Maria Konopnicka powszechnie znana jest szerokiej publiczności jako autorka nowel i wierszy. Mało kto wie, że matka ośmiorga dzieci (które po odejściu od męża wychowywała samotnie!) współpracowała z wieloma znanymi i cenionymi wydawnictwami, była redaktorką popularnego pisma „Świt”, oddawała się pracy społecznej w wielu organizacach trzech zaborów, a także uczestniczyła w międzynarodowym proteście przeciwko prześladowaniu dzieci polskich we Wrześni (1901-1902). Dzięki swym działaniom
, na zawsze pozostanie jedną z pierwszych polskich aktywistek walczących o prawa kobiet, uczestniczką protestów przeciw represjom władz pruskich, zwolenniczką resocjalizacji więźniów politycznych i kryminalnych.
Gdy zdecydowała się przelewać swe poglądy i spostrzeżenia na papier, jej obecność natychmiast zauważyli krytycy, koledzy literaci (m.in. Henryk Sienkiewicz) i czytelnicy. Po prasowym debiucie wierszem W zimowy poranek w 1870 roku (w „Kaliszaninie”), nazwisko Konopnicka stało się wizytówką wielkiego lirycznego talentu, ale również przyczyną ostrych dyskusji ideowych.
Zasłynęła cyklem lirycznych wierszy, zatytułowanych W górach, opublikowanych przez „Tygodnik Ilustrowany” i przyjętych z entuzjazmem. Pisała dużo i szybko
. W kolejnych latach (1881, 1883 i 1886) opublikowała trzy kolejne serie poezji, gdzie znalazły się, obok wierszy wieszczych i romantycznych, słynne Obrazki - cykl utworów przedstawiających nędzę wsi, wypełnionych pochwałą wolności i oburzeniem wobec zła (np. wiersz W piwnicznej izbie, w którym ukazała biedę środowiska robotniczego, historię ludzi skrzywdzonych przez los). Wszystko to jeszcze bardziej wzmacniało jej pozycję w szeregu poetów „czasów niepoetyckich”.
Prócz talentu, odznaczała się na tle epoki doskonałym warsztatem pisarskim. Dysponowała wyobraźnią, trafnością spostrzeżeń, swobodą wersyfikacyjną. W jej twórczości poetyckiej na pierwszy plan wyszły wątki patriotyczne, okraszone nutką mistrzowskiego liryzmu oraz folklorystycznym pierwiastkiem tzw. „swojskiej nuty” (np. Na fujarce, Z łąk i pól). Poruszając w nich często temat nędzy chłopskiej czy niesprawiedliwości społecznej (nierzadko ukazanej na przykładzie skrzywdzonego dziecka), Konopnicka zbliża się formalnie do publicystyki interwencyjnej, w której pozytywiści pokładali takie cele, jak sprowokowanie odbiorcy do jakiejś reakcji, wzruszenie czytelnika, spowodowanie konkretnego działania. Konopnicka stworzyła w tych utworach metaforę chłopskiego losu: zaklęty krąg ubóstwa, cierpienia i nędznej, nie opłakanej śmierci, której milczącym świadkiem jest przyroda. Jej ludowa poezja dostarcza wzruszających przeżyć. W takich wierszach, jak A czemuż wy, chłodne rosy; Albo mi ptaszkowie; Wsiałem ci ja w czarną rolę; Kołysz mi się, kołysz; Sine lasy; A choć ty się, ziemio; A jak poszedł król na wojnę nie znajdziemy zbędnych słów i patetycznych obrazów.
Nie ograniczyła swej działalności jedynie do pisania wierszy. Świadoma sytuacji międzynarodowej, warunków Polaków żyjących pod zaborami, postanowiła poświęcić się pracy dziennikarskiej i choć trochę przyczynić się do poprawy losu rodaków. I tak w latach 1884-1887 redagowała pismo dla kobiet
„Świt”, współpracowała z czołowym tytułem emancypantek - tygodnikiem „Bluszcz” oraz z „Kłosami”, „Gazetą Polską”, „Kurierem Warszawskim”. Zajmowała się także krytyką literacką, lubując się w recenzjach (nawet bardzo ostrych) tekstów współczesnych autorów polskich i zagranicznych, za co często pomijano ją w życiu towarzyskim.
