Józef Wittlin ,,Sól ziemi”
(,,Powieść o cierpliwym piechurze” Część pierwsza. ,,Sól ziemi”)
,,Wy jesteście sól ziemi. Jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże solić będą? Do niczego się już nie przyda, tylko aby była precz wyrzucona i od ludzi podeptana”
Ewangelia św. Mateusza V 13
PROLOG
Opis herbu monarchii austro-węgierskiej. Bohater widzi jak orzeł z herbu wzlatuje nad głowami przechodniów. W sklepie tytoniowym nad którym widniał taki herb, brat bohatera kupował papierosy. Bohater nadawał depeszę dla matki zawiadamiając ją, że urodził mu się syn. Brat bohatera- ,,czytelnik brukowego pisemka”- był woźnym w kantorze pewnego domu handlowego. Braćmi bohatera są prości ludzie: ,,fryzjerzy, szewcy, kolejarze, konduktorzy tramwajowi, giserzy w olbrzymich odlewniach żelaza, manipulanci biurowi, kelnerzy, chłopi”. Jego siostra jest również prostą kobietą.
Następowała zmiana warty. Na stanowisku zjawił się pewien elegant. Zapatrzył się na ,,srebrną perukę Marii Teresy” na obrazie. Cesarzowa była na portrecie ubrana w węgierski strój koronacyjny. Przybył powóz. Wyszli dwaj mężczyźni: szef sztabu generalnego i minister spraw zagranicznych. Wkrótce dwaj starcy wprowadzili do sali trzeciego- ,,cesarza Austrii, apostolskiego króla Węgier…”- Franciszka Józefa I. Wszyscy trzej byli do siebie niezwykle podobni. Dwaj pozostali starcy to adiutanci: Eduard von Paar i Arthur von Bolfras. W sali był również wnuk arcyksięcia Karola- arcyksiążę Fryderyk. Cesarz zasiadł w fotelu, pod portretem Marii Teresy. Cesarz wygłosił przemówienie. Ciągle jednak mylił się, wielu rzeczy już nie pamiętał, innych nie potrafił zrozumieć. Arcyksiążę Fryderyk zaczął uspokajać wzburzonego dziadka- cesarza. Cesarz zapomniał nawet ile ma wojska. Okazało się, że jego armia liczy 38 dywizji. Cztery tygodnie wcześniej, w Sarajewie zginął następca tronu-arcyksiążę Franciszek Ferdynand (28 VI 1914). Cesarz zaczął wspominać również drugiego syna- Rudolfa, który zginął śmiercią samobójczą, a także chwilę, gdy dowiedział się o śmierci żony. Zdawał sobie sprawę, że przeżył nie tylko bliskich, ale i również wroga. Wszyscy zgromadzeni czekali aż cesarz podpisze stosowne papiery. Zaczęli się niecierpliwić. W końcu położono przed nim arkusz i pióro. Cesarz ocknął się z rozmyślań; zaczął czytać, co przychodziło mu z dużą trudnością. Zapisał imię; kiedy po raz drugi kierował pióro do kałamarza zranił się w duży palec lewej ręki: ,,z palca trysnęła malutka kropla krwi” (jak przy podpisywaniu cyrografu!). Hrabia Berchtold (minister spraw zagranicznych) przejął papiery. Wychodząc, cesarz powiedział: ,,O ile się nie mylę…będzie się lała krew”. Wybiła dziewiąta.
Do późna w nocy miasto tętniło życiem. Zacerzy pracowali jak co noc. ,,…nagle zacerzy wydobyli pięć liter. Każda z tych pięciu liter z osobna nic nie znaczy, razem- tworzą chemiczny znak nieszczęścia. Podczas składania jednemu z zacerów zatrzęsła się ręka. Potem- na moment- zachwiał mu się rozum. A gdy po chwili odzyskał zmąconą świadomość- przetarł oczy i zrozumiał, że złożył słowo bez sensu: wofna […]Z żalem wydłubał literę f […]Potem umył ręce” (aluzja do gestu Piłata). Straszne słowo ,,wojna” wydrukowano. Wtedy życie się zatrzymało, wszyscy rzucili się na gazety. ,,Pierwszy raz zauważyli, że litery są czarne”. Wieść o rychłej wojnie szybko się rozprzestrzeniła. ,,Ostatnia fala dunajowa zabrała ze sobą na wieki uroczą melodię tego miasta, melodię, która już nie wróci, jak nie powróci nigdy do serca dobra krew, wytoczona z ludzi”. Wojna ,,jak nagła zaraza poczęła toczyć wypoczętą wyobraźnię mieszczucha”. Wszyscy zaczęli się przygotowywać do wojny, spała tylko wieś ,,wieczysty zbiornik wszelkiego żołnierstwa, niewyczerpalne źródlisko fizycznej siły”. Huculszczyzna- pociągi pełne żołnierzy jadą na Węgry. ,,O świcie na wszystkie miasta padła szarańcza” (plaga szarańczy stanowi wywodzący się ze Starego Testamentu topos zagłady). Z mroków nocy wyłaniało się ,,błękitne robactwo” (mundury armii austriackiej miały kolor popielato- niebieski).
