Historia Góry Grodowej i kapliczki na jej szczycie.
Okolica: województwo Świętokrzyskie
gmina Miedziana Góra
miejscowość Tumlin
Opracowały:
Justyna Doroszko- miejscowość Promnik
Karolina Ciszek- miejscowość Ćmińsk
Bibliografia:
,,Pierwsze wieki Kielc” Czesław Hadamik
,,Miedziana Góra- Tumlin” Zarząd Świętokrzyskich i Nadnidziańskich Parków Krajobrazowych
Pomoc merytoryczna:
Władysława Naporowska
Czesław Naporowski
Tematem naszej pracy będzie Kapliczka p.w. Przemienienia Pańskiego na Górze Grodowej. Jest to wyjątkowy obiekt pod względem historycznym jak i również archeologicznym. Znajduje się ona pomiędzy Tumlinem, a Ćmińskiem w północno - zachodniej części Wzgórz Tumlińskich. Obszar, na którym usytuowana jest kapliczka porasta las sosnowy z domieszką dębu. Miejsce, w którym aktualnie znajduje się obiekt chrześcijański niegdyś stanowiło świętość dla Słowian. Niestety nie udało nam się znaleźć nikogo kto dysponowałby wiedzą z tamtego okresu, dlatego wiadomość na ten temat zaczerpnęłyśmy z innych źródeł, takich jak stare książki. Okazało się, że Góra Grodowa podobnie jak Święty Krzyż słynie z sanktuariów pogańskich przewyższających wielkością pozostałe. Dowodem na to, że było to kolejne miejsce „mocy” są wały otaczające szczyt oraz inne charakterystyczne dla takich miejsc zabudowania. Ciekawostką jest występowanie tam anomalii magnetycznych prawdopodobnie spowodowanych przez jedną z rud żelaza - hematytu. Potwierdza to fakt, iż Góra Grodowa była szczególna dla Słowian. Co więcej znalazło to potwierdzenie również w badaniach archeologicznych prowadzonych tu w latach 1958-1960. Około X wieku w tym rejonie istniała wczesnośredniowieczna osada. O jej przeszłości świadczą wymienione wyżej fragmenty wałów kamienno- ziemnych, które można jeszcze zaobserwować w sąsiedztwie kapliczki. Wały te- dziś już słabo czytelne (zniszczone częściowi przez funkcjonowanie kamieniołomu) miały formę trzech współśrodkowych kręgów o zarysie eliptycznym i otaczały powierzchnię około 1500m2. Podczas poszukiwań udało nam się dotrzeć do informacji dotyczących praktyk kultu pogańskiego. Według podań na Górze Grodowej znajdować się miała bożnica, gdzie czczona bożków: Lelum i Polelum. Według innych źródeł czczona tu także bożyszcza: Świst, Poświst, Pogoda. W tym celu składano ofiary złożone ze zwierząt, płodów ziemnych, a niekiedy z jeńców. Słowianie wierzyli w nieśmiertelność duszy, w karę i nagrodę po śmierci. Dusza, według nich, była czymś zmysłowym, dlatego wyszedłszy z ciała potrzebowała jeszcze pamięci i opieki żyjących, którzy zostawiali jej pokarmy i napoje. Ciało zmarłych grzebali lub palili, a popioły chowali w murach grobów. Przypomina to zwyczaje indyjskie niemniej jak panujący (jeszcze w IX i X wieku) u Słowian obyczaj, że żona po śmierci męża rzucała się w jego stos.
Myślimy, że poprzez przedstawienie informacji dotyczących Góry Grodowej sprzed okresu nadejścia chrześcijaństwa, każdy zgodzi się z faktem, iż jest to wzgórze warte zainteresowania. Od momentu postawienia na szczycie murowanej kapliczki p.w. Przemienienia Pańskiego historia tego miejsca przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Przetrwały także liczne legendy związane z tym niezwykłym miejscem. W celu pozyskania informacji postanowiłyśmy przeprowadzić rozmowę z mieszkanką Ćmińska.
