III. KAPUŚCIŃSKIEGO POSTRZEGANIE MEDIÓW.
OD KONTESTANCJI DO NADZIEJI
Dzisiaj nic nie jest możliwe bez mediów. One są elementarnym składnikiem naszego świata. Lecz media są przecież narzędziem, jak nóż, który może służyć do zabicia człowieka albo do pokrojenia chleba - zależy, kto i jak go użyje.
Ryszard Kapuściński
Media w refleksji Kapuścińskiego zajmują ogromnie dużo miejsca. Nie tylko w kontekście pracy reportera, choć tej - o czym pisałam w poprzednim rozdziale poświęca wiele uwagi, będąc jednocześnie obserwowanym i obserwatorem, tworzywem i badaczem. Również mówiąc o mediach, opowiada o środowisku, które jest mu bliskie. Sam był jego częścią przez wiele lat - podczas pracy redakcyjnej i agencyjnej - poznając jej kuluary, dobre i złe strony. Jak sam przyznaje dziennikarstwo było często jedynie drogą do celu. W przypadku pracy w Polskiej Agencji Prasowej, zmuszany do lakonicznych newsów, mógł jednocześnie uczestniczyć we wrzeniu, którego tak bardzo potrzebował. Tak oszczędna forma wypowiedzi, wymuszana agencyjnymi standardami wzbudzała w nim jak sam pisze - niedosyt, zmuszając - przez wzbudzanie poczucia ułomności i banału - do pisania książek, które przyniosły mu światową popularność.
Niewielu jednak, nawet bardzo doświadczonych dziennikarzy, swoją teoretyczną refleksją, wzbudza tak wielkie zainteresowanie. On sam - jak pisze Agnieszka Żejmo - nigdy nie uważał się za teoretyka. Niemniej, przyglądając się jego działalności publicystycznej - wywiadom, których udzielał, artykułom, które pisał, czy też przeglądając (nawet pobieżnie) Lapidaria, nietrudno dostrzec, jak bardzo problem medialnego imperium frasował autora Hebanu.
Kapuściński dostrzegał bowiem ogromną siłę mediów - potencjał, często wykorzystywany w wątpliwie szczytnym celu.
Badacze problemów współczesnej kultury i komunikacji zgodni są co do tego, że globalizacja w istotny sposób wpływa na życie jednostek i zbiorowości, zmieniając stosunki społeczne, formy interakcji, rodzaje doświadczenia. Powszechny jest również pogląd, iż przemożny wpływ na owe zmiany i relacje wywierają media i praktyki komunikacyjne.
Pomimo dystansu, jaki sam autor Podróży z Herodotem żywił do własnego „teoretyzowania” trudno nie dostrzec, że - zwłaszcza dla późnej twórczości - ta refleksja stanowiła jeden z najważniejszych i najbardziej widocznych obszarów aktywności.
Autoportret reportera, cytowany po wielokroć w poprzednim rozdziale, to znakomity zbiór myśli, poświęconych specyficznemu rodzajowi dziennikarstwa, jakim jest reportaż, głownie w kontekście misji, powinności i specyfiki charakterów jego twórców. Ale znajdziemy - zarówno w Autoportrecie…, jak i innych tekstach autora Cesarza, również i szeroką refleksję, obejmującą problemy medialnego imperium, ambicji dzisiejszych dziennikarzy, wartości informacji czy wreszcie determinujących media współczesnych odbiorców.
O tym jak bardzo Kapuścińskiego - jako teoretyka-nieteoretyka - doceniano pisze w swym eseju między Jan Miodek: Jak żyć? Jaki będzie świat w XXI wieku? - pytają go ludzie zwyczajni, profesorowie najznakomitszych uniwersytetów i koronowane głowy.
Brnąc przez teksty, czytając wywiady polskiego reportera jesteśmy w stanie zbudować sobie pewien obraz współczesnego rynku mediów. Obraz opisujący stan obecny, ale i tendencję, w której obserwowaniu Kapuściński był mistrzem.
Musimy odróżniać dwie sprawy: stan obecny od tendencji. Stan obecny może być straszny, ale wewnątrz tego strasznego stanu może się kształtować pomyślna tendencja. I to powinniśmy śledzić. Musimy każdą sytuację widzieć dynamicznie.
W przypadku mediów zmieniających się w zaskakującym tempie, owa dynamika patrzenia jest niezwykle ważna. Trzeba przenikliwego, analitycznego umysłu, aby w dzisiejszym chaosie, doszukiwać się pewnej regularności, tworzyć diagnozy i podawać je tak - aby cytując wieszcza - trafiły pod strzechy. Boom informacyjny zmienia sposób działania mediów, ale zmienia też mentalność odbiorców, mniej lub bardziej na te zmiany gotowych.
Brakuje więc refleksji. Niestety, właśnie w momencie, w którym jest ona chyba najbardziej potrzebna:
Nasza wyobraźnia - która ma oczywiste ograniczenia - musi teraz konfrontować się z zupełnie nową i nadzwyczajnie skomplikowaną sytuacją. Sytuacja, nad którą nie umiemy zapanować: jak bowiem zarządzać masą informacji docierających ze wszystkich stron, za pośrednictwem najróżniejszych środków komunikacji, od Internetu, który jest nową rzeczywistością już samą w sobie, poczynając?
Dla wielu, media są jedynym źródłem informacji. Informacji, ale nie wiedzy. Cytuje autor Czarnych Gwiazd, w rozmowach z młodzieżą Thomasa Eliota: Mamy informację, ale gdzie jest wiedza?. Trafny wydaje się więc zabieg Jana Sochonia, który swój artykuł tytułuje Mass Media w czasach szczególnej odpowiedzialności. Tak, zgadza się, to są czasy szczególnej odpowiedzialności.
Media przechodzą metamorfozę, szybszą niż kiedykolwiek. Szybkie zmiany rodzą zagubienie. Ważne jest, aby o tym mówić, aby edukować i dawać ludziom kompetencje, do tego, aby potrafili egzystować w nowym społeczeństwie - społeczeństwie informacyjnym.
Paradoksem jest fakt, iż Kapuściński, tak trafny w swych diagnozach, z nowoczesną techniką nigdy do końca się nie polubił. W rozmowie z nami dał jasno do zrozumienia - jeśli ktoś chciałby do Niego napisać to On preferuje tradycyjną formę korespondencji. Dla kogoś takiego jak on, surfowanie po sieci - moim zdaniem - byłoby jakimś smutnym substytutem. Przecież sam był człowiekiem, który surfował po świecie rzeczywistym, reporterem globalnym. I widział rzeczy, których nie znajdziemy na Google Images. Myślę, że ciekawość kazałaby Kapuścińskiemu zaglądać do sieci. Ale myślę też, że pozostawałby ogromnie niezaspokojonym. Eriksen w tyranii chwili zestawia MP3 z płytą CD. I to jest takie zestawienie, które może ukazać dlaczego Kapuściński, miast zaglądać do internetu, dalej jeździłby po świecie i kupował książki. Płyta jest czymś skończonym, czymś szalenie kontekstowym. To jest zamknięte skończone - lepszej lub gorszej wartości - dzieło. Dzieło, którego okładka, nadruk na CD, zdjęcia i wreszcie sama muzyka tworzą spójną całość, będącą wynikiem twórczej pracy. MP3 jest ulotne, fragmentaryczne, można go użyć jakkolwiek, zestawić z czymkolwiek, w cokolwiek włozyć. Jest bez-kontekstowe. A w twórczości Kapuścińskiego słowo kontekst jest jednym ze słów wytrychów, niezbędnych do zrozumienia jego twórczości.
Wydaje się poza tym, iż jest także inny powód tej nazwijmy to nieufności, którą żywił Kapuściński do najnowszych wynalazków techniki. Kapuściński był wszak człowiekiem, który ponad wszystko cenił sobie spotkanie. Tradycyjne, twarzą w twarz. Tak, jak poznawanie świata przez ekran monitora jest substytutem poznania, tak i spotkanie w wirtualnej rzeczywistości byłoby li tylko substytutem spotkania. Nie daje możliwości spojrzenia w oczy, dotknięcie, nie pozwala obserwować człowieka w całości.