Autor ironicznie pisze o sentymentalnych pożegnaniach żołnierzy z bliskimi. Według niego każdy posiada ,,coś” z czym musi się rozstać. Niektóre dzieci cieszyły się, że ich ojcowie idą na wojnę- wreszcie nie będzie miał ich kto bić. ,,Jeszcze dziewictwo tej wojny nienaruszone, jeszcze szpitale- puste”. Najgorzej jest się bowiem rozstać z samym sobą…,,Z pogardą i smutkiem wraz z cywilnym ubraniem zrzucają z siebie w kąt- dawnego człowieka, aby móc w godnym przyodziewku cesarskim rozstać się ze zdrowiem i życiem”. Ironia towarzyszy autorowi przez cały czas: ,,Ale twarze i tak nie mają już żadnego znaczenia. Dzisiaj wartość mają tylko tułowie, kończyny oraz rodzaj naszytych na człowieku gwiazd i guzików”. Żołnierze ruszyli w drogę. ,,Zbratał się człowiek w tym pochodzie ze zwierzęciem, żelazem i drzewem. Już zamiast żony- karabin mu żoną, zamiast brata- chlebak mu przyjacielem, a manierka z wodą- najmilszym dzieckiem. O dziecko, ucałuj spieczone usta piechura w godzinie pragnienia!”. Autor uprzedmiotawia żołnierzy; stosuje proces animalizacji w stosunku do samolotów porównanych tu m.in. do motyli; wreszcie głosi apoteozę wojny. ,,Pędzą pociągi jak olbrzymie, żelazne puszki konserw, nabite ludzkim mięsem, z którego krew jeszcze nie wyciekła”. Wojna się zaczęła: ,,Dnia 1 sierpnia 1914 roku kanonier z c.k. (cesarsko- królewskiego) pancernika dunajowego ,,Temesz” wyrychtował działo i wypalił na Belgrad”. Pod Nowosielicą nastąpiło pierwsze starcie Austrii z Rosją.
,,Nieznany jest człowiek, który w tej wojnie pierwszy dał życie.
Nieznany jest człowiek, który go zabił.
Nieznany jest ostatni człowiek, który poległ w tej wojnie.
Moje słowo dobywa go z ziemi, w której leży: on mi przebaczy tę ekshumację.
Nieznany jest Żołnierz Nieznany”.
ROZDZIAŁ I
Huculszczyzna. Ciszę nocy przerywa dźwięk kolei żelaznej. N stacji Topory- Czernielica (nazwa fikcyjna) pracuje od 20 lat Piotr (40 lat)- ,,człowiek, który wyszedł z ciemności. Ciemność była jego ojczyzną i żywiołem, jak żywiołem ryby jest woda, a żywiołem kreta- ziemia.” Za wszelką cenę starał się łapać ,,łaskawe powietrze” życia. Pociąg stawał w Toporach zaledwie 3 minuty, wówczas Piotr musiał się zajmować bagażami podróżnych. Naczelnik niejednokrotnie ,,bił po mordzie” ale ze służby mimo wszystko nie wydalał. Piotr miał kiłę, która była ,,sławną huculska chorobą”. Oprócz tej francuskiej choroby nosił w sobie również ,,wpływy angielskie”- krzywicę. Piotr nie znał swego ojca, wiedział, że był Polakiem i nazywał się Niewiadomski. Matka była Hucułką. Spośród licznego rodzeństwa przeżyli jedynie Piotr i Paraszka. Dziewczyna pojechała do miasta i ,,gniła, jak mówił ksiądz proboszcz, w pewnym publicznym zakładzie”. Piotr nie posiadał własnego gruntu. Od kolei otrzymał w dzierżawie działkę przy torach. Sierota Marta sadziła tam różne warzywa. W 1910 r., po śmierci Niewiadomskiej Magda zaczęła się kręcić koło Piotra. Piotr miał psa, ,,taki pies, to już nie pies to anioł. Mleka co prawda nie dawał, ale za to był dobry pies, to znaczy zły. Kundel po ojcu, po matce wilk”. Pies nazywał się Bas i ,,był on jedyną i prawdziwa miłością tragarza Piotra Niewiadomskiego”. Piotr nie chciał się żenić z Magdą tłumacząc, ze ,,ona nie jest prawiczka”. W cesarstwie obowiązywała czapka ,,kapi”, która nosili wszyscy podlegli władcy, także sam cesarz. Na czapkach był monogram cesarski, żeby ,,nikt ich nie ukradł, nie sprzedał lub nie zastawił”. ,,Piotr też był cesarski”, wiedział komu służy; wszystko, co czynił, robił z myślą o cesarzu. Piotr smucił się, ze ponieważ jeszcze nie awansował nie mógł nosić cesarskiej czapki. Była to dla niego ogromna niesprawiedliwość. Czasami chciał rzucić prace, zostawić dom i wyjechać do pracy do Saksonii. Te chwile zwątpienia nie trwały jednak długo i na ich miejsce zjawiała się wiara, ze jeszcze nie wszystko stracone, ze los może się jeszcze odmienić. Piotr pragnął zostać dróżnikiem, przecież ,,umiał czytać kolory, odróżniał czerwony