DDA.CHARAKTERY.EU, DDA


Dorosłe Dzieci Alkoholików - kim są?

To dorośli, którzy wychowywali się w rodzinach nadużywających alkoholu. Gdy byli dziećmi, musieli zbyt wcześnie dorosnąć. Są dorośli, a nadal w głębi siebie pozostają dziećmi.
Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (i nie tylko) szacuje, że w Polsce żyje prawie 4 miliony dzieci, których rodzice nadużywają alkoholu, oraz około 1,5 miliona dzieci alkoholików. Kiedy dorosną, część z nich zacznie pić, część zwiąże się z osobami uzależnionymi, a pozostałe będą starannie unikać myślenia o tym, co wydarzyło się w ich dzieciństwie. Z moich szacunków wynika, iż Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) stanowią około 40 proc. dorosłej populacji Polaków.

Doświadczenia wyniesione z rodziny alkoholowej mocno rzutują na bliskie kontakty w życiu dorosłym. Prawie połowa z tych DDA, którzy zgłaszają się po poradę psychologiczną, nie decyduje się na zalegalizowany związek, a jedna trzecia zawieranych przez nich małżeństw kończy się rozwodem. To znacznie więcej niż wśród ogółu Polaków. Dorosłe Dzieci Alkoholików boją się przede wszystkim powtórzenia we własnym związku tego, co działo się w ich domu rodzinnym. Duża część jest głęboko przekonana, że w małżeństwie można się tylko krzywdzić.
Bliskie związki to także relacje z własnymi dziećmi. DDA często mają kłopoty z odnalezieniem się w roli rodzica. Wielu z nich rozpoczyna terapię właśnie z powodu problemów ze swoimi dziećmi. Obawiają się, że je skrzywdzą, wnosząc do wychowania doświadczenia z domu. Czasem nie potrafią z nimi rozmawiać. Mają kłopot z właściwą oceną tego, czy problemy ich syna albo córki są „normalne”, czy też powinny być niepokojącym sygnałem. W niektórych DDA własne dzieci budzą agresję. Trudno im się powstrzymać przed krzykiem, groźbami czy uderzeniem. Jednocześnie mają świadomość, że to nie dziecko zawiniło, że agresja bierze się gdzieś z głębi ich samych. Szukają pomocy dla siebie, aby nie krzywdzić własnych dzieci.
Wielu DDA nie decyduje się na to, żeby mieć dzieci (ponad połowa uczestniczących w terapii), albo podejmuje taką decyzję późno, po trzydziestym roku życia. Gdzieś głęboko tkwi w nich lęk, że dla ich syna czy córki życie okaże się równie okrutne, jak dla nich samych.
Część DDA rezygnuje z własnego życia osobistego, ponieważ przyjmują, że ich podstawowym zadaniem życiowym jest opiekowanie się mamą albo tatą, a często nawet czuwanie, by nawzajem nie zrobili sobie krzywdy. Niekoniecznie mieszkają z rodzicami, a rodzice wcale nie są ludźmi schorowanymi ani bardzo starymi. Spotkać można i takich DDA, którzy mają własne rodziny, ale każdy weekend, święta i wakacje spędzają z rodzicami. Zdarzają się także rodziny, w których wszystkie dorosłe, trzydziestoletnie czy czterdziestoletnie „dzieci” mieszkają z rodzicami.
W trakcie terapii okazuje się, że część DDA ma mocno zakodowane, choć rzadko uświadamiane poczucie, że ich podstawową rolą życiową jest „być dobrym dzieckiem”: „mąż (żona) to nie rodzina; rodzina to rodzice, dziecko, brat”. Odkrycie, że „być dobrą córką czy dobrym synem” jest znacznie ważniejsze niż „być dobrą żoną albo dobrym mężem”, zazwyczaj zmienia zupełnie porządek świata. Szczególnie dotyczy to kobiet. Są zaskoczone, jak łatwo zaprzepaścić dom i rodzinę, kiedy podstawowa odpowiedź na pytanie: „kim jestem?”, brzmi: „córką”.
Zwykle więź Dorosłych Dzieci Alkoholików z rodzicami jest bardzo silna, choć kontakty nie zawsze układają się dobrze. Najczęściej DDA skarżą się, że tak naprawdę nie potrafią rozmawiać z matką czy z ojcem. Niechętnie jeżdżą do domu rodzinnego, bo czują tam napięcie, niepokój i bezradność. Czasami mówią wręcz o nienawiści do któregoś z rodziców. Przerażeniem napawa je myśl, że będą musiały z nimi zamieszkać, kiedy staną się oni niedołężni.
Możemy wyróżnić kilka typów Dorosłych Dzieci Alkoholików: wyobcowani, smutni, skrzywdzeni, uzależnieni, współuzależnieni, odnoszący sukcesy, z poczuciem niższości.
Wyobcowani najczęściej nie zdają sobie sprawy, że to, co przeżyli w domu rodzinnym, ma nadal wpływ na ich życie i samopoczucie. Po prostu uważają się za innych, bardziej skomplikowanych lub poplątanych wewnętrznie. Zazdroszczą innym słabszych napięć wewnętrznych, mniejszej liczby dylematów i konfliktów, mniejszych wewnętrznych obciążeń, o wiele rzadziej pojawiającego się poczucia smutku i osamotnienia. W sytuacjach społecznych bardzo silnie kontrolują się. Mają poczucie, że ludzie z pewnością ich oceniają, i to niekorzystnie.
Wielu DDA leczy się z powodu depresji (to smutni). Biorą kolejne specyfiki, które nie przynoszą ulgi ani nie zmniejszają przygnębienia. Czasem przychodzą do psychologa, szukając zrozumienia siebie i rozwiązania problemów, a także potwierdzenia, że z nimi wszystko w porządku. Zwykle kończą na pierwszej wizycie. Boją się ruszyć to, co jakoś przyschło, przycichło. Po co znów ma boleć? Ich wspomnienia pełne są doświadczeń utraty czegoś lub kogoś. Mówią o braku uwagi i braku fizycznego bezpieczeństwa, o głodzie czy opuszczeniu. Dramaty i koszmary z okresu dzieciństwa stają się w życiu dorosłym źródłem niewypowiedzianego bólu i smutku, których nie ukoi tabletka.
Ale są również DDA uświadamiający sobie, jak bardzo zostali skrzywdzeni tym, co działo się w domu, gdy byli dziećmi. Noszą w sobie żal, rozgoryczenie, złość, a nawet nienawiść: najczęściej w stosunku do tego z rodziców, który pił, ale czasem również wobec tego, który choć nie pił, także krzywdził. Pozostają w pozycji ofiary nawet wtedy, gdy sprawcy już nie ma, lub też nie jest już w stanie nic złego zrobić. Czują się pokrzywdzeni i przez pryzmat swojej krzywdy postrzegają świat i ludzi.
Istnieje także grupa takich DDA, którzy sami zaczęli pić nałogowo. Sięgnęli po alkohol, bo na przykład próbowali poradzić sobie z trudnościami. Choć boleśnie pamiętają dzieciństwo podporządkowane rytmom picia i niepicia, dorosłe życie układają tak samo. Teraz to oni są najważniejsi, a życie rodzinne toczy się wokół ich picia i niepicia.
Niektóre Dorosłe Dzieci Alkoholików, przyzwyczajone w dzieciństwie do zajmowania się innymi i pomagania najbliższym (matce, bo ma za dużo obowiązków; ojcu, bo sam nie jest w stanie czegoś zrobić; rodzeństwu, bo jest mniejsze lub bardziej nieporadne), wikłają się w związki z osobami, którymi trzeba się opiekować (np. z osobami uzależnionymi, z głębokimi problemami). Życie z partnerem, który nie wymaga opieki czy poświęcenia, uważają za nudne, zbyt poukładane.
Wielu DDA pracuje na odpowiedzialnych, dobrze wynagradzanych stanowiskach i odnosi sukcesy zawodowe. Potrafią jednak pracować równie efektywnie w zamian za przysłowiowe dobre słowo. Zaskakująco dobrze rozwiązują trudne zadania w sytuacji stresu i pod presją. Zwykle nie mają problemów z wywiązywaniem się ze swoich obowiązków. Nie boją się trudnych zadań ani ryzyka. Są odpowiedzialni i nie rezygnują łatwo. Dbają o potwierdzanie swoich kompetencji, ucząc się i podejmując nowe wyzwania. W efekcie są zwykle bardzo dobrymi i mało wymagającymi pracownikami. Świetnie też potrafią radzić sobie z publicznymi prezentacjami - nikt nie widzi ich silnego napięcia czy lęku przed oceną. Ludzie podziwiają często ich opanowanie i spokój zewnętrzny, nie zdając sobie sprawy z tego, jak sprzeczne jest to, co widzą, z tym, co dzieje się „w środku” tych ludzi.
Poczucie niższości i niekompetencji towarzyszące Dorosłym Dzieciom Alkoholików zazwyczaj odzywa się w kontakcie z innymi osobami. Składa się na nie kilka czynników: kiepski obraz siebie wyniesiony z wczesnego dzieciństwa, brak dobrych doświadczeń w bliskich relacjach z ludźmi i brak podstawowych umiejętności interpersonalnych (rozmawianie, nawiązywanie bliskich kontaktów, rozwiązywanie konfliktów czy nieporozumień). Rzadko za poczuciem niższości u DDA stoi brak wykształcenia czy nieradzenie sobie w życiu. Ponad połowa osób zgłaszających się na terapię ma wykształcenie średnie, a 40 proc. wyższe. Otoczenie najczęściej postrzega Dorosłe Dzieci Alkoholików jako ludzi dobrze radzących sobie w życiu, bez większych problemów.

