|
Pierre Avril/05.07.2006 13:48
Unijny przyjaciel Rosji
Helsinki pragną zaoferować Moskwie szczególne miejsce w polityce UE dotyczącej „północy”
Finlandia, sprawująca w tym półroczu przewodnictwo w UE chce stać się rzecznikiem Moskwy w Europie. I to wbrew swojej historii, która kazała jej widzieć w potężnym sąsiedzie raczej przeciwnika niż partnera.
Z granicznego portu Kotka Finowie przez lornetkę obserwują z nostalgią wzgórza Gogland. Odkąd w 1945 roku ta piękna wyspa Zatoki Fińskiej przeszła pod kontrolę Moskwy, nie mogą już tam przebywać, chyba że zdobędą od rosyjskich władz specjalne pozwolenie. A to stanowi nie lada wyczyn.
|
|
Lecz Finlandia nie żywi urazy wobec potężnego sąsiada, choć przez ponad sto lat, od 1809 do 1917 roku, znajdowała się w strefie wpływów dawnego imperium. Teraz chce nawet wykorzystać swoją historię do polepszenia stosunków, dziś bardzo kiepskich, między Unią Europejską a Rosją. „To priorytet tej prezydentury” - stwierdził fiński premier Matti Vahanen.
Namacalnym dowodem na to jest fakt, że prezydent Władimir Putin będzie w październiku gościem nieoficjalnego spotkania Rady Europejskiej. Kraje Unii i przede wszystkim Rosjanie muszą odnowić umowę o partnerstwie, która wygasa w 2007, i potwierdzić cztery „obszary wspólne” ich działania (dotąd były to ekonomia, sądownictwo, bezpieczeństwo zewnętrzne oraz edukacja i kultura).
Helsinki pragną zaoferować Moskwie szczególne miejsce w polityce UE dotyczącej „północy”. Liczą, że uda im się wzmocnić więzi łączące Unię z Rosją, Norwegią i Islandią. Finlandia już teraz rozwija ze swoim sąsiadem ścisłą współpracę w dziedzinie ochrony środowiska - jednym z jej punktów jest ekologiczny nadzór nad Zatoką Fińską. Zdaniem Helsinek ten typ partnerstwa należałoby rozpowszechnić w całej Unii. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow sam uznał dialog rosyjsko-fiński za „modelowy”.
Jeśli wierzyć specjalistom z fińskiego ministerstwa spraw zagranicznych, relacje z Moskwą wymagają przede wszystkim podejścia „psychologicznego”, a tej zdolności Bruksela nie posiada. Finowie zaś, jak sami się chwalą, znają dobrze „potrzeby” Moskwy, często źle odczytywane przez Komisję Europejską. Rosja - tłumaczą - chce być traktowana jak prawdziwy partner.
„Rosjanie wzbogacają się dzięki wpływom z gazu i nie potrzebują europejskich pieniędzy” - tłumaczy minister finansów Eero Heinäluoma. Proponuje więc, by potraktować Europejski Bank Inwestycyjny jako „narzędzie polityczne” i zainteresować go rosyjskimi projektami rozwoju energetycznego.
Finlandia, całkowicie zależna od rosyjskiego gazu, winszuje sobie nawiązania z sąsiadem układów handlowych opartych na wzajemnym zaufaniu. Tego samego nie można powiedzieć o jej stosunkach z Ukrainą, przez którą płynie do Europy 90 procent rosyjskiego gazu. Fiński minister finansów zdaje sobie jednak sprawę, że cena za rosyjskie surowce jest „w połowie ekonomiczna, a w połowie polityczna”.
Helsinki chciałyby „zmienić tę sytuację”, ale stąd tylko krok do dyktowania Putinowi polityki energetycznej. Fiński rząd nawołuje jednak do rozwoju „alternatywnych” źródeł energii w Europie, wiedząc doskonale, jak bardzo projekt ten irytuje Moskwę. A znajdująca się u władzy koalicja dyskutuje teraz o budowie piątej, a nawet szóstej centrali nuklearnej w Finlandii.
|