Dorota Wąsik kl. IVa
ROZWAŻANIA NAD SENSEM ŻYCIA NA PODSTAWIE LITERATURY ANTYCZNEJ, STAROPOLSKIEJ I WSPÓŁCZESNEJ
Literatura - jak twierdził pisarz francuski Gustaw Flaubert - jest zwierciadłem przechadzającym się po gościńcach życia. Tak więc literatura od wieków starała się ukazać skomplikowane problemy człowieka, jego zagrożenia i tragedie. Czy była optymistyczna? Na ogół nie, gdyż ukazywała bezsilność człowieka wobec praw rządzących światem. Jednak niemal każde arcydzieło literatury światowej pozostawia nam promyk nadziei, który pozwala wierzyć człowiekowi, że jednak dobro zawsze popłaca i zawsze zwycięża. W tych dwóch aspektach rozpatrywać możemy każdy wybitny utwór literacki.
Walka dobra ze złem toczy się między ludźmi, a także w duszy każdego człowieka od początków dziejów ludzkości. Jej symbolicznym wyobrażeniem jest biblijna przypowieść o Kainie i Ablu. Kain jest upostaciowaniem zła - zawistny, zazdrosny i chciwy. W momencie składania ofiary twarz ma ponurą i złą, bo przecież wie, że wybrał najgorsze owoce, jakie wydała jego ziemia. Jego ofiara nie została przyjęta, a wówczas zawistny Kain zabija swego brata Abla, później ucieka przed gniewem Boga, a w ślad za nim płyną słowa boskiego przekleństwa: „Tułaczem będziesz i zbiegiem na ziemi, a żadna ziemia nie będzie urodzajna dla ciebie”. Biblia więc uczy człowieka, że zło zostanie ukarane, dobro zaś nagrodzone. Takim nagrodzonym wyznawcą Boga był Noe, człowiek uczciwy i sprawiedliwy, bogobojny, gotowy nieść pomoc wszystkim cierpiącym. Toteż podczas potopu, kiedy Bóg postanowił zgładzić wszystkich ludzi za ich występki i nieprawości, jeden Noe miał się uratować, gdyż na polecenie Najwyższego wybudował arkę, w której przetrwał wraz z rodziną czas katastrofy.
Sięgnijmy do literatury starożytnej i spróbujmy rozpatrzyć ten problem na przykładzie jednego z najwybitniejszych dramatów, jakim jest Antygona Sofoklesa. Problemy w nim ukazane maja charakter uniwersalny. Bohaterka uwikłana jest w konflikt z państwem, prawem państwowym i władcą, który skazuje ją na śmierć. Czy jednak zło, które w utworze prezentuje bezwzględny Kreon zatriumfowało? Został on przecież okrutnie ukarany. Samobójstwo popełnił jego syn Hajmon (narzeczony Antygony), a później Eurydyka, żona Kreona i matka Hajmona. Antygona mówi do swego prześladowcy: „Współkochać przyszłam nie współnienawidzić”. Jaka więc optymistyczna nauka wypływa dla nas - czytelników, która pozwala zachować nadzieję? Oto miłość (a nie nienawiść) to najlepszy doradca w ludzkim postępowaniu. Dlatego czcimy Antygonę, te bohaterską, grecką dziewczynę z królewskiego, choć tak tragicznego rodu Labdakidów, wspaniałą córę Edypa, która nie zawahała się poświęcić swego młodego życia w obronie tych wartości, które uważała za słuszne. Autor dramatu, Sofokles, nie odebrał nam nadziei, gdyż stanął właśnie po stronie Antygony, a nie Kreona.
Sięgnijmy dla odmiany do literatury polskiej. Oto Treny Jana Kochanowskiego, uznane za arcydzieło literatury. Rozpaczający po stracie córeczki ojciec przyjmuje postawę buntu, opisuje załamanie się dotychczasowego, optymistycznego poglądu na świat. Pesymizm wypływa z przekonania zawartego w Trenie XI:
„Fraszka cnota! - powiedział Brutus porażony.
Fraszka, kto się patrzy, fraszka z każdej strony”.
Niestety ludzi dobrych, pobożnych, cnotliwych także nie omijają nieszczęścia i cierpienia. Czyż więc warto być dobrym, cnotliwym, pobożnym? Takie nasuwa się pesymistyczne pytanie, pojawia się zwątpienie. Jan Kochanowski jednak także nie odbiera nam nadziei. Oto w Trenie XIX szuka pocieszenia stwierdzając, że w życiu człowieka mogą spotkać różne „przygody” i należy je znosić z godnością.
