elementarne problemy makroekonomii, Ekonomia


Ryszard Bugaj

ELEMENTARNE PROBLEMY MAKROEKONOMII

(fragmenty skryptu - rękopis)

Od autora

Cel jaki stawia sobie autor tego skryptu jest skromny:

przedstawić najbardziej elementarny dorobek teorii makroekonomicznej i wskazać jak ta teoria pozwala zrozumieć działanie współczesnych gospodarek, szczególnie ulegającej szybkim przemianom gospodarki polskiej.

Makroekonomia jak inne nauki społeczne (i pewnie bardziej niż mikroekonomia) rozwija się w ramach różnych szkół. B, Snowdon, H. Vane i P. Wynarczyk w książce Współczesne nurty teorii makroekonomii, wyodrębniają aż osiem głównych nurtów teoretycznych.

Jakkolwiek szereg wątków w większości tych nurtów prezentuje w sposób zbieżny, to jednocześnie poszczególne szkoły proponują w kluczowych nawet kwestiach ujęcia konkurencyjne. Najistotniejszą osią podziału jest stosunek do rynku. Jedni teoretycy oceniają w pełni pozytywnie sprawność działania rynkowych mechanizmów i zalecają powstrzymanie się od ingerencji modyfikujących rynkowe reguły. Inni, przeciwnie, uważają, że rynek jest niedoskonały, że całkowicie pozostawiony sam sobie może dać złe rezultaty: trwałe i wysokie bezrobocie, stagnację i szczególnie wielkie nierówności. Ci ekonomiści zalecają różne środki regulowania rynkowych procesów.

Nie ma możliwości (i nie byłoby celowe) w ramach elementarnego kursu makroekonomii prezentowania szerokiej gamy teoretycznych podejść. Konieczny i nieuchronny jest wybór i koncentracja. Związane jest z tym zawsze pewne ryzyko.

Autor tego skryptu jest przeświadczony, że ciągle najpełniejszego wyjaśnienia makroekonomicznych problemów współczesnych gospodarek dostarcza nurt teoretyczny zapoczątkowany przez „rewolucję Keynsowską”, ale w wersji syntezy ekonomii „głównego nurtu”, która inkorporuje do zespołu swoich twierdzeń stosunkowo dużą część dorobku innych nurtów i ze względu na osiągnięcia tych innych nurtów modyfikuje dorobek keynsizmu.

Ten wybór teoretycznego paradygmatu o tyle jeszcze zdaje się być celowy, że wszystkie nurty współczesnej makroekonomii z keysizmem są ściśle związane (choćby przez fakt formułowania swoich teorii w opozycji do niego). Dla ambitnych studentów ujęcie prezentowane w skrypcie może być więc przydatnym pomostem prowadzącym do samodzielnego studiowania teorii alternatywnych. W tym skrypcie zresztą - mimo wyboru generalnej orientacji teoretycznej - nie rezygnuję całkowicie z prezentacji ujęć alternatywnych. W osobnym rozdziale przedstawione są - bardzo krótko - podstawowe różnice między głównymi nurtami, a w toku wykładu sygnalizowane są najważniejsze rozbieżności w kluczowych kwestiach.

Skrypt ten nie jest po prostu streszczeniem (brykiem) żadnego z „wielkich” podręczników makroekonomii, ale generalnie nie formułuje obrazu rozbieżnego z ujęciem jakie zawierają dwa bardzo szeroko na świecie stosowane (i dostępne w Polsce) podręczniki wybitnych zachodnich ekonomistów P. Samuelsona i W. Nordhansa (Ekonomia (t.1), oraz D.Begga, S.Lishera i Dornbuscha (Makroekonomia).

Treści zawarte w tym skrypcie (choć nie selekcja materiału) nie odbiegają też istotnie od niektórych podręczników polskich autorów. Te zagraniczne jak i krajowe pozycje powinny być zresztą traktowane jako celowe a w pewnym zakresie nawet konieczne poszerzenie spektrum studiowanych tekstów.

Mimo dostępności różnych podręczników podjęcie wysiłku przygotowania tego skryptu uznałem za celowe, ponieważ przyjmuję, że proces nauczania może być bardziej efektywny jeżeli studenci dysponują syntetycznym zapisem głównych wątków wykładu. Ten skrypt, w ocenie autora, jest potrzebny dlatego jeszcze, że trudno wskazać na zwięzłą pozycję prezentującą „polski aspekt” problemów makroekonomicznych a także „systemowy kontekst” tych problemów. Tymczasem bez nich teoria staje się nieznośnie abstrakcyjna, choć w istocie opisuje problemy fascynujące i o kluczowym znaczeniu tak dla społeczeństw jak i pojedynczych ludzi.

Układ tego skryptu podporządkowany został zasadzie dydaktycznej, która uznaje, że celowe jest najpierw pokazanie „całości” problemów z lotu ptaka, choć nie stwarza to szansy na ich pełne zrozumienie. Pozwala jednak oswoić się z najważniejszymi twierdzeniami i choćby intuicyjnie uchwycić sens formułowanych tez. W tej fazie szczególnie ważne jest dostrzeżenie problemów makroekonomii w szerokim kontekście uwarunkowań ładu ustrojowego, interesów grup społecznych, wielkich historycznych przemian ale także problemów metodologicznych wskazujących na naturę i „moc” poznawczą teorii makroekonomii. Wszystkich tych kwestii dotyczy pierwsza część skryptu, w której omówione zostały ponadto problemy mierzenia produkcji.

Część druga skryptu podejmuje bardziej konkretnie i bardziej szczegółowo wszystkie zasadnicze problemy makroekonomii z jednym jednak ważnym zastrzeżeniem: problemy te są badane w odniesieniu do modelu gospodarki zamkniętej. Formułowana jest więc teoria adekwatna dla gospodarek, w których zarówno handel zagraniczny jak i przepływy finansowe nie odgrywają bardzo ważnej roli. Takie podejście uzasadnione jest przez dwa równie ważne argumenty: istnieją (a tym bardziej istniały w przeszłości) gospodarki w zasadzie zamknięte a ponadto makroekonomia gospodarki zamkniętej jest łatwiejsza do zrozumienia, stanowi więc wprowadzenie do makroekonomii gospodarki otwartej.

Właśnie makroekonomii gospodarki otwartej (choć tylko w ograniczonym zakresie) poświęcona jest część II. Ponieważ zaś współczesne gospodarki rozwinięte są gospodarkami otwartymi i ponieważ proces internacjonalizacji tych gospodarek jest głównym czynnikiem kształtującym nowe makroekonomiczne realia, w tej części skryptu podejmowany jest też - choć tylko incydentalnie - wątek perspektyw rozwiniętych gospodarek.

W ostatniej części skryptu autor stawia sobie ambitne zadanie skonfrontowania teoretycznych twierdzeń makroekonomii z realiami polskiej gospodarki. Prezentowana jest próba objaśnienia dokonujących się w Polsce procesów za pośrednictwem teoretycznych twierdzeń makroekonomii. Krótko dyskutowane są też problemy i dylematy kształtowania współczesnej polskiej polityki makroekonomicznej.

Wprowadzeniem do tej części skryptu jest, oczywiście, prezentacja głównych cech systemu gospodarczego, w ramach którego kształtują się makroekonomiczne procesy oraz opis najważniejszych stosowanych w Polsce narzędzi polityki makroekonomicznej. Bardzo ważny jest zamieszczony na końcu dodatek. Zawiera on rekomendacje literaturowe, które pozwalają - mam nadzieję - każdemu studentowi znaleźć dla siebie coś interesującego. Jedno jest pewne: ograniczenie się wyłącznie do lektury tego skryptu nie stwarza wystarczających gwarancji zrozumienia z teorii makroekonomii tak wiele jak zrozumieć powinien student ekonomii.

Część I. PIERWSZE SPOJRZENIE NA OGÓLNE PROBLEMY

1. Zakres, powstanie i charakter makroekonomii

Podobnie jak Molierowski bohater, który nie wiedział, że mówi prozą, my zajmujemy się często makroekonomią (nawet analizujemy ważne problemy makroekonomiczne) nie zdając sobie z tego sprawy. Istotnie, gdy czytamy, że wzrost produktu krajowego realnie wyniósł 4,8% a inflacja osiągnęła 8,5%, to odbieramy ważne informacje o parametrach makroekonomicznych procesów. Podobnie gdy śledzimy notowania na giełdzie papierów wartościowych lub dowiadujemy się, że deficyt naszego handlu zagranicznego zbliżył się do 20 mld $.

Analizujemy „problem makroekonomiczny”, gdy biorąc kredyt hipoteczny na budowę domu próbujemy oszacować jaką część naszych dochodów jego spłata będzie pochłaniać za np. 10 lat. Podobnie z problemem makroekonomicznym zmaga się rolnik, gdy planuje inwestycję i musi ocenić, czy popyt na żywność będzie rosła (a więc pewnie i ceny będą przyzwoite) czy wręcz odwrotnie.

Choć te ostatnie kwestie mają charakter indywidualny, to jednak ich ocena jest „uwarunkowana makroekonomiczne”. Widać więc na tych przykładach (a można by ich przywołać całą masę) jak sytuacja pojedynczych ludzi, rodzin, pracowników, przedsiębiorców zależy od przebiegu procesów makroekonomicznych. Makroekonomiczne parametry dobitnie charakteryzują też sytuację całego społeczeństwa, państwa. To jak szybko się rozwijamy i jaki osiągnęliśmy poziom rozwoju gospodarczego, jaka jest nasza pozycja na międzynarodowych rynkach, to czynniki przesądzające o sytuacji całego społeczeństwa, o pozycji i sile państwa.

