Szarooka weszła do gabinetu Lidera i usiadła na krześle przed biurkiem bruneta. Mężczyzna spojrzał na nią katem oka i dmuchnął w długą, czarną grzywkę, która opadała mu na ciemne oczy.
-Co się stało, Katuś? - zapytał dźwięcznym głosem, tak różnym od wrzasku jednego ze swoich zniszczonych już ciał.
-Przygotowałam zwoje do pieczętowania Jednoogoniastego - powiadomiła. - Ale Sasori jeszcze nie jest gotowy. Poza tym musze znaleźć zwój do OokamiManor.
-OokamiManor? - zapytał.
-Wilczego Domu - przetłumaczyła. - Tam Wokamina uczył mnie sztuki ninja. I tam sakryfikanci będą uczyć się panowania nad swoimi demonami.
-Ile to zajmie? - zapytał ją.
-Na każdego przynajmniej tydzień - przyznała. - I to jest jedynie opanowanie demona, już bez wykorzystywania jego mocy.
-Zdążymy? - zapytała.
-Połączymy treningi - wzruszyła ramionami. - Brzask da sobie radę, wytrenuję i pomogę im wszystkim. Zajmie nam to mniej niż pół roku.
Nagato uniósł głowę i odgarnął z czoła grzywkę.
-Dużo czasu - przyznał. - Przez ten czas ucichnie nieco o nas, prawda?
-Nieco - potwierdziła, uśmiechając się i machając rękoma. - Szczerze mówiąc, myślałam o tym, by rozpłynąć się w powietrzu, a potem zrobić wielki powrót. Takie, bum bejbe!
-Kat! - skarcił ją.
-Już się uspokajam - szepnęła, siadając prosto na krześle.
Brunet westchnął ciężko i uniósł nieco oczy, zastanawiając się nad czymś intensywnie.
-Jest jeszcze jeden problem - zaczęła Kat.
-Jaki? - zapytał.
-Uchiha Sasuke.
Nagato skinął tylko głową i oparł się wygodniej o fotel, krzywiąc się po chwili jednak nieco.
-Nowe ciało doskwiera? - zapytała dziwnie radośnie Dealupus.
-Wiesz sama, jakie jest - mruknął. - Słabe i bezużyteczne ciało.
-Nie dziwę się - warknęła z wyrzutem. - Żyłeś niemal minimalnie tym ciałem, jest na wykończeniu. Powinieneś o siebie bardziej zadbać, Nagato. I tak dobrze, że zdołałam ci pomóc odnowić zmiażdżone nogi.
-Wróćmy do Uchihy Sasuke - szepnął zniechęcony. - Jaki w nim problem?
Dziewczyna tylko prychnęła na zamianę tematu u Lidera, ale podjęła problem młodego bruneta.
-Chce go w Brzasku - przyznała. - Jego oraz tego całego Węża. To silna grupa, przyda nam się, zwłaszcza teraz, gdy członkowie Brzasku będą uczyć się sakryfikantostwa.
-Zapomniałaś chyba o czymś - zauważył Nagato. - Przecież jest Itachi.
-Wiem - przyznała. - Ale... Zetsu ostatnio przyniósł informacje. Coś odnalazłam w nich, ale muszę to jeszcze potwierdzić. Poza tym... chciałabym wziąć Itachi'ego na pewna misję.
-Jaką? - zapytał Nagato.
-Niedużą - szepnęła tajemniczo, wstając z krzesła. - Chciałabym pokazać Sasuke coś ważnego. Ale potrzebny mi będzie Itachi i jego talent... do tworzenia iluzji.
-Katuś... - jęknął Itachi.
-Będzie dobrze - powiedziała mu, poprawiając jego kołnierz płaszcza. - Zachowuj się tylko naturalnie, dobrze? To nic trudnego, Ita...
Brunet pokręcił głową i złapał dziewczynę za ręce.
-Po co to? - zapytał. - Przecież ja już...
-Wiem, ze już wyznaczyłeś mu drogę - szepnęła. - Ale ja chcę mu wyznaczyć inną. Lepszą. Wiesz, że jest lepsza.
-Ale prawie niewykonalna - zaprzeczył, patrząc w szare, pewne swojego oczy. - Kat... nie jesteś nieomylna. Jeśli się okaże, że to jest błąd?
-Ufasz mi? - zapytała. - Itachi, czy ty mi ufasz?
Brunet spiął się, wiedząc, że blondynka uderzyła u czuły punkt. Itachi ufał Dealupus jak nikomu innemu, powierzył by jej nie tylko swoje życie, ale i życie Sasuke - osoby mu teraz najważniejszej.
-Ufam - szepnął.
-Wiec pozwól mi działać - poprosiła, wysuwając delikatnie ręce z jego uścisku. - Będzie dobrze. Uwierz mi.
Chłopak skinął tylko głową i odetchnął głęboko. Dealupus nagle spojrzała w stronę wejścia i odetchnęła.
-Idzie... - szepnęła.
-Katuś... - jęknął Itachi.
-Bądź taki, jaki się dla niego wykreowałeś - wyszeptała, stając tuż obok niego. - Pomogę ci.
Brunet skinął głową i stanął w swojej zwykłej, chłodnej postawie. Jego zwątpienie i niezdecydowanie zniknęły tak szybko, że postronny obserwator mógłby nawet pokusić się o myśl, że te uczucia nigdy nie istniały w Uchisze. Ale Dealupus znała Itachi'ego, wiedziała, że nie tylko był niezdecydowany, co pełen obaw i strachu. W końcu dwójka usłyszała cichy szelest i do sali wkroczył Sasuke. Brunet miał na czole opaskę i wyglądał, jakby niedawno przeszedł długą i męczącą kurację zdrowotną.
-Zjawiłeś się... - szepnął cicho Itachi.
Głos bruneta rozległ się po sali, a oczy młodego Uchihy dostrzegły w końcu dwójkę stojącą w pewnym oddaleniu.