Pani Władysława ma 76 lat. Mieszka na ul. Wyrowce, numer 154. Jej dom jest murowany i ma 2 piętra. W środku pomieszczenia są pomalowane na biało z wyjątkiem korytarza pokrytego boazerią. Jest w pewien sposób powiązana z miejscowością Tumlin. Jej mąż pracował w kamieniołomie przy Górze Grodowej. Z Tumlina pochodzi także jej rodzina przez co dobrze zna tamtejsze zwyczaje.
- Na początek, skąd wzięła się nazwa Tumlin?
Z tego co mi wiadomo miejscowość ta jest bardzo stara. Kiedyś nazywała się inaczej. Pamiętam jak byłam dzieckiem i mój dziadek mówił jeszcze „Tumlyn”. Zapytałam się go w końcu dlaczego mówi źle nazwę, a on odpowiedział, że tak go nauczono. Podobno nazwa ta wzięła się od młynu, który funkcjonował w osadzie dawno temu. „ Tu młyn”, z czasem nazwę przekształcono dla lepszej wymowy na „Tumlin”.
- Nad wspomnianą okolicą wznosi się góra, na której szczycie usytuowana jest kapliczka pod wezwanie Przemienienia Pańskiego. Aktualnie jest tu obiekt bezstylowy, zbudowany na planie nieregularnego sześciokąta. Kapliczka jest pomalowana na biało, jedynie drzwi wejściowe odznaczają się kolorem brązowym. Nad nimi znajduje się wnęka z rzeźbą przedstawiającą Chrystusa. Wewnątrz znajduje się ołtarzyk Matki Boskiej Częstochowskiej. Czy może Pani mi powiedzieć jak dawniej wyglądało to miejsce? Kto i kiedy wprowadził jakiekolwiek zmiany?
Ja też pamiętam już tę nową kapliczkę jednak z opowieści wiem jak wyglądała dawniej. Była drewniana, nieco mniejsza od obecnej. W środku był obraz Przemienienia pańskiego, na którym widniała data 1765 r. Wiem, że obecnie znajduje się on w kościele pod wezwaniem Stanisława Biskupa Męczennika w Tumlinie. Wiem również, że obecną kapliczkę wybudował Aleksander Iberszer w 1850 r.
- Dlaczego w ogóle wybudowano kapliczkę na miejscu czczonym dawniej przez Słowian? Czy był ku temu jakiś powód?
Podobno miejscowa ludność zbudowała ją dziękując Panu Bogu za pomoc i ocalenie przed Tatarami w 1240 roku oraz Szwedami w 1656 roku.
- Jak pani zapewne wiadomo od 1994 roku część szczytowa Góry Grodowej wraz ze starym, nieczynnym kamieniołomem została objęta ochroną rezerwatową. Celem ochrony, jak informacje, jak informuje umieszczona przed wejściem do rezerwatu tablica, jest zachowanie ze względów historycznych, kulturowych, naukowych i dydaktycznych walorów przyrodniczych i archeologicznych tego miejsca. Walory przyrodnicze to wychodnie i odsłonięcia geologiczne na południowym stoku wzniesienia, a walory archeologiczne to pozostałości prehistorycznych kręgów kulturowych. Na pewno pani pamiętają, że wokół kapliczki ustawione są kamienne tablice. Co może nam pani powiedzieć na ich temat?
Dawniej wszystkie małe dzieci myślały, że to nagrobki. Jednak starszym wiadomo było, że kamienie pochodzą z pobliskiego kamieniołomu i miały po prostu stanowić ogrodzenie. Rzeczywiście jest to nietypowe ogrodzenie, zwłaszcza, że na niektórych płytach wyryte są krzyże. Pamiętam nawet, że na jednym kamieniu widać było datę 1926 r. Nie wiem jak jest teraz, ale kiedyś było 30 kamiennych płyt na szczycie.
- Czy wie pani skąd wzięła się nazwa rezerwatu „Kamienne kręgi”?
Pamiętam, że szczyt góry otaczały kamienno - ziemne wały. Jednak już za moich czasów były w znacznej części zniszczone. Skora nazwa rezerwatu to właśnie Kamienne Kręgi to musiała pochodzić od tych wałów otaczających kapliczkę.
- Nazwa samej góry, także jest nietypowa. Czy ona również ma jakieś znaczenie?