Czym jest więc makroekonomia? Częścią nauk ekonomicznych, dyscypliną naukową i teorią wyjaśniającą kształtowanie się problemów, które dotyczą całej gospodarki. O ile mikroekonomia bada różne części i aspekty funkcjonowania gospodarki (np. buduje teorię pojedynczego przedsiębiorstwa, bada popyt na określone wyroby, czy funkcjonowanie określonego rynku) to makroekonomia koncentruje się na zjawiskach i procesach obejmujących (przenikających) całą gospodarkę. Kluczowe problemy to badanie kształtowania się wielkości produkcji w gospodarce i rozmiarów zatrudnienia oraz kształtowanie się poziomu cen. Kluczowe znaczenie ma też badanie problemów globalnego popytu i podaży, czynników kształtujących rozmiary handlu zagranicznego i bilans płatniczy i, oczywiście, wielu innych kwestii.

Trzeba oczywiście wiedzieć co przede wszystkim znajduje się w polu zainteresowania makroekonomii, ale nie jest ważne precyzyjne wyznaczenie demarkacyjnych linii oddzielających tę dyscyplinę od innych nauk ekonomicznych. Znacznie ważniejsza (a przede wszystkim ciekawsza) jest historia narodzin makroekonomii a osobliwie jej współczesnej teorii.

Choć w podręcznikach historii ekonomicznej rozpoczynają się tradycyjnie od starożytnych Greków, to ważne osiągnięcia ekonomii dotyczą okresu niewiele dłuższego niż 200 lat. Cezurą wyznaczającą początek nowoczesnych nauk ekonomicznych jest z pewnością pojawienie się wielkiego dzieła Adama Smitha, O naturze i przyczynach bogactwa narodów. Patrząc z perspektywy makroekonomii wcześniej wypada dostrzec chyba tylko francuskiego ekonomistę z XVIII wieku F. Qesneya, który podjął pionierską próbę badania struktury gospodarki.

Poczynając od A. Smitha aż do lat 30-tych XX wieku, czyli do rewolucji Keynsowskiej, teoria makroekonomiczna zawarta w pracach wielkich ekonomistów takich jak D. Ricardo, J.S. Mill czy K. Marks (i szeregu innych) miała ważną cechę wspólną - autorzy ci w zasadzie nie poszukiwali metod regulowania procesów makroekonomicznych a jedynie je analizowali. Ogromna większość spośród wybitnych ekonomistów tamtego czasu, czyli ekonomiści klasyczni, przyjmowała tę perspektywę poznawczą bo akceptowała wiodącą tezę ojca klasycznej ekonomii A. Smitha, który głosił pochwałę „niewidzialnej ręki rynku”. Poza K. Marksem, przez 150, lat ekonomiści byli po prostu zgodni w ocenie, że rynek jest jedynym i niezastąpionym mechanizmem regulującym makroekonomiczne procesy. Tezą tę ekonomiści akceptowali choć dostrzegali często różne słabości ówczesnego kapitalizmu. R. Ricardo miał nawet bardzo pesymistyczny pogląd na jego przyszłość a J.S. Mill proponował środki, które miały (przez redystrybucję dochodów) zaradzić potwornej pauperyzacji wielkich grup społecznych. Nikt jednak nie proponował regulowania głównych procesów makroekonomicznych.

Nie proponował tego także K. Marks choć z przyczyn ... dokładnie odwrotnych niż ekonomiści klasyczni. Marks tak zasadniczo kontestował ustrój kapitalistyczny, był tak głęboko przeświadczony, że w długim okresie musi się on załamać, że nie mógł oczywiście proponować środków jego usprawnienia.

Poza wszystkim K. Marks był w środowisku teoretyków ekonomii dysydentem. Nieomal absolutnie dominowało myślenie afirmujące system omnipotentnego rynku. Smbolem afirmatywnych teorii tego czasu było prawo francuskiego ekonomisty J. B. Seya, zwane prawem rynków. Było nadzwyczaj proste. Głosiło, że kryzysy nadprodukcji nie są możliwe, gdyż suma kosztów produkcji stwarzającej podaż każdego dobra (płaca, zyski, renty i procenty) stwarzają ekwiwalentny popyt. Zatem wszystko co zostanie wyprodukowane zostanie też sprzedane.

Choć w tamtym okresie kryzysy nadprodukcji się jednak pojawiły i prowadziły do okresowych spadków produkcji, to jednak nie były zbyt głębokie i nie traktowano ich jako ważnej cechy rozwoju gospodarczego. W każdym razie istnienie tych kryzysów wobec widocznych objawów dynamiki ówczesnego kapitalizmu nie stało się przyczyną odrzucenia prawa Seya i ogólnie afirmowanego nastawienia do systemu w pełni wolnego rynku.

Zasadnicza zmiana makroekonomicznego paradygmatu nastąpiła w następstwie Wielkiej Depresji z lat 1928-34. Nastąpiło w tym czasie powszechne załamanie produkcji. W czołowej już gospodarczej potędze świata, tzn. w USA obniżyła się ona o 40% a bezrobocie przez 10 lat sięgało 25%! Podobnie było w gospodarkach prawie wszystkich rozwiniętych krajów. Ciężko ucierpiały również kraje słabiej rozwinięte. W Polsce np. ocenia się spadek produkcji przemysłowej na ok. 1/3. Następstwem była pauperyzacja wielkich grup społecznych, masowe bankructwa przedsiębiorców, społeczny zamęt i pobudzenie radykalnych ruchów w polityce.

Po Wielkiej Depresji nawet ekonomistom najbardziej przywiązanym do idei działania niczym nie skrępowanego rynku, trudno było utrzymywać, że system ten działa sprawnie. W tym klimacie wielkie dzieło J.M. Keynsa pt. Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza (opublikowane w 1936r), które odrzuca jako fałszywy wyidealizowany system omnipotentnego rynku i proponuje metody regulowania jego funkcjonowania, trafia na nadzwyczaj sprzyjający grunt. Dokonuje się radykalny przełom. Paradygmat ekonomii klasycznej trafia (jednak jak zobaczymy nie na zawsze) do lamusa.

J. M. Keyns nie jest jednak (jak mogłoby się zdawać) pisarzem głoszącym radykalne, rewolucyjne idee. Nie tylko jego status w ówczesnej Anglii (człowiek zamożny należący do ekskluzywnego środowiska akademickiego, gracz giełdowy, wysoki urzędnik, kolekcjoner dzieł sztuki) ale i - przede wszystkim - jego poglądy nie pozwalają zaliczyć go do kontestatorów kapitalistycznego świata. Odwrotnie, Keyns kapitalizm w pełni akceptuje a wszystkie jego wysiłki intelektualne i praktyczne zmierzają do usprawnienia tego ustroju. Jest jednocześnie prawdą, że te usprawnienia oznaczają też głęboką modyfikację kapitalizmu. I to modyfikację, która jest potencjalnie przychylna interesom dużych grup społecznych.

Z pewnością można mówić, że makroekonomia dzieli się na klasyczną, przedkeynowską i współczesną pokeynsowską. Właśnie pokeynsowską a nie keynsowską, bo - oczywiście - dominacja keynsizmu w oryginalnej postaci (różnie od początku interpretowanego) trwała przez kilkanaście lat a potem, pod wpływem krytyki karmiącej się też porażkami polityki inspirowanej przez keynsowską doktrynę, podlegała rozlicznym modyfikacjom. Więcej, choć nadal żywotne są nurty bezpośrednio do Keynsa nawiązujące, to jednocześnie bardzo wpływowe stały się teorie odrzucające keynsowski paradygmat i ponownie nawiązujące do ... teorii klasycznych. Będziemy o tym trochę mówić w rozdziale 3.

Tutaj zauważymy, że istotą makroekonomii klasycznej (i obecnych doktryn do niej nawiązujących) było i jest budowanie teorii procesów makroekonomicznych afirmujących nieskrępowane działanie rynku. W warstwie zaleceń praktycznych formowane były przede wszystkim sugestie „nie psucia” rynku poprzez jego regulowanie.

Makroekonomia Keynsowska i współczesne nurty makroekonomii, które zasadniczo paradygmatu Keynsowskiego nie odrzuciły, akceptując szerokie funkcje rynku, przyjmują jednak, że może on działać ułomnie i dlatego próbują formułować procedury i określać narzędzia regulacji procesów gospodarczych.

Tak więc trzeba powiedzieć jasno, że nie ma jednej zwartej teorii makroekonomicznej. Nie jest to zresztą w naukach społecznych ewenement, a zdarza się i w naukach przyrodniczych.

Wybór teoretycznej opcji jest z pewnością nie tylko funkcją intelektualnego wysiłku, którego rezultat skłania nas do akceptacji konkretnej teorii. Ten wybór to także kwestia wartości, którą (świadomie lub nie) akceptujemy - w naszej prywatnej „życiowej filozofii”, która skłania nas do różnej oceny takich faktów jak np. „bezrobocie” czy „inflacja”. Jakąś „filozofię” uznają nie tylko przeciętni ludzie, ale także teoretycy ekonomii. Również oni inspirowani są przez „wartości”. W rezultacie więc zarówno kwestia ograniczeń intelektualnych, niedoskonałości narzędzi poznania, którymi dysponujemy, jak też kwestia relacji badacza (wyznawanych przez niego wartości) do badanej rzeczywistości ekonomicznej, określają charakter makroekonomicznej teorii. Zatrzymajmy się chwilę nad tymi kwestiami, by mieć więcej przesłanek do oceny twierdzeń makroekonomii.

