Internet w bibliotece szkolnej - a może jednak warto?
„Biblioteka w Szkole” 4/2003
W ostatnim okresie na łamach „Biblioteki w Szkole” wielokrotnie poruszano temat blasków i cieni zastosowania Internetu w pracy biblioteki szkolnej. Paradoksalnie można odnieść wrażenie, że wraz z gwałtownym rozwojem tej formy globalnej komunikacji rośnie niechęć do Internetu znacznej części środowiska bibliotekarskiego. Pojawiają się więc coraz bardziej krytyczne opinie podkreślające zagrożenia związane z Internetem; wykazujące jego niedostatki - na przykład „efekciarski” charakter, traktujące Internet jako niebezpieczną alternatywę wobec książki, niepotrzebną modę, czy wręcz groźny nałóg. Opinie te - skądinąd niejednokrotnie znajdujące potwierdzenie w rzeczywistości - mogą jednak dziwić, jeśli pojawiają się ze strony osób odpowiedzialnych między innymi za przygotowanie młodego pokolenia do sprawnego i efektywnego korzystania z wszelkiego rodzaju zasobów informacyjnych. Stwierdzenia w rodzaju: „Internet w szkole (...) nie pełni żadnej funkcji edukacyjnej, jedynie rozrywkową”, czy też „Każde dorwanie się uczniów do Internetu szybko przekształca się w wędrówki po mrocznych stronach sieci”[1] są w najlepszym razie banałami, doprawionymi na dodatek sporą dawką ignorancji i hipokryzji. Jednocześnie takie skrajne podejście do zagadnienia w sposób nad wyraz przejrzysty uwidacznia mechanizm powstawania oporu niektórych bibliotekarzy (i nie tylko bibliotekarzy) przed korzystaniem w pracy z możliwości stwarzanych przez Internet. Cóż, gdy rozum śpi budzą się demony ... Właśnie w imię zasady nie ulegania skrajnościom należy sobie uświadomić, że Internet jako rzeczywistość całkowicie i od podstaw wykreowana przez człowieka rządzi się niemal identycznymi prawami, jakim podlega prawdziwy świat. Tak jak w świecie realnym jest tu miejsce na naukę i na rozrywkę, na treści cenne i użyteczne oraz na bezwartościowy bełkot, jest tu także rzecz jasna miejsce na śmieci, a nawet „strefę mroku”. I tak jak w realnym świecie trzeba koniecznie nauczyć się poruszać w tym gąszczu, a edukacja jest przecież zadaniem nauczycieli - w tym również nauczycieli-bibliotekarzy. Istnienie zagrożeń związanych z korzystaniem z Internetu nie podlega dyskusji. Wymienić tutaj można niepokojąco łatwy dostęp użytkowników do niepożądanych treści (np. pornografii), uproszczenie i zbanalizowanie procesu wyszukiwania informacji, szerzenie i utrwalanie złych nawyków językowych, propagowanie „bezdusznego” modelu kontaktów interpersonalnych i wiele innych. Zjawisko uzależnienia od Internetu (ang. online addiction czy też Internet addiction) staje się dość szybko poważnym problemem społecznym, a także chorobą dotykającą coraz większy odsetek ludności; zwłaszcza młodzieży.[2] W tej sytuacji popularność zdobywa opinia, że skoro Internet jest tak groźny, a zarazem wszechobecny - na przykład jako ulubiona forma spędzania wolnego czasu - po co angażować w ten kontrowersyjny i często kosztowny „proceder” szkołę? Otóż, nic bardziej błędnego. Należałoby raczej zadać pytanie: czy szkoła w ogóle ma prawo pozostawać obojętna wobec tak ważnego nurtu aktywności życiowej uczniów? Czy uporczywe i świadome pomijanie Internetu w pracy dydaktyczno-wychowawczej podyktowane jest troską o prawidłowy rozwój uczniów, czy może jednak oportunizmem pewnej grupy nauczycieli? Poza murami szkoły Internet i tak będzie istniał, zaś młodzież coraz chętniej i częściej z niego korzystała. Niestety ucząc się na własną rękę posługiwania potężnym narzędziem jakim jest Internet bardzo łatwo zrobić sobie krzywdę. Przydałby się ktoś, kto wskazałby właściwą drogę, pokierował, nauczył elementarnych zasad, a przynajmniej ostrzegł przed grożącymi niebezpieczeństwami. Trudno więc zgodzić się z tezą, że w szkołach nie ma miejsca ani dla takich nauczycieli, ani dla takiej edukacji. Czyżby można było cofnąć czas i wrócić po cichutku do przeszłości - a nuż nikt tego nie zauważy? Trudno również w pełni poważnie polemizować z niektórymi argumentami „etatowych” przeciwników Internetu w szkole i bibliotece szkolnej. Mówienie o nierealnych do udźwignięcia, a zatem bezsensownych obciążeniach finansowych spowodowanych koniecznością nieustannej modernizacji sprzętu komputerowego lub o niemożności skontrolowania udostępnianych uczniom treści[3] wywołuje co najwyżej zdziwienie. W pierwszym przypadku - lubi się to, co się ma i z tego się korzysta (no chyba, że komuś koniecznie zależy na wychowaniu olimpijczyków w najnowszej generacji grach komputerowych). Oczywiście technologia komputerowa