ęłęóSmak Milczenia
A Taste Of Silence
Autor: YsM
Link do oryginału: http://wiktt.serpentsstratagem.com/viewstory.php?sid=895&warning=3 (8 rozdziałów)
Przekład: Serathe (ja)
Zgoda na tłumaczenie: Jest
Uwaga, zawiera sceny z lekka drastyczne!
Już dawno miałam zamiar to przetłumaczyć, a dzisiaj przez przypadek trafiłam na link, więc mnie tknęło. Skończone przed chwilą, niebetowane, jeśli ktoś ma ochotę, to niech się nie krępuje. Życzę przerwania marazmu. Miłej lektury!
_________________________________________________________________________
Prolog
Duży czarny pies ze zmrużonymi oczami patrzył, jak uczniowie wchodzą do klasy. Gdy tylko usiedli, przemienił się w człowieka. Konkretnie Syriusza Blacka, nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, eks-więźnia Azkabanu, ojca chrzestnego Harry'ego Pottera i do zeszłego roku niezarejestrowanego Animaga.
Próg klasy zajmowała czyjaś ciemna sylwetka i Syriusz Black zerknął w tamtą stronę, zanim uśmiechnął się do swojej klasy.
- Dzisiaj będziemy omawiać efekt Veritaserum. Snape... Profesor Snape zgodził się uwarzyć dla was jedną porcję, byście zobaczyli, jak to działa.
Severus przeszedł środkiem klasy i wręczył Syriuszowi małą buteleczkę.
- Wolałbym uniknąć stawiania was w niezręcznej sytuacji, więc poproszę kogoś, kto nie spędza czasu na łamaniu regulaminu. Panno Granger, czy zgodzi się pani być ochotniczką w tym eksperymencie?
Czekoladowo-brązowe oczy spojrzały wprost na niego. Hermiona chwilę wierciła się na krześle, ale w końcu przytaknęła. Wstała i podeszła do Syriusza. Uśmiechnął się do niej, podając jej buteleczkę.
- Nie martw się, Hermiono, nie zapytam o twoje wojaże z Harry'm i Ronem - mruknął.
Ponownie przytaknęła, patrząc w dół na eliksir, z twarzą wykrzywioną strachem. Wzięła głęboki oddech i przełknęła zawartość, po czym wróciła na swoje miejsce.
- Eliksir zaczyna działać w ciągu minuty. Panna Granger odpowie na parę pytań, które jej zadam. Veritaserum jest niemożliwe do zwalczenia. Ono całkowicie wyczerpuje wolę danej osoby, co może potwierdzić obecny tu profesor eliksirów. Niektórzy ludzie, posiadający bardzo silną wolę, mogą naginać słowa, ale nadal będą mówić tylko prawdę. Chcę, żebyście zobaczyli efekty, bo jest to środek używany zwykle przeciwko osobom niewiarygodnym. Proszę, byście zapamiętali, że cokolwiek powie panna Granger, wy zareagowalibyście tak samo, gdyby podano wam ten wywar. Panno Granger, jest pani gotowa?
Spojrzała na niego ostrożnie i kiwnęła głową.
- Proszę się nie martwić, panno Granger - powiedział, uśmiechając się pocieszająco.
Rozejrzał się wokół i zobaczył Severusa, stojącego tuż obok jego biurka. Na jego twarz wypłynął brzydki uśmieszek.
- Panno Granger, proszę nam powiedzieć, co pani myśli o profesorze Snape'ie?
Severus skrzywił się, ale nie zaprotestował. Na twarzach prawie wszystkich obecnych zagościł uśmiech, w oczekiwaniu na uszczypliwe obelgi. Hermiona nie lubiła krytykować nauczycieli, ale miała ostry język. Rezultat powinien być interesujący.
*
Hermiona zbladła, a jej oczy powiększyły się. Otwarła usta i zakryła je dłonią, zanim zdążyła wypowiedzieć choć słowo.
- Powiedz nam - nalegał Syriusz. - Wiem, że jesteś szanowaną uczennicą, ale nic co powiesz nie zostanie wykorzystane przeciwko tobie.
Uniosła głowę i wlepiła w niego błagalny wzrok. Zaniepokojony Syriusz podszedł do niej i delikatnie odsunął jej dłoń od ust.
- Wszystko w porządku, Hermiono - powiedział uspokajającym tonem. - On się nie obrazi.
Jej usta jeszcze raz się poruszyły, ale potem w oczach pojawił się dziki błysk, kiedy brutalnie przygryzła sobie język. Na jej wargach pojawiła się krew.
- Snape? Czy ten eliksir powoduje krwawienie?
- Nie. Ona walczy, próbuje pokonać jego moc. Panno Granger, proszę się nie martwić. Przysięgam, że nie zmienię o pani opinii bez względu na to, co pani powie.
Harry zmarszczył brwi.
- Hermiono, daj spokój! - wyszeptał natarczywie. - Nie rób sobie krzywdy próbując być dobrą dziewczynką!
Niespodziewanie Hermiona uniosła różdżkę i skierowała ją w swoją stronę.
- Silesco - wymamrotała, a jej twarz zalała kolejna fala bólu.
Jej język został sparaliżowany, a ona sama głęboko odetchnęła. Ale Veritaserum było obmyślone, by pokonywać wszelkie przeszkody, a Zaklęcie Silentium nie było wystarczające, by mu się przeciwstawić. Walcząc z chęcią powiedzenia tego, co miała na końcu języka, Hermiona ponownie zacisnęła zęby, a krew polała jej się po brodzie. Na szczęście zaklęcie nadal utrzymywało język w odrętwieniu, przez co nie czuła zbytniego bólu. Severus spojrzał na nią podejrzliwie, a Syriusz uklęknął tuż obok niej.
- Hermiono! Hermiono, przestań!
Próbował siłą rozewrzeć jej usta, ale zdołał tylko rozetrzeć krew po całej jej twarzy i na własnych palcach.
- Koniec zajęć! - krzyknął Severus. - Black, zawołaj Poppy, szybko!
- Co?
- Myślisz, że nie znam tej reakcji? Na litość boską, Black, widziałem już ludzi pod Veritaserum, ona niczego nie powie! Wyprowadź resztę klasy i zawołaj Poppy!
Mimo gwałtownego tonu Severusa uczniowie opuszczali pomieszczenie bardzo powoli, gapiąc się na Hermionę. Severus sam spróbował otworzyć jej usta, podczas gdy Syriusz szperał w poszukiwaniu proszku Fiuu.
- Panno Granger, to tylko eksperyment. Może pani powiedzieć, co o mnie myśli. Słyszałem już wszystko, więc nie sądzę, by zdołała mnie pani zaskoczyć lub obrazić w jakikolwiek sposób. Proszę pomyśleć rozsądnie!
- Co ona robi? - zapytał rozgorączkowany Syriusz.
- Odgryza sobie język, idioto! - warknął Severus, wciąż próbując odwieść Hermionę od tej decyzji.
Zadławiła się, a on z rezygnacją zamknął oczy. Syriusz błyskawicznie podsunął jej pod brodę miskę. Posłusznie wypluła krew wypełniającą jej usta. Delikatne pluśnięcie w misce spowodowało, że Syriusz zzieleniał. Spojrzał na leżący we krwi kawałek ciała, który na jego oczach skurczył się i poczerniał. I zrobiło się niedobrze.
*
Zerknął na Hermionę, która odpowiedziała mu buntowniczym spojrzeniem. Trzęsąc się, odłożył miskę na stół i ukrył twarz w dłoniach.
- O bogowie... - jęknął ze zgrozą.
*
ęłęóRozdział 1 - Reakcje
- Syriuszu Black, to co zrobiłeś jest niewybaczalne!
Nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią poczerwieniał pod ciężkim spojrzeniem Poppy Pomfrey.
- Poppy, wiem, że popełniłem błąd - przyznał. - Ale możesz jej jakoś pomóc? Uśmierzyć ból?
- Język nie posiada kości, Syriuszu Black. Szkiele-Wzro jest bezużyteczne. Jedyne, co mogę zrobić dla tej biednej dziewczyny, to podanie jej eliksiru zatrzymującego krwawienie. Pomijając, że krwawienia prawie nie ma. Część, która została w jej ustach też wyschła i poczerniała.
Przerażenie na twarzy Syriusza tylko wzrosło.
- To znaczy... Nie, musi być jakieś wyjście! Hermiona nie może być niemową przez resztą życia!
- Wyjście pewnie by było, gdyby jej język nie był w takim stanie. Jakim cudem to się stało?
- Veritaserum... To twoja wina, Snape! Ty...
- Weź się w garść, Black - odparł zimno Severus. - Veritaserum nigdy nie miało podobnego efektu obocznego. Powiedziałbym raczej, że to przez użycie Zaklęcia Silentium, które na siebie rzuciła. Słyszałeś je? Zwykle jest całkiem bezpieczne, ale zmieszane z krwią najwyraźniej daje paskudny efekt.
Podniósł kawałek ciała z miski i przełożył go do wypełnionego lodem słoja. Syriusz z kolei podszedł do Hermiony, która właśnie kończyła oczyszczać twarz z krwi. Stojący obok Severus dostrzegł spojrzenie, jakim uraczyła Blacka i podniósł głowę.
- Black, idź sobie. Ona w tej ma chęć cię zabić.
- Albo ciebie! - obraził się Syriusz. - Co ty wiesz o Hermionie?
- Wiem dość o Veritaserum! - wysyczał Severus. - Przebywałem wśród ''pozbawionych skrupułów ludzi", którzy go używali i widziałam przesłuchiwanych, którzy robili dokładnie to samo, co ona. Widzę w jej oczach, jak się czuje i gdyby umiała mówić, a ja zadałbym jej tak samo nietaktowne pytanie na temat tego, co myśli o tobie, byłbyś pierwszym, którego by przeklęła!
- Hermiono - odezwał się Syriusz, patrząc na nią przepraszająco. - Nie powinnaś opierać się temu eliksirowi. Wiem, że moje pytanie było głupie i odpowiadanie na nie przy wszystkich mogłoby być dla ciebie zawstydzające. Ale czy to naprawdę było warte takiego ryzyka?
Spojrzała na niego i powoli skinęła głową. Zbladł, a ze śladami krwi Hermiony ciągle widniejącymi na czole naprawdę wyglądał jak więzienny uciekinier. Gdy trzy ciężkie spojrzenia spoczęły prosto na nim, w milczeniu wyszedł z sali szpitalnej i skierował się prosto do Albusa, by przyznać do tego, co się stało.
- Poppy, daj jej eliksir przeciwbólowy - poinstruował pielęgniarkę Severus. - Zaklęcie Silentium niedługo przestanie działać.
Mediwiedźma spojrzała na niego z udręką.
- Czy naprawdę nie ma innego rozwiązania, Severusie?
- Nie, Poppy - odpowiedział ponuro. - Panna Granger pozostanie niema, dopóki nie znajdziemy sposobu, żeby to cofnąć.
Pani Pomfrey pociągając nosem wyszła do swojego gabinetu. Severus zerknął na Hermionę. W jakiś sposób wiedział, że łzy w jej oczach są spowodowane bólem, nie zaś jej decyzją i konsekwencjami.
- Ty głupia dziewczyno - mruknął, nie mogąc jednak powstrzymać ukłucia dumy, gdy pomyślał, że ona dałaby radę samemu Czarnemu Panu.
Zacisnęła usta, by przeszkodzić wypływającej krwi i spuściła oczy.
*
Minerwa McGonagall z wściekłości wyszła z siebie. Jej najlepsza uczennica stała się aktualnie niemową, bo jakiś eksperyment poszedł źle.
- Co ty zrobiłeś, Syriuszu?! Jak... Jak mogłeś...
- Powiedz mi, skąd mogłem wiedzieć, że ona zareaguje tak silnie na takie głupie pytanie?! - wybuchnął ze złością. - Nie skrzywdziłbym Hermiony za nic na świecie i dobrze o tym wiesz!
- Najbłyskotliwsza młoda czarownica w Hogwarcie zredukowana do niemej figury! - wrzasnęła Minerwa.
- Technicznie ona nie jest niema. Jej struny głosowe pozostały nieuszkodzone, ale nie jest zdolna do żadnej artykulacji - zauważył kwaśno głos dochodzący ze strony drzwi.
Stał tam Severus z Hermioną tuż obok niego.
- Jak możesz być tak nieczuły po tym, co się stało? Hermiono, dziecko, ja...
Minerwa zamilkła wpół słowa, kiedy Hermiona cofnęła się, prawie całkiem chowając za Severusem. Zaskoczona zwróciła wzrok na Mistrza Eliksirów.
- Co się stało?
- Panna Granger nie życzy sobie litości - oznajmił spokojnie Severus. - Dlatego właśnie mogę być tak nieczuły, jak to określiłaś, Minerwo. Gdybym nie był, gardziłaby mną. A mimo że zwykle nie obchodzą mnie opinie uczniów, niechęć nie jest tym, czego chciałbym od osoby, którą podziwiam.
Hermiona spojrzała na niego ze zdumieniem. Czy on właśnie przyznał, że ją podziwia?
Uśmiechnął się lekko.
- Tak, panno Granger, właśnie powiedziałem, że panią podziwiam. Wszyscy się nad panią rozczulają z uwagi na to, co się stało, ale pani trzyma się swojej dumy. Mimo że powód pani samookaleczenia był wyjątkowo głupi, to mógłby być heroiczny, gdyby zamiast Blacka stał tam Czarny Pan. Bardzo niewielu ludzi ma odwagę odgryźć sobie język, by uniknąć odpowiadania pod Veritaserum, a wśród tych, którzy mają taki pomysł, zaledwie kilku ma wystarczająco silną wolę. Pani posiada obie te cnoty.
Przytaknęła delikatnie, przyjmując komplement. Minerwa i Syriusz oniemieli, widząc jej spokój. Zrozumieliby histerię i łzy lub cokolwiek podobnego, ale nie cichą powagę.
- Wie, że sama jest sobie winna - stwierdził Severus.
- Na mężczyzn zawsze można liczyć, jeśli chodzi o nieczułe komentarze - mruknęła Minerwa.
- Bo jest - odparł Severus. - Mogła zamiast tego odpowiedzieć na pytanie.
W oczach Hermiony błysnęło powątpiewanie.
- Cóż, zastanawiam się wobec tego, jaka byłaby ta odpowiedź...
