notatki do casablanca, Materiały


Historia kina. Wybrane lata, red. A. Kołodyński, K. J. Zarębski, Warszawa 1998

We'll always have „Casablanca”

Cóż napisać o filmie, który od swojej premiery w roku 1942, stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych obrazów filmowych XX wieku? W każdym rankingu na najlepszy melodramat wszechczasów „Casablanca” zajmuje miejsce na szczycie, zaś jeśli lista uwzględnia najlepsze filmy w całej historii kinematografii, to przeważnie uplasuje się w pierwszej dziesiątce. „Casablanca” to film legenda. To obraz, który obrósł mitami. Głośno było o wielu problemach w trakcie jego realizacji, zwłaszcza z wyborem reżysera, czy o tym, że scenariusz był pisany na bieżąco, a zakończenie filmu nie było znane aż do momentu realizacji sceny na lotnisku. Poza tym film dostał trzy Oscary (za reżyserię, za scenariusz i za najlepszy film) w tle małego skandalu, ponieważ Casablanca została nagrodzona dopiero po dwóch latach od momentu premiery.


Nie istnieje chyba miłośnik kina, który choć raz nie widział filmu Michaela Curtiza. Są też tacy, którzy w trakcie filmu cytują wszystkie dialogi lub znają na pamięć każdy mały gest Bogarta. „Casablanca” nadal pozostaje filmem, który ciągle przywraca czar starego Hollywood, ale co ważniejsze, przypomina po prostu o czystej magii kina. Po 67 latach ponownie mamy możliwość zobaczyć na dużym ekranie historię miłości Ricka i Ilsy. Znów istnieje szansa, że magia tego czarno-białego obrazu dotrze do tych, którzy jeszcze jej nie doświadczyli lub ukaże się ponownie tym, którzy już kiedyś zdecydowali się odbyć filmową podróż po Casablance.


Jak przystało na najlepszy i najsłynniejszy melodramat w dziejach historii kina, „Casablanca” to historia miłości. Niespełnionej miłości. Jest II wojna światowa. Amerykanin Rick Blaine prowadzi w Casablance popularny klub nocny. Stara się na tyle, na ile to możliwe w pogrążonym w chaosie świecie, skupić się na prowadzeniu lokalu, nie mieszając się w zawiłe i nie zawsze uczciwe reguły rządzące wojną. Rick dla świata przybrał maskę cynika. Ta maska pomaga mu zapomnieć o kobiecie, która kiedyś złamała mu serce, nie wyjeżdżając z nim z Paryża, do którego lada chwila miały wtargnąć nazistowskie wojska. Do Casablanki przybywa jeden z symboli walki z hitlerowskimi Niemcami, członek Ruchu Oporu, Victor Laszlo wraz ze swoją zjawiskową żoną, aby uzyskać wizy do Lizbony, a następnie wyruszyć do Ameryki - ziemi obiecanej, skąd walka z wrogiem mogłaby być bardziej efektywna. Rick, który przez przypadek znajduje się w posiadaniu tych cennych wiz, staje przed trudnym wyborem: czy złamać swoje zasady i zaangażować się w tę polityczną sprawę? Ponadto sytuacja komplikuje się, gdyż żoną Laszlo okazuje się Ilsa, miłość Blaine'a z Paryża, która  „ze wszystkich knajp na całym świecie musiała wejść właśnie do jego”.