-Kim jesteście? - zapytał cicho Sasuke.
-Sasuke... - zaczął Itachi, otwierając oczy, w których już wirował sharingan. - ...to ja.
Młody Uchiha drgnął, a w jego oczach zabłysnęły czerwone, Kopiujące Oczy.
-Urosłeś? - zapytał cicho Itachi.
-Za to ty się nie zmieniłeś - odpowiedział chłodno Sasuke. - Wciąż masz ten sam lodowaty wzrok.
-Zamierzasz rzucić się na nas? - zapytała Dealupus, przechylając nieco głowę na bok. - Tak jak to miało miejsce ostatnim razem, Sasu?
-Nie znacie mnie - warknął, cedząc słowa. - Ani ty, ani Itachi. Nie znacie, ani nie rozumiecie.
Sasuke zaatakował, błyskawicznie przemieszczając się po sali. W jednej chwili stanął za Itachi'm, a w jego dłoni zabłysnęło światło Tysiąca Siewek. Nim Dealupus, czy Itachi zdążyli zareagować, długie ostrze z żywiołu pioruna zanurzyło się w piersi starszego Uchihy, unosząc jego ciało kilkanaście metrów w górę. Drugie ostrze uderzyło w Szarooką, przyszpilając ją do ściany.
-Nie wiesz, jak wielką kryłem urazę - wycedził Sasuke. - Nie wiesz, jaką siłę dzięki niej zdobyłem. Nic o mnie nie wiecie.
Sasuke rozchylił palce ręki, dzięki której utrzymywał ostrze Siewek w ciele Itachi'ego i kilkanaście dodatkowych piorunów wysunęło się z ciała starszego Uchihy, rozszczepiając się z jednego punktu ostrza Siewek. Na ziemię poleciało kilka kropli krwi Itachi'ego, a Sasuke uwolnił swoją technikę i starszy brunet uderzył o ziemię.
-Stałeś się silniejszy - przyznał Itachi.
-Ale czy wystarczająco silny? - zapytała Dealupus, trzymając jedną ręką ostrze Siewek.
Sasuke prychnął i powtórzył rozszczepienie ostrza Siewek na dziewczynie. Blondynka nawet nie krzyknęła, choć jej ciało przeszyło kilkanaście cienkich noży pioruna. Nagle dziewczyna zaczęła się rozsypywać, a grantowe ziarna, na które dzieliło się jej ciało, zawirowały w powietrzu.
-Przyjdź do siedziby naszego klanu, Sasuke - młodszy z Uchiha usłyszał głos swojego brata. - Sam. Tam rozegra się finał.
Nim Sasuke zdążył zareagować, ciało Itachi'ego zamieniło się w gromadę kruków, które z głośnym krakaniem wzniosły się w górę.
Itachi drgnął delikatnie i odetchnął głęboko, czując, że jego klon w podstawionej kryjówce wypełnił swoją misję i spotkał się z Sasuke. Podobne uczucie podzieliła z Uchihą Dealupus.
-I jak? - zapytał stojący obok nich Kisame, szczerząc w uśmiechu swoje ostre zęby. - Wszystko poszło, jak trzeba?
-Taa... - potwierdziła Dealupus. - Sasuke zaraz tu będzie. Idź powstrzymaj jego drużynę, nie jest nam potrzebna.
-Mały sparing? To lubię - zaśmiał się Hoshigaki.
-Kisame, bez żadnych pokazów - dziewczyna spojrzała twardo na Ninja Miecza. - Masz ich tylko zatrzymać.
-Dobra, dzieciaku - Kisame potargał włosy dziewczynie. - Masz to jak w banku, Kateńka.
Dziewczyna mruknęła coś cicho i przeczesała włosy palcami, układając je po staremu. Hoshigaki tymczasem zniknął z siedziby rodowej klanu Uchiha. Itachi usiadł na dużym, kamiennym krześle, na którym widniały znaki Kopiujących Oczu oraz klanu Uchiha. Za krzesłem, na ścianie namalowano symbol, wedle którego Uchiha mogli panować nad Dziewięcioogoniastym lisem.
-Katuś, czy to jest słuszne? - zapytał cicho Itachi.
-Tak, Ita - powiedziała cicho. - Uważam, że to dobry sposób.
-Damy radę utrzymać technikę tak długo? - zapytał Uchiha. - Na pewno?
-Wokamina użyczy nam obojgu chakry - powiedziała, podchodząc do bruneta. - Ita... nie martw się. Będzie dobrze, obiecałam ci to przecież, pamiętasz?
Chłopak skinął głową i odetchnął ciężko, a Dealupus usiadła obok niego na oparciu krzesła.
-Kamienne - zauważyła, palcami gładząc litą skałę.
-To taka ironia... - szepnął z uśmiechem. - ...wiesz, że Uchiha bili się o władze z Senju. To kamienne krzesło, tron, z którego Uchiha mieli władać nad Liściem, miał przypominać, że władza to ciężkie brzemię.
-Nikt nie zasiądzie wygodnie na kamiennym krześle - szepnęła Dealupus.
-Tak, chodziło o to - potwierdził Itachi. - Ale los potoczył się inaczej. Hokage to klan Senju, zasiadający na obitych materiałem fotelach.
Dziewczyna spuściła nieco głowę i westchnęła.
-Uważasz, że Uchiha byliby lepszymi Hokage? - zapytała.
-Nie - potwierdził. - Nie byliby. Ale mają więcej dumy i powściągliwości, tak samo jak i są bardziej twardzi od Senju. Sama musisz to przyznać.
-Przyznaję - szepnęła smutno.
Itachi uśmiechnął się nikle i oparł głowę o plecy dziewczyny.
-Nadal za nim tęsknisz, prawda? - zapytał.
-Tak, czasami - szepnęła. - Czasami bardzo często nawet.
Uchiha westchnął i przytulił się do dziewczyny, przymykając czarne oczy. Blondynka tylko wyprostowała się i po chwili oparła o brzeg kamiennego krzesła.