Dawniej mówiono, że nazwa pochodzi od grodu, który niegdyś ponoć miał się tam znajdować. Okoliczna ludność miała się w nim chronić podczas najazdów tatarskich w XIII wieku. Nazwa jest akurat taka, także dlatego, że w czasie potopu szwedzkiego na Górze Grodowej broniły się przed wrogiem wycofujące się wojska polskie. Kamienne wały posłużyły im wtedy jako umocnienia.
- Teraz przejdźmy do pani konkretnych wspomnień. Czy może pani nam opisać jak i czy w ogóle za pani czasów odprawiono w kapliczce jakiekolwiek nabożeństwa? Jak lidzie czcili to miejsce? Czy ktokolwiek regularnie tam zaglądał? Czy były jakieś specjalne czynności, które wykonywało się na Górze? Jaki stosunek mięli mieszkańcy okolicy co do kapliczki na Górze Grodowej?
Zacznę od ostatniego pytania. Kapliczka pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego była dla okolicznych mieszkańców wyjątkowym miejscem. Zwłaszcza przywiązani byli do niej mieszkańcy samego Tumlina. Istniała tradycja, że każdej wiosny i jesieni grupa kobiet z okolicy zbierała się, aby wspólnie uprzątnąć teren wokół budowli. Ciekawe było to, że nikt nigdy nie wyznaczał osób, które miały się tym zająć. Zawsze przychodziło wystarczająco chętnych do pomocy. Mężczyźni natomiast zajmowali się wycinaniem drzew i krzewów, które rosły zbyt blisko kapliczki. Średnio co 3 - 4 lata bielili także ściany kapliczki. Raz do roku w Tumlinie wybierano jedną osobę spośród kobiet, która miała za zadanie co jakiś czas przez cały rok sprzątać wnętrze budowli. Ludzie z okolicy często przychodzili w tamto miejsce, aby uprosić sobie jakieś łaski, albo też podziękować za wszystkie powodzenia, które ich spotkały. Oczywiście kapliczkę odwiedzano nie tylko z takich powodów. Ludzie chodzili tam również bez konkretnego powodu. Sama nie raz wybrałam się, na długi spacer na szczyt Góry Grodowej. Mieszkańców przyciągała nie tylko sama kapliczka, ale także piękne miejsce, w którym jest postawiona. Nie tylko kobiety chodziły odwiedzać Matkę Boską na Górze. Mój mąż pracował w kamieniołomie tuż przy dawnej kapliczce. Razem z innymi robotnikami miał w zwyczaju codziennie rano przed pracą jak i wieczorem zaraz po niej mówić pacierz przy kapliczce. Codziennie chodzili tam i wspólnie odmawiali modlitwę prosząc o kolejny pomyślny dzień. Zawsze wierzył, że dzięki tej kapliczce są bezpieczni przy pracy. Rzeczywiście nie zdarzało się dużo wypadków w tamtym kamieniołomie, a jak się jakiś trafił, rzadko był poważny.