Jednak „Casablanca” to nie tylko historia miłości. Powstało wiele tekstów, artykułów i analiz, które ukazały ukryte znaczenia tego melodramatu. To, co sprawia, że obraz twórcy „Aniołów o brudnych twarzach” jest tak niezwykły, to fakt, że jest to film ponadczasowy, a jednocześnie jego odbiór zmienia się wraz z biegiem czasu. Gdy wszedł na ekrany kin, widzowie oprócz pięknej historii miłosnej, mogli odkryć nawiązanie do sytuacji, w jakiej znalazła się Ameryka w czasie II wojny światowej. To w „Casablance” padają zarzuty, iż postawa izolacyjna nie popłaca, a sam Blaine mówi: „Założę się, że w Nowym Jorku śpią. Założę się, że śpią w całej Ameryce.” Postać Ricka przecież symbolizuje bierną postawę Stanów Zjednoczonych na początku II wojny światowej. Ale myli się ten kto pomyśli, że ten film to jawna krytyka USA. Jest odwrotnie, wydźwięk całego obrazu pokazuje, że to tylko Ameryka jest wstanie uporządkować chaos szerzący się w Europie, tak samo jak Rick jest jedyną osobą, która może rozwiązać problemy Laszlo. USA włącza się do wojny pod koniec roku 1941, więc „Casablanca” w dniu swojej premiery była także filmem propagandowym, popierającym politykę międzynarodową rządu. Oprócz bardziej oczywistych interpretacji, w późniejszych latach analizowano „Casablankę” pod kątem feministycznym, stwierdzając, że to film, który propaguje (zresztą jak całe kino hollywoodzkie) model życia patriarchalnego. Alicja Helman ukazała, iż „Casablanca” to historia ukarania kobiety, która zdradza swoich mężczyzn. Umberto Eco idzie o krok dalej i stwierdza, że ten film to opowieść o platonicznej miłości między Rickiem i Victorem. Film sprawdził się także w czasach kontrkultury, gdzie zachwycono się głównym bohaterem i jego nonkonformistycznym sposobem bycia. Niektórzy dopatrywali się w filmie, który jest szczytowym osiągnięciem kina klasycznego, elementów takich gatunków, jak western czy musical.


W „Casablance” odnaleźć można postacie, które są doskonałymi modelami pragnień i marzeń zwykłych śmiertelników. Rick Blaine - idealny mężczyzna, Ilsa Lund - idealna kobieta. Humphrey Bogart w roli mężczyzny zmęczonego życiem, złamanego przez miłość, choć nadal zdolnego do wielkich uczuć, stworzył kreację ponadczasową. Stworzył postać-wzorzec, który obowiązuje w kinie do dnia dzisiejszego. Oczywiście nikt jednak nie jest  wstanie dorównać Bogartowi. W swojej białej marynarce jest jedyny w swoim rodzaju. Ingrid Bergman jako Ilsa zachwyca urodą i klasą. Jej wyważona gra jest dobra, ale trzeba przyznać, że jej kreacja nie byłaby zapamiętana, gdyby nie fakt, że towarzyszył jej charyzmatyczny Bogart. Nie można nie wspomnieć o rolach drugoplanowych. Peter Lorre (Ugarte), twarz niemieckiego ekspresjonizmu, który choć gości na ekranie przez krótki moment, to niepostrzeżenie wkrada się w pamięć widza na długi czas, dzięki swojej znakomitej grze oraz hipnotyczno-przerażającemu spojrzeniu. Claude Rains w roli dwulicowego kapitana Renault jest wyśmienity. Jego postać jest wielce niejednoznaczna, wzbudzająca kontrowersje, ale tak poprowadzona, że nie można tego francuskiego łajdaka nie darzyć sympatią. Zachwycają wspólne sceny Renaulta z Blainem, charakteryzujące się lekkimi, przezabawnymi, podszytymi ironią i zawierającymi drugie dno dialogami. Ale to nie zaskakuje, gdyż wszystkie dialogi w filmie Curtiza są tak dobre, że wpisały się w świadomość nas wszystkich. Niewiele jest filmów, z których  można cytować obojętnie jaką kwestię, a widzowie i tak stwierdzą, iż jest ona kultowa. Bo czy kultowymi cytatami nie są: „Zapierasz mi dech w piersiach, mała”, „To armaty czy moje serce?”, „Zawsze będziemy mieli Paryż”, „To może być początek pięknej przyjaźni”?


„Casablanca” to także nieśmiertelna muzyka Maxa Steinera. Ingrid Bergman wypowiada kwestię: „Zagraj to jeszcze raz, Sam”. Utwór „As Time Goes By”, albowiem właśnie o ten utwór prosi Ilsa Lund Sama, miał nie znaleźć się w filmie na życzenie kompozytora. Na szczęście piosenka nie została wymieniona na inną i dzięki temu widzowie na całym świecie mogli nucić ten niesamowity utwór, a nazwisko Steinera będzie zawsze pamiętane. Poza  fenomenalnym „As Time Goes By”, w „Casablance” odnajdziemy motyw z czołówki filmu, który jest tak charakterystyczny i egzotyczny, że nie może kojarzyć się z żadnym innym filmem. No i „Marsylianka”. Ach, jak pięknie brzmi ten dumny hymn w nocnym klubie - „jaskini hazardu”.