Problem wierności samemu sobie przedstawił Jan Kochanowski w pięknej refleksyjnej pieśni pod tytułem Serce roście. Swoje rozważania rozpoczyna autor od opisu przyrody stwierdzając, że po smutnej, ponurej zimie nadchodzi wiosna, która budzi radość w sercach ludzkich, gdyż ptaki wesoło śpiewają budując sobie gniazda, kwitną łąki, zielenieją zboża. Nie wszyscy jednak potrafią cieszyć się z tej pory roku. Ludzie, których „gryzie mól zakryty”, a więc dręczeni są wyrzutami sumienia, nie cieszą się nigdy. Natomiast prawdziwy spokój, radość i szczęście osiągają ci, którzy są „sumienia prawego”, a więc postępują zgodnie z jego nakazami.
Powróćmy jednak do wielkiej klasyki światowej. Z całą pewnością możemy do tej kategorii zaliczyć dzieło Williama Szekspira pt. Makbet. Głównymi bohaterami utworu są Makbet i jego żona. To właśnie Lady Makbet popycha męża do zbrodni, skłania do działania wbrew skrupułom i sumieniu. Morderstwo jest dla niej sprawą prostą, działa ona w sposób bezwzględny i wyrachowany. Jej mąż, chociaż da się namówić do zbrodni, nigdy jej w pełni nie zaakceptuje. Czyn ten przerasta jego siły, przeraża, wytrąca z równowagi. Kiedy jednak raz wkroczy się na drogę zbrodni, jakże trudno z niej zboczyć. Toteż Makbet skutecznie zagłuszył sumienie, stłumił jego wyrzuty, stał się bezwzględnym tyranem, sięgnął dna upadku. Tak więc obserwując poczynania zbrodniczej pary czytelnik gotów jest utracić wiarę w człowieczeństwo. A jednak Szekspir pozostawia nadzieję, nie ulec zwątpieniu. Ukazuje bowiem, że tacy ludzie jak Makbet i jego żona nie potrafią żyć z ciężarem popełnionych czynów. Otóż straszliwe przywidzenia dręczące Makbeta, a przede wszystkim ibłęd, a później śmierć Lady Makbet pozwalają uwierzyć, że człowiek jest istotą dobrą, która nie jest w stanie udźwignąć ciężaru własnych zbrodni.
Polscy romantycy także szukali tego promyka nadziei, który chcieli pozostawić swoim czytelnikom. Sytuacja polityczna, niewola polityczna zdeterminowały oblicze literatury tej epoki. Bohaterowie dzieł byli bojownikami o wolność ojczyzny i męczennikami narodowej sprawy. Ponosili klęskę, składali swe życie w ofierze.
Dla Adama Mickiewicza ta nadzieja sprowadzała się do idei mesjanizmu. U jego podłoża tkwiło wywodzące się z judaizmu przekonanie o przyjściu bożego posłannika Mesjasza, który miał wyswobodzić z niewoli naród izraelski. Polscy mesjaniści podobną rolę przypisywali narodowi polskiemu. Problem ten został przedstawiony w III cz. Dziadów w tak zwanym „Widzeniu księdza Piotra”. Męczeństwo narodu polskiego zostało tu ukazane w sposób analogiczny z męką Chrystusa na krzyżu. Najważniejszym jednak elementem widzenia jest zapowiedź przyjścia jednostki niezwykłej - wskrzesiciela narodu. Ten mąż wybrany zbiegł jako dziecię z syberyjskiego transportu:
„Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery”
Idea mesjanizmu przynosiła nadzieję Polakom, że ich cierpienie nie pójdzie na marne i doczekają się upragnionej wolności.
Podobną wymowę ma Wesele Stanisława Wyspiańskiego. Końcowe sceny dramatu maja wymowę zdecydowanie pesymistyczną. Oto zgromadzeni przed dworkiem Gospodarza goście weselni uzbrojeni w szpady, flinty, kosy zastygli w całkowitym bezruchu i nie są zdolni do podjęcia walki. Czekają na dźwięk czarodziejskiego, złotego rogu, który Wernyhora przekazał Gospodarzowi. Ten jednak lekkomyślnie przekazał róg drużbie Jaśkowi, ten zaś zgubił go, schylając się po czapkę z pawimi piórami. Weselna ozdoba była więc dla niego ważniejsza od wielkiej narodowej sprawy. Ironicznym komentarzem do postępowania Jaśka są słowa Chochoła:
„Miałeś, chamie złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się jeno sznur”.
Na próżno Jasiek, przypomniawszy sobie o wielkiej dziejowej misji, woła dramatycznym głosem:
„Chyćcie koni, chyćcie broni”.