Marzenna Kucińska

Zamrożeni ludzie

Większość dorosłych dzieci alkoholików doświadcza problemów emocjonalnych. Jedni leczą się z powodu nawracającej depresji, inni z powodu nerwicy. Są tacy, którzy przychodzą do psychoterapeuty i mówią: „Nic nie czuję” lub „Mam kochającą rodzinę i wszystko mi się dobrze układa, ale wciąż wraca do mnie to, co czułem w domu: lęk, że to wszystko stracę, złość bez powodu. Nie rozumiem tego”.

Dzieci, które wychowywały się w rodzinach, gdzie nadużywano alkoholu, przechodzą swoisty trening w sposobach radzenia sobie z emocjami. Zdarza się, że już we wczesnym okresie swojego życia narażone są na bardzo silne doświadczenia emocjonalne, pomimo że ich mechanizmy obronne nie są jeszcze zbyt dojrzałe.

Do tych doświadczeń wywołujących ekstremalne emocje można zaliczyć między innymi kłótnie (krzyki, bójki najbliższych i wyzwiska), zaniedbanie podstawowych potrzeb fizycznych (np. głód, zimno, niezmieniane pieluszki) czy poczucie zagrożenia. Dziecko w takich sytuacjach przeżywa mieszankę trudnych uczuć, takich jak lęk, gniew i bezradność. Zwykle pozostaje z nimi samo, gdyż najbliższych nie ma lub są sprawcami sytuacji wywołującej ten nieprzyjemny stan. Doświadcza poczucia krzywdy, choć najczęściej nie uświadamia sobie tego. Dziecko radzi sobie z przeżywanym stanem różnie, w zależności od temperamentu i stopnia dojrzałości jego mechanizmów obronnych.

Zdaniem Jerzego Mellibrudy („Pułapka niewybaczonej krzywdy”, 1997), im wcześniej w życiu dziecka miały miejsce takie doświadczenia, tym wyraźniejsze jest ukształtowanie się jednego z dwóch sposobów obchodzenia się w emocjami: zamrożenia lub nadwrażliwości emocjonalnej. Niektóre dzieci na silny krzyk czy nagłe zagrożenie reagują zastygnięciem. Inne potrafią zamrozić reakcję emocjonalną, jakby jej nie było. W każdym razie na zewnątrz nie widać przeżywanego stanu. Takie dzieci szybko uczą się, że lepiej nic nie czuć, gdyż uczucia są bolesne i przeszkadzają w działaniu. Odcięcie emocji, zamrożenie ciała tak, by nie pojawiły się w zachowaniu żadne czytelne reakcje, ułatwia dziecku poradzenie sobie w sytuacji zagrażającej.

Inne dzieci, czując napięcie (a sytuacji wywołujących je jest w rodzinach alkoholowych wiele), natychmiast wyrażają je na zewnątrz płaczem albo krzykiem. Często są postrzegane jako nadpobudliwe lub nadwrażliwe emocjonalnie. Silne napięcie może znajdować ujście w czynnościach kompulsywnych czy w innych objawach nerwicowych. Czasem dzieci takie trafiają wcześnie do psychologa i mogą być leczone z powodu silnej nerwicy.

Niektóre dzieci radzą sobie z trudnymi emocjami, zamieniając je na łatwiejsze do przeżywania. Adam jest na przykład chronicznym złośnikiem - gdy czuje się niepewnie, gdy bywa wystraszony albo zmęczony, natychmiast popada w złość. Bogdana natomiast wszyscy postrzegają jako zalęknionego i niepewnego, ponieważ strach to jedyna reakcja, jaką ujawnia. Dopiero na terapii każdy z nich odkrywa bogactwo przeżywanych stanów. Manipulowanie doznawanymi uczuciami chroni ich od przeżywania tego, czego nie chcą doświadczać.