Makroekonomia, choć bardzo wielu jej teoretyków posługuje się trudną i wyrafinowaną instrumentacją matematyczną, nie jest nauką ścisłą. Nie formułuje też praw niezmiennych. Dociekania tej dyscypliny generalnie zamykają się w następującej sekwencji badawczej.

Obserwacja faktów i opis

Budowa hipotez i modeli

Weryfikacje empiryczne

Interpretacje tez

Łatwo zauważyć, że w takim procesie badawczym na każdym etapie nie sposób uniknąć pewnych ocen subiektywnych i intuicyjnych. Ocenić trzeba, które fakty są istotne i jak je zmierzyć. Hipotezy wynikające z zebranych faktów nigdy właściwie, nie są jednoznaczne a budowa modelu (uproszczonego odwzorowania danego „odcinka” rzeczywistości, który ze względu na uproszczenie właśnie nadaje się do logicznej analizy) nie jest możliwa bez posłużenia się pewnymi ocenami apriorycznymi. Choć potem (jak widać na schemacie) osiągnięty rezultat powinien być ponownie „testowany faktami”, to przecież trudno uznać tę procedurę za całkowicie niezawodną.

Trudność i zawodność dociekań ekonomicznych (i w ogóle dotyczących życia społecznego) wiąże się ponadto z dwoma niezmiernie ważnymi okolicznościami: zmiennością badanej materii i niemożnością posłużenia się metodami eksperymentalnymi. Ze względu na te dwie okoliczności (i trzecią, o której niżej) nauki społeczne są w dużo trudniejszej sytuacji niż nauki przyrodnicze.

Istotnie, procesy gospodarcze, ich charakter i dynamika, pod wpływem różnych czynników „zewnętrznych” (np. wynalazków, procesów demograficznych itp.) oraz przemian w systemie gospodarczym (np. wskutek deregulacji, czyli zmniejszeniu ograniczeń dla rynku) ulegają poważnym przekształceniom. Tak więc obserwując fakty przez kilka lat i weryfikując zbudowane na ich podstawie hipotezy, po następnych kilku latach możemy mieć do czynienia z poważnie już zmienioną gospodarczą rzeczywistością. Teoria musi więc być nie tylko „doskonalona”, ale musi też nadążać za zmieniającą się rzeczywistością. W tym sensie makroekonomia jest więc nauką ewolucyjną. Nie każda zatem rewizja makroekonomicznej teorii oznacza po prostu zmianę teorii. Ewolucja teorii może być także dostosowaniem do nowej rzeczywistości.

O jednym jeszcze trzeba koniecznie pamiętać: teorii nie opisuje zdarzeń jednostkowych, a jedynie procesy masowe, przeważające lub ważne tendencje kształtowania się zjawisk. Tak więc teoria, która głosi (wyprzedzamy tu tok wykładu), że bezrobocie jest niskie, gdy rzeczywista produkcja jest równa potencjalnym możliwościom gospodarki, pozostaje prawdziwe, choć może być grupa ludzi, którzy bezskutecznie poszukują pracy.

Całkowicie oczywiste są powody, dla których nie sposób podejmować eksperymentów. Po prostu, cel badawczy jest nieproporcjonalny do realnych następstw jakie musieliby odczuć ludzie. Mamy natomiast nieraz do czynienia z polityką gospodarczą (będzie o pewnych tego przykładach mowa), która dość ściśle odzwierciedla teoretyczne zalecenia i w tym sensie jej rezultat - w jakimś stopniu - stanowi sprawdzian trafności teorii.

No i jest trzecia - już wspomniana - ważna okoliczność, która nie sprzyja obiektywnym badaniom makroekonomicznym - interesy. Makroekonomia formułuje zalecenia dla polityki gospodarczej (specyficznym, ale ważnym zaleceniem jest też sugestia powstrzymania się od regulacyjnego oddziaływania), ale żadna polityka nie jest obojętna wobec różnych interesów. Przyczym pamiętać trzeba, że - szczególnie w systemach demokratycznych - polityka gospodarcza jest zawsze poddawana ocenie opinii publicznej i jest tym skuteczniejsza im szerszą zyska akceptację tej opinii. Nie tylko więc zalecenia ale i twierdzenia makroekonomii nie są obojętne dla różnych zorganizowanych grup. Mają więc miejsce wysiłki zorganizowanych grup dążących do swego rodzaju „zawłaszczenia” teorii. Rolnicy chcieliby w teorii znaleźć uzasadnienie dla głębokiego interwencjonalizmu na rynku, przedsiębiorcy lubią w teorii te sformułowania, które pozwalają im uzasadnić celowość obniżenia podatków od wysokich dochodów, związki zawodowe chętnie akceptują tezę, że potrzebna jest polityka regulacji rynku pracy itd.

Zawsze są zatem powody, by się zastanowić jakie interesy reprezentuje partia, której minister finansów próbuje przedstawić swoją politykę jako prostą konsekwencję naukowych zaleceń. Podobnie jak z mediami, które nie zawsze wolne są od uwikłań w interesy różnych grup. Te interesy (najczęściej interesy grup i środowisk uprzywilejowanych) szukają też "dojścia" do świata akademickiego - przede wszystkim przez mechanizmy finansowania nauki.

Ekonomia, a makroekonomia w szczególności, to nie tylko pole zmagań intelektualnych, to także arena walki interesów. Trzeba to wziąć pod uwagę, ale nie ma powodów by traktować ten fakt jako zdarzenie patologiczne. Jest to stan normalny by nie powiedzieć naturalny. Tę sytuację rywalizacji o kształt teorii trzeba zresztą koniecznie dostrzec w kontekście dwu nurtów makroekonomii: badań pozytywnych i normatywnych.

W nurcie badań pozytywnych ustala się jaka jest rzeczywistość, jakie rządzą nią prawidłowości. Tu trzeba się wystrzegać wartościowania faktów i budowania tez ze względu na własne sympatie. Uczciwi badacze tak czynią i im najwięcej zawdzięczamy. Ale przecież nawet usilne nastawienie na prowadzenie obiektywnych badań nie musi skutecznie zabezpieczać przed subiektywnym widzeniem różnych spraw. Z drugiej strony zdarzyć też się może, że subiektywne inspiracje są trafnymi badawczymi intuicjami. Jeżeli jednym subiektywnym orientacjom przeciwstawiają się inne, czyli gdy badania są prowadzone w systemie wolnej i pluralistycznej nauki, to obawy o obiektywność pozytywnych badań można złagodzić.

W nurcie badań normatywnych subiektywne nastawienia nie są czymś złym. Więcej, stanowią zasadę tych badań. Ważne jest tylko, by założenia, które wprowadza faktycznie badacz nie były kamuflowane. Jeżeli więc np. ktoś jest przekonany, że ludzie są z natury leniwi i niechętnie pracują a zatem bezrobocie jest czynnikiem racjonalnie dyscyplinującym, to ten pogląd powinien ujawnić, jeżeli jednocześnie przeciwstawia się podjęciu działań na rzecz zwalczania recesji. Także zwolennik aktywnego zwalczania recesji nie powinien skrywać (nie zawsze tak jest, ale często), że zagrożenie bezrobocia ocenia bardziej negatywnie niż zagrożenie inflacji.

x x x

Makroekonomia jest nauką społeczną. Jej charakter jest więc inny od nauk przyrodniczych. Zmatematyzowanie wielu jej dociekań nie jest niestety miarą precyzji jej twierdzeń. Ale makroekonomia jest niezastąpiona ani dla tych, którzy kreują politykę gospodarczą, ani dla tych, którzy muszą (a w każdym razie powinni) oceniać trafność tej polityki - czyli dla wszystkich obywateli.

Jest to dyscyplina niezmiernie ważna w racjonalnym kształtowaniu zachowań każdego z nas: pracownika, przedsiębiorcy, czy emeryta. Choć nie dostarcza prostych i jednoznacznych recept, to jednak pozwala lepiej zrozumieć świat gospodarki. Nie brak powodów do studiowania jej - niełatwych niestety - problemów.

Dodatek I: Wykresy

Gdy przegląda się przeciętną książkę lub artykuł dotyczące makroekonomii, to na ogół rzucają się w oczy dwie rzeczy: „wzory” i wykresy.

Nie będziemy jednak posługiwać się na istotną skalę matematyką. Nie tylko dlatego, że wymagałoby to jej dobrej znajomości. Także dlatego, że nie jest to konieczne, a niektórzy sądzą, że stwarza to tylko pozór precyzji i utrudnia zrozumienie. Możemy tu podążać za największym makroekonomistą J. M. Keynem, który choć był wybitnym matematykiem, to w swoich dociekaniach ekonomicznych matematyki nie używał.

Będziemy natomiast posługiwać się wykresami. Pozwolą one bardzo plastycznie dostrzec kształtowanie się zarówno zależności teoretycznych jak i empirycznych. By korzystać z nich sprawnie warto zwrócić uwagę na kilka spraw. Nie wolno przede wszystkim mylić wykresów obrazujących wielkości empiryczne (np. wzrost produkcji w funkcji czasu) i zależności teoretyczne (np. krzywej ukazującej wielkość popytu w zależności od hipotetycznych cen). Krzywe empiryczne, także te, które zostały „wygładzone” i obrazują zależność o charakterze trendu, dokumentują zjawiska rzeczywiste i mogą być podstawą do formułowania tez o charakterze określonych procesów.

