gdzie je zaklasyfikować, jak je wytłumaczyć itp. Niejako „odkłada" sieje wtedy na bok, ale o nich nie zapomina, bo są one cenne choćby dlatego, że czasem stają się podstawą do nowych odkryć.
Negatywną stroną takiego postępowania jest jednak to, że owe „odłożone" fakty, zjawiska, czy znaleziska, czasem na zawsze, a już na pewno na krótszy lub dłuższy czas pozostają w notatkach, archiwach bądź w zakamarkach szaf i szuflad pracowni. Na szczęście, czasem coś jednak „wyfrunie" z takiej czy innej pracowni lub archiwum. Nie inaczej jest i w archeologii — wspomniany przed chwilą Ceram [73/337] pisze:
„Istnieje wiele znalezisk, których w żaden sposób niepodobna wytłumaczyć. Na przykład tak zwane «cagged stones», regularne koła zębate, wyrżnięte z kamienia, które znaleziono w Orange County w Kalifornii. Mają one średnicę od 6 do ponad 15 centymetrów i liczą do 22 zębów wyrżniętych z wręcz maszynową precyzją. Jest prawdziwą zagadką, do czego mogły one służyć ludziom 8000 lat temu (takie jest ich datowanie). Nie mogła to być broń ani narzędzie, gdyż niektóre wyrżnięte są z tak miękkiego kamienia, że wyklucza to tego rodzaju użytek. Może to były zabawki? Może przedmioty kultu? Brak wszelkich dowodów, które mogłyby poprzeć te (albo inne) supozycje".
Nie jest to opis nazbyt szczegółowy, ale wystarczająco jasny, żeby zauważyć, że oto w jakimś stanowisku archeologicznym, datowanym na około 8000 lat temu, znaleziono tryby wykonane z kamienia! To, że na tyle lat je datowano, wcale nie oznacza, że wykonano je w tym właśnie czasie. Dlaczego więc nie przypuścić takiej ewentualności, że były to kamienne modele sporządzone dla jakiegoś warsztatu odlewniczego, wykonującego przekładnie zębate na potrzeby wytwórni jakiegoś sprzętu mechanicznego, potrzebnego Atlantydom. Przypadkowo znalezione po katastrofie, z racji ich niecodziennego ( dla znalazców), a przecież w jakiś sposób urzekającego kształtu, stały się czymś w rodzaju talizmanu dla rodziny, może nawet plemienia. Zwłaszcza że koło zębate łatwo wziąć za symbol Słońca z jego promieniami.
Cytowany już wcześniej R. Calder w „Spadkobiercach" (t. 1, str. 159) [72] porusza bardzo ciekawe zagadnienie związane z uprawą bawełny. W stanie dzikim rośnie ona w Afryce i Południowej Arabii, czyli ten rejon można uznać za jej ojczyznę. Tu zapewne zwrócono uwagę na jej przydatność do wytwarzania nici i otrzymywania tkanin i w związku z tym rozpoczęto jej uprawę. Pierwsza wzmianka o uprawie bawełny w Egipcie ma pochodzić z około 370 roku p.n.e. Takie same odmiany znaleziono w Mohendżo-Daro, w dzisiejszym Pakistanie, a ich uprawę datuje się na lata 2500-1500 p.n.e. W peruwiańskich grobach znaleziono tkaniny z bawełny wysokiej jakości, pochodzące najpóźniej z okresu 2000 lat p.n.e. Wygląda więc na to, że sprowadzono je z Ameryki i wprowadzono do uprawy w Azji. R. Calder podsumowuje to w następujący sposób:
„...wygląda na to, że mamy do czynienia z bawełną pochodzenia azjatyckiego, która odbyła wędrówkę z Zachodu na Wschód (do Ameryki) jako roślina o normalnej liczbie chromosomów, a następnie po podwojeniu ich liczby — czyli jako szlachetny tetra-ploid — powróciła przez Ocean Spokojny do Azji".