Pracując w gazetach miała okazję poznać sytuację najbiedniejszych czy wykluczonych (chociażby przez listy do redakcji). Przyjrzawszy się dokładnie losowi polskiego chłopa, ciągłemu strachowi prześladowanych patriotów czy nieustannemu hamowaniu wszelkich prób
pozyskania choć odrobiny autonomii, w 1882 roku zdecydowała się na pisanie nowel i opowiadań.
Chcąc podszkolić warsztat prozatorski, zaczytywała się w Prusie, Sienkiewiczu, Orzeszkowej, a przede wszystkim europejskich w mistrzach gatunku, by w końcu rozwinąć własne pomysły w dziedzinie małych form (zadziwiła pierwooosobową narracją z punktu widzenia dziecka czy chwytami kompozycyjnymi). Do najsłynniejszych opowiadań realistyczno-psychologicznych i nowel należą niewątpliwie: Dym, Mendel Gdański, Miłosierdzie gminy czy Nasza szkapa. Podejmowała w nich współczesną problematykę społeczną, sprawdzając się z powodzeniem w szkicach reportażowych (Za kratą 1886, Obrazki więzienne 1887-88), tworząc narracje wspomnieniowe, komponując portretowe studia psychologiczne, zestawiając rozwiniętą fabułę z rozbudowanymi opisami środowisk, rezygnując z komentarza odautorskiego na rzecz głosu bohaterów czy krótkiej, zabawnej puenty, zabarwionej ironią bądź goryczą. Jej nowele to przykład wspaniałych, wielowymiarowych portretów prostych zwykłych ludzi (Urbanowa; Józik Srokacz; Banasiowi). Są porównywane z utworami Maupassanta i Czechowa. Przerosły niejednokrotnie kunszt polskich nowelistów.
Tworząc swój bogaty dorobek literacki, nie zapomniała o najmłodszych czytelnikach. Od 1884 roku ogłaszała utwory dla dzieci, cieszące się ogromną popularnością, której przyczyny widziano w braku natrętnego dydaktyzmu autorki. Konopnicka wolała skupić się na rozbudzaniu wrażliwości estetycznej odbiorców, przez co stała się prekursorką nowego nurtu w prozie dziecięcej (łączącego autentyzm i fantastykę). Napisała miedzy innymi Śpiewnik dla dzieci, O Janku Wędrowniczku, Na jagody czy poetycką opowieść prozą i wierszem O krasnoludkach i sierotce Marysi.
Maria Konopnicka jest przykładem pisarki wszechstronnej. Stworzyła liryki, poematy, dramaty, nowele, obrazki, uprawiała publicystykę i krytykę literacką (np. studia o Mickiewiczu, czyli chociażby szkic o Konradzie Wallenrodzie, o Słowackim, Lenartowiczu czy Asnyku).
Wszystkie jej utwory są wyrazem protestu przeciwko niesprawiedliwości społecznej oraz tyranii. Wypełnione są patriotyzmem, liryzmem i sentymentalizmem, przepełnia je miłość i szacunek do poezji ludowej oraz - co zaskakuje - do romantyzmu, symbolizmu, parnasizmu i tradycji biblijnej, np. w Z mojej Biblii (seria IV Poezji, 1896), w zbiorach Linie i dźwięki (1897), Italia (1901), Nowe pieśni (1905), Głosy ciszy (1906).
