Temat: Dzieło literackie i jego adaptacja. Omów udane i chybione przykłady realizacji filmowych
I. Literatura podmiotu
1. Gombrowicz Witold, Ferdydurke, Poznań: Wydanie Greg, 2002, ISBN 83-5611-521-0
2. Reymont Władysław Stanisław, Chłopi, Warszawa: Wydanie Łuk, 2003, ISBN 83-7337-680-1
3. Wyspiański Stanisław, Wesele, Wrocław: Wydanie Greg, 2001, ISBN 83-5397-231-3
4. Orwell George, Folwark zwierzęcy, Wrocław: Wydanie Arcana, 1999, ISBN 83-10-5554-2
II. Literatura przedmiotu
1. Bujnicki Teodor, H. Hclman, Potop, Henryk Sienkiewicz. Powieść i film. Warszawa 1977
2. Korbul-Plonka Krzysztof, Potop, Henryk Sienkiewicz i Jerzy Hoffman, Bielsko-Biała: Wydanie Skrypt, 1987, str. 10-12
3. Bujnicki Teodor, Pozytywizm, Kraków: Wydanie Uniwersytetu Wrocławskiego, 1998, str. 43- 45, ISBN 83-229-2617-0
4. Podraza-Kwiatkowska Maria, Literatura Młodej Polski, Wrocław: Wydanie Arcana, 1997, str. 4-22, ISBN 83-88119-38-9
III. Ramowy plan wypowiedzi
1. Wyjaśnienie i przybliżenie pojęć - dzieło literackie oraz adaptacja
2. Określenie problemu: Film - X Muza, rola filmu we współczesnym świecie, filmowe adaptacje dzieł literackich.
3. Kolejność prezentowania argumentów (treści): adaptacje udane i mniej udane:
przykłady adaptacji: „30 Door Key”, „Chłopi. „Wesele”, „Folwark zwierzęcy”
próba oceny,
4. Wnioski:
a) rola filmu w odbiorze dziel literackich.
Dzieło literackie, to utwór piśmienniczy ukształtowany za pomocą środków jakimi dysponuje język choć odmienny od dzieła naukowego lub utworu publicystycznego, a jego szczególny charakter polega na tym, że odpowiada on na estetyczne oczekiwania odbiorców.
Adaptacja, to przystosowanie się do nowych warunków - nie jest zatem statycznym układem zależności między filmowym a utworem literackim a raczej ponownym wykonaniem projektu dzieła literackiego w tworzywie i języku filmu w wyniku którego dzieło jest coraz mniej reprodukcją swego pierwowzoru .Powinien zatem oddziaływać na psychikę odbiorcy tak ażeby odtworzyć uczucia założone przez autora pierwowzoru .Musi zatem przełożyć tekst na język tak aby język wywołał u odbiorcy podobne odczucia co tekst w języku. Adaptacja powieści polega na znalezieniu złotego środka nie kopiowaniu treści powieści ale także nie pozostawieniu z całego utworu i jedynie tytułu.
Filmowe adaptacje dzieła literackiego mogą być udane bądź chybione.
Udaną adaptacją powieści Gombrowicza „Ferdydurke” jest szerokoekranowy film pt. „30 Door Key "
Adaptacja dzieła Gombrowicza "Ferdydurke" jest przeróbką utworu literackiego, mającą na celu dostosowanie go do nowych potrzeb nowych odbiorców bądź do innych niż pierwotne środków rozpowszechniania. Od ekranizacji różni się tym, że nie musi być do końca wierna pierwowzorowi. Czyli adaptacja Jerzego Skolimowskiego „30 Door Key” jest całkiem udaną realizacją. Reżyser bazował na dziele Gombrowicza, ale pozwolił sobie na kilka istotnych zmian.