Typowymi sposobami radzenia sobie przez dzieci z rodzin alkoholowych z trudnymi emocjami są: zepchnięcie uczuć do podświadomości, pomniejszanie ich lub zaprzeczanie, nierozpoznawanie ich (nienazywanie) i mylenie z myślami (np. „Czuję, że nie chcecie ze mną rozmawiać i mnie nie lubicie”). A owe trudne emocje to najczęściej wstyd, poczucie winy, gniew, smutek i strach.

Uczucia wstydu najsilniej doświadczają ludzie, którzy wychowywali się w rodzinach zaburzonych w sposób widoczny dla otoczenia. Kiedy wszyscy widzieli pijanego ojca i wiedzieli, z jakiej rodziny się pochodzi. Czasem takie osoby czują się napiętnowane, skażone faktem, że ich rodzic pił. Dlatego tak trudno im, mimo oczywistych faktów, nazwać swojego ojca alkoholikiem. Zastanawiają się: „Bo w jakim świetle to mnie stawia?”.

Często dziecko alkoholików przeżywa także swoiste poczucie odpowiedzialności za nałóg rodzica. Myśli, że ojciec pije, gdyż ono jest niegrzeczne, źle się uczy lub coś robi nie tak. Zdarza się, że tego typu zarzuty słyszy od bliskich, co wzmacnia poczucie winy.

Kiedy DDA zaczynają przyglądać się swoim doświadczeniom z dzieciństwa, zwykle pojawia się lęk: lęk przed wspomnieniami, lęk zapamiętany z groźnych sytuacji, lęk przed tym, co odkryją o sobie. Ludzie różnią się poziomem lęku, ale dorośli, którzy wychowywali się w rodzinach alkoholowych, noszą go w sobie dużo. Nie zawsze jest on widoczny. Często bywa starannie ukrywany i pojawia się jedynie w bliskich związkach. Może też być zamieniany na inne uczucie, na przykład złość, która daje więcej energii i siły, pomaga radzić sobie z bezradnością. W dzieciństwie lęk był niejednokrotnie podstawową informacją o zagrożeniu, pozwalającą go uniknąć. Niestety w życiu dorosłym częściej pojawia się w postaci fobii, lęków przed autorytetami i przełożonymi, co znacznie utrudnia dojrzałe funkcjonowanie.

Gniew jest naturalną reakcją na krzywdę naszych bliskich. Zatem kiedy DDA uświadamia sobie własne krzywdy i zaniedbania, pojawiają się poczucie niesprawiedliwości, bunt przeciwko temu, co kiedyś się stało, i różne odmiany gniewu. Praca z uczuciem gniewu jest trudna. Ludzie, którzy wiedzą, co się dzieje, gdy ktoś przeżywa negatywne emocje w sposób niekontrolowany, zwykle unikają wszelkiej złości. Kojarzą ją z agresją i przemocą. Trudno im uwierzyć, że złość czy gniew mogą wnosić cokolwiek konstruktywnego. I rzadko łączą swoją melancholię z uczuciem, którego - jak twierdzą - nie czują.

Chyba wszystkie dorosłe dzieci alkoholików znają uczucie zalegającego smutku. Niewiele z nich leczy się jednak z powodu depresji. Smutek bezpowrotnej straty, dziecięce rozżalenie, kiedy najchętniej schowałoby się pod kołdrą przed całym światem, i poczucie osamotnienia - związane są z jakąś formą opuszczenia, której się doznało. Dziecko czuje się opuszczone, gdy ma niepełną rodzinę, ale także gdy długo jest samo w domu albo gdy permanentnie nie ma nikogo, kto poświęciłby mu czas i uwagę. Każdy z nas nosi wspomnienia, które wywołują w nim głęboki smutek. DDA mają takich wspomnień dużo.

Wiele dorosłych dzieci alkoholików wyraża przekonanie, że uczucia można w pełni kontrolować. Przeświadczenie: wszystko albo nic (albo mam całkowitą kontrolę, czyli to, co czuję, zależy jedynie od mojej woli, albo nie mam żadnej kontroli nad swoimi emocjami) - jest jednak złudzeniem. Pełna samokontrola i brak samokontroli w sferze uczuć to bieguny braku tych samych umiejętności: adekwatnego korzystania z własnej sfery emocjonalnej. Możliwa jest oczywiście kontrola świadomości i wyrażania uczuć. Ale nie można kontrolować pojawiania się uczuć. Zwiększając świadomość tego, co się przeżywa, można to wyrazić albo nie - zgodnie ze swoją wolą.

Efektem zmian w reakcjach emocjonalnych u dzieci z rodzin alkoholowych bywa postawa obronna wobec życia i ludzi. Człowiek taki żyje w ciągłym napięciu, które wiąże się z przekonaniem, że świat i ludzie są do niego wrogo nastawieni, a on nie ma na to wpływu. Może tylko trwać w ciągłym oczekiwaniu na coś nieprzyjemnego, co na pewno się wydarzy (np. atak, nieszczęście, agresja). Celem takiej osoby jest przetrwanie. Trudno jej być otwartą i ufną. To oznacza dla niej bezradność i wystawienie się na atak.

Marzenna Kucińska

Krzywda, która tkwi głęboko

Dzieci dorosłych alkoholików często noszą w sobie poczucie krzywdy, choć zwykle nie bardzo nawet zdają sobie z tego sprawę. Gdy pełni niepewności przychodzą pierwszy raz do mnie i opowiadają o swoim dzieciństwie, zaczynają im płynąć łzy.

Powtarzają jak mantrę: „Nie rozumiem, rodzice mnie kochali i ja ich też”. Te łzy są wyrazem tkwiącego w nich bólu, związanego z relacjami, o których opowiadają. Upewniają mnie jako terapeutkę, że tkwi w nich cierń krzywdy, którym warto się zająć w terapii, by już więcej nie bolało, nie wywoływało lęku, nie obezwładniało, nie odbierało sił.


Partnerzy DDA także dostrzegają u nich przeżywanie krzywdy wciąż od nowa: „Kolejny raz opowiada swoje historie, obwinia wszystkich i wszystko za nieudane dzieciństwo, młodość oraz obecne niepowodzenia”. Same DDA rzadko zdają sobie z tego sprawę; mówią raczej o tzw. dołkach, czyli chwilach, w których bez powodu chce im się płakać, w których czują się tak, jakby cały świat chciał je skrzywdzić. Zwykle próbują ratować się same, mówiąc sobie: „Przestań się wreszcie mazać” czy „Nie histeryzuj”.