Wszyscy jak zaklęci poruszają się w rytm usypiającej muzyki Chochoła. Jaką nadzieję pozostawił nam Wyspiański? Czymże jest Chochoł? Przecież jest to wiązka słomy, którą na zimę okrywa się krzew róży. Ale na wiosnę spod słomianego chochoła wyrosną nowe pędy. Być może w polskim społeczeństwie pojawią się nowe siły, które poprowadzą naród do walki. Takie postacie pojawiają się w każdym pokoleniu, ale na razie wciąż pogrążają się w cieniu. Może jednak nadejdzie taki czas, gdy wreszcie zabrzmi złoty róg? Taką właśnie nadzieję pozostawia Wyspiański czytelnikom.
Podobny charakter ma powieściopisarstwo Josepha Conrada. Pisarz podejmuje w swych utworach skomplikowaną problematykę etyczno - moralną. Najczęściej tematem jest samotna walka jednostki z żywiołem lub okrutnym otoczeniem. Bohaterowie jego powieści toczą samotny bój przeciwko nieubłaganemu losowi, podejmują trudne decyzje, dokonują wyborów, zgodnych z przyjętą przez siebie etyką. Wierność wobec przyjętych obowiązków, poczucie odpowiedzialności za los innych to główne zasady, którymi kierują się bohaterowie, ludzie uczciwi, honorowi, gardzący słabością charakteru. Taką postacią jest lord Jim, tytułowy bohater jednej z powieści Conrada. A jednak ten szlachetny człowiek ponosi klęskę. Wizja świata przedstawionego w powieści jest tragiczna, okazuje się bowiem, że człowiek, który bezkompromisowo dąży do realizacji pewnych określonych ideałów musi niejednokrotnie rezygnować z innych, równie ważnych i słusznych.
W tej tragicznej wizji świata spróbujmy jednak poszukać odrobiny nadziei. Otóż moim zdaniem lord Jim nie był jednak człowiekiem idealnym. Tragedią osobistą musiał zapłacić za popełnione w życiu błędy. Największą winą bohatera była ucieczka z tonącego statku i pozostawienie pasażerów na pastwę losu. Za tę chwilę słabości musiał zapłacić wyrzutami sumienia, które odtąd dręczyły go do końca życia. Nie może podarować sam sobie, że sprzeniewierzył się własnym ideałom. A mimo to po raz drugi dokonał niewłaściwego wyboru, kiedy postanowił zaufać Brownowi, kładąc na szali życie wielu tubylców Patusanu. Jeśli więc śmierć Jima potraktujemy jako karę za popełnione przez niego błędy, ocalimy nadzieję i wiarę w dobro i ustalony porządek moralny.
Stefan Żeromski to jeden z najwybitniejszych powieściopisarzy epoki Młodej Polski, który wywarł wielki wpływ na współczesnych mu czytelników, a także następne pokolenia. Podejmował najbardziej istotne problemy patriotyczne i społeczne i stał się wielkim autorytetem moralnym epoki. Wrażliwość na krzywdę ludzką łączy się u Żeromskiego z wrażliwością na skomplikowane problemy etyczne i światopoglądowe, co tak bardzo zbliża go do Józefa Conrada. Bohaterowie Żeromskiego to w przeważającej mierze pozytywne wzorce osobowe, postacie nieskazitelne moralnie, potrzebne społeczeństwu, głoszące prawdę, zachowujące bezwzględną wierność tym ideałom, które przyjęli za słuszne.
Galerię takich właśnie bohaterów otwiera Stasia Bozowska, bohaterka noweli pt: Siłaczka. Realizuje ona pozytywistyczne hasło pracy u podstaw, pisze Fizykę dla ludu, przekazuje swą wiedzę wiejskim dzieciom. Wierność ideałom przypłaca życiem, ale to ona właśnie zasługuje na miano siłaczki. Wyraźnie kontrastuje z nią postać Pawła Obareckiego, który w zetknięciu z pierwszymi trudnościami w Obrzydłówku rezygnuje z młodzieńczych ideałów, a własną nicość moralną uświadamia sobie dopiero wtedy, gdy pochyla się nad ciężko chorą Stasią.