Krzywe teoretyczne, które są zawsze „gładkie” po prostu dokumentują (obrazują) już sformułowane teoretycznie zależności. Prawie zawsze są one określone po przyjęciu pewnych założeń. Analizując te krzywe nie wolno o tych założeniach zapominać. np. gdy analizujemy krzywą zależności popytu od cen danego towaru to na ogół

zakładamy, że zależność ta przebiega przy określonych dochodach konsumentów. Gdyby te założenia uległy zmianie to kształt i położenie krzywej uległyby zmianie. Przy analizie zjawisk (wszelkich krzywych) ważne jest precyzyjne postrzeganie nachylenia krzywych oraz jego kierunku.

Nachylenie krzywych może być oczywiście stałe lub zmienne (pokazuje to wykres 1 i 2), ale jest też ważne by nie ulec czysto optycznej iluzji, która jest następstwem zawsze konwencjonalnego określenia wielkości podziałek na poszczególnych osiach.

Na wykr. 3 i 4 pokazany jest (przy rożnych podziałkach) proces wzrostu produkcji w czasie. Choć jest to ten sam proces „optycznie” powstaje wrażenie, że wykres 3 obrazuje dużo szybsze tempo niż wykres 4.

Trzeba też pamiętać, że krzywa jest spadająca, gdy rosnącym wielkościom na osi poziomej odpowiadają (jak na wykresie 5) coraz mniejsze wartości na osi pionowej. Gdy jest odwrotnie (wykres 6) mamy do czynienia z krzywą rosnącą.

I na koniec, warto zwrócić uwagę na poznawczą wartość krzywych obrazujących korelację różnych procesów.

2. Makroekonomiczna teoria z lotu ptaka

W dociekaniach makroekonomicznych kluczową kwestią jest wyjaśnienie jakie czynniki przesądzają o wielkości produkcji i zatrudnienia. Niezmiernie ważne jest też poznanie warunków, które stwarzają gwarancje stabilności makroekonomicznych procesów. Ta stabilność może być interpretowana właśnie jako konieczna - choć nie dostateczna - przesłanka osiągnięcia właściwego poziomu produkcji i zatrudnienia.

Istnieje z pewnością powszechna zgoda, że stanem pożądanym jest wysoki poziom produkcji i zatrudnienia. Na pewno też nie budzi kontrowersji twierdzenie, że możliwie wysoki poziom produkcji powinien być utrzymywany w długim okresie. Wobec zaś faktu, że zasoby gospodarki (jej potencjał) mogą i powinny rosnąć, to postulat ten oznacza także dyrektywę wzrostu gospodarczego. By zaś wzrost był nie zakłócony, procesy gospodarcze powinny mieć charakter stabilny. To zalecenie, akcentujące, że celem normatywnym jest wzrost produkcji w długim okresie a warunkiem tego wzrostu stabilność, jest powszechnie akceptowanym punktem wyjścia makroekonomicznej teorii.

Można tę formułę rozwinąć w postaci czterech czynników, których łączne występowanie traktować będziemy jako równoznaczne z istnieniem pożądanego stanu procesów makroekonomicznych. A więc:

1). Wysoki w stosunku do obiektywnych zasobów poziom produkcji i jego wzrost.

2). Wysokie zatrudnienie i - odpowiednio - niskie bezrobocie.

3). Niska inflacja gwarantująca wewnętrzną równowagę.

4). Zrównoważone stosunki gospodarcze z zagranicą, pozwalające na utrzymanie stabilnej wartości pieniądza krajowego w stosunku do walut obcych.

Empiryczne obserwacje generalnie potwierdzają, że w gospodarce rynkowej cele określone w p. 1 i 2 mogą być osiągane (choć nie muszą), gdy spełnione są warunki wymienione w p. 3 i 4. Jednak bliższe sprecyzowanie treści tych punktów jest kwestią w znacznej mierze sporną.

Pojęcie wysokiej produkcji nie może być oderwane od zasobów jakimi dysponuje gospodarka: ilościowych i jakościowych zasobów pracy, wielkości majątku produkcyjnego a także „zasobu ziemi”. Wysoki poziom produkcji oznacza więc pełne wykorzystanie tych zasobów. W praktyce ocena nie jest często wolna od uznaniowości, Jeszcze bardziej normatywny charakter ma kwestia „wzrostu produkcji”. Można oczywiście orientować się na pewne wskaźniki odzwierciedlające tempo powszechnie osiągalne, ale w ograniczonym stopniu obiektywizuje to nasze kryterium. Istotnie, wobec współzależności różnych gospodarek, mogą występować okresy relatywnie szybszego lub wolniejszego wzrostu. Które okresy uznać można za miarodajne, a które są po prostu okresami nie osiągania możliwego obiektywnie tempa? W latach 50-tych i 60-tych gospodarki rozwinięte powszechnie osiągały tempo wzrostu w granicach 5-6 % rocznie. W ciągu kilkunastu ostatnich lat jest to raczej 2-3%. Formułując kryterium nie możemy uniknąć ocen subiektywnych.

Również cel określany jako wysokie zatrudnienie trudno określić precyzyjnie. Czy np. 6% bezrobocie oznacza, ze zatrudnienie jest wysokie? Pomijając nawet kwestię czy 6% to dużo (po wojnie przez wiele lat bezrobocie wynosiło na ogół 3%) czy mało (w ostatnich latach w Europie bezrobocie powszechnie oscyluje wokół 10%) mamy jeszcze problem miarodajności obliczenia wielkości bezrobocia.

Kryterium wysokiego zatrudnienia stawia ponadto na porządku problem jego związku z produkcją. Generalnie można oczekiwać, że wysokiej produkcji towarzyszyć powinno wysokie zatrudnienie. I odwrotnie. Jednak przemiany strukturalne i/lub procesy demograficzne mogą tę współzależność złamać lub osłabić. Autonomiczne znaczenie zatrudnienia jest jednak tak wielkie, że przyjmujemy tu, iż wysokie bezrobocie jest przejawem „choroby” nawet, gdy produkcja jest wysoka i rośnie. W każdym razie jeden ważny zasób: praca, nie jest wtedy wykorzystany.

Więcej jeszcze interpretacyjnych kontrowersji budzą pozostałe dwa kryteria „zdrowego stanu” procesów makroekonomicznych.

Jakkolwiek fakty przekonują, że inflacja podważa efektywność działania rynkowych mechanizmów, to jednocześnie zmienność cen należy do istoty rynkowej regulacji. Mówimy więc o niskiej dopuszczalnej inflacji, ale nie o zerowej inflacji. Próbę określenia dopuszczalnej wysokości inflacji (na poziomie 3% rocznie) zawierają tzw. kryteria z Maastricht przyjęte przez kraje Unii Europejskiej (jako warunek udziału w unii monetarnej). Jednak empiryczne badania nie dają podstaw do twierdzenia, że nieco wyższa inflacja podważa możliwość uzyskiwania w długim okresie szybkiego tempa wzrostu gospodarki. Trzeba więc przyjąć, że interpretacja ilościowa tego kryterium ma charakter kierunkowy. Empiryczne fakty dowodzą, że dopiero inflacja sięgająca 20% wywiera bardzo negatywny wpływ na sprawność rynkowych mechanizmów.

Kryterium równowagi zewnętrznej oceniamy przez pryzmat ilościowych bilansów stosunków z zagranicą. Najbardziej syntetyczny charakter ma bilans płatniczy, który uwzględnia nie tylko relacje wynikające z eksportu i importu (tworzące bilans handlowy), ale też wszystkie inne przepływy finansowe - przede wszystkim związane z ruchem kapitałów. Z idealną równowagą mamy do czynienia wtedy, gdy wpływy za eksport oraz napływ kapitału z zagranicy i wpływy z niektórych innych źródeł (z tytułu pracy za granicą, wydatków turystów zagranicznych itp.) równają się wypłatom ponoszonym przez dany kraj z tytułu importu i odpływu kapitału oraz z pozostałych przyczyn. Jednak idealna równość to stan raczej przypadkowy. Dla stabilności makroekonomicznej ważne jest przede wszystkim, by nierównowaga (szczególnie deficyt) nie była zbyt duża. Wysoki deficyt oznacza przecież, że potrzeby walut zagranicznych (popyt na nie) są istotnie większe niż ich napływ (podaż walut). To zaś oznacza, że cena tych walut (którą jest kurs walutowy) musi rosnąć. Następstwem jest jednak wzrost kosztów (głównie przez wyższe koszty importowanych materiałów, ale także gotowych dóbr konsumpcyjnych i inwestycyjnych) i cen - czyli inflacja. Widzimy więc, że kryterium równowagi zewnętrznej pośrednio jest też związane z kwestią cen i inflacji.

Także konkretyzacja tego kryterium nie jest jednoznaczna. W tym miejscu pominiemy jednak dyskutowanie tego problemu, gdyż na razie przyjmiemy upraszczające założenie, że stosunki gospodarcze z zagranicą są zrównoważone. Dopiero w końcowej części wykładu wrócimy do tej ważnej i trudnej kwestii. Jest jednak istotne byśmy już teraz zdali sobie sprawę ze wszystkich uwarunkowań pożądanego stanu makroekonomicznego gospodarki.

Wielkość produkcji gospodarki wyznaczona jest z jednej strony przez rozmiary możliwej podaży oferowanej przez przedsiębiorstwa, a z drugiej przez wielkość globalnego popytu.