Mimo jednak pewnej niechęci - która moim zdaniem była dostrzegalna - nie wierzę, że dzisiaj, gdyby Go wśród nas nie zabrakło, nie brałby czynnego udziału w toczącej się dyskusji. Pewnie mówiłby o e-wykluczeniu, internetowej przemocy, kolejnych pojawiających się zagrożeniach. A miał w zwyczaju mówić tak, że chciało się go słuchać. Jego wykłady przyciągały rzesze zainteresowanych, także ludzi młodych zachwyconych warsztatem i sławą mistrza. Jest to o tyle interesujące, że pod koniec, ludzie młodzie, z którymi się spotykał, to ludzie wychowani, od najmłodszych lat uczestniczący w tej obrazkowej, ikonicznej kulturze. A jednak, Cesarz, Imperium czy Wojna Futbolowa robiły na nich nie mniejsze wrażenie niż na ich rodzicach i dziadkach.
Przyciągające szeroką uwagę Kapuścińskiego refleksje medialne, często stawały się zarzewiem dyskusji. Często mówił gorzko - o powierzchowności, newsowej świadomości, zdekomponowanym oglądzie świata. Dlaczego więc tytułuję ten rozdział od krytyki do nadziei? Bo Kapuściński nie lubił siać defetyzmów. Był raczej kimś w rodzaju strażnika, zwracającego uwagę na coraz bardziej dokuczliwe problemy, nawołującego do zmian, ale przede wszystkim do myślenia i krytycznej postawy w stosunku do mediów.
Widać w Kapuścińskim niezadowolenie, z sytuacji dotykającej dzisiejsze media. Jego owocem nie jest jednak bunt, głośny krzyk czy histeryczne pretensje. Autor Hebanu walczył z tendencją nie tylko swoimi tekstami, które rozbudzały w czytelnikach nową wrażliwość. Także, pracując u podstaw podczas osobistych spotkań, z młodymi adeptami zawodu, w których widział szansę na zmianę sytuacji.
Cenił Jana Pawła II, i chyba właśnie w tym czym nazwałam pracą u podstaw, można znaleźć pierwiastki wspólne. Jan Paweł II, bezapelacyjnie mediom poświęcał niezwykle dużo miejsce. Był przy tym niezwykle otwarty i czego nie da się nie zauważyć przez media lubiany. Częste spotkania z przedstawicielami zawodu owocowały, wieloma trafnymi spostrzeżeniami, które - moim zdaniem - nawet w oderwaniu od podbudowy wiary katolickiej, mogą stanowić wartościowe wskazówki dla dzisiejszych działań:
Sumienne szukanie prawdy obiektywnej, powaga i uczciwość intelektualna w subiektywnej interpretacji i komentarzu to przyrodzone cechy dziennikarstwa, które uwierzytelniają stopień fachowości i deontologiczny status dziennikarza - określają w zasadniczy sposób społeczny wymiar tego trudnego i fascynującego powołania.
Oczywiście, prawda obiektywna związana jest ściśle z założeniami wiary katolickiej. Niemniej uwagi dotyczące odpowiedzialności, wartości etyki i spolecznej misji mediów wydaje się mieć zgoła uniweralne przesłanie. Nota bene, w niektórych miejscach styczne z refleksją Kapuścińskiego. Podobnie jak Jan Paweł II, pisze on spokojnie, jednak czasem trudno ukryć mu rozczarowanie.
A irytuje go wiele zjawisk - od poczynań medialnych koncernów, przez dziennikarską niefrasobliwość, po w końcu tak pasywne nastawienie masowej publiczności. Bije na alarm:
Nie można już dzisiaj wyobrazić sobie życia społeczności światowej bez mediów. Na poprzednich etapach człowiek nie mógł przetrwać bez posługiwania się bronią, później bez pomocy maszyny czy elektryczności, a dzisiaj jego przetrwanie jest niemożliwe bez mediów. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że media, które stały się potęgą, przestały się zajmować wyłącznie informacją. Wysunęły sobie ambitniejszy cel: zaczynają kształtować rzeczywistość. Coraz częściej odbieramy taki obraz świata, jaki przekazuje nam telewizja, a nie widzimy go takim, jaki jest naprawdę. Telewizja sprawia, że żyjemy w świecie bajki.
Z drugiej jednak strony, dostrzega Kapuściński pozytywne strony mediów, jednocześnie dając odbiorcom nadzieję, iż być może to właśnie to tysiąclecie będzie tysiącleciem zasadniczych zmian:
Pozytywną stroną mediów jest to, iż przezwyciężyły dwie bariery, z którymi do tej pory ludzkość borykała się bezskutecznie: czasu i przestrzeni. To wielka rewolucja w historii życia człowieka na Ziemi. Na naszych oczach ludzkość wchodzi w trzeci etap dziejów. Pierwszy to były czasy wspólnot plemiennych, później narodowych, od początku XX wieku datuje się powstanie społeczeństwa masowego, a już z końcem tego samego stulecia, dzięki rozwojowi mediów, przekształcamy się w społeczeństwo planetarne.
Gardził czarno-białym myśleniem, dlatego sam nigdy go nie stosował. W jego tekstach, znajdziemy wielowymiarową ocenę współczesnego dziennikarstwa. Nie podaje gotowego antidotum, ale wskazuje na najbardziej złośliwe schorzenia toczące świat mediów. Nawołuje do zmian, wskazuje dawne wzory, dostrzega nadzieję. Stawia zarzuty.
Odczyt zarzutów.
Niektórym interesom sprzyja znalezienie prawdy, innym jej niszczenie.
Erich Fromm
(…) prawda jest trudna! Składa się na to bogactwo realnego świata osób i rzeczy - przedmiotu naszego poznania, a także ułomność ludzkiego poznania, narażonego na błąd i rozmaicie uwarunkowanego. Jak zobaczymy trudny jest także problem prawdy, czyli prawda o prawdzie. Problem ten jest uwikłany w szereg nurtów myślowych i sporów, które towarzyszą kulturze Europy od greckiej starożytności po dziś dzień. Dlatego słyszymy często Piłatowe: „Cóż jest prawda?”, które wyraża zarazem ironię czy tez niewiarę w możność poznania prawdy, jak i nostalgię za prawdą -
- pisze w swym eseju Henryk Kiereś, i trudno - w którymkolwiek momencie - nie przyznać mu racji.
Problemy prawdy przynoszą wiele skomplikowania z różnych powodów. Po pierwsze - definicyjnych.
W pierwszym rozdziale poniższej pracy, pisałam o problemie fikcyjności, dochodząc do wniosków, iż najbardziej wartościową prawdą jest prawda esencjonalna, ukazująca mechanizmy, związana jednocześnie z uczciwością i kompetencją tego, kto prawdę nam podaje. Takiej definicji, przestrzegać będę również i w tej części swojej pracy, uznając ją za najsłuszniejsze tłumaczenie tego kontekstu.
Chodzi o obiektywizm, o uczciwość, wynikającą z czegoś więcej niżeli tylko z kodeksów etycznych zawodowych, ale z głębokiego poczucia moralnego danej jednostki, będącej świadomej swojej odpowiedzialnej roli. Czarnowski w swojej Etyce mediów pisze tak:
Obiektywizmem jest więc w gruncie rzeczy już samo dążenie do zachowania bezstronności, czyli intencja, że obiektywizm jako taki nie istnieje, nie jest z tego punktu widzenia fałszywa, ponieważ obiektywnym można być jedynie w porównaniu z kimś, kto jest mniej obiektywny, podobnie jak odważnym - w porównaniu z kimś mniej odważnym, wysokim - w porównaniu z kimś niższym itd
Prawda jest pierwszą ofiarą wojny. Ale jest też pierwszą ofiarą skrótu. Bauer, jedną z podczęści swojego artykułu Prawdziwe narodziny mediów: aktualność jako towar tytułuje - Szybkość i aktualność - złe siostry prawdy.