*
Kryjąc się w ciemnym rogu, Harry i Ron patrzyli, jak Hermiona podąża korytarzem za Snape'em. Czuli się zdezorientowani. Plotka co prawda już się rozniosła - uczniowie słyszeli komentarz Snape'a na temat Hermiony odgryzającej sobie język - i cała szkoła wiedziała, że dziewczyna jest teraz niemową. Harry i Ron nie mieli pojęcia, jak na to zareagować. Zawsze była dla nich głosem rozsądku, jej cięty język często doprowadzał ich do porządku i była wystarczająco błyskotliwa, by od razu widzieć defekty ich planów. Wiedziała o zaklęciach zdumiewająco dużo, a nagle stała się bezsilna jak mugolka.
- I co teraz zrobimy? - wyszeptał Ron, patrząc na oddalające się plecy Mistrza Eliksirów.
- Nie wiem. Syriusz zadręcza się w swoich komnatach i jest prawie gotowy sam wrócić do Azkabanu. Choć zastanawiam się, czy zdąży, zanim Hermiona osobiście go tam wyśle.
- Wygląda, że ona bierze to całkiem na spokojnie.
- I to właśnie mnie martwi. Przecież ona zwykle tak nie robi. Odgryzła sobie język, Ron!
- To musi strasznie wkurzać Snape'a - stwierdził z satysfakcją Weasley.
- Snape najmniej mnie teraz obchodzi! - uciął Harry.
- Wybacz. Też się martwię o Hermionę. Jeszcze na nic się nie poskarżyła... Merlinie, ona nie ma jak się skarżyć!
- Nie ma jak, nie może odpowiedzieć na żadne pytanie i nie potrafi rzucać uroków. Będzie musiała zrezygnować z Zaklęć!
- Flitwick się załamie. Uwielbiał mieć ją w klasie - dodał Ron dziwnie nieobecnym głosem.
Harry zmierzył go wzrokiem.
- Wracajmy do pokoju wspólnego, zanim zemdlejesz - rzucił szorstko.
- Harry... Ona nie będzie umiała wejść. Nie może wypowiedzieć hasła.
- Okej, podsumujmy to. Nasza najlepsza przyjaciółka jest wkurzona na mojego ojca chrzestnego, nie może już rzucać zaklęć ani nawet wejść do pokoju wspólnego, bo nie ma jak się odezwać. Czy coś może jeszcze bardziej pogorszyć ten dzień?
- Nie mów tak, jestem pewny, że Snape dałby radę.
*
Albus Dumbledore miał kłopot. Magiczny świat nie był zbyt dobry w zastępowaniu brakujących części ciała. Niewidomi czarodzieje mogli czasami posłużyć się sztucznymi oczami, jak Alastor Moody, ale to też nie zawsze. Głuchota nie utrudniała rzucania zaklęć, ale gorzej już było z unikaniem ich, chociaż Dyrektor znał ludzi potrafiących uchylić się po tym, jak zaklęcie opuściło różdżkę. Jeśli chodzi o język, Albus słyszał - od samego Severusa - opowieść o odważnych czarodziejach, którzy odgryzali sobie języki, by nie móc mówić na torturach. Ale generalnie nie żyli oni potem wystarczająco długo, by czarodziejska społeczność mogła zacząć myśleć o rozwiązaniu ich problemu. Może mogliby coś zrobić, gdyby język nie był zniszczony, ale w takim wypadku...
Jednak właśnie musieli się z tym zmierzyć. Hermiona Granger odgryzła sobie język, by nie móc odpowiedzieć pod Veritaserum. Słyszał tamto pytanie i nie widział powodu, który popchnął ją do tak drastycznego czynu. Nikt inny również tego nie rozumiał, a Syriusz, czując się winny, nie potrafił nawet na nią spojrzeć. Wręczył Albusowi rezygnację, mówiąc po prostu, że nie był godny uczyć w Hogwarcie, jeśli nie potrafi nawet poprowadzić lekcji o czymś tak prostym jak Veritaserum bez spowodowania katastrofy.
Albus westchnął. Będzie musiał zmienić dla Hermiony cały harmonogram zajęć. Lekcje takie jak Zaklęcia czy Transmutacja w ogóle nie wchodzą w grę, skoro ona nie będzie w stanie wypowiedzieć słów inkantacji. Z Eliksirami, Zielarstwem i Numerologią powinna sobie poradzić. Minerwa będzie załamana, kiedy uświadomi sobie, że jej uczniowska gwiazda już nie będzie uczestniczyć w jej wykładach.
Do jego gabinetu weszli Severus i Hermiona.
- Panna Granger i Severus! Akurat was pragnąłem zobaczyć! - zawołał, zmuszając się do radosnego tonu.
Jednak akurat wtedy spojrzał Severusowi w oczy i niezbyt mu się to udało.
- Panno Granger, mimo że jestem świadomy, na co naraził panią Syriusz, byłbym wdzięczny, gdyby potrafiła mu pani wybaczyć. Biedny chłopiec wręczył mi swoją rezygnację zaledwie pół godziny po zakończeniu tej... fatalnej lekcji.
Severus skrzywił się, a Albus mógł niemal usłyszeć jego myśli. Po raz kolejny Black uzyskał przebaczenie...
- Severusie, czy masz jakikolwiek pomysł, dlaczego panna Granger tak bardzo nie chciała odpowiedzieć na zadane przez Syriusza pytanie?
- Nie, Albusie. Jest znana z szacunku do swoich profesorów, ale... To wydaje się dość niepoważne, żeby odgryzać sobie język, by nie powiedzieć o mnie złego słowa. Ale nie zapominajmy, że panna Granger jest w Gryffindorze.
Powiedział to w taki sposób, jakby wyjaśniało wszystko. Albus udawał, że tego nie dosłyszał. Hermiona też nie zareagowała, patrząc na Fawkesa, który także wydawał się nią zafascynowany.
- Więc sugeruję, byś spróbował się dowiedzieć.
- Powinieneś poprosić o to Minerwę. Nie jestem odpowiednią osobą do rozmawiania z młodymi dziewczętami, zwłaszcza z Gryffindoru.
- Severusie, jeśli jeszcze raz powiesz "Gryffindor" tak, jakby to było największą obelgą, rzucę na ciebie klątwę powodującą stan o wiele gorszy niż twojej uczennicy. Minerwa poinformowała mnie już o wcześniejszej reakcji panny Granger. Ona wydaje się ci ufać, więc najwyraźniej powinna być pod twoją opieką. Chciałbym, żebyś w tym samym czasie uczył jej bezróżdżkowej magii. Jesteś tu jedyną osobą zdolną do ćwiczeń praktycznych, a ona będzie ich potrzebowała, bo nie jest w stanie rzucić żadnego zaklęcia, które wymaga różdżki.
- To ona odgryzła sobie język, a ja mam być ukarany? Twoje poczucie sprawiedliwości jest pokręcone, Albusie.
- Spójrz na to z jaśniejszej strony, Severusie. Ona nadal będzie chodzić na Eliksiry, ale, ku twojemu zadowoleniu, nie będzie w stanie zadawać pytań ani odpowiadać na twoje - rzekł ponuro Albus.
Severus odchylił się, by zerknąć na stojącą nieruchomo dziewczynę. Wydawała się być kompletnie nieświadoma ich rozmowy, ale zauważył jej zaciśnięte mocno szczęki. Odwróciła głowę, by na niego spojrzeć i pewnie wzdrygnąłby się na widok nienawiści w jej oczach, gdyby nie przywykł do utrzymywania swoich rysów w całkowitym bezruchu.
Przeszła obok niego i opuściła dyrektorski gabinet. Oczy Severusa śledziły ją, dopóki nie zamknęła za sobą drzwi.
- Severusie... Myślisz, że ona próbowała chronić ciebie, siebie samą, czy po prostu pokonać eliksir, tylko nie dała rady?
- Dlaczego nie wszystko naraz? - mruknął złowrogo Severus. - Muszę iść, Albusie, zwłaszcza, że byłeś tak miły, by dołożyć mi zajęć.
- Ach, zauważyłam że miałeś kilka wolnych wieczorów i nie wiedziałeś, co z nim zrobić.
Severus nachmurzył się.
- Wiesz - dodał łagodnie Albus - gdybym nie wiedział na pewno, że na razie nie ma sposobu na jej wyleczenie, prawie bym pomyślał, że ona zrobiła to specjalnie po to, byś nauczył ją bezróżdżkowej magii.
- Pomijając, iż w ogóle nie wiedziała o tym, że ją znam.
- Ależ oczywiście, że wiedziała. W końcu widziała, jak rzucasz takie zaklęcie podczas jej pierwszego roku. Pamiętasz, to na meczu Quidditcha.
Severus patrzył na niego przez moment.
- Przecież nie mogła... - zaczął.
I nagle spadło na niego zrozumienie.
- Ona.. oż, ona...
Wyartykułował bezgłośnie kilka przekleństw i w pośpiechu opuścił pomieszczenie.
- Ojoj - wymruczał Albus, uśmiechając się ze zrozumieniem. - Fawkes, obawiam się, że wyjawiłem coś, o czym nie wiedział. Mam nadzieję, że nie zrobi jej zbyt dużej awantury. Ach, cóż, może gniew pomoże jej znaleźć sposób na wyrażanie siebie...
*
ęłęóRozdział 2 - Bezróżdżkowa Magia
Severus znalazł Hermionę w pustej klasie, siedzącą z palcami zaciśniętymi na różdżce i pozbawioną wyrazu twarzą.
- Co ty sobie myślałaś, podpalając moje szaty? - warknął.
Skierowała na niego różdżkę, a jej usta wyszeptały jakieś słowa - ale z gardła nie wydobył się żaden, nawet najcichszy dźwięk. Severus zmarszczył brwi. Wiedział, że jej struny głosowe nie były uszkodzone, wiedział, że gdyby chciała, mogłaby wydać z siebie chociaż jęk. Patrzył, jak z rozpaczą zwiesza głowę, a jej palce upuszczają na podłogę różdżkę. Podniósł ją delikatnie i zerknął na dziewczynę. I cofnął się, kręcąc głową, gdy zobaczył błysk w jej oczach.
- Nie, panno Granger, nie złamie pani tu i teraz swojej różdżki. Co więcej, myślę, że zatrzymam ją do czasu, aż zacznie pani zachowywać się rozsądnie.
Spojrzała mu w oczy, wstała i zdecydowanie ruszyła w stronę biurka. Wzięła pergamin, pióro i atrament. Następnie napisała kilka słów i pokazała mu je.
Jest pan bezpieczny. Proszę mnie zostawić.
- Bezpieczny przed czym? Albo przed kim, panno Granger? Przed panią? Dzięki pani?
Jej następne słowa nie odpowiedziały na to pytanie.
Proszę pozwolić mi umrzeć.
Nie potrafił ukryć zaskoczenia.
- Umrzeć? Na pewno nie. Sugeruję przestać być samolubną i pomyśleć o swoich przyjaciołach! Nie sądzi pani, że Potter i Weasley będą załamani, kiedy usłyszą o pani śmierci? A pani przyjaciel Black? Słyszałem już plotki o tym, że ma zamiar wrócić do Azkabanu za to, co pani zrobił. Chce pani odebrać Lupinowi ostatniego przyjaciela?
Pan też chciał umrzeć.
Gwałtownie wciągnął powietrze.
- Nie wiesz tego. Nie możesz wiedzieć.
Ale mógł wyczytać odpowiedź w jej oczach, a ona nawet nie trudziła się napisaniem tego. Wiedziała. Pochylił się w jej stronę i powiedział łagodnie:
- Zostaniesz ze mną przez cały czas poza snem i z wyjątkiem lekcji z innymi nauczycielami... oprócz Blacka. Oraz przestaniesz zadawać głupie pytania.
Jej spojrzenie wyraźnie mówiło, że nie jest zdolna zadawać żadnych pytań, głupich czy nie.
- Myślę, że to dobry moment na rozpoczęcie twojej nauki bezróżdżkowej magii.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Snape już byłby martwy.
*
Zgodnie ze swoimi słowami Severus rzeczywiście utrzymywał Hermionę przy sobie przez cały jej wolny czas. Posiłki jadała przy nauczycielskim stole, siedząc tuż obok Snape'a, a jeśli on nie jadł w Wielkiej Sali, musiała towarzyszyć mu w lochach. Nie podał jej ani jednego półmiska, musiała je sobie przylewitować. Czasami, starając się, by tego nie zauważyła, blokował je, by zmusić ją do użycia większej mocy.
Wszyscy wydawali się zaskoczeni widząc, że złośliwy Mistrz Eliksirów jest tak zaabsorbowany utrzymywaniem małej, wszystkowiedzącej Gryfonki cały czas przy sobie. Rzeczywiście, kiedy milczała, nie denerwowała go tak bardzo. Czuł obok siebie jej obecność, ale ze zdumieniem odkrył, że brak samotności był całkiem miły. Kiedy nie pracowała z nim nad bezróżdżkową magią, uczyła się do zajęć. Bardzo niechętnie zrezygnowała z Zaklęć i Transmutacji, Severus czasami łapał ją na czytaniu o nich.
Tolerowanie niemiej Hermiony w klasie wcale nie było dla niego łatwiejsze. Nawet jeśli nie podnosiła już ręki, wiedział, że ona i tak zna odpowiedź. Neville zaś coraz częściej wysadzał kociołki, odkąd nie mogła szeptać mu instrukcji. Nawet nie interweniowała, kiedy wrzucał składniki, które z pewnością powodowały wybuch. Severus zauważył raz, jak spoglądała na Neville'a akurat w chwili, kiedy jego kociołek niebezpiecznie bulgotał.
Rzadko przebywała w pokoju wspólnym Gryffindoru. Do biblioteki chodziła tylko, by wypożyczać książki, które brała ze sobą do lochów, gdzie mogła czytać póki Severus nie odprowadzi jej do z powrotem do jej pokoju. Straciła odznakę Prefekt Naczelnej i gdy profesor McGonagall powiedziała jej o tym, nawet się nie przejęła.
Właściwie nie reagowała już na nic, nawet na Severusowe napady złości.
*
Robiła znaczne postępy w bezróżdżkowej magii. Nie miała problemu z lewitacją różnych rzeczy, nieważne jak ciężkich. Zaklęcie przyzywające było dla niej łatwe do tego stopnia, że używała go nawet nie poruszając ręką. Potrafiła zmniejszyć swoje książki, a potem przywrócić je do naturalnego rozmiaru, choć to akurat było dla niej odrobinę kłopotliwe... albo wydawało się być.