Im więcej razy oglądam „Casablankę”, tym bardziej doceniam ten niby typowy melodramat złożony z klisz, które były już tak wiele razy eksploatowane w kinie. Za każdym razem w trakcie seansu odnajduję to wszystko, co wcześniej już mnie w tym obrazie zachwyciło, ale jednocześnie znajduję coś więcej. Coś, co umknęło mi wcześniej. Szczegół, półcień, półgest, który sprawia, że na nowo odkrywam ten film i na nowo zachwycam się światem, który wykreował Curtiz. Możliwe, że tajemnicę tego niby zwykłego filmu, który wzrusza już kolejne pokolenia widzów, odkrył Umberto Eco w „Semiologii życia codziennego”. Włoski myśliciel stwierdził, iż „Casablanca” fascynuje nas dlatego, że jest „cytatem z tysiąca innych filmów i każdemu aktorowi przypada wielokrotnie już odgrywana rola (…). Kiedy wykorzystuje się bezwstydnie wszelkie archetypy, można osiągnąć homerycką głębię. Dwa stereotypy śmieszą. Setka może nas tylko wzruszyć” i zachwycić. Klasyka godna obejrzenia - wielokrotnego.

autor:
Sylwia Nowak

ocena autora:
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

dodano:
2009-09-26

http://filmosfera.pl/index.php/?str=film,896,recenzje,646

CASABLANCA
GRAŻYNA STACHÓWNA

As time goes by...
Cóż za wstrząsająca wiadomość - po 61 latach będzie można obejrzeć „Casablankę” w polskich kinach! Jej premiera odbyła się u nas w 1948 roku. Czy wśród czytelników „Kina” jest ktoś, kto pamięta ówczesne seanse? Jak reagowano trzy lata po wojnie na ten film, który wtedy nie był jeszcze kultowy i opromieniony sławą najlepszego melodramatu wszechczasów? Romans Ricka i Ilsy rozgrywał się na tle wojny, ale dość egzotycznej, bo dziejącej się w Maroku, umundurowani Niemcy pojawiali się jednak na ekranie, buńczucznie śpiewali „Die Wacht am Rhein” i grali ponure role szwarccharakterów, udręczających pozostałych bohaterów.

0x01 graphic
Kto pamięta starą, „zadeszczoną” kopię „Casablanki” przechowywaną w Filmotece Narodowej, na której powodowany fantazją polski tłumacz dialogów umieścił kultową frazę: „Ja też umrę w Casablance. Tu jest bardzo miły cmentarz” (w oryginale: „I'm gonna die in Casablanca. It's a good spot for it - Ja też umrę w Casablance. Dobre miejsce do tego”), jaką Rick wygłasza do Ilzy celującej w niego z pistoletu? Cytował ją potem Marek Hłasko w „Pięknych, dwudziestoletnich”, na zawsze wpisując w tradycję polskiego odbioru filmu Curtiza. Należy przyznać, że zdanie to idealnie pasuje do poetyki dialogów braci Epsteinów - tych sławnych kwestii: „Czy to huk armat, czy moje serce tak bije?; Waszym zawodem jest polityka, moim prowadzenie knajpy; Jedyną sprawą, jaka się dla mnie liczy, jestem ja sam; Zagraj to, Sam. Zagraj »Choć mija czas...«; Celuję ci prosto w serce - To moje najmniej czułe miejsce; Aresztować tych, co zwykle; Zawsze będziemy mieli Paryż; Myślę, że to początek wspaniałej przyjaźni” - i pewnie bardzo by im się ono podobało.