od zielonego, chociaż był analfabetą”. Piotr- dróżnik byłby doskonałą partią dla jakiejś starszej panny czy wdowy- oczywiście Magda nadal nie wchodziła w rachubę. ,,Wtedy dopiero założyłby prawdziwy dom z prawdziwą babą”. Dla piotra istniały zatem dwa ideały w życiu: czapka i dom. Pewnego dnia ,,o godzinie 5 minut 20 z rana” naczelnik wezwał do siebie Piotra. Tym razem nie napotkał surowego i drwiącego wzroku naczelnika, który był dla niego największym ciężarem. Dała się zauważyć pewna słabość w jego fizjonomii, wylazło z niego chłopskie pochodzenie. Okazało się, ze tej nocy ,,runął rozkład jazdy, który od niepamiętnych lat był dziesięciorgiem przykazań na drodze żelaznej Lwów- Czerniowce- Ickany”. W tym momencie wchodziły w życie instrukcje przeznaczone na wypadek wybuchu wojny. Naczelnik powiedział Piotrowi o wybuchu wojny. Piotr zaczął sobie przypominać manewry, których był świadkiem dwa lata wcześniej. Przez moment Piotra ogarnął lęk śmierci. Uspokoił się myśląc, ze na wojnie umierają tylko żołnierze, a on do wojska przecież nie należał. Naczelnik kazał mu rozwiesić plakaty w poczekalni. Piotr wyszedł z gabinetu naczelnika ,,Stał w ciemnym korytarzu i trzymał w rękach wojnę. Była jeszcze nierozwinięta stulona, jak płatki wiosennych pąków”. Naczelnik pozostawał nadal w bezruchu, zauważył, ze nie zerwał wczoraj kartki z kalendarza i nadal widniał 27 lipca. W pewien sposób chciał zatrzymać czas- ostatni dzień pokoju. O godzinie 7 zjawili się pasażerowie. Naczelnik zawiadomił ich, że pociąg osobowy nie przyjedzie, ponieważ linie kolejowe są teraz przeznaczone do dyspozycji wojska. Nagle naczelnik spojrzał na odezwę i rozwścieczył się, ponieważ Niewiadomski przykleił odezwę cesarza do góry nogami. Dwa dni później naczelnik znowu wezwał do siebie Piotra. Naczelnik mówił o planach wojska carskiego, które miało zdobyć Belgrad, Warszawę i Moskwę, wszystko to mówił jako ,,my”, dlatego Piotr uznał, ze naczelnik idzie na wojnę. Piotr miał zastępować dróżnika w budce 86. Nie cieszył się jednak z awansu, wiedział bowiem, że został dróżnikiem w zastępstwie za kolegę, a nie w uznaniu za swoje zasługi. Mimo to przywdział czapkę kolejową, czapkę cesarską. ,,Piotr był ofiara własnej imaginacji”. Piotr był oburzony, że świat przyjął obojętnie jego awans. Przez 10 dni Piotr miał wiele pracy, ponieważ pociągi ciągle przejeżdżały, później ruch ustał.
ROZDZIAŁ II
Cesarz zwołał pospolite ruszenie. Piotr Niewiadomski należał do rocznika 1873. ,,sam o tym nie wiedział, gdyż nie bardzo znał się na liczbach, ale gmina wiedziała”. Pewnego razu do piotra przybył kapral żandarmerii, Jan Durka. Kapral imponował Piotrowi, po pierwsze zapachem mydła, który bił od niego, po drugie, złotym zębem, który świecił w jego ustach. Żandarm wręczył Piotrowi pismo. Na Huculszczyźnie druk uważano wręcz za ,,czarne znaki diabła”, zaś Gutenberga widzieli jako opętanego przez szatana. Dlatego podpisywano się kreśląc trzy +++, aby te ,,święte znaki” wypędziły diabła z papieru. Diabeł to fałszywy przyjaciel, który ,,do głuchych przemawia słowami, a ślepych ostrzega na migi”. Ale diabła można przechytrzyć np. szlabanem. Kapral Durek wiedział, że Piotr jest analfabetą. Cieszył się na myśl, że Niewiadomski poprosi go o pomoc w odczytaniu pisma. I tym razem się nie zawiódł. Niewiadomski miał się stawić za 5 dni przed komisją w Śniatynie. Piotr przypomniał sobie o cesarzu. Wiedział, że wszystko, co na świecie jest cesarskie albo boskie. ,,Cesarz człowiekowi daje pieniądze, tak jak Pan Bóg daje Zycie. Jedno i drugie to tylko pożyczka”. Żandarm odszedł. Pismo z minuty na minutę przerażało Piotra, nie rozumiał jak skrawek papieru może być odpowiedzialny za wtrącenie kogoś do więzienia. Z drugiej strony był w szoku, ze cesarz znał go skoro właśnie do niego pisał, skoro chciał, aby Piotr walczył w jego armii. Piotr wrócił do domu, nic nie zjadł. Leżał z oczami wlepionymi w ciemność. ,,Na całym świecie żandarmi psuli ludziom apetyt”.