Nie myślała już chyba o śmierci. Severus obserwował ją uważnie - tak jak Albus, odkąd Snape pokazał mu pergamin, na którym zapisała swoje słowa - a ona sama żyła jak najzwyczajniej, pomijając fakt, że nie wydała z siebie ani jednego dźwięku. Kiedy jej przyjaciele zadawali jej pytanie, zapisywała im odpowiedź - albo tylko na nich spoglądała, gdy nie było w nastroju, by odpowiadać. Jednym z pytań, przy którym tak właśnie robiła było to, dlaczego wolała się okaleczyć, zamiast powiedzieć Syriuszowi, co myśli o Severusie.
- Pierwszy raz nie odpowiedziałaś na pytanie w czasie zajęć - powiedział Ron, próbując poprawić jej zły humor.
W odpowiedzi otrzymał tylko jej słynne spojrzenie. Uśmiechnął się przepraszająco i z powrotem skupił się na szachownicy. Zmrużyła oczy, a figury zaczęły poruszać się same, zrzucając się nawzajem z planszy. Harry i Ron patrzyli na to zdezorientowani. Hermiona machnęła ręką i figury wróciły na miejsca. Król Rona został zamatowany przez hetmana i wieżę Harry'ego.
Wstała i wyszła z pokoju. Do wyjścia towarzyszyły jej nieufne i zwyczajnie wystraszone spojrzenia.
Następnego dnia Ron, Harry i Draco stanęli twarzą w twarz na lekcji Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Już chwilę później w powietrzu latały obelgi, a trzech młodych mężczyzn miało w dłoni różdżki. Hermiona odwróciła głowę, by na nich spojrzeć, a następnie zerknęła na Blaise Zabini, która została Prefekt Naczelną w jej zastępstwie. Nie doczekała się żadnej interwencji, więc po prostu wyciągnęła rękę. Trzy różdżki pofrunęły na jej dłoń.
Draco spojrzał na nią groźnie. Harry i Ron, zajęci aktualnie radzeniem sobie z Vincentem Crabbe'em i Gregorym Goyle'em nie zauważyli tego od razu. Usłyszeli cichy jęk i odwrócili się, by zobaczyć ogłuszonego Dracona. Hermiona oceniła rezultat i spokojnie oddała zdobyte różdżki Blaise.
- Ja... Sugeruję, żebyśmy zabrali Dracona do pani Pomfrey - odezwała się ta, patrząc dziwnie na Hermionę, która podziwiała zachwyconym wzrokiem klatkę z wozakami.
Harry spojrzał na swoją przyjaciółkę i zobaczył, że jej usta układają się w delikatny uśmiech. Zastanawiał się czy wozaki - które wyglądały jak przerośnięte, gadające fretki - przypomniały jej incydent między Draconem a Szalonookim Moodym na ich czwartym roku.
*
Nie trzeba mówić, że Severus nie był zadowolony z faktu, iż mała, bezbronna Gryfonka ogłuszyła jednego z jego uczniów. Minerva wręcz promieniała podczas obiadu, patrząc z dumą na Hermionę, która ze zmarszczonymi brwiami przypatrywała się swojemu jedzeniu, a po chwili wstała i odeszła od stołu, zostawiając pełny talerz.
Snape odłożył widelec, gdy tylko minęła wyjście i także podniósł się z krzesła.
Nie było jej w lochach. Zmienił zabezpieczenia, tak, by pozwalały jej wejść nawet bez hasła, ale nie było jej tam. Skrzywił się i poszedł do pokoju wspólnego Gryffindoru, używając nauczycielskiego hasła. Tam też jej nie było, ani w jej pokoju. Mimo że starcie z Draconem dowiodło, że nie była tak bezbronna jak możnaby pomyśleć, Severus nagle poczuł się źle. Nie podobało mu się, że poszła gdzieś sama.
- Profesorze Snape - odezwał się zza jego pleców Argus Filch. - Jeśli szuka pan tej irytującej Gryfonki, to ona jest na Wieży Astronomicznej.
- Na Wieży?
- Tak, profesorze. Pani Norris mówi, że ta pana dziewczyna często siedzi tam krótko przed ciszą nocną. Czasami też po, ale nigdy jej nie złapałem - dodał z żalem.
- Dziękuję, Filch - rzekł sucho Severus, ruszając we wskazaną stronę.
Dlaczego akurat Wieża? Nie zapomniał, że chciała umrzeć i miał nadzieję, że nie miała zamiaru zrobić czegoś głupiego.
Nie miała. Po prostu siedziała na podłodze, wyglądając jak mała dziewczynka i bawiąc się różdżką. Różdżką. Zaklął cicho. Jej różdżka powinna być aktualnie zamknięta w jego gabinecie. Wyglądało na to, że przejęła nieco więcej złych nawyków Harry'ego i Rona, niż przypuszczał.
Obserwował ją, zastanawiając się, co ona właściwie robi. Na końcu jej różdżki pojawił delikatny promyk światła, ale zaraz zniknął. Skierowała ją na kamyk, który natychmiast uniósł się w powietrze. Spróbowała kilku innych zaklęć, po czym odłożyła różdżkę i zaczęła od początku, tym razem za pomocą bezróżdżkowej magii.
Jednocześnie nachmurzył się i poczuł dumny. Pewnie myślała, że nie lubi uczyć jej bezróżdżkowej magii - był w końcu jedynym w Hogwarcie, który jej używał, był w niej lepszy niż Albus i nie miał zamiaru rezygnować z tej przewagi - a ona sama ciężko trenowała, więc mógłby przyspieszyć z lekcjami. Ale co z różdżką? W jaki sposób ona wypowiadała zaklęcie? Bezróżdżkowa magia bazowała na sile umysłu - silne myśli wystarczały do rzucenia zaklęcia, pod warunkiem, że były zorganizowane i skupione. Magia wymagająca różdżki wymagała wypowiedzenia zaklęcia. Głośność zwykle wpływała na jego skutek... i efekty uboczne.
Hermiona próbowała transmutować pióro w coś innego, ale nie wiedział w co. Widział obok niej otwartą książkę - do transmutacji? - którą oświetlało słabe światło. Powinien się domyślić, że ona tak łatwo nie zaakceptuje porzucenia wszystkiego, co wie o Transmutacji i Zaklęciach. Znając ją, była teraz na tym samym poziomie co jej przyjaciele Gryfoni, pomijając chyba tylko aspekt praktyczny.
- Panno Granger, mógłby wiedzieć, co pani tutaj robi?
*
Jednej rzeczy wszyscy w Hogwarcie byli pewni: Jeśli ktoś miał zamiar wywinąć jakiś numer, Severus Snape zawsze stawał mu na drodze, bez względu na typ wybryku, godzinę ani miejsce. Właściwie nawet jeśli ten ktoś nie miał zamiaru psocić, ale łamał szkolne reguły, Severus Snape też stawał mu na drodze. Jego niesamowita zdolność do wyczuwania intryg uczyniła go przekleństwem dla takich uczniów jak George i Fred Weasley oraz Harry, Ron i Hermiona.
Ta ostatnia powstrzymała westchnienie i ostrożnie odwróciła głowę, by spojrzeć na niego, onieśmielającą czarną sylwetkę w ciemnościach. Podniosła swoją różdżkę i skierowała ją w jego stronę. Zrobił ruch, jakby chciał ją powstrzymać. Zerknęła na niego i wzruszyła ramionami, demonstrując coś podobnego do zwyczajowej apodyktyczności. Ukrył uśmiech.
Zaczęła starannie rysować różdżką w powietrzu i znikąd pojawiły się ogniste litery.
Ćwiczyłam... różdżkową... magię.
- A dlaczego nie powiedziałaś mi o swoim zamiarze?
Wystarczyło mu raz na nią spojrzeć, by znać odpowiedź. Nie mogła wytrzymać uczucia ograniczenia, gdy znajdowała się przy nim. Próbowała zaimponować mu wiedzą
i pojmowaniem Eliksirów od samego początku i czuła się poniżona faktem, że jest gorsza niż początkujący w Zaklęciach i Transmutacji... i tym, że musiała mu to przyznać!
- Czy twoja różdżka nie powinna znajdować się w moim gabinecie?
Ja..
Krzywiąc się z niecierpliwości, wsunęła różdżkę do rękawa i wciągnęła przed siebie ręce.
Potrzebowałam jej.
Ogniste litery pojawiły się w mgnieniu oka, po prostu całe zdanie nagle zaistniało, zupełnie inaczej niż przy użyciu różdżki, gdy słowa pojawiały się powoli i po kolei.
- Powiesz mi, jak dokonałaś tej sztuczki?
Myślałam silnie o zaklęciu. Różdżka wyczuwa. Bardzo męczące.
Nie sądził, by ktokolwiek był w stanie mentalnie wysyłać różdżce zaklęcia, ale postanowił jej tego nie mówić.
- Bez różdżki to łatwiejsze, prawda? - Zdobył się na uśmieszek. - Istnieją powody, dla których nie trudzę się głupim wymachiwaniem różdżką, panno Granger. Jednym z nich jest fakt, że bezróżdżkowa magia jest szybsza i generalnie skuteczniejsza przy podstawowych zaklęciach. Moc płynie prosto ze źródła i nie jest przekierowywana - czasami z ubytkiem - do różdżki. Przekazywana siła jest lepsza do dużych zaklęć.
Przytaknęła, a on zauważył gorliwość, z jaką go słuchała. Dobrze, że nie straciła swojego głodu wiedzy.
- Nawiasem, zostałem poinformowany, że przebywa tu pani czasem podczas ciszy nocnej, panno Granger. Złapanie przeze mnie natychmiast poskutkuje szlabanem. Nie trzeba umieć mówić, by czyścić kociołki i polerować puchary. Jak wchodzisz do swojego dormitorium, skoro nie możesz wymówić hasła? Pan Potter i pan Weasley czekają na ciebie każdej nocy?
Uniosła głowę.
Pokażę panu - powiedziały mu ogniste litery.
- Proszę mi pokazać teraz, panno Granger. Czas iść spać. Jutro nasze lekcje ulegną zmianie.
Zatrzymali się przed portretem Grubej Damy, która mierzyła Severusa spojrzeniem pełnym rezerwy. Nie wypowiedział hasła. Hermiona otworzyła usta, a portret Grubej Damy odsunął się z ponurym skinieniem głowy jego właścicielki.
- Rozumiem. Proszę nie używać tego zaklęcia zbyt często, panno Granger, jest dość wyczerpujące. Dobrej nocy.
"Dobranoc" - poruszyła bezgłośnie ustami, a portret zamknął się tuż za nią. Severus obdarzył krzywym uśmiechem Grubą Damę, która najwyraźniej chciała się odciąć, ale nie starczyło jej odwagi. Potem wrócił do swoich komnat.
*
ęłęóRozdział 3 - Mroczne Zaklęcie
To powinien być weekend z wyjściem do Hogsmeade. Powinien, ale dla Severusa weekendy nie były niczym szczególnym, a te z wypadem na miasto mimo wszystko podchodziły pod tę samą kategorię. Więc sobotni ranek Hermiona spędzała właśnie w klasie z Mistrzem Eliksirów. Spojrzała na niego, cierpliwie czekając, aż powie jej o co chodzi z tym projektem. Severus zaś, mimo oczywistego zmartwienia jej sytuacją, nie mógł nie doceniać tej chwili: choć raz gryfońska panna Wiem-To-Wszystko nie zadawała żadnego z jej irytujących pytań.
Postawił słoik na stole. Hermiona zmrużyła oczy, starając się zgadnąć, co to jest. Nigdy czegoś takiego nie widziała - nie wyglądało nawet jak reszta jego słojów. Pieczęć wyglądała na ciężką, z wosku i żelaza. Wyciągnęła rękę, by go dotknąć, ale została powstrzymana.
- To mroczne zaklęcie - wyjaśnił z dziwnym niepokojem w głosie. - Zawiera... pani język.
Zobaczył, jak dziewczyna układa usta w słowo "Lód?" i potrząsnął głową.
- To coś trochę lepszego. Może przechowywać coś przez nieokreślony czas i ma też kilka innych właściwości.
Uniosła brew w uprzejmym zainteresowaniu, nie mając ochoty ciągnąć tematu i zmuszać go do dalszego mówienia. Pochylił się nad biurkiem i zaczął całkiem zwyczajny wykład... Może z wyjątkiem faktu, że jego głos brzmiał mniej szorstko niż podczas lekcji.
- To zaklęcie nazywa się Magna Transitio. Podejrzewam, że zna pani pojęcie voodoo?
Przytaknęła, a jej oczy wyrażały chęć zadania mnóstwa pytań.
- Magna Transitio jest w pewien sposób podobna do rytuałów voodoo. Wystarczy jakakolwiek część ciała, jak palec lub coś podobnego. Rzuca się zaklęcie i można oddziaływać na osobę, do której wcześniej należał. Na przykład...
Zdjął pieczęć, szeptając bezgłośnie jakieś słowa. Wnętrze słoja wypełniły czarne, lśniące kamienie, ułożone w zgrabne warstwy, a przerwy między nimi wypełnił ciemnozielony roztwór. Na wierzchu spoczywał wyschnięty język.
- Jeśli go dotknę...
Przesunął opuszkiem palca po tym kawałku ciała, a Hermiona wzdrygnęła się, czując dotyk w ustach. Spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami. Pozwolił sobie na uśmieszek.
- Powinna pani coś poczuć - dokończył.
Gapiła się na niego, aż uświadomił sobie, że trochę za bardzo podoba mu się ta zabawa.
- Oczywiście - zaakcentował - jeśli zaklęcie zostanie rzucone umiejętnie... a proszę mi wierzyć, wiem, jak właściwie je rzucać, nawet te mroczne... pozwala ono oddziaływać nie tylko na miejsce, gdzie wcześniej znajdował się obiekt. Jeśli zrobię tak...
Jeszcze raz dotknął języka w słoju, a dla Hermiony było to jak przesunięcie wskazującego palca po jej szyi. Dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie, kiedy spojrzała profesorowi w oczy.
*
Nieznacznie potrząsnął głową, zanim rozpoczął swoje wyjaśnienia.
- Jak pani widzi, Magna Transitio jest bardzo silnym zaklęciem. Ofiara zaklęcia jest całkowicie pod kontrolą rzucającego je.