Przez 61 lat wyrosły w Polsce pokolenia widzów, które „Casablankę” znają tylko z ekranu telewizora, może nawet w ohydnej pokolorowanej wersji, pomniejszoną, bez blasku, pozbawioną kinowej magii i aury właściwej filmowemu arcydziełu. Z mijającymi latami - nie ukrywajmy - marokańska wojna nabrała cech operetkowych, zmieniły się konwencje pokazywania romansów, zatarła się pierwotna ideologia filmu, znikło jego ówczesne propagandowe oddziaływanie, wystudiowane czarno-białe kadry i nieśpieszny montaż wydają się staroświeckie, uroda aktorów stała się passe. Kolejne roczniki krakowskich filmoznawców oglądają „Casablankę” i uprzejmie potwierdzają - szczególnie na egzaminie z historii filmu powszechnego - że ciągle robi wrażenie, ma klasę i zasługuje na miano filmu kultowego. Ale czy naprawdę współcześni młodzi widzowie mogą jeszcze zachwycić się filmem nakręconym 67 lat temu, na którym przed laty wzruszały się ich prababcie?

Otóż wierzę głęboko, że tak, że „Casablanca” może nadal się podobać. A to z tego powodu, że nie tylko zachowała nieprzemijający urok klasycznego melodramatu i reprezentuje idealny styl oraz mistrzowską klasę hollywoodzkiego dzieła z lat 40., ale - co zdarza się czasem wielkim filmom - ciągle otwarta jest na nowe interpretacje.

„Najszczęśliwszy ze szczęśliwych wypadków przy pracy” - tak nazwał „Casablancę” Andrew Sarris, amerykański teoretyk filmu. Historia jej powstania jest bowiem niezwykła i dramatycznie zaprzecza koncepcjom polityki autorskiej widzącej w reżyserze jedynego autora dzieła filmowego. Do realizacji skierował ją Jack Warner, szef Warner Bros., i zadecydował, że będzie to produkcja klasy B. W latach 40. XX wieku wytwórnia wprowadzała na ekrany jeden film tygodniowo, „Casablanca” miała być rutynowo nakręconym, niedrogim romansem z propagandowym wydźwiękiem - po ataku na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 roku Ameryka przystąpiła do wojny - obliczonym na krótkie trwanie ekranowe. O jej kształcie decydował Hal B. Wallis, legendarny potem szef produkcji u Warnerów, to on ponosił odpowiedzialność za scenariusz, dobór obsady, a nawet kostiumy i charakteryzację aktorów.

Michael Curtiz był trzecim reżyserem proszonym o nakręcenie „Casablanki”, odmówił m.in. William Wyler. Curtiz, węgierski emigrant (nazywał się Mihály Kertész) i reżyser od wszystkiego, robił filmy na Węgrzech, w Austrii, Niemczech i wreszcie w Hollywoodzie (od 1926), gdzie kręcił westerny, filmy gangsterskie, wojenne i przygodowe, thrillery, horrory i musicale. Pewnie też uważał „Casablankę” za drugorzędny melodramat, który miał nakręcić szybko, sprawnie i tanio. A jednak wspaniale przyłożył się do roboty: z dramatycznym wyczuciem opowiedział akcję, stworzył wystudiowane czarno-białe obrazy, wypełnione ekspresjonistycznymi cieniami, świetnie prowadził aktorów i gromady statystów, z pomocą utalentowanego operatora Arthura Edesona wypracował wizualny styl filmu: płynne ruchy kamery, miękkie światło, blask słońca, klejnotów i łez.

