CZĘŚĆ DRUGA
O PAŃSTWIE
Rozdział XVII
O przyczynach powstania państwa, o jego powstaniu i definicji
Ostateczną przyczyną, celem czy zamiarem ludzi (którzy z. natury rzeczy miłują wolność i władzę, nad innymi), gdy nakładają na siebie ograniczania (którym, jak widzimy, podlegają w państwie), są widoki na zachowa nie własnej osoby i na bardziej szczęśliwe dzięki temu życie. To znaczy: widoki na to, że wydobędą się z nędznego stanu wojny, który jest nieuniknioną konsekwencją (jak to zostało pokazane powyżej w rozdziale XIII) przyrodzonych uczuć i namiętności ludzi tam, gdzie nic ma widzialnej mocy, która by ich trzymała w strachu i obawą kary zmuszała do dopełniania zawartych ugod oraz do przestrzegania Łych praw natury, które zostały ustalone w rozdziałach czternastym i piętnastym.
Albowiem prawa natury (takie, jak sprawiedliwość, słuszność, skromność, miłosierdzie i, król ko, czynienie innym tego, co byśmy chcieli, żeby nam czyniono) i przestrzeganie ich przez ludzi z własnej woli, bez przymusu wywieranego przez jakąś moc — to rzeczy przeciwne naszym przyrodzonym uczuciom, które, skłaniają nas do stronności, pychy, zemsty i rzeczy temu podobnych. I ugody, bez miecza, są tylko słowami i nie mają mocy, by dać człowiekowi bezpieczeństwo. Dlatego leż mimo praw natury (które każdy człowiek respektuje, gdy chce je respektować i gdy może to czynić bez ryzyka), jeżeli nie zostanie ustanowiona żadna moc albo zostanie ustanowiona nie dość wielka, by nam zapewnić bezpieczeństwo, to każdy człowiek bodzie liczył na własna swa. sile i sztukę, gdy chodzi o zabezpieczenie się przed innymi ludźmi, i będzie to czynił prawnie. Wszędzie też, gdzie ludzie żyli małymi rodzinami, rabunek i gra-bież wzajemna były rzemiosłem; i tak dalece nie uważano tego za rzecz przeciwni) prawu natury, że im więcej nagrabili, tym większy im to przynosiło zaszczyt. I ludzie nie przestrzegali w tym żadnych innych praw niż prawa honoru; a to znaczyło: powstrzymać się od okrucieństwa, zostawiając ludziom ich życie i narzędzia gospodarskie. I podobnie, jak wówczas czyniły małe rodziny, tak dzisiaj miasta i królestwa, które nie są niczym innym niż większymi rodzinami, rozszerzają dla własnego bezpieczeństwa) swoje posiadłości pod pretekstem niebezpieczeństwa i obawy napadu albo pomocy, jaka może być dana napastnikom, i starają się w granicach swojej mocy podporządkować sobie lub osłabić swoich sąsiadów otwarta, przemoc;} i ukrytymi machinacjami, z braku innego zabezpieczenia; czyni:} to słusznie i w późniejszych wiekach wspomina się o tym z szacunkiem.
Łączenie się razem niedużej liczby ludzi nie daje im bezpieczeństwa; mały bowiem przyrost po jednej albo drugiej stronie do małej liczby przechyla szalę siły tak znacznie, że to wystarcza do odniesienia zwycięstwa i co za tym idzie, ośmiela do napaści. Jaka mnogość ludzi wystarcza, żeby zapewnić bezpieczeństwo, tego nie wyznacza żadna określona liczba, lecz porównanie z nieprzyjacielem, którego się obawiamy; i jest ona wystarczająca wtedy, gdy przewaga liczebna nieprzyjaciela nie jest czynnikiem tak widocznym i oczywistym, iżby mogła zdecydować o wyniku wojny i skłonić go do jej rozpoczęcia.
Choćby zaś liczba ludzi była nie wiedzieć jak wielka, to przecież, jeżeli kierują się oni w swym działaniu własnym indywidualnym sądem i indywidualnymi dążnościami, lo nie mogą stąd oczekiwać żadnej obrony ani ochrony ani przeciw wspólnemu wrogowi, ani przeciw krzywdom, jakie może wyrządzić jeden drugiemu. Gdy bowiem nie ma między nimi zgody. co do tego, jak najlepiej użyć i zastosować ich siłę, to nie pomagają
oni sobie wzajemnie, lecz przeszkadzają i zmniejszają swoją siłę, wzajemnie sin sobie przeciwstawiając. I w ten sposób niewielka liczba ludzi, którzy są zgodni między sobą, może ich łatwo opanować; a gdy nie ma wspólnego nieprzyjaciela, prowadzą oni wojnę, między sobą o własne indywidualne interesy. Gdybyśmy mogli wyobrazić sobie, że wielka mnogość ludzi godzi się przestrzegać sprawiedliwości i innych praw natury bez mocy, która by ich wszystkich trzymała w strachu, to wówczas mogli byśmy równie dobrze wyobrazić sobie, że cały rodzaj ludzki czyni to samo; a wówczas nie byłby potrzebny żaden rząd państwowy ani państwo w ogóle, panowałby bowiem pokój bez poddania ludzi przymusowi.