Poczucie krzywdy rodzi się w człowieku, kiedy - jak pisze prof. Jerzy Mellibruda w artykule „Pułapka nieprzebaczonej krzywdy” - doświadcza czegoś, co sprawia mu cierpienie, co uważa za niesprawiedliwe czy nieuzasadnione, ale nic nie może zrobić. Takie połączenie cierpienia, bezradności i złamania ważnych zasad tworzy poczucie skrzywdzenia. Niemal każdy z nas doświadczył go, kiedy jako dziecko przewrócił się i obtarł sobie kolano. Dziecko żyje w przeświadczeniu, że jego ciało jest nienaruszalną całością i kiedy ta całość zostaje zburzona, zaczyna się bać, bo coś jest nie tak, a ono nie umie sobie z tym poradzić. Płacze więc i poszukuje najbliższej mu osoby, by przywróciła zburzony porządek.

W takich sytuacjach matka stara się zmniejszyć lęk dziecka („Nic się nie bój, dusza tędy nie wyleci”) i prosi je, by opowiedziało, co się stało. Potem sama tłumaczy, co się wydarzyło i co się wydarzy („Zaraz przestanie lecieć krew, a potem się zagoi”), pokazuje także dziecku, jak samo może sobie poradzić (przemyć ranę, nakleić plaster). Ze wsparcia i pomocy bliskich korzystamy także później, gdy musimy sobie radzić z ranami psychicznymi.

Dzieci, które z różnych powodów muszą wychowywać się same, większość zranień przeżywają w samotności. Utrwala się w nich lęk, bo coś ważnego zostało naruszone, a one nie potrafią tego naprawić. Utrwala się też w nich cierpienie, bowiem nie mają się komu wyżalić, opowiedzieć o doznanym nieszczęściu, muszą więc zachować je dla siebie. Wokół takich tajemnic kumuluje się napięcie, zbierają się niewypowiedziane słowa, niewypłakane łzy, strach i gniew.

Jedna z Czytelniczek napisała: „Najpierw nie miałam dzieciństwa. [...] Potem było trudne dojrzewanie. [...] Nigdy nie zaznałam prawdziwej miłości. Nie wiem, co to znaczy normalny dom z gorącym obiadem na czas. Z drugim śniadaniem szykowanym przez mamę do szkoły. Od kiedy pamiętam, byłam pozostawiana sama sobie, od kiedy pamiętam, wymagano ode mnie dojrzałości ponad mój wiek”. Często kiedy w rodzinie alkoholowej skrzywdzone dziecko płacze, słyszy zdania typu: „Nie rozczulaj się nad sobą”. Oczekiwanie dojrzałości od dziecka jest często oczekiwaniem, że nie będzie okazywało swoich potrzeb. A przecież gdy doznało krzywdy, szczególnie potrzebuje pocieszenia i opieki.

DDA szukają pocieszenia w różny sposób: w książkach, w szkole, w sporcie, w jedzeniu, ale także w używkach, w przedwcześnie zakładanych związkach, w pocieszaniu bliskich, którzy wydają się być bardziej skrzywdzeni od nich. Córka alkoholika tak opisuje doświadczenia z dzieciństwa: „Pamiętam ojca, który wracał z pracy pijany. Czasami potulnie szedł spać, ale częściej były awantury - krzyczał, wyzywał mamę i wszystkich dookoła. Nie używał przemocy fizycznej, chociaż często tym groził. Ojca uspokajałam ja lub mój młodszy brat. Tymczasem mama siedziała, płacząc w moim pokoju i ją też musieliśmy pocieszać. Czasami dochodziło do tego, że ojciec chciał mamie coś zrobić: uderzyć w twarz czy poszarpać. Wtedy stawaliśmy między nimi i trzymając ich ręce, wręcz prosiliśmy, by się uspokoili.

 Dwoje małych bezbronnych dzieci potrzebujących miłości, wsparcia, poczucia bezpieczeństwa, odpowiedzialnych za swoich rodziców. [...] Dla mnie najgorsze było napięcie przed przyjściem ojca. Każde z nas wiedziało, że skoro nie wrócił z pracy, to pewnie przyjdzie pod wpływem alkoholu, ale o tym się nie mówiło. [...] Aktualnie ojciec nie pije [...]. W domu między nami wyczuwalne jest ogromne napięcie, żal, złość, poczucie krzywdy. Nadal o tym nie rozmawiamy, w ogóle mało ze sobą rozmawiamy”.

To nie jest w porządku, że małe dziecko musi uspokajać dorosłego, rozzłoszczonego mężczyznę. Ono ma prawo czuć się bezpieczne za plecami dorosłych, a w takiej sytuacji to oni odbierają mu beztroskę, prawo do zabawy, radości, a w zamian obarczają odpowiedzialnością za swoje problemy. Skrzywdzone dzieci często przez całe lata oczekują na to, że ktoś w końcu powie: „Przepraszam, nie wiedziałem, jak bardzo cię krzywdziłem”.

Bo jeśli ktoś skrzywdził nas słowem (kiedy wyzywał czy przeklinał), uczynkiem (kiedy szarpał lub bił) czy zaniedbaniem (kiedy zostawiał w trudnych sytuacjach), to krzywda ta kładzie się cieniem na naszej relacji z nim. Trudno nam z takim człowiekiem rozmawiać, trudno być blisko. Czekamy, że ten, kto skrzywdził, weźmie na siebie trud odbudowy porządku, który naruszył: przeprosi za wyzwiska, odda to, co zabrał bezprawnie, czy obieca, że już nigdy więcej nie będzie ranił.

Jeśli nosimy w sobie poczucie krzywdy, to zwykle kiedy pomyślimy o krzywdzicielu, uczucia powracają z taką siłą, jakby wszystko stało się przed momentem. Często jest to trudne do rozdzielenia kłębowisko emocji i myśli, pozytywnych i negatywnych, dotyczących kogoś dla nas ważnego, od kogo oczekujemy miłości, wsparcia i opieki, których jednak nie dostaliśmy albo doświadczyliśmy w niewystarczającym stopniu.

Dziecko wiele razy krzywdzone lub ranione stara się na różne sposoby bronić przed poczuciem krzywdy albo przynajmniej zrobić coś z jego przeżywaniem. Bardzo plastycznie zjawisko to opisuje Jerzy Mellibruda. Porównuje on bliznę pozostającą po ranie po skrzywdzeniu do blizny po ranie spowodowanej oparzeniem. Blizna może być nadwrażliwa albo zupełnie nieczuła. Podobnie dzieci alkoholików, które doznały wielu krzywd - mogą być albo nadwrażliwe, albo zupełnie nieczułe emocjonalnie.