-Sasuke... - szepnęła. - ...idzie tu.
Itachi zamrugał i także wyprostował się, wyciągając przed siebie nogi. Jego chłodna postawa sprawiła, że i Dealupus odsunęła od siebie wszystkie niepotrzebne jej teraz myśli, skupiając się na wykonaniu wyznaczonego przez siebie planu.
-Kiedy... złapiemy go? - zapytał Itachi.
-W pierwszej minucie - odpowiedziała. - Jak najszybciej. Ja go złapię, nie może od razu zobaczyć twojego Kalejdoskopu. Później mi pomożesz, dobrze?
-Dobrze, Kateńka - odpowiedział.
Odetchnąwszy głęboko jeszcze raz, uniósł nieco głowę i uśmiechnął się nikle pod nosem.
-Ten twój sharingan... - zaczął, kierując swoje słowa do stojącego już na środku sali brata. - ...jak wiele jest w stanie dostrzec?
-Co widzisz, Sasu? - zapytała Szarooka, spod jasnych pasm włosów patrząc na młodego Uchihę.
-W tej chwili... - zaczął Sasuke. - ...widzę twoją śmierć, Itachi.
Itachi westchnął i uniósł głowę, a Szarooka oparła się tylko jedną ręką na jego ramieniu. Sasuke poczuł, jak wokół wiruje nieznana mu, potężna chakra, ale wpatrzony w brata, oczekiwał tylko jego reakcji.
-Moją śmierć, powiadasz? - szepnął Itachi. - Może więc... spróbujesz ową wizję urzeczywistnić?
Młodszy Uchiha stał niewzruszenie, a bezruch przerwała dopiero Dealupus, zeskakując z kamiennego krzesła i stając obok niego.
-Odejdź, Kat - szepnął Itachi. - To nasza walka, wiesz o tym.
Dziewczyna tylko skłoniła się Uchisze i odskoczyła na bok, w cień. Przeszedłszy kawałek korytarzami, znalazła się na niedużym tarasie ponad salą, gdzie znajdowała się dwójka Uchiha. Obok niej ze ściany wyłonił się Zetsu.
-Zaczynają walkę? - zapytała cicho biała połówka.
-Zetsuś... - zaczęła z uśmiechem dziewczyna. - Będziesz oglądał iluzję, czy przyszedłeś tylko po buziaka?
-Iluzję? - zdziwiła się czarna połówka. - Co wymyśliłaś, mała?
-Rozwiązanie problemu - przyznała. - Wpuścić cię w iluzję? Tam będzie ciekawiej, niż tak bez tego.
Zetsu skinął głową, a blondynka tylko dotknęła jego ramienia i stanęła tuż obok chłopaka. Świat na chwilę zamigotał przed oczami rosiczki, ale po chwili uspokoił się i na powrót stał się klarowny.
Na dole, w dużej sali Itachi właśnie zeskoczył z krzesła, błyskawicznie stając niemal ramię przy ramieniu Sasuke. Młodszy z Uchiha zareagował natychmiast, parując cios kunai Itachi'ego własną ręką. Drugą sięgnął po swój miecz, blokując nim cięcie brata. Sasuke chciał go złapać wpół, ale Itachi zwinnie przeskoczył ponad nim, odbijając się od jego ramienia. Palce starszego zacisnęły się na płaszczu młodszego brata. Gdy tylko Itachi poczuł stały grunt pod stopami, szarpnął Sasuke za płaszcz i rzucił chłopakiem o ziemię, podrywając go wcześniej nieco do góry. Młodszy szybko przetoczył się kawałek i zatrzymał, mocno zapierając nogami i rękoma o ziemię. Zaczął składać znane już nieco Szarookiej pieczęci i jego ręka rozbłysła światłem techniki Tysiąca Siewek. Chłopak jednak zamiast uderzyć bezpośrednio przeciwnika tą techniką z zakresu żywiołu pioruna, uderzył w posadzkę.
-Tysiącem Siewek Zalanie! - zawołał.
Iskry pioruna rozpłynęły się po posadzce i pomknęły ku Itachi'emu. Starszy wyskoczył w górę, jednak to samo zrobił i Sasuke. Młody Uchiha przebił brata swoim mieczem i przyszpilił go do posadzki.
-Stałeś się... silniejszy, Sasuke - zauważył cichym głosem starszy.
-Itachi... - wydyszał chłopak. - Na koniec chciałbym cię o coś zapytać.
Itachi uniósł rękę, która zawisła w połowie drogi do twarzy młodszego. Itachi zgiął ją tak, jakby wskazywał jakiś punkt z boku. Sasuke zerwał się w jednej chwili i spojrzał nieco zaskoczony na siedzącego na krześle brata.
-Tak szybko... - szepnął Zetsu. - Jak i kiedy zdążył zrobić klona?
-Wyjaśnię ci później, Zetsuś - szepnęła Szarooka.
-Oczywiście, Kateńka - odezwała się biała połówka.
Tymczasem na sali klon Itachi'ego rozpadał się i zamieniał w krakające złowieszczo kruki.
-Komuś brak inwencji - zaczął Sasuke. - Identyczne hasło, te same ptaki co wcześniej.
-Ja bardzo lubię kruku, Sasuke - uśmiechnął się nikle Itachi. - A skoro do końca czeka nas jeszcze długa droga, mogę odpowiedzieć ci na kilka pytań.
-Więc spróbujmy raz jeszcze... - szepnął Sasuke.
Nagle z piersi Itachi'ego wystrzeliło ostrze Sasuke. Miecz ubarwiony był krwią starszego z Uchiha, a jego młodszy brat czaił się za krzesłem, przytrzymując swoje ostrze tak, by mógł nim dowolnie manewrować. Z ust Itachi'ego wyciekła stróżka rudawej krwi. Stojący na środku sali Sasuke rozpadł się na kilka szarych , syczących cicho węży.
-Iluzja... - szepnął Itachi.