Dla bezpieczeństwa, którego ludzie pragną, by trwało przez całe ich życie, nie wystarcza, aby nimi rządziła i kierowała jedna decyzja przez określony czas, tak jak tu ma miejsce w bitwie czy też w wojnie. Gdy bowiem ludzie osiągną zwycięstwo zgodnym wysiłkiem skierowanym przeciw obcemu wrogowi, to później, gdy już nie mają wspólnego wroga albo gdy tego którego część uważa za wroga, druga część uważa za przyjaciela, wówczas z konieczności rzeczy zrywa się ich zgoda wskutek odmienności interesów i ludzie ci znów popadają w stan wojny między sobą.
Prawda, że pewne istoty żywe, takie jak pszczoły i mrówki, żyją, społecznie ze sobą (również Arystoteles zalicza je do istot politycznych), a przecież nie mają żadnego wspólnego kierownictwa poza swymi indywidualnymi sądami i apetytami; i nie mają mowy, przy której pomocy jedna z nich mogłaby okazywać innym, co uważa za korzystne dla wspólnego dobra; i dlatego też mógłby ktoś chcieć wiedzieć, dlaczego rodzaj ludzki nic może czynie tak samo. Na to odpowiadam, co następuje.
Po pierwsze, że ludzie stale współzawodniczą, ze sobą o zaszczyty i godności, czego tamte istoty nie czynią; stąd między ludźmi powstaje na tym gruncie zawiść i nienawiść, a ostatecznie i wojna, gdy tymczasem
nie dzieje się tak między tymi istotami.
Po wtóre, że między tymi istotami wspólne dobro nie różni się od prywatnego; że zaś z natury rzeczy dążą one do dobra prywatnego, przeto tym samym zdobywają dobro powszechne. A tymczasem człowiek, którego zadowolenie polega na porównywaniu samego siebie z innymi ludźmi, nie może zasmakować w niczym innym niż tylko w tym, co go nad innych wywyższa.
Po trzecie, że tamte istoty, nie mając (lak jak człowiek) rozumu, nie widzą ani nie myślą, że widzą błędy w kierowaniu ich własnymi sprawami. A tymczasem wśród ludzi jest bardzo wielu takich, którzy myślą, że są mądrzejsi i bardziej zdatni do kierowaniu sprawami publicznymi, niż reszta; ci zaś starają się reformować i wprowadzać innowacje to w tym kierunku, to w innym, i przez to wprowadzają rozprzężenie i wojnę. domową.
Po czwarte, że tamtym istotom, choć w pewnym stopniu używają głosu, dając poznać innym swojo pragnienia i inne wzruszenia, brak przecież tego rodzaju słów, z których pomocą jedni ludzie mogą przedstawiać innym to, co jest dobre, jako złe, i to, co złe, jako dobre; i w ten sposób powiększać albo zmniejszać widoczną wielkość dobra i zła, wprowadzając między ludzi niezadowolenie i naruszając ich pokój dla własnej przyjemności.
Po piąte, że istoty, nie posiadające rozumu, nic mogą rozróżnić między krzywdą a szkodą i dlatego, póki im się dobrze powodzi, żyją dobrze ze swymi towarzyszami; gdy tymczasem człowiek wtedy właśnie wichrzy najbardziej, gdy rnu sit; najlepiej powodzi; wtedy bowiem właśnie lubi pokazywać swoją mądrość i kontrolować działania tych ludzi, którzy rządzą państwem.
Wreszcie, zgoda tamtych istot wypływa z ich natury; gdy tymczasem zgoda między ludźmi opiera się jedynie na ugodzie, która jest sztuczna. Stąd też nie jest dziwne, jeżeli trzeba jeszcze czegoś innego (poza ugodą), ażeby uczynić ich zgodę stałą i trwałą. Tym czymś jest moc, która ich wszystkich wspólnie trzyma w strachu i kieruje ich działaniami dla dobra powszechnego.
