Po styczniowej weryfikacji instruktorów HSR, a także po hufcowej i chorągwianej dyskusji o Kodeksie Instruktorskim, oraz szerzej - roli instruktora w ZHP, zrodziła się we mnie pewna refleksja dotycząca postępowania z kadrą.
System pracy z kadrą w Harcerskiej Szkole Ratownictwa jest dość prosty i nieco instrumentalny. Podstawowym elementem formacji jest oczywiście kilkunastodniowy kurs instruktorski, którego absolwenci mogą już nauczać pierwszej pomocy w ramach Szkoły. Dalej rozwój następuje zgodnie z systemem tzw. klas instruktorskich. Wymagania dla wszystkich są jednolite, spełnienie określonych kryteriów, potwierdzające nabycie doświadczenia, skutkuje uzyskaniem prawa do szkolenia na nieco wyższym poziomie. Instruktorzy są też poddawani regularnej weryfikacji - co 2 lata należy udokumentować swoją działalność szkoleniową. Ci, którzy spełniają minimum dla danego poziomu - zachowują uprawnienia. Pozostali zmieniają klasę na niższą, lub całkowicie tracą status instruktora.
Ważnym elementem tego systemu są również coroczne warsztaty instruktorskie, które oprócz ujednolicenia wiedzy i umiejętności kadry Szkoły służą integracji wspólnoty instruktorskiej. Są także okazją do wyrażenia woli tej wspólnoty, czy to poprzez pracę nad określeniem celów i kierunków rozwoju Szkoły, opracowanie obowiązujących regulaminów, czy wreszcie poprzez wybór szefa HSR. Uczestnictwo w warsztatach wpływa na podwyższenie lub utrzymanie klasy instruktorskiej.
Rzecz jasna - przedstawiony system pracy z kadrą służy przede wszystkim mobilizowaniu instruktorów do podnoszenia swoich kwalifikacji i jako taki jest skutecznym narzędziem kontroli jakości prowadzonych przez HSR kursów.
Korpus instruktorski Harcerskiej Szkoły Ratownictwa stanowi obecnie 126 osób. Przed tegoroczną weryfikacją liczba ta wynosiła ok. 150. Szkołą zarządza siedmioosobowe obecnie szefostwo, w którym chwilowo brak osoby odpowiedzialnej za sprawy instruktorskie. Kwestie administracyjne zabezpiecza jednoosobowy sekretariat.
Spytacie, po co przytaczam te wszystkie procedury, w dodatku z danymi liczbowymi, skoro dotyczą one tylko niewielkiego ułamka kadry ZHP?
W dyskusji przed Zjazdem Programowym słychać narzekania na niską jakość programu i wychowawczą nieefektywność tego, co w ZHP się dzieje. Wśród wielu możliwych przyczyn tego stanu rzeczy, jedna podawana jest zaskakująco często: niski poziom reprezentowany przez kadrę i niewydolność polityki kadrowej. Nie tylko w zakresie pozyskiwania nowych instruktorów (tu odsyłam do cyklu artkułów Redaktora Naczelnego „Czuwaj”), ale także pracy z tymi, którzy mają już kolorową podkładkę pod krzyżem.
Dlaczego tak się dzieje, skoro na ponad 17 tys. osób kadry przypada aż 381 komend hufców? Prosty rachunek, choć zapewne sprzeciwiający się zasadom statystyki, pokazuje, że w każdym hufcu jest ok. 50 osób kadry. Zatem kilkuoosobowa komenda zajmuje się trzykrotnie mniejszą liczbą instruktorów niż szefostwo HSR. Wydawałoby się więc, że efektywność tej pracy powinna być większa. Sprzyjają jej przecież także znacznie silniejsze więzi łączące kadrę hufca, wielość wspólnych przedsięwzięć, doświadczeń i częstość kontaktów. Nie bez kozery nazywa się hufiec terytorialną wspólnotą drużyn. Drużyn, a więc także i instruktorów. Pomagać systematycznej pracy z kadrą ma również system stopni instruktorskich, którego pierwsze dwa szczeble często realizowane są wyłącznie na terenie hufca, a w wielu przypadkach nad przebiegiem prób czuwają hufcowe KSI. Ważnym narzędziem są też standardy kształcenia, ułatwiające hufcom formację drużynowych, która jest ich głównym kształceniowym zadaniem.
Dlaczego wobec tego uważamy, słusznie moim zdaniem, że słabym ogniwem naszego stowarzyszenia jest jego kadra? Co takiego powoduje, że mimo wielości metod i instrumentów, coś w tym systemie szwankuje? Odpowiedzi jest na pewno wiele, ja chciałabym zwrócić uwagę na jedną kwestię i nawiązać tym samym do artykułu z poprzedniego numeru Na Tropie. Słowa-klucze to: cykliczność i weryfikacja. Praca z kadrą może być nieefektywna, ponieważ jedyny rzeczywisty instrument pozwalający na regularną weryfikację poziomu reprezentowanego przez instruktorów niezależnie od pełnionej funkcji - zaliczanie służby instruktorskiej - bywa traktowany po macoszemu i nierzadko stanowi jedynie administracyjną formalność. Może wśród przedzjazdowych rozważań trzeba przyjrzeć systemowi wypracowanemu przez Harcerską Szkołę Ratownictwa, skoro działa on z powodzeniem od niemal 10 lat? Może warto zastanowić się, które jego elementy mogą być pomocne w poprawieniu kadrowej sytuacji całego Związku? To prawda, że Szkoła działa w innym od hufca środowisku, okrojonym z części problemów. Mam jednak to szczęście, że będąc nstruktorką HSR jestem również w komendzie hufca. Mimo oczywistych różnic sądzę, że warto rozważyć, jak doświadczenia HSR mogą przysłużyć się wspólnocie hufca.
W końcu Szkoła jest częścią ZHP i byłoby świetnie, gdyby służyła mu nie tylko szkoleniami z pierwszej pomocy, zabezpieczeniem medycznym imprez i aktywnością w zakresie harcerskich specjalności. Sądzę, że wypracowane przez nią i potwierdzone doświadczeniem dobre praktyki mogą być pożyteczne dla całego stowarzyszenia.