-Powtarzam, mam pytanie - warknął Sasuke. - Nie ignoruj mnie! Udzielisz mi odpowiedzi, albo ból nie ustanie.
-Celowo ominąłeś punkty witalne, prawda? - zapytał, unosząc nieco głowę. - Sasuke... czyżbyś nie wiedział, że Brzask, to ból. Nie mogę się bać czegoś, czym sam jestem.
Młodszy Uchiha poruszył kataną, a ta uniosła się nieco, raniąc ciało Itachi'ego.
-Trzeci członek klanu Uchiha, który dysponuje doskonałymi Kopiującymi Oczyma... - zaczął Sasuke. - ...mówiłeś o nim w dniu masakry. Kim on jest?
-Dlaczego to cię tak interesuje, Sasuke? - zapytał Itachi, odwracając nieco głowę.
-Jest następny na mojej liście - odparł Sasuke.
-Zamierzasz go zabić? - zapytał Itachi z uśmiechem.
-Wymordowałeś cały nasz ród, po czym wspomniałeś, że on istnieje - zauważył młodszy. - Jeśli jest jednym z nas, a mimo to pozostawiłeś go przy życiu... musieliście współdziałać. Wycięto w pień oddziały żandarmerii, nawet ty nie zdołałbyś tego dokonać w pojedynkę.
Stojąca na tarasie Kat drgnęła, a jej serce nagle zabiło mocniej. Itachi zerknął ku dziewczynie, ale po chwili spuścił głowę i westchnął ciężko. Sasuke... tak bardzo pomieszał mu teraz wszystkie szyki. I całą tą tajemnicę, którą nosił w sobie. Jedyną, którą miał przed Dealupus.
-Kim on jest?!... - warknął Sasuke.
-Jego istnienie przyjąłeś z taką łatwością - szepnął Itachi.
-Wiec nie istnieje? - zapytał młodszy.
-Tak samo istnieje jak fakt, że byłem twoim braciszkiem. Ukochanym - zauważył.
Sasuke zmrużył oczy i warknął wściekle.
-Byłem dzieckiem, które wierzyło, że to, co się stało jest jedynie złudzeniem! Wmawiałem sobie, że padłem ofiarą jakiejś wiecznej, okrutnej iluzji! - krzyknął. - Ale to nie była iluzja! To była rzeczywistość, której nie mogłem się przeciwstawić! Zanegować!
Wyciągnąwszy rękę, wytworzył w niej ostrze z Siewek i przebił swoją techniką kamienny tron kilka centymetrów ponad ramieniem siedzącego za nim Itachi'ego.
-Mój wzrok nie jest zamglony, jak dawniej - szepnął. - Moje oczy potrafią przejrzeć każdą ułudę.
-Jak zwykle pewny siebie, Sasuke - szepnął ciepło Itachi. - A niech ci będzie, przyjmę twoje słowa jako pewniak.
Sasuke cofnął swoją technikę i Siewki zniknęły.
-Dość zabawy w teatrzyk - szepnął.
-Niestety, Sasuke... - szepnął Itachi. - Nie posiadłeś oczu równych moim.
-No to dalej - warknął z sarkazmem. - Użyj Kalejdoskopu, zabij mnie! Chyba, ze nie jestem godzien być zmierzony twoją „miarą”.
-Ta twoja pewność siebie - westchnął Itachi. - Kiedyś ktoś ją złamie, Sasuke.
Starszy z Uchiha wstał i przeszedł krok, czy dwa przed kamienny tron. Szarooka zmrużyła nieco oczy, obserwując dwóch braci.
-Tkwią jak kołki - westchnął czarny Zetsu.
-I ani drgną - dodał jego czarny towarzysz samotnych rozmów.
-To konfrontacja iluzyjna, Zetsuś - wyjaśniła Dealupus. - Oni walczą za pomocą swoich sharinganów.
-Duży poziom - zauważyła czarna połówka.
-Owszem - potwierdziła dziewczyna. - Ale zaraz zobaczysz jeszcze większą iluzję.
Na środku sali Itachi podszedł jeszcze kilka kroków do Sasuke i zamrugał kilkakrotnie oczyma, przygotowując je do użycia techniki Kalejdoskopu.
-Kalejdoskopowy sharingan jest wyjątkowym rodzajem wzroku - zaczął, a jego zwykły sharingan zaczął powoli drżeć w oczach. - Gdy go posiądziesz, twoje oczy pogrążają się w ciemności. Im szybciej go używasz, tym szybciej ona narasta.
-Co przez to rozumiesz? - zapytał Sasuke.
-Użytkownik Kalejdoskopu skazany jest na utratę światła - szepnął Itachi.
W oczach starszego z braci zabłysnęła wyższa forma sharingana.
-Ślepota... - szepnął Sasuke. - Taką cenę płaci się za możliwość kontrolowania dziewięcioogoniastego, prawda?
-Kalejdoskop to nie tylko sposób na obłaskawienie lisa - szepnął Itachi. - Dzięki tym oczom można o wiele więcej.
-Niby co? - zapytał butnie Sasuke.
-Techniki Kalejdoskopu są wciąż nie do końca zgłębione, Sasuke - odparł wymijająco Itachi. - Ponoć jest ich wiele. Nie ma ani jednej osoby na tym świecie, która by zgłębiła wszystkie. Ale jedno jest pewne... za to płaci się ceną światła. I aby utrzymać przy sobie światło, należy zabrać je komuś innemu.
-Co masz na myśli? - zapytał chłodno Sasuke.
-Potrzeba innych oczu, uchihańskich oczu, by użytkownik Kalejdoskopu mógł na zawsze zatrzymać przy sobie światło - szepnął Itachi. - I ja ślepnę.
Itachi uśmiechnął się i po chwili zaśmiał się jak szaleniec.
-Sasuke! - zawołał. - Jesteś moim nowym światłem! Mym dopełnieniem! Członkowie klanu Uchiha od zawsze mordowali siebie nawzajem, zabijali przyjaciół, zabierali sobie oczy, by tylko posiąść wieczny wzrok. Do dzieła, bracie!