Jedyną drogą do tego, żeby ustanowić taką moc nad ogółem ludzi, która by była zdolna bronić ich od napaści obcych i od krzywd, jakie sobie czynią wzajemnie, i która by przez to dawała im takie bezpieczeństwo, iżby swoim własnym staraniem i płodami ziemi mogli się wyżywić i żyć w zadowoleniu — otóż jedyną taką drogą jest przenieść całą ich moc i siłę na jednego człowieka albo na jedno zgromadzenie ludzi, które by mogło większością głosów sprowadzić indywidualną wolę ich wszystkich do jednej woli. A to znaczy tyleż, co ustano- wie jednego człowieka czy jedno zgromadzenie, które by ucieleśniało ich zbiorową osobę. I trzeba by też, by każdy uznawał i przyznawał, że jest mocodawcą wszystkiego tego, co uczyni lub sprawi, iż zostanie uczynione w rzeczach dotyczących wspólnego pokoju i bezpieczeństwa, ten, kto reprezentuje ich osobę; żeby więc każdy podporządkował swoją wolę woli tego reprezentanta i swój sąd o rzeczach jego sądowi. To jest czymś więcej niż. zgodnością czy zezwoleniem; to jest realna jedność wszystkich w jednej i lej samej osobie, powstała na mocy ugody każdego człowieka z każdym innym tak, jak gdyby każdy człowiek powiedział każdemu innemu: daję upoważnienie i przekazuję moje uprawnienia do rządzenia moją osobą temu oto człowiekowi albo tomu zgromadzeniu, pod tym warunkiem, że i ty przekażesz mu swoje uprawnienia i upoważnisz go do wszystkich jego działań w sposób podobny. Gdy to się stanie, wielość ludzi, zjednoczona w jedną osobę, nazywa się państwem, po łacinie civitas. I tak powstaje ten wielki Lewiatan, a raczej (mówiąc z większym szacunkiem) len bóg śmiertelny, któremu, pod władztwem Boga Nieśmiertelnego, zawdzięczamy nasz pokój i naszą obronę. Przez to bowiem upoważnienie, jakie mu daje każdy poszczególny człowiek w państwie, rozporządza on tak wielka, mocą i siłą mu przekazaną, że strachem przed tą mocą może kształtować wolę wszystkich tych ludzi i zwracać ją w kierunku pokoju wewnętrznego oraz wzajemnej pomocy przeciw wrogom zewnętrznym. I w nim tkwi istota państwa, które (iżby je określić) jest jedną osobą, której działań i aktów każdy członek jakiejś dużej wielości stał się mocodawcą, przez ugody, jakie ci ludzie zawarli między sobą w tym celu, by ta osoba mogła użyć siły ich wszystkich i ich środków, jak to będzie uważała za korzystne dla ich pokoju i wspólnej obrony.
I ten, kto ucieleśnia tę osobę, nazywa się suwerenem; o nim się mówi, że ma moc suwerenną czy zwierzchnią, o każdym zaś innym człowieku, że jest jego poddanym.
Zdobywa się tę moc suwerenną dwiema drogami. Jedna, to silą przyrodzona; na przykład wówczas, gdy człowiek podporządkowuje swoje dzieci sobie i swemu kierownictwu, przez to, że może je unicestwić, gdyby się oparły; albo wówczas, gdy człowiek w wojnie podporządkowuje swej woli nieprzyjaciół, darowując im życie pod tym warunkiem. Drugą drogą wówczas, gdy ludzie zgadzają się między sobą podporządkować się dobrowolnie jakiemuś człowiekowi czy zgromadzeniu, ufając, że będzie ich bronił przed wszystkimi innymi. Państwo, powstałe na tej drugiej drodze, można nazywać państwem politycznym, czyli państwem opartym na ustanowieniu; powstałe zaś na pierwszej drodze państwem powstałym przez zawłaszczenie. Będę tu mówił najpierw o państwie powstałym przez ustanowienie.
Rozdział XVIII
O UPRAWNIENIACH SUWERENÓW W PAŃSTWIE OPARTYM NA USTANOWIENIU
Mówimy, że państwo jest ustanowione, gdy wielość ludzi godzi się czy zawiera ugodę, każdy z każdym, iż skoro jakiemuś człowiekowi czy też zgromadzeniu większość tej wielości da uprawnienie do reprezentowania osoby zbiorowej, obejmującej ich wszystkich (to znaczy: uczyni tego człowieka czy to zgromadzenie reprezentantem całości), to każdy poszczególny człowiek, zarówno ten, kto oddał głos za, jak i ten, co głosował przeciw, upoważni do wszystkich działań i decyzji tego człowieka lub to zgromadzenie zupełnie tak samo, jak gdyby one były jego własnymi działaniami i decyzjami zmierzającymi do tego celu, by mógł żyć w pokoju wśród nich i korzystać z ochrony przed innymi ludźmi.
Z tego ustanowienia państwa wypływają wszystkie uprawnienia i kompetencje tego, czy tych, na kogo została przeniesiona moc suwerenna na podstawie zgody całego zebranego ludu. .