Przy danym poziomie dochodów popyt jest oczywiście tym wyższy im niższy jest poziom cen. Przyjmując, że wielkość globalnego popytu wyznacza wielkość ogólnej produkcji mierzonej przez produkt krajowy brutto zakładamy, że istnieje związek między popytem a produkcją.

Konkretny kształt krzywej zależy od wielu cech danej gospodarki. Tu jest ważne, że krzywa jest spadająca. Położenie krzywej między osiami uzależniona jest od założonego poziomu dochodów, przy czym im wyższy założymy poziom dochodów, tym bardziej w prawo przesunięta będzie krzywa globalnego popytu. Wykres pokazuje jak zmieni się położenie krzywej, gdy nastąpi wzrost poziomu dochodu o ΔD. Istotnie przy innych czynnikach nie zmienionych (w szczególności przy tym samym poziomie cen) wyższe dochody determinować będą wyższy popyt dla każdego poziomu cen.

Zależność krzywej podaży od poziomu cen jest odwrotna niż krzywej popytu. Istotnie, przedsiębiorstwa są skłonne produkować tym więcej im wyższy jest poziom cen, bo też przy danym poziomie kosztów im wyższe ceny tym wyższe zyski, do maksymalizacji których dążą przedsiębiorstwa.

Położenie krzywej podaży miedzy osiami odzwierciedlał z kolei założenia dotyczące poziomu kosztów. Im założymy niższe koszty tym bardziej na prawo umieścimy krzywą podaży. Hipotetyczny kształt krzywej podaży odzwierciedlający zależność produkcji (PKB) od poziomu cen oraz jej przesunięcie odzwierciedlające spadek kosztów o ΔK pokazuje wykres.

Stwierdzić tu trzeba, że kształt krzywej podaży (w przeciwieństwie do krzywej popytu) jest w teorii makroekonomii przedmiotem zasadniczego sporu. Ten spór w istocie odzwierciedla rozbieżność ocen dotyczących natury rynku i gospodarki kapitalistycznej jako takiej. Przyjmując tu stanowisko

„teorii głównego nurtu”, które odzwierciedla założenia kompromisowe,

przedstawimy krotko główne argumenty formułowane w tym sporze na zakończenie tego rozdziału (patrz Dodatek II).

Wielkość rzeczywistej produkcji w gospodarce wyznaczona jest przez „spotkanie” globalnego popytu i globalnej podaży. Umieszczenie na jednym wykresie (nr 10) krzywej popytu i podaży pokazuje, że jest tylko jeden punkt przecięcia tych krzywych. W tym punkcie poziom cen jest „akceptowany” przez producentów i podmioty reprezentujące popyt. Z tym poziomem związany jest konkretny, rzeczywisty poziom produkcji.

Wyk.10

Zauważmy też od razu, że zarówno zmiana położenia krzywej popytu jak i krzywej podaży wpływa na wielkość rzeczywistej produkcji i poziomu cen. Na wykresie nr 11 pokazujemy te zmiany przy założeniu, że zmienia się pod wpływem wzrostu dochodów położenie krzywej popytu.

Wyk.11

Widzimy, że to przesunięcie krzywej popytu. prowadzi zarówno do wzrostu produkcji jak i poziomu cen, ale ponieważ krzywa popytu przesunęła się w tej strefie, w której krzywa podaży przebiega dość płasko, to relatywnie znacznemu przyrostowi PKB towarzyszy skromny wzrost cen. Inaczej byłoby gdyby krzywa popytu przesunęła się jeszcze znacznie dalej na prawo w strefę, w której krzywa podaży wznosi się stromo. W tym przypadku relatywnie niewielkiemu przyrostowi PKB towarzyszyłby poważny wzrost poziomu cen - wysoka inflacja.

Zajmijmy się jeszcze kwestią przesunięcia krzywej podaży. Jej położenie zależy od wielkości kosztów produkcji, które są od przedsiębiorstw niezależne (np. cen surowców, stawek płac czy stawek podatków). Gdy te koszty wzrosną (np. wzrost cen surowców), to krzywa przesunie się w lewo (wykres 12) i przy innych czynnikach nie zmienionych produkcja ulegnie obniżeniu a ceny nieco wzrosną.

Wyk.12

Robiąc krok od tych abstrakcyjnych zależności w kierunku realnej rzeczywistości możemy powiedzieć, że - nadzwyczaj upraszczając - istnieje analogia procesu pokazanego na ostatnim wykresie do rzeczywistych procesów w rozwiniętych gospodarkach po tzw. kryzysie naftowym (połowa lat 70-tych), gdy producenci ropy utworzyli kartel i doprowadzili do dramatycznego podrażnienia cen ropy naftowej. Następstwem był wzrost kosztów i poważna recesja.

Określając pozytywny stan procesów makroekonomicznych mówiliśmy, że produkcja powinna być wysoka, czyli wykorzystywane powinny być dostępne w gospodarce zasoby, tj. siła robocza, majątek produkcyjny i ziemia. Czy tak jest zawsze? Czy „spotkanie” globalnej podaży z globalnym popytem wyznacza produkcję na poziomie pełnego wykorzystania zasobów, czyli produkcję potencjalną? Odpowiedź na to pytanie jest przedmiotem zasadniczego sporu na polu teorii i praktycznej polityki. Ten spór, jak zobaczymy, pozostaje w ścisłym związku ze sporem dotyczącym kształtu krzywej podaży.

W tym miejscu przyjmujemy - bez szerszego uzasadnienia - że rynek nie gwarantuje automatycznie utrzymywania produkcji na poziomie zapewniającym pełne wykorzystanie zasobów. Mogą więc czasowo występować sytuacje, gdy wykorzystanie zasobów będzie ponad normalne (np. podczas wojny, gdy na wpół przymusowo mobilizuje się pracowników a urządzenia są eksploatowane tak intensywnie, że ich zużycie jest ponadnormatywnie szybkie), ale przede wszystkim, że gospodarka łatwo (spontanicznie) popaść może w stan (nawet długotrwały) niepełnego wykorzystania zasobów - wysokiego bezrobocia i przestojów maszyn. Krótko mówiąc w stan recesji lub zgoła kryzysu.

Koncepcja produkcji potencjalnej jest ważnym narzędziem teoretycznej i praktycznej analizy. Wyraża ona produkcję możliwą do osiągnięcia ze względu na wielkość zasobów gospodarki. To znaczy, że jej hipoteczna wielkość nie jest zależna od poziomu cen. Na wykresie (nr 13) ma kształt linii pionowej.

Wyk. 13

Ponieważ produkcja potencjalna obrazuje ideę „normalnego” wykorzystania zasobów a warunkiem stabilności makroekonomicznej jest niska inflacja, to przyjmujemy, że wielkość produkcji potencjalnej jest możliwa do utrzymania bez pobudzania wzrostu cen. Kluczowe znaczenie ma z tego punktu widzenia wykorzystanie zasobów pracy. Jak przekonamy się w toku rozważań o zatrudnieniu i bezrobociu, stan pełnego zatrudnienia sprzyja stymulowaniu szybkiego wzrostu realnych wynagrodzeń. Wynagrodzenia zaś mają wielkie znaczenie dla kształtowania się kosztów i cen. To może prowadzić do pobudzenia inflacji. A zatem koncepcja produkcji potencjalnej zakłada nie tyle pełne wykorzystanie czynników produkcji w sensie technicznym i technologicznym, co ich wykorzystanie racjonalne w sensie ekonomicznym, tzn. taki maksymalny poziom produkcji, który można utrzymać w warunkach gospodarczej stabilności.

Jest jasne, że tak definiowana produkcja potencjalna jest trudna do praktycznego określenia ilościowego. Niemniej szacunki są robione i mają wielkie praktyczne znaczenie. Wszak przesłanką zasadniczej diagnozy makroekonomicznej zawsze musi być stwierdzenie, czy produkcja rzeczywista (stosunkowo łatwa do statystycznego określenia) jest większa czy mniejsza (o ile ?) od produkcji potencjalnej. Tylko taka diagnoza może być podstawą polityki makroekonomicznej, której celem w krótkim okresie może być zapewnienie, by produkcja rzeczywista odpowiadała potencjalnej a w długim okresie - dodatkowo - by odpowiednio szybko rosły zasoby a więc i wielkość produkcji potencjalnej.

Na wykresie 14 przedstawiono stan z punktu widzenia krótkiego okresu optymalny. Jego występowanie nie jest jednak zagwarantowane. W gospodarce bezustannie występują najróżnorodniejsze

Wyk.14

„szoki” (np. zmiany cen i kosztów, zmiany struktury i wielkości popytu, wynalazki, zmiany demograficzne itp. Itd.), które oczywiście samoregulujący mechanizm rynkowy próbuje absorbować i to w jakimś stopniu (spór toczy się o to „w jakim”?) skutecznie. W każdym razie w realnej gospodarce zarówno krzywa popytu jak i podaży bezustannie wędrują w przestrzeni. Trzeba przyjąć, że w jakimś stopniu zmieniają się też kształty tych krzywych. Co więcej, przesuwa się też linia produkcji potencjalnej.

Przesunięcie położenia tej ostatniej w zasadzie dokonuje się tylko w prawą stronę, bo zasoby w gospodarce - poza wyjątkowymi okolicznościami (np. zniszczenia wojenne) - zawsze (choć w różnym tempie) rosną. Przesunięcie linii produkcji potencjalnej jest też ze swej natury powolne i stabilne. Stanowi to następstwo zarówno naturalnej powolności procesów demograficznych jak i niemożności skokowego powiększenia zasobów kapitału fizycznego (ilości budynków, maszyn itp.). Powolność i stabilność ruchu linii produkcji potencjalnej pozwala nam zresztą w analizie krótkiego okresu abstrahować od zmian położenia linii produkcji potencjalnej.

