Romowie w Polsce.
Romowie przybywający do Europy utrzymywali, że pochodzą z Egiptu. Ponieważ nie było podstaw do kwestionowania ich twierdzenia, przez dłuższy czas naukowcy nie podważali tej tezy. Dopiero badania filologiczne udowodniły, że jest to lud wywodzący się z terenów Indii: ich język - romani związany jest z grupą języków hindi z naleciałościami języka plemion dardyjskich i kafirskich (wg badań L. Turnera).
Ich wędrówka na północny-zachód rozpoczęła się w X w. Już około stu lat później pojawiają się w Konstantynopolu, w 1350 r. na Peloponezie, a w 1384 r. u stóp Karpat, o czym świadczy dokument z Vodicy.
Cyganie podawali się za pokutujących pielgrzymów, którzy po zajęciu i ochrzczeniu ich kraju przez Zygmunta Luksemburskiego, króla Węgier, zostali jako niepokorni ukarani i wysłani na siedmioletnią tułaczkę w celu uzyskania rozgrzeszenia u samego papieża. Glejt z 1423 r. miał zapewniać im ochronę i zwolnienie spod jurysdykcji lokalnych sądów. Takie przedstawienie swej sytuacji nie tylko zwiększało przychylność ludności, lecz także sprawiało, że Romowie mogli czuć się bezkarni.
Nie znamy dokładnej daty przybycia Cyganów do Polski. Jedyne wzmianki świadczące o ich obecności to pojawiające się od XV w. dane imienne i topograficzne pochodzące od słowa Cygan: Petrus Cygan z Trześniowa, Nicolaus Czygan z Berezówki, czy Cyhanowa Łuka, Cyganowo i Cyganowice.
Najstarszym zachowanym, ale nie pierwszym spisanym, jest dokument z 1501 r. - przywilej Aleksandra Jagiellończyka dla wojewody cygańskiego Wasyla. Potwierdza on przekazanie zwierzchności nad Cyganami w obrębie Wielkiego Księstwa Litewskiego i zapewnia im swobodę poruszania się.
Cyganie początkowo traktowani byli z respektem, bez strachu. Ludzie wierzyli w ich pokutniczą misję i korzystali z ich usług (kowalstwo, wróżbiarstwo). Po jakimś czasie wiara w potrzebę wybłagania przebaczenia u papieża wygasła, zaczął się pojawiać strach przed czarami i kradzieżami. Pierwsze ruchy antycygańskie powstały w Niemczech, gdzie doszło do wydania edyktów banicyjnych. Spowodowało to powstanie fali cygańskich uchodźców przybywających na tereny Polski, gdzie stykali się nie tylko z Polakami i Litwinami, lecz także innymi Cyganami przybyłymi tu półtora wieku wcześniej. Pozbawieni obywatelstwa niemieckiego i zagrożeni karą śmierci w wypadku powrotu napływali w zagrażającej stabilności państwa ilości.
Są dwa czynniki dla których pogorszyła się ich sytuacja wewnątrz państwa Polskiego. Po pierwsze przypisywano im wszystkie kradzieże i rozboje, przez co powstały głosy, że należy ich zakuć w kajdany i skazać na prace przymusowe. Po drugie ich wolność stanowiła obiekt zazdrości warstw przywiązanych do ziemi i przypisanych panom.
W Polsce nie doszło co prawda do masowych prześladowań, ale sytuacja prawna Cyganów zaczęła się pogarszać. W 1557 r. za Zygmunta Augusta powstała pierwsza ustawa nawołująca do wypędzenia Cyganów z kraju. Wobec braku odzewu postanowienia powtórzono w uchwale piotrkowskiej z 1567 r. Mimo powstania stosownych dokumentów, fala napływowa Cyganów nie zmniejszała się. W Polsce podpisano zatem rozporządzenie (1578 r.), które groziło represjami osobom sprzyjającym Cyganom. Na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdzie ustawodawstwo było łagodniejsze, pozostawiono im dwie możliwości: odejście z kraju lub zmiana trybu życia - osiedlenie się.
W Koronie, choć uznani oficjalnie za banitów, Romowie cieszyli się swobodą. Ustawie z 1578 r. sprzeciwili się bowiem Polacy, którzy korzystali z ich usług, a dokument stał się jedynie podstawą do wzajemnych rozrachunków i oszczerstw między sąsiadami. Aktywne było szczególnie Podlasie, gdzie postanowiono o złagodzeniu przepisów, a region stał się miejscem napływu Cyganów.