Po pierwsze, skoro ci ludzie zawierają ugodę, to należy rozumieć, że żadna, inną wcześniejszą ugodą nie są zobowiązani do żadnej rzeczy niezgodnej z tą umową. A stąd ci, którzy już ustanowili państwo, skoro już zobowiązali się na podstawie ugody uznawać działania i decyzje jednego człowieka, nie mogą prawnie zawrzeć nowej ugody między sobą, że będą posłusznymi komuś innemu w czymkolwiek, bez pozwolenia tamtego człowieka. A więc ci, którzy poddali się monarsze, nie mogą bez jego pozwolenia znieść monarchii i wrócić do stanu zamieszania, jaki panuje w wielości, w której zerwała się jedność; oni też nie mogą przenieść swej osobowości zbiorowej z tego monarchy, który ją reprezentuje, na innego człowieka czy też na inne zgromadzenie. Albowiem są oni obowiązani, każdy wobec każdego innego, uznawać za własne i być uważanym za mocodawcę wszystkiego tego, co uczyni i będzie uważał za wskazane len, kto już jest ich suwerenem. Gdyby bowiem jakiś jeden człowiek zerwał ugodę, to wszyscy inni winni by zerwać swoją ugodę z tym człowiekiem, co jest niesprawiedliwe. A każdy z tych ludzi oddal suwerenność temu, kto ucieleśnia ich osobowość zbiorową; gdyby więc chcieli oni pozbawić go władzy, to odebraliby mu to, co jest jego własnością, a to znowu byłoby niesprawiedliwe. A poza tym, gdyby ten, kto usiłuje odebrać władzę swemu suwerenowi, został zabity albo ukarany przez niego za takie usiłowanie, to będzie on sam mocodawcą tego, że zostanie ukarany, jako że na mocy ustanowienia władzy jest on mocodawca wszystkie-kiego lego, co uczyni jego suweren. Ze zaś jest niesprawiedliwe, gdy człowiek czyni coś, za co może być ukarany na mocy upoważnienia, jakie dał sam, przeto niesprawiedliwy jest on z tego samego tytułu. Niektórzy ludzie chcieli uzasadniać swe nieposłuszeństwo względem swego suwerena nową ugoda zawartą nie z ludźmi, lecz z Bogiem; lecz to jest również niesłuszne, ugodę bowiem z Bogiem zawrzeć można tylko za pośrednictwem jakiejś osoby, która reprezentuje osobę Boga; a tej nie reprezentuje nikt inny niż zastępca Boga, który ma władzę suwerenny z woli Boga. To powoływanie się na ugodę z Bogiem jest kłamstwem tok oczywistym nawet we własnym sumieniu tych, którzy się na tę ugodę powołują, że jest ono wyrazem nie tylko niesłusznego, lecz również niskiego i niemęskiego sposobu myślenia.
Po wtóre, skoro uprawnienie do reprezentowania zbiorowej osoby tych wszystkich ludzi zostaje dane temu, kogo oni czynią suwerenem, na mocy jedynie ugody każdego z nich z każdym innym, nie zaś na mocy ugody suwerena z którymkolwiek z nich, przeto nic może się zdarzyć, iżby suweren złamał ugodę; a co za tym idzie, żaden z jego poddanych nie może być zwolniony ze swego poddaństwa pod pretekstem, że suweren nie zachował ugody. Że ten, kto został uczyniony suwerenem, nie zawiera z góry żadnej umowy ze swymi poddanymi, to jest oczywiste, musiałby bowiem zawierać ją bądź z całą wielością, jako ze stroną ugody, bądź też musiałby zawierać ugody z osobna z każdym poszczególnym człowiekiem. Z całością jako jedną stroną, ugoda jest niemożliwa, gdyż ci ludzie do tej chwili jeszcze nie są jedną osobą; gdyby zaś suweren zawarł tyle różnych ugod, ilu jest ludzi, to ugody te stałyby się nieważne, gdy on już posiądzie suwerenność, jako że każdy akt, który by mógł jeden z poddanych uznać za naruszenie ugody, jest teraz aktem jego własnym i wszystkich pozostałych poddanych, jest bowiem dokonany w imieniu i na podstawie uprawnienia każdego z nich poszczególnie. A poza tym, jeśli jeden z nich lub wielu twierdzi, że suweren złamał ugodę zawartą, gdy była ustanawiana jego władza, inni zaś albo tylko jeden spośród jego poddanych, albo on sam tylko twierdzi, że nie było żadnego naruszenia ugody, to wówczas nie ma sędziego, który by mógł rozstrzygnąć ten spór: i znów więc powraca się do miecza, i znów każdy człowiek odzyskuje uprawnienie by bronić się swoją własną siłą, wbrew zamiarowi, jak mieli ci ludzie ustanawiając władzę. Próżną więc rzecz; jest opierać suwerenność na uprzedniej ugodzie z suwerenem. Pogląd, że jakiś monarcha otrzymuje swą moi przez ugodę, to znaczy: pod warunkami, wypływa z braku zrozumienia tej łatwej prawdy, że ugody, które są tylko słowami i tchnieniem powietrza, nie mają inne mocy, by zobowiązywać, hamować, przymuszać czy też ochraniać kogokolwiek, poza tą mocą, jaką im daje miecz publiczny, to znaczy: nieskrępowana ręka tego człowieka czy zgromadzenia, które dzierży suwerenność i którego działania uznano są przez wszystkich i wykonywane siłą ich wszystkich, zjednoczoną w suwerenie Lecz gdy jakieś zgromadzenie ludzi stanie się suwerenem wówczas nikt nie wyobraża sobie, iżby przy ustanowieniu tej władzy została zawarta taka ugoda, żaden bowiem człowiek nie jest tak tępy, by powiedzieć m przykład, że Lud Rzymski zawarł ugodę z Rzymianami by dzierżyć suwerenność na takich a takich warunkach i że Rzymianie mogliby prawnie odebrać władzę Rzymskiemu Ludowi, gdyby te warunki nie zostały dopełnione. Że ludzie nie widzą, iż podobna jest podstawa monarchii i rządu ludowego, to wynika z ambicji niektórych ludzi, którzy są .bardziej przychylni rządowi zgromadzenia, w którym mają nadzieję brać udział, niż monarchii, na którą nie mają żadnych widoków.