Osoby nadwrażliwe często przeżywają lek, cierpienie, smutek w sytuacjach, które nie powinny być źródłem aż tak silnych emocji. Z kolei inni zamrażają swoje emocje, sprawiając na otoczeniu wrażenie nieczułych, chodzących robotów, kierujących się jedynie chłodną kalkulacją. Tak jak Ela N., która napisała: „Serce pękało nie raz, ale trzeba iść dalej. [...] wiem jedno - nie dam się skrzywdzić”.

Poczucie zburzonego porządku, naruszenia ważnych zasad życiowych, może poprowadzić DDA w dwóch odmiennych kierunkach: nadmiernego przywiązania do porządku lub jego zupełnego negowania. W pierwszym przypadku DDA - pod wpływem doznanych krzywd - zaczynają stosować bardzo uproszczony sposób porządkowania świata: na czarne i białe, dobre i złe, swoich i obcych. W drugim przypadku życie nie ma dla DDA żadnego porządku, a wszystko jest względne. Prawa, wartości są kwestią umowną i w każdej chwili mogą zostać podważone. Światem rządzi chaos i niczego nie można być pewnym.

Z poczuciem bezradności DDA radzą sobie na dwa sposoby: nie próbują nic zmieniać, bo „przecież i tak się nie uda” albo próbują sobie poradzić w każdej sytuacji, jakby nie istniały żadne ograniczenia: „Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych”.

Dziecko zostawione samo sobie w sytuacji, która je przerosła, pozbawiła czegoś ważnego, pozostawiła w cierpieniu, musi w jakiś sposób przetrawić to doświadczenie. Robi to, wykorzystując dostępne mu, adekwatne do jego wieku umiejętności. Tworzy zatem swój własny porządek, przez pryzmat którego spostrzega to, co mu się przytrafiło, jako coś zupełnie normalnego albo nienormalnego. Jeśli uzna za normalne to, że bliscy sprawiają cierpienie, że łamią wszelkie reguły, że nic nie jest pewne i że nie można na nikogo liczyć, to nie będzie nikomu ani niczemu ufać, nie będzie zbliżać się do innych, natomiast będzie reagować ostro na wszystko, co potraktuje jako potencjalne zagrożenie. Takie osoby są zamknięte w sobie, milczące, starają się bezpiecznie dopasować do tych, których uznają za silniejszych, lepiej dostosowanych. Zwykle własne siły i zdolności wykorzystują nie dla własnych potrzeb, ale po to, by pomóc osobom, które uznają za ważne dla siebie.

Ale DDA mogą także uznać, iż to, co je spotkało, jest nienormalnym wyjątkiem od panujących reguł i zasad. Wówczas starają się jasno określić własne normy normalności, żeby w przyszłości uniknąć tego, kto lub co je krzywdzi. Normy te mogą być bardzo różne. Wynikają zwykle z cechy, która kojarzy się z osobą krzywdziciela (np. był mężczyzną, więc mężczyźni są źli). Osoby sztywno dzielące świat na dobro i zło zwykle starają się walczyć z tym, co uznają za złe i są bardzo lojalni wobec tych, których uznają za swoich.

Niektóre z DDA poruszają się z jednej skrajności w drugą: w pewnych sytuacjach są zasadniczy i stosują uproszczony podział świata, w innych zaś wpadają w chaos, szukając uporczywie kogoś, kto ich przez niego przeprowadzi. Brakuje im elastyczności, umiejętności adekwatnego postrzegania świata i ludzi. Dorosłe dzieci alkoholików mogą przestać się bać ludzi, bo potrafią się już nie dać nikomu skrzywdzić. Nie muszą nerwowo reagować na każde potencjalne zagrożenie, bo są w stanie adekwatnie oceniać ludzi i ich intencje. Ale aby posiąść tę umiejętność i umieć z niej korzystać, muszą rozwiązać nierozwiązane sprawy z przeszłości.

Do tego czasu duchy tych, którzy ich kiedyś skrzywdzili będą zasłaniać im bliskich i przyjaznych ludzi z dzisiejszego życia. A jeśli to wspomnienia i duchy z okresu dzieciństwa, DDA będą przeżywali dzisiejsze relacje z perspektywy skrzywdzonego rozżalonego dziecka.

Aby uporać się z długoletnim poczuciem krzywdy, należy pozwolić sobie na przeżycie uczuć z nim związanych. „Smutek to uczucie, które pozwala nam pogodzić się ze stratą. Musimy też pozwolić sobie na przeżycie gniewu, który zwykle czujemy w stosunku do tego, kto nas skrzywdził. Gniew daje nam siłę, by przywrócić zburzony porządek, podjąć walkę o naruszoną wartość. Musimy także zgodzić się na ponowne przeżycie cierpienia i bólu, które wynikają z naszego zranienia. I aby to wszystko przeżyć, musimy też zmierzyć się z lękiem: przed cierpieniem, przed krzywdzicielem i przed tym sobą, którego odkryjemy, kiedy poczujemy się zranieni.

Pamiętajmy, że człowiek zraniony potrzebuje wsparcia drugiej osoby. Przeżywanie zranienia w samotności staje się zwykle niepotrzebnym powtórzeniem traumatycznego doświadczenia. Jeśli chcesz spotkać się ze swoimi wewnętrznymi zranieniami, znajdź ludzi, których wsparcia możesz być pewny, którzy nie przerażą się twojego cierpienia, twojej złości, głębokiego smutku i lęku. Niełatwo towarzyszyć komuś, kto doznał wielu zranień i rozczarowań, dlatego zachęcam, by korzystać z profesjonalnej pomocy grupowej i indywidualnej. DDA, które podjęły trud uporania się ze śladami krzywd, jakie w nich pozostały, mówią o pozbyciu się ciężaru i zmianie relacji z tymi, którzy je kiedyś skrzywdzili. Czują wewnętrzną energię, uwolnioną od dawnych spraw, a ich emocje są adekwatne do dzisiejszych relacji i sytuacji.

Marzenna Kucińska

Płacz za utraconym dzieciństwem

DDA noszą w sobie wiele łez, a każda z nich związana jest z czymś, co bezpowrotnie straciły. Za każdą z nich kryje się informacja o niezaspokojonych dziecięcych pragnieniach. Dlatego tak ważne jest pozwolenie sobie na płacz, na okazanie smutku  i żalu. To oczyszcza, uspokaja i umożliwia uporządkowanie sfery uczuć i relacji z rodzicami.