Uniosła brew, a on zachichotał.
- Panno Granger, zaskakuje mnie pani. Właśnie powiedziałem, że jest pani pod moją kontrolą, a pani zachowuje się, jakby jej to nie obchodziło... albo jakby mi
ufała. Nie powinna pani być taka ufna. W końcu jest pani Gryfonką, ja zaś Ślizgonem.
Wzruszyła ramionami i spytała "Co teraz?". Ponownie potrząsnął głową, odrobinę zaskoczony, że czytanie z jej warg przychodzi mu tak łatwo.
- Co teraz? Panno Granger, to chyba łatwo zgadnąć. Będziemy próbowali znaleźć antidotum na to, co Zaklęcie Silentium zrobiło z pani językiem. Zebrałem już trochę materiałów, oczywiście czysto teoretycznych. Niestety nie będziemy mogli eksperymentować z docelową częścią ciała. Nie chcemy jeszcze bardziej jej uszkodzić, prawda?
Znowu odpowiedzią było wzruszenie ramion.
- Panno Granger, mam wrażenie, że nie obchodzi pani odzyskanie możliwości używania głosu. Nie mylę się?
Przytaknięcie. Na sercu Severusa zacisnęła się zimna dłoń.
- Dowiem się dlaczego? Może nie jestem idealną osobą do słuchania zwierzeń, ale w końcu jestem obiektem pani niechęci. Ta wiedza może leżeć w moim interesie.
Potrząsnęła głową.
- Jak długo ma pani zamiar sabotować i opóźniać poszukiwania? - zapytał, patrząc na nią uważnie.
Przygryzła dolną wargę, trzymając ją przez chwilę między zębami, po czym odwzajemniła jego spojrzenie i powiedziała "Do końca szkoły." Jego oczy rozszerzyły się, zanim ponownie je zmrużył.
- Panno Granger, nie możemy zwlekać tak długo - rzekł delikatnie.
Przytaknęła i widział w jej oczach, że to wie, ale mimo wszystko ma nadzieję.
- Co więcej, czym dłużej czekamy, tym bardziej rośnie siła zaklęcia. Dla wystarczająco długo przechowywanych obiektów nie tylko osoba, do której należały jest kontrolowana, ale także jego lub jej potomkowie. Naprawdę chce pani zaryzykować pozostawienie swojego losu w moich rękach?
Obserwował jej usta tak, jak łowca patrzy na zdobycz. Co mu odpowie? Jej słowa zaskoczyły go i trochę czasu zajęło mu zrozumienie ich. "Ufam panu." Zaśmiał się krótko i podszedł do niej.
- Ufa mi pani? Głupia dziewczyno, czy wiesz, co ja zrobiłem?
Potwierdziła nieśmiało. Jego ręce opadły na jej ramiona.
- Zdajesz sobie sprawę, co mogę zrobić tobie? I mimo to mi ufasz? - zapytał z twarzą prawie przy jej twarzy.
"Proszę pamiętać o Draconie" - odpowiedziała. Ponownie się zaśmiał.
- Jestem szybszy niż pan Malfoy, panno Granger. Ale tak, pamiętam. Nie wiedziałem, że potrafi pani używać tak zaawansowanej magii bezróżdżkowej. Jednak, panno Granger, może powinna pani zrewidować swoje poglądy. Nie potrzebuję ochrony.
Wpatrzyła się w niego i między nimi pojawiły się ogniste litery, tuż przed jego nosem. Zmusił się do bezruchu i przeczytał je.
Może ja potrzebuję.
- I chcesz, żebym to ja cię chronił? - zapytał prawie bezgłośnie, pochylając się nad nią.
Trzeba jej przyznać, że nie poruszyła się nawet o centymetr, odwzajemniając jego spojrzenie. Uśmiechnął się lekko i wyprostował.
- Panno Granger, nie mamy ze sobą nic wspólnego, więc nie może pani wiedzieć niczego, co wymagało ukrycia, by nas chronić. Więc powinna pani wreszcie skończyć tę szaradę. Proszę użyć pergaminu na moim biurku i napisać odpowiedź na pytanie Blacka, żeby Albus wreszcie zostawił mnie w spokoju.
"Nie."
- Mogę użyć wobec pani Imperiusa, panno Granger. A wtedy będzie pani musiała zrobić cokolwiek zechcę.
Podeszła do biurka i wzięła pióro. Stanął za nią i czytał jej przez ramię.
Wolałabym rzucić na siebie Drętwotę niż napisać o tym głupim pytaniu choć słowo.
Severus westchnął i potarł nos.
- Nigdy nie lekceważ lwicy broniącej swoich młodych... Chociaż w tej sytuacji zastanawiam się, kogo uważa pani za młode, panno Granger.
Jej całą odpowiedzią był uśmiech, a on skrzywił się, gdy dotarło do niego, że żałuje straszenia jej jedną z Niewybaczalnych klątw.
*
Zastąpili jedną z lekcji magii bezróżdżkowej poszukiwaniami eliksiru, który mógłby odwrócić Silentium. Podczas innych lekcji Severus pozwalał Hermionie uczyć się samej, odkąd udowodniła, że wystarczająco się temu poświęca. Mimo to dziwne, że w poniedziałek - gdy szukali razem - wydawała się bardziej zawzięta niż kiedykolwiek, jednak w następne dni, kiedy szukał sam, regularnie go nachodziła, by zadawać pytania i ogólnie rozpraszać tor jego myśli. Nieważne, czy straszyłby ją odjęciem punktów, czy szlabanami, nadal by to robiła, znosząc jego wybuchy z lekko zgarbionymi ramionami i proszącym wzrokiem. A on po prostu dawałby sobie spokój.
Nie rozumiał, dlaczego się tak zachowywał. To oczywiste, że nie mógł aprobować jej decyzji o sabotowaniu jego eksperymentów dla utrzymania sekretu, ale z drugiej strony wręcz podziwiał jej upór. Kilka razy przez chwilę zastanawiał się, jak długo wytrzymałaby przy Czarnym Panie.
Pracował właśnie w samotności, gdy drzwi jego laboratorium gwałtownie się otwarły.
- Snape, nie mogę uwierzyć! Pracujesz nad eliksirem już od dwóch tygodni! Skąd ta nieudolność? Nie możesz zrobić żadnego antidotum na zwykłe zaklęcie uciszające?
Severus cierpliwie kontynuował ważenie składników.
- Black, Zaklęcie Silencium różni się od Silentium. To pierwsze wycisza wszystkie dźwięki. Drugie jest bardziej... fizyczne. Odrętwienie, jakie powoduje, pozwoliło pannie Granger odgryźć sobie język prawie bezboleśnie. Gdyby użyła Zaklęcia Silencium, nie musiałbym szukać tego eliksiru. Zaklęcie Silentium jest rzadziej używane i powoduje nieznane efekty uboczne. Myślę, że właśnie jeden odkryliśmy.
Syriusz znieruchomiał, po czym zapytał cichym, pustym głosem:
- Dlaczego według ciebie użyła Silentium zamiast Silencium?
Severus zerknął na niego i poczuł się prawie zszokowany poczuciem winy, wyraźnie malującym się na jego twarzy.
- Zapewne dlatego, że nie była pewna, czy Silencium wystarczy, żeby powstrzymać Veritaserum. Black, przestań się zamęczać. Ona przyznaje, że pytanie było głupie, ale nie sądzę, żeby była na ciebie wściekła.
- Przeze mnie straciła odznakę Prefekt Naczelnej, i to na rzecz Slytherinu! - rzekł gorzko Syriusz. - Jest niema i nie może już studiować Transmutacji ani Zaklęć. A ty oczekujesz, że uwierzę w jej wybaczenie?
- Tak. Najwyraźniej jej sekret był dla niej bardzo ważny. Obecna sytuacja jest w pewien sposób rozwiązaniem jej problemu. Teraz nie może o niczym powiedzieć i śmiem twierdzić, że jej to odpowiada.
Syriusz prychnął, ale Severus słyszał bijącą z tego dźwięku rozpacz. Już prawie miał mu powiedzieć, żeby poszedł z nią porozmawiać - przeklinając los, który zmuszał go do bycia miłym dla Blacka - kiedy Hermiona osobiście pojawiła się tuż obok.
*
Odruchowo skulił się, starając schować w cieniu. Zobaczyła go, zatrzymała się w miejscu i uniosła na niego brązowe oczy. Syriusz ponownie zbladł, wyglądając jakby miał zaraz zemdleć.
- Hermiono... Ja...
Położyła mu rękę na ustach i delikatnie potrząsnęła głową. Popatrzyła na Severusa i powiedziała coś bezgłośnie. Ten jeszcze raz skoncentrował się na jej wargach bardziej niż na swoich składnikach. I westchnął.
- Mówi, że masz przestać się martwić. Nie jest na ciebie zła.
Hermiona dodała coś jeszcze, a na twarzy Severusa zmarszczone brwi zdawały się przeczyć drgającym kącikom ust.
- Och, i mówi jeszcze, że to było naprawdę dziecinne pytanie.
Syriusz wyglądał na zbitego z tropu. Hermiona uśmiechnęła się i przyłożyła mu dłoń do policzka. Severus miał lekkie trudności z "przetłumaczeniem" jej następnych słów.
- Spoważniej trochę, Syriuszu. Ty... my... jesteśmy już dorośli i walczymy po tej samej stronie. Domyślam się, że to wiadomość także do mnie - dodał, krzywiąc się.
- Tak mi przykro, Hermiono - wymamrotał Syriusz, zamykając oczy.
Nie zwracając uwagi na Severusa, Hermiona sięgnęła po Syriusza i pozwoliła mu położyć głowę na swoim ramieniu. Coś w nim pękło i objął ją, płacząc z poczucia winy i ulgi, że mu wybaczyła. Delikatnie głaskała go po plecach, aż się uspokoił.
Powoli wyswobodził się z jej objęć i nie przejmując się ukrywaniem mokrych, zaczerwienionych oczu podszedł do Severusa, który wydawał się podejrzanie zajęty swoim eliksirem. Syriusz wyciągnął rękę.
- Ona ma rację, Snape... Severusie. Byłem idiotą. Zacznijmy od nowa, z czystym kontem, co ty na to? Przysięgam, że przestanę drwić i robić głupie dowcipy.
Severus dość długo tylko na niego patrzył, zanim ujął wyciągniętą dłoń i potrząsnął nią.
- Może wyjdzie z tego w końcu coś dobrego. Stoi, Syriuszu.
- Zrobię wszystko, żeby znowu się uśmiechnęła. A jeśli zalicza się do tego bycie dla ciebie uprzejmym, to niech tak będzie.
Severus spojrzał na Hermionę, stojącą nieruchomo przy drzwiach. Z niczym nie dało się pomylić błysku czystej uciechy w jej oczach i uśmiechu.
- Domyślam się, że jest pani z siebie dumna, panno Granger? - zapytał cierpko.
Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy, gdy przytaknęła entuzjastycznie. Skrzywił się, a Syriusz zaczął się trząść ze śmiechu.
*
- Czy istnieje jakikolwiek powód, dla którego dziś tu przyszedłeś, Syriuszu? - zapytał Severus, odwracając się w stronę kociołka.
- Właściwie tak. Rozmawiałem z Poppy i ona nie jest zbyt przekonana do używania magii przy leczeniu języka Hermiony. Mówi, że nadal są pozostałości po zaklęciu nie wie, jaki to mogłoby mieć efekt.
Severus znieruchomiał.
- Więc co teraz?
- Harry zasugerował mugolską chirurgię. Przyszycie go powinno im zająć jakieś dwie godziny.
Severus przytaknął.
- Bardzo dobrze. Zawiadomimy jej rodziców, jak tylko znajdę sposób na odwrócenie efektu Zaklęcia Silentium.
Syriusz pojął aluzję i wyszedł, na odchodne całując Hermionę w czoło. Została, patrząc, jak Severus tnie jakieś korzenie. Spojrzał na nią.
- Przykro mi, panno Granger. Nie będę mógł już opóźniać warzenia. Myślę, że jestem w stanie wiarygodnie rozciągnąć je na jakieś dwa tygodnie bez stawiania moich umiejętności Mistrza Eliksirów pod znakiem zapytania.
Jej usta wyraziły zrozumienie, ale nie podobał mu się ciemniejszy odcień, jaki przybrały jej oczy. Miał wrażenie, że już myślała o nowych sposobach opóźnienia momentu, w którym znowu będzie mogła mówić i wiedział, że je znajdzie. W końcu nie na darmo była najbłyskotliwszą młodą czarownicą w tym stuleciu.
*
ęłęóRozdział 4 - Słowa W Głowie
Był bardzo późny wieczór, a Severus czyścił swój stół do pracy, odłożywszy wywary na bok, do ostygnięcia i przetestowania następnego dnia. Drzwi otwarły się cicho i mała dłoń na chwilę spoczęła na jego ramieniu. Znieruchomiał, po czym odwrócił głowę, by spojrzeć prosto w czekoladowo-brązowe oczy.
- Panno Granger, fakt, że ostatnio razem pracowaliśmy nie oznacza, że może mnie pani dotykać. A o tej godzinie powinna pani być w swoim dormitorium. Proszę iść do łóżka, zanim wlepię pani szlaban.
Wpatrywał się w jej usta, niecierpliwie czekając na wyjaśnienie przyjścia tutaj o tak późnej porze i kładzenia ręki na jego ramieniu. Jej palce powoli prześlizgnęły się po jego dłoni i od miejsca kontaktu przez jego ciało przeszedł lekki elektryczny wstrząs. Lekko zmarszczyła czoło, a on zastanowił się, co jest nie tak.
"Mogę... wkładać słowa... do pańskiej głowy."
Zesztywniał. Na pewno śnił. Nie poruszyła ustami - cały czas na nie patrzył, więc był tego pewien - nie wyczarowała też ognistych liter, ale miał wrażenie, jakby słowa rozbrzmiały w jego głowie. Jego oczy spojrzały wyżej, spotykając jej.
"Czy pan mnie... słyszy?"
Wolno przekazywane słowa wydawały się sprawiać jej ból, tak, jakby nie mogła ich sobie dokładnie przypomnieć.
- Tak... Tak, słyszę cię - wymamrotał oszołomiony.
Na jej usta wypłynął lekki uśmiech.
"To... trudne" - przekazała, zanim przestała na chwilę, jakby łapiąc oddech. - "Umiem tylko kiedy... kiedy pana dotykam."