ROZDZIAŁ III
Rozpoczęły się komisje na których sortowano ludzi, ,,po raz pierwszy od wielu lat nie sądzono nas po ubraniu”. Nadzy mogli bowiem w większy sposób ukazać swe zalety. Piotrowi nudziło się to oczekiwanie na swoją kolej. Nie bał się śmierci. W końcu wywołano Niewiadomskiego. Kazano się im rozebrać. ,,Tu wszyscy byli nadzy, a smród ten reprezentacyjny zapach doczesności, był władczym żywiołem”. Razem z piotrem wszedł Żyd. Piotr pierwszy raz w życiu widział tyle nagich, różnorakich ciał. Każde z tych ciał miało swoją duszę, każde miało swoją ułomność. Piotr zaczął rozmyślać o Adamie i Ewie, poczuł się winny, że sypia z Magdą bez żadnego sakramentu. Czuł się zażenowany swoją nagością. System wartości uległ zmianie, teraz choroba stawała się cenniejsza od zdrowia. Choroba bowiem ratowała paradoksalnie przed śmiercią. Wszyscy próbowali się wymigać od wojska. Piotr nie należał jednak do takich. W Śniatynie los ludzi leżał w rękach lekarza sztabowego, doktora Oskara Emanuela Jellinka. Lekarz nie stronił od łapówek. Jellinek wstydził się tego, że jest Żydem i za wszelką cenę starał się przypodobać komisji. Nawet rodzina nie korzystała z jego opieki medycznej, życie dostarczyło mu zatem wielu upokorzeń, a on mścił się na nim upokarzając innych, słabszych od siebie. Nosił ostrogi łudząc się, że czynią one wrażenie nie tylko na nim, ale i na otoczeniu. Przed komisją stanął Żyd, który nie chciał, w myśl tradycji, zdjąć czapki (jarmułki). Jellinek strącił mu brutalnie czapkę z głowy myśląc, ze zaimponuje w ten sposób komisji- tak się jednak nie stało. Chciał naprawić swój błąd, dlatego postanowił być miły dla Żyda. Żyd przyznał, że jest ,,kestkind”- ,,zięciem, któremu rodzice żony uniemożliwiają swobodne studiowanie świętych ksiąg, biorąc go do siebie i żywiąc za darmo”. Jellinek studiując medycynę musiał utrzymywać także matkę, nie mając środków do życia uzyskał pomoc pieniężną od wojska, stając się tym samym ,,kestkindem” cesarza. W zamian za to zgodził się po skończeniu studiów zostać lekarzem wojskowym. Początkowo nie brał łapówek. Przeniósł się później do Wadowic, gdzie poślubił ubogą kobietę, pochodząca również z Czech. Wkrótce narodził się jego córka, Klara. Nagle, na pamięć o ojcu, zrobiło mu się żal starego Żyda, dlatego postanowił go zupełnie zwolnić. Zważono (67 kg) i zmierzono (169 cm) Piotra. Niewiadomski począł drżeć ze wstydu. ,,Nawet nagość tego ciała, ostatnia własność nędzarza, nie była już jego własnością. Czuł się zwierzęciem, psem, Basem”. Komisja bacznie mu się przyglądała. Ponieważ doktor tego dnia uwolnił od służby dwóch ludzi za pieniądze i Żyda z litości- osadził, za Piotr jest zdatny do służby i przydzielił go do piechoty. Jego rocznik miał być wcielony dopiero za sześć tygodni. Wprowadzono powołanych do sali znajdującej się w szkole. ,,W gmachu powiatowej komendy uzupełnień nabywano dla cesarza ciała, tu, w Sali ćwiczeń cielesnych siedmioklasowej szkoły ludowej- dusze. Ciała- pojedynczo, dusze- zbiorowo”. Wszedł młody oficer. Zaczęła się oficjalna przysięga. Piotr przeraził się, że przysięgał umierać za cesarza. Po ślubowaniu Piotr wraz z innymi udał się do szynku, gdzie upił się do nieprzytomności.