W prasie, w telewizji - relacje na ogół dążą do skrótu. W chwili, kiedy możesz zapisać, co najwyżej dwie strony, nie ma miejsca na całe bogactwo odcieni. Musisz skondensować wszystko w jednej obserwacji, w jednym zdaniu. Nie możesz sobie pozwolić na szczegóły - pisze Kapuściński
Bronisław Siemieniecki - za Thomasem Eriksonem - wskazuje z kolei na skutki, jakie niesie za sobą wzrost szybkości funkcjonowania społeczeństwa. Najważniejsze z nich to utrata precyzji przekazu, zapełnianie luk czasowych, kompresja informacji a także - zarażanie szybkością, tempem działania innych ludzi. Erikson swoją książkę nazwał Tyrania chwili. Ta tyrania, z mediów przedostająca się do innych sfer, może mieć niestety zgubne skutki
Nadmierna prędkość jest nie tylko przyczyną wypadków drogowych. Nadmierna prędkość jest również przyczyną upadku kultury, której brakuje czasu na refleksję.
Ta myśl Kapuścińskiego pokazuje nie tylko tyranię - wtórując Eriksonowi, ale także i tragedię, jaką przynosi ze sobą bezrefleksyjny pośpiech. Taki pośpiech zabija kulturę, zabija i prawdę.
Mówiąc prawda, nie mam na myśli wiadomości o dokładnej ilości rannych, o dokładnym położeniu geograficznym, ale o wnioskach i konkluzjach umożliwiających zrozumienie znaczenia faktu. Zrozumienie, które daje nam odpowiedź na najważniejsze pytania: dlaczego tak się stało, i wreszcie: co my - biorąc odpowiedzialność - możemy w tej sytuacji uczynić.
Kapuściński nie oskarża tutaj jedynie jednostek. Wie, że często podlegają one naciskom ze strony redaktorów, wydawców, linii danego koncernu. Wie, że koncentracja mediów nie sprzyja prawdzie. Dostrzegają to również teoretycy:
Istniejący model oparty o wielkie koncerny medialne sprzyja monopolizacji wyznawanego przez właścicieli mediów światopoglądu, co prowadzi do narzucania sposobu myślenia większości odbiorców mediów. - pisze Siemieniecki
Bernard Margueritte, właśnie w monopolizacji, koncentracji, doszukuje się przyczyn uniformizacji przekazu. Jan Iwanek pisze, że procesy koncentracji obserwujemy od co najmniej kilkudziesięciu lat, poczynając od rynku amerykańskiego. Wszystko to wpływa na jednolity przekaz, globalizację stylu i zawartości.
Media, będące prywatną własnością, koncentrują się więc, na wzajemnej walce, na sprzedawanym towarze, który cieszy się powodzenie tylko wówczas, gdy jest świeży. Nawet, jeśli - kontynuując spożywczą nomenklaturę - jest mocno niedopieczony. Stąd skrótowość, spłycenie przekazu medialnego, odrzucenie kontekstowości, zbyt wymagającej, zbyt nieprzystającej do tyranii chwili.
Jakie w takiej sytuacji szanse ma prawda? O tą prawdę, będącą owocem rzetelnej obserwacji, ale i refleksji, wymagającą dłuższego zainteresowania, i przygotowania dzisiaj - coraz trudniej. Prawda przekazywana przed media powinna dać odbiorcy możliwość zbudowania ciągu, opartego o przyczyny, fakt i skutki. Jedynie znając przyczyny, odbiorca może zrozumieć, zinterpretować informacje, tak, aby wyciągnąć zeń konieczne wnioski. Tymczasem, media tej szansy odmawiają, prezentując fakt odarty z tak istotnej otoczki. To wina koncernów, napędzających szybkie tempo, ale też wina dziennikarzy nieprzygotowanych do przekazywania czegoś więcej, niżeli tylko nic nieznaczącego fragmentu:
W złym dziennikarstwie istnieje sam opis, bez żadnych związków czy odniesień do kontekstu historycznego - relacja z nagiego wydarzenia, z której nie dowiadujemy się ani o jego przyczynach, ani o tym, co je poprzedziło. Historia odpowiada na pytanie: „dlaczego?".
Kapuściński reprezentuje dobre dziennikarstwo, pełne interpretacyjnych kierunkowskazów, które pozwalając odbiorcy na samodzielne myślenie, kształtowane subtelnymi wskazaniami mistrza. Wzoruje się w tym często na swoim greckim przyjacielu: Dzisiaj Herodot jeździłby pewnie po Iraku i przyglądał się mieszkańcom, obyczajom, wierzeniom. Interesowałby go ich stosunek do życia, do otaczającego świata, do śmierci. Próbowałby zdefiniować ich tożsamość, zrozumieć ją.
Tylko rozumiejąc można przekazać czytelnikom interpretacyjne tropy. Ale łatwiejsza jest technika fragmentu, wycinka, flasha. Mniej wymagająca. Także, a może przede wszystkim - szybsza.
Kapuściński buduje swoje obrazy tak, aby czytelnika naprowadzić na interpretację. jednocześnie, nie mówiąc wprost, dać mu możliwość samodzielnego dochodzenia do konkluzji.
Jak pisze Wolny Zmorzyński: unika mentorskiego komentarza na rzecz układu faktów, w taki sposób wpływającego na czytelnika, by umiał on równocześnie z autorem tekstu dochodzić do celnych konkluzji i wniosków, i dalej (…) nie narzuca natarczywie toku interpretacji, nie poucza nikogo.
Dziennikarze, nie znając kontekstu, nie znając przyczyn, systemu politycznego czy lokalnej obyczajowości, traktowani przedmiotowo przez swoich wydawców i przełożonych, nie są w stanie zbudować relacji, która w umyśle odbiorcy zasieje ideę, która wzbudzi w nim uczucia i zmotywuje, czy zachęci do myślenia.
W mediach elektronicznych zdecydowaną przewagę ma dziennikarstwo momentalna, zajmujące się informacją wyizolowaną z szerszego kontekstu, wywołującą często zamęt w głowach odbiorców.
Często ludzie, słysząc o danej sprawie, nie maja zielonego pojęcia, jakie pociąga ona za sobą skutki. Media, wciąż wymazywane, i zapełniane nową zawartością, nie dają żadnego wsparcia:
Media w dzisiejszym świecie są niczym szkolna tablica - ścierana, zapisywana od nowa i po chwili znów ścierana do czysta. Ten brak ciągłości sprawia, że przeszłość nie staje się historią, lecz od razu archeologią. Wszystko od razu przybiera formę skamieliny, z którą już nie mamy żadnego emocjonalnego związku. To wielka słabość współczesnego człowieka, wielkie jego nieszczęście: nie może zakotwiczyć się w historii, bo minione wydarzenia znikają z jego świadomości.
Potrzeba wielkich umysłów, zdolnych do analizy, a w końcu do wyciągania z mnogości i niezliczoności pewnej wspólnej interpretacyjnej całości. O wielkości Kapuścińskiego świadczyć mogą tym czasem Lapidaria, w których niby przypadkowe zapiski, układają się w coś niezwykle spójnego, przenikniętego wspólnymi tropami myślowymi
Od spłycenia przekazu medialnego tymczasem, jego skrótowości i wybiórczości już tylko krok do medialnej manipulacji. Manipulacji, którą rozumieć możemy na wiele sposobów. Dotyczy ona bowiem zarówno konkretnej wiadomości, konkretnego zdjęcia, jak i kształtowania obrazu całościowej, medialnej rzeczywistości, zgoła odmiennej od tej, prawdziwej, dziejącej się jakby obok.
Media nie są zresztą wcale zainteresowane tym, by oddawać rzeczywistość - są zainteresowane wzajemnym współzawodnictwem. Stacja telewizyjna lub gazeta nie mogą sobie pozwolić na to, by pominąć wiadomość, którą podał ich bezpośredni konkurent. I w końcu dzieje się tak, że media przyglądają się nie tyle życiu, które się toczy naprawdę, ile swoim konkurentom.
Ryszard Kapuściński podaje przykład medialnej rzeczywistości, przewidującej rychły koniec ery Gutenberga. A przewidują go głównie dlatego, iż w tym dopatrują się powodzenia własnych przekazów. Słyszymy więc: „Książki są nieważne”, „Słowo drukowane jest przeżytkiem”, i hasła te napędzić mają nowym mediom większą klientelę. Tymczasem jak pisze dalej autor Cesarza - pamiętać należy, że globalny dostęp do Internetu to jedynie iluzja. Choć pojęcie mediów - jak pisze - często łączy się z globalizacją, trudno uwierzyć w to, że większość wciąż nie została podłączona do internetowej pajęczyny.