- Czy ktoś jeszcze o tym wie?
Potrząsnęła głową. Najwyraźniej wysiłek był dla niej ciągle zbyt wielki. Severus poczuł się dziwnie zadowolony z faktu, że podzieliła się swoim odkryciem tylko z nim.
- W jaki sposób ćwiczyłaś?
"Nie... ćwiczyłam. To była moja pierwsza... pierwsza próba."
Podniosła wolną rękę i delikatnie przesunęła nią po jego policzku, nie spuszczając z niego wzroku. Przeszedł go dreszcz, gdy poczuł jakby czyjąś obecność w zakamarku umysłu. Nagle naszła go nieprzyjemna myśl.
- Potrafisz zobaczyć, o czym myślę? - zapytał ze złością.
Poczuł, jak się cofa i chwilę później opuściła rękę. Potrząsnęła głową, a potem uciekła. Wpatrując się w jej znikające za drzwiami plecy pomyślał ze zmieszaniem, że nawet jeśli miałaby dostęp do jego myśli, to na pewno by ich nie śledziła. I nie mógł pozbyć się przeczucia, że błysk w jej oczach pojawił się przez łzy.
*
Nie wróciła ani następnego dnia, ani dzień po nim. Kiedy zobaczył ją na Eliksirach, ostrożnie unikała jego wzroku, pochylając głowę nad zadaniami. Wieczorem przetestował swój wywar i był całkiem zadowolony z widocznych rezultatów - pomimo że tkanka nadal pozostała czarna jak po przypaleniu, to zwilgotniała całkiem szybko. Pochłonięty eksperymentem, dopiero gdy spojrzał na zegar uświadomił sobie, że ani razu mu nie przeszkodziła.
Zmartwiony ruszył w stronę Wieży Astronomicznej. Zgadywał, że była właśnie tam i siedziała przy ścianie z rękami obejmującymi kolana. Dyskretnie odkaszlnął, nie chcąc jej przestraszyć. Ku jego zaskoczeniu zerwała się na nogi i ponownie uciekła, przebiegając obok niego tak szybko, że nie zdążył jej zatrzymać. Już miał zamiar pobiec za nią, kiedy zauważył na podłodze porzuconą książkę. Podnosząc ją gwałtownie nabrał powietrza - to była książka, z której nauczyła się swojej nowej umiejętności.
Ledwo patrząc pod nogi skierował się z powrotem do lochów, z nosem zatopionym w księdze. Mogła pochodzić tylko z Działu Ksiąg Zakazanych. Wiedział, że Minerwa dała Hermionie wstęp, żeby pocieszyć ją po stracie odznaki Prefekt Naczelnej i możliwości mówienia. I guzik go to obchodziło. To było fascynujące. Zastanowił się przez chwilę, czy ona sama to znalazła czy poprosiła panią Pince.
Prawie zaśmiał się na tą myśl. Hermiona prawdopodobnie znała bibliotekę równie dobrze jak pani Pince i nie miał wątpliwości, że Dział Ksiąg Zakazanych odwiedzała nie raz. Było tylko kilka rzeczy, które mogły utrzymać Hermionę Granger z dala od wiedzy, a szkolny regulamin najwyraźniej do nich nie należał.
Zapomniał o wszystkim oprócz książki i czytał całą noc, dopóki prawie nie poznał prawie każdego wydrukowanego na kartach słowa. Nie trenowałby tak jak Hermiona - zasięg był zbyt ograniczony, by stanowić dla niego jakiś pożytek - ale chciał wiedzieć wszystko, co ona wie, by zgadnąć, jak się czuła czytając te słowa. Z ciekawością odkrył, że raz otwarte połączenie między dwoma osobami pozwala na przesyłanie wiadomości także przez adresata. Dokładnie przeczytał ten fragment, myśląc, że może mógłby ją zaskoczyć - jeśli tylko zdoła sprawić, by wróciła.
*
Następnego ranka podczas śniadania Hermiona otrzymała list. Severus pozwolił jej wrócić do stołu Gryffindoru po incydencie z Draconem. Przeczytała treść, po czym spojrzała na niego przez całą długość Wielkiej Sali. Spokojnie odwzajemnił jej spojrzenie. Znał słowa, które właśnie widziała i wiedział także, że były czymś, czego oczekiwała. To nie były przeprosiny, tylko nakaz przyjścia wieczorem do klasy Eliksirów ze słowami dobranymi w taki sposób, jakby zarzucały jej zaniedbywanie obowiązków.
Przyglądał jej się podczas śniadania. Uważała, by unikać jakiegokolwiek kontaktu z przyjaciółmi, ale zauważył grymas, gdy Ron położył rękę na jej ramieniu. Jego czoło zmarszczyło się ze zdumienia. Nie pamiętał, żeby książka mówiła, że ta umiejętność boli. Najwyraźniej Harry i Ron pomyśleli, że boli ją właśnie przez niego i posłali mu nieprzyjazne spojrzenie. Nie mógł się powstrzymać od rozbawienia.
Przyszła tej nocy, a Severus nie potrafił ukryć złośliwego uśmiechu. Tak łatwo było nią manipulować. Jej obecność nie była konieczna, ale lubił mieć ją przy sobie - dopóki tylko nie zadawała pytań. Poza tym w końcu z nią pracował.
- Może pani używać telepatii, jeśli chce pani poćwiczyć - burknął, kiedy zamknęła za sobą drzwi.
Mimo że starał się na nią nie patrzeć, nie mógł nie zauważyć radości rozświetlającej jej spojrzenie.
- Musimy przeprowadzić jeszcze kilka testów. Rezultaty, jakie osiągnąłem na początku tygodnia były całkiem zadowalające, ale tkanka nadal pozostaje przypalona. Ma pani jakiś pomysł, dlaczego Zaklęcie Silentium powoduje taki efekt? - zapytał zdawkowo.
Spiął się pod jej dotykiem. Nie lubił zbytnio cielesnego kontaktu i nie mógł uwierzyć, że wręcz sam to zaproponował. Jej ręka spoczęła na jego nadgarstku, lekko i nieśmiało, jakby pytając o pozwolenia. Potem w jego głowie pojawiły się słowa.
"Powinnam wyjawić panu tę informację?"
Spytała odrobinę rozbawionym "tonem" i szybciej płynącymi słowami, a on uniósł brew.
"Powinnaś, jeśli nie chcesz, żeby mnie wylano" - odpowiedział tą samą drogą, wypychając przed siebie myśli, by nie mogła ich uniknąć.
W jej oczach pojawiła się panika, a ona sama zerwała kontakt, cofając rękę, jakby jego nadgarstek ją parzył.
"Przepraszam" - rzuciła gorączkowo. - "Nie chciałam..."
Uciszył ją, kładąc palce na jej ustach.
- Wiem. To ja ci odpowiedziałem. Na pewno pamiętasz to z książki?
Zarumieniła się i sięgnęła, by ująć jego dłoń w swoje.
"Zapomniałam. Myślałam... że wdarłam się do pana umysłu"
- Rozumiem, dlaczego cię to przeraziło.
Przewróciła oczami, a on powstrzymał się od chichotu.
*
- Co pani wie o zaklęciu Silentium, panno Granger?
"Zaklęcie Silentium było używane kilka wieków temu. Mieszanie go z krwią - co zwykle zdarzało się podczas tortur - powodowało bolesne oparzenia. Zaklęcie Silentium uznano za przestarzałe i niebezpieczne, więc zostało porzucone na rzecz mniej szkodliwego Zaklęcia Silencium, ponieważ nie ma ono efektów ubocznych."
- Poprawnie. A Zaklęcie Loquentia?
"Loquentia jest przypuszczalnie przeciwzaklęciem Silentium, usuwa jego efekty, ale jeśli pojawiły się nadpalenia, to czarodziej lub czarownica, którzy chcą je rzucić muszą najpierw wyleczyć oparzenia. Jeśli im się nie uda, Zaklęcie Loquentia spowoduje tylko jeszcze większy ból i szkodę."
- Bardzo dobrze, panno Granger, jestem bardzo zadowolony, że zrobiła pani postępy w telepatii. Gdybym był Minerwą, pewnie przyznałbym Gryffindorowi punkty.
Czy wiedziała pani to wszystko przed użyciem Zaklęcia Silentium, panno Granger?
"Nie. Wiedziałam, że jest rzadsze niż Silencium i... cóż, gdybym rzuciła właśnie Silencium, Syriusz od razu by je rozpoznał i zdjął. Zaklęcia Silentium nie wyczuł."
- To prawda. Ale ja wyczułem, ponieważ zostało ono zakazane i uznane prawie za mroczne. Z drugiej strony, panno Granger, nie zdjąłem go tylko dlatego, że było już za późno, by panią powstrzymać - zatrzymanie go przysporzyło by pani tylko więcej bólu i prawdopodobnie tylko by je rozchwiało. Biorąc pod uwagę aktualny efekt, to nawet lepiej, że pozwoliłem pani działać bez przeszkód. - A potem dodał delikatnie: - Gdyby Syriusz był Czarnym Panem, zdjąłby zaklęcie za pomocą Loquentii, zostawiając panią z w połowie odgryzionym językiem.
"Więc powinnam być wdzięczna, że żaden z was nim nie jest."
- Bezczelna dziewczyna - wymamrotał, patrząc w bok, by ukryć uśmiech.
Przez godzinę pracowali w przyjaznej ciszy i był zaskoczony, że dotykająca jego ramienia ręka wcale go nie irytuje.
- Dlaczego podzieliła się pani ze mną informacjami o Zaklęciach Silentium Loquentia? - spytał nagle.
Poczuł, jak jej palce zaciskają się.
"Nie mogłam pozwolić, żeby Dyrektor pana wylał, prawda?"
- Panno Granger, ostrzegam po raz ostatni. Nie jestem jednym z twoich młodych, ty arogancka, gryfońska lwico!
Uśmiechnęła się, kiedy odwrócił się w jej stronę i przyłożył sobie jej rękę do policzka. Przez chwilę czekał na jej odpowiedź, ale tylko na niego spojrzała, zanim rzekła: "Do widzenia, profesorze" i wyszła z klasy.
*
Minęły prawie dwa tygodnie i Severus nie pilnował się już tak bardzo w obecności Hermiony. Przywykł do odczuwania jej cichej, ostrożnej i dyskretnej obecności w zakamarku umysłu. Wiedział, że może jej ufać - choć było to niezgodne z jego instynktem - a jej ironiczne komentarze w jego głowie czasami zmuszały go do chichotu. Nadal nie całkiem pojmowała sedno i czasami słyszał rzeczy, których prawdopodobnie nie chciała mu przekazywać. Z drugiej strony nie mówiła zbyt wiele, więc okazyjne przerywniki wcale go nie złościły.
Tego wieczoru testował swój najnowszy wywar i był zirytowany. Albus żądał rezultatów, a Severus pełne wyrzutów spojrzenia reszty, jakby Hermiona pozostawała niema tylko z jego winy. Na ostatniej tego dnia lekcji przeżył podwójne Eliksiry z Gryffindorem oraz Slytherinem i był bliski przeklęcia całej klasy.
Wtedy poczuł delikatne sondowanie jego myśli, może dlatego, że Hermiona pozwalała swoim błądzić. I stracił nad sobą kontrolę.
- Szpiegujesz mnie? - warknął.
Potrząsnęła głową w zaprzeczeniu i zdjęła z jego ramienia rękę. Z groźnym pomrukiem złapał jej dłonie między swoje.
- Ani się waż! Skoro chcesz wiedzieć, to się dowiesz!
Przyłożył sobie jej dłonie do policzków, przyciskając jej palce swoimi, by nie mogła się ruszyć. Skupił wszystkie swoje myśli na ich mentalnym połączeniu. Krzyknęła i był to pierwszy dźwięk, jaki z siebie wydała od tego dnia na Obronie Przed Czarną Magią, ale nie zwrócił na niego uwagi, przelewając w jej umysł całą gorycz i nienawiść.
Wszystko skończyło się tak szybko, jak zaczęło. Przerażenie spłynęło na niego, kiedy uświadomił sobie, co właśnie zrobił. W jej oczach pojawiły się łzy, a usta były otwarte w niemym krzyku, kiedy wybiegła z klasy. Zamknął oczy, mając nadzieję, że kiedy je znów otworzy, ona będzie tuż obok spoglądając zaskoczona na jego zmartwienie. Otworzył oczy, a jej nie było. Spojrzał w dół i zobaczył różowy kawałek ciała pływający w ostatnim testowanym eliksirze. Zaklął i wypadł z klasy, szukając Hermiony.
*
Znalazł ją tam gdzie zwykle, na szczycie Wieży Astronomicznej. Siedziała skulona i cicho płakała. Bez słowa podszedł i przyciągnął ją do siebie, obejmując jej chlipiącą postać.
"Zostaw mnie!" - krzyknęła w jego umyśle, a on skrzywił się z bólu. - "Odejdź, odejdź!"
- Przepraszam, Hermiono - wymruczał cicho, przytulając ją mocniej.
"Boli..." - wyszeptała. - "Boli, boli, boli..."
- Wiem. Przepraszam. Nie powinienem był tracić nad sobą kontroli. Zapytam Albusa o Zaklęcie Pamięci albo coś podobnego, więc nie będziesz musiała dźwigać moich wspomnień. Nie pasują do ciebie.
Bezskutecznie spróbowała potrząsnąć przysuniętą do jego gorsu głową.
- Hermiono... znaleźliśmy antidotum - powiedział delikatnie, przesuwając ręką po jej plecach.
"Nie... nie teraz... proszę..."
- Powinnaś o tym porozmawiać - namawiał ją. - Potrafisz używać telepatii, dlaczego nie spróbujesz? Wiele rozumiem. Albus nie przyjmie odmowy odpowiedzi i gdy tylko będziesz wyleczona, oczekuje szczegółowego wytłumaczenia twojego zachowania!
Nie odpowiedziała, ale jej ręce powoli oplotły jego kark i przyciągnęły go bliżej, aż czuł na szyi jej oddech. Zaskoczony jej reakcją, odsunął ją i zaniemówił, widząc w jej oczach, że ją zranił.
"Więc nawet były Śmierciożerca mnie nie chce... Jestem dziwadłem, dziwadłem, nie zasługuję, nigdy nie zasługuję..."