Oczywiście co roku odprawiało się nabożeństwo na Górze Grodowej. Wtedy właśnie drzwi kaplicy były otwierane. Zawsze 6 sierpnia odbywał się tam odpust. Z tego co mi wiadomo tradycja tu trwa do dzisiaj. To było wielkie święto, na które czekano cały rok. Czyniono także dużo przygotowań do tego dnia. Cała ceremonia zaczynała się w pobliskim kościele w Tumlinie. Kościół ten także należy do wiekowych. Jest on pod wezwaniem Świętego Stanisława. Wiem, że został wzniesiony w 1599 roku i rozbudowany w XVII wieku. Jest położony na stoku opadającego ku zachodowi wzgórza. W sąsiedztwie kościoła znajduje się kilka ciekawych nagrobków, krzyż misyjny z 1826 roku oraz kamienna figura ufundowana w roku Wielkiego Jubileuszu Kościoła. Istnieje pewna legenda dotycząca jego powstania. Podobno miejsce przyszłego kościoła wyznaczył, stawiając krzyż, święty Jacek Odrowąż w XIII wieku- pierwszy polski dominikanin zwany ,,apostołem północy”. Co roku 6 sierpnia około południa wszyscy mieszkańcy okolicy - nie tylko z Tumlina - zbierali się w tumlińskim kościele. Każdy zakładał najlepszy strój jaki tylko miał. Dzieci tego dnia wstawały wcześnie rano, aby zbierać kwiatki do koszyków. Całej procesji przewodniczył duży drewniany krzyż niesione przez któregoś z mężczyzn. Zaraz za nim szły dzieci sypiąc kwiatki. Następnie szli ministranci w białych albach. Nieśli chorągwie z obrazy. Oczywiście wszystkie były odpowiednio przystrojone we wstążki i kwiaty. Za nimi szedł ksiądz pod baldachimem. W rękach trzymał hostię. Zawsze tego dnia ksiądz ubierał szatę koloru niebieskiego. Za księdzem szli wszyscy ludzie uczestniczący w ceremoni. Jednak kolejność, także nie była przypadkowa. Na samym przodzie szli najmłodsi, następnie młodzież, kobiety i mężczyźni na końcu. W drodze na Górze Grodową wszyscy śpiewali pieśni takie jak „Jezu drogi, Tyś miłością”, : Chrystus Wodzem”. Nikt się nie spieszył, wszyscy radowali się tym dniem. Na szczycie Góry wszyscy ustawiali się wokoło, a kapłan umieszczał hostię wewnątrz kaplicy na ołtarzu. Całe nabożeństwo trwało mniej więcej koło godziny. Było bardzo dużo pieśni i modlitw. Proszono o łaski dla mieszkańców okolicy. Zawsze też była modlitwa za pracowników okolicznego kamieniołomu. Tego dnia wszyscy, którzy prosili o odpuszczenie grzechów mięli je odpuszczone. Po uroczystości zawsze zostawiano dużo ściętych kwiatów przed kaplicą. Wielu ludzi zostawało jeszcze na Górze prosić we własnych intencjach albo śpiewać pieśni pochwalne. Reszta ludzi odprowadzała księdza z powrotem do tumlińskiego kościoła. Ja byłam na kilku takich uroczystościach i zawsze było to piękne przeżycie. Ciekawe jest to, że wszyscy zawsze powtarzali, że co roku tego dnia jest ładna pogoda i nic nie przeszkadza w odprawianiu nabożeństwa na Górze Grodowej. Rzeczywiście odkąd pamiętam tak było.
- Czy istnieją jakiekolwiek legendy związane z Górą Grodową?
Tak, istnieją dwie i odkąd pamiętam były zawsze przypominane gdy nadchodził dzień 6 sierpnia. Pierwsza dotyczyła najazdu Szwedów. Podobno polskie oddziały schroniły się na szczycie góry, gdyż to miejsce najlepiej nadawało się do odparcia ataku. Długo odpierano wroga, aż w końcu Polakom skończyła się amunicja i żywność. Podobno został im tylko niewielki zapas kaszy jaglanej. Jednak nawet w takiej sytuacji obrońcy się poddali się. Zasłaniany dowódca kazał załadować kaszą wszystkie armaty i inne palne bronie. Wszyscy myśleli, że to będzie ich ostatni wystrzał, lecz stało się cos zadziwiającego. Po oddaniu przez Polaków wystrzału Szwedzi zaczęli się wycofywać. Później zrozumiano dlaczego. Szwedzi nie ulękli się tej dziwnej amunicji, lecz byli przekonani, że skoro przeciwnicy strzelają jedzeniem to w takim razie mają go pod dostatkiem i mogą się jeszcze bronić