***
-Sasuke! - zawołał. - Jesteś moim nowym światłem! Mym dopełnieniem! Członkowie klanu Uchiha od zawsze mordowali siebie nawzajem, zabijali przyjaciół, zabierali sobie oczy, by tylko posiąść wieczny wzrok. Do dzieła, bracie!
Sasuke cofnął się o krok, a Itachi znów zaśmiał się jak wariat. Młodszy z Uchihów zrobił kolejny krok do tyłu, lecz tym razem potknął się i upadł.
-Oto więź, jaka łączy braci Uchihów! - zawołał Itachi.
Sasuke przymknął oczy i powoli wstał, po czym odrzucił na bok swój płaszcz.
-I wszystko tylko po to? - zapytał cicho. - Itachi... w końcu cię dorwałem. Nadszedł czas, by dopełnić nasze przeznaczanie.
Starszy z Uchiha uśmiechnął się nikle.
-Ponoć widziałeś moją śmierć - szepnął, zakładając na siebie wygodniej płaszcz Brzasku. - A przecież w konfrontacji z Kalejdoskopowym sharinganem nie masz najmniejszych szans. Przykro mi to mówić, ale zginiesz, a wraz z tobą twój świat ułudy, a wszystko dlatego, że twoje oczy są o wiele słabsze od moich.
-Możesz się chełpić swoim wzrokiem do woli - prychnął Sasuke, rozwijając długie bandaże na przegubach rąk. - Ale wiedz, że moja nienawiść sprawi, że złudzenie stanie się rzeczywistością. Ta zaś oznacza... twoją śmierć.
Sasuke ułożył dłonie na swoich przegubach i w jego palcach pojawiły się zaklęte w wyrysowanych na skórze ideogramach shurikeny. Chłopak rzucił je ku Itachi'emu, a ten zręcznie je odbił. W końcu, gdy wyrzucił ponad setkę ostrzy, zaatakował sam, lecz Itachi bez trudu sparował cios, sam tnąc kunai. Sasuke zablokował cięcie i dwójka stanęła w zwartym uścisku. Zza pleców Itachi'ego wyskoczył jego klon, którego brunet pomimo zaciętej walki na shurikeny, zdołał stworzyć. Z ramienia Sasuke, na którym widniała Przeklęta Pieczęć, wystrzelił biały wąż, który szybko owinął się wokół młodego Uchihy, blokując atak Itachi'ego. Starszy z braci odskoczył, a wąż opadł na posadzkę, ukazując trzymane w ręku Sasuke potężne ostrze. Chłopak wyrzucił je ku bratu, ale ten powstrzymał atak swoim kunai. Młodszy z braci jednak pokrył brzeg ostrzy Siewkami, więc ogromny shuriken zarył w ciało Itachi'ego. Nim jednak brunet zdążyłby krzyknąć, jego ciało rozpadło się na kruki, by po chwili zmaterializować się tuż przy Sasuke. Uderzywszy brata, doskoczył do niego, gdy ten uderzył o ścianę i zablokował jego rękę, w której zaczęły pojawiać się już Siewki.
-Wybacz mi, Sasuke - szepnął Itachi, układając palce przy oku Sasuke. - Oto rzeczywistość, którą kreuję. Twoje światło należy do mnie.
Chłopak krzyknął głośno, gdy jego oko zostało wyrwane wraz z okrwawioną wiązką nerwów.
-Ostrzegałem - szepnął Itachi. - Brak Kalejdoskopu zemści się na tobie.
Młody Uchiha kaszlnął i spojrzał na swoją rękę, którą przez kilka sekund przykładał do prawego oka. Skóra zabrudzona była jego własną krwią.
-A teraz drugie... - szepnął Itachi.
Sasuke zacisnął zęby i jego ciało pokryło się ognistymi znakami. Itachi odskoczył, gdy skrzydło, część formy drugiego poziomu Przeklętej Pieczęci, okryło ciało Sasuke. Z rękawa Itachi wyjął pudełeczko z żółtawą cieczą, w którą wrzucił oko brata.
-Oto różnica sił - szepnął, zakręcając okrwawionymi rękoma wieczko. - Różnica potencjału, jaka dzieli nasze oczy, Sasuke.
Tuż za chłopakiem pojawił się klon Itachi'ego, który szybko złapał młodszego z braci, unieruchamiając go skutecznie. Prawdziwy Itachi podszedł do Sasuke, wyciągając rękę po drugie oko. Nagle cały świat pociemniał przed oczyma Itachi'ego. Czarno biały obraz, jaki miał przed sobą, poszatkował się i prysnął, ukazując stan świata sprzed kilku minut. Sasuke, bez żadnej widocznej rany, stał, dysząc ciężko przed swoim bratem. Nagle upadł na ziemię, uderzając boleśnie kolanem o posadzkę.
-Szybko poszło, Itachi zwyciężył - zauważył Zetsu.
-Pewny jesteś? - zapytała Dealupus.
-Młody oberwał Bogiem Nocy - zauważył dwukolorowy. - Już się nie ruszy.
-Itachi może go sobie przyrządzić wedle uznania - dodała czarna połówka.
Dealupus uśmiechnęła się tylko i pokręciła głową. Na sali tymczasem Itachi warknął i złapał się za lewe oko - to, które odpowiedzialne było za technikę Boga Nocy.
-Przejrzałeś... Boga Nocy? - wydyszał.
-Co jest? - zapytał Zetsu.
-Sasuke nie oberwał Bogiem Nocy - zaprzeczyła Dealupus. - On rozpracował technikę. Klasycznym sharinganem. Być może faktycznie to mistrz z kamieniem.
-Co masz na myśli? - zapytał Zetsu.
-Sharingan jest orężem, bronią, tak jak każda inna - wyjaśniła dziewczyna. - A siła broni nie zleży od niej samej, lecz od właściciela. Mistrz z kamieniem może pokonać ciapagę z mieczem. Siła zależy od klasy wojownika, nie od oręża.