Zesztywniał w szoku, świadomy, że nie chciała, by usłyszał tę myśl. Jego oczy rozszerzyły się, gdy zrozumiał, co właśnie "powiedziała" i zanim zareagował, odczołgała się i zniknęła w ciemnych czeluściach Hogwartu. Pozostał na miejscu, poruszony do głębi. Myślała, że odrzucił ją przez jej stan. Myślała, że na niego nie zasługuje. Ze wszystkich ludzi właśnie na niego!
*
ęłęóRozdział 5 - Ulecz Dziewczynę
Tego ranka sala szpitalna pękała w szwach. Albus, Minerwa i Poppy skupili się wokół Severusa i Hermiony. Słój zawierający jej język stał na stole, tuż obok butelki ze srebrnawym eliksirem.
- Podłączyłem kominek pani rodziców do sieci Fiuu, panno Granger - rzekł Albus.
Przytaknęła w milczeniu, nie spuszczając wzroku z Severusa. On zręcznie zdjął pieczęć i wciągnął język, by przenieść go do miski. Zadrżała, czując pieszczotę jego ręki przesuwającej się po jej plecach i wlepiła w niego oczy. Starał się na nią nie patrzeć. Nalał do miski trochę eliksiru, pozwalając językowi nasiąknąć, by czerń tkanki zmieniła się w róż.
Poppy bez słowa podała mu wypełniony lodem słój. Podniósł język, wypłukał go i umieścił w nowym słoju. Hermiona przygryzła dolną wargę, czując jego palce przeczesujące jej włosy. Podał jej butelkę z wywarem, a ona wlała go sobie do ust. Skrzywiła się z bólu i uciekła do łazienki, by nie zwymiotować w obecności wszystkich.
Poppy oskarżająco spojrzała na Severusa, a on skrzywił się w odpowiedzi. Zaciskając usta, mediwiedźma pospieszyła za Hermioną i przyprowadziła ją z powrotem, zanim obejrzała wnętrze jej ust.
- Eliksir zadziałał - powiedziała z ulgą.
- Co ty nie powiesz - wymruczał sarkastycznie Severus. - Czy to znaczyłoby, że znam się na swojej pracy?
- Panno Granger, Severus będzie eskortował panią do rodziców. Wierzę, że niedługo będzie pani mogła do nas wrócić.
Przytaknęła i ruszyła za Severusem w stronę kominka. Wziął pełną garść proszku Fiuu i wrzucił go do ognia.
- Dom Hermiony Granger - wymówił wyraźnie.
Wziął Hermionę za rękę i wkroczył w ogień.
*
Rodzice Hermiony najwyraźniej wiedzieli, że przybędzie, bo nie wyglądali na zaskoczonych, widząc ją wychodzącą z kominka. Za to zdumiała ich obecność Severusa.
- Hermiono, co się stało? - zapytał pan Granger, dość wytrącony z równowagi zakazana postać czarodzieja w czarnych szatach.
- Pani Granger, panie Granger, nazywam się Severus Snape i jestem Mistrzem Eliksirów w Hogwarcie. Miał miejsce... wypadek i...
- Jaki wypadek? - przerwała mu pani Granger.
- Podczas latania - skłamał Severus, nawet nie mrugnąwszy. - Panna Granger spadła i odgryzła sobie język.
Pan Granger był spokojnym człowiekiem i Severus doceniał jego praktyczne myślenie. Widział też, skąd Hermiona ma skłonność do drobiazgowej analizy sytuacji. Nie minęło pół godziny, a już powiadomiono szpital i Hermiona znalazła się pod jego opieką, odebrano Severusowi słój z lodem, a Grangerowie pospiesznie odjechali do czegoś zwanego "Izbą Przyjęć". Nie chcąc przeszkadzać w rodzinnym kryzysie, czarodziej pozostał w saloniku Grangerów i usiadł, decydując się czekać. Otworzył przyniesioną ze sobą książkę - tę o telepatii - i ponownie zaczął ja czytać.
Nie mógł się skoncentrować. Słowa tańczyły mu przed oczami i odczytywał ten sam wers przynajmniej pięć razy, nadal go nie rozumiejąc. Kilkanaście razy spoglądał na zegar przed nim, nie wiedząc co właściwie robiono Hermionie i martwiąc się, że coś może jej się stać. W końcu Albus powierzył ją pod opiekę właśnie jemu.
Prawie cztery godziny po ich odjeździe Severus nadal tkwił na tej samej stronie, a drzwi otwarły się, wpuszczając Hermionę idącą za swoim ojcem. Severus natychmiast wstał i spojrzał Hermionie w oczy, szukając jakiejkolwiek wskazówki co do ostatnich wydarzeń. Próbowała mu coś przekazać, ale miała problem z poruszaniem ustami i zdołała jedynie wygiąć je w niezrozumiały sposób. Jej oczy były szkliste. Severus zesztywniał. Co mogło jej się stać?
- Podali jej miejscowe znieczulenie i silne środki przeciwbólowe - wyjaśnił jej ojciec, zauważając nerwowość profesora. - Musieliśmy się trochę posprzeczać, ale zgodzili się na wypuszczenie jej, kiedy tylko wyszła z sali pooperacyjnej.
Uśmiechnął się i klepnął Hermionę w plecy.
- Dzięki Bogu zaufali nam w sprawie opieki, inaczej spędziłaby tam jeszcze kilka dni.
Hermiona gwałtownie podniosła głowę, a jej ojciec ponownie się rozpromienił.
- Wiem, kochanie. Dlatego zmusiliśmy ich, żeby cię wypuścili.
Spojrzał z powrotem na Severusa.
- Jej całe usta i szczęka są odrętwiało. To powinno szybko przejść, ale wtedy wróci ból.
Sięgnął do kieszeni płaszcza i podał Severusowi małą, brązową paczkę.
- Dali nam antybiotyki, które powinna brać, żeby nie było infekcji. Dwa raz dziennie przez następne dwa tygodnie. Jej język będzie spuchnięty jeszcze przez co najmniej tydzień, więc nie będzie mogła za dużo mówić, przynajmniej choć trochę się nie zagoi.
Severus przytaknął, właściwie nie słuchając. Hermiona zbliżyła się, położyła rękę na jego nadgarstku i spojrzała mu w oczy.
"Nic mi nie jest. Wszystko poszło dobrze."
I dopiero wtedy Severus się rozluźnił.
*
Nie tracąc czasu zabrał ją z powrotem do Hogwartu i wróciła do zwykłego planu dnia. Podczas Eliksirów Severus widział ból w głębi jej oczu, ale nigdy nie wymówiła słowa skargi. Harry i Ron czekali z ekscytacją, aż wróci jej głos, więc tydzień minął dość monotonnie. Severus patrzył na nią uważnie i zauważał jej spokój, mimo wiedzy, że Albus wezwie ją gdy tylko będzie mogła rozmawiać.
Mistrz Eliksirów nie zdradził jej zdolności do telepatii, a ona sama najwyraźniej też wolała utrzymać to w sekrecie. Wiedza, że dzieli z nią ten sekret wywoływała w nim mieszane uczucia. Gorzkie i głupie, że go to obchodziło - w końcu z Harry'm i Ronem dzieliła niezliczone ilości tajemnic. Ale z drugiej strony, po raz pierwszy uczeń świadomie podzielił się z nim sekretem - bez związku ze śmierciożerczością. A ona była Gryfonką, nie z jego domu, ale powiedziała właśnie jemu, nie Minerwie.
Potrząsnął głową, by odwrócić swoją uwagę od Hermiony. Nie był już za nią odpowiedzialny. Wypełnił swoje zadanie, nauczył ją bezróżdżkowej magii, uwarzył eliksir, który uleczył jej język. Wrócili do normalnej relacji nauczyciel-uczeń - albo jej braku.
Kiedy wszedł do klasy na pierwsze w tym dniu zajęcia - podwójne Eliksiry Gryffindor-Slytherin - natychmiast zauważył nieobecność Hermiony.
- Czy mógłbym wiedzieć, dlaczego panna Granger uznała moje zajęcia za niewarte uczęszczania? - wycedził, skupiając uwagę w szczególności na Harry'm i Ronie.
- Jest w skrzydle szpitalnym, proszę pana - odpowiedział Harry.
Severusowi jeszcze nigdy tak się nie spieszyło do końca zajęć.
*
Hermiona nadal tam była, gdy Severus skończył zajęcia i przybył na miejsce.
- Co się stało, Poppy? - zapytał szorstko.
- Posocznica - odpowiedziała, marszcząc brwi. - Mugolskie antybiotyki były za słabe. Ma nadwyżkę białych krwinek i ogólną infekcję. Jej język znowu spuchł, ma gorączkę i sączące żółte rany wokół szwów.
Severus podejrzliwie spojrzał na Hermionę. Pomijając rozjaśnione gorączką oczy, wydawała się całkiem zadowolona. Usiadł obok niej.
- Panno Granger, dlaczego nie przyszła pani do Madam Pomfrey, kiedy pani język zaczął puchnąć i sączyć? Bez wątpienia była pani świadoma, że szwy miały być usunięte nazajutrz? I że wtedy nastąpi koniec leczenia?
Hermiona wzruszyła ramionami i odwróciła głowę.
- Panno Granger, takim zachowaniem powoduje pani tylko, że Albus tym bardziej będzie chciał wiedzieć, dlaczego odgryzła pani sobie język.
Nie zwracając uwagi na obserwującą ich pielęgniarkę, Hermiona wzięła jego rękę w swoje.
"Czy nie... zapytałby i tak?" - rzekła powoli, jakby gorączka przeszkadzała jej w koncentracji.
"Zapewne, ale mogłaś pomyśleć o jakimś przekonującym kłamstwie" - przekazał, nie chcąc zdradzić ich sekretu Poppy.
"Gryfoni nie potrafią kłamać dla ratowania życia, profesorze."
"Jakie to patetycznie prawdziwe" - zakpił.
Wstał i wyszedł, zanim miała szansę mu odpowiedzieć. Poppy potępiająco zacisnęła usta.
- Panno Granger, jeśli profesor Snape zachowa się wobec pani niewłaściwie, to należy to zgłosić Albusowi. Podejmie niezbędne kroki, by być pewnym, że to nie zdarzy się ponownie.
Hermiona przewróciła oczami i poczekała, aż Poppy odwróci się tyłem, a potem uciekła ze skrzydła szpitalnego.
*
Posocznica dała jej jeszcze tydzień wytchnienia, podczas którego Poppy dodała do jej dziennych antybiotyków nowe i silniejsze eliksiry przeciw infekcji. Opuchlizna zaczęła powoli maleć. A Albus z ciekawością przyglądał się Hermionie podczas każdego posiłku.
- Ta biedna dziewczyna musi być załamana - rzekł kiedyś. - Od półtorej miesiąca nie wypowiedziała ani słowa.
Severus zadrżał. Nadal pamiętał jej krzyk, ten dźwięk brzmiał mu w głowie podczas koszmarów.
- Severusie, jak komunikowałeś się z panną Granger? Pisała do ciebie?
Zobaczył, jak Poppy zacisnęła usta, ale nie odważyła się odezwać.
- Nie, Albusie. Pisała tylko pierwszego dnia. Ja... czytałem jej z ruchu warg. To popularne wśród ludzi głuchych... i szpiegów - dodał cicho.
- Więc może powinniśmy zapytać ją już teraz. Możesz przetłumaczyć mi jej słowa.
- Jesteś pewny, że on powie ci prawdę, Albusie? - przerwała Poppy.
- Oczywiście, moja droga. Severus by mi nie skłamał.
- Wolałbym, żeby sama powiedziała ci prawdę, Albusie, skoro najwyraźniej jestem w nią zamieszany.
- Ach, prawda. Po prostu... cóż, prawdopodobnie przesadzam. Tak genialna czarownica jak panna Granger nigdy by...
Nie usłyszeli końca jej zdania. Za plecami Albusa Severus i Poppy wymienili spojrzenia.
*
- Pani Pomfrey! Pani Pomfrey!
Oboje, Poppy i Severus - który właśnie niósł do skrzydła szpitalnego nową partię eliksirów - odwrócili się na pięcie, kiedy usłyszeli przeraźliwe krzyki Harry'ego i Rona.
- Panie Potter, panie Weasley, Gryffindor traci dwadzieścia punktów za krzyki na korytarzach - wygłosił zimno Severus.
- Ale chodzi o Hermionę! - wydyszał Harry.
Severus nie poruszył się.
- Co z panną Granger, panie Potter? - zapytała ostro Poppy.
- Oszalała - wyjaśnił Ron. - Rozmawiała z Krzywołapem jakby był profesor Trelawney i przekonywała go, że Wróżbiarstwo jest oszustwem.
- Nazwała mnie Irytkiem - dodał najwyraźniej zakłopotany Harry.
Poppy i Severus nie tracili więcej czasu. Pobiegli przez korytarze, z Harry'm i Ronem deptającymi im po piętach. Hermiona siedziała na kanapie w pokoju wspólnym Gryffindoru, przytrzymywana przez Deana i Seamusa, próbując podrapać ich i siebie.
- Crabbe, Goyle, puśćcie mnie! Malfoy, odwołaj swoich goryli! - krzyczała, szarpiąc się wściekle i skupiając wzrok na Neville'u.
Jej głos był ochrypły od długiego nieużywania, ale dobrze było znów ją słyszeć. Severus wpadł na nich i uniósł Hermionę w ramionach, blokując jej ręce przy swojej klatce piersiowej.
- Chodźmy, Poppy - rzekł ponuro.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem, po czym żwawo ruszyła z powrotem do skrzydła szpitalnego.
*
Ustalenie diagnozy nie trwało długo.
- Alergia - powiedziała zakłopotana Poppy. - Nie rozumiem...
- Po operacji używała mugolskich antybiotyków. Mogły niezbyt dobrze zareagować na mieszanie z magią...
- Albo z pozostałościami Zaklęcia Silentium, albo z twoim zaklęciem konserwującym jej język - dodała złowrogo Poppy.
Hermiona spojrzała na nich.
- Och, Dyrektorze - powiedziała, uśmiechając się do Severusa. - Czy możemy na Obronie Przed Czarną Magią pouczyć się o wróżkach? Na pewno są niebezpieczne - wiadomo, że mogą oczarować umysł i usidlić zmysły...
Severus z lekkim poczuciem winy przypomniał sobie swoje roszczenia co do dyrektorstwa przy spotkaniu z Mapą Huncwotów.