Weźmy choćby sam tytuł. Z jednej strony podobny brzmieniowo, ale w wersji angielskiej (bo właśnie w Anglii pan Jerzy postanowił nagrać opisywany film) nabiera sensu. Skolimowski najwyraźniej wyszedł z założenia, że wyspiarze nie zrozumieliby abstrakcyjnego „Ferdydurke” (nic dziwnego, Polacy też go nie rozumieją...) i zmienił go na całkiem logiczne „Trzydzieste klucze”. Józio, główny bohater, ma bowiem trzydzieści lat i po kolei otwiera nowe etapy swojego dość niesamowitego życia.
Oczywiście reżyser nie poprzestał na zmianie tytułu i chwała mu za to. W jego wykonaniu dzieło to wydaje się bowiem być nieco mniej abstrakcyjne, absurdalne i groteskowe niż to gombrowiczowskie. Usunął z niego wszelkie „pupy” i „łydki”, pozostawił jedynie „gębę”, ale i tak w okrojonej wersji. Nie mamy do czynienia z upupianiem, dorośli ludzie są jedynie uważani za niedojrzałych. Niby to samo, a o ile łatwiej zrozumieć!
Również nowoczesność Skolimowski przedstawił jako taką, a nie jako kolejną część ciała, łydkę. Do interpretacji została nam gęba, ale nie przejmujmy się, po książkowej wersji lektury chyba już nic nie może się wydawać nie do zinterpretowania! W filmie gęba to najzwyklejsza maska, jaką każdy z nas czasami przybiera. Nic strasznego, prawda? Miętus szuka parobka, bo jemu nie przyprawia się gęb. Sam Miętalski ma ich mnóstwo, ale jest na dobrej drodze do wyzwolenia się. Żeby było łatwiej, grany przez Zbigniewa Zamachowskiego lokajczyk dostaje imię - Tomasz. Aby nie wprowadzać widza w kompleks niższości, Skolimowski praktycznie usunął ze swojej adaptacji trudne do zrozumienia wątki Filidora i Filiberta. Pozostawił jedynie niezbędne do zachowania ciągu przyczynowo - skutkowego (o ile kontemplując „Ferdydurke” w ogóle można o takowym mówić) elementy tych dwóch opowiadań. Scalił je w jedno i wplątał w perypetie Józia. Nie mówią one jednak o formie, są jedynie absurdalnym do kwadratu przerywnikiem w absurdalnym świecie Gombrowicza. Filidorzy nie syntezują ani nie analizują swoich dam serca, wszystko jest prawie logiczne.
W celu jeszcze większego ułatwienia nam oglądania „30 Door Key”, pan Skolimowski dodał kilka nowych elementów, na przykład wprowadzenie w świat nowoczesności, czyli scenę w parku, kiedy Józio i Pimko idą do Młodziaków. Jej zadaniem jest skonfrontowanie staromodności i romantyzmu głównego bohatera z postępowością. Z jednej strony widzimy sielski park, staw i pana grającego na fortepianie, z drugiej zaś belfra opowiadającego o erotyzmie i pięknie pensjonarki, z którą Józiowi przyjdzie mieszkać.
Innym wprowadzonym przez reżysera elementem są maski przeciwgazowe, według mnie synonimy gęb. Młodziakowie odbywają w nich stosunek, bo udają nowoczesnych, ludzie chodzą po ulicach, bo nie chcą być rozpoznawalni.
Jednak oprócz wprowadzenia wątków mających na celu ułatwienie odbioru filmu, reżyser dodał kilka zdecydowanie go utrudniających.
Na przykład motyw jeźdźców, gdy Józio i jego rodzinka jechali na mecz żabojadów. Nie ukrywam, że ci krzyżakopodobni panowie wprowadzili mnie, zwykłego, wolno kojarzącego fakty, widza w pewną konsternację. Moje zakłopotanie jest dodatkowo potęgowane przez to, że mimo upływu kilku dni ciągle nie rozumiem, o co artyście chodziło.