0x01 graphic
Rolę Ilsy Lund proponowano Ann Sheridan, Heddy Lamarr i Michele Morgan, rolę Ricka Blaine'a - George'owi Raftowi, Dennisowi Morganowi i Ronaldowi Reaganowi. Ostatecznie Wallis zatrudnił Ingrid Bergman, szwedzką aktorkę rozpoczynającą hollywoodzką karierę, oraz Humphreya Bogarta, który dopiero po „Casablance” stał się legendarnym Bogeyem. Obsada filmu, zgodnie ze scenariuszem, była międzynarodowa i naprawdę wyjątkowa. Obok Szwedki i Amerykanina zagrali jeszcze: Austriak Paul Henreid w roli Victora Laszlo, Niemcy: Conrad Veidt - legendarny somnambulik Cezar z „Gabinetu doktora Caligariego” (1920) Roberta Wiene - jako major Strasser i Peter Lorre - równie legendarny morderca dzieci z „M-Morderca” (1931) Fritza Langa - jako Ugarte, Anglicy: Claude Rains - sławny pan Jordan z „Nadchodzi pan Jordan” (1941) Alexandra Halla - kapitan Renault i Sydney Greenstreet - równie sławny gruby Kasper Gutman z „Sokoła maltańskiego” (1941) Johna Hustona - signor Ferrari, Francuzka Madeleine Lebeau jako Yvonne, Rosjanin Leonid Kinskey - barman Sasza, Węgier S. Z. Sakall - kelner Carl oraz czarnoskóry Teksańczyk Dooley Wilson jako śpiewający Sam.

Niezwykła jest też historia scenariusza „Casablanki”. Pierwszą jego wersję napisali bliźniacy Julius i Philip Epsteinowie na podstawie wcześniej nie wystawionej sztuki Murraya Burnetta i Joan Alison „Wszyscy przychodzą do Ricka”, kupionej od autorów za 20 tysięcy dolarów (była to najwyższa kwota zapłacona dotąd w Hollywood za sztukę nie sprawdzoną w teatrze) - i to im dialogi filmowe zawdzięczają swój humor. Bracia przerwali jednak pracę i pojechali do Waszyngtonu pisać scenariusz do cyklu dokumentalnych filmów Franka Capry „Dlaczego walczymy?”. Ich miejsce zajął Howard Koch - pogłębił postać Ricka Blaine'a i otoczył go aurą tajemnicy. Gdy rozpoczęto realizację filmu, scenariusz ciągle nie był gotowy, pracował nad nim Casey Robinson (nie wymieniony w czołówce), który dopisał sekwencję paryskiej retrospekcji i podkreślił wątek melodramatyczny. Zdjęcia kręcono według dialogów donoszonych w pośpiechu na plan.

Pod koniec realizacji nadal nie było zakończenia i nie wiadomo było, z kim Ilsa zostanie, z mężem czy kochankiem. Dlatego - jak napisał w swej analizie „Casablanki” Umberto Eco („Travels in Hyperreality Essays”, 1986) - Ingrid Bergman z jednakową czułością patrzyła na jednego i drugiego mężczyznę. Do Hollywood wrócili bracia Epsteinowie i wymyślili zakończenie: zastrzelenie majora Strassera przez Ricka, sławną replikę kapitana Renaulta „Aresztować tych, co zwykle”, oraz rozstanie Ilsy i Ricka na lotnisku. Całą tę sekwencję nakręcono w atelier z makietą samolotu w tle i, dla zachowania odpowiednich proporcji, z grupą karzełków udających mechaników. Gdy film był już gotowy, niezmordowany Hal B. Wallis zebrał raz jeszcze całą ekipę i dokręcił, z własnymi dialogami, scenę finałową: Rick i kapitan Renault odchodzą razem w mgłę po starcie samolotu uwożącego Ilsę i jej męża do Lizbony, Amerykanin mówi do Francuza: „Louis, myślę, że to początek wspaniałej przyjaźni”.

0x01 graphic
Efektowną muzykę do „Casablanki” skomponował Max Steiner, aliści największą karierę zrobiła jedna z piosenek śpiewanych w filmie, zatytułowana „As Time Goes By...” (Choć mija czas) autorstwa nie wymienionego w czołówce Hermana Hupfelda (w 1931 roku w broadwayowskim musicalu „Everybody's Welcome” wykonywała ją Frances Williams). Piosenka stanowi muzyczne tło paryskiego romansu Ilsy i Ricka, a potem śpiewa ją czarnoskóry Sam, przyjaciel Ricka Blaine'a, na prośbę Ilsy, która przypadkiem trafia w Casablance do „Rick's Café Americain”, rozpoznaje Sama i nie wie jeszcze, że spotka tu także porzuconego kochanka. „Zagraj to, Sam. Zagraj »Choć mija czas...« - prosi Ilsa - Zanucę ci...” Sam gra i śpiewa, niechętnie, bo szef zabronił mu wykonywać tę piosenkę. Melodia przyciąga Ricka, który wpada (ubrany w białą marynarkę smokingową) z awanturą i staje przed Ilsą... ona patrzy na niego przez łzy, jemu drgają usta. Minął czas, ale miłość nadal łączy dawnych kochanków.