ROZDZIAŁ IV
Chociaż w Toporach spodziewano się nadejścia końca świata, to nie przypuszczano, że nadejdzie on tak szybko- 21 sierpnia 1914 r. Nie spodziewał się tego najmądrzejszy człowiek w Toporach, chociaż analfabeta- Hryć Potocki, ani ksiądz Makarucha. ,,…kto jak kto, ale osoba duchowna powinna chyba coś niecoś wiedzieć o boskich zamiarach. […] Ksiądz Makarucha wiedział tylko tyle, ze koniec świata lubi okrągłe cyfry”. Tego dnia padło po raz pierwszy słowo ,,ewakuacja”. Moskale się zbliżali. Piotr nadal był dróżnikiem. Myślał o tym, że wielu jest takich, którzy potrafią donieść na ,,swojego”. Zaczął się zastanawiać czy i on ma jakiś wrogów. Na pewno należał do nich Fedko Semeniuk- on z pewnością doniósłby na Piotra, bo go nienawidził. Doszedł do wniosku, ze jeżeli jakiś Moskal zapyta go o drogę, to będzie udawał głuchoniemego. Niepokój w duszy piotra wzrastał z dnia na dzień. 20 sierpnia zobaczył dziwny pociąg wypchany po brzegi cywilami- ,,jechał- Izrael”. Żydzi modlili się, ,,zawsze się modlą- pomyślał- a przecież i tak pójdą do piekła.-Piotr wierzył w piekło”. Zastanawiał się, gdzie podążają. Może podjęli na nowo przerwana przed wiekami wędrówkę do ziemi obiecanej. ,,Ziemia ta- z łaski cesarza Franciszka Józefa- leży na Morawach. Tam drewniane baraki przygarną uchodźców z Galicji, wyznania mojżeszowego”. Tak wyglądała ewakuacja pokucia. Huculi jednak nie uciekali. Piotr lubił swoją pracę, czuł się dzięki niej ważny. Topory liczyły 281 osób mieszkających w 78 domach; do wojska wstąpiło już 40 mężczyzn. ,,Aż oto nagle, 20 sierpnia, malutka wieś Topory urosła do godności etapu wielkiej, światowej wojny”. Piotra odwiedził żandarm Durek z jakimś nieznajomym żołnierzem. Żandarm nakazał Piotrowi oddać służbę w ręce owego żołnierza, tego dnia cała kolej została oddana pod władzę wojska. Następnego dnia Piotr miał wstąpić do wojska. Jeszcze tego samego dnia miał się udać na Węgry.
ROZDZIAŁ V
Naczelnik stacji znał doskonale historię klasyczną, ponieważ z jej powodu dwukrotnie zdawał maturę. Jeszcze tylko 4 lata brakowało mu do emerytury. Jego jedyny syn-Tadzio będzie już wówczas po maturze. Do gabinetu naczelnika wszedł bez pukania kadet-aspirant, który wraz z naczelnikiem zajął się sprawdzaniem inwentarza. W pewnym momencie w progu stanął Piotr. Nagle naczelnik zapałał sympatią do Niewiadomskiego, był przecież ,,swój”- Hucuł. ,,Naczelnik popatrzył na Piotra jak na rodzonego syna Tadzia”. Naczelnik kazał Piotrowi odpiąć szyld z nazwą stacji, ,,pozbawić stację szyldu to tak, jak odebrać człowiekowi nazwisko. Polecenie naczelnika zachwiało wiarę Piotra w porządek świata”. Piotr doszedł do wniosku, że należy zdjąć szyld, aby Moskal tak łatwo nie trafił. Piotr udał się do poczekalni, która była teraz zmieniona na żołnierską kwaterę. Ponieważ szyld był ciężki, Piotr nie mogąc go utrzymać zrzucił go na ziemię- ,,wyglądał jak Mojżesz , roztrzaskujący tablice Zakonu”. Wieczorem Piotr pożegnał się z naczelnikiem, który dzielił mu ,,jak gdyby ostatnich namaszczeń.” ,,Pożegnanie było wzruszające, jednak obeszło się bez łez”. Bardziej od rozstania z ludźmi Piotr przeżywał rozłąkę z rzeczami martwymi np. z szynami. Piotr wrócił do domu. Magda przyniosła Piotrowi jedzenie. Długo milczeli. Magda nie mówiła my na ,,Ty” mimo iż znali się 4 lata. Dzieliła ją od niego zapora ,,wzniesiona z szacunku, oraz z tych siedemnastu lat, o które był od niej starszy”. Kazał jej opiekować się Basem. ,Magdę to zabolało. Zawsze więcej dbał o psa, niźli o nią. Milczała jednak, bo i sieroty mają swój honor.” Wyszedł przed dom i zapalił fajkę. Patrzył w niebo rozmyślając. Te nocy kochali się. ,,Piotr Magdy nigdy nie kochał, on z nią tylko ,,żył”. Magda miała zły sen, śniło się jej, że Piotr leżał z raną na brzuchu, z której krew chlipała ogromna świnia. Magda (Mudryk) obudziła Piotra swym szlochaniem. Mężczyzna nie przejął się jednak tym snem, uciszył Magdę i po raz ostatni usnął w jej ramionach. Tej nocy zmarł papież Pius X.