Kiedy myślę o tym, czym wyróżniają się dorosłe dzieci alkoholików spośród innych moich pacjentów, przychodzą mi przede wszystkim na myśl łzy, jakie pojawiają się w ich oczach, gdy rozmawiamy o relacjach z rodzicami. Reagują wtedy jak dzieci: zaciska się im gardło, trudno im mówić, nie panują nad emocjami (czego dowodem są właśnie ich łzy). Dzieje się to właściwie automatycznie, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.


Niektóre DDA próbują zdecydowanie odciąć się od tego, więc mówią o swoim dzieciństwie tak, jakby zdawały relację z obojętnego im wydarzenia.

Za wszelką cenę unikają opisywania własnych doświadczeń, bo w ten sposób łatwiej im powstrzymać łzy. Skrywane usilnie, wypływają jednak zwykle nieoczekiwanie, na przykład w czasie lektury artykułu o zaniedbanych dzieciach lub oglądania filmu o dziecku, które odnalazło swojego rodzica.

Rozżalenie, jakie ogarnia DDA, kiedy mówią o swoich rodzicach, może dotyczyć bardzo różnych spraw. Jedną z nich jest nieobecność matki czy ojca, ich fizyczna lub emocjonalna niedostępność. Kasia tak pisze o depresji swojej matki i późniejszym jej piciu: „Paraliżują mnie żal i gniew o to, że nauczono mnie widzieć wszystko w czarnych barwach. Z powodu emocjonalnej niedostępności mam dużo problemów w kontaktach z ludźmi”. Aga ma żal do mamy o to, że wprowadziła ją, małe dziecko, bardzo szybko w świat dorosłych, niezrozumiałych zasad i problemów. Ma też dużo żalu do ojca, który uczynił jej dzieciństwo piekłem. Iza pisze: „Mam żal do rodziców, a zwłaszcza do mamy, że szybciej się go nie pozbyła, nie bylibyśmy teraz z rodzeństwem kalekami emocjonalnymi”.

Jej słowa z pewnością bliskie są wielu DDA.

Brak spokoju, brak poczucia bezpieczeństwa, brak oparcia w rodzicach, czyli - krótko mówiąc - niezaspokajanie podstawowych potrzeb emocjonalnych, to codzienność dzieci w rodzinach alkoholowych. Często dochodzą do tego głód czy ubóstwo. Oczywiście tego rodzaju doświadczenia są udziałem także dzieci ze „zwyczajnych” rodzin. Im jednak wolno odczuwać żal spowodowany uświadomieniem sobie, że inni mają to, czego one nie mają. Dzieciom z rodzin alkoholowych nawet to jest zabronione.

Generalnie opłakiwanie strat ludzie mogą rozpocząć dopiero wtedy, gdy w pełni dotrze do nich, co stracili, i gdy znajdą kogoś, kto zrozumie i przyjmie ich żal. To często oznacza, że dziecięce żale uświadamiają sobie w pełni dopiero jako dorośli ludzie, niekiedy już po śmierci rodziców. Dopóki tak się nie stanie, tłumią w sobie smutek, żal i rozgoryczenie, bo łatwiej się od tych emocji odciąć, starać się ich nie doświadczać niż je przeżyć. Boją się, że gdy ich dopadną, to zwariują lub wpadną w depresję, z której już się nie podźwigną. Odcinając się od tych uczuć, popadają z czasem albo w rodzaj psychicznego odrętwienia (by nie czuć tego, co boli, przestajemy w ogóle odczuwać), albo w rodzaj psychicznej nadwrażliwości (na wszystko i na wszystkich reagujemy rozżaleniem i poczuciem skrzywdzenia). Niezależnie od wieku i realiów życia, stwarzają wrażenie nieustannie pogrążonych w żalu, rozgoryczonych staruszków.

Powstrzymywanie starych emocji, podobnie jak i ich ciągłe przeżywanie, pochłania ogromną ilość energii. Czasem tak dużo, że człowiek staje się chronicznie zmęczony, przestaje mieć na cokolwiek ochotę i cały pogrąża się w smutku. Jego świadomość odcięta jest od pierwotnego źródła bólu i smutku, jego myśli krążą wokół aktualnych spraw, powodując ciągłe zamartwianie się, użalanie, przewidywanie, że wszystko źle się potoczy. W takich okolicznościach nietrudno popaść w depresję. Energia rozprasza się w starych niezakończonych sprawach, myśli kreują czarną wizję świata i przyszłości, pojawiają się uczucia bezradności i beznadziei, którym towarzyszy przekonanie, że już zawsze będzie tak źle.

Sposobem na uwolnienie się z tego „więzienia” jest przeżycie noszonego w sobie rozżalenia i smutku. Warto wtedy pozwolić sobie na łzy - przynoszą ulgę, szczególnie gdy obok jest ktoś, kto zrozumie nasz żal. Bywa to jednak trudne. W rodzinach alkoholowych często panują zasady wręcz zakazujące wyrażania takich uczuć. Stwierdzenia typu: „nie mazgaj się”, „nie bądź beksą”, „w życiu trzeba być twardym”, „płaczą tylko mięczaki”, „jak ci przyleję, to będziesz miał powód, żeby płakać” skutecznie oduczają okazywania rozżalenia, smutku, czy bólu.

Wiele DDA dobrze pamięta, że pokazanie łez, smutku, czy bezradności prowokuje innych do ataku, wyśmiewania albo krytyki i boi się, że to się powtórzy teraz, w ich dorosłym życiu. Dlatego w przypadku DDA tak ważny jest staranny dobór tych, przed którymi zamierzają odkryć swoje uczucia. Powinni to być ludzie życzliwi: przyjaciele, uczestnicy grupy wsparcia, czy terapeuta. To ważne, by w sytuacji, gdy trudne uczucia wręcz rozsadzają, mieć obok siebie kogoś pełnego zrozumienia i życzliwości. Jego dobre uczucia przywracają zaufanie do ludzi i wiarę, że w sytuacjach kryzysowych można liczyć na innych.

Dorosłe dzieci alkoholików mają też kłopot z wyrażeniem rozżalenia, zwłaszcza gdy traktują siebie tak, jak traktowali ich rodzice: obcesowo, okrutnie lub jak powietrze. Gdy czują ucisk w gardle i łzy napływające do oczu, starają się zmienić temat, wychodzą do łazienki lub próbują robić cokolwiek, co odwróci ich wewnętrzną uwagę od tego, co boli. Tymczasem każda z tych sytuacji, w których pojawia się wyraźne poruszenie emocjonalne, jest okazją do wyrażenia ważnych, do tej pory głęboko skrywanych uczuć.