„Zakochani wciąż mówią: kocham cię,
Inaczej przecież nie może być.
To nigdy się nie zmienia,
Choć mija czas...”

Dooley Wilson pięknie śpiewał i był perkusistą, ale nie umiał grać na fortepianie. Dlatego naprawdę zagrał Elliot Carpenter (nie wymieniony w czołówce), a Wilson tylko markował odpowiednie ruchy rąk na klawiaturze.

Próbny pokaz „Casablanki” odbył się w Nowym Jorku 26 listopada 1942 roku i - w co trudno uwierzyć - film nie zyskał uznania publiczności. Takie wypadki już się zdarzały, choćby z „Carmen” i „Traviatą”, najpopularniejszymi dziś operami, które zostały wygwizdane na premierach. Brak akceptacji widzów był tak silny, że wytwórnia Warner Bros. nie zdecydowała się na kinową dystrybucję filmu i odłożyła go na półkę w magazynie. Mógłby tam zapomniany leżeć do dzisiaj, gdyby nie wielka historia i handlowy zmysł Hala B. Wallisa. 14 stycznia 1943 roku prezydent Franklin D. Roosevelt i premier Winston Churchill spotkali się w Casablance - wyzwolonej przez aliantów 8 listopada 1942 - aby porozmawiać o utworzeniu drugiego frontu w wojnie z Niemcami. Nazwa marokańskiego miasta znalazła się na czołówkach gazet, a Wallis uznał, że może to być dobra reklama dla filmu. Premiera „Casablanki” odbyła się 23 stycznia 1943 roku i tym razem widzowie nie tylko zaakceptowali film, ale pokochali go i to na zawsze, a krytycy nie szczędzili pochwał. W 1944 roku Amerykańska Akademia Filmowa przyznała mu trzy Oscary: dla najlepszego filmu dla Wallisa, za najlepszą reżyserię dla Curtiza oraz za najlepszy scenariusz dla braci Epsteinów i Kocha. Oprócz tego „Casablanca” uzyskała jeszcze pięć nominacji: dla Bogarta jako najlepszego aktora w roli pierwszoplanowej, Rainsa - w roli drugoplanowej, Edesona za czarno-białe zdjęcia, Owena Marksa za montaż i Maxa Steinera za muzykę.

Sława „Casablanki” - choć mijał czas - nie malała. Wprost przeciwnie, rosła i nabierała niezwykłych odcieni. Najpierw ją parodiowano - „Noc w Casablance” (1946) Archie Mayo z braćmi Marx, potem próbowano powielać - dwa seriale telewizyjne (1955 i 1983) i bezskutecznie kopiować - „Havana” (1998) Sydneya Pollacka. Czyniono z niej źródło twórczej inspiracji - „Zagraj to jeszcze raz, Sam” (1972) Herberta Rossa - wkopiowany z oryginału Rick uczy Woody'ego Allena, jak postępować z kobietami, „Mr. Love” (1985) Roya Battersby'ego - gdy w kinie zabrakło prądu, operator i bileterka odgrywają dla publiczności sceny z filmu, „Rzeczywistość wirtualna” (Overdrawn at the Memory Bank, 1983) Douglasa Williamsa - w totalitarnej komputerowej korporacji „Casablanca” staje się symbolem wolności. Dopisywano także dalsze ciągi - powieść „A życie płynie dalej...” (1998) Michaela Walsha.