Myślę, że pan Skolimowski wtrącił ów motyw, jak również kilka innych, na przykład parobków urządzających rebelię w domu Hurleckich, aby podkreślić fakt, że jego film nie jest ekranizacją dzieła Gombrowicza, tylko jego luźną adaptacją.
Całokształt „30 Door Key” wywarł na mnie nieco mniejsze wrażenie nią „Ferdydurke”, ale bez wątpliwości był bardziej przyjazny memu zmęczonemu umysłowi. I myślę, że właśnie o to chodziło panu Skolimowskiemu. Zrezygnował z wierności pierwowzorowi na rzecz przykucia uwagi zarówno brytyjskiego, jak i polskiego widza. Do tego naprawdę dobrze dobrał muzykę: głośną i dynamiczną lub spokojną, w zależności czego dotyczyła dana scena. Można pomyśleć, że zestawienie twórczości Chopina z pieśniami w stylu „My, pierwsza brygada” nie jest do końca trafne, ale cały ten film chyba miał być taki - dziwny i niezupełnie realny.
Na uwagę zasługuje też serial „Chłopi", gdyż dość wiernie oddaje realia polskiej wsi początku XX wieku, tak barwnie opisanej przez Reymonta. Akcja filmu rozgrywa się we wsi Lipce i przedstawia dzieje życia Macieja Boryny, jego sąsiadów i całej gromady chłopskiej. . Autor odtworzył doskonale psychikę chłopów. Podkreślił ich przywiązanie do ziemi i tradycji, specyficzną moralność, religijność, pracowitość, nieufność wobec ziemian i brak solidarności. Głównym motywem życia chłopów była walka o byt. W Lipcach możemy wyróżnić: bogaczy, żyjących dostatnie, chłopów średniorolnych i głodujących.
Mieszkańcy Lipiec nie żyją samotnie, wspólnie podejmują decyzje, razem pracują, razem odpoczywają, jednoczą się w sytuacjach zagrożenia i próby. Autor w tej powieści przedstawił więzi łączące bohaterów, panujące pomiędzy nimi układy i zależności. Ukazuje obraz wsi jako zamkniętej społeczności, w której każdy człowiek ma ustaloną pozycję społeczną i funkcję. Ukazuje też realia życia polskiej wsi, trapionej przez wewnętrzne konflikty o ziemię, które są głównym wątkiem utworu.
Reżyser ciekawie przedstawia środowisko chłopskie ze wszystkimi zwyczajami i obrzędami. Sceny są tak przesycone szczegółami, że można nauczyć się sztuki kulinarnej, przyrządzania potraw wigilijnych, kiszenia kapusty. Istotne znaczenie ma tu folklor, pieśni, stroje łowickie, hafty i opowieści. Przedstawiony rytm pracy jest ściśle związany z rytmem natury, z porami roku. Tradycja dotyczy również ceremoniału kościelnego i zwyczajów obchodzenia świąt Bożego Narodzenia, Wielkanocy i in. Ciekawie są przedstawione losy bohaterów.
W filmie występują wszystkie wątki powieści. Wątek miłosny, rodzinny, walka o ziemię. Reżyser nieco poszerzył problem rusyfikacji i germanizacji społeczeństwa polskiego, przybliżył konflikty charakterystyczne dla wsi polskiej.
Niemałe znaczenie dla całości ekranizacji ma doskonała obsada aktorska. W rzadko którym serialu spotyka się naraz tak wiele znakomitości. Macieja Borynę gra niezastąpiony Władysław Hańcza, jego syna Antka - Ignacy Gogolewski. Jagnę doskonale kreuje Emilia Krakowska. Należy też wymienić Bronisława Pawlika - filmowego kowala i Franciszka Pieczkę, świetnie radzącego sobie w poważnej roli księdza dobrodzieja. Znakomicie odtwarza swoją rolę parobka - Kuby, Tadeusz Fijewski.