Literacka pozycja Marii Konopnickiej w drugiej połowie XIX wieku przeczy tezie o niepopularności poetów w pozytywizmie. Jest autorką najpiękniejszych, a zarazem najbardziej dosadnych polskich wierszy: Rota, Tęsknota, Noc, Kubek, Wolny najmita. Jak trafnie pisze autorka książki Pozytywiści i inni, Grażyna Borkowska: Konopnicka wybrała dla siebie szczególną rolę, bardzo ambitną - i zarazem niewdzięczną. Nie szukała własnego języka poetyckiego, przywoływała potrzaskany przez historię i przełomy duchowe schyłku wieku - kanon literatury. Trzy elementy pełnią w tym kanonie rolę pierwszorzędną: antyczne (…) źródła europejskiej cywilizacji i sztuki, duchowość chrześcijańska i idea romantycznej wolności ludów.
Mendel Gdański: należy do utworów podejmujących niezwykle aktualny w końcu XIX w. problem asymilacji mniejszości narodowych. Na terenach dawnej Rzeczpospolitej mieszkało bowiem wielu przedstawicieli różnych narodowości, z czego największą grupę stanowili właśnie Żydzi (wielu było także Niemców, Białorusinów, Ukraińców i Rosjan). Społeczność żydowska wkomponowała się na stale w krajobraz polski i była jego istotnym elementem aż do II wojny światowej.
Problem mniejszości narodowych poruszało w swej twórczości wielu pisarzy. Za najwybitniejsze osiągniecie nowelistyki poruszającej te kwestie uważa się cykl A. Świętochowskiego O życie.
Maria Konopnicka w pierwszym dziesięcioleciu pracy pisarskiej sławę swą zyskała dzięki twórczości poetyckiej, prozatorstwo a zwłaszcza nowelistyka pozostawała w cieniu poezji. Krótkie formy tworzyła od 1882 roku, czyli w czasie, gdy na rynku wydawniczym swą pozycję ugruntowała już wielka trójka pozytywistów: Orzeszkowa, Sienkiewicz i Prus. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych publiczność literacka uznała
w niej prozaika, chociaż dopiero po śmierci pisarki dostrzeżono, że nie tylko dorównała ona swą nowelistyczną twórczością poprzednikom, z których początkowo czerpała inspirację, ale stała się twórcą w pełni odkrywczym i indywidualnym.
Debiutowała zbiorem „Cztery nowele” w 1888r. następnie ukazały się kolejno: „Moi znajomi” (1890), „Na drodze” (w 1993 tutaj: „Mendel Gdański”, „Nasza Szkapa”), „Nowele” (1897r.), „Ludzie i rzeczy” (1898r.), „Na normandzkim brzegu” (1894). Tomiki te zawierały większość prozatorskiego dorobku pisarki. Konopnicka koncentrowała swą uwagę głównie na tematyce współczesnej. Uprawiała szkice reportażowe, narracje wspomnieniowe, portretowe studia psychologiczne, opowiadania o rozwiniętej fabule i rozbudowanych opisach środowisk. O niezwykłej popularności nowelistyki pisarki świadczą liczne tłumaczenia (na przeszło 20 języków).
Mendel Gdański” został napisany w 1890 roku. Są to czasy, gdy określenie Żydów mianem ”Polaków mojżeszowego wyznania” ulega dezaktualizacji. Podobnie dzieje się z ideą asymilacji (łac. assimilatio - upodobnienie), czyli narodowego i kulturowego zintegrowania obu narodowości. Te wzniosłe hasła w starciu z rosnącym napięciem, spowodowanymi głównie przez zakorzenione od wieków antyżydowskie przesądy oraz wzgardliwy stosunek do wyznawców religii Mojżesza, traciły moc oddziaływania. Efektem zaistniałego stanu rzeczy była nieufność i wrogość, która przejawiała się napadami ulicznymi, bojówkami czy chociażby wybijaniem szyb żydowskich domów. Inicjatywę w kwestii antysemityzmu w Polsce końca XIX wieku podjęła Orzeszkowa.