Po trzecie, ponieważ większość zgodnymi glosami wyznaczyła suwerena, przeto ten, kto się z tym nie zgadzał, teraz musi zgodzić się z resztą, to znaczy: musi się zadowolić tym, że uzna wszelkie działania, które ten będzie wykonywał, albo też zostanie sprawiedliwie zniszczony przez resztę ludzi. Jeśli bowiem on z własnej woli wszedł do zebrania tych, którzy byli zgromadzeni, to tym dostatecznie wykazał swą wolę (a tym samym milcząco zawarł ugodę), że będzie poddawał się. temu, co zarządzi większość. A wobec togo, jeżeli odmówi on posłuszeństwo dla tej większości albo będzie protestował przeciw jakiejś spośród jej decyzji, to uczyni rzecz sprzeczna, z zawartą przez niego ugodą i tymi samym postąpi niesprawiedliwie. I czy był on na tym zebraniu, czy nie, i czy pytano o jego zgodę, czy nie, musi albo poddać się decyzjom większości, albo pozostać w stanie wojny, w jakiej znajdował się poprzednio, w którym to stanie mógłby być zniszczony bez niczyjej niesprawiedliwości przez każdego człowieka.
Po czwarte, ponieważ każdy poddany przez fakt ustanowienia władzy jest mocodawcą wszelkich działań i orzeczeń ustanowionego suwerena, przeto cokolwiek ten suweren uczyni, nic może to być niezgodną z prawem krzywdą dla żadnego z jego poddanych; i żaden z poddanych nic ma prawa oskarżać go o niesprawiedliwość. Albowiem ten, kto czyni jakąś rzecz z upoważnienia innego, nie czyni krzywdy temu, z którego mocy działa. Że zaś przez utworzenie państwa każdy poszczególny człowiek jest mocodawcą wszystkiego, co czyni suweren, przeto ten, kto żali się na bezprawną krzywdę, jaką mu uczynił suweren, żali się na to, czego sam jest mocodawcą i sprawcą; i wobec tego nic powinien oskarżać nikogo, lecz tylko siebie; lecz i siebie nie powinien oskarżać o zadanie krzywdy, niemożliwe jest bowiem, by człowiek sam sobie czynił krzywdę. Prawda, że ci, którzy mają moc suwerenną, mogą popełnić rzecz niesłuszną, ale to nie jest niesprawiedliwość czy krzywda we właściwym znaczeniu.
Po piąte, zgodnie z tym. co zostało powiedziane ostatnio, żaden człowiek, który ma władzę suwerenną, nie może sprawiedliwie być skazany na śmierć ani w żaden inny sposób ukarany przez swoich poddanych. Skoro bowiem każdy poddany jest mocodawcą działań swego suwerena, to karałby go za działania, których sam dokonał.