„NIE JEST FILMEM, ALE »FILMAMI«”
0x01 graphic
Tę opinię wyraził o „Casablance” Umberto Eco. Film Curtiza uznawany jest powszechnie za wzorcowy melodramat, ale przecież jego genotyp składa się także z elementów typowych dla innych gatunków: filmu wojennego, sensacyjnego, szpiegowskiego, propagandowego, komedii, westernu, musicalu i baśni. Eco twierdzi, że w wyniku chaosu realizacyjnego twórcy „Casablanki”, zmuszeni do improwizacji, zapewne nieświadomie odwoływali się to tego, co już znali ze swego kinowego doświadczenia i co kojarzyło im się z kolejnymi fragmentami dostarczanego scenariusza. Dlatego umieścili w niej różne archetypy zapożyczone ze znanych im filmów: cynika i romantycznego kochanka (Rick), kobietę fatalną i wiernie zakochaną (Ilsa), bojownika i naiwnego męża (Laszlo), barbarzyńców (Niemcy), magiczne drzwi (Casablanca), ziemię obiecaną (Ameryka), magiczny klucz (wizy tranzytowe), magicznego konia (samolot), strażnika i przewoźnika (kapitan Renault), wieczną miłość i nieszczęśliwą miłość, grę życia i śmierci... „Aby stworzyć dobrą historię - pisze Eco - wystarczy jeden archetyp (...), ale „Casablanca” używa wszystkich”. Przyjemność, jaką daje, płynie więc z deszyfrowania jej powiązań z innymi filmami i gatunkami oraz opanowywania jej „wspaniałego rozchwiania” widocznego w serii efektownych obrazów, licznych punktów szczytowych, mnogości niesionych idei.

Nawet jeśli uznamy, że w „Casablance” dominuje wzorzec melodramatu - co wcale nie jest takie oczywiste - to należy zauważyć, że ma ona niezwykłą cechę. Otóż w melodramatach główną bohaterką jest zwykle kobieta, jej miłość i związane z nią problemy. W istocie jednak światem melodramatu rządzi mężczyzna, gdyż kobieta nie może zrealizować się bez jego udziału, to on nadaje sens jej życiu, oferuje szczęście lub rozpacz, szacunek lub potępienie, rodzinę lub samotność. Stoi na straży patriarchalnych praw dyktujących kobietom stosowne zachowanie i pozbawiających je podmiotowości. „Casablanca” jest niezmiernie rzadkim przykładem „męskiego” melodramatu, którego głównym bohaterem jest zakochany mężczyzna.

Rick Blaine to człowiek wypalony wewnętrznie, autodestrukcyjny, topiący w alkoholu rozpacz i ból złamanego serca, ponieważ zdradziła go ukochana kobieta, o której nie może zapomnieć. Co jednak najciekawsze, miłosne zapamiętanie bohatera nie tylko nie dziwi, nie gorszy i nie śmieszy widzów, ale wzrusza i zachwyca. To oczywiście zasługa interpretacji Humphreya Bogarta, który uczynił z Ricka charyzmatycznego losera: ponurego outsidera, cynicznego egoistę („Jedyną sprawą, jaka się dla mnie liczy, jestem ja sam”), samotnego pijaka, niedbającego o swe życie awanturnika. Ale to tylko obronny kamuflaż, bo w istocie Rick jest dobrym człowiekiem, czułym kochankiem i nieuleczalnym romantykiem. Tylko jedna osoba potrafi to dostrzec, kapitan Renault, który pokpiwa sobie z niego dobrotliwie, w finale pomaga mu uniknąć odpowiedzialności za zabicie majora Strassera i zostanie jego sojusznikiem w walce z Niemcami. Ale ta opowieść o męskiej przyjaźni dwóch żołnierzy na frontach II wojny światowej nie należy już do świata „Casablanki”, dlatego ukrywa się we mgle i, mówiąc prawdę, nikogo nie interesuje.

