Hotelowe łupy
Autor: Maciej GONISZEWSKI
Stalin Martinez, bohater książki "Opowiedz mi o Kubie" z łazienki hotelowego pokoju dla cudzoziemców jak w amoku kradnie wszystko co może: "luksusowe" towary takie jak mydełka, szapony, ale też papier toaletowy. Jak się okazuje zachowanie biednego Kubańczyka nie jest wcale inne niż przeciętnego gościa trójmiejskich czy pomorskich hoteli choć powody są zapewne zupełnie różne.
Firmowe szampony i mydła znikające z hotelowych łazienek to norma. Nikt nie liczy nawet jakie to są koszty.
- Goście hotelowi jak najbardziej zabierają ze sobą kosmetyki, ale są to kosmetyki dla nich przygotowane i nie mamy do nikogo pretensji o mydełko czy szamponik, czy też nawet łyżkę do butów - informuje mgr inż. Alicja Frajtag, dyrektor Hotelu "Falko" w Rumi.
Można przypuszczać, że większość klientów uważa po prostu, że cena kosmetyków jest wliczona w cenę pokoju i są to tym samym ich kosmetyki.
Następne w rankingu ulubionych "pamiątek" są ręczniki. Ich amatorzy są utrapieniem właścicieli hoteli czy pensjonatów, ponieważ jeden ręcznik to koszt mniej więcej 40 zł.
Obok kosmetyków i ręczników najczęściej giną klucze do pokoju i informatory. I choć wydawać by się mogło, że informatory po to są, żeby je brać - są takie hotele gdzie zabieranie reklamówek może być sporym kosztem dla właścicieli.
- Nasz hotel to pałac i goście, którzy go tylko zwiedzają zabierają często tylko "na pamiątkę" foldery np. z ofertami weselnymi, dla grup zorganizowanych oraz gości indywidualnych, mimo iż wiedzą że nie skorzystają z naszych usług i ten cały zestaw ląduje w koszu za rogiem - mówi Sylwia Walus z Pałacu w Sasinie. - Koszt jednego folderu to około 2,5 zł, a dodam, że gości tylko zwiedzających w sezonie mamy około 50 dziennie.
Rzadko zdarza się, żeby z hotelu nie ginęło nic, przynajmniej nic tak typowego jak mydło czy szampon.
- Na szczęście nasz hotel nie ma amatorów nietypowych, a nawet typowych pamiątek - mówi Karolina Skubek z recepcji Hotelu Willi "Lubicz" w Gdyni.
- Działamy od niedawna, więc do tej pory nie mamy doświadczeń tego typu, oby tak dalej - dodaje Krystyna Wiśniewska, administrator hotelu "Biała Lilia" w Gdańsku.
Gości chwali też Czesława Kniaziew z Hotelu Marengo w Rumi: - Nic nigdy nam nie zginęło poza kilkoma przypadkami zabrania kluczy od pokoju i dużej gaśnicy hotelowej.
Goście na Pomorzu, amatorzy nietypowych (jak gaśnica) pamiątek z hoteli mają na swoim koncie m.in. kwiaty i elementy dekoracyjne (np. figurkę słonia ze stolika w holu Pałacu w Sasinie) oraz piloty do telewizorów.
- Kable antenowe od telewizora - wymienia Sylwia Walus. - Po co to komu?
Zmorą hoteli są też goście, dla których hasło "szwedzki stół" oznacza możliwość nie tylko zjedzenia śniadania, ale także przygotowania prowiantu dla siebie i rodziny na cały dzień.
- Na całym świecie przyjęte jest, że jeżeli jest bufet szwedzki to znaczy, że każdy może się najeść aż pęknie i wybór ma na prawdę duży, a tymczasem jeszcze na drugie śniadanie i na podwieczorek pakuje gość kanapki po kieszeniach, w torebki. Potrafi nawet schować pod koszulkę i udaje głupiego jak się delikatnie zwraca uwagę - informuje Helena Łakoma z Hotelu "Rzemieślnik" z Gdańska.
Spośród pięciu zapytanych przeze mnie znajomych osób cztery przyznały się do zabierania kosmetyków z hoteli ("na pamiątkę", "dla dziecka"), jedna nie zabiera ponieważ ma uczulenie i nie może używać innych niż specjalnie przygotowywane kosmetyków. Jedna osoba powiedziała, że wzięła ręcznik, ale przypadkiem. Nikogo nie skusiły natomiast inne "pamiątki".