A ponieważ celem tego ustanowienia władzy jest pokój i obrona dla wszystkich poddanych; i ponieważ ten, kto ma uprawnienie do danego celu, ma też uprawnienie do środków, przeto należy do uprawnień każdego człowieka czy zgromadzenia, które ma władzę suwerenną,
iżby był czy było sędzią, decydującym zarówno co do serników prowadzących do pokoju i obrony, jak również co do przeszkód i naruszeń pokoju
i bezpieczeństwa; i żeby czynił, co będzie uważał za konieczne, zarówno z góry dla zachowania pokoju i bezpieczeństwa przez zapobieganie niezgodzie wewnątrz kraju i działaniom nieprzyjacielskim z zewnątrz, jak i dla przywrócenia pokoju i bezpieczeństwa, gdy zostaną naruszone. A wobec tego:
Po szóste, z władzą suwerenną wiąże się uprawnienie do tego, by rozstrzygać, jakie poglądy i doktryny są sprzeczne z pokojem, a jakie do niego prowadzą; i co za tym idzie, uprawnienie do tego, by rozstrzygał, w jakich sytuacjach, jak dalece i co do czego należy ludziom pozwalać, by przemawiali do dużych gromad ludu, oraz by rozstrzygać, kto ma badać doktryny wyłożone w książkach, nim zostaną opublikowane. Działania ludzi bowiem wypływają z ich poglądów; i na należytym kierowaniu opinią polega należyte kierowanie działaniami ludzi, iżby one prowadziły do pokoju i zgody. I chociaż tam, gdzie chodzi o doktryny, należy mieć na względzie tylko prawdę, (o przecież nie jest to niezgodne z regulowaniem doktryn ze względu na interes pokoju. Doktryna naruszająca pokój nie może być prawdziwa, tak samo, jak pokój i zgoda nie mogą być sprzeczne z prawem natury. Prawda, że w państwie, gdzie przez niedbalstwo albo nieumiejętność rządzących i nauczycieli fałszywe doktryny są powszechnie przyjęte w danej chwili, sprzeczne z tymi doktrynami prawdy mogą ogólnie naruszać mir. Niemniej, najbardziej nagle i hałaśliwe zjawienie się. nowej 'prawdy, jakie tylko można sobie wyobrazić, nigdy nie naruszy pokoju, lecz jedynie czasem może budzić uśpioną wojnę. Ci ludzie bowiem, którzy są rządzeni tak niedbale, iż ośmielają się chwycić za broń, ażeby bronić czy wprowadzić jakiś pogląd, wciąż znajdują się jeszcze w wojnie; i stan, w którym są, nie jest stanem pokoju, lecz tylko zawieszeniem broni z obawy, jaką żywi każdy wobec każdego innego; i ci ludzie żyją, jak gdyby stale się znajdowali na polu bitwy. Do uprawnień więc tego, kto ma moc suwerenna, należy być sędzią lub ustanawiać wszelkich sędziów, którzy będą rozstrzygali o poglądach i doktrynach; i jest to rzecz niezbędna dla pokoju, to bowiem zapobiega niezgodzie i wojnie domowej.
Po siódme, związana jest z suwerennością cała moc ustanawiania reguł, dzięki którym każdy człowiek może wiedzieć, z jakich dóbr może korzystać i jakie działania może wykonywać, nie doznając przeszkody ze strony innych współpoddanych: i to jest, jak nazywają ludzie, własność. Nim zostanie ustanowiona władza suwerenna, wszyscy ludzie mają prawo do wszystkich rzeczy (jak to już wykazaliśmy powyżej), co z konieczności wywołuje wojny. I dlatego ta własność, niezbędna dla pokoju i związana z władzą suwerenną, jest aktem tej władzy, mającym na widoku pokój publiczny. Te reguły własności (czyli te, które dotyczą tego, co moje i twoje), oraz te, które wskazują, co jest dobre, złe, prawne i nieprawne, w działaniach poddanych, są prawami państwowymi; to znaczy prawami każdego poszczególnego państwa; miano prawa cywilnego zaś ogranicza się obecnie do dawnego prawa cywilnego Rzymu. Ponieważ Rzym był wówczas stolicą znacznej części świata, więc jego prawa były wtedy prawem państwowym tej części.
Po ósme, z suwerennością jest związane uprawnienie do orzekania sądowego, to znaczy: rozpatrywania i rozstrzygania wszelkich sporów, jakie mogą powstać, co się tyczy prawa zarówno państwowego, jak naturalnego, czy też co się tyczy faktów. Bez rozstrzygania bowiem sporów jeden poddany nie byłby chroniony przed bezprawnymi czynami innego poddanego; i prawa dotyczące tego, co moje i twoje, byłyby próżne; a każdemu człowiekowi pozostaje ze względu na przyrodzone i nieusuwalne dążenie do samozachowania uprawnienie do samoobrony własną siłą, co jest stanem wojny sprzecznym z tym i ciem, dla którego zostało stworzone wszelkie państwo.
Po dziewiąte, jest związane z suwerennością uprawnienie do prowadzenia wojny i do zawierania pokoju z innymi narodami i państwami; to znaczy: uprawnienie do rozstrzyganiu, kiedy dla dobra publicznego należy zbierać, uzbrajać i opłacać siły zbrojne oraz, jak wielkie mają one być; jak również uprawnienie do pobierania pieniędzy od poddanych na pokrycie kosztów z tym związanych. Albowiem moc, która ma bronić naród, polega na wojsku; a siła wojska polega na zjednoczeniu pod jednym rozkazem; i tę władzę rozkazodawczą. ma wobec tego ustanowiony suweren, jako że samo rozkazywanie siłom zbrojnym, nawet bez wszelkiego innego ustanowienia, czyni suwerenem tego, kto rozkazuje, I dlatego, ktokolwiek byłby generałem armii, ten, kto ma władzę suwerenną, jest zawsze generalissimusem.