W mediach brakuje zresztą szacunku dla Trzeciego świata, i jest to zjawisko nie tylko przykre, ale i niepokojące.
Dzisiejsi twórcy nie silą się na refleksję, nie próbują się przełamywać panujących mitów, których jak pisze Kapuściński w dzisiejszym świecie wcale nie ubywa. Przeciwnie:
Ludzie na początku wieku XXI mają wrażenie, że przyszło im żyć w świecie rozdzieranym wojnami. A to przecież nieprawda. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzkości żyje gorzej lub lepiej - częściej gorzej niż lepiej - ale w warunkach pokoju. Miejsca konfliktów zbrojnych to punkty na naszej planecie. Jest ich kilkanaście czy kilkadziesiąt, ale to tylko punkty. My jednak, postrzegając świat przez pryzmat mediów, koncentrujących się na tych punktach zapalnych, mamy wrażenie, że wszędzie toczy się wojna, że wszędzie czyha śmierć i zagłada. Człowiek jest bardzo podatny na sugestię, a moc sugestii mediów jest ogromna.
Problemem według Kapuścińskiego jest przekazywanie stereotypów, zaburzających, ale przede wszystkim zawężających horyzont patrzenia na świat, co szczególnie groźne jest w czasie tak częstego spotkania z innymi.
Pisząc, wszyscy utrwalamy jakieś stereotypy. Bo mają dwojaką naturę. Stereotyp ułatwia porządkowanie świata, ale z drugiej strony zamyka nasze myślenie w pewnych ramach. Dlatego zawsze starałem się pisać o szalenie ważnym odkryciu: drugi człowiek, niezależnie od tego, w jakiej kulturze żyje, w jakiej cywilizacji, jaką wyznaje religię, jakim mówi językiem - ma swoją godność.
Kapuściński dąży do zerwania skojarzeniowych łańcuchów tak skutecznie hamujących nasz dialog z Innym. Jak pisze Sobczak - udaje mu się to: Humanizm reporterskiego pisania leży właśnie w wysiłku przekazania prawdziwego obrazu świata a nie kolekcji stereotypów
Kapuściński przekazuje inny obraz świata, stara się prostować to, co dzięki narastającym manipulacjom wdarło się już do masowej świadomości. Poucza wiec o sytuacji w Afryce, ukazuje jej inny ludzki wymiar.
Pamięta o tym (i do znudzenia przypomina), że globalizacja mediów - mimo, że często tak się twierdzi - nie obejmuje jeszcze całego globu - przynosi ze sobą znaczące zwielokrotnienie odbioru przekazu.
Rozwój mediów postawił przed nami jeden z głównych problemów etyki, a mianowicie problem prawdy i kłamstwa. W średniowieczu środkiem komunikowania był list. Piszący go, jeśli kłamał, okłamywał określonego człowieka. Później Hitler mógł okłamać czterdzieści milionów ludzi, Stalin - dwieście milionów. Dziś niektóre programy sieci telewizyjnych ogląda miliard. Jeżeli tam przeniknie kłamstwo, to zostanie ono powielone miliard razy.
Fakt ten, rodzić powinien w mediach ogromną odpowiedzialność. A jednak, wciąż mamy do czynienia z nachalną deformacją faktów, czasem tak oczywistą, że najzwyczajniej, budzącą zażenowanie. Często jest tak właśnie w przypadku obrazów ukazujących Czarny Kontynent, przez Kapuścińskiego ukochany i dla niego niezwykle mu bliski.
Przede wszystkim problemem jest monolityczne, jak pisze Krzysztof Ołdakowski, traktowanie kontynentu, który tak Jeśli już ktoś myśli o Afryce, widzi przed sobą, ów jednolity czarny zlep, który w mediach pojawia to tylko i wyłącznie wówczas, gdy dzieje się tam coś naprawdę, bardzo złego.
Stosunek światowych mediów do Trzeciego Świata uległ zmianie. Media coraz bardziej koncentrują się na społeczeństwach rozwiniętych. Jeśli już robią jakąś relację z Trzeciego Świata, to głównie wówczas, gdy dochodzi tam do masakr - jak na przykład w Ruandzie - gdy dzieje się coś bardzo złego, bardzo dramatycznego. Nie przekazują relacji o zwykłym, prawdziwym życiu. To nie dziennikarze się zmienili, oni robią to, co się im każe. To szefowie środków masowego przekazu, którzy nie upatrują w tym żadnego interesu. Problem polega na tym, że media koncentrują się na „wierzchołku" świata, „dół" z kolei jest całkowicie ignorowany.
Fakt ten wpisuje się w ogólniejszą tendencją, o której w swym artykule pisze między innymi Żejmo. Wyróżnia ona w swojej pracy wyróżnia cztery istotne cechy faktu: elitarność, bliskość, negatywizm, jednoznaczności jednoaspektowość, dodając do powodzenia aktualność i intensywność. Profesor Marian Gierula, podczas zajęć z teorii komunikacji, swoim studentom podawał nieco innego wyznaczniki atrakcyjności: elitarność, centralność, negatywizm i personalny wymiar. Jako przykład informacji spełniającej owe kryteria podano wówczas śmierć JFK. Polityk, przedstawiciel państwa centrum, ginie jako przedstawiciel elity, ginąc jednocześnie jako jednostka. Z tak podanych cech, wyłania się smutny obraz newsa idealnego (sic!), spełniającego zachcianki dzisiejszego odbiorcy. Nastawionego na ludzką tragedię, najlepiej tragedię dobrze znaną, z personalnym dramatem w tle.
Negatywny wymiar informacji jest kolejnym problemem, zaburzającym proporcje i rzeczywistość. O tym jak kuriozalne rozmiary przyjmuje medialny negatywizm, świadczyć mogą inicjatywy takie Dzień Dobrej Wiadomości, którego polską inicjatywodawczynią jest Małgorzata Bocheńska.
Wystosowano apel do mediów o zainicjowanie artykułów, audycji, programów telewizyjnych, będących nośnikiem Dobrej Wiadomości. Pojawiły się wątpliwości i zarzuty. Dziennikarze zapytani, czy podjęliby się zrealizować program pod hasłem Dobra Wiadomość - odpowiedzieli szybko, dla nas bed news is a good news. Dobre wiadomości są nudne, nie atakują, nie mobilizują odbiorcy, zamazują prawdę.
W podobnym tonie wypowiada się… pisząc że, nie ogłoszono nigdy stanu wyjątkowego z powodu niespotykanego dotąd nagromadzenia dobra, szczęścia, miłości. Zło bardziej pobudza nasze emocje i wyobraźnie, ms większą skalę rażenia, bywa niezwykle płodne w wymyślaniu nowych sposobów gnębienia, poniżania zadawania bólu. Jak pisze dalej, dobro postrzegane jest jako owieczkowate, słabe. Wszyscy wiemy - Kapuściński z taką definicją nigdy by się nie zgodził.
Dobre wiadomości zamazują prawdę? A jaką prawdę dają media dające obraz płonącego globu? Afryki, która cała złożona jest li tylko z matek noszących na ramionach wychudzone dzieci i unoszących się nad wszystkim stadem much?
Afryki nie da się zamknąć w dwóch obrazach. Fenomenem świata jest jego bogactwo. Żyjąc w jednej kulturze nie zdajemy sobie sprawy, jak ogromne szalone jest zróżnicowanie świata.
Pisał Kapuściński, że im bardziej zna się świat, tym bardziej świadomi jesteśmy jego nieznajomości i jego ogromu trudnego do ogarnięcia. Ogromu na pewno nie nadającego się do jednoznacznej, naiwnej oceny, wynikającej z pychy, ignorancji, może ze zwykłego lenistwa.
Współczesność - z lekkim przymrużeniem oka - opisywał jako dom wariatów, w którym wybuchł pożar, zalało piwnicę, i sytuacja zmienia się co pięć minut. Ta nieco przewrotna metafora, kogoś kto współczesność i jej ruchy hołubi, ukazuje dynamikę zmian i chaos, który można porównać do wariactwa, umieszczonego na dodatek w nieco kuriozalnej sytuacji.
Jednocześnie nie chce Kapuściński negować faktu, że istnieją pewne zasady, że jesteśmy w stanie obserwować trwanie i tendencję.. Pisał, że jego ambicją jest stworzenie dzieła o wymiarze uniwersalnym.