Wielokrotnie towarzyszę ludziom, którzy próbują poradzić sobie z problemami związanymi z ich rodzicami (gdy na przykład rodzice wymagają od dzieci więcej, niż one mogą im dać albo gdy wzbudzają w nich poczucie winy lub krzywdy). Zadziwia mnie, jak często samo wyobrażenie sobie matki lub ojca powoduje, że w oczach tych ludzi pojawiają się łzy. Zwykle bowiem ożywają wtedy ich dziecięce uczucia, a jednym z nich jest niewyrażony wcześniej żal do kogoś, kogo zwykle w ich życiu już nie ma, bo nawet jeśli żyje, to jest już kimś innym - często starym, schorowanym człowiekiem. Teraz to on potrzebuje ich pomocy, a nie oni jego. Dlatego trudno wyrazić taki żal do realnej osoby; zresztą nawet nie o to chodzi. Chodzi raczej o to, by wewnętrzne opuszczone lub skrzywdzone dziecko miało wreszcie okazję, by się wypłakać i ukoić swój ból i smutek.

Pozwalając sobie na łzy, smutek i żal, akceptujemy stratę, jakiej doznaliśmy. Przestajemy się przeciwko niej buntować i rozstajemy się z tym, na co czekaliśmy niekiedy przez całe życie - na przykład na to, że matka wreszcie zrozumie, pochwali i powie: „Jestem dumna z ciebie, z tego, że tak dobrze sobie radzisz w życiu, że jesteś takim dobrym człowiekiem”. Koncentrując bowiem uwagę na tym, czego nie dostaliśmy od matki czy ojca, często nie zauważamy, że doceniają nas inni. Umniejszamy swoje sukcesy, odwracamy od nich uwagę, ignorujemy pochwały innych, traktując siebie tak, jak czuliśmy się traktowani przez rodziców.

Kiedy pozwolimy sobie na przeżycie żalu, zwykle zmienia się także nasz stosunek do siebie samych i do ludzi wokół. W obecnym życiu zaczynamy dostrzegać ludzi skłonnych do zaspokojenia naszych potrzeb. Dzięki przeżyciu trudnych emocji możemy dotrzeć do swoich potrzeb, czyli do wewnętrznego „ja” i zadbać o nie tak, jak nie potrafili tego zrobić nasi rodzice.

W terapii DDA niekiedy sporządzamy listę strat, czyli tych spraw, które wzbudzają smutek i żal. Zwykle jest ona długa. Obok ewidentnych strat (np. „brakowało mi ojca”; „zawsze byłem sam”; „nikt się mną nie opiekował”; „musiałem samodzielnie zdobywać jedzenie”, itp.) widnieją na niej także zwykłe dziecięce doświadczenia (np. „nikt nigdy nie pamiętał o moich urodzinach”; „nie mogłem przespać spokojnie nocy, bo budziły mnie awantury”). Jest także na tych listach mnóstwo niedotrzymanych obietnic, rozczarowań, przeżyć, których „nigdy nie dane mi było doświadczyć, choć jak każde dziecko miałem do nich prawo”.

Miałem prawo być beztroskim dzieckiem, miałem prawo bawić się z innymi i nie zajmować się dorosłymi sprawami, miałem prawo przeżywać ból i smutek, płakać, gdy było mi źle, czuć wsparcie, zostać utulonym przez dorosłego. Miałem prawo do tego, by dorosły się mną opiekował, by miał dla mnie czas, by się o mnie troszczył, by mnie bronił i ochraniał. Miałem prawo do dobrego, spokojnego dzieciństwa, do przeżywania dziecięcych problemów, do bycia bezpiecznym. Miałem prawo do wyrażania uczucia, potrzeb, myśli i opinii. I mam prawo teraz czuć smutek, żal i płakać, jeśli tak nie było.

Marzenna Kucińska

A ja wam pokażę

Jestem do niczego - tak myślą o sobie dorosłe dzieci alkoholików, ale zaraz potem stają na rzęsach, by udowodnić całemu światu, że jest zupełnie inaczej. Że potrafią więcej niż ktokolwiek myśli. Ciągle oczekują od otoczenia pochwał i docenienia. Czemu ich nie otrzymują?

Nie radzę sobie w pracy, jestem fatalną matką, i tak nie uda mi się spełnić marzeń, nie nadaję się do niczego, na nic dobrego nie zasługuję... - tak często myślą o sobie ludzie, którzy wychowywali się w rodzinie alkoholowej.

To piętno odciska się niemal na każdym aspekcie dorosłego życia. Dorosłe dzieci alkoholików zwykle mają zaniżone poczucie własnej wartości i zaradności - uważają, że nie radzą sobie z życiem tak dobrze jak inni, nie potrafią ułożyć relacji z ludźmi - nadmiernie podporządkowują się innym lub ich kontrolują, mają problemy z realizacją własnych celów - czują, że coś im nie pozwala osiągnąć tyle, ile by mogły.

Szkoła stresu

Janet G. Woititz, autorka wielu bestsellerów o DDA, w jednej z książek używa terminu „the self-sabotage syndrom” - syndrom sabotowania siebie. Pisze, że bardzo często ludzie ci nie potrafią wykorzystać swoich zdolności i umiejętności, a gdy próbują, to szybko wypalają się - oni albo ich otoczenie. Dzieje się tak dlatego, że nie umieją radzić sobie ze stresem, który ujawnia się w postaci ciągłych wahań nastroju, czasem wręcz depresji lub różnych schorzeń psychosomatycznych. Efektem nieradzenia sobie z nawarstwiającym się stresem są impulsywne zachowania DDA zarówno wobec innych, jak też wobec samych siebie - obwiniają się nadmiernie lub zbyt wiele sobie odpuszczają. Efektem nieradzenia sobie ze stresem może być także nadużywanie alkoholu lub leków, często prowadzące do uzależnienia.

Dlaczego DDA nie radzą sobie ze stresem, skoro ich dzieciństwo w rodzinie alkoholowej było pasmem frustracji, urazów i nieprzewidywalności, życiem w nadmiernym stresie? Można by sądzić, że to doskonała szkoła pokonywania stresu. Jednak nadmierny stres w dzieciństwie stanowi - tak samo jak zbyt intensywna praca fizyczna - ogromne obciążenie: raczej przedwcześnie zużywa odporność psychiczną niż ją rozwija. Dzieci w rodzinie alkoholowej nie zawsze są w stanie rozwinąć umiejętności zaradcze - najczęściej skupiają się na tym, by przetrwać mimo stresu do czasu aż dojrzeją i staną się dość silne do walki o siebie i swoje potrzeby.