Po dziesiąte, jest związane z suwerennością dobieranie wszelkich radców, ministrów, urzędników i sędziów, zarówno w pokoju, jak i w czasie wojny. Wobec togo bowiem, że suweren ma za zadanie pokój i obronę., przeto się rozumie, iż ma on moc używać takich środków, jakie uważa za najbardziej odpowiednie do spełnieniu tego zadania.
Po jedenaste, suwerenowi jest oddana moc nagradzać majątkowo lub obdarzać zaszczytami oraz karać cieleśnie lub pieniężnie, lub odebraniem dobrej sławy każdego poddanego zgodnie z prawami, które on uprzednio ustanowił; jeśli zaś nie było ustanowione żadne prawo, to suweren uprawniony jest to czynić tak, jak będzie uważał, że najlepiej prowadzi do zachęcania ludzi, iżby służyli państwu, albo do odstraszenia ich od działań dla państwa szkodliwych.
Wreszcie, zważywszy, jaką wartość ludzie skłonni są z natury swojej przypisywać sobie samym, jakiego poważania oczekują od innych, jak mało cenią innych ludzi, z czego wciąż powstaje między nimi współzawodnictwo, spory, fakcje i wreszcie wojna, w której niszczą się wzajemnie i osłabiają swą siłę w stosunku do wspólnego wroga — otóż ze względu na to wszystko jest rzeczą niezbędną, iżby istniały prawa dotyczące zaszczytów, żeby istniała publiczna miara wartości takich ludzi, którzy już się dobrze zasłużyli dla państwa lub zdolni są się zasłużyć, i żeby w rękach tego czy innego człowieka leżała moc wykonania tych praw. Ale już powyżej zostało wykazane, że nic tylko cala siła zbrojna państwa, lecz również rozstrzyga nie wszelkich sporów związane jest z suwerennością. Do suwerena więc należy również nadawać tytuły zaszczytne i wyznaczać, jakie miejsce i jakie dostojeństwo ma mieć w hierarchii każdy człowiek, oraz jakie oznaki uważania winni ludzie okazywać sobie wzajemnie w spotkaniach publicznych czy prywatnych.
To są uprawnienia, które składają sie. na istotę suwerenności i które są oznakami pozwalającymi rozpoznać, który człowiek czy też jakie zgromadzenie ludzi posiada moc suwerenną. Tych praw bowiem nic można przekazać ani oddzielić od osoby suwerena. Moc bicia monet, dysponowania majątkiem i osobami niepełnoletnich spadkobierców, pierwokupu na rynkach i wszelkie inne ustawowe prerogatywy może suweren przenosić na inne osoby; natomiast suweren zachowuje moc ochraniania swych poddanych. Jeżeli zaś odda on komuś siły zbrojne, to na próżno zachowuje dla siebie moc orzekania sądowego, wtedy bowiem brak będzie wykonania praw. Albo jeśli komuś odda moc pobierania pieniędzy, to na próżno zachowa w swych rękach siły zbrojne; albo znów, jeśli odda nadzór nad doktrynami, to obawa przed duchami może. ludzi pobudzić do buntu. Tuk więc, jeśli weźmiemy pod uwagi; jedno z wyżej omówionych' uprawnień, to przekonamy się teraz, że zachowanie wszelkich pozostałych uprawnień nie będzie miało żadnego skutku, co się tyczy zachowania pokoju i sprawiedliwości, to znaczy: tego celu, dla którego są ustanowione wszystkie państwa. I o tym rozdzieleniu suwerennych uprawnień się mówi, że nie może się ostać królestwo, które jest podzielone wewnętrznie; póki bowiem nie nastąpi ten podział, nie może nigdy powstać podział na wojujące ze sobą armie. Gdyby ogromna większość ludzi w Anglii nie była przyjęła poglądu, że te uprawnienia są podzielone między króla, lordów i izbę gmin, to naród nigdy by się nie podzielił na fakcje i nie popadłby w stan wojny domowej najpierw między tymi, którzy nie godzili się ze sobą w sprawach politycznych, a następnie między tymi, którzy nie godzili sin w sprawie wolności wyznania. Ta wojno domowa tak pouczyła ludzi, co się tyczy suwerennych uprawnień, że niewielu jest teraz (w Anglii) takich, którzy nie widzą, iż te uprawnienia są nierozdzielne; i będzie, to uznane powszechnie, gdy znów powróci pokój; i będzie to trwało, póki nie zostaną zapomniane dzisiejsze niedole, ale nie dłużej, chyba, że lud prosty będzie bardziej oświecony, niż był dotychczas.