rozwija się błyskawicznie, jednak reguła ta dotyczy właściwie wszystkich dziedzin życia w cywilizowanym świecie początku XXI wieku, zaś nakłady szkoły na komputeryzację są zazwyczaj kompromisem pomiędzy marzeniami szkolnej społeczności, a możliwościami finansowymi danej placówki. Nie należy przy tym zapominać, że do korzystania z dobrodziejstw Internetu w szkole nie jest niezbędny sprzęt, którym dysponuje Departament Obrony USA, na początek można zacząć od czegoś skromniejszego. W drugim przypadku - wystarczy po prostu być na swoim stanowisku pracy i w zasadzie nic więcej (bo jakoś nie słyszałem, żeby wszyscy nauczyciele w kraju nagle ogłuchli, oślepli bądź zapadli w letarg). Obecność nauczyciela, tam gdzie powinien się znajdować w czasie lekcji dość skutecznie rozwiązuje problem niekontrolowanych wędrówek sieciowych młodzieży. A jeśli gdzieś dzieje się inaczej, z całą pewnością nie jest to już wina uczniów. Inne, utrzymane w podobnej konwencji argumenty[4] wielkodusznie przemilczę, zanim słowna szermierka przesłoni całkowicie istotę problemu. Obok wspomnianej na wstępie nadgorliwej krytyki Internetu można się też na szczęście spotkać z opiniami bardziej wyważonymi, doceniającymi ogromny, pozytywny potencjał, jaki tkwi w tym ekspansywnym medium. Zasoby edukacyjne światowej sieci są naprawdę imponujące, trzeba jedynie chcieć i potrafić z nich korzystać. Katalogi stron internetowych zawierają nieprzebrane ilości adresów przydatnych w pracy z młodzieżą w każdym wieku i dotyczących każdej niemal dziedziny wiedzy. Istnieją też wyspecjalizowane portale i serwisy edukacyjne, świetnie zredagowane encyklopedie i słowniki sieciowe, zbiory tekstów literackich, wirtualne muzea i galerie sztuki, strony monograficzne przygotowywane przez miłośników matematyki, historii, literatury, przyrody, fizyki i czego tylko dusza zapragnie, a rozum zdoła ogarnąć. I wszystko na wyciągnięcie ręki. Istotnym obszarem zastosowania Internetu w pracy biblioteki szkolnej jest tworzenie „podręcznych zasobów internetowych” uzupełniających braki informacyjne księgozbioru, nieuniknione w fatalnej sytuacji finansowej większości szkół. Dużym plusem takiego rozwiązania jest elastyczność w doborze adresów internetowych przydatnych w pracy dydaktycznej, bezpłatny dostęp do zasobów sieciowych oraz możliwość stałej aktualizacji i korygowania treści udostępnianych uczniom. Podręczna baza adresów - odznaczonych na przykład jako ulubione w przeglądarce internetowej bibliotecznego komputera bądź umieszczonych w zbiorze polecanych odnośników na stronie internetowej biblioteki szkolnej - może, a nawet powinna być konsultowana z nauczycielami przedmiotowymi pod kątem wartości merytorycznej i dopasowania do wymagań programów nauczania.Bogactwem Internetu nie należy się oczywiście bezkrytycznie zachwycać, nie można jednak zupełnie go ignorować udając, że w sieci czai się wyłącznie zło, przed którym trzeba się ukryć - na przykład w przytulnym zaciszu bibliotecznych regałów. Skoro już zawędrowaliśmy pomiędzy regały to warto przy okazji sięgnąć na półkę i strząsając z księgi grubą warstwę kurzu (oby to była tylko metafora) odnaleźć myśl Oscara Wilde'a: „Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są książki napisane dobrze lub źle”. Zdaje się, że w dzisiejszych czasach to samo można powiedzieć o Internecie... Perspektywy jakie przed edukacją młodzieży wyznacza rozwój Internetu i innych technologii informacyjno-komunikacyjnych zmuszają nauczycieli wszelkich specjalności do wyjątkowej mobilizacji. Nawet jeśli nie da się polubić tego „nowego, wspaniałego świata” to i tak nie ma wyboru - trzeba go przynajmniej spróbować zrozumieć. Nauczyciele-bibliotekarze mają w tym przypadku szczególne zadanie. Z jednej strony stoją na straży tradycyjnych wzorców kultury opartych między innymi na znajomości literatury i szacunku do książki, z drugiej powinni być dla młodzieży przewodnikami po zupełnie nowych, często niebezpiecznych obszarach internetowej cywilizacji. Przede wszystkim zaś muszą potrafić odnaleźć w tym całym zgiełku złoty środek. [1] Jan Dębowski, Internet? Niekoniecznie. „Biblioteka w Szkole” 2002 nr 3 s. 2-3.[2] Jarosław Zieliński, Uzależnienie od Internetu, "Winter. Wiadomości Internetowe" 1997. Dostępny w World Wide Web: http://www.winter.pl/ ; Tenże, Łódzcy uczniowie uzależnieni od Internetu, „Winter. Wiadomości Internetowe” 2002. Dostępny w World Wide Web: http://www.winter.pl/ [3] Jan Dębowski, op. cit.[4] Szerzej na ten temat: Anna Zeller, Internet? Koniecznie, „Biblioteka w Szkole” 2002 nr 5, s. 7.