Film Jana Rybkowskiego pokazuje szeroką panoramę życia wsi polskiej. Wzruszeń dostarcza także stylizacja językowa. Bohaterowie — aktorzy mówią gwarą łowicką.
Niezwykłym wydarzeniem w dziejach kultury polskiej jest ekranizacja „Trylogii" H. Sienkiewicza w reżyserii Jerzego Hoffmana. Panoramiczne sceny walki i śmierci bohaterów wzruszają widza do łez. Wielką rolę odgrywają w scenerii wydarzeń historycznych jednostki: Wołodyjowski, Kmicic, Skrzetuski. Ich niezwykła odwaga, umiejętność posługiwania się orężem sprawiają, że to oni decydują o przebiegu walki, o zwycięstwie lub porażce. W filmie został podkreślony niewątpliwy patriotyzm pisarza, nakazujący mu kwestie społeczne i polityczne podporządkować idei narodowej. Reżyser odczytał intencje pisarza zawarte w słowach „ku pokrzepieniu serc" i punkt ciężkości przesunął ku tradycji historycznej, zabarwionej konserwatyzmem. W niej dostrzegał więzi łączące Polaków, wzory postępowania, etyczny ideał rycerskiego patriotyzmu oraz zasady narodowego solidaryzmu jako warunku oporu wobec wrogów ojczyzny. Historia nabiera w powieści i w filmie cech legendy, mitu. Obrona Częstochowy została połączona z losami fikcyjnego bohatera, Kmicica, dla którego walka ze Szwedami stała się prawdziwą misją. Podobnie jak w powieści, Hoffman stwarza bohaterów na prawach kontrastu. Cechy typowe dla sarmackiej szlachty są najlepiej widoczne w charakterystyce fikcyjnej postaci Zagłoby. Ta postać tryska humorem i jest „autorem" wielu sprytnych i zabawnych podstępów. Komizm służy nie tylko rozbawieniu widza, ale spełnia między innymi funkcję „rozbrajania" patosu i grozy. Ważną rolę odgrywają pejzaże, umiejętne operowanie nastrojem, barwą i ruchem.
Udanym przykładem adaptacji jest zrealizowany w 1973 film „Wesele" Andrzeja Wajdy. Reżyser uwzględnił najważniejsze dialogi tekstu i oparł się na tekście pobocznym, czyli didaskaliach. Zekranizowany dramat symboliczny przybliża widzowi ideę utworu, wyjaśnia też cel konfrontacji osób z osobami dramatu. Akcja dramatu toczy się w listopadzie 1900r. Chata, w której odbywa się tytułowe wesele jest przekrojem przez całą ówczesną Polskę. Występują tutaj przedstawiciele dwóch najważniejszych grup społecznych, czyli chłopstwo oraz inteligencja. Autor przedstawia w dramacie z jednej strony młodopolskich inteligentów, zafascynowanych wiejskim kolorytem , a z drugiej pełnych energii chłopów, którzy sieją postrach wśród inteligentów.
Film ten wzbogacił tradycję interpretacji tekstu o zharmonizowaną wizję malarsko-muzyczną, zdynamizowaną ruchem. Wyobraźnia czytelnika pogłębiona została efektami wzrokowymi i słuchowymi. Adaptacja umożliwia konfrontację własnych wrażeń po zapoznaniu się z dziełem literackim ze sposobem przekazania jego treści przez reżysera filmu, a przede wszystkim aktorów. Film fascynuje rozwiązaniami technicznymi, na owe czasy bardzo nowatorskimi.