Że zaś te uprawnienia są istotne i nierozdzielne, przeto wynika stąd w sposób konieczny, iż bez względu na to, w jakich słowach jedno z tych uprawnień będzie komuś przekazane, to przecież, o ile suweren dotychczasowy wyraźnie nie zrezygnuje ze swej mocy suwerennej i o ile obdarzony tą oddzieloną mocą nadal daje miano suwerena temu, kto mu tę moc przekazał, to przekazanie uprawnienia nie jest ważne. Gdy bowiem ten suweren oddał wszystko, co mógł, a my mu znów oddajemy suwerenność, to wszystko powraca do pierwotnego stanu, jako że wszystkie te uprawnienia są nierozdzielnie związane z suwerennością.
Wobec tego, że ta wielka władza jest niepodzielnia i nierozdzielnie związana z suwerennością, nie wielka jest podstawa dla poglądu tych, którzy powiadają., iż królowie suwerenni, chociaż są singulis majores, to znaczy: że mają większą moc, niż każdy poszczególny z ich poddanych, to przecież są universis minores, to znaczy, że mają mniej mocy niż wszyscy poddani razem. Jeśli bowiem ci ludzie przez wszystkich razem rozumieją nie ciało zbiorowe jako jedną osobę, to wówczas wszyscy razem i każdy znaczy to samo i powiedzenie to jest niedorzeczne. Jeśli zaś przez wszyscy razem rozumieją oni wszystkich poddanych jako jednią osobę (której reprezentantem jest suweren), to w takim razie moc wszystkich, razem wziętych, jest tożsama z mocą suwerena. I znów powiedzenie to jest niedorzeczne. Niedorzeczność tę widzą oni dość dobrze, gdy ją ma zgromadzenie ludu; gdy natomiast reprezentuje ją monarcha, wtedy tego nie widzą, a przecież moc suwerenna jest ta samu bez wzglądu na to, w kim ona spoczywa.
I podobnie jak moc suwerena, tak również jego godność winna być większa, niż każdego poddanego z osobna czy też wszystkich razem. Albowiem w suwerenności jest źródło wszelkich zaszczytów i godności. Godność lorda, hrabiego, księcia, to jego twory. I podobnie, jak w obecności pana słudzy są równi i nie mają w ogóle żadnej godności, tak również, poddani nic mają żadnej godności wobec swego suwerena. I choćby jedni z nich byli bardziej, inni mniej otoczeni blaskiem, gdy nic się przed jego obliczem, to przecież w jego obecności nie mają większego blasku, niż gwiazdy w obecności słońca.
Lecz może tutaj ktoś zarzucić, że sytuacja poddanych jest bardzo nędzna, jako że są wystawieni na chucie i inne nieujęte w karby namiętności tego lub tych, którzy mają tak nieograniczoną moc w swoich rękach. Zazwyczaj też ludzie, którzy żyją pod władzą monarchy, myślą, iż jest to wina monarchy; ci zaś, którzy żyją pod rządami demokracji albo innego zgromadzenia suwerennego, przypisują wszelkie rzeczy ujemne tej formie państwa; gdy tymczasem moc państwowa jest ta sama we wszystkich formach państwa, jeśli one mają być dostatecznie doskonale, by chronić i bronić poddanych. Nie biorą, ci ludzie w rachubę, że w sytuacji człowieka nigdy nic może nie być takiej czy innej niewygody; i że nawet największa trona ujemna, jaka, może przedstawiać dla ludu w ogóle jakaś forma rządu, jest zaledwie dostrzegalna w porównaniu z tymi straszliwymi biedami i nieszczęściami, jakie towarzysza, wojnie domowej, albo w porównaniu z tą nieuregulowani! sytuacją ludzi, którzy nie mają nad sobą. władcy i nie są poddani prawom ani wykonywającej przymus mocy, która by powstrzymywała ich ręce od rabunku i zemsty. I nie biorą też oni w rachubę, że największy nawet nacisk władców suwerennych wypływa nie z zadowolenia czy korzyści, jakiej mogą oczekiwać ze szkody czy osłabieniu swych poddanych, których moc żywotna sianowi własną silę i chwalę władców; lecz z tego, iż sarni poddani stawiają opór i niechętnie łożą na własną swą obronę i że to zmusza ich władców, by z nich wyciągali, co mogą, w czasie pokoju, tak iżby mieli środki na wypadek, gdy nagle zjawi się potrzeba, by stawić opór wrogom albo wykorzystać sytuację. Albowiem wszyscy ludzie zaopatrzeni są przez naturę wielkimi szkłami powiększającymi (którymi są ich uczucia i miłość samego siebie), przez które każda najmniejsza płatność wydaje się im wielką krzywdą; ale nie mają tych lunet (a mianowicie moralności i wiedzy społecznej), które by im pozwalały widzieć na odległość nieszczęścia, jakie im grożą i jakich nie mogą uniknąć nie składając takich opłat.