Autorka rozprawy „O Żydach i kwestii żydowskiej” w odpowiedzi na wzrastające antyżydowskie nastroje, powołując się na odpowiedzialność społeczną i moralną wrażliwość zwróciła się z apelem do pisarzy by ci sprzeciw wobec haniebnych represji wzbudzili w świadomości społeczeństwa. Orzeszkowa w 1890 roku wystosowała do M. Konopnickiej prośbę (w formie listu):
„czy prozą, czy wierszem, napisz jedną lub dziesięć kartek, słowo Twoje wiele zaważy, u wielu wiarę znajdzie, wiele uczuć wzbudzi, złych uśpi…”. |
Odpowiedź Marii była natychmiastowa w maju tego roku w „Przeglądzie Literackim” (dodatku petersburskiego „Kraju”) ukazała się nowela zatytułowana „Mendel Gdański”.
Mendel Gdański jest utworem stricte realistycznym, jak mówi podtytuł jest to „obrazek” przedstawiający fragment XIX-wiecznej, współczesnej autorce rzeczywistości. Opowieść o mężczyźnie żydowskiego pochodzenia realizuje postulat odtwarzania codzienności. Najważniejszym jednak jej celem jest pokazanie klęski człowieka odartego przez bezmyślnych „pełnoprawnych” mieszkańców Warszawy z uczuć.
Czas akcji (unaoczniony) stanowią trzy kolejno następujące po sobie dni. Każdy z nich stanowi jakby swoisty akt dramatu. Pierwszą odsłonę znamionują początkowe słowa noweli „od wczoraj jakiś niepokój panuje w uliczce”. Wprowadzona zostaje tajemnicza atmosfera niepokoju, w doskonale znanym Mendlowi środowisku pojawiają się „obszarpane wyrostki”, które patrzą po sieniach. Na razie jednak nie wiadomo, kim są obcy ludzie. Wiadomo jedynie, że wzbudzają zainteresowanie tytułowego bohatera. Na wstępie pojawia się sygnał napięcia i zapowiedź zdarzeń, ale sytuacja rozjaśnia się dopiero w kolejnym akcie - drugim dniu. Pojawiają się wyraźne znaki dające podstawy do obaw. Stary Żyd zostaje uświadomiony najpierw przez „pachnącego piżmem” dependenta, a następnie przez tłustego zegarmistrza, że „podobno Żydów mają bić”. Rozmowa z tym ostatnim była tak ciężkim przeżyciem, że staruszek wygląda po niej jakby w ciągu jednej nocy postarzał się o dziesięć lat. Bez względu na okrutną postawę zegarmistrza, który nie krył swojego poparcia dla znęcania się nad żydowską ludnością, Mendel nie dopuszczał myśli, że ktokolwiek inny mógłby podzielać taką opinię. Wierzył, a może raczej łudził się, że wieści o zbliżającym się pogromie nie ludzie, lecz złość i głupota niosą.
Trzecia odsłona nie pozostawia ani Mendlowi, ani czytelnikowi złudzeń. Bez względu na to, że „rano uliczka obudziła się cicha jak zwykle i jak zwykle spokojna” był to dzień tragedii Żyda. Tragedii, którą przeżył przede wszystkim w swym sercu. Linia napięcia zbliża się ku punktowi kulminacyjnemu, a jej podsumowanie stanowi wyraźnie sformułowana puenta.
Widać, że cały utwór jest skoncentrowany wokół postaci głównego bohatera. Wydarzenia są jedynie tłem i swoistą argumentacją jego przeżyć. Sceną, na której rozgrywa się dramat jest psychika Mendla. Konopnicka tak skonstruowała omawianą nowelę, aby możliwie jak najgłębiej wniknąć w sferę uczuć i myśli tytułowego bohatera. Temu też służy przejrzysty układ akcji oraz stylizacja językowa.