-Wychodzi na to, ze umiejętności Sasuke wykroczyły poza ramy wyobraźni Itachi'ego - szepnął Zetsu.
-O nie... - zaśmiała się dziewczyna. - Itachi jest członkiem Brzasku. A Brzask...
-...nie da sobie w kasze pluć - dokończył czarny Zetsu.
Blondynka zaśmiała się i skinęła głową, obserwując ruchy braci. Itachi złożył ręce i zamknął lewe oko, otwierając jednocześnie prawe.
-Ita coś szykuje - zauważył Zetsu. - Tym razem potraktuje sprawę na poważnie.
-Być może zobaczymy Bogini Dnia - potwierdził czarny Zetsu. - Odlot! Mówiłem, żeby pójść za Katuś. Ona zawsze wie, gdzie najlepsze pióra z walki lecą.
Dealupus tylko uśmiechnęła się i wygodniej oparła o ramię Zetsu. Tymczasem Sasuke, świadomy, że coś się kroi, wyciągnął z nadgarstków kolejne, duże shurikeny. Itachi uchylił się przed atakiem, jednak nagle pod pierwszym z shurikenów pojawił się drugi, a oba były zaprawione dodatkowo techniką Siewek. Itachi prześlizgnął się między ostrzami, lecz Sasuke i na to był przygotowany. Szarpnął przytwierdzonymi do shurikenów żyłkami, a te rozpadły się, wystrzeliwując ostrza wokoło. Jedna z części uderzyła w nogę Itachi'ego, przez co Uchiha zwalił się na posadzkę.
-Oberwał? - zdziwił się Zetsu. - To niemożliwe.
-Itachi powinien sobie z czymś takim poradzić bez problemu - dodała biała połówka.
-Zapominacie, że Kalejdoskop powoduje utratę światła - szepnęła dziewczyna. - Najprawdopodobniej Ita nadwyrężył go też, gdy Sasuke przełamał Boga Nocy.
Itachi wyciągnął z nogi ostrze i odrzucił j na bok. Sasuke tymczasem złożył pieczęci do Ogromu Kuli Ognia, przed tym atakiem jednak Itachi odskoczył w górę, gdzie sam wykonał technikę. Dwójka przebiła dach siedziby klanu i stanęła na kamiennej kopule.
-Nic nie widzę... - pożalił się Zetsu.
-Ja też, Zetsuś - potwierdziła dziewczyna. - Wejdźmy sobie wyżej.
Gdy dwójka wspinała się na dach, bracia z uchihańskiego rodu nadal walczyli. Obaj wykonali technikę Ogromu Kuli Ognia, jednak już po chwili widać było, ze to Sasuke zyskuje przewagę. Nagle z prawego oka Itachi'ego wypłynęła stróżka krwi, a gdy chłopak otworzył oko, czarne płomienie ogarnęły ogień Sasuke. Bogini Dnia pochłonęła technikę młodszego, a Itachi skierował swój zabójczy wzrok na brata. Płomienie Bogini Dnia popędziły za Sasuke, a gdy w końcu go dosięgneły, chłopak wrzasnął z bólu.
-Ma go... - szepnął Zetsu. - Teraz odbierze mu oczy.
-Wątpię - szepnęła Dealupus.
Itachi podszedł do ciała Sasuke, to jednak rozpadło się, ukazując wyrwę w kopule.
-Uciekł w dół?! - zawołał Zetsu. - Skąd wiedziałaś, Dealupus?
-Talent, Zetsuś, talent - szepnęła.
-I znowu będziemy drałować w dół? - westchnął biały Zetsu.
-W Ogniu Ukrycie! - usłyszeli krzyk Sasuke. - Technika Ogromu Smoczego Ognia!
Kopuła popękała i w górę wzniósł się uformowany w smoka ogień. Zetsu i Kat odskoczyli, gdy i pod ich stopami kamień popękał. Sasuke wykonał jeszcze kilka technik, ale tylko jedna zdołała poparzyć rękę Itachi'ego. Prawe oko starszego z Uchiha pociemniało i rozjaśniło się nagle bielą ślepca. Itachi starł spod powiek nieco krwi i spojrzał w dół, gdzie w dolnej sali dyszał ze zmęczenia Sasuke.
-Ta twoja Bogini Dnia... - szepnął cicho młodszy z braci. - ...solidnie dała ci w kość.
-Obaj ledwie dyszą - zauważyła czarna połówka Zetsu. - Może kończy się im chakra.
-Na to wygląda - zauważyła dziewczyna.
-To... będzie pewnie moja ostatnia technika - szepnął Sasuke.
Itachi prychnął tylko i zerknął na ciemniejące od burzowych chmur niebo.
-Sharingan widzi chakrę - zauważył. - Dlatego nie kłam, Sasuke, zużyłeś już całą energię. Ta podmiana w stylu Orochmiaru nieźle dała ci w kość.
-Zgadza się, nie mam wiele energii - potwierdził Sasuke, mrużąc oczy przez zaczynającym siekać deszczem. - Resztę zużyłem na tamte smoki. Ale... naprawdę wierzysz, że przyszedłem tu bez żadnego przygotowania. Moja technika jest niczym Bogini Dnia. Nie sposób jej uniknąć. Teraz, Itachi... czas urzeczywistnić moją wizję tej śmierci.
-Nie sposób jej uniknąć? - zapytał cicho Zetsu.
Szarooka zmrużyła nieco oczy i odgarnęła z policzków mokre włosy.
-On... zbiera chakrę... - zauważyła. - Ale nie swoją.
-Czyją? - zapytał Zetsu.
Nim dziewczyna odpowiedziała, niebo przeciął jasny strumień światła.