przez wiele dni. Szwedzi odstąpiwszy od Góry Grodowej skierowali się w kierunku Góry Cioskowej. Tam ponieśli porażkę. Podobno właśnie od tego wydarzenia wzięła się nazwa tej góry - od miejsca gdzie zadano cios wrogowi. Kolejna legenda dotyczy pobliskiego kamieniołomu. Otóż kilku polskich rycerzy miało się schronić przed nieprzyjacielem w jaskini. Jednak pod wpływem deszczu grota została zasypana, a śpiący w niej rycerze uwięzieni w jej wnętrzu. Odnaleźli ich dopiero dwa wieki później skalnicy wydobywający piaskowiec. Przebudzeni z tak długiego snu rycerze, początkowo nie mogli odzyskać orientacji. Jak w końcu po wielu wyjaśnieniach skalników zrozumieli, iż Polska jest pod zaborami. Na tę wieść natychmiast rozpoczęli przygotowania do powstania. Do niczego jednak nie doszło, gdyż wszyscy rozchorowali się i zmarli. Nie wiem czy można wierzyć w takie podania, czy nie, ale na pewno sprawiają, że Góra Grodowa wydaje się bardziej ciekawa i tajemnicza. Jeżeli chodzi o drugą legendę to jako małe dzieci chodziliśmy do tamtego kamieniołomu w poszukiwaniu jakiejkolwiek jaskini. Bardzo chcieliśmy znaleźć chociaż jakikolwiek znak po obecności rycerzy. Oczywiście było wiele wnęk, ale wszystkie niestety puste. Były też inne wierzenia związane z Górą Grodową, ale nie zostały tak dobrze zapamiętane jak te dwie legendy. Tylko najstarsi ludzie powtarzali je jeszcze od czasu do czasu. Dotyczyły dziwnych zjawisk późno w nocy. Dziadkowie opowiadali, że czasem w ciemna noc widać dziwne światła na szczycie góry, tak jakby ktoś palił tam wielkie ognisko. Następnego rana nie było żadnych śladów czyjejś obecności. Właśnie przez takie opowieści Góra Grodowa kojarzyła nam się z miejscem, gdzie naprawdę istnieją czary. Nie tylko dla okolicznych mieszkańców miejsce to było godne uwagi. Jeszcze nie tak dawno, jakieś kilka lat temu kręcono tam sceny filmu. Wiem, że do tej pory miejsce to jest chętnie odwiedzane przez przyjezdnych.
Tyle informacji udało nam się pozyskać poprzez wywiad z osobą związaną z miejscowością Tumlin oraz Górą Grodową. Następnie chciałybyśmy przedstawić nieco faktów dotyczących badań naukowych nad wyżej wymienionym miejscem.
Wieś Tumlin istniała już z pewnością przed 1366 rokiem. W 1379 roku została ona przeniesiona na prawo średzkie przez biskupa Floriana z Mokrska, którą to reorganizację miał przeprowadzić niejaki Węgrzyn, kmieć ze Zbrzy. Istnieją pewne teorie na temat pierwszego osadnictwa na terenie okolic Kielc łącznie z samym miastem. Początkowo badania archeologiczne pomogły ustalić mniej więcej daty założenia pojedynczych miejscowości. Jeżeliby spojrzeć na mapę to omawiane nazwy miejscowości rozłożone są wachlarzowato, na południe od Góry Grodowej w Tumlinie, co dodatkowo może uzasadnić pogląd, że pierwsze wysiłki w celu zagospodarowania północnej części kasztelani kieleckiej, były podejmowane właśnie od strony górnej Bobrzy, a więc- być może- ośrodka dyspozycyjnego na Górze Grodowej w Tumlinie. Ta hipoteza sprawia, że wartość danego miejsca (Góra Grodowa) znacznie wzrasta. Jednak nie rozwiązuje to samego problemu czy na szczycie wzniesienia rzeczywiście istniała jakaś osada. Chodzi tu nie tylko o niepewną chronologię założenia na Górze grodowej, ale przede wszystkim o brak, w najbliższym i dalszym otoczeniu, osadnictwa z okresu przedpiastowskiego. Wszystkie rozpoznane dotąd ośrodki kultowe, funkcjonujące czy to w okresie przedchrześcijańskim, czy w czasie tak zwanej ,,reakcji pogańskiej” w pierwszej połowie XI wieku, znajdowały się w rejonach gęstego, współczesnego im osadnictwa. Jak dotąd nie odkryto zaś w okolicy Tumlina tak wcześnie datowanych punktów osadniczych. Gdybyśmy jednak założyli, że istniało na Górze grodowej pogańskie założenie kultowe, należałoby