Unik i atak

Radzenie sobie ze stresem wymaga umiejętności oceny zarówno sytuacji, jak i własnych możliwości uporania się z problemem. Ocena sytuacji polega na oszacowaniu, na ile mamy wpływ na to, co się dzieje, a na ile jesteśmy wobec tego bezradni. W sytuacjach zawodowych może to oznaczać dylemat, czy mimo kryzysu i braku nadziei na powodzenie realizować zaplanowany projekt, czy wycofać się z niego, czy może poprosić współpracowników lub szefa o pomoc. W niektórych sytuacjach warto zachować dystans i poczekać, co przyniesie los, w innych - walczyć o sukces.

W obu przypadkach często potrzebujemy pomocy i wsparcia innych. Szczególnie potrzebują jej ludzie, którzy wychowywali się w rodzinach z problemem alkoholowym, bo - jak już wspominaliśmy - nie rozwinęli w wystarczającym stopniu umiejętności rozwiązywania problemów czy radzenia sobie w sytuacji konfliktów. Nie są w pełni świadomi własnych ograniczeń ani zasobów do radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Rozwijając swoje strategie w sytuacjach silnego stresu zbyt wcześnie, DDA nie zdają sobie sprawy z tego, że ich sposób na życie jest sztywny i wzorowany na strategii, która w ich rodzinie pozwalała przetrwać najgorsze momenty.

Czasem tą strategią jest unikanie - dopiero po wielu miesiącach szefowie i współpracownicy takiej osoby zachodzą w głowę, dlaczego nikt nie zauważył, że realizowany przez nią ważny projekt od długiego czasu leży odłogiem. Inną strategią stosowaną przez dorosłe dzieci alkoholików jest walka i atakowanie. W tym przypadku zwykle wszyscy mają dość i projektu, i jego realizatora, a on nie rozumie, dlaczego inni źle go odbierają, skoro on tak się stara i poświęca dla innych...

Lepiej ruszyć!

Dorosłe dzieci alkoholików często nie zauważają, kiedy stres zaczyna je przerastać. Zwykle to inni zwracają im uwagę na to, że za dużo biorą na siebie. Niektórzy, zwłaszcza koledzy i przełożeni w pracy czy szkole, łączą takie uwagi o przeciążeniu z wyrazami uznania: „Ty to potrafisz dużo wytrzymać!”, „Podziwiam cię - sama zrobiłaś coś, co zwykle robi kilka osób”. Niestety, takie informacje zwrotne raczej utrwalają przekonanie DDA, że co ich nie zabije, to je wzmocni... i dalej tkwią w nadmiernym obciążeniu, nie dostrzegając w tej sytuacji niczego niepokojącego.

Partnerzy lub dzieci DDA najczęściej reagują w inny sposób. Zasypują ich pretensjami: „Zaniedbujesz siebie, a przy okazji dom i rodzinę”, „Znowu masz czas na wszystko i dla wszystkich, tylko nie dla mnie”. Takie reakcje zwykle wzbudzają u DDA złość i potęgują chęć ucieczki w pracę, gdzie przynajmniej czują się doceniane. A przecież tak naprawdę należałoby posłuchać bliskich i przestać obciążać się nadmiernie - ale to jest dla DDA bardzo trudne.  Problem w tym, że DDA nie uświadamiają sobie swoich potrzeb, nadmiernego napięcia czy frustracji, póki nie przekroczą one drastycznego poziomu. Wtedy jednak jest już za późno - jako główne strategie zaradcze włączają się stare sposoby wyuczone w dzieciństwie i nastawione na przetrwanie, czyli myślenie typu „lepiej nic nie zmieniać”, „nie dam sobie rady”.

Odzywają się wówczas dziecięce potrzeby bycia akceptowanym i docenianym. Tymczasem szefowie i partnerzy często mają dość osób, które potrzebują wsparcia, zauważenia i pochwał. Uważają, że każdy jest samodzielny i zaspokaja takie potrzeby na własną rękę; rozumie, że inni nie zawsze są gotowi być odpowiednikiem wspierającej rodziny. Nie chcą dłużej znosić dąsania się, niezadowolenia, obniżonego nastroju czy impulsywnych wybuchów DDA. Dorosłe dzieci alkoholików zwykle zupełnie nie zdają sobie sprawy, że inni mają dość ich ciągłego oczekiwania, że zostaną docenione. Mają trudności z byciem dorosłym w dorosłych relacjach i często nie rozumieją, co jest nie tak. Z jednej strony myślą o sobie „jestem do niczego”, z drugiej - kompensują ten swój obraz udowadnianiem sobie i innym, że wiele potrafią.

Boją się, że inni odkryją ich niedoskonałość, niekompetencję czy nieporadność i starają się tego uniknąć za wszelką cenę. Odsuwają się od tych, o których myślą, że wiedzą o nich zbyt dużo. W ten sposób tracą przyjaciół, partnerów, a nawet dobrą, spokojną pracę. Warto przestać uciekać przed sobą, warto bardziej siebie pokazać, ale aby siebie wyrazić, najpierw trzeba się poznać. Jakie są moje zainteresowania? Co lubię, a czego nie? Jaką mam osobowość? Z jakimi ludźmi najlepiej i najefektywniej mi się współpracuje? Co mnie rozwija? Czego teraz w życiu potrzebuję? Gdy już wiadomo, czego chcemy i potrzebujemy, trzeba znaleźć odwagę, by po to sięgnąć. Nie dajmy się zatrzymać lękowi. Łatwiej uzyskać taką świadomość siebie w grupie osób nastawionych na taki sam cel. I łatwiej w gronie życzliwych osób wykrzesać odwagę i determinację, by realizować swoje plany i odnieść w tym sukces.

Marzenna Kucińska



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
charakterystyka cech DDA, dda
AutodiagnozaDDA, DDA, Charakterystyka DDA
Cechy charakterystyczne dla osób z syndromem DDA(1), psychologia i psychoterapia
Cechy charakterystyczne dla osób z syndromem DDA, Dorosłe Dzieci
Cechy charakterystyczne dla osób z syndromem DDA 3
Cechy charakterystyczne dla osób z syndromem DDA 3
Cechy charakterystyczne dla DDA
Praca psychoterapeutyczna z DDA wykład SWPS
DDA Kim są, DDA -Dorosłe Dzieci Alkoholików, FAS,poalkoholowy zespół płodowy, Dorosłe dzieci alkohol
Wspomnienia i refleksje, Psychologia DDA, DDD
Negatywny wpływ doświadczeń z dzieciństwa na funkcjonowanie DDA
Grupy DDA, Dorosłe Dzieci
Co to jest DDA, DDA, DDRR, DDD
DDA, ★ Studia, Psychologia, Alkoholizm
Syndrom DDD i DDA(1), Dorosłe Dzieci
Al-Anon Trybiki w Maszynie, dda

więcej podobnych podstron