Przyjmujemy, że rynek nie zawsze radzi sobie z absorbacją nieustannych szoków i krzywe na wykresie nie wędrują harmonijnie. W następstwie dynamicznych procesów rzeczywista produkcja może istotnie odbiegać od potencjalnej. Może powstać jeden z dwu niepożądanych stanów (wykres 15 i 16): recesji lub „przegrzania”.

Recesja to utrata części możliwej do osiągnięcia produkcji (luka produkcyjna) i zwiększone z reguły bezrobocie. Trudno ten stan ocenić pozytywnie, szczególnie jeżeli jest dość długotrwały (w realnej gospodarce okresy recesji mogą trwać nawet kilka lat). Odpowiednie oddziaływanie instrumentami polityki gospodarczej może więc być celowe.

Także w drugim przypadku interwencja - choć z innych przyczyn - może być celowa. Istotnie „przegrzanie” gospodarki oznacza wysoki poziom cen (patrz wykres ) i groźbę ich dalszego wzrostu, a więc podważenie stabilności procesów makroekonomicznych. W pierwszym przypadku celem polityki powinno być więc przełamanie recesji a w drugim wzmocnienie (lub przywrócenie) stabilności.

Aż do wielkiego kryzysu lat 1929-34 polityka gospodarcza w zasadzie nie ingerowała w rynkowe procesy - ani recesja ani nadmierna ekspansja gospodarki („przegrzanie”) nie skłaniały rządów do interwencji. Klasyczna teoria zresztą wykluczała możliwość powstania głębokiej i długotrwałej recesji. Także wspomniany wielki kryzys był zgodnie z klasyczną teorią niemożliwy. A jednak był faktem i to faktem tak bolesnym, że rządy (przynajmniej niektóre, a szczególnie rząd USA) nie mogły bezczynnie tego dramatycznego faktu ignorować. Ale też zmuszane były działać po omacku. Istniejąca teoria nie dostarczała wskazówki.

Teoretyczny przełom przyszedł już po przezwyciężeniu kryzysu wraz z pojawieniem się wielkiego dzieła Keynsa, które było odpowiedzią na wyzwanie wielkiego kryzysu. Potem (po II-giej wojnie) keynsowskie zalecenia były przez blisko 30 lat stosowane na znaczną skalę w krajach rozwiniętego kapitalizmu. Był to złoty wiek kapitalizmu: szybki wzrost, minimalne bezrobocie, stabilne ceny, coraz lepsze zabezpieczenie społeczne i ograniczenie nierówności. Czy był to rezultat regulowania gospodarki na modłę keynsowską? Czy zadecydował splot innych korzystnych okoliczności? Nie ma pewności a nade wszystko nie ma zgody w ocenie tego okresu. Faktem jest, że pod koniec tego okresu stosowanie keynsowskich zaleceń nie dawało oczekiwanego rezultatu. Zrodziło to falę krytyki teorii i zaleceń Keynsa a także korekty praktycznej polityki. Generalnie, keynsowskie zalecenia zostały nie tyle odrzucone co zmodyfikowane. Poszerzyła się też przestrzeń różnic zdań.

Jakie środki działania ma potencjalnie w dyspozycji państwo, gdy chce skorygować żywiołowy proces rynkowy ? W krótkim okresie - w ramach polityki antycyklicznej - jest to przede wszystkim polityka fiskalna i pieniężna. Pewne znaczenie może też mieć polityka dochodowa. W długim okresie mogą być stosowane różne instrumenty stymulujące powiększenie zasobów produkcyjnych - zajmiemy się tymi kwestiami w dalszej części skryptu.

Poznanie zasad polityki fiskalnej a tym bardziej pieniężnej wymaga bliższego przedstawienia wielu aspektów gospodarki rynkowej. Zajmiemy się tymi kwestiami w poszczególnych rozdziałach skryptu. W tym miejscu przedstawiony jest wstępny, uproszczony schemat oddziaływania regulacyjnego.

Globalny popyt obejmuje różne składniki. Najważniejsze znaczenie mają wydatki konsumpcyjne, ale ważne są też wydatki inwestycyjne oraz wydatki rządu (które w ostateczności - w różnych proporcjach - przekształcają się też w wydatki konsumpcyjne i inwestycyjne). Wielkość wydatków prywatnych (gospodarstw domowych i przedsiębiorstw) jest generalnie uzależniona od ich dochodów i - jak potem zobaczymy - pozostaje w ścisłym związku z wielkością produkcji. Zasadniczy problem związany jest z tym, że w gospodarstwach domowych nie ma ścisłego związku między dochodami a wydatkami. Część dochodu jest oszczędzana. Te oszczędności przekształcają się generalnie w inwestycje (w największym uproszczeniu: oszczędności składane są w bankach, które je pożyczają przedsiębiorstwom na inwestycje). Kłopot w tym, że nie istnieje mechanizm koordynujący decyzje o oszczędzaniu i decyzje o inwestowaniu. Wielkość oszczędności nie musi być równa wielkości inwestycji. To jednak oznacza, że popyt globalny (którego składnikiem są przecież inwestycje) nie musi być w danym okresie równy produkcji. Jeżeli np. wzrosną oszczędności a nie wzrosną inwestycje to popyt będzie mniejszy od produkcji. Może to wywołać łańcuch następstw prowadzący do recesji. Gdy z kolei nastąpi ograniczenie oszczędności a nie spadną inwestycje, to popyt będzie wyższy od produkcji i pobudzić może tendencję wzrostu cen czyli inflację.

Jak z tego widać, regulacja zawsze ma na celu „naprowadzenie” gospodarki na taki poziom aktywności, który odpowiada pełnemu (ale nie nadmiernemu) wykorzystaniu zasobów. Innymi słowy, chodzi o to, by produkcja rzeczywista równała się potencjalnej. Do tego celu zmierzać można zarówno instrumentami polityki fiskalnej jak i pieniężnej (lub, najczęściej, obydwoma tymi instrumentami).

W każdym rozwiniętym kraju państwo wydatkuje ogromne kwoty (od 35%-55% PKB), które są niesłychanie ważnym składnikiem globalnego popytu. Oczywiście, jeżeli wydatki państwa są równe jego dochodom pobieranym od obywateli i przedsiębiorstw to - w zasadzie - nie ma to wpływu na wielkość globalnego popytu. Inaczej jest gdy wydatki różnią się od dochodów. Deficyt państwa oznacza, że o tę kwotę globalny popyt jest większy. Można powiedzieć, że państwo odpożyczając od obywateli i przedsiębiorstw (nieraz pożyczki pochodzą z zagranicy) i wydatkując te kwoty zwiększa popyt globalny.

Odwrotnie jest, gdy budżet państwa ma nadwyżkę dochodów nad wydatkami. Wtedy w istocie państwo gromadząc przymusowe oszczędności przesądza o ograniczeniu globalnego popytu.

Polityka fiskalna to w istocie nic innego jak oddziaływanie na wielkość globalnego popytu poprzez świadome i celowe kształtowanie salda budżetu państwa. Z punktu widzenia polityki antycyklicznej znaczenie kluczowe ma oczywiście kierunek i wielkość zmiany tego salda. Łatwo się domyśleć, że dla wielkości popytu większe znaczenie może mieć redukcja nadwyżki (np. o 2 mld. zł.) niż powstanie niewielkiego deficytu (np. 100 mln. zł.), gdy w poprzednim okresie budżet był zrównoważony.

Zobaczymy potem, że impuls wydatków budżetowych (wskutek działania tzw. mnożnika) prowadzi do znacznie większego przyrostu popytu od wielkości tego impulsu.

Polityka fiskalna oddziaływuje na globalny popyt bezpośrednio (wykres 17).

Wyk.17

Znacznie bardziej złożone i pośrednie jest oddziaływanie polityki pieniężnej.

Pieniądz zawsze był i jest środkiem pośredniczącym wymianie, ale przeszedł bardzo długą historyczną ewolucję. Współcześnie dominuje całkowicie pieniądz, który nie ma swojej wewnętrznej wartości (tak jak miał ją pieniądz kruszcowy - np. złoty). Koszty produkcji pieniądza są więc nieistotne. Można go „wyprodukować” dowolną ilość. Oznacza to więc, że ilość pieniędzy w obiegu zależy od decyzji władzy monetarnej państwa - na ogół banku centralnego.

Następstwa zmian ilości pieniądza w obiegu są bardzo skomplikowane. Przy czym pieniądz ma różną postać. Trzeba przede wszystkim zdawać sobie sprawę, że poza banknotami (i monetami) pieniądzem pośredniczącym w wymianie jest też „pieniądz bankowy”. Rozliczanie transakcji (regulowanie zobowiązań) odbywa się przez rozliczenie bankowe. Banki mają zdolność „produkowania” pieniądza. Zajmiemy się potem opisem mechanizmu kreacji pieniądza bankowego. W tym miejscu ważne jest by wiedzieć, że ilość wykreowanego przez banki pieniądza zależy od wielkości zgromadzonych depozytów złożonych przez gospodarstwo domowe i przedsiębiorstwa.