Postawę antysemicką w utworze przedstawia bez wątpienia zegarmistrz. Wprawdzie nie jest on w tłumie napastników, a nawet przychodzi ostrzec Mendla przed nimi, ale jednak to z jego ust
padają niemal wszystkie antyżydowskie stwierdzenia. Zachowanie tłumu „tłumaczy” poniekąd stan upojenia alkoholowego lub młody wiek zebranych (mówi się w tym kontekście o wyrostkach). Tymczasem na usprawiedliwienie zegarmistrza nie ma niczego, może poza jego głupotą.
W wypowiedziach zegarmistrza niemal refrenicznie powracają stwierdzenia typu:
Żyd zawsze Żydem. |
To pozornie bezsensowne zdanie kryje za sobą stereotypowy obraz Żyda, jaki funkcjonował w świadomości części społeczeństwa polskiego. Kolejne, wypowiadane beznamiętnym i bezrefleksyjnym tonem stwierdzenia dopełniają tego obrazu: mówi się o wielkiej liczebności rodzin żydowskich, o chciwości i dorobkiewiczowskich zapatrywaniach na życie, a nade wszystko o obcości. Absurdalność wszystkich tych zarzutów obala swym logicznym rozumowaniem Mendel, co jednak i tak, ani odrobinę nie zmienia postawy zegarmistrza. Na jego przykładzie pokazuje Konopnicka, że tylko głupcy potrafią tkwić w takich stereotypowych uprzedzeniach, nijak mających się do rzeczywistości. Podkreśla także niebezpieczne zastanie i trwałość takich poglądów. Zegarmistrz jest nieraz skłonny „w teorii” przyznać Żydowi rację, ale i tak zawsze ostatecznie zwycięża poczucie świadomości, że „Żyd zawsze Żydem zostanie”.
Inny „typ” antysemityzmu przedstawia bliżej nieokreślony tłum, który odurzony alkoholem niszczy i rabuje domy i sklepy żydowskie. Wskazuje tu Konopnicka na niebezpieczeństwo, jakie niesie za sobą, jak byśmy dziś powiedzieli, psychologia tłumu. Raczej nie ma się co łudzić, że zgromadzeni tam ludzie występują (tak jak Mendel) w obronie swoich przekonań, ugruntowanych poglądów czy zasad
moralnych. Widać także bardzo wyraźnie jak uprzedzenia rodzą się z niezrozumienia. Pełna godności i dumy człowieka-Żyda postawa Mendla zostaje zinterpretowana, jako przejaw buty, arogancji i zlekceważenia. Najstraszniejszym wnioskiem jest jednak chyba ten, iż nastroje takie są biernym przyjęciem funkcjonującego wzorca zachowania. O tym, że nie są to postawy stałe i uzasadnione świadczy fakt, że wystarczył, wprawdzie heroiczny, ale jednostkowy opór studenta, aby zniechęceni uczestnicy pogromu porzucili swoją „misję”. Postawa taka świadczy o stępieniu moralnym tego typu ludzi, biorących czyjś obiegowy sad za swój, nie poddawszy go
żadnej refleksji. Na szczęście, Konopnickiej udało się mistrzowsko pokazać, że antysemityzm cechuje ludzi małych.
Mendel - główny bohater jest 67-letnim Żydem, który od 27 lat prowadzi własny zakład introligatorski,. Wychował się w ubogiej, ale pełnej miłości żydowskiej rodzinie. Z domu wyniósł szacunek dla innego człowieka oraz uczucie miłości, którym obdarzył jedynego wnuka - Jakuba. Z całej rodziny został mu tylko mały chłopiec. Córka i żona - Resia zmarły, a synowie wyjechali za granice w pogoni za chlebem. Jakub stanowił więc dla Mendla główną treść życia. Chciał by chłopiec zdobył wykształcenie, wychowywał go
w poczuciu godności do roli pełnoprawnego obywatela.