Bohaterów dramatu przybliżają widzowi aktorzy: Marek Walczewski w roli Gospodarza, Franciszek Pieczka jako Czepiec, Daniel Olbryski kreujący rolę Pana Młodego czy Maja Komorowska, która wcieliła się w postać Racheli. W ekranizacji filmowej „Wesela" rewelacyjny jest Wojciech Pszoniak jako Dziennikarz - Stańczyk, zaostrzający charakterystykę postaci. Znakomitą naturalnością wykazała się Ewa Ziętek w roli Panny Młodej. Wajda wyprowadził błędny korowód tancerzy z izby weselnej w zamglony ogród, w świt prawdy o powrocie do szarości i zwyczajności. Poszerzył sceniczną przestrzeń akcji. Śpiew Czesława Niemena wprowadzony w miejsce muzyki Chochoła, ostrzej akcentujący moment przebudzenia - publiczność przyjęła w sposób kontrowersyjny.
Przebogate filmowe sceny, np. pęd Jaśka ze złotym rogiem na siwym koniu wstrzymanym na rogatkach przez żołnierzy trzech zaborów, malarskie eksperymenty zacierają różnice między płótnami malarskimi Włodzimierza Tetmajera, Józefa Chełmońskiego, Jana Matejki a obrazem weseliska
1 kostiumami aktorów. Sprzyjają plastycznej transformacji tekstu Wyspiańskiego na język filmu.
Dzieło Wajdy spaja malarstwo, tekst, ideę utworu. Ujawnia zmysłom widza cechy charakterów postaci. Pozwala na skonfrontowanie własnych przemyśleń (po przeczytaniu utworu) z przekazanymi przez reżysera.
Dotąd mówiłem dużo o adaptacjach udanych, czas omówić te chybione. Kiedy ekranizacja jest nieudana? Myślę, że jest tak przede wszystkim wtedy, kiedy reżyser i scenarzysta „biorą na warsztat" dzieło literackie i na kanwie jest treści próbują stworzyć własną, nie mającą wiele wspólnego z pierwowzorem opowieść. Chyba nie ma nic gorszego. Mnie osobiście nie podobała się na przykład adaptacja „Starej baśni" J. I. Kraszewskiego dokonana przez J. Hoffmana. To klasyczny przykład, że zamiast posługiwać się dziełem literackim jako kanwą, lepiej stworzyć oryginalny scenariusz, bo zbyt wiele „nowinek" może zaszkodzić ekranizacji. Film „Stara baśń. Kiedy słońce było bogiem" jest jak dla mnie zbyt pełen takich nowości - pojawiają się tu Wikingowie, zbyt rozbudowano wątek Brun-hildy i Chwostka, a już nadanie jej cech lady Makbet jest dla mnie nadużyciem.
Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o jednej nieudanej adaptacji. Jest to „Folwark zwierzęcy”. Niebywała prostota i geniusz książki Orwella "Folwark Zwierzęcy" w głównej mierze, opiera się na innowacyjnym, stąd również kontrowersyjnym, przedstawieniu zaistniałej w ZSRR sytuacji politycznej. Pełna czarnego humoru i oparta na wyjątkowo trafnych aluzjach politycznych, zdobyła sobie już po niedługim czasie przychylność wielu ludzi. Geniusz książki polega na tym, że z jednej strony widzimy zabawną szopkę polityczną ze zwierzętami w roli głównej, z drugiej przerażający i jakże dobitny obraz powolnego upadku idei w otchłań totalitaryzmu. Poza skłaniającą do refleksji treścią i nietypową formą, książka wydawać by się mogło czeka tylko na ekranizacje. Niestety takie nie do końca przemyślane i nie dopracowane rozwiązanie zgubiło wielu reżyserów. Jednym z twórców filmowej adaptacji Folwarku Zwierzęcego okazał się reżyser John Stephenson.
Autor przed realizacją filmu, powinien zastanowić się, w jakim celu tworzy dane dzieło - czy z powodów artystycznych, czy komercyjnych i dopiero tworzyć film.