Ustawy banicyjne nie zostały nigdy złagodzone czy odwołane, ale ludzie stopniowo o nich zapominali dzięki brakowi odwoływania się do nich.
Nowy rozdział w stosunkach polsko-cygańskich rozpoczął się między 1624 (przywilej romski) a 1952 rokiem, kiedy to powstał oficjalny urząd „królów cygańskich”. Na początku byli to Cyganie, wkrótce zastąpili ich jednak polscy szlachcice. Pierwszą osobą, która objęła to stanowisko był Matiasz Korolewicz, chociaż dokumenty wspominają także Janczego, o którym jednak nie wiemy zbyt wiele.
Przywilej miał w zamierzeniu podporządkować Cyganów Koronie i zmusić ich do płacenia podatków. Tymczasem znacznie wzmocnił władzę „króla cygańskiego” i zapewnił mu w dużej mierze bezkarność.
W 1668 r. zwierzchnikiem Cyganów został polski szlachcic Jan Nawrotyński. Kolejnymi królami także byli szlachcice zgłaszający się na ten urząd dobrowolnie.
Powstała w pewnym sensie dwuznaczna sytuacja. Z jednej strony stosunki między Romami a Koroną zmieniły się na korzyść dzięki przywilejom i specjalnym glejtom wydawanym wędrowcom, z drugiej dawne ustawy zakazujące wstępu Cyganów do miast nie zostały odwołane, co powodowało, że nie w każdym miejscu mogli się oni zatrzymywać.
Ponadto powstał problem realnego przywódcy cygańskiego. Szlachcice polscy sprawujący urząd państwowy nie tylko nie dawali rady rozciągnąć swej władzy nad licznymi grupami wędrującymi po państwie, lecz także nie byli akceptowani przez Romów, którzy zachowywali własną hierarchię i podporządkowanie starszyźnie. Tymczasem „król cyganów” na mocy kolejnych przywilejów uzyskał możliwość utworzenia własnego aparatu administracyjnego.
W okresie poprzedzającym upadek Rzeczypospolitej Romom nadano wielu „królów” i zwierzchników w różnych miejscach. Należy pamiętać o tym, że sami Cyganie niewiele sobie robili z tego oficjalnego sprawowania nad nimi władzy.
Jednym z najbardziej poważanych władców cygańskich był Jakub Znamierowski, który realną władzę nad grupami Cyganów rozciągnął dzięki wystąpieniom zbrojnym i zmuszeniu Złotej Hordy do uznania zwierzchnictwa, a następnie wymuszeniu na Stanisławie Auguście Poniatowskim nadania mu oficjalnego urzędu. Objął swoją władzą Cyganów litewskich.
Sprawą ostatecznych regulacji praw Romów zajął się Sejm Czteroletni. Konstytucja 3 Maja uchyliła ustawy z lat 1557, 1565, 1578, co miało pozwolić Cyganom na szybkie osiedlenie się. Dano im na to zaledwie rok, co oczywiście było niemożliwe. Rozbiory przeszkodziły w zrealizowaniu postanowień.
Na Litwie sytuacja Cyganów pogorszyła się po upadku Rzeczypospolitej, zaczęły się wtedy masowe ucieczki z terytorium kraju. W całej Rzeczypospolitej Romowie zostali podczas rozbiorów zepchnięci na margines, musieli uciekać do lasów, a ich prawa przestały egzystować, chociaż wcześniej były przecież także obecne tylko na papierze.
W omawianym okresie Romowie, w większości koczujący, zajmowali cały obszar państwa w miarę równomiernie ze wskazaniem na Podlasie, gdzie ustawy banicyjne nie były nigdy przestrzegane. Zmienność obszarowa była dość duża ze względu na mobilność grup, nie wykształciły się ośrodki miejskie czy wiejskie specyficzne dla Cyganów czy choćby grupy koczującej. Trudno też wskazać na liczebność Romów, ponieważ nie byli nigdzie rejestrowani, a oficjalna banicja teoretycznie nie pozwalała im na przebywanie w kraju.
Na początku Romowie zorganizowali byli bardzo tradycyjnie: w wędrujące kumpanie (grupy koczownicze), które przemieszczały się po szlaku, rozdzielając na mniejsze grupy i spotykając po pewnym czasie dzięki systemowi wurna (śpera)- specyficznemu oznakowaniu szlaku nitkami, kawałkami materiału pozostawianymi na wysokości mężczyzny stojącego na wozie, małymi ogniskami czy kopczykami z kości. Nie znany był jeszcze w tym czasie podział na cztery grupy występujący w dzisiejszych czasach. Wszyscy Romowie podlegali bezwzględnej władzy Szero Roma - sądu starszyzny, którego decyzjom musieli podlegać bez względu na przynależność do kumpanii czy wiek. To właśnie starszyzna stanowiła prawo i pilnowała przestrzegania go, a wszystkie wykroczenia mogły być karane nawet wykluczeniem ze społeczności.