Mendel zachowuje obyczaje i wyznanie żydowskie, ale jest zasymilowany z polskim środowiskiem, a co więcej akceptowany przez mieszkańców. Jest na równi Polakiem, który odczuwa więź ze swoją ojczyzną, warszawiakiem, który w stolicy spędził całe życie i miasto to traktuje jako swoje, wreszcie jest sąsiadem zadomowionym w swojej kamienicy. Głębokie poczucie przynależności narodowej w połączeniu z wiarą w tolerancję i rozsądek ludzi stają się przyczyną wewnętrznego dramatu Mendla. Nie chciał on uwierzyć, że Polacy - „nie Żydzi” są w stanie dopuścić się ciemiężenia mniejszościowej nacji. W efekcie jego wnuk został zraniony kamienieniem w głowę, a on sam stracił zaufanie do ludzkiej mądrości i sprawiedliwości. Wiarę w ludzi przypłacił śmiercią swego serca.
Jakub Gdański - syn najmłodszej córki Mendla. Jest najbliższą osobą i oczkiem w głowie dziadka. Wychowywany przez starego Żyda w nowoczesny sposób, tzn. w myśl zasad
asymilacji - chodzi do polskiej szkoły, ale także w połączeniu ze świadomością godności wynikającej z bycia Żydem. Jest dzieckiem bardzo delikatnym i wrażliwym - zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Przysparza tym nieustannych zmartwień dziadkowi, który chciałby żeby zrozumiał, iż swojego żydostwa nie powinien się wstydzić. Tymczasem chłopiec jest zbyt przerażony antysemickimi nastrojami, panującymi wśród kolegów i społeczeństwa warszawskiego, aby móc zrozumieć to, co stara się przekazać mu Mendel.
Student - jeden z sąsiadów i klientów Mendla. Początkowo zdawkowo tylko przedstawiony, w końcowych
partiach noweli odgrywa bardzo ważna rolę - to on ratuje starego Żyda przed napaścią tłumu. Charakterystyczne zmiany zachodzą w wyglądzie
studenta. Początkowo ukazany, jako dość brzydki, „dziobaty” młody człowiek, w momencie heroicznego gestu pięknieje. Jego pełna patosu poza dodaje mu niezwykłego wręcz uroku. W interesujący sposób dała Konopnicka do zrozumienia, jak piękno
duchowe uszlachetnia także zewnętrznie. Gdy student powraca do swojej zwykłej, codziennej postawy znika również jego uroda.
Zegarmistrz - jeden z klientów i znajomych Mendla. Jest postacią ukazana bardzo negatywnie. Gdy przychodzi poinformować Żyda o planowanych aktach przemocy z jego ust
wydobywają się wszystkie stereotypowe antysemickie zarzuty Polaków: o to, że Żydzi są obcymi, że nadmiernie się mnożą, ze są chytrzy i łasi na pieniądze
. Od początku jednak widzimy nieadekwatność i głupotę tych zarzutów. Postać zegarmistrza napiętnowana jest bowiem przez narratora od samego początku piętnem głupoty - nie potrafi on pojąć słuszności rozumowania Mendla, co chwila wybuch głupkowatym śmiechem. Uznając się za kogoś wyższego i lepszego od Żyda, co chwila rozmyśla, czy aby nic nie ujęto jego wydumanej godności. Jest pod tym względem ukazany w sposób karykaturalny, odsłaniający ego moralną i intelektualna pustkę.
Mendel:
Konopnicka szkicuje statyczny portret bohatera, który dynamizuje się w kilku momentach. Tragedia Mendla nie jest dzięki temu efektem biernego poddania się okrucieństwu losu. Pierwszym istotnym wydarzeniem jest rozmowa z wnukiem, gdy ten uciekł, bo ktoś wołał za nim „Żyd”. Jest to niejako pierwszy moment walki o ocalenie swej wiary. Mendel w tej krótkiej scenie
przekonuje Jakuba nie tylko o szacunku jaki trzeba żywić wobec własnego pochodzenia, ale i o przynależności do Warszawy. W Mendlu rodzi się jednak niepokój o wartości
moralne, którym był wierny przez całe życie. Wspomniany niepokój apogeum swoje osiąga w trakcie rozmowy z zegarmistrzem. Zegarmistrz bowiem podobnie jak wcześniej napotkany dependent przekazuje informację o zbliżającym się pogromie Żydów. Robi to w sposób mechaniczny, nie potrafi podać żadnych argumentów natury etycznej czy choćby intelektualnej.