Uważam, że reżyser po prostu nie zrobił takiego rachunku. Gdyby zrobił i przewidział efekt końcowy filmu, natychmiast zaniechałby tworzenia go, gdyż ani nie powstał film zyskowny, ani tym bardziej artystyczne dzieło. Nie mówię tu nawet, o braku talentu ze strony Stephensona, ale o jego amatorskości i zaślepieniu. Głęboko się zastanawiam czy rzeczywiście czytał on Folwark Zwierzęcy, a jeżeli czytał to czy nie zinterpretował go dosłownie, jako historyjkę o zwierzątkach. Skąd taki wniosek? Otóż, pewnie większość z nas zdaje sobie sprawę, że niektóre książki i zawarte tam przesłania są nie do przedstawienia za pomocą jakichkolwiek obrazów. A już w szczególności ironiczna w treści i bajkowej formie, wręcz ociekająca od aluzji i metafor książka "Folwark Zwierzęcy". Film, który mi przyszło tym razem oglądnąć miał charakter Hallmarkowej baśni, która stała się szopką samą w sobie.
Już sam początek filmu pokazuje tandetność tej realizacji, kiedy w role narratora wciela się suka Jessie. Opowiada o całej historii folwarku, od przemówienia Majora, po przez rewolucje, aż do końca, gdy świń nie da się odróżnić od ludzi. Fabuła w rzeczywistości zbytnio nie odbiega od tej zawartej w książce, jednak przeniesienie jej na ekran w taki a nie inny sposób sprawiło, że gdyby nie znajomość książki pomyślałbym, iż oglądam nic nie wnoszący film familijny ze zwierzętami w roli głównej. Jeden z elementów wyróżniających "Folwark Zwierzęcy", a mianowicie umiejętne przesadzone nadanie zwierzętom cech ludzkich, nie było zauważalne w omawianym filmie. W moim odbiorze charakterystyki zwierząt oddano wyjątkowo płytko, zawężając je tylko do dobra i zła. Ponadto, błędem ze strony reżysera było wybranie sielankowych pól Anglii i analogiczne z książką przeniesienie akcji na początek XX wieku. Ogólnie rzecz biorąc, w momencie, gdy oglądałem ten film nie czułem ani przesłania, jakie niesie film ani aluzji związanych z władzą komunistyczną. Zauważyłem, że akcja filmu nie rozgrywa się głównie wśród zwierząt na folwarku, ale wokół ciągłego spiskowania ludzi przeciw zwierzętom i przygotowywaniu sie do odbicia gospodarstwa z ich "rak". Stad pewnie kompletny zanik pierwotnej metafory.
Po za tym z wypowiedzi twórców, wywnioskowałem, że za główny cel przyjęli sobie efekty techniczne, jak animacja świń i ich mimika. Jest to tym samym pozytywna strona filmu, bowiem zwierzęta, w szczególności świnie zostały wykonane wyjątkowo dobrze; tak ze niekiedy śmieszyły a niekiedy zaś przerażały. Póki mowa o pozytywnych stronach, osobiście zrobiły na mnie wrażenie - wydawałoby się - nieznaczące, sceny, w których zwierzętom wyświetlano w stodole filmy propagandowe.
Niestety, argumentów świadczących za tym, iż "Folwark Zwierzęcy" jest dobrym filmem jest znacznie mniej niż tych świadczących za jego nieudolnością. Sądzę, iż dobrze, że taki film powstał, bo będzie on w przyszłości przestrogą i nauczką dla innych reżyserów. Przestrogą i nauczką przed tym by nigdy na siłę nie tworzyć filmowych adaptacji książek, szczególnie, gdy reżyser sam nie jest pewien swojej profesji.
Nie wszystkie adaptacje filmowe są udane, jak film Johna Stephensona, ale z pewnością stanowią szansę nowego, odmiennego zaistnienia dzieł literackich wśród odbiorców. Jednak każda adaptacja, choćby najbardziej udana, nie zastąpi dzieła literackiego, dlatego dobrze jest przed obejrzeniem filmu zapoznać się z treścią utworu.