się zastanowić czy możliwe byłoby jego funkcjonowanie w okresie przełomu XI/XII wieku, zatem kilka dekad po upływie tak zwanej ,,reakcji pogańskiej”. Być może jako okoliczność sprzyjającą takiemu poglądowi, można przytoczyć położenie obiektu w okolicy słabo zagospodarowanej, w obrębie wewnętrznej rubieży państwa piastowskiego. Wracając do obiektu w Tumlinie, podobnie hipotetyczny jak jego datowanie, jest sugerowany dawniej związek między założeniem kultowym, a wydobywaniem na Górze Grodowej pstrym piaskowcem tak zwanym ,,tumlińskim”, ponieważ sprawa początków eksploatacji tego surowca nie jest jasna. Datowanie materiałów archeologicznych z osady podgrodowej zdaje się świadczyć, ze początki wydobycia można umieszczać najwcześniej około przełomu XI/XII wieku, choć geneza eksploatacji może się również dobrze łączyć dopiero z budową kolegiaty kieleckiej, to jest z okresem o prawie wiek późniejszym. Można również szukać związku pomiędzy udokumentowanym osadnictwem podgrodowym, a pasem lessowym, który biegnie stokami Łysogór i Pasma Masłowskiego, a kończy się definitywnie nieco na wschód od Tumlina. Pas ten wybiega z okolic Tarczka, czyli rejonu stosunkowo gęstego osadnictwa wczesnośredniowiecznego nad górną Pokrzywianką, poświadczonego w swojej masie co najmniej od XI wieku, a w jego obrębie znajdują się też ślady osadnictwa z fazy przedpaństwowej. Kwestią dalszych badań jest stwierdzenie, czy to właśnie od tej strony nastąpił impuls osadniczy i gospodarczy, który pozwolił na zasiedlenie stoków Góry Grodowej, a następnie dał początek trwającemu kilka wieków procesowi zagospodarowania terenu kasztelani kieleckiej.
Żadna z tych hipotez nigdy nie została tak naprawdę do końca uzasadniona. Dlatego możemy się jedynie domyślać, która z nich może być prawdziwa.
W celu pozyskania większej ilości informacji postanowiłyśmy porozmawiać z osobą bliżej zapoznaną z historią obiektu na Górze Grodowej. Pan Czesław Naporowski ma 64 lata jest prezesem Gminnego Klubu Turystyki GWAREK. Jako przewodnik świętokrzyski prowadzi wiele imprez związanych z zabytkowością Gminy Miedziana Góra.
- Jak przedstawia się Góra Grodowa jako ośrodek kasztelani kieleckiej w świetle badań archeologicznych?
Myślę, że dotychczasowe zaawansowanie prac archeologicznych pozwala nam na hipotetyczne jedynie lokalizowanie kieleckiego grodu kasztelańskiego. Mógł on się mieścić na Górze Grodowej w Tumlinie, gdzie istnieją resztki podwójnego pierścienia obwałowań. Obiekt tumlinski, którego znaczna część została zniszczona przez dawne i obecnie eksploatowane kamieniołomy, był kilkakrotnie poddany sondażowym badaniom archeologicznym. Nie przyniosły one żadnych wskazówek co do funkcjonowania tego założenia w interesującym nas okresie od XI/XII do XIII wieku. Możliwe, że znaczne zniszczenie terenu ograniczyło możliwości badawcze. Góra grodowa nie jest jedynym przykładem wśród wczesnośredniowiecznych grodów małopolskich, których badania terenowe przyniosły znikome serie zabytków ruchomych przy kompletnym braku obiektów i warstw wskazujących na istnienie krótkotrwałego choćby osadnictwa w ich obrębie. Mimo to ich funkcje grodowe nie podlegają dyskusji. W obecnym stanie badań nie jest zatem możliwe przekonujące udokumentowanie chronologii budowy oraz funkcji założenia na Górze Grodowej, a sytuację jeszcze bardziej komplikuje znaczny stopień zniszczenia obiektu. Najbardziej prawdopodobna wydaje się podjęta na przełomie XI/XII wieku, może za panowania Bolesława Krzywoustego, próba wykorzystania starszych, istniejących już wałów do budowy nowego ośrodka administracji książęcej. Jest też możliwe, że poszerzono wówczas obiekt o część wschodnią, położoną nieco wyżej, którą otoczono wałem, zwanym przez badaczy ,,podkową wschodnią”.