- Panno Granger, nie jestem Dyrektorem, a eliksiry są lepsze od wróżek, jeśli chodzi o oczarowywanie umysłu. Nie, żeby pani tego teraz potrzebowała.
Z uśmiechem zaczęła drapać się po ramieniu. Poppy i Severus byli tak zaskoczeni, że nie zareagowali, póki pod jej paznokciami nie pojawiła się krew.
- Severusie! Pomóż mi, musimy związać jej ręce!
Kiedy Poppy chwyciła prawą rękę Hermiony, ta zaprotestowała:
- Ale pani Pince, przecież zwróciłam tę książkę wczoraj!
- Najwyraźniej język jej już nie dolega - skomentował Severus, łapiąc ją za lewe ramię, którym zamierzała podrapać twarz Poppy.
- Myślę, że wolałam, jak była cicha. Będzie szaleć, póki nie dojdziemy jaka mieszanka powoduje taki stan.
- Może powinnaś zatrzymać ją tutaj. Wydaje mi się, że ona może zaatakować innych uczniów. Bezpieczniej będzie, jeśli zostanie pod twoją opieką.
- Och, nie, nie, nie! Nie mogę teraz dostać szlabanu! Muszę uczyć się do owutemów! Albo do sumów? Proszę, profesor McGonagall - powiedziała Hermiona, łapiąc Poppy za ramię. - Nie pozwól mu mnie ukarać. Tylko nie Filch, proszę!
- Nie poprawia jej się, ale możesz mieć rację, Severusie - przyznała Poppy.
- Dobrze. Powiem jej przyjaciołom, żeby przynieśli jej pracę domową tutaj. Mam nadzieję, że będzie w stanie odrobinę się pouczyć.
Spojrzał na nią i przez chwilę zastanowił się, czy zrobiła to specjalnie, czy to tylko zbieg okoliczności. Wątpił, czy umyślnie zdecydowałaby się na taki krok, ryzykując oblanie owutemów.
*
Severus zachodził do skrzydła szpitalnego całkiem często, ponieważ Hermiona była wyjątkowo trudną pacjentką. Poppy groziła ogłuszeniem jej przynajmniej raz dziennie, odkąd dziewczyna regularnie próbowała wymykać się, jak wyjaśniła, do biblioteki - albo na Transmutację lub Zaklęcia. Mediwiedźma musiała związywać Hermionie ręce codziennie i nie spuszczać z niej wzroku; Hermiona nie przepuściła żadnej okazji, by się uwolnić.
- Chyba już wiem - orzekła po dwóch tygodniach Poppy. - To kombinacja antybiotyku, eliksiru gojącego i czegoś, co wygląda na Czekoladową Żabę!
- Cudownie - mruknął Severus. - Więc to wszystko przez czekoladową obsesję pana Weasleya. Przynajmniej wiemy, że tak naprawdę nie zrobiła tego specjalnie.
Prychnął, patrząc na Hermionę.
- Zajmij się tym.
- Próbuję, Severusie Snape!
Severus przytrzymał Hermionę, kiedy Poppy machała nad nią różdżką. Czekoladowe oczy powoli i ze zdziwieniem skupiły się na związanych rękach.
- Panno Granger - rzekł surowo Severus, kiedy ona z podejrzanym zdecydowaniem pozbywała się więzów. - Myślę, że Dyrektor chciałby się z panią widzieć.
W ciszy ruszyła za nim, gdy tylko skończyła rozplątywać taśmę. Spojrzała na niego dopiero w korytarzu.
- Profesorze Snape, proszę... Możemy tam nie iść? - zapytała nieśmiało.
- Obawiam się, że nie, panno Granger. Albus nalegał, by się z panią zobaczyć gdy tylko będzie pani mogła rozmawiać, pozwolę sobie dodać, sensownie.
Zbyt szybko znaleźli się przed gargulcem, a potem w gabinecie Dumbledore'a.
- Panno Granger, proszę usiąść. Zaoferowałbym pani cytrynowego dropsa, ale nie wiem, jak to wpłynęłoby na pani język. A myślę, że ma mi pani coś do powiedzenia.
- A może ominiemy tę część ze spowiedzią i przejdziemy od razu do wydalenia? - spytała nerwowo.
Albus spojrzał na nią w szoku.
- A może powie nam pani wszystko, albo wmuszę w panią Veritaserum i deportuję pani zęby aż do Durmstrangu, jeśli spróbuje pani znowu się ugryźć? - odpowiedział ponuro Severus.
- Panno Granger, zwykle nie zmuszam uczniów do mówienia mi rzeczy, które woleliby utrzymać w sekrecie. Jednak myślę, że tym razem to zaszło za daleko. Jeśli myśli pani, że to, co ukrywa jest warte wydalenia, to chciałbym wiedzieć, co to jest. Żaden uczeń nie został jeszcze wydalony z Hogwartu bez szansy wytłumaczenia się.
- Oprócz Hagrida - mruknęła Hermiona.
- Został wrobiony, panno Granger, i to przez geniusza. Nie mam zamiaru powtarzać tego błędu.
W milczeniu opuściła głowę.
- Hermiono, czego nie chciałaś powiedzieć w klasie o Severusie? - zapytał delikatnie Albus.
Spojrzała na niego z desperacją w oczach, ale nie miała wyboru.
- Że cholernie dobrze całuje?
ęłęóRozdział 6 - Odpowiedzi
- Panno Granger, proszę nie ujawniać nam swoich fantazji - warknął Snape.
- To nie jest fantazja! - odparowała z równą wściekłością. - Znam dotyk twoich ust, znam ich smak, a ty znasz smak moich. Znasz je, wgłębi podświadomości. Nie próbuj temu zaprzeczyć!
Uświadamiając sobie, co właśnie powiedziała, zasłoniła ręką usta, wpatrując się w nich szeroko otwartymi oczami. Ich spojrzenia zdawały się być unieruchomione, dopóki nie spuściła wzroku i nie zacisnęła rąk na oparciach siedzenia, nie powstrzymując jaskrawego rumieńca. Severus nadal na nią patrzył - na usta, które ostatnio obserwował tak często i przypomniał sobie, że nigdy nie zastanawiał się, jak smakują, ponieważ już wiedział.
Zbladł, a błysk w oczach Albusa zniknął.
- Może gdybyśmy zaczęli od początku...
Spojrzała na niego błagalnie, a jego głos stał się oziębły.
- Panno Granger, jeśli skończymy na słowach, które pani właśnie wypowiedziała i reakcji Severusa, będę musiał panią wydalić, a jego zwolnić.
Poderwała się i zbladła, potrząsając głową.
- W takim razie powinna pani wyjaśnić swoją odpowiedź.
Westchnęła i spojrzała w dół na swoje ręce, teraz spoczywające na kolanach.
- To zaczęło się po feriach bożonarodzeniowych na moim szóstym roku. Byłam... eee... niedaleko Zakazanego Lasu i...
- Co pani tam robiła?
Skuliła się i wymamrotała coś niezrozumiałego.
- Proszę powtórzyć.
- Ćwiczyłam zdolność latania mojej animagicznej formy.
Severus zastanowił się, ile dawek szoku będzie jeszcze w stanie znieść, zanim wyjdzie z siebie.
- Jaka to forma? - zapytał Albus, brzmiąc na dość zainteresowanego.
- Krogulec - wyszeptała.
- Co prawdopodobnie wyjaśnia, dlaczego Filch nigdy nie zdołał złapać pani na Wieży Astronomicznej podczas ciszy nocnej - powiedział sucho Severus, zbierając się w sobie.
- Więc, była pani niedaleko Zakazanego Lasu...
- Tak. Profesor Snape pojawił się nagle i osunął na ziemię. Ja... wylądowałam, przemieniłam się z powrotem i podeszłam do niego. Majaczył, więc ja... przytuliłam go - zakończyła szeptem.
*
Obok niego była młoda kobieta, mówiła do niego, ale nie mógł dosłyszeć słów. Nawet nie widział jej twarzy, choć głos brzmiał znajomo. Bolało go tak bardzo, że nie myślał jasno, chciał uciec od Voldemorta, wrócić do Hogwartu, do swoich lochów i zapomnieć o bólu. Poczuł ręce na swoich ramionach i próbował je złapać. Ktoś szeptał mu do ucha słowa, wciąż i wciąż, aż wreszcie przebiły się do jego umysłu.
- Jest pan bezpieczny.
Spojrzał na Hermionę i przypomniał sobie pierwsze słowa, jakie napisała po incydencie na Obronie Przed Czarną Magią. Jest pan bezpieczny. Ze wstydem odwróciła wzrok.
*
Zmusiła się do kontynuowania.
- On... powiedział mi wiele rzeczy, o jego szpiegowaniu, jak bardzo chciał umrzeć, ale pan wymusił na nim przysięgę, że się nie zabije... Przez ten cały czas nie puściłam go. Po chwili on... zauważył mnie, nie tylko jako czyjąś obecność i... pocałował mnie.
Severus jęknął i ukrył twarz w dłoniach.
- Czy... czy próbowałem zrobić coś jeszcze? - zapytał, nie podnosząc wzroku.
- Tak - odpowiedziała, czerwieniąc się. - Ja... zdążyłam pana oszołomić.
- Panno Granger, przepraszam...
- Wiem, że nie był pan wystarczająco przytomny - przerwała mu pospiesznie, z płonącymi czerwienią policzkami.
- Co stało się potem? - nalegał Albus, obdarzając Severusa pozbawionym sympatii spojrzeniem.
- Poczekałam, aż zapadnie zmrok i odlewitowałam go do jego komnat. Potem... rzuciłam na niego Zaklęcie Zapomnienia i wyszłam.
- W jaki sposób weszłaś? Nie znasz mojego hasła!
Hermiona skrzywiła się gwałtownie.
- Zmusiłam pana do podania go... - powiedziała cicho.
*
Znajdowali się przed jego drzwiami, Severus unosił się obok niej. Oddychając ciężko, wyjęła swoją różdżkę i wyszeptała:
- Enervate.
Otworzył oczy, gdy poczuł na wargach jej oddech.
- Jak brzmi hasło? - szepnął delikatny głos, a jej usta otarły się o jego.
Jego ręka powędrowała na jej kark i pocałował ją powoli, zanim odpowiedział:
- Nocturnis.
Nie pamiętał, co stało się potem.
*
- Dlaczego... nie pamiętałem tego wcześniej. Miałem ostatnio sny, ale myślałem, że nie są prawdziwe...
Odsunęła się ze skrępowaniem.
- Nie rzuciłam pełnego Zaklęcia Zapomnienia, bo to spowodowałoby u pana za dużo niejasnych myśli. To tylko... Im więcej myśli pan o tym, co się stało, tym bardziej to panu ucieka. Jestem... czymś w rodzaju włącznika pańskiej pamięci - wyjaśniła. - Nie wiedziałam, że będziemy spędzać ze sobą tyle czasu.
- Zdejmij zaklęcie - nakazał szorstko.
Westchnęła, ale wykonała rozkaz. Otworzył szerzej oczy, kiedy zamazane wspomnienia przestały go unikać.
*
Spojrzał w górę, zauważając wreszcie, że znajduje się w ramionach kobiety, która uspokajała go delikatnymi słowami. Czuł się dobrze i choć raz chciał, by to uczucie nie odchodziło. Otoczył ramieniem jej talię. Wydawała się zaskoczona, ale nie powstrzymała go. Przyciągnął ją do ziemi tuż obok siebie i wtulił w nią twarz, wdychając jej świeży zapach. Jej ramiona zamknęły się wokół niego i zanuciła cichą melodię, wibrującą pod jego policzkiem. Jego ręce pieszczotliwie wędrowały po jej żebrach, a ona sama nadal go nie odepchnęła, zamiast tego przeczesując palcami jego włosy i nie przestając nucić.
Uniósł odrobinę głowę, a jego ręka rozsunęła jej szaty. Widok uczniowskiego mundurka nie powstrzymał go, choć normalnie nigdy nie dotknąłby ucznia. Usłyszał, jak ktoś gwałtownie wciąga powietrze i spojrzał w górę, prosto w wystraszone oczy Hermiony Granger. Patrzył na nią chwilę, a potem przysunął usta do jej ust. Nie krzyknęła z obrzydzenia, nie odepchnęła go, po prostu znieruchomiała, kiedy pogłębiał pocałunek. Jego ruchy stały się bardziej gwałtowne, jakby chciał zmusić ją do odpowiedzi. Jego ręce zaczęły uspokajająco głaskać jej plecy, odpędzając własny ból jej zainteresowaniem i dotykiem ust. Był przyzwyczajony do bólu, ale nie do delikatności, która przytłaczała jego zmysły. Wtulił twarz w jej szyję i zaczął poznawać jej ciało za pomocą rąk...
*
Severus ponownie ukrył twarz w dłoniach, starając się nie pokazywać swojego wstydu.
- Panno Granger - powiedział stłumionym głosem. - Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo mi przykro i wybaczam pani oszołomienie mnie tego dnia. Nie byłbym w stanie znieść winy, jeśli by mnie pani nie powstrzymała.
- Wiem - odpowiedziała cicho. - Dlatego rzuciłam Zaklęcie Zapomnienia.
- Trzymała to pani w sekrecie od świąt na szóstym roku?
Przytaknęła.
- Mogę wiedzieć dlaczego, panno Granger? - zapytała Albus.
- Czy to nie oczywiste, dyrektorze? Byłam obok Zakazanego Lasu, jestem niezarejestrowanym animagiem, trwała cisza nocna, oszołomiłam jednego z profesorów, rzuciłam na niego Zaklęcie Zapomnienia i uwiodłam go, by podał mi hasło do prywatnych komnat. Myślę, że pobiłam rekord: "Ile punktów regulaminu można złamać w mniej niż dwie godziny, żeby na pewno wylecieć z Hogwartu". Nawet Harry nie zdołał osiągnąć takiego wyniku przez siedem lat.
Dyrektor pochylił się lekko nad biurkiem.
- Czy używała pani jeszcze potem hasła Severusa?
- Albusie, to pytanie jest niedorzeczne. Zmieniam hasło co tydzień!
- Tym razem pan nie zmienił - wymamrotała Hermiona, kuląc się na krześle.
Zbladł. Jego hasło nadal brzmiało "Nocturnis".
- Dlaczego... Jak...
- Bo w jakiś sposób pamiętał pan, że ktoś jeszcze je zna. Tylko nie wiedział pan kto.