- Czy jest możliwe spojrzenie globalne, jeśli każda z tych pojedynczych kultur jest nieskończonym kosmosem? - pytają go Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski. - Oczywiście nie jest możliwe. - odpowiada reporter - Ale mimo świadomości ograniczeń nie sposób zrezygnować z próby opisania świata. Bez zrozumienia nie będzie wspólnoty, a ludzkość może przeżyć tylko jako wspólnota.
Niemniej, trudno zrozumieć świat, przynajmniej w części jego rozciągłości jeśli media, z godną podziwu konsekwencją omijają 90% globu:
90 procent świata jest poza zainteresowaniem mediów i mówiąc to nie mam na myśli tylko obszaru geograficznego, który jest poza ich zasięgiem. Media funkcjonują we własnym zamkniętym świecie. Często działają na zasadzie „owczego pędu”: wysyłają ekipy tam, gdzie inni już swoje ekipy wysłali, żeby tamci nie byli pierwsi albo jedyni. Istnieją w świecie potężne konflikty, których media w ogóle nie opisują. Tak było przez bardzo długi czas z konfliktem w Darfurze, gdzie ginęły setki tysięcy ludzi.
Pisze Kapuściński o zaburzeniu proporcji, o traktowaniu Trzeciego Świata jako źródła medialnie atrakcyjnej masakry, która ściąga całe stada dziennikarzy. Słowo stado, będące animalizacją środowiska, nie jest tutaj przypadkiem.
Ekipy telewizyjne nie jadą do Angoli, gdzie od dwudziestu lat toczy się mało spektakularna wojna, czy do południowego Sudanu, gdzie trudno się dostać. Rwanda jest łatwo dostępna, wszyscy więc chcą być na miejscu, gdy dzieje się tragiczna, ale „fotogeniczna" masowa apokalipsa.
Dziennikarze koncentrując się na sobie, przekazują nic nie znaczące newsy, jadą gdzieś tylko dlatego, że rywalizujący koncern już ma tam swoich ludzi. To wynik tego, że informację traktuje się jak towar, a misja mediów coraz częściej ustępuje miejsca twardym prawom rynku. Jak pisze Jerzy Jastrzębski - informacja coraz częściej bywa takim samym towarem jak rozrywka. Nie bez powodu, wielką, światową karierę robi pojęcie infotainment, łączące w sobie właściwości informacyjne z rozrywkowymi, informację opakowaną w łatwą i przyjemną formę, doskonale nadającą się do rynkowej sprzedaży. To właśnie dlatego telewizję, z powodu jej dużej atrakcyjności, traktuje się jako wyjątkowo skuteczny środek oddziaływania społecznego. Kapuściński w Lapidariach, wyraźnie odnosząc się do tej tezy przywołuje tytuł pracy francuskiego pisarza - Guma do żucia dla oczu. Jakiż to wspaniały tytuł! - podsumowuje.
Niestety, jak nietrudno się domyślić, że atrakcyjność przekazu w dużej mierze uzależniona będzie od jego sensacyjności, od stopnia fotogenicznej masakry, którą oferuje się widzom.
Sensacją w pojęciu dziennikarskim jest wszystko to, co podsyca ciekawość, wzmaga emocje, godzi w jednostkę, narusza jej dobro, obnaża prywatność. - pisze Wolny Zmorzyński
Kapuściński winy nie doszukuje się jedynie w nadawcy. Fakt, kształtuje on gusta odbiorców. Jednak w dużej mierze to właśnie odbiorcy, swoim wyborem danego czy innego programu budują obraz swoich potrzeb. A odbiorca, w dużej mierze lub to, co łatwe i sensacyjne.
Definicję sensancji podaje w swoim artykule Wolny-Zmorzyński - Sensacją w pojęciu dziennikarskim jest wszystko to, co podsyca ciekawość, wzmaga emocje, godzi w jednostkę, narusza jej dobro, obnaża prywatność.
Widzowie chcą to oglądać. Świadczć może o tym popularność tabloidów.
Kierują nim niskie podniety, czego najlepszym dowodem są wyznaczniki newsa idealnego.
Z jednej strony media tworzą nową rzeczywistość podsuwając odbiorcy swoisty świat medialny, z drugiej zaś są środkiem sterowania ludzkimi pragnieniami, oczekiwaniami i marzeniami. - pisze Marek Sokołowski.
Kapuściński dzieli media, dzieli przekazy, dzieląc także odbiorcę - z jednej strony na aktywnego, poszukującego rzetelnej informacji, kształtującego w sobie opinię, z drugiej z kolei na biernego, bezrefleksyjnego konsumenta, nie odbiorcę - ale właśnie konsumenta, oczekującego na atrakcyjny towar.
Kapuściński dostrzega też, że w wielu krajach, nikt nawet nie myśli o przypisywaniu telewizji jakiejś poważniejszej funkcji: np. w Afryce czy w Ameryce Łacińskiej, telewizja jest ex definitione traktowana wyłącznie jako źródło zabawy i rozrywki, stąd odbiorniki umieszcza się głównie w barach, restauracjach czy zajazdach. Idzie się do baru na drinka, a przy okazji zerka na mały ekran. Nikomu nie przychodzi tam do głowy, aby oczekiwać od telewizji czegoś poważnego, aby to medium wychowywało, informowało czy objaśniało świat, podobnie jak nie oczekujemy tych rzeczy, kiedy idziemy do cyrku.
Z jednej strony, takie traktowanie mediów odbiera im ich zasadniczą rolę, obdzierając je jednocześnie z ich misyjności i podniosłego charakteru.
Z drugiej, wydaje się, że media same pozbawiają się tej roli, zrzucając z siebie jakąkolwiek odpowiedzialność, budząc coraz większą niechęć zależnością od władzy i partykularnych interesów.
Problem władzy mediów, związany z ich koncentracją, o której pisałam wcześniej, to notorycznie zwiększający się zasięg powiązań pomiędzy z jednej strony - światem mediów, z drugiej - światem biznesu.
Pozostaje odpowiedzieć na zadane pytanie: czy władza środków przekazu jest czwarta władzą polityczną? W moim przekonaniu jest nią od dawna. W nieodległej przyszłości będzie władzą pierwsza. A może już nią jest?
Tak kończy swój esej Jan Iwanek. Podobnie i Ci, którzy traktują czwartą władzę jedynie jako metaforę odróżniając władzę od wpływu dostrzegają zasadniczy wpływ na myślenie odbiorców. Poruszone winny tu zostać dwie kwestie: przede wszytskim rzeczywisty wpływ na myślenie odiobrców a po drugie - medialne związki z polityką i biznesem.
Pierwsza rzecz, to świadomość odbiorców i związana z nią odporność na medialne zagrania. Kapuściński wskazuje na fakt, iż nawet ci świadomi, jak im się wydaje nieprawdziwości treści medialnych wpaść mogą pułapkę gatekeepingu. Nawet bowiem, jeśli wnioskować będą sami, z nieufnością podchodząc do podsuwanych im kąsków, to wnioskować będą na temat wydarzeń, które w danej kolejności ułożyli dla nich gatekeeperzy
Czy wpadamy w manipulację mediów? W jakimś stopniu - na pewno. Siemieniecki jako definicję manipulacji podaje formę zamierzonego wywierania wpływu na druga osobę czy grupę w taki sposób, aby ta realizowała, nie zdając sobie z tego sprawy, działania zaspokajające potrzeby manipulacji
Dlatego ktoś, kto mniema, że myśli niezależnie, ponieważ jest krytyczny wobec treści przekazywanych mu przez środki masowego, przekazu - jest w błędzie. Myślenie niezależne to sztuka myślenia własnego, osobnego, na tematy samodzielnie wywodzone ze swoich obserwacji i doświadczeń, z pominięciem tego, co usiłują narzucić mass media. - pisze Kapuściński, rozwiewając złudzeniach tych, rzekomo - świadomych.
Z takim ujęciem sprawy zgadzają się teoretycy. Czarnowski pisze, że co prawda wpływ mediów jest wypadkową ich treści oraz możliwości poznawczych odbiorcy, jednak cytując Cohena podkreśla, że nawet jeśli media nie decydują, co ludzie myślą, to decydują o czym myślą.