Dowodzenie Mendla staje się bardziej klarowne w zestawieniu z wcześniej wymienionymi postaciami. Jest ono odzwierciedlaniem argumentacji pozytywistów zwalczających nienawiść rasową. Mendel w rozmowie z zegarmistrzem upomina się o równość praw i możliwości życiowych dla ludzi różnych ras i wyznań. Jako argument służy mu odwołanie się do wspólnego trudu włożonego w rozwój ojczyzny. Żydowski rzemieślnik stwierdza, że za przynależność do narodu zapłacił pracą swych rąk. Dodatkowo odwołuje się do niedawnej powstańczej historii Polski by wzmocnić swe „wystąpienie”. Wspomina ciężar walk, w których Żydzi walczyli razem z Polakami. Argumenty natury historycznej oraz ogólno-etycznej wspierają też te natury najbardziej osobistej. Wzruszenie wzbudzają bowiem wspomnienia ubogiego dzieciństwa. Wywód Mendla pozbawiony jest górnolotnego patosu, jest rzeczowy i ujmuje prostotą rozumowania. „Sprawa Mendla nie jest anonimowa, lecz do najdrobniejszych odcieni osobista, a skalę postaci wyznacza głębia przeżyć bez pomocy koturnu i maski” (A. Brodzka, Maria Konopnicka, Warszawa 1965, s. 166). Kulminacją dynamizacji postaci Mendla jest końcowa scena noweli. Dumny ze swego pochodzenia Żyd staje w oknie. „Tę heroiczną odwagę starca, to nieme odwołanie do uczuć ludzkich tłumu wzięto za zniewagę”. Choć pogrom nie dotknął w dosłownym sensie starszego Żyda to jednak poniósł on klęskę ostateczną. Żydowski rzemieślnik, kochający swoje miasto, został przez fanatyczny tłum odarty z najcenniejszej wartości - poczucia wspólnoty z lokalną społecznością.
Miasto: Centralna postać dostarcza informacji o „drobnych tajemnicach Warszawy”. „Kaszel starego archiwisty i wypomadowana fryzura dependenta, naiwne gusta dziewczęcej klientki i zwyczaje studenta lokatora, ubogie dary zaprzyjaźnionej straganiarki odtwarzają klimat zakątka starego miasta, gdzie wszystko to tworzy atmosferę wzajemnej życzliwości” (Tamże).
Konopnicka maluje miejskie środowisko ciepłymi barwami. Społeczeństwo uboższych mieszkańców stolicy ukazane jest w swoim dniu powszednim, w charakterystycznych - rutynowych już, czynnościach. Tworzą je ludzie gorsi i lepsi, ale dominuje ogólne wzajemne zrozumienie. Jedynym incydentem, który zakłócił życie żydowskiej rodziny, sprzed tragedii, była „głupia uciecha”, którą zrobili sobie chłopaki od szewca i ślusarza w dzień szabatu. Przechodzący tamtędy proboszcz widząc modlącego się Żyda „uchylił kapelusza” na znak szacunku, co podziałało na młodych nicponi.
Od Mendla dowiadujemy się, że bezgranicznie pokochał Warszawę, którą uważał za „małą ojczyznę”. To tutaj przecież spędził całe życie. Tak naprawdę Mendel nie powinien nazywać się „Gdański” tylko „warszawski”, akcja noweli dzieje się bowiem w stolicy. Jego nazwisko jest zabiegiem mającym na celu zmylenie cenzury.