ROZDZIAŁ VI
Ksiądz Makarucha jak zwykle był zajęty swoimi pszczołami. Durek doniósł mu o śmierci papieża, ale ksiądz nie chciał wierzyć. Dlatego też nie wiedział czy bić w dzwony czy też nie. Po wielu ,,za” i ,,przeciw” postanowił zadzwonić. Śmierć papieża przygnębiła Piotra, winił wojnę za odejście Ojca Świętego. ,,Świadomość narodowa nigdy nie była mocną stroną Piotra. Jeśli wolno tak rzec- Piotr zatrzymał się na samym progu świadomości narodowej. Mówił po polsku i po ukraińsku, wierzył w Boga według obrządku greckokatolickiego, służył austro-węgierskiemu cesarzowi.” Nagle świat zaczął ogarniać mrok, ,,słońce gasło” (zaćmienie słońca). Piotr i inni Huculi przerazili się na myśl, ze nastąpił koniec świata. ,,I był w śniatyńskim powiecie płacz i zgrzytanie zębów.” Zaćmienie słońca trwało prawie pół godziny. Piotr patrzył w niebo, nagle ujrzał wielkiego ptaka głośno warczącego, który wyłaniał się z chmur (samolot). Był przerażony tym zjawiskiem, które na szczęście szybko zniknęło. Piotr spakował swój kuferek, cały jego dobytek znajdował się w teraz w tej małej skrzyneczce. Schował tam także pieniądze i fotografię matki. Zamknął drzwi na klucz, nie chciał żeby pod jego nieobecność Magda spraszała kogoś do jego domu. ,,Ufał i Moskalowi, który z pewnością uszanuje zamknięte drzwi i nie odważy się wywalić ich kolbą.” Niewiadomski i jego współmieszkańcy udali się na stację, choć było jeszcze za wcześnie. Nie wypadało jednak iść na wojnę z pośpiechem. Pociąg przyjechał. Rozległ się płacz niewiast. Magda szlochała nie mając na tyle odwagi, by publicznie pożegnać Piotra. Piotr uścisnął jej rękę nakazując po raz kolejny pilnować Basa. Ksiądz Makarucha nie przyszedł.
ROZDZIAŁ VII
Opis historii korony św. Szczepana. W 1846 roku patrioci zakopali ją w ziemi chcąc ją chronić przed wrogiem. Korona leżała w ziemi przez 10 lat, dlatego obluzował się krzyż, który wyglądał na przekrzywiony. Przed wypadnięciem z wagonu chroniła belka o którą stał oparty Piotr. Przy belce stali ci, przez których miejscowości akurat przejeżdżano. Piotr mimo, iż pociąg minął już jego rodzinne strony stał nadal przy belce. Towarzysze mieli do niego szacunek, ponieważ potrafił odpowiedzieć o której pociąg będzie w Kołomyi. Czapka kolejowego też zrobiła wrażenie. W rzeczywistości nie wiedzieli, gdzie ich wywożą. ,,Wszyscy wiedzieli tylko jedno: na Węgry, gdzie ludzie żrą paprykę i gdzie Najjaśniejszy Pan jest zaledwie królem.” Pociąg po długiej drodze przystanął na stacji Huszt. Konwój nie pozwolił im wysiąść. Byli spragnieni. Wbrew rozkazom ruszyli ku studni, gdzie stał węgierski żandarm; siłą odpędzał chłopów od wody. Na pomoc przybyli mu kolejni umundurowani. Przybył także konwój. (ciągłe aluzje do wieży Babel i pomieszania języków) Dopiero Żydzi umiejący ,,w miarę” mówić po niemiecku zaczęli dyskutować z żandarmem. Okazało się, że woda była skażona była tyfusem i czerwonką. Niektórzy zdążyli niestety już się napić. Pociąg ruszył w dalszą drogę śpiewając wesołe pieśni, dopiero później przypomniano sobie o śmierci papieża- wówczas zapadła cisza. Dotarli do dworca w Budapeszcie. Przesiedli się do wagonów osobowych. Piotr miał sen: śniło mu się, że zwierzęta: kaczki, świnie mówią w różnych językach, które Piotr rozumiał. Nagle oślepił o blask. Okazało się, ze jest we wnętrzu cerkwi w Czernielicy. Ksiądz Makarucha prowadzi go do ołtarza przy którym stoi panna młoda, ksiądz podnosi z ołtarza złotą koronę, która wkłada Piotrowi na głowę. Korona św. Szczepana okazuje się niezwykle ciężka, waży ok. 50 kg, tak, że Piotr upada pod jej ciężarem. O świcie dotarli do kadry (garnizonu) w Andrasfalvie.
