Ludzie bezdomni, Stefan Żeromski
Mrzonka - pomysł, zamiar niemożliwy do urzeczywistnienia
Doktor Judym powrócił z Paryża i pragnął wyrobić sobie pozycję wśród Warszawskich lekarzy.
Tomasz Judym w swoim odczycie przedstawił pomysły, które uznano za utopijne i niemożliwe do zrealizowania (mrzonki).
Nadzieja na to, że warszawscy lekarze podzielają poglądy Judyma okazała się mrzonką.
Poglądy Judyma:
Doktor uważa, że warszawscy lekarze nie interesują się stanem zdrowia ludzi ubogich:
„Na początku drugiej Judym zadał sobie pytanie, co nauka, tak bardzo w ogóle interesująca się sprawą zdrowotności, przedsiębierze dla higieny życia motłochu. Ażeby zbadać tę kwestię ze stron rozmaitych, zaczął opowieść o zjawiskach, które miał możność widzieć w Paryżu i gdzie indziej. Mówił tedy o trybie życia tak zwanej armii rezerwowej przemysłu, o bandach koczujących, przepojonych absyntem, balujących w sali du Vieux-Chęne, przy ulicy Mouffe-tard, albo w sali de la Guillotine itd.”
„- Umiemy - mówił - pilnie tępić mikroby w sypialni bogacza, ale ze spokojem wyłączamy z zakresu naszego widzenia fakt przemieszkiwania dzieci pospołu z prosiętami. Któryż z medyków tego wieku zajął się higieną hotelu Château-Rouge? Kto z nas tu w Warszawie wdał się w to, jak mieszka rodzina żydowska na Parysowie?”
Naturalistyczny opis życia warstw ubogich:
„Opowiadał o dzielnicy Cité Jeanne d'Arc, w sąsiedztwie szpitala Salpetriére, mieszczącej kilkadziesiąt mieszkań wyrobniczych. Każda familia ma tam swój kąt, lecz wszyscy przez cienkie ściany słyszą nawzajem swe kłótnie; dzieci całymi gromadami snują się po schodach, rynsztokach i ulicy, zarażając się wzajemnie
chorobami i zepsuciem. Kobiety żyją w nierządzie; mężczyźni hulają. Nawet ten cień ogniska domowego znika u mieszkańców Cité Dore, Cité des Khroumirs oraz Cité de Femme en Cu-lotte za północno-zachodnimi fortyfikacjami. Jedno z takich obozowisk składa się z alei chałup otoczonych śmietnikami, po których łaziła dawniej właścicielka gruntu, eks-śmieciarka, nie wiadomo czemu w męskie szaty ubrana i zbierała komorne. Drugie zbiorowisko składa się z istnych chlewów wzniesionych na wolnych terenach, gdzie dzieci śpią na kupach gałganów i brudu, gdzie Haussonville widział wiekową niewiastę skrobiącą żyły mięsne ze starej kości śmietnikowej na skórkę sczerniałego chleba - tudzież parę starców, „mającą za mieszkanie
budę na kołach”, w której ci „ludzie” przenosili się z jednej cité do drugiej.”
Judym uważa, że lekarze mają obowiązek walczyć z niskim poziomem higieny pośród ludności ubogiej:
„- Czy nie jest naszym obowiązkiem szerzyć higienę tam, gdzie nie tylko jej nie ma, ale gdzie panują stosunki tak okropne?”
Bohater sądzi, że lekarze według uprawnień swojego zawodu powinni zakazywać ludziom pracy w warunkach, które mogą doprowadzić do choroby:
„Mówię o tym, że gdy człowiek pracujący w fabryce, gdzie po całych dniach płukał sztaby żelaza w kwasie siarczanym, w wodzie i wapnie gaszonym, dostaje zgorzeli płuc i uda się do szpitala, zostanie wykurowany jako tako, to ów człowiek wraca do tegoż zajęcia. Jeżeli pracownik zajęty w cukrowni przy wyrobie superfosfatu przez oblewanie węgla kostnego kwasem siarczanym, gdzie całe wnętrze szopy napełnia się parą kwasu siarkowego i gdzie gazy po spaleniu pikrynianu potasu wdychane wywołują zgorzel płuc - ulegnie tej chorobie, to po wypisaniu go ze szpitala wraca do swojej szopy.”