-Rozumiem - szepnęła cicho. - Tamto W Ogniu Ukrycie nie było atakiem na Ita. Ono miało podgrzać atmosferę i wywołać burzę. Sasuke nie ma już energii, więc posłuży się naturalnym żywiołem pioruna. Żadna ludzka chakra nie jest w stanie wytworzyć tyle, co natura. Sasuke sięgnął do korzeni, tam, gdzie jest najwięcej dewastującej chakry.
Sasuke wskoczył na wysoki dach i uniósł rękę do góry. Pomiędzy palcami zaczęły się prześlizgiwać Siewki.
-Moja technika zwie się Qilin - zauważył Sasuke.
-Ujarzmił błyskawicę - szepnęła Dealupus, patrząc, jak potężna błyskawica formuje się w postać niebiańskiego zwierzęcia. - Ujarzmił naturę. Jest lepszy, niż myślałam.
-Przepadnij wraz z grzmotem, Itachi - szepnął Sasuke.
Chłopak opuścił rękę, a potężny piorun uderzył w ziemię, w miejscu, gdzie stał Itachi. Szarooka osłoniła rękami twarz i spod przymrużonych powiek obserwowała całe zdarzenie za pomocą swojego Powielającego Wzroku. Widziała dokładnie, niczym klatka po klatce w filmie, jak potężne zwierzę, pół koń, pół smok, uderza w ziemię, tworząc w niej potężną wyrwę. Po chwili wszystko się uspokoiło, gruz przestał się przewalać, a pył opadł na ziemię.
-Cholera... - szepnął Zetsu. - ...Itachi.
Szarooka rozejrzała się i dostrzegła ciało swojego kamrata.
-Nie żyje? - zapytał Zetsu.
Dealupus zamarła, patrząc na nieruchome ciało Uchihy. Tymczasem jego brat odetchnął głęboko, a z jego oczu zniknął sharingan.
-I to jest niby moja śmierć z twojej wizji? - usłyszeli nagle.
Sasuke uniósł gwałtownie oczy i zerknął na Itachi'ego, który z trudem podnosił się z ziemi.
-Bądź przeklęty! - zawołał Sasuke, aktywując Przeklętą Pieczęć.
-Jak? - szepnął Zetsu.
-Niedawno odkryliśmy nową technikę, którą wykonać można z pomocą Kalejdoskopu - szepnęła dziewczyna. - Nazywa się Bóg Nawałnic i okazuje się, że jego właściwości są zależne od każdego z użytkowników. Bóg Nawałnic Itachi'ego posiada przy sobie Ośmioboczne Zwierciadło, które odbija każdy atak i odbiło teraz technikę Sasuke. No i tak zwany Trunkosiecz, miecz iluzyjny. Przebita nim osoba trafia do świata wiecznej iluzji, gdzie zamyka się jej jaźń w wizji pijackich urojeń. A zostaje tam po kres czasu.
-A twój, Katuś? - zapytał Zetsu.
-Mój? - zapytała rozbawiona. - Mój Bóg Nawałnic ma anielskie skrzydła, Miecz Paliel, czyli Ostrze Wojny i włócznię Kide, zwaną też Bronią Chaosu.
Tymczasem Sasuke i Itachi nadal toczyli zacięty pojedynek. Młody Uchiha próbował zaatakować brat swoim Trawosieczem, ale Ośmioboczne Zwierciadło odbiło atak. Itachi kaszlnął, a na jego ręce pojawiła się brudna, czerwona krew. Technika Boga Nawałnic zniknęła, ale sam Itachi chwiejnym krokiem skierował się ku Sasuke. Młody chłopak uderzył o ścianę i z przerażeniem spojrzał na brata, który powoli kierował się w jego stronę, wyciągając rękę. Gdy palce zawisły przed oczami Sasuke, Itachi uśmiechnął się i wyszeptał kilka słów. Palce Itachi'ego uderzyły o czoło Sasuke i zjechały w dół, znacząc ślad burą krwią. Itachi przymknął oczy i upadł tuż obok Sasuke. Chłopak po chwili uśmiechnął się nikle i bezwładnie opadł na posadzkę.
-Itachi... zginął? - zapytał Zetsu. - Katuś...
Dwukolorowy spojrzał na Szarooką, ale dziewczyna jedynie smutno się uśmiechała. W końcu zeskoczyła z resztek kopuły i pochyliła się, nie jak w przypuszczeniu Zetsu nad Itachi'm, lecz nad Sasuke.
-Teraz czas na moją iluzję - szepnęła. - I moją wizję, Sasu. Wizję, która się urzeczywistni.
Młody Uchiha otworzył oczy i rozejrzał się, jednak oprócz otaczającej go ciemności nie dostrzegł nic innego.
-Sasuke... - usłyszał nagle.
Zerwał się, jednak w ciemności nic nie było widać.
-Sasuke...
Chłopak odwrócił się, gdy coś przemknęło obok niego.
-Sasuke!
Uchiha krzyknął krótko, gdy ktoś zapał go za szyję, unieruchamiając skutecznie. Młody Uchiha szarpnął się, ale okazało się, że jest zbyt słaby, by walczyć.
-Nie ruszaj się... - polecił mu głos. - Wygrałeś, Sasuke. Itachi nie żyje.
Chłopak uspokoił się i nagle opadł w ramionach napastnika. Obcy puścił go, a brunet upadł na ziemię, patrząc przed siebie tępym wzrokiem. Nieznajomy obszedł go i usiadł po turecku naprzeciw niego. Sasuke uniósł wzrok i ze zdziwieniem zauważył, że siedzi przed kimś, kto wygląda idealnie jak on.
-Kim... - zaczął.
-...jestem? - dokończył obcy, uśmiechając się. - Jestem tobą, Sasuke. A ty jesteś mną. Jesteśmy sobą, Sasuke. Mów mi Sasuke, Sasuke.
-Gdzie... - szepnął Sasuke.
-...jesteś? - znów dokończyła jego kopia. - W swoim umyśle, Sasuke. W naszym umyśle. Jesteś tam, gdzie wszystko jest prawdziwe.