ROZDZIAŁ VIII
Autor porównuje wojnę do widowiska , gdzie ,,scena bywa jednocześnie widownią, a widzowie aktorami.” Kadra mieściła się w opuszczonym browarze. Kadra, której większość stanowili wieśniacy, stroniła od miasta. Obok kadry mieściła się rzeźnia i cmentarz. Była niedziela, w kadrze pachniało rosołem. Ale cywile nie jedli, ponieważ nie mieli menażek. W niedzielę służby nie pracowały. Nie było feldfebla sztabowego (starszego sierżanta) Bachmatiuka, który o wszystko by zadbał. W niedzielę zawsze pił. Zdarzało mu się to tylko raz w tygodniu, w pozostałe dni był nienagannym wzorem pełnym surowych zasad. Wiadomo było, że sierżant wychodzi tego dnia na miasto, nikt jednak nigdy go nie widział w cywilu. 567 cywilów czekało na obiad. Marszbatalion wrócił akurat z kościoła ( po zorganizowanej na rynku defiladzie).W kadrze porucznik Smekal- dowodzący marszbatalionem- oddał dowództwo w ręce Dorofteina, który nie omieszkał zaprezentować umiejętności żołnierzy przed cywilami. Piotr zauważył wiele znajomych twarzy, po defiladzie chciał wraz z innymi podejść do ziomków, ale oni odpędzali ich. ,,I nagle zrozumieli cywile, że w tej kadrze gospodarzem jest strach.” Marszbatalion pożyczył cywilom swoje menażki. Żydzi odmówili spożycia mięsa. Mundurowi opowiadali o wielkim zwycięstwie pod Kraśnikiem. Następnego dnia miał się odbyć przegląd broni i to bardziej cieszyło niż ,,jakieś tam” zwycięstwo. Tryhubiak- znajomy Piotra z Czernielicy- opowiadał mu o karach jakie panują w wojsku, o miłych i złych dowódcach. Piotr na dnie menażki ujrzał nagle młodą twarz matki. Pamięta jak był dzieckiem i matka- Wasylina Niewiadomska- ratowała go przed śmiercią. Nie pomogły żadne domowe sposoby, ratunek przyniosła dopiero gorąca zupa. ,,To zapach cesarskiej zupy przywołał młodą matkę z zaświatów.” Pamiętał jak matka kazała mu jeść tą zupę mówiąc, że dzięki niej będzie żył. Tak też się stało. Piotr zastanawiał się czy cesarska zupa też uratuje go od śmierci. Oczami wyobraźni ujrzał pogrzeb matki: ,,trzykrotnie podnoszą na progu skrzynię i trzykrotnie opuszczają. Tak się należało gaździnie.” I nagle Piotr poczuł chęć posiadania dziecka. Przypomniał sobie również syna siostry, którego często bił. Chłopiec umarł. Piotr miał wyrzuty sumienia. Zastanawiał się także czy dzieci prostytutek idą do nieba. W końcu doszedł do wniosku, ze dzieci nie mają grzechów, dlatego śmierć chłopiec swoją śmiercią odkupił grzech matki. Autor pisze o kulcie Subordynacji, której ,,zależało na masach, i to- nawróconych przymusowo.” Strach zaczął udzielać się także cywilom. Dowódcy przywiązywali ogromną wagę do dokładnego salutowania. ,,subordynacja nie widziała ludzkich oczu. Patrzyła tylko na ręce, na nogi, na czapki.” Z głębi browaru wysunęły się dwie postacie, szedł więzień z wiadrami po wodę, a za nim strażnik. Okazało się, że należeli do jednej kompanii, że byli przyjaciółmi. A przecież strażnik miał naładowaną broń. Okazało się, że role ,,strażnik- więzień” zmieniają się co dzień, dziś ktoś może być strażnikiem, zaś jutro więźniem. O 21:00 zadzwoniono na ciszę nocną, cywile musieli spać pod gołym niebem.
ROZDZIAŁ IX
Bachmatiuk był starym kawalerem. Żył według zasad Regulaminu wojskowego oddany bezgranicznie Bóstwu (wojsku). W ciągu kilkudziesięciu lat służby nigdy nie zawiódł. Zawsze wstawał przed budzikiem. Był niskiego wzrostu. ,,Od lat bez mała trzydziestu mieszkał w pułku i było mu wszystko jedno, gdzie ten pułk stacjonuje.” ,,…rodziną jego było wojsko. Ojcem jego zdawał się być sam Regulamin, a matką- Subordynacja.” Był Ukraińcem, nosił imię arcyksięcia: Rudolf na które całym swoim życiem w pełni zasłużył. ,,Zadanie swoje: robić z ludzi ludzi- pojmował jako misjonarz. Tworzył nie tylko piechurów zdatnych do defilady i boju, przede wszystkim urabiał Austriaków.” Nie miał życia prywatnego. Jedynym człowiekiem, którego kochał i podziwiał był kapitan Knauss. Nauczył go wszystkiego, wysłany na front poniósł szybo śmierć. Zresztą Knauss kochał pośpiech. Bachmatiukowi nie zależało na awansach chociaż na jego piersi błyszczały piękne odznaczenia. W niedziele sięgał po alkohol w nadziei, że ucieknie przed Bóstwem- jednak bezowocnie. Dla niego wszystko co wojskowe było ludzkie, ,,uprawiał on bowiem czyste wojsko, tak jak niektórzy uprawiają czystą poezję. Wojsko dla wojska.” Był uosobieniem wszystkich cnót wojskowych, ,,ilustrował sobą samą prawidłowość, stanowił żywy model, fotografowany do podręczników.” Bachmatiuk co rano farbował i czesał swoje wąsy- to jedyny dowód na to, że jednak upływa czasu miał dla niego jakieś znaczenie. Bachmatiuk nigdy nie brał czynnego udziału w walce, a ,,żołnierz, co nie zaznał boju, to jak gdyby kobieta, usychająca w dziewictwie.” Myśląc o tym poczuł swoja starość. Nie trwało to jednak długo, bo kiedy kroczył schodami zmierzając do kompanii czuł się jak ,,młode bóstwo.” Bo ,,kim innym był Bachmatiuk u siebie, na górze, a kim innym- na dole.”