Jak na gospodarkę działa zmiana ilości pieniędzy w obiegu ? Maksymalnie upraszczając trzeba przede wszystkim zauważyć, że wydatki gospodarstw domowych i przedsiębiorstw (czyli ich popyt) nie muszą być finansowane tylko z własnych dochodów - ich podstawą mogą też być kredyty. Uzyskanie kredytu wymaga jednak płacenia oprocentowania. Jest jasne, że skłonność do zaciągania kredytów jest tym większa im niższe jest oprocentowanie - i odwrotnie.

Oprocentowanie jest kosztem kredytu, a ten koszt ma szczególne znaczenie dla decyzji o „wielkich” wydatkach, które z natury wymagają finansowania z kredytu. Są to przede wszystkim inwestycje. Wielkość inwestycji, a więc i popytu inwestycyjnego (przy innych czynnikach nie zmienionych) określa popyt globalny. Zależy więc (choć nie tylko) od wysokości stopy procentowej.

Tymczasem wysokość stopy procentowej zależy od ilości pieniądza w obiegu. Jeżeli (przy innych czynnikach niezmiennych) ta ilość się powiększa, to stopa procentowa maleje - i odwrotnie. Rzeczywiście, gdy banki mają wyższą zdolność do kreacji pieniądza (czyli powiększania jego ilości), to konkurując o klientów (zarabiają przecież na udzielaniu kredytów) muszą akceptować niższe stopy procentowe.

Widzimy więc, że ilość pieniądza wpływa na wysokość stopy procentowej a stopa procentowa wpływa na wielkość niektórych wydatków (szczególnie - ale nie tylko - inwestycji). Te wydatki z kolei wpływają na globalny popyt. Krzywa popytu przesuwa się więc pod wpływem zmian ilości pieniądza w obiegu.

Jak jednak bank centralny może oddziaływać na ilość pieniądza w obiegu ? Dysponuje różnymi instrumentami, ale w tym miejscu zasygnalizujemy tylko sposób działania dwu z nich.

Jednym ze sposobów jest udzielanie przez bank centralny kredytu refinansowego. Bank centralny jest dla banków komercyjnych tzw. kredytodawcą ostatniej instancji. Oznacza to, że banki komercyjne mogą - na określonych warunkach - pożyczyć pieniądze od banku centralnego - także wtedy, gdy nie mogą ich uzyskać w postaci depozytów na rynku od gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Bank centralny mając prawo emisji pieniędzy zawsze posiada ich tyle ile ... uzna za celowe wydrukować. Ponieważ jednocześnie bank centralny udzielając kredytu refinansowego zasila banki komercyjne w pieniądze, które (tak samo jak depozyty gospodarstw domowych i przedsiębiorstw) są podstawą kreacji pieniądza bankowego, to wielkość kredytu refinansowego pośrednio decyduje o ilości pieniądza w obiegu.

Bank centralny nie koniecznie zresztą musi kontrolować kwotę kredytu refinansowego. Podobny rezultat może osiągnąć przez odpowiednie kształtowanie wysokości oprocentowania kredytu refinansowego. Wysokie oprocentowanie zniechęca a niskie zachęca do zaciągania przez banki komercyjne kredytu refinansowego. W odpowiedni sposób wpływa to na ilość pieniądza w obiegu a zatem na stopę procentową i globalny popyt.

Drugim - ważnym - sposobem oddziaływania banku centralnego na ilość pieniądza są tzw. „operacje otwartego rynku”. Jak wiadomo ludzie, przedsiębiorstwa (także banki komercyjne) przeznaczają cześć swoich dochodów na zakup tzw. aktywów finansowych, tj. papierów wartościowych w postaci obligacji skarbu państwa, bonów pieniężnych itp. Osoby i przedsiębiorstwa, które nabywają aktywa finansowe muszą oczywiście zmniejszyć swoje zasoby pieniężne. Znaczy to, że im większe kwoty zostaną zaangażowane w aktywa finansowe, tym mniejsza ilość pieniądza pozostanie w obiegu - i odwrotnie.

Aktywa finansowe są przedmiotem nieustającego handlu a jednym z głównych nabywców i sprzedawców tych papierów jest bank centralny, który może także te papiery emitować. Operacje „otwartego rynku” polegają więc po prostu na zakupie i sprzedaży aktywów finansowych przez bank centralny. Zakupy aktywów (bank centralny musi zaoferować odpowiednio atrakcyjną cenę powodują, że bank wypłaca gotówkę, która pośrednio (przez zwiększone depozyty gospodarstw domowych i przedsiębiorstw) oraz bezpośrednio trafia do banków komercyjnych i staje się podstawą zwiększonej kreacji pieniądza bankowego i poprzez zmniejszenie stopy procentowej oddziaływuje na wielkość popytu.

W odwrotną stronę działa sprzedaż aktywów finansowych przez bank. Atrakcyjna oferta sprzedaży powoduje, że nabywcy aktywów muszą pomniejszyć swoje zasoby pieniądza, które przemieszczają się do banku centralnego, natomiast odpowiednio zmniejszają się depozyty w bankach komercyjnych i zmniejsza się ich zdolność do kreacji pieniądza bankowego. Rośnie stopa procentowa a popyt ulega ograniczeniu.

Jak widać, choć oddziaływanie za pośrednictwem polityki pieniężnej jest bardziej złożone niż instrumentami polityki fiskalnej, to cele są generalnie takie same.

Widać to na wykresie

Wyk. 18

Ogólny schemat oddziaływania antycyklicznego środkami polityki fiskalnej i monetarnej nie jest jak widać skomplikowany. Jednak - jak zobaczymy - w praktyce prowadzenie polityki antycyklicznej jest bardzo złożone i nie wolne od poważnych dylematów. W tym miejscu powiedzmy tylko, że zawsze trudnością tej polityki jest postawienie adekwatnej diagnozy. Dobra diagnoza to konieczność możliwie precyzyjnego określenia kształtu i wzajemnego położenia krzywych globalnej podaży i popytu a także określenia usytuowania linii produkcji potencjalnej. Z kolei program antycyklicznej interwencji powinien zawierać oszacowanie ilościowe konsekwencji zastosowania określonych środków. I tu mamy do czynienia z wielką niepewnością.

WSPÓŁCZESNE SYSTEMY GOSPODARCZE

Poprzedni rozdział choć skoncentrowany na ukazaniu zasadniczych procesów w gospodarce (zmiany produkcji, zatrudnienia i cen) pozwala też dostrzec głównych aktorów w tych procesach uczestniczących. Są to: gospodarstwa domowe, przedsiębiorstwa i państwo. Każdy z nich kieruje się innymi zasadniczymi motywami działania. O gospodarstwach domowych najtrafniej będzie powiedzieć, że dążą do maksymalizacji swojego dobrobytu, co na ogół oznacza dążenie do maksymalizacji dochodu w długim okresie. Przedsiębiorstwa dążą do maksymalizacji zysku. Najtrudniej sprecyzować jednoznaczne motywy działania państwa. Mogą one też różnić się silnie w zależności od orientacji i przekonań grupy aktualnie sprawującej władzę. Ale motywem działania państwa są zawsze cele (w jakiś sposób konkretyzowane) społeczeństwa i gospodarki jako całości.

Mamy więc we współczesnych gospodarkach podmioty kierujące się swoimi celami indywidualnymi (mikroekonomicznymi) tzn. gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa oraz podmiot kierujący się celami zbiorowości (makroekonomicznymi) tzn. państwo.

Indywidualne cele gospodarstw domowych i przedsiębiorstw są realizowane na rynku i w oparciu o indywidualne zasoby „kapitału” i „ziemi” (będące w prywatnym posiadaniu) oraz zasoby pracy. To przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe kierujące się swoimi indywidualnymi celami decydują o zastosowaniu swoich zasobów. Rezultat całej gospodarki jest następstwem splotu indywidualnych działań - działania „niewidzialnej ręki”. Ta „niewidzialna ręka” nie zawsze jednak pozwala na osiągnięcie rezultatu ocenianego jako satysfakcjonujący. Państwo więc dokonuje interwencji - koryguje rynkowy rezultat. Gospodarka, w której indywidualne gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa konkurujące ze sobą swobodnie dysponują własnymi zasobami a rynek jest systemem samoregulacji procesów gospodarczych to gospodarka kapitalistyczna. We współczesnym świecie istotną rolę w tej gospodarce odgrywa jednak państwo, które określa reguły rynku (ustala zasady dysponowania indywidualnymi zasobami) i modyfikuje jego rezultaty. Państwo jest też właścicielem części majątku. Czynnikiem regulującym procesy gospodarcze nie jest więc tylko rynek, ale także państwo (pewne znaczenie mają też zachowania, których źródłem jest tradycja). Regulacja rynkowa i prywatna własność odgrywają rolę decydującą, ale istotne jest też regulacyjne oddziaływanie państwa. Z tego powodu o współczesnych gospodarkach kapitalistycznych mówimy, że mają charakter mieszany. Nie zawsze tak było i nie zawsze było to akceptowane.

Rynek i prywatna własność zostały całkowicie odrzucone przez K. Marksa, który doszedł do przekonania, że kapitalizm (choć jest ustrojem dynamicznym) zawiera wbudowane wewnętrzne sprzeczności, które muszą doprowadzić do jego krachu. Marks wierzył, że efektywniejsza będzie „gospodarka planowa”, w której nie byłoby miejsca na rynek i prywatną własność.

Doktryna marksowska była inspiracją ruchu komunistycznego, a po zwycięstwie odniesionym przez komunistów w Rosji podjęto próbę zbudowania gospodarki bez prywatnej własności i rynku. Wraz z ekspansją Rosji po drugiej wojnie światowej w Europie Wschodniej, zasady tej gospodarki narzucono też tym krajom. Potem do tej grupy dołączyły Chiny i w końcu Kuba.