Krytycy literaccy stwierdzają, że bohaterów Żeromskiego cechuje tzw: maksymalizm etyczny, to znaczy, że pozostają oni bezwzględnie wierni ideałom, które uznali za słuszne. Takim właśnie bohaterem jest Tomasz Judym, bohater Ludzi bezdomnych, którego nazwisko stało się synonimem określonej postawy wobec świata. Jest on postacią pochodzącą z proletariackiej rodziny. Udaje mu się ukończyć medycynę, po czym mógłby rozpocząć szczęśliwe, spokojne i dostatnie życie. Pamięta jednak doskonale o swoim pochodzeniu, toteż uważa, iż jego obowiązkiem jest spłacenie tego „przeklętego długu” wobec klasy, z której się wywodzi. Judym rozpoczyna bezwzględną i bezkompromisową walkę o poprawę warunków życia i pracy robotników. Kolejne etapy tej walki to warszawski odczyt u doktora Czernisza, w którym Judym oskarża lekarzy, że troszczą się tylko o zdrowie ludzi bogatych, zaś los naprawdę potrzebujących pomocy robotników jest im zupełnie obojętny. Te same pobudki kierują działalnością bohatera w Cisach, gdzie podejmuje walkę o osuszenie stawów, w których gnieżdżą się komary roznoszące malarię do pobliskich czworaków. Walka, niestety, kończy się wepchnięciem do błota administratora Krzywosąda i utratą posady. Wreszcie najważniejszą i najbardziej kontrowersyjną decyzję podejmuje Judym w Zagłębiu - jest to decyzja zerwania z Joasią. Judym uważa, że nie ma prawa założyć rodziny, której mógłby się poświęcić, gdyż musi spłacać ów „dług przeklęty” : „Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory”.
Jest więc w postawie Judyma szlachetna pasja walki z niesprawiedliwością, obok której nie można przechodzić obojętnie. Bohater uczy czytelnika, że człowiek nie powinien ignorować zła, które go otacza, lecz zobowiązany jest podjąć z nim walkę. Najwspanialszą ocenę twórczości Żeromskiego przedstawił w poetyckiej formie Leopold Staff:
„Toczył obłędnym rozpaczy spojrzeniem,
Spalał się sercem, jak wieczna pochodnia
I dookoła patrzył z przerażeniem
Na małość, nędzę, brud i podłość co dnia”.
Podobną, jakże skomplikowaną prawdę o człowieku, o istotnych wartościach życia przedstawia Zofia Nałkowska w Granicy rozpatrując problemy psychologiczne i moralne na przykładzie postępowania Zenona Ziembiewicza, bohatera uwikłanego w klasyczny i banalny trójkąt małżeński. Obiektywna ocena postępowania człowieka jest względna, uzależniona od punktu widzenia i trudna do ustalenia. Autorka celowo akcentuje rozbieżność i różnorodność widzenia tych samych spraw i problemów przez różnych ludzi. Największe dysproporcje występują między własnym wyobrażeniem o sobie a oceną innych ludzi. Główny sprawca dramatu, Zenon Ziembiewicz, to postać niejednoznaczna i skomplikowana. W młodości miał on nadzieję, że uda mu się zachować wierność wobec własnych ideałów i „żyć uczciwie”. Niestety, w pewnym nieuchwytnym do końca momencie granica między dobrem a złem została przekroczona. Jak więc wyznaczyć tę granicę „za którą nie wolno przejść, za którą przestaję się być sobą”? Otóż zdaniem Nałkowskiej w wirze skomplikowanych wydarzeń współczesnego świata stałym przemianom ulegają te granice. Istnieje jednak wciąż jedno stałe kryterium moralne - jest nim drugi człowiek, którego nie wolno krzywdzić swym postępowaniem. Na dodatek powinniśmy pamiętać, że sami odpowiadamy za swe czyny i nigdy nie powinniśmy przekraczać granicy odpowiedzialności moralnej.
Charakterystyczna jest również w tym względzie postawa wybitnego pisarza amerykańskiego Ernesta Hemingwaya. Bohaterowie jego utworów realizują model życia „mocnego”, odznaczają się pełną heroizmu postawą etyczną, są zawsze lojalni wobec innych, często poddawani próbie charakteru. Znamienne są tu słowa pisarza, iż człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Oto bohater noweli Stary człowiek i morze, stary rybak Santiago, kilka dni walczy na morzu z olbrzymim marlinem, a później z rekinami, które zjadają jego zdobycz. Mimo to Santiago nie poddaje się. Choć rekiny zjadły jego połów, odniósł on moralne zwycięstwo. Nie załamał się, a jego oczy nadal świeciły młodzieńczym blaskiem, wyrażały miłość i nadzieję.