No właśnie, a kto w Ameryce przed paroma tysiącami lat dokonał zabiegu uszlachetnienia tej wielce pożytecznej rośliny poprzez podwojenie liczby chromosomów? Równie ciekawie przedstawia się sprawa z kukurydzą — typową amerykańską rośliną uprawną, nie występującą w stanie dzikim. Jej istnienie jest związane nierozerwalnie z działalnością człowieka, który poprzez odpowiednie zabiegi hodowlane doprowadził do wyselekcjonowania odmian uprawianych na ziarno, służące za pożywienie. Kukurydza nie pleni się sama — to człowiek musi ją rokrocznie wysiewać od nowa i pielęgnować. W przeciwnym razie skazana jest na wyginięcie. O badaniach nad pochodzeniem kukurydzy pisze Ceram [731, przytaczając zasadniczy wniosek trzech pracujących nad tym zagadnieniem naukowców: Mangelsdorfa, MacNeisha i Galinata. Na str. 209 czytamy:
„W dolinie Tehuacan, w południowym Meksyku, znaleziono w pięciu jaskiniach pozostałości prehistorycznej kukurydzy, obejmujące wszystkie części rośliny. Najwcześniejsze pozostałości, pochodzące z okresu między 5200 a 3400 rokiem p.n.e., są z dużym prawdopodobieństwem kukurydzą dziko rosnącą. Późniejsze pozostałości, obejmują kukurydzę uprawną i odzwierciedlają ciąg rozwojowy, który w końcu wydał różne, po dziś dzień istniejące odmiany kukurydzy. Mimo wyraźnie większych rozmiarów i zwiększonej wydajności, osiągniętych dzięki uprawie, która sprawiła, że kukurydza stała się podstawowym produktem żywnościowym kultur i cywilizacji prekolumbijskich w Ameryce, roślina ta w ciągu 7000 lat nie wykazała żadnych poważniejszych zmian w istotnych cechach botanicznych".
Tyle suche sprawozdanie z przeprowadzonych wykopalisk i badań znalezionych w nich pozostałości. Zarówno wzmiankowane wcześniej uszlachetnianie bawełny, jak i wyselekcjonowanie kukurydzy (to ostatnie rozpoczęte, jak można sądzić, 5200 lat p.n.e.) dokonało się w Ameryce Południowej (bawełna) i Środkowej (kukurydza). Współcześnie uszlachetnianiem odmian roślin uprawnych zajmują się wyspecjalizowane instytuty naukowo-badawcze, dysponujące wysoko wykwalifikowaną kadrą pracowników, zapleczem laboratoryjnym i zakładami doświadczalnymi z niejednokrotnie wieloma tysiącami poletek doświadczalnych. Tymczasem 5000 lat p.n.e., to jeszcze okres mezolitu, kiedy podobno czyniono pierwsze próby uprawy roślin. Czyżby już wtedy za Atlantykiem ktoś pomyślał, że warto nie tylko podjąć uprawę dzikiej kukurydzy, ale nawet ją uszlachetniać dla uzyskania wydajniejszych odmian? Brzmi to trochę niesamowicie, ale czy nie mogło być tak, że różne odmiany kukurydzy (być może wyselekcjonowane do różnych celów), zarówno te uznane za dzikie, jak i te uznane za uprawne, dostały się mieszkańcom tych rejonów w spadku po zniszczonym Imperium Atlantydy?
Inną „niespodziankę archeologiczną" przekazuje Andrzej Donimirski w książce „Przybysze z kosmosu. Rzeczywistość czy fantazja?" [74/54]:
„W Andach Peruwiańskich znaleziono ozdoby z platyny —jak je wykonano, skoro ten metal topi się w temperaturze 1773°C, którą otrzymano dopiero dzięki zastosowaniu osiągnięć współczesnej techniki? W Chinach, w jednym z grobowców Szu-Szu, natrafiono na pas, którego części wykonane były z aluminium. Ten pierwiastek został odkryty przez Oersteda w 1825 r. i nic nie wiadomo o tym, by w Chinach był znany wcześniej". Autor nie mówi o okolicznościach, w jakich te przedmioty znaleziono, ale podaje je jako przykład faktów mogących świadczyć o tym, że kiedyś pojawili się na Ziemi przybysze z kosmosu, bo i skądinąd mogliby przybyć?
Zatem ich dziełem mogła być precyzyjna obróbka trudno topliwej platyny i pozyskiwanie aluminium. Jeśli jednak uwzględnić możliwość istnienia wysoko zaawansowanej techniki Atlantydów, nie będzie dziwić obróbka platyny na terenie dzisiejszego Peru, a i obecność aluminium w Chinach także można będzie wyjaśnić bez angażowania kosmitów.
W związku z tym ostatnim stwierdzeniem nasuwa się tu nieodparcie przekonanie, że fakty uważane przez Danikena (jak i pozostałych zwolenników tej samej hipotezy) za poszlaki świadczące o pobycie kosmitów na naszej planecie, równie dobrze mogą pochodzić od istniejącego niegdyś na Ziemi Imperium Atlantydy. Spróbujmy się więc przyjrzeć temu nieco bliżej.