Trzy klucze do nieba
Narrator
Żył kiedyś wielki król, największy w owych czasach, kiedy ludzie znali jeszcze miejsce, gdzie znajdowała się brama Nieba.
Król zdobył wszystko, co było do zdobycia, ale chciał jeszcze jednej najważniejszej rzeczy: chciał mieć klucze, które otwierały bramę Nieba. Nikt nie potrafił go zadowolić.
Wydał dużą część swego ogromnego skarbu, by opłacić ludzi, którzy mieli przebadać każdy zakątek ziemi, by znaleźć te klucze, ale bez skutku.
Wysłał swych odważnych dworzan do najbardziej ukrytych miejsc, wśród bagien, nawet w głębiny morza, również bez efektu.
Król
O co to za potężna brama. Jaka solidna i niedostępna. Ciekawe co za nią jest. Muszę mieć do niej klucze, żeby ją otworzyć.
Hej, kim jesteście?!
( Pokiwał ręką ku Aniołom)
Anioł
Jesteśmy Aniołami, Stróżami bramy Nieba.
Strzeżemy jej.
Król
Otwierajcie! Chcę przez nią przejść
Anioł
Ha ,ha!
Król
Jak śmiesz się śmiać z króla!
Anioł
Śmieję się, gdyż królowie ziemi nie są tak bardzo ważni dla Aniołów Nieba.
Jak widzisz brama jest zamknięta
Król
To ją otwórz.
Anioł
Sam musisz ją otworzyć, ale najpierw musisz odnaleźć klucze.
Król
Nie zaznam spokoju, dopóki nie zdobędę kluczy, które otwierają tę bramę!
Gdzie ich szukać?
Anioł
Na ziemi istnieje tysiące kluczy, które mogą otworzyć bramy Nieba. Kwitną pod stopami ludzi, ale oni ciągle je tylko depczą. Będziesz mógł je znaleźć i ty, jeśli potrafisz je odszukać. Trzy są przeznaczone dla ciebie. Jeśli je znajdziesz, będziesz mógł otworzyć bramę Nieba.
Król
Natychmiast rozpoczynam poszukiwania.
Narrator
Przez wiele lat król badał ziemię, po której stąpał, ale żaden klucz nie zakwitł pod jego stopami.
(Król chodzi po scenie i szuka)
Narrator
Pewnego dnia, gdy wędrował, potknął się o małe rachityczne, prawie suche drzewko.
Król
A cóż to za mizerne drzewo. Przypomina raczej marny krzak.
Narrator
Lata spędzone na poszukiwaniach klucza do Nieba, uczyniły króla mniej dumnym. Nauczył się już spostrzegać rzeczy małe i słabe.
Król
Podniosę cię i zaniosę do domu. Posadzę cię w pulchnej ziemię i codziennie będę cię podlewać, a potem zrobię podpórki dla twoich małych gałęzi i pnia.
Przypadkowy przechodzień:
Zostaw to brzydactwo. Nawet, jeśli uratujesz to drzewo i tak jesteś zbyt stary, by móc kiedyś cieszyć się jego cieniem i owocami. Co ci z niego przyjdzie?
Król (wciąż pochylony)
Może pewnego dnia ktoś tu usiądzie i będzie błogosławił cień tego drzewa i jego owoce, a więc również po trochu i mnie, a ja już teraz mogę być szczęśliwy z tego powodu.
Co mam pod moim butem? O klucz! Jaki dziwny, zielony jak szmaragd.
Znalazłem pierwszy klucz do bram Nieba.
(uradowany podnosi się z ziemi i unosi klucz do góry)
Narrator
Minęło trochę czasu. Król kontynuował swe poszukiwania.
Była zima. Przez świat przewalała się śnieżna burza.
A król nadal szedł przed siebie pragnąc odnaleźć kolejne dwa klucze.
Zaczęło się już ściemniać i nagle zobaczył bosą dziewczynkę w łachmanach.
(Dziewczynka skulona w śniegu)
Król
Ojej co ty tutaj robisz? W taką śnieżycę?
Cała drżysz z zimna. Jesteś przemarznięta i całkiem przemoczona.
Chodź tutaj, dam ci mój płaszcz. Otulę cię nim.
Gdzie mieszkasz?
Dziewczynka
Nigdzie. Nie mam swojego domu, ani rodziców. Jestem sama.
Król
W takim razie zamieszkasz u mnie.
Narrator
Przytulił ją do siebie i zaprowadził do pałacu królewskiego.
Przygotował jej ciepły posiłek i poszukał dla niej sukienki.
Król
Zawiążę ci buciki.
O! cóż to? Drugi klucz. Po tylu latach poszukiwań. Ten jest inny - czerwony jak rubin.
Narrator
Minęło znów kilka lat.
Król stał się już starym, zmęczonym pielgrzymem. Chodził z trudem, opierając się na lasce. Ale wciąż nie przestał szukać brakującego klucza.
Pewnej nocy dotarł do pewnego miasta na Wschodzie. Szukał miejsca na odpoczynek. Ten dzień był jakiś wyjątkowy. Pomimo, ze było dopiero popołudnie nad miastem rozpościerały się ciemne wieczorne chmury. Zaciekawiło go dziwne poruszenie wśród ludzi. Zauważył grupę podnieconych ludzi wychodzących z miasta.
Król
Dokąd ci ludzie idą?
Człowiek
Na Golgotę. My też tam idziemy.
Król
Po co?
Człowiek
Dziś ukrzyżowano tam trzech ludzi. Dwaj z nich to złoczyńcy, a trzeci twierdził, że jest Zbawicielem wszystkich ludzi i bramą Niebios.
Jak umarł całe niebo poczerniało, a z nieba uderzył w świątynię przeraźliwy grzmot.
Kto wie może faktycznie był Mesjaszem?
Król
Ciekawe. Idę z wami.
Narrator
Zaciekawiony król podążył za ludźmi.
Gdy dotarli na miejsce król stanął pełen przerażenia na widok tego co zobaczył:
Na wysokich krzyżach zamęczonych ludzi , powykrzywianych z bólu.
Nie żyli już.
Stary król pierwszy raz w życiu ujrzał tak wiele cierpienia wymalowanego na twarzy ukrzyżowanego pośrodku. Wywarł on na królu wielkie wrażenie. Poczuł wobec niego nie tylko współczucie, ale też podziw i szacunek. Coś, albo ktoś kazało mu uklęknąć przed ukrzyżowanym. Sam nie wiedział jeszcze dlaczego klęka.
Król
Ty naprawdę musiałeś być kimś wyjątkowym.
Narrator
Gdy tak klęczał przypomniał sobie słowa napotkanego człowieka.
Król
Więc ty jesteś Zbawicielem ludzi. Aby ich zbawić musiałeś cierpieć i umrzeć na krzyżu.
Narrator
Gdy to mówił poczuł pod swoim kolanem coś co go bardzo uwierało. Odsunął nogę i spojrzał w dół. Zobaczył coś błyszczącego. Wziął to do ręki.
Król
To klucz - cały ze złota.
Narrator
Stary król odnalazł trzy klucze i teraz może otworzyć bramę Nieba
Opracowała Maria Ziaja
nauczycielka Zespołu Szkół Specjalnych
w Pyskowicach