Hermiona była teraz bliska łez, wewnętrznie wyjąc z desperacji.
- Używała pani tego hasła, panno Granger?
- Co tydzień. W każdą sobotę pożyczałam od Harry'ego pelerynę i przychodziłam do lochów, żeby upewnić się, że wróci z każdej misji.
Severus wpatrywał się w nią z przerażeniem.
- Czasami miałem wrażenie... że ktoś jest ze mną, szepcze do mnie, próbuje mnie uspokoić... To nie były halucynacje, prawda? Rzeczywiście tam byłaś...
Jego wzrok spoczywał na niezidentyfikowanym punkcie pod biurkiem Albusa, jakby leżał tam klucz do wszystkiego.
- Byłam. Czasami leczyłam niektóre z pana ran. Znalazłam odpowiednie zaklęcia w książce. Zwykle po prostu czekałam, aż pan zaśnie.
- Oczyszczając mój sen - stwierdził oskarżycielsko.
Przytaknęła, nie patrząc na niego.
- Tak - potwierdziła. - Co sobotę rzucałam wokół pana łapacza snów.
- Od tak dawna zastanawiałem się, dlaczego w niedzielę rano jestem taki wypoczęty, dlaczego nie mam conocnych koszmarów... Bogowie, nawet nie pomyślałem, żeby rzucić to zaklęcie samemu! - zawołał z goryczą.
*
- Panno Granger, czy jest pani pewna, że profesor Snape nie zdawał sobie sprawy z pani obecności? Nie pamiętam, by kiedykolwiek nie zmieniał hasła przez tak długi czas. Jeśli nie pamiętałby, komu je dawał, prawdopodobnie zmieniłby je natychmiast.
- Albusie, ja nie wiedziałem! - zaprotestował natychmiast Severus.
Spojrzał na dyrektora i dodał zduszonym głosem:
- Powiedziałeś, że nie skłamałbym ci. Ale teraz mi nie ufasz...
Ból zdrady w jego ciemnych oczach był prawie nie do zniesienia i Albus mimowolnie odwrócił wzrok. Severus był przyzwyczajony do zdrady i braku zaufania, ale nigdy nie myślał, że okaże je także dyrektor.
Hermiona nie od razu zrozumiała, o co chodzi, ale po chwili poczerwieniała ze złości i upokorzenia.
- Dyrektorze, właśnie dlatego nie chciałam nic mówić! Profesor Snape nie był sobą, kiedy my... kiedy spotkaliśmy się w Zakazanym Lesie i nie był świadomy niczego, co zdarzyło się potem. Pomoc człowiekowi, który zgadza się na tortury by nas chronić była jedynym, co przynajmniej mogłam zrobić! Więc jeśli pan chce, proszę mnie wydalić, ale nie może pan zwolnić go za coś, o czym nawet nie wiedział!
Nagle uświadomiła sobie, że krzyczy na dyrektora i spojrzała w dół, przygryzając wargę.
*
Albus patrzył na dwie siedzące przed nim osoby. Na Severusa, wstrząśniętego do głębi swoim postępkiem i rewelacjami Hermiony, nie wątpiącego w nie, ale jeszcze nie przyjmującego ich do wiadomości. I na Hermionę, nadal unikającą ich spojrzeń, która właśnie przyznała, że włamała się do prywatnych komnat nauczyciela co najmniej kilkanaście razy... i że po drodze złamała jeszcze sporo innych reguł.
- Wątpię, czy powiedziała pani dokładnie wszystko, panno Granger - rzekł surowo. - Wcześniej była pani gotowa opuścić Hogwart bez słowa i, jeśli wierzyć sprawozdaniom Severusa, robiła pani co się dało, by być ubezwłasnowolniona przez dwa miesiące zamiast zaledwie trzech tygodni, mając nadzieję, jak podejrzewam, dotrwać do ukończenia szkoły bez konieczności odpowiedzi na pytania. Groziła pani rzuceniem na siebie Drętwoty, kiedy mieliśmy zamiar zmusić panią do napisania czegokolwiek. Straciła pani pozycję Prefekt Naczelnej i nadal obchodziło panią tylko i wyłącznie dotrzymanie sekretu. Dlaczego byłą pani tak zdecydowana chronić Severusa?
- W Historii Hogwartu - zaczęła, a Severus parsknął cicho - którą na szczęście przeczytałam, jest wspomniane, że za zaatakowanie ucznia profesor zostaje natychmiast zwolniony. A wiedziałam, co ryzykował i ja.. nie chciałam, żeby został zwolniony przeze mnie, kiedy było jasne, że zrobił to w gorączce.
Spojrzał na nią w zamyśleniu i już wiedziała, że nie przekonała go tą odpowiedzią. Sama nie była przekonana.
- Więc ukryła pani całe zajście. Czy miała pani zamiar cokolwiek powiedzieć?
Spuściła głowę, patrząc na złożone na kolanach ręce.
- Panno Granger, czy mogę zapytać, co pani właściwie czuje do Severusa? Myślę, że sam chciał się tego dowiedzieć, ale nigdy nie otrzymał odpowiedzi.
Spojrzała na niego.
- Proszę mi wybaczyć, dyrektorze, ale to pytanie nie ma nic wspólnego z tematem. Oczekuję, że otrzymam powiadomienie o wydaleniu jeszcze przed wieczorem?
Albus rozważył tę sytuację i podjął decyzję, której miał nadzieję nie żałować.
- Nie będzie żadnego wydalenia, panno Granger, a jeśli chodzi o pani zainteresowanie losem Severusa, to informuję, że on także nie zostanie zwolniony. Jak sama pani powiedziała, nie był sobą i nie był świadom sytuacji. A jeśli chodzi o panią, to uważam, że pani doświadczenia były bez wątpienia wystarczającą karą za wszystkie złamane zasady, one i przyznanie się. A Severus wybaczył pani tamto zaklęcie.
Na twarz Hermiony szybko wypłynęła ulga.
- Dziękuję, dyrektorze.
- Jednak w przypadku szlabanu z Severusem będzie przy nim obecny jakiś inny członek kadry - dodał surowo.
Przytaknęła i wstała. Spojrzała na Severusa, a potem z powrotem na Albusa. Jej ukryta w szatach ręka otarła się o ramię Mistrza Eliksirów.
"Przepraszam."
Severus odpowiedział słowem, którego nigdy nie miał zamiaru wymówić w stronę ucznia.
"Dziękuję."
Wyszła, zanim padły jakiekolwiek inne słowa.
*
- Cóż, to był dzień pełen niespodzianek. Jak się czujesz, Severusie? - zapytał Albus, wstając z fotela i podchodząc do Mistrza Eliksirów.
- Chciałbym nigdy nie składać ci tego przyrzeczenia. Przez to, co się stało nie widzę, co mnie powstrzymuje od złamania go.
Albus położył rękę na ramieniu młodszego czarodzieja.
- Severusie, przepraszam, że naraziłem cię na tę próbę zaufania - powiedział delikatnie. - Ta sytuacja wydawała się zawierać więcej przebiegłości, niż panna Granger zdawała się posiadać.
Severus parsknął.
- Więc przebiegły ślizgon znowu okazał się bardziej winny niż prawy gryfon.
Albus wzdrygnął się, zbyt wyraźnie pamiętając incydent z Syriuszem we Wrzeszczącej Chacie.
- Mam tylko nadzieję, że czas pokaże, jak bardzo mi przykro, że w ciebie wątpiłem, Severusie - odpowiedział.
Wrócił do swojego fotela i zażył cytrynowego dropsa. Przy następnych słowach w jego oczy wrócił błysk.
- Jestem pod wielkim wrażeniem zdolności panny Granger w utrzymanie wszystkiego w sekrecie nawet przede mną.
- To chyba zdarzyło ci się po raz pierwszy - odpowiedział z wymuszonym uśmiechem Severus.
- Panna Granger wydaje się zdolna do robienia rzeczy, o których nikt wcześniej nie pomyślał lub po prostu nie dał rady osiągnąć - oznajmił Albus, patrząc z zamyśleniem na młodszego czarodzieja. - Na przykład jestem pewien, że na owutemach pobije wszelkie rekordy.
- Ja też - zgodził się Severus.
I tak zrobiła.
ęłęóEpilog
Dwa lata później upadł Voldemort. Finalna konfrontacja odbyła się między Harrym, Voldemortem a Albusem, co znacznie pozbawiło sił tego ostatniego.
Severus walczył jak lew, zostawiając jednak Glizdogona Syriuszowi i Remusowi, którzy zapolowali na niegdysiejszego przyjaciela z żądzą mordu w oczach.
Ku zaskoczeniu wszystkich, Hermiona i Sybilla walczyły ramię w tamię - możliwe, że profesor Trelawney wreszcie znalazła sposób, by być pewna, że jej przepowiednie rzeczywiście się spełnią. Miło było zobaczyć zdumienie na twarzach kilkunastu śmierciożerców, kiedy pozbawiona różdżki Hermiona wyzwoliła swoją bezróżdżkową magię, ochraniając profesorkę Wróżbiarstwa wystarczająco długo, by ta zdołała naprawić broń dziewczyny. Severus cieszył się, że Hermiona nadal praktykowała magię bez użycia różdżki. Lubił myśleć, że to przypominało jej spędzony razem czas.
*
Korneliusz Knot musiał pogratulować byłemu śmierciożercy - za jego pracę szpiega, za wszystkich uczniów, którym wyperswadował przyłączenie się do śmierciożerców i za tych, których przekonał do wrócenia na stronę Albusa - i przyznał mu Order Merlina Pierwszej Klasy. Severus z trudem zmusił się do przeczekania całej ceremonii wręczania Orderów - zwłaszcza, że jeden z nich otrzymał oczywiście Harry.
Doceniał ten dowód uznania: Teraz oficjalnie należał do jasnej strony. Zaskoczył go fakt, że Syriusz przyszedł uścisnąć mu dłoń przy wszystkich. Ich wzajemna nienawiść była powszechnie znana. Severus doceniał ten gest - zwłaszcza, że nie było takiej potrzeby - i wiedział, że drugi mężczyzna naprawdę ma na myśli rozejm, który zadeklarował dwa lata wcześniej. Ale mimo że Mistrz Eliksirów długo pragnął wreszcie zostać zaakceptowany, teraz nie miało to dla niego znaczenia. Obchodziła go tylko jedna... osoba i właśnie patrzył na nią, tłumiąc zdenerwowanie.
Hermiona siedziała obok Sybilli, a na jej ustach błąkał się lekki uśmiech. Od czasu wypadku na swoim siódmym roku była bardzo cicha. Niby nie dokonała niczego specjalnego - poza zaplanowaniem całej bitwy. W końcu ona i profesor Binns byli jedynymi, którzy wiedzieli wystarczająco dużo o historii magii, by być strategami. A ona znała także mugolską sztukę wojny. Voldemort nie miał przeciw niej żadnych szans. Ale Ministerstwo oczywiście niczego nie zauważyło.
*
Spędziła cały rok zagrzebana w bibliotece, przeszukując historyczne księgi i rękopisy i dyskutując zawzięcie z profesorem Binnsem i aurorami i studiując plany wcześniejszych śmierciożerczych ataków. Zmusiła Severusa do zapisania wszystkiego, co pamiętał, każdego szczegółu, by tylko móc zrozumieć chory umysł Voldemorta. Poznała tego czarnoksiężnika tak dobrze, że mogła prawie przewidzieć jego plany krok po kroku. Kiedy Severus zgodził się, że to, co napisała, rzeczywiście wygląda jak myśli samego Voldemorta, Sybilla Trelawney doceniła ten pokaz i powiedziała Hermionie, że ta powinna być następną nauczycielką Wróżbiarstwa.
Potrzebowała jego wiedzy, potrzebowała wszystkiego, co wiedział o śmierciożercach i Voldemorcie, jednak nigdy nie poprosiła go osobiście, zawsze przez sowę albo za pośrednictwem Albusa lub profesora Binnsa. Wysilając umysł przy odpowiadaniu na jej prośby zastanawiał się, dlaczego tak uparcie go unikała. To było tak, jakby nadal pamiętała zdanie Albusa, że podczas jej szlabanów powinna być obecna inna osoba. Kiedy jedyny raz spotkali się prawie twarzą w twarz, Sybilla, która zawsze była obecna w niewłaściwych momentach, tak jakby posiadała szósty zmysł, skomentowała lekko:
- Korelacje Plutona i Venus i skutki ich wzajemnego oddziaływania. Jakie to interesujące, czekać, aż sie zderzą.
Hermiona prawie uciekła. Severus przewrócił oczami, kiedy Sybilla poklepała go po ramieniu.
- Jesteś wspaniałym Plutonem, Severusie - powiedziała znacząco, zanim odeszła.
A on miał szczerą nadzieję, że przynajmniej raz jej przepowiednia okaże się prawdziwa.
*
Hermiona z zaskoczeniem spojrzała w górę, kiedy do niej podszedł. Sybilla wstała ze swojego miejsca, udając że wizja właśnie nakazała jej iść gdzie indziej i mrugnęła do Severusa. On zaś zerknął na trzymaną w rękach rzecz, a potem na Hermionę, która wyglądała, jakby chciała odejść i wziął głęboki oddech.
- Czy dasz mężczyźnie z Orderem Merlina Pierwszej Klasy taką samą szansę, jaką dałaś byłemu śmierciożercy?
Znieruchomiała i wpatrzyła się w niego i w rzecz, którą trzymał. Powoli wzięła ją od niego, ocierając się palcami o jego dłoń, wstała zarzuciła mu wstążkę na szyję, dotykając rękami jego ramion.
- Tak - wyszeptała.
Wypuścił powietrze i pochylił się, zapominając o otoczeniu. Ich usta spotkały się i pogłębił pocałunek, a Hermionę przeszedł nagły dreszcz. Bez tchu wtuliła się w jego szyję z szeroko otwartymi oczami.
- Och - wymruczał z lekkim uśmiechem. - Czyżbym zapomniał ci powiedzieć, że Magna Transitio nie traci mocy wraz z przywróceniem kawałka ciała, na który zostało rzucone?
Zachichotał, kiedy dotarł do niej sens tych słów.
*
Dwie czarownice pokiwały głowami, patrząc na nich z drugiego końca sali.
- Wiedziałam - odezwała się z zadowoleniem Sybilla.
Wyciągnęła rękę, a Minerwa z westchnieniem włożyła jej w dłoń dwadzieścia galeonów.
KONIEC