Bohater powieści Komu bije dzwon, Robert Jordan, jest amerykańskim ochotnikiem biorącym udział w wojnie domowej w Hiszpanii po stronie republikanów. Jego poświęcenie jest więc bezinteresowne, jest służbą w imię ideałów. Jordan ginie, ale przecież nie znaczy to, że nie miał racji. Został zniszczony, ale „niepokonany”. W tym właśnie tkwi nadzieja, której wcale nie odbiera nam Ernest Hemingway. Optymistyczne jest jednocześnie przekonanie o tym, że ludzkość na świecie stanowi jedną wielką wspólnotę, jakąś ogromną ziemską rodzinę. Przekonanie to wyraża się w odpowiednio dobranym motcie:
„... Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie,
albowiem jestem zespolony z ludzkością.
Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon,
Bije on Tobie.
John Donne”.
Również Dżuma Alberta Camusa przedstawia skomplikowane problemy moralne. Jest to dzieło wybitne, uhonorowane największym literackim wyróżnieniem - nagrodą Nobla. Dżuma to powieść parabola, toteż wiadomo, że autorowi nie chodzi tylko o dżumę jako straszliwą, groźną chorobę, która zaatakowała miasto Oran w Algierii. A Camus ma zapewne na myśli także wojnę, która stała się największym kataklizmem w dziejach ludzkości. Uogólniając dalej dżumę możemy potraktować jako wszelkie zło, które otacza człowieka lub które tkwi w nim samym. W ten sposób autor udowodnił niejako swą własną tezę, że „ludzie są raczej dobrzy niż źli - trzeba im tylko dać szansę”. Postacie występujące w powieści stanowią bowiem niecodzienny zespół ludzi, którzy niewiele mówią o swej działalności, nie traktują jej jako aktu wybitnego bohaterstwa, a jednak nie szczędzą sił i robią tak wiele w walce z dżumą, ustawicznie narażające swe życie pracując w formacjach sanitarnych. Piękną postacią jest skromny i cichy urzędnik Józef Grand, pełen godności człowiek, wyznający zasadę, że nigdy nie będzie o nic prosił, ani nikomu się nie kłaniał. Silne poczucie więzi z innymi ludźmi spowodowało, iż zgłosił się do oddziałów sanitarnych. Na podziw zasługuje także dziennikarz paryski Raymond Rambert, który w imię miłości do dziewczyny tak usilnie zabiegał o możliwość wyjazdu z zadżumionego Oranu, a później zostaje wiedziony uczuciem do ludzi, którzy potrzebują jego pomocy. Po rozmowie ze starą Hiszpanką nagle pojmuje, że wstydziłby się sam siebie, gdyby skorzystał z nadarzającej się okazji wyjazdu. To zaś nie pozwoliłoby mu kochać kobiety, którą zostawił. Godną podziwu postacią jest Jan Tarrou, syn zastępcy prokuratora, który swą walkę ze złem rozpoczął niemal w dzieciństwie, kiedy zdecydował się opuścić dom rodzinny, gdyż w sądzie usłyszał jak jego ojciec domaga się dla skazańca kary śmierci. Ukochany ojciec okazał się pierwszym spotkanym w życiu „zadżumionym”. Tarrou przemierzył niemal całą Europę, walczył w różnych krajach opowiadając się zawsze po stronie sprawiedliwości i dobra. To on właśnie zaproponował zorganizowanie pomocniczej służby sanitarnej, dzięki czemu walka z dżumą stała się sprawą wszystkich. Sam zaś oddał życie, gdyż zawsze kierował się czystością sumienia i moralnością, która nie pozwoliła mu biernie patrzeć na szalejącą zarazę.
Również piękną postacią jest doktor Bernard Rieux, człowiek, który kierował się w życiu zasadą, iż uczciwość i czyste sumienie są miarą godności człowieka. Nie umie też pogodzić się z ludzkim cierpieniem, toteż niesie bezinteresowną pomoc wszystkim chorym. Zjawia się wszędzie tam, gdzie go potrzebują, mimo zmęczenia ponad siły. Walka z zarazą jest dla niego sensem życia, swoistym świadectwem prawdy. Albert Camus w swej powieści ostrzega ludzkość przed wszelkim złem. Stwierdza, że „bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika i może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony”. Jednocześnie jednak wyraża głęboko humanitarną prawdę o człowieku, który - podobnie jak bohaterowie Dżumy - zawsze gotowy jest podjąć walkę ze złem.
Tak więc literatura światowa zajmuje się przede wszystkim człowiekiem, ukazuje jego problemy, często tworzy katastroficzne wizje. Wydaje mi się jednak, że na miano arcydzieł zasługują te wielkie utwory literackie, które pozostawiają czytelnikowi nadzieję, która pozwala wierzyć w zwycięstwo dobra nad złem, w istnienie norm moralnych i triumf prawdy nad kłamstwem.
1
5