Romowie nigdy nie byli zorganizowali w gminę wyznaniową. Konkretna wiara nie ma dla nich większego znaczenia, zwykle wraz z wędrówkami przejmowali religię miejscowych ludzi, zachowując przy tym silną świadomość genealogiczną i kult przodków.
Na ziemiach Korony i Litwy przebywali w omawianym czasie pół-legalnie, ponieważ ciążyły na nich edykty banicyjne. Trudnili się drobnymi pracami dorywczymi, rzadko osiedlali na dłużej. Za pracę dostawali wynagrodzenie, nie stronili też od kradzieży, która jest dozwolona na gadziach (grupach innych niż romskie), o ile jest ograniczona do najbardziej potrzebnych produktów i nie jest powodowana chęcią wzbogacenia się.
Dla Cyganów bardzo ważna jest wspólnota językowa. Do dzisiaj szczycą się tym, że mimo naleciałości języków ludności, wśród której przebywają, są się wszyscy w stanie porozumieć między sobą. Język romani podobny jest do sanskrytu i dzięki jego właściwościom naukowcy odkryli pochodzenie tej grupy etnicznej. Tajemnice tego języka są zazdrośnie strzeżone i niedostępne dla osób obcego pochodzenia.
Cyganie czują wyższość nad innymi ludźmi. Samo słowo Rom oznacza „człowiek” (pod względem etycznym, nie biologicznym). Przeciwieństwem są gadzie - ludzie z zewnątrz, którzy nie przestrzegają surowych norm obyczajowych (romanipen) i są marhime - rytualnie skalani. W życiu Roma bowiem ścisły podział społeczeństwa na płcie i unikanie skalania przez np. kontakt z dolnymi częściami ciała kobiety (zaliczamy do tego kontakt ze spódnicą czy butami, skąd skalanie spódnicowe i trzewikowe) to najważniejsze sprawy codziennego życia. Gadziowie nie przestrzegają takich praw, dlatego sam kontakt z nimi może doprowadzić do skalania, które to często wiedzie do czasowego wykluczenia ze wspólnoty.
Cyganie czują się wielką wspólnotą, nawet jeśli nie należą do jednej kumpanii. Postawą ich identyfikacji jest wspólne pochodzenie - Romem nie można się stać, trzeba się nim urodzić, przestrzeganie norm zapobiegających skalaniu i używanie języka romani.
Chociaż sami odczuwają wyższość nad innymi, w opisywanych czasach traktowani są często z pogardą i wyniosłością, do czego przyczyniły się edykty banicyjne, ze strachem ze względy na rozboje czy zabobonną czcią. Do tego ostatniego przyczynił się fakt, że od dawna kobiety trudniły się wróżbiarstwem i armaja - wszelkimi formami zaklęć magicznych z klątwą włącznie. Poza tym Cyganie ze względu na pochodzenie różnili się fizycznie od Polaków czy Litwinów i trudno było im ukryć swoją etniczność, nawet jeśli porzucili koczowniczy tryb życia i specyficzne ubiory.
Wiele zachowań od zawsze było dość dziwnych dla ludzi zamieszkujących ziemie naszego państwa. Romowie nie uznawali sakramentalnych form zawierania małżeństwa, dopełnieniem formalności był okup za małżonkę, którą często porywało się w tajemnicy przed rodziną. Po nocy poślubnej wywieszano bieliznę pościelową, aby zaświadczyć o dziewictwie.
Po śmierci i czuwaniu przy zmarłym następowały natomiast lamenty kobiet połączone z rwaniem włosów i ubrania, nie można się było myc czy czesać. Do grobu wrzucano złote monety i lano alkohol. Ubrania i rzeczy osobiste zmarłego palono. Po pogrzebie następowała przez rok seria styp (pomana), a po roku kończył się czas żałoby. Przodkom - mne należała się bowiem najwyższa cześć, a wspominano ich póki ktoś z ich otoczenia ich jeszcze pamiętał. Rzeczą magiczną był mulengi dori (sznurek nieboszczyka) służący do mierzenia ciała zmarłego, potem rozdawany między ludzi w celu jednokrotnego użycia (szczególnie przeciw gadziom).
2