Wieczna zagadka
Autor: Andrzej Klimek 2006-11-09
Tajemnica Atlantydy jest najstarszym chyba w dziejach świata sporem naukowym. Trwa on od przeszło 2 tysięcy lat, a literatura na ten temat przekroczyła dawno 25 tys. tomów. Sprawa wraca systematycznie przy wielu okazjach, dzieli namiętnych uczonych i zapalczywych laików, pobudza do najbardziej fantastycznych rozważań. A zaczęło się to wszystko od Platona.
Sławny ów grecki filozof, żyjący w latach 427-347 przed naszą erą, pozostawił wśród wielu dzieł dwa dialogi, w których zawarta jest „opowieść nader dziwna, lecz całkowicie prawdziwa”, jak określił ją sam autor. Opowieść ta pochodziła od ateńskiego mędrca Solona, który przebywał swego czasu w Egipcie, wśród obdarzonych wielką wiedzą kapłanów. Oni to opowiedzieli Solonowi o górzystej wyspie, która leżała ongiś za Słupami Herkulesa (tak nazywano wówczas Cieśninę Gibraltarską), o jej mieszkańcach i tragicznej zagładzie.
Platon dość szczegółowo opisuje wysoką kulturę we wspaniałych i bogatych miastach, różnorodne zdobycze techniki, znakomite dzieła sztuki. Aż kiedyś przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy i nadszedł jeden dzień i jedna noc okropna - pisze Platon. Wyspa Atlantyda zanurzyła się pod powierzchnią morza i zniknęła. A stało to się przed 9 tysiącami lat.
O prawdziwości tej opowieści wątpiono już w starożytności. W miarę upływu czasu coraz większa grupa badaczy i czytelników Platona zaczęła jednak uważać jego dzieło za opis prawdziwych zdarzeń. Rozpoczęto gromadzenie dowodów i poszukiwanie śladów Atlantydy oraz powodów zniknięcia tej wielkiej wyspy. Śladów nie znaleziono do dziś, ale dowodów prawdziwości opowieści Solona zgromadziło się sporo.
Zwolennicy Atlantydy wskazują na podobieństwo pradawnych legend, wierzeń i opowieści krążących wśród ludów zamieszkujących różne rejony kuli ziemskiej. Atlantyda, twierdzą jej zwolennicy, była pomostem przejściowym między ludami Ameryki, Europy i Afryki. Atlatydzi odwiedzali bowiem wszystkie te kontynenty pozostawiając na nich ślady własnej kultury. Stąd podobieństwo piramid egipskich i amerykańskich, zegarów słonecznych, kalendarzy. Trudno tu przytoczyć szczegółowiej dowody fanów Atlantydy, ale są ich setki. Mają one podstawową wadę: każdy z nich można z osobna wytłumaczyć w inny sposób. Ale w sumie stanowią one mocny argument.
W sukurs badaczom kultur różnych ludów przyszli astronomowie, geofizycy i biolodzy. Oni to odkryli cały szereg śladów wielkiego kataklizmu, który dotknął naszą planetę w 10. tysiącleciu przed naszą erą. Na dnie Atlantyku odnaleziono odłamki lawy zastygłej przed mniej niż 15 tys. lat. Na dnie Jeziora Michigan znaleziono torf powstały z drzew zniszczonych i zalanych wodą w roku 9650 p.n.e. W tym samym okresie ciepły prąd morski Golfstrom podszedł po raz pierwszy do brzegów Europy. Słynny kalendarz Majów rozpoczyna się od 5 czerwca 8498 r. p.n.e. W tym samym mniej więcej okresie na kuli ziemskiej nastąpiła gwałtowna zmiana warunków życia, jak twierdzą biolodzy.
Nic nie wiadomo jednak o przyczynach ewentualnej katastrofy. Mogły ją spowodować gwałtowne ruchy kontynentów, upadek ogromnego meteorytu, zderzenie z planetoidą. A może zawiniła kometa Halleya, która przebiegała w pobliżu Ziemi i Słońca w 9546 lub 9541 r. p.n.e.?
Mając tak wiele przesłanek specjaliści od kilku stuleci poszukują materialnych śladów zaginionego lądu. Penetrują dno Atlantyku i innych mórz, prowadzą prace wykopaliskowe w różnych rejonach świata. Wszystko bezskutecznie. Atlantydę wpisano więc na listę tematów naukowych, które należy rozpatrywać z największą ostrożnością.
Jedynym bowiem przekonywającym argumentem może być odnalezienie śladów zaginionego lądu. Czy to się kiedykolwiek uda? Nie wiadomo. Przeciwnicy istnienia Atlantydy też mają swoje argumenty, ale również nie potrafią ich zdecydowanie udowodnić. Nie można wykluczyć, że Atlantyda pozostanie wieczną zagadką. W końcu Platon mógł swoją opowieść po prostu wymyślić w celu wysławiania wielkiej potęgi dawnego państwa greckiego (w dziele filozofa jest mowa m.in. o wojnie między armiami Atlantydy i Grecji).