„Nie jest moim zamiarem żądać, ażeby lekarz szukał miejsca dla swych uzdrowionych pacjentów. Stan lekarski ma obowiązek, ma nawet prawo zakazać w imieniu umiejętności, ażeby chory wracał do źródła zguby swego zdrowia.”
Zawód lekarza jako unikatowa droga życia, blabla, predestynacja lekarzy do działania dla społeczeństwa.
„Życie nasze całe składa się z pasma poświęceń. Wczesną młodość spędzamy w trupiarni, a całość wieku w szpitalu. Praca nasza jest to walka ze śmiercią. Co może się porównać z pracą lekarza? Czy praca na roli, czy w fabryce, czy „zajęcie” urzędnika, kupca, rzemieślnika, nawet żołnierza? Każda myśl tutaj, każdy krok, każdy czyn, musi być zwyciężaniem ślepych i strasznych sił natury. Ze wszech stron, z oczu każdego chorego patrzy w nas zaraza i śmierć.”
Judym uważa że lekarze powinni wpłynąć na pracodawców, aby ci zapewnili pracownikom godziwe warunki pracy:
„Fundowanie kąpieli dla ludu przez osoby postronne, przez filantropów, uważam za dążność chybioną. (...) gdyż odwraca naszą uwagę od tego, czyim obowiązkiem jest kąpiel dla swoich pracowników urządzić.”
Krytyka Judyma:
Lekarze nie mają wpływu na przemysłowców:
„Chcę tu podnieść rzecz inną, mianowicie zwrócić uwagę kolegi Judyma na tę okoliczność że jego myśli i wzloty altruistyczne nie mają silnego gruntu. Lekarze nie trzymają wcale w ręku władzy, jaką im kolega przypisuje. Gdyby najszczerzej i najusilniej chcieli zmusić szynkarza z Château-Rouge do zastosowania tak zwanych wymagań higieny, to im się to w żadnym razie nie uda. Świat jest to chytry przemysłowiec, który nie myśli wcale pieniędzy zebranych wydawać w tym celu, ażeby biedny pracowniczek mógł sobie lepiej a wygodniej przepędzać życie. Dla sprawdzenia, że tak jest, trzeba zstąpić z wyżyny na padół. Kazania, choćby bardzo piękne, nic tu nie poradzą.”
W zakresie obowiązków lekarza nie powinno leżeć naprawianie społeczeństwa:
„Tak to wygląda, jakby lekarz pogotowia ratunkowego wezwany do dwu szewców, którzy się skłuli nożami, zamiast ich opatrzeć, rozpoczął prelekcję o szkodliwości bójek. Co tu mogą zaradzić lekarze? Oświecać, oświecać ciemny motłoch folwarczny i wpływać na jego chlebodawców - to i wszystko.”
Istnieje grupa ludzi, którzy tylko udają potrzebujących:
Wiadomo również, że istnieją tam całe stowarzyszenia łotrów żebrzących, całe syndykaty utrzymujące baby, które na ulicach symulują porody, rozsyłające mniemanych epileptyków, obłąkanych, wszelkiego rodzaju kaleki - itd.
Istnieją programy pomocy ludziom ubogim, w które znaczny wkład mają lekarze:
„Oto powstają wystawy higieniczne, towarzystwa przeciwżebracze, urządza się przytułki noclegowe, funduje kąpiele dla ludu, zabawy - a wreszcie towarzystwa higieniczne, nic nie mówiąc o dziełach miłosierdzia dokonywanych w ciszy. Panowie, nie mamy potrzeby rumienić się wobec zarzutu kolegi dra Judyma, jakoby lekarz dzisiejszy był lekarzem ludzi bogatych. We wszystkich tych sprawach, na które patrzymy, stan lekarski nie tylko dawał inicjatywę, ale może z dumą o sobie mówić: magna pars fui”
Lekarze za swoją wyjątkowo trudną pracę powinni być wynagradzani:
„Nie wiem, dlaczego lekarz miałby być wykluczony od uczestnictwa w podziale tych zresztą marnych bogactw tutejszego padołu. Chyba dlatego, że, jak sam przyznaje nasz srogi zoil harujemy ze wszystkich zawodowców najciężej i w najpodlejszych warunkach.”
1