ROZDZIAŁ X
Następnego dnia Piotra i jego towarzyszy czekało strzyżenie. Potem napełniano sienniki. Niewiadomski po raz tego dnia po raz pierwszy ujrzał swego dowódcę Bachmatiuka, pojął na czym polega jego groza: ,,sam nie krzyczy, nie lży, nic złego nie robi. Lecz wprawia w gniew niższych od siebie.” Potem nastąpiło zbiorowe kąpanie; gorący prysznic szybko przeszedł w lodowaty, ale było w tym coś z oczyszczenia. Piotr zaczął w organizacji wojska dopatrywać ingerencję diabła. Bachmatiuk jak co dzień składał sprawozdanie podpułkownikowi Leithuberowi, który tak naprawdę zawsze zgadzał się z decyzjami podwładnego- chociaż przed nim udawał oczywiście oburzenie i dezaprobatę dla jego pomysłów. ,,gniewało go to, ze bardziej ufał Bachmatiukowi niż sobie.” Podpułkownik nie władał prawa ręką i aby ukryć ową dysfunkcje ubierał zawsze długi, czarny płaszcz. Podpułkownik nigdy nie mógł sobie wybaczyć, że przez tą ułomność nie mógł walczyć na froncie, chociaż bardzo się o to starał. Uważał, ze jest przez to pośmiewiskiem w oczach żołnierzy (zresztą niesłusznie). Tak właśnie będzie myślał wygłaszając płomienną mowę podczas przysięgi.
Bachmatiuk uprzedmiotawiał wojsko, dla niego nie liczyło ono trzech tysięcy żołnierzy, ale na przykład trzy tysiące karabinów. Piotr i inni towarzysze otrzymali mundury i broń, oczywiście bez ostrej amunicji. Kiedy nałożyli mundury w ich ciała wstąpiła Subordynacja. Tego wieczora Piotr już nie był Piotrem Niewiadomskim, ale landszturminfanterystem Piotrem Niewiadomskim. ,,A to jest duża różnica.”
Bachmatiuk nie był bezuczuciowym człowiekiem, umiał oczywiście nienawidzić, ale potrafił także kochać. Kochał ,,symetryczne linie, utworzone z jego ciała, munduru i butów.” O kompaniach Bachmatiuka mówiono, ze są pechowe. Tworzyli je sami Huculi, którzy nie należeli niestety do najinteligentniejszych, ,,rzekoma głupota Hucułów stała się przysłowiowa.”
Żołnierze złożyli na placu uroczystą przysięgę. Bachmatiuk przeczytał na zakończenie broszurkę z 37-ma artykułami wojennymi, były to ,,37 grzechów śmiertelnych cesarskiego i królewskiego żołnierza.”
,,Zdrowa śmierć”
Jest to cześć druga ,,Powieści o cierpliwym piechurze”. Ta część opisuje los Hucuła Łesia Nedochodiuka, ,,co leżał na izbie chorych i umierał za cesarza.” Jedynie wszy mogły go uratować, ale wszystkie pojechały z żołnierzami na front. Łeś był silnym i bardzo przystojnym mężczyzną. Jego żywiołem był las, kochał drewno a drewno kochało jego; nie znosił metalu, zresztą z wzajemnością. Każde spotkanie z metalem, żelazem kończyło się jakimś wypadkiem. Łeś często korzystał ze swej urody, miał wiele kochanek, sypiał nawet z żoną brata.
Bachmatiuk upodobał sobie Łesia, można powiedzieć, ze stał się on nawet jego ulubieńcem. To w nim pokładał nadzieję, ze być może kiedyś go zastąpi. Ale pewnego razu zauważył, że Łeś ma obrzydzenie do broni (metal), bardzo go to zdziwiło i zasmuciło. Pewnego razu, podczas ćwiczeń w terenie, zabrakło wody, którą należało wystudzić lufę karabinu. Bachmatiuk kazał Łesiowi nasikać na lufę. Łeś odmówił. Bachmatiuk był wstrząśniety odmową wypełnienia jego rozkazu. Kazał Niewiadomskiemu ściągnąć spodnie Łesia, ale Łeś odepchnął go. Bachmatiuk podszedł do niego nakazując mu wypełnic rozkaz. Łeś po raz kolejny odmówił. Wtedy Bachmatiuk groźnie na niego spojrzał mówiąc: ,,Ja z ciebie, synu, duszę wypuszczę.” I już wszyscy wiedzieli, że zły los spotka Łesia za brak subordynacji. Tak tez się stało, Bachmatiuk wypuścił z Łesia duszę. ,,A zresztą można żyć bez duszy. Jest się nawet lepszym żołnierzem. Często bowiem dusza przeszkadza żołnierzowi w wypełnianiu rozkazów wyższej władzy. Można żyć bez duszy.” Łeś długo umierał na szpitalnym łóżku, sprowadzono chiński parawan, aby nikt nie patrzył na jego śmierć. Łeś chciał się wyspowiadać, żądał księdza. Ale wszyscy duchowni wyjechali na front. Dr Badian pojechał na parafii w Andrasfalvie, gdzie urzędował ksiądz dr Szakaly Geza, kapitan. Ale był jeden problem, ksiądz mówił tylko po węgiersku i niemiecku, a Łeś nie znał tych języków. W końcu jednak ksiądz stwierdził, że ,,miłosierdzie więcej jest warte od znajomości języków.” Łeś wyspowiadał się gorliwie.
8