- Czyli według Pana ta wersja jest najbardziej prawdopodobna?
Pomijając już jedyne oznaczenie 14C i parę fragmentów glinianych naczyń, pochodzących z nawarstwień wałów, ta hipotetyczna próba dostosowania starszego obiektu do nowych funkcji, pozostawiła ślady w postaci dobrze udokumentowanego osadnictwa na wschodnim i południowym stoku masywu Góry Grodowej. Mogła się ona zakończyć fiaskiem, a w najlepszym razie funkcjonowanie takiego obiektu trwało nie dłużej niż kilka dekad, najdalej do chwili podjęcia decyzji o przeniesieniu biskupiego już ośrodka zarządu na południe. Wówczas gród ostatecznie upadł, ale osadnictwo skupione wokół niego rozwijało się nadal i dało początek wsi Tumlin, znanej z XIV- wiecznych źródeł pisanych.
- A co takiego każe panu myśleć, że gród przestał istnieć?
tym, że funkcjonował on stosunkowo krótko, zdają się świadczyć nikłe materiały pozyskane z wykopów archeologicznych. Sądzę zatem, że jeszcze w ciągu XII, a najpóźniej w początkach XIII stulecia, gród ostatecznie przestał być potrzebny, a centrum administracyjno- osadnicze przeniosło się około 11 km na południe, na teren dzisiejszych Kielc.
- Co według pana było podstawowym źródłem utrzymania osady?
Jest bardzo prawdopodobne, że jej mieszkańcy zajęli się wydobyciem i łamaniem piaskowca na potrzeby budowanej kolegiaty i że była to wówczas główna racja przetrwania osady. Z pewnością wykorzystywali również piaskowiec do własnych celów. Właśnie dzięki temu kruszcowi pomimo iż gród przestał istnieć sama osada przetrwała.
- Dlaczego prawdopodobnie za samym szczycie wzniesienia nie istniała osada? Dlaczego umieszczono ją za zboczach i u podnóża góry?
Prawdopodobnie jest to związane z wierzeniami pogańskimi. Słowianie nie zakładali osad w miejscu przez siebie czczonym. Najwyraźniej tak samo było w przypadku Góry grodowej.
- Co pan może powiedzieć o samym szczycie góry? Co odsłoniły wykopaliska?
Są pewne wątpliwości nasunięte interpretacją nawarstwień przeciętych wykopami wałów obiektu tumlińskiego, a szczególnie obecnych w tych nawarstwieniach gniazd spalenizny. W niepewnej, ale przeciętej w całości, wschodniej części obiektu, natrafiono na pionowe ,,gniazda” czarnego piasku ze spalenizną, sięgające stropu pierwotnej próchnicy pod nawarstwieniami wału. W 1986 roku zarejestrowano gniazdo spalenizny w kulminacyjnej części wału tzw. podkowy wschodniej, z którego pobrano próbkę 14C. Interpretacje autorów badań były różne, ale wydaje się, że mogą to być ślady nie zachowanych konstrukcji drewnianych związanych z wałami. Nigdy oczywiście ta teoria nie została całkowicie potwierdzona dlatego nie mówi się o jakichkolwiek drewnianych konstrukcjach w tamtym miejscu.
- Czy to prawda, że Grodowa Góra nie jest jedynym takim obiektem na terenie Gór Świętokrzyskich?
Rzeczywiście istnieje cały zespół takich obiektów na terenie naszych gór. Oczywiście poza Łyścem można spotkać podobne miejsce np. na Górze Dobrzeszowskiej, gdzie miało się znajdować w okresie plemiennym sanktuarium pogańskie otoczone trzema nieciągłymi pierścieniami kamiennych wałów. Dlatego też istnieje teoria specjalnej przestrzeni kulturowej oraz religijnej otulającej Góry Świętokrzyskie.
Mamy nadzieje, że przedstawione przez nas informacje na temat Góry Grodowej i kapliczki na jej szczycie w pełni uzasadniają stwierdzenie, iż jest to wyjątkowe miejsce warte zainteresowania.