Trzeba jednak podkreślić, że tylko w bardzo początkowym okresie marksowska utopia odgrywała ważną rolę. Wkrótce okazało się, że dyktatorski system władzy politycznej stanowi zasadniczy motyw komunistycznych elit podtrzymujących reguły gospodarki komunistycznej.

Dyktatorski system w krajach komunistycznych negatywnie oddziaływał na gospodarkę i utrudniał modernizację systemu gospodarczego, ale mimo to doświadczenia te dostarczyły przekonywującego i bolesnego dowodu, że sama zasada odrzucająca kluczową rolę regulacji rynkowej i prywatną własność przekreślała nadzieje na efektywne działanie systemu gospodarczego. Nie jest żadnym przypadkiem, że gospodarka typu komunistycznego upadła właściwie wszędzie (wegetuje tylko na Kubie i w Płn. Korei). Także w Chinach i w Wietnamie pozostała tylko komunistyczna dyktatura, natomiast gospodarka (choć często w formach patologicznych) bliższa jest pewnej formie kapitalizmu. Wszystko to nie oznacza oczywiście, że przestał istnieć problem zakresu i form regulacyjnych funkcji państwa w gospodarce.

Choć trudno wskazać okres i kraje w których rynek działałby całkowicie nieskrępowanie, to jednak od połowy XIX wieku do wielkiego kryzysu lat 1929-34 w czołowych gospodarkach zachodu interwencja państwa była minimalna i można przyjąć, że mieliśmy wówczas do czynienia z gospodarką w pełni wolnorynkową. Nasilona interwencja występowała wcześniej i od wielkiego kryzysu do polowy lat 80-tych. W ostatnim ćwierćwieczu obserwujemy ponownie proces redukcji zaangażowania państwa.

Zmieniające się poglądy i uwarunkowania (pomijamy tu kwestię historycznego epizodu gospodarki komunistycznej) powodowały, że gospodarki w pewnych okresach zbliżały się do modelu wolnorynkowego („czystego kapitalizmu”) a w innych przybierały kształt gospodarki wyraźnie mieszanej. Można (posługując się intuicyjną miarą nasilenia interwencji państwa) pokazać na wykresie historyczną zmienność pozycji państwa w gospodarce.

Wyk.19

Charakterystyczne są nie tylko trendy odzwierciedlające ewolucję warunków i przekonań, ale też skutki takich zdarzeń jak wojny.

Systemy gospodarcze nie tylko zmieniają się historycznie. Pozostają także zróżnicowane w przestrzeni. To zróżnicowanie odzwierciedla różne czynniki takie jak poziom zaawansowania rozwojowego, uwarunkowania historyczne, ale też skutki świadomego wyboru kształtu systemu dokonanego przez dany kraj. Jakkolwiek konkretne kształty systemów są zróżnicowane w licznych szczegółach, to osią główną zróżnicowania pozostaje względna siła regulacji rynkowej i względne znaczenie oddziaływania państwa na gospodarkę.

Choć w ostatnim dwudziestoleciu dokonuje się (wraz ze zmniejszaniem nasilenia państwowej interwencji) proces konwergencji systemów gospodarczych, to zróżnicowanie pozostaje istotne. Możemy (pomijając kraje trzeciego świata) uporządkować systemy gospodarcze poczynając od tych najbardziej wolnorynkowych (najbardziej zbliżonych do modelu czystego kapitalizmu) do tych (prywatno- rynkowych!) o najbardziej rozbudowanej pozycji państwa.

Można wyodrębnić co najmniej pięć istotnych czynników, które w sumie decydują o charakterze systemu. Są to:

  1. Względna (w stosunku do wielkości PKB) wielkość środków gromadzonych i wydatkowanych przez (szeroko rozumiane państwo). Jest to czynnik bardzo ważny, wszak państwo wydatkuje środki generalnie ze względu na cele zbiorowości narodowej. A zatem wydatki te nie mają charakteru rynkowego. Odwrotnie, strumienie tych wydatków są czynnikiem „odchylającym” procesy gospodarcze od rynkowego standardu. W rozwiniętych krajach w ostatnich latach wielkość tych wydatków waha się od 1/3 PKB w USA do ponad połowy w większości krajów Europy Zachodniej. Zróżnicowanie jest bardzo poważne.

  2. Udział sektora państwowego (łącznie z samorządami) w produkcji danego kraju (udział w PKB). Jakkolwiek sektor produkcji i usług zorganizowany jest komercyjnie to jednak można przyjąć, że nie jest on tak jednoznacznie jak sektor prywatny podporządkowany regułom maksymalizacji zysku. Oznacza to więc, że pośrednio występowanie dużego sektora publicznego zmniejsza regulacyjną siłę rynkowych mechanizmów. Wielkość sektora publicznego jest także bardzo zróżnicowana: od poniżej 5% wytwarzania PKB w USA do ponad ¼ w niektórych krajach europejskich.

  3. Stopień integracji danej gospodarki z gospodarką światową. Decydują o tym takie czynniki jak względna wielkość wymiany międzynarodowej i nasilenie przepływów finansowych (związanych z zagranicznymi inwestycjami, zakupami aktywów finansowych i akcji oraz kredytów). Kluczowe znaczenie ma też to, czy kontakty z zagranicą odbywają się wyłącznie na zasadach rynkowych, czy podlegają różnym formom reglamentacji. Ogólnie rzecz biorąc im dana gospodarka jest bardziej „otwarta” tym mniejsze są możliwości jej regulowania przez państwo. Stosunkowo najbardziej otwarte są gospodarki małych ale rozwiniętych krajów europejskich. W tych krajach eksport i import jest bardzo duży w stosunku do PKB a jednocześnie zredukowane zostało znaczenie różnych instrumentów reglamentujących przypływy finansowe.

  4. Intensywność regulacji w takich dziedzinach jak prawo pracy, normy ekologiczne i techniczno-użytkowe, swoboda wstępu na rynek itp. Szczególne znaczenie ma tu zakres uregulowań na rynku pracy (i siła związków zawodowych). Generalnie, im większy zakres uregulowań tym większe ograniczenie dla rynku. Także w tym zakresie krajem najbardziej rynkowym są Stany Zjednoczone. W krajach europejskich (szczególnie w krajach skandynawskich i w Niemczech) zakres tych regulacji jest znacznie szerszy.

  5. Zakres stosowanych środków oddziaływania państwa. Może ono być ograniczone tylko do stosowania (w części lub całości) instrumentów wyżej wymienionych, ale może też obejmować np. środki polityki strukturalnej i prowzrostowej.

Jak już wspomniano, badając poszczególne, wymienione tu czynniki (ich listę można rozszerzyć), można konkretne systemy gospodarcze uporządkować na osi od najbardziej rynkowych do systemów o silnej pozycji państwa. Ten ranking nie może być precyzyjny, ale z pewnością najbardziej rynkowy system wśród krajów wysoko rozwiniętych mają Stany Zjednoczone. Dalej dostrzec można takie kraje jak Wielka Brytania, Francja a następnie Niemcy i w końcu kraje skandynawskie. Bardzo szczególny charakter mają systemy krajów dalekiego wschodu - Japonii, Korei Połd. Cechuje je nasilona polityka strukturalna oraz szczególna forma wielkich przedsiębiorstw, które w pewnym stopniu (kierując się tradycyjnymi wartościami) nie działają jak typowe przedsiębiorstwa nastawione na maksymalizację zysku.

Gdy ocenia się w dłuższym okresie rezultaty rozwiniętych gospodarek działających w ramach różnych wersji modelu mieszanego, to trudno wskazać na jednoznaczną prawidłowość. Nie widać silnej korelacji między uzyskiwaniem wysokiej stopy wzrostu a stosowaniem bardziej rynkowego systemu. I odwrotnie. Wydaje się, że kapitalizm jest ustrojem elastycznym i może gwarantować efektywne funkcjonowanie gospodarki w różnych wariantach systemowych. Kluczowe znaczenie zdaje się mieć raczej dostosowanie systemu do zaawansowania rozwojowego danego kraju oraz jego obiektywnych warunków (wynikających z historycznej tradycji). Jest też pewna przestrzeń systemowych uregulowań, która może być po prostu dostosowana do przeważających społecznych aspiracji i oczekiwań.

Makroekonomia raczej opracowuje narzędzia, z których można wybrać zestaw adekwatny dla danego systemu gospodarczego niż dostarcza jednoznacznych dyrektyw do określenia kształtu systemu.

1

16



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
wprowadzenie do makroekonomii i podstawowe problemy makroeko, Ekonomia, ekonomia
wprowadzenie do makroekonomii. Podstawowe problemy makroekon, Ekonomia, ekonomia
makroekonomia6, Ekonomia, ekonomia
Elementy prawa dla ekonomistów roz 2
Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 o ochronie zwierząt, Uczelnia, Problematyka prawna i ekonomiczna ochr
Elementy prawa dla ekonomistów roz. 1, Pedagogika specjalna
praca zaliczeniowa podejście ekonomiczne do problemów ergono, Ekonomia
Wykłady z makroekonomii, Ekonomia, Ekonomia stacjonarna I stopień, II rok, Makroekonomia, Makroekono
zakres makroekonomii 1, Ekonomia
zakres makroekonomii, Ekonomia, ekonomia
Problem wyboru w ekonomii , Problem wyboru w ekonomii
makroekonomia 1, Ekonomia
makroekonomia0, Ekonomia, ekonomia

więcej podobnych podstron