Sasuke rozejrzał się i po chwili zamknął oczy.
-Co czujesz? - zapytał go drugi Sasuke.
Chłopak otworzył usta, by odpowiedzieć, ale nie zdołał określić swoich uczuć.
-Czujesz pustkę, prawda? - zapytał drugi Sasuke. - Osiągnąłeś to, co chciałeś i czujesz pustkę. To straszne, prawda?
-Nie wiesz nic... - szepnął chłopak.
-Jestem tobą, wiem wszystko - zaoponował. - Zabiłeś brata. I czujesz się pusty. Dopełniliście siebie, a bez niego nie zostało ci nic. Żyłeś zemstą, a teraz nie masz nic.
-Zamknij się! - warknął Sasuke.
-Nie uciszysz mnie - zaprzeczył drugi. - Jestem tobą, nie uciszysz samego siebie, Sasuke. Wiesz, co czujesz... pustkę. I tęsknotę. Zawsze chciałeś, by Itachi wrócił. Twój kochany, starszy braciszek!
-Chciał mnie zabić! - zawołał kruczowłosy. - Zabrać oczy!
Klon milczał, by po chwili uśmiechnąć się nikle.
-Twoje oczy nie przejrzały największej iluzji, Sasuke... - szepnął. - Obudź się więc i popatrz na nią. Być może ją dojrzysz.
I wtedy wszystko rozjaśniło się światłem dnia.
-Moją śmierć, powiadasz? - szepnął Itachi. - Może więc... spróbujesz ową wizję urzeczywistnić?
Młodszy Uchiha stał niewzruszenie, a bezruch przerwała dopiero Dealupus, zeskakując z kamiennego krzesła i stając obok Itachi'ego..
Nagle Sasuke krzyknął i upadł na ziemię, a Szarooka odetchnęła głęboko. Itachi wstał natychmiast i potrzymał ją, sam jednak ledwo stojąc na nogach.
-Przeholowałaś - syknął.
-O... ty też, Itaś - zauważyła z uśmiechem.
Tymczasem Sasuke oparł czoło o chłodną posadzkę i dysząc ciężko, rozszerzył swoje oczy. Jego płuca łapały gwałtownie powietrze, ale po chwili chłopak opadł na bok nieprzytomny.
-Sasuke! - zawołał Itachi, zrywając się.
Brunet podbiegł do brata, po drodze potykając się, upadając i wstając. W końcu znalazł się przy chłopku. Obok niego stanęła Szarooka.
-Jest nieprzytomny i wycieńczony -zauważyła, przykładając rękę do jego czoła. - Ale nic mu nie jest. Będzie musiał tylko długo zbierać siły, Itachi.
-Zamknęłaś go we własnej iluzji - zauważył chłopak. - Co mu mówiłaś?
-To nasza rzecz - odpowiedziała mu dziewczyna. - Zbieraj się. Kisame już przepuścił jego drużynę, zaraz tu będą. Zetsu!
Obok dziewczyny stanął dwukolorowy, przyglądając się jej dokładnie.
-To wszystko było iluzją? - zapytał.
-Tak, Zetsuś - potwierdziła. - A teraz pomóż mi. Musimy się stąd zabrać. I to już.
Chłopak skinął głową i otoczył ramionami Dealupus i Uchihę, by po chwili wraz z nimi zanurzyć się w ziemi.
Gdy Sasuke Uchiha obudził się po raz kolejny, zdołał zauważyć wokół siebie członków swojej własnej organizacji. Cała czwórka jednak spała, więc i Uchiha przymknął oczy.
Nie tak dawno zapewne stoczył bitwę, którą myślał, że wygrał. Jednak jego sharingan nie zdołał przejrzeć potężnej iluzji. Okazało się, że cała ta wygrana była tylko mirażem, ale jego zmęczenie pozostało.
Otworzył oczy i przypominał sobie znów całe zdarzenie z bratem. Z całego tego spotkania wyniósł o wiele więcej, niż by się spodziewał. Może jego klon miał rację? Może... może faktycznie ta pustka?...
Nie chcąc zadręczać się myślami o bracie, przymknął oczy. Jego myśli jak błyskawica pomknęły do pewnej postaci. Nim Uchiha zdał sobie sprawę z tego, co myśli, przed oczyma stanęła mu już postać niebieskookiej blondynki. Sasuke warknął cicho i otworzył oczy.
-Zakichana Totus... - szepnął.
-Słyszałam, ty palancie jeden - usłyszał obok siebie znajomy głos. - Wiesz co... ty głupi jesteś.
Sasuke odwrócił powoli głowę i zauważył obok siebie postać, którą prze chwilą sobie bez takiego problemu wyobraził.
-Wyrażaj się do lidera, Totus - syknął.
-Ależ oczywiście, panie liderze Uchiha - zaczęła. - Widział pan, jaki z tego Sasuke palant?
Chłopak westchnął tylko i przymknął oczy, nie chcąc dłużej kłócić się z dziewczyną. Gdyby tylko wiedziała, że...
-Nie zasypiaj, tłuku! - warknęła, szarpiąc go za ramię. - Masz to wypić.
Brunet otworzył ponownie oczy i z trudem uniósł się, by wypić gorzką ciecz. W końcu wcisnąwszy w siebie cały kubek, opadł na poduszkę.
-I śpij - poleciła mu dziewczyna. - Głupek. I po cholerę ci ta zemsta, co?
Sasuke otworzył już usta, ale chyba po raz pierwszy w życiu nie odpowiedział dziewczynie nic na ten temat. W końcu po chwili zamknął oczy i zasnął, czując kojącą dla siebie obecność ukochanej osoby.
-To już ostatni raz, Sasuke...
Palce Itachi'ego uderzyły o czoło Sasuke i zjechały w dół, znacząc ślad burą krwią. Itachi przymknął oczy i upadł tuż obok Sasuke. Chłopak po chwili uśmiechnął się nikle i bezwładnie opadł na posadzkę.
To już ostatni raz, bracie.