Jeśli chodzi o mieszkańców miasta to przedstawieni są oni zgodnie z układem sił w realnym społeczeństwie. Z jednej strony
jest rozjuszony tłum, uliczna zgraja, którą charakteryzuje „dzika żądza pastwienia się (…) instynkt okrucieństwa”. Z drugiej są jednak ludzie skłonni do pomocy (Janowa , student).
Warszawa w utworze Konopnickiej jest miastem Mendla. To poprzez jego świadomość poznajemy życie, toczące
się na jednej z jej ulic. Zna on tam wszystkich i wszyscy znają jego. Początkowo jest wiec Warszawa miastem bezpiecznym. Obraz te zmienia się jednak - ta sama znana i spokojna uliczka staje się miejscem groźnym, obcym, skąd przybywają oprawcy. Wskazuje to oczywiście na fakt, iż obraz miasta zależy od jego mieszkańców. To oni są jego sercem i duszą.
Przesłanie utworu: Mimo optymistycznych akcentów (istnienie ludzi skorych do pomocy) nowela ma zdecydowanie pesymistyczną wymowę. Tragiczny finał jest sugestywną oceną antysemityzmu. Stanowi także swoistą refleksję nad przyszłością do jakiej prowadzą antyżydowskie wystąpienia. Puenta jest niezwykle sugestywna „Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał…Nu u mnie umarło serce do tego miasto”.
Jak pisze Grodzka „Mendel stał się kreacją tragiczną, a jego los przejmującą klęską człowieka domagającego się prawa, a nie litości” (Tamże). Wymowa utworu jest głęboko humanitarna, Konopnicka podkreśla wartości
ogólnoludzkie, które powinny być determinujące w ocenie każdego człowieka. Wyrazem takiego przekonania jest przeświadczenie Żyda, że prawdziwi chrześcijanie uszanują powagę starości i niewinność dziecka. Rozczarowanie okazuje się niezmiernie bolesne.
W utworze widoczne są jaskrawe przeciwstawienia, np. wrodzona mądrość Mendla skontrastowana jest z głupotą mającego o sobie zbyt wysokie mniemanie zegarmistrza. Bezduszności i okrucieństwu tłumu przeciwstawia się heroizm moralny i wrażliwość na krzywdę ludzką jednostek, np. studenta czy Janowej. Dzięki tego typu zabiegom nie jest konieczny umoralniający komentarz odnarratorski - głupota sama się ośmiesza, a okrucieństwo przegrywa. Utwór stanowi tym samym bardzo krytyczna analizę nienawiści i uprzedzeń Polaków w stosunku do Żydów. Nieszczęście, jakie spotyka tak dobra osobę, jaką jest Mendel, nie może nie wzruszyć czytelnika.
Narracja: Nowelistka wprowadza trzeciosoobową narrację, w pośredni sposób oddaje głos bohaterowi. Jego rozmyślania są dla czytelnika źródłem informacji o jego własnej biografii, ale także to z jego relacji dowiadujemy się o stosunkach łączących członków lokalnej społeczności, oraz oszczegółach miejskiego podwórka.
Narracja prowadzona jest z perspektywy osoby trzeciej, jednak dość często komentarze jej przerywane są całymi partiami dialogowymi lub wspomnieniowymi. Pozwala to wypowiedzieć się głównemu bohaterowi. Dzięki temu pogłębia Konopnicka tragizm jego losów. To nie narrator informuje nas o rodzinie Mendla, o jego wcześniejszych losach, a także o jego postawie i poglądach. Robi to sama przyszła ofiara ludzi, wiary w których broni w swoich wypowiedziach.
Istotny jest także fakt „jawności” stosunku narratora do opisywanych wydarzeń. Widać wyraźnie, że serdeczniej odnosi się on do Mendla i jego przyjaciół, natomiast wrogów Żyda przedstawia z piętnującą ironią lub komentarzem, nie pozostawiającym wątpliwości, co do poziomu ich zezwierzęcenia.