Nie można zapominać, iż media są w tym przypadku znakomita tubą, także dla świata polityki, który bez nich istnieć po prostu nie może. Marek Sokołowski pisze, iż taka wzajemna zależność doprowadza do kuriozalnych politycznych sytuacji, kiedy to człowiek reprezentujący interesujący program, przegrywa z hochsztaplerem, znakomicie przygotowanym do medialnej sprzedaży. Politycy tymczasem, zdają się coraz wyraźniej wykorzystywać możliwości, jakie daje medialny rozgłos, wplatając w swe wystąpienia elementy happeningu, tworząc ładne - medialne obrazki, dedykowane dziennikarzom i fotoreporterom. Zatrudnianie speców od wizerunku, coraz bardziej popularne, jest odpowiedzią na wymagania publiki, która prócz programu żąda ładnego, opakowania lub przynajmniej charyzmy i osobowości.
Z faktem rosnącego znaczenia służb dbających o wizerunek wiąże się koleiny problem, a mianowicie coraz szerszej obecności w medialnych przekazach tzw. materiałów promocyjnych, przygotowywanych przez agencje PR czy firmowe działy PR będące wszak reprezentantami medialnych interesów. Dobrze ukazuje to tabela…, w której dziennikarstwo różni się właśnie interesem - społecznym od prywatnego. Tymczasem, komunikaty nadsyłane od reprezentantów prywatnych interesów coraz rzadziej są wyraźnie oddzielane od materiałów prasowych, stając się tym samym w oczach adresata tak samo wiarygodnym przekazem jak i tekst dziennikarski. Jastrzębski pisze, iż ponad połowa prezentowanych treści, nadsyłana jest lub przynajmniej inspirowana przez działania PR.
Kapuściński mówi wprost: Media mają swoich potężnych panów i obsługują ich potrzeby. Są związane z wielkim kapitałem, więc interesuje je to, co owego kapitału dotyczy (…) Media są instrumentem pałacowym obsługującym elity tego świata.
Niemniej, zdając sobie sprawę ze skomplikowanej kwestii służalczości mediów, przykry jest fakt, iż czasem to nie medialne powiązania, ale zwykła dziennikarska, osobista ignorancja prowadzi do przykryczch skutków:
Ignorancja wysłanników mediów na temat zdarzeń, o których mają donosić, jest niekiedy zdumiewająca. (…) w Rwandzie, w tragicznym roku 1994 (…) Ogromna większość obecnych tam wysłanników mediów była w ogóle po raz pierwszy w Afryce, a wielu z nich - przewożonych samolotami ONZ z Europy bezpośrednio do Kigali - nie bardzo orientowało się, gdzie są. Oczywiście nie mieli oni pojęcia o źródłach konfliktu rwandyjskiego, o jego przyczynach i istocie.
Oczywiście przykładów tej ignorancji nie musimy szukać zbyt daleko. Jakiś czas temu, ogromną karierę zrobił film umieszczony na portalu YouTube, będący zapisem rozmowy dziennikarki Radia Koszalin z liderem zespołu Voo Voo, Wojciechem Waglewskim. Pytania zadawane przez ową pracownicę mediów były niefortunne do tego stopnia, że zdegustowany Waglewski, wytykając jej wprost skrajne nieprzygotowanie opuścił studio. Piosenkarka, pytała między innymi o to jak żyje po rozstaniu z Voo Voo, którego ciągle pozostaje wokalistą.
Tego typu zachowania to wynik braku szacunku dla rozmówcy czy sprawy, ale także i nieco bardziej przyziemnej rzeczy - lenistwa, które wynika z traktowania dziennikarstwa jako normalnego przeciętnego zawodu, będącego po prostu źródłem utrzymania. To lenistwo jest też jedną z przyczyn wspominanego wcześniej problemu związanego z coraz szerszym udziałem treści PR-owych. Często, miast krytycznie spojrzeć na przygotowany tekst, dziennikarze - zwłaszcza redakcji internetowych, mających wręcz nieograniczoną pojemność - korzystają z prostych skrótów klawiaturowych: Ctrl+C, Cntrl+V. Oczywiście, dla pracownika Agencji jest to sytuacja idealna - pełna kontrola treści. Dla odbiorcy, sytuacja zgoła odwrotna.
To tak naprawdę nie dziennikarze, ale pospolici media workers. Jak pisze Bogdan Borowik - ich cechą jest mobilność zawodowa i brak poczucia misji. Media worker może być równie dobrze prezenterem w wiadomościach telewizyjnych, jak i rzecznikiem rządu, maklerem giełdowym albo menedżerem w firmie usługowej.
Powtarza on też, za Kapuścińskim, że dawniej dziennikarstwo było ekskluzywną profesją, dzisiaj jest masowym zajęciem.
Kapuściński wskazuje na fakt, iż dzisiaj redakcje nie szukają dziennikarzy z prawdziwego zdarzenie. W masowych radiostacjach potrzebni są ludzie, którzy potrafią nacisnąć guzik, by puścić właściwą płytę i od czasu do czasu nadać reklamę. Do tego nie potrzeba dziennikarza. Dla takiego rasowego dziennikarstwa, jak pisze autor Hebanu, nie ma miejsca w dzisiejszych mediach. Dlatego zmuszone jest ono do podróży w stronę literatury.
Mimo tych zarzutów stawianych mediom nie należy traktować Kapuścińskiego jako złorzeczącego profety. Stawia rozsądne zarzuty, których odbicie znajdujemy także w wielu teoretycznych opracowaniach, pozbawionych - o co ewentualnie możnaby posądzać autora Cesarze - ładunku emocjonalnego wynikającego z bliskości opisywanych spraw.
3.3.
Ważne jest by nigdy nie przestać pytać. Ciekawość nie istnieje bez przyczyny. Wystarczy więc, jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia. Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć.
Albert Einstein
Przeważnie ludzie są jak liść, co leci z wiatrem to tu, to tam, kręci się i wiruje, aż spadnie na ziemię. Inni zaś, nieliczni, są jak gwiazdy, które poruszają się stałym torem, nie dosięgnie ich żaden wiatr, w samych sobie znajdują prawo i drogę.
Herman Hesse
Zarzuty, które stawia mediom Ryszard Kapuściński nie napawają znacznym optymizmem. W ich ocenie, o czym pisałam już wcześniej nie stara się on jednak być smutnym prorokiem. Przeciwnie, jego refleksje mają - co wielokrotnie podkreślam - skłonić do aktywności pobudzić do osobistej refleksji i działania. Dotyczy to całych mediów i wszystkich tych, którzy za zdobywanie, opracowanie informacji i ostateczny kształt jej kolportażu są odpowiedzialni. A do tego potrzebne jest poczucie misji, pasja i silne podwaliny etyczne.
Misja powiada Kapuściński to też coś, czego owoce wychodzą poza nas samych. To więc działalność, która udana prócz osobistej satysfakcji i spełnienia, ma dać owoce naszym Innym, ma być aktywnością prowadzącą do szerokich, dobrych konsekwencji.
Misja mediów, w polskiej debacie najczęściej łączona jest z pojęciem misji mediów publicznych, abonamentem etc. Straszne to zawężenie tematu, który swoimi wątkami dotyka kwestii daleko posuniętej etyki i moralnych nakazów.
Czy mówienie o misji w zawodzie dziennikarza nie jest zbytnim patosem?
Dziennikarzy słusznie, aczkolwiek z pewną dozą poetyckiej przesady, nazywa się niekiedy inżynierami dusz. Jest w tym sporo prawdy, gdyż w dzisiejszym, skomplikowanym świecie, w którym wydarzenie goni wydarzenie, informacja informację, właśnie dziennikarze są przewodnikami w tym labiryncie faktów, to oni te fakty interpretują i komentują prezentując najczęściej gotowe do zaakceptowania oceny. W ten sposób dziennikarze stali się grupą zawodową o niesłychanych wprost wpływach, ale także o ogromnej odpowiedzialności.
Kapuściński przywołuje inne porównanie - kapłanów w starożytnych religiach.