HERE'S LOOKING AT YOU, KID
0x01 graphic
Mijające lata zatarły propagandowy wymiar „Casablanki”, aktualny w 1942 roku, głoszący porzucenie przez Stany Zjednoczone neutralności wobec wojny dziejącej się w Europie i sławiący ich zaangażowanie militarne po stronie aliantów. Czas przydał filmowi nowych znaczeń. W latach 60. XX wieku „Casablanca” oglądana była na kampusach przez zrewoltowanych studentów jako dzieło kontrkulturowe, stojące w opozycji do tradycyjnych przedstawień hollywoodzkich, a jej bohater, romantyczny loser Rick Blaine, uznany został za jednego z duchowych ojców formacji pokoleniowej. To w tamtej epoce zaczął się kult „Casablanki”, gdy widzowie seansów after midnight powtarzali chórem kwestie wypowiadane przez Ricka i rytualnie zapalali papierosa jego gestem. W latach 70. „Casablanca” stała się przedmiotem analiz feministycznych, w 80. - podstawą rozważań o fenomenie filmu kultowego i stworzonym przez nią micie kultury popularnej, w 90. - o jej wymiarze kampowym. Dla widzów współczesnych nabrała znamion fetysza - po prostu w dobrym towarzystwie nie wypada nie znać tego filmu, nie potrafić w stosownym momencie zacytować którejś z jego sławnych replik dialogowych, nie umieć zanucić refrenu „As Time Goes By...”

Kino to wieczne przemijanie, bezkresna rzeka tytułów, nazwisk, fabuł, konwencji, motywów, ideologii, powtórzeń i trawestacji. W jej bystrym nurcie tkwią jednak nieruchomo jak granitowe skały filmy-fenomeny, doskonałe i wyjątkowe, stale pamiętane i podziwiane, a niektóre także kochane. Czas ich się nie ima, a nawet dodaje im szarmu, znaczenia i uniwersalności. Taką skałą jest „Casablanca”, drugorzędny melodramat sprzed 67 lat, który stał się kinowym klasykiem, legendą filmową, dziełem kultowym, punktem odniesienia dla twórców i widzów. Teraz będziemy mogli obejrzeć ją na dużym ekranie. Wnętrze orientalnego lokalu z barem i ruletką, osnuty papierosowym dymem Rick Blaine, ubrany w białą smokingową marynarkę, podnosi do góry kieliszek z szampanem i w charakterystyczny sposób (Bogart miał lekki paraliż ust spowodowany, jak sam twierdził, raną odniesioną w czasie I wojny światowej) z uśmiechem cedzi przez zęby: „Here's looking at you, kid”*). I to się, dzięki Bogu, już nigdy nie zmieni, choć mija czas.

*) Ta kwestia tłumaczona jest zwykle jako: „Twoje zdrowie, mała”, ale nie oddaje symbolicznej treści angielskiego idiomu. Lepiej, bo aż na trzy sposoby - zależnie od okoliczności fabularnych - tłumaczą go Francuzi: „A vous, mon petit, A ton bonheur... i Bonne chance...” - a więc: „Powodzenia, mała” lub „Trzymaj się...”

Grażyna Stachówna, Casablanca, „Kino" 2009, nr 10, s. 63-67.

http://kino.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=513&Itemid=1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Semestr II - Kolokwium II - Maj 2011 - materiał do rozczytania, UJK.Fizjoterapia, - Notatki - Rok I
Chemia Materiałów Notatki do egzaminu
Notatki do egzaminu, Studia, Psychologia UW - materiały do zajęć, UWPsych - Psychologia rozwoju czło
Semestr I - Materiały do poczytania na kolokwium z biofizyki, UJK.Fizjoterapia, - Notatki - Rok I -,
Margul T Sto lat badań nad religiami notatki do 7 rozdz
drPera miedzynarodowe stosunki gospodarcze notatki do wykladow
dodawanie i odejmowanie pamięciowe do 100, materiały szkolne, dodawanie i odejmowanie liczb naturaln
ZAPŁODNIENIE BRUZDKOWANIE notatki do wejściówki(1)
NOTATKA DO PREZENTACJI
notatki do egazminu
psychologia emocji i motywacji notatki do egzaminu
Pytania do MAMCE, Materiały met i cer
arkusz kalkulacny technilogia V sem, do uczenia, materialy do nauczania, rok2009 2010, 03.01.10
Ewolucja biologiczna, notatki do sprawdzianów i sprawdziany, biologia
Kinezjologia i antropomotoryka-notatki, AWF Katowice(materiały studenckie), III rok VI semestr, Kine
notatki do 2 kola
Aby nie dopuścić do nadwagi, materiały na studia, I rok studiów, Pedagogika społeczna i socjologia

więcej podobnych podstron