To barki dziennikarzy - jakkolwiek nie przenosilibyśmy ich kompetencji na ośrodki decyzyjne, czyli medialne koncerny - powinny unieść zadanie rzetelnego informowania o sprawach, które w globalnej wiosce, efektem domina przenoszą się w kolejne lokalnej kręgi.
Paradoksem jest fakt, iż przy ich znaczącej roli, blakną dawne ideały:
Dziennikarstwo było zawodem bardzo odpowiedzialnym wymagającym wysokich kwalifikacji, wiedzy, dojrzałości. Kiedyś wielcy dziennikarze to były wielkie sławy, wszyscy znali ich nazwiska, wiedzieli, kogo i co, sobą reprezentują.
Dawniej, jak pisze Kapuściński, media spełniały rolę przewodnika, siły orientującej społeczeństwo. Dlatego też, kontynuuje, dawniej było zajęciem ekskluzywnym, odwrotnym do dzisiejszej masowości, opierającym się na przekonaniu, o własnej powinności:
Nasz zawód jest nietypowy. Nie polega wyłącznie na zarabianiu pieniędzy. Od początku zawierał element misji edukacyjnej, misji tłumaczenia.
Ta dawna świadomość, dziś, coraz częściej, odchodzi na dalszy plan, co widoczne konsekwencje znajduje w jakości przekazów docierających codziennie do milionów odbiorców. Jak realizować misję, skoro za większością informacji nie stoi konkretna osoba, nie stoi człowiek odpowiedzialny za swóje słowo przed samym soba, przed odbiorcą?
Przy dziele anonimowym niknie problem odpowiedzialności, pogłębia się ogólna postmodernistyczna relatywizacja. Ponieważ człowiek nie może żyć w takim świecie, reakcją na relatywizację są nacjonalizm, rasizm, fundamentalizm. Pozbawienie człowieka wszelkich granic jest dla niego nie do wytrzymania.
Często, pojawiają się ludzie, którzy pragną dorównać dawnym ideałom, i tą tendencję Kapuściński dostrzega. Nowi Pruszyńscy, są pełni zapału, gotowi do pracy, idealistycznie nastawieni. I to takich ludzi media potrzebują:
Człowiek pozbawiony wrażliwości etycznej nie jest w stanie ujawnić prawdy o rzeczywistości. Może, co najwyżej proponować jakieś a priori w stosunku do niej (…)
Przywołując w Autoportrecie reportera wspomniane już wcześniej porównanie do starożytnych kapłanów, wskazuje autor Cesarza na fakt, iż wielu z dzisiejszych journalists, potrafi sprzeciwić się negatywnej wizji mediów.
Grupy ludzi różnych zawodów i profesji starają się uporządkować naszą wiedzę i stworzyć wizję świata sensownego i logicznego. Wśród nich są także osoby pracujące w mediach.- twierdzi Kapuścński. Najczęściej są to jednak osoby pracujące w jak sam mówi, w dobrych mediach. Zagrożeniem jest dla nich wejście w sytuację medialnej machiny, skutecznie zwalczającej wszelką jakość, najczęściej argumentami twardych praw ekonomii.
Czy jednak faktycznie wina leży jedynie po stronie medialnych koncernów, obdzierających młodych pasjonatów ze złudzeń i zapału?
Problem dostrzega Kapuściński również w braku wystarczającej kompetencji etycznej:
Na całym świecie słabości wydziałów polega na tym, że uczy się tam przede wszystkim technik i technologii. Przygotowanie etyczne do zawodu jest zupełnie ignorowane. A dziennikarz musi dokonywać wyborów moralnych często, mome…
Jak pisze Bernard Margueritte - istnieje związek między moralnością a profesjonalizmem. Autor szkicu W poszukiwaniu misji mediów, dla zawodu dziennikarza utożsamia ze sobą te dwie wartości, odmawiając tym samym racji bytu działalności pozbawionej etycznej podbudowy.
Jan Pleszczyński w swoim artykule - zasługującym moim zdaniem na wagę - już na samym początku pyta: Czy w medialnej wiosce, jaką jest świat początku XXI wieku, można jeszcze mówić o jakiejś uniwersalnej etyce mediów i uniwersalnej etyce dziennikarskiej? Jego zdaniem - nie. Oczywiście warto zaznaczyć, że etykę dziennikarską odróżnić musimy od etyki mediów. Pisze o tym Pleszczyński wskazując na fakt, iż dziennikarz niepełniący funkcji kierowniczej nie ma praktycznie żądnego wpływu na linię gaztey. Oczywiście jednak, milczący dziennikarze, apatyczni, wypełniający polecenia swoich przełożonych, to niewątpliwie nie ten ideał, który życzyliby sobie widzieć odbiorcy. Pleszczyński oddziela również dziennikarzy od media workers, wskazując na fakt, iż dziennikarze powinni być związani z własnym etosem i poczuciem misji społecznej. Rozdziela również i same media, dzieląc je na oparte na dwóch koncepcjach - teleologicznnej i deontologicznej. Ostatnią charakteryzuje etyczny maksymalizm, pierwszą - minimalizm. Mediom tym, przypisuje Pleszczyński rózne rodzaje odpowiedzialności, mówiąc o odpowiedzialności negatywnej, będącej odpowiedzialnością za zło wyrządzone, i odpowiedzialności pozytywnej - odpowiedzialności za przyszłość. Wydaje się, że dzisiaj, niestety coraz cześciej odpowiedzialnością obowiązującą staje się ta pierwsza, niezwiązana z poczuciem misji, a li tylko z chęcia uniknięcia odpowiedzialności prawnej.
Wnioskiem płynącym z artykłu jest fakt, iż - zdaniem Pleszczyńskiego - nie możemy mówić o jednej, obowiązującej wszystkich zawodowej etyce. Oczywiście docenia on istniejące kanony, poddając jednak w wątpliwość wartość powszechną i niezmienną. Zgadzam się z Pleszczyńskim, że zawodowe kodeksy etyczne powinny byc jedynie punktem wyjścia dla działalności dziennikarskiej i medialnej. Ich tworzenie, przywiązywanie do nich zbyt wielkiej wartości, rozmywa moralne imperatywy, które tak naprawdę winny być przymiotem ludzi wchodzących w zawód. Powtarzając za Kapuścińskim - reporter powinien być dobrym człowiekiem, wolnym od cynizmu, noszącym w sobie podstawowe etyczne wartości. Jak pisze Jastrzębski - coraz więcej znaczenia nabiera intuicja etyczna i obyczaje środowiskowe.
Być może, taki rodzaj dziennikarstwa możliwy jest tylko u tych, dla których wciąż, mimo zmieniających się czasów, dziennikarstwo to ciągle coś więcej niż tylko zwykła profesja. A do tego potrzebna jest jedna zasadnicza cecha, którą możnaby zdefiniować ponadnaturalny pęd Kapuścińskiego, towarzyszący mu praktycznie przez całe życie.
Dlaczego pasja? Oprócz pasji nie ma innego powodu, żeby to robić. Stąd ludzi uprawiających poważny reportaż w skali światowej jest niewielu.
Reportaż jako wyjątkowo trudna materia, której zawiłościom poświęciłam pierwszy rozdział swojej pracy, wymaga być może więcej niż każdy inny medialny gatunek. Rzecz jednak w tym, iż słowo pasja, kryje w sobie wiele pomniejszych wartości, szalenie istotnych, czy wręcz konstytutywnych dla rzetelnej pracy dziennikarskiej, bez znaczenia czy spotkamy się z naszym rozmówcą w palącym słońcu Afryki, czy w polskim buszu, dwie ulice od siedziby redakcji.
W pasji kryje się ciekawość. Słowo to powtarza się w mojej pracy wręcz nachalnie, ale nie bez powodu. Wydaje się bowiem iż jest ono jednym ze słów-wytrychów, zarówno do twórczości Ryszarda Kapuścińskiego jak i do sensu dzisiejszego dziennikarstwa.
W pasji się ciekawość, w ciekawości zawiera się fascynacja. Nie tylko wielkim dziejącym się wrzeniem, ale także każdym napotkanym drugim człowiekiem.
Kapuściński wielokrotnie podkreśla, że istotą tego zawodu są ludzie. Jego antropologiczna ciekawość drugiego, której poświęcę następny rozdział, odbija się w głębi wydawanych sądów, będących podstawą wartościowej refleksyjnej materii.
Dzisiejsi dziennikarze często zapominają o pasji poznania. Może tendencje panujące w zawodzie są odbiciem tendencji szerzących się w całym przekształcającym się wrzącym świecie? Na oficjalnej stronie magazynu Press na portalu Facebook pojawił się niedawno wpis następującej treści: Z życia newsroomu. Dziennikarze i redaktorzy: Google nie działa!!! Informatyk: To już wiem, skąd bierzecie informacje.
Post, utrzymany w charakterystycznej dla Pressu formie, nasycony pewną dozą (tym razem auto-) ironii, pokazuje jednak jak wielką rolę odgrywa sieć, dla dziennikarzy, którzy teoretycznie, właśnie powinni pisać teksty, lub krążyc po mieście w poszukiwaniu materiału.
To co dla Kapuśćińskiego było sensem, dziś staje się dodatkiem. Informacje można czerpać z Google, z rozmówcą można porozumieć się za pomocą Skype'a. Oczywiście, nie ma w tym i może nic bardzo złego. Wszak sieć, jak i wszystko inne jest tylko narzędziem, którego wykorzystanie należy od nas.
Cytując Jastrzębskiego - szpadlem można zabić i podkopać pod kwiatki.
Takie myślenie, jest jedną z pojawiających się reakcji na rozwój społeczeństwa inforacyjnego, o których w swej pracy pisze Goban-Klas. Prócz przytoczonej wyżej postawy, zakładającej zależność skutku użycia narzedzie od czynności użycia, pojawiają się też nurty z przewagą pozytywnego i negatywnego podejśćie, a także - zdaniem tworców Społeczeństwa informacyjnego, nurt najbardziej przekonujący, zakładający pewną zależność od woli, ale też wpływ techniki.
Wydaje się, że właśnie z tyn nurtem jesteśmy w stanie najrbdziej utożsamić Kapuścińskiego.
rewolucja medialna jest dopiero w toku, to nowy fenomen w historii cywilizacji świata, zbyt nowy, aby już wytworzył skuteczne antyciała przeciw takim schorzeniom, jak manipulacja, korupcja, arogancja i kult tandety. Literatura na temat współczesnych mediów jest bardzo, nieraz miażdżąco krytyczna i ta krytyka, wcześniej czy później, choćby w części będzie wpływać na kierunek ich rozwoju.
Nieco później w tym samym wywiadzie, dając nadzieję, opartą o to co w dziennikarstwie najważniejsze. Bo mimo obniżającego się poziomu, dramatycznych wymagań rynku i wzrostu siły potencjalnych koncernów, wie, że we współczesnych mediach na całym świecie jest jeszcze wielu wspaniałych, utalentowanych, wrażliwych ludzi, dla których Inny stanowi wielką wartość, i dla których nasza planeta jest miejscem pasjonującym, wartym poznania, zrozumienia i ocalenia. Ludzie ci pracują często z największym poświęceniem i zapałem, wyrzekając się wygody i dostatku, a nawet narażając życie, aby tylko dać świadectwo otaczającemu nas światu i pokazać, jak jest on pełen zagrożeń, ale i nadziei.
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 30.
A. Żejmo, Oddawać rzeczywistość: Ryszarda Kapuścińskiego wizja informacji wartościowej, w: Refleksje interdyscyplinarne, pod red. Tejże, A. Dudziaka, Olsztyn 2009, s. 156
J. Jastrzębski, Na rynku wartości, Wrocław 2009, s. 27
J. Miodek, Człowiek pogranicza. O Ryszardzie Kapuścińskim, w: „Życie jest z przenikania”. Szkice o twórczości Ryszarda Kapuścińskiego, pod red. B. Wróblewskiego, Warszawa 2008.
R. Kapuściński, Rwący nurt historii, Kraków 2007, s. 62
A. Werner, Przemiany mediów i zagrożenie kultury, w: Nowe media w komunikacji społecznej XXI wieku: antologia, pod red. M. Hopfinger, Warszawa 2005, s. 660.
R. Kapuściński, Dałem głos ubogim: „rozmowy z młodzieżą”, Kraków 2008, s. 65
J. Sochoń, Mass media w czasach szczególnej odpowiedzialności, w: Dziennikarski etos, pod red. Z. Kobylińskiej R.D. Grabowskiego, Olsztyn 1996, s.
T. H. Eriksen, Tyrania chwiili, przeł. G. Sokół, Warszawa 2003.
Z. Bauer, Jakie byłoby polskie dziennikarstwo, gdyby nie było Ryszarda Kapuścińskiego, w: Ryszard Kapuściński. Portret dziennikarza i myśliciela, pod red. K. Wolnego-Zmorzyńskiego, Opole 2008, s. 39.
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 107.
Tamże, s. 136
E. Kiereś, O prawdzie i prawdziwości, w: Mass media dla prawdy, pod red. S. Kowolika, Tarnowskie Góry 2007, s. 31.
Por. W. L. Rivers, C. Mathews, Etyka środków przekazu, przeł. J. Zakrzewski, E. Krasnodębska, Warszawa 1995, s. 52
P. Czarnecki, Etyka mediów, Warszawa 2008, s. 38.
Z. Bauer, Prawdziwe narodziny mediów: aktualność jako towar, w: Dziennikarstwo wobec nowych mediów, Tenże, Kraków 2009,
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 30.
B. Siemieniecki, Manipulacja w mediach w świecie postmodernistycznym, w: Media i społeczeństwo: nowe strategie komunikacyjne, pod red. M. Sokołowskiego, Toruń 2008.
R. Kapuściński, Lapidaria IV-VI, Warszawa 2008, s. 172.
B. Siemieniecki, dz.cyt., s. 117.
B. Margueritte, W poszukiwaniu misji mediów, w: Media a wyzwania XXI w., pod red. M. Bonikowskiej, Warszawa 2009, s. 251.
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 51.
http://kapuscinski.info/czego-o-swiecie-nie-wiemy.html
K. Wolny-Zmorzyński, Ryszard Kapuściński w labiryncie współczesności, Kraków 2004, s. 40.
http://kapuscinski.info/czego-o-swiecie-nie-wiemy.html
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, 126.
ar
http://kapuscinski.info/dwa-rozne-swiaty.html
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraów 2005, s.120
http://kapuscinski.info/antyciala.html
J. Sobczak, Ryszard Kapuściński - mistrz reportażu, w: Ryszard Kapuściński: portret dziennikarza i myśliciela, pod red. K. Wolnego-Zmorzyńskiego, Opole 2008, s. 52.
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 112.
K. Ołdakowski, Media pod lupą, Kraków 2010, s. 33.
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 115-116.
A. Żejmo, Oddawać rzeczywistość - Ryszarda Kapuścińskiego wizja informacji wartościowej, w: Ryszard Kapuściński - wizja świata i wartości. Refleksje interdyscyplinarnej, pod red. Tejże, A. Dudziaka, Olsztyn 2009, s. 161-162.
http://www.rzeczpospolita.pl/tematy/ddw/
http://kapuscinski.info/antyciala.html
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 20.
Tamże, s. 17-18.
Tamże, s. 20.
http://kapuscinski.info/czego-o-swiecie-nie-wiemy.html
Tamże.
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 110.
J. Jastrzębski, Na rynku wartości: o mediach i etyce dziennikarskiej, Wrocław 2009, s. 17.
M. Sokołowski, Media wobec kulturowych przemian współczesności, Olsztyn 2003, s. 38
ftografia prasowa 120
http://kapuscinski.info/zawod-dziennikarz.html
J. Iwanek, Czwarta wladza, w: Władza, media, polityka
czarnowski etyka mediów
czego o swiecie nie wiemy
jak media odzwierciedlaja swiat
http://www.youtube.com/watch?v=PS76DU5GO-0
J. Sobczak, Dziennikarstwo - zawód, misja czy powołanie, w: Media i dziennikarstwo na przełomie stuleci: wybrane zagadnienia.
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/526/dwa-swiaty,28729,4
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 120.
http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/54-55/kapusc.html
http://kapuscinski.info/antyciala.html
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 122.
mass media w czasach sz
R. Kapuściński, Dałem głoa ubogim: „rozmowy z młodzieżą”, Kraków 2008, s. 65.
R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2005, s. 126-127.
255
111
116-117
28