tango, metalurgia i odlewnictwo


„Tango” - streszczenie szczegółowe

AKT I

Dokładny opis salonu, w którym toczyć się będzie akcja dramatu. Pomieszczenie cechuje wielki bałagan i nieporządek. To samo można powiedzieć o osobach siedzących przy stole na środku pokoju i grających w karty. Starsza kobieta ma na sobie kolorową suknię z trenem, dżokejkę i trampki. Siedzący obok niej mężczyzna w równie zaawansowanym wieku, ma na sobie garnitur i spodenki. Trzecia postać sprawia wrażenie podejrzanej. Mężczyzna jest nieogolony, niechlujnie ubrany i pociąga piwo z butelki. Do pokoju wchodzi młody, dobrze ubrany student.


Akcja dramatu rozgrywa się w dużym i wysokim pokoju. Autor zaznacza, że scena nie obejmuje całego wnętrza, jego prawa część pozostaje niewidoczna. Lewa ściana, natomiast jest widoczna i załamuje się pod kątem prostym w kierunku widowni tak, aby widzowie poczuli, że znajdują się wewnątrz miejsca akcji. Również po lewej stronie, jak i na wprost, widocznych jest troje drzwi. W samym centrum środkowej ściany znajduje się wnęka zasłonięta kotarą. „W pomieszczeniu znajdują się przede wszystkim następujące sprzęty: stół na osiem osób z kompletem krzeseł. Fotele. Duże lustro ścienne na lewej ścianie. Sofa. Małe stoliczki”. Wszystkie te przedmioty są porozrzucane po pokoju, powodując wrażenie nieładu i bałaganu. Dodatkowo draperie ułożone są w taki sposób, że pomieszczenie wydaje się być asymetryczne. Ozdobne sukno zwinięte na podłodze tworzy coś na kształt legowiska. W pokoju można zauważyć również takie rekwizyty jak stary, czarny wózek dziecięcy, zakurzoną suknię ślubną oraz melonik.

Przy stole siedzi „Osoba Na Razie Zwana Babcią” - „czerstwa i ruchliwa” kobieta ubrana w jaskrawą, kwiecistą suknię z trenem. Na głowie ma dżokejkę, na nogach trampki, a na nosie okulary, ponieważ niedowidzi. Obok niej siedzi starszy pan, „siwy, bardzo dobrze wychowany, w okularach oprawionych cienko i złoto, ale zaniedbany w stroju, zakurzony i nieśmiały”. Mężczyzna jest ubrany w brudną koszulę i krawat, a zamiast spodni ma krótkie spodenki khaki. Jego nogi zdobią wysokie szkockie skarpety i popękane lakierki. Trzecią osobą jest mężczyzna „w najwyższym stopniu mętny i podejrzany”. Ma na sobie koszulę w brzydką kratę, ponadto jest ona za bardzo rozpięta i niechlujnie wystaje z brudnych i popielatych spodni. Do tego nosi żółte buty i przesadnie jaskrawe skarpetki. Mężczyzna często przeczesuje swoje tłuste włosy, a jego znakiem rozpoznawczym jest mały, kwadratowy wąsik. Jego rękę zdobi wielki, złoty zegarek. Cała trójka zaciekle gra w karty. Na stole stoją różne przedmioty, między innymi talerze, a na nich resztki jedzenia, filiżanki, sztuczne kwiaty, a nawet pusta klatka na ptaki bez dna, but damski oraz bryczesy. Znamienne jest to, że każdy talerz i filiżanka pochodzą z zupełnie innych serwisów. Potęguje to wrażenie pomieszania i zupełnego bałaganu, jaki panuje w pomieszczeniu....

Z prawej, niewidocznej dla widowni, strony wchodzi młody mężczyzna, najwyżej dwudziestopięcioletni. Jego wygląd jest schludny, ma na sobie dobrany czarny garnitur, białą koszulę i krawat. Młodzieniec wrócił właśnie z wykładów na uniwersytecie, o czym świadczą książki, które niósł pod pachą. Mężczyzna staje z boku i przygląda się pozostałej trójce. Tamci, pochłonięci grą w karty, nie zauważają go.

Artur, czyli młody bohater postanowił ukarać swoją babcię, Eugenię oraz jej brata Eugeniusza za grę w karty. Według niego rodzeństwo nie zachowuje się tak, jak przystoi ludziom w ich wieku. Staruszka za karę musiała położyć się na katafalku. Wuja czekało założenie klatki na ptaki na głowę. Arturowi nie podobała się obecność w domu Edka, podejrzanego mężczyzny z wąsikiem.


Starsza kobieta wykrzyknęła: „Cztery piki skurczybyki!”, na co mężczyzna z kwadratowym wąsikiem odpowiedział: „Ciach w piach!”, pociągając piwo z butelki. Staruszek z najwyższym trudem wydusił z siebie: „ryp!”, jednak pozostali uznali, że to za mało. Spoglądali na niego z dezaprobatą i oczekiwali, aż dokończy swój okrzyk. Wreszcie dziwnie ubrana staruszka poprosiła mężczyznę z wąsikiem, pana Edka, aby pomógł Eugeniuszowi, czyli zakłopotanemu karciarzowi i podsunął mu jakieś lepsze zawołanie. „Ja go brzdęk, a on mi pękł”, zaproponował dziwnie ubrany gracz. Slogan ten spodobał się panu Eugeniuszowi, więc wykrzyknął go, gdy ponownie rzucał swoją kartę na stół. Kobieta podziękowała serdecznie za pomoc, jakiej Edek udzielił starszemu mężczyźnie.

Po chwili wąsaty mężczyzna dostrzegł młodzieńca stojącego na drugim końcu pokoju i natychmiast schował butelkę z piwem pod stół, wstał i chciał odejść. Staruszka z niezadowoleniem przywitała się z młodym mężczyzną. Na jego pytanie, z kim grają w karty, kobieta odpowiedziała przewrotnie: „Wuja Eugeniusza nie poznajesz?”. Wściekły student wskazał palcem na Edka i kazał mu się natychmiast wynosić. Staruszka próbowała go zatrzymać, podczas gdy wuj Eugeniusz przyznał, że cała ta gra, to był pomysł kobiety.

Młodzian po raz kolejny krzyknął na Edka, ten wstał i skierował się do wyjścia, ale zanim opuścił mieszkanie wziął jedną z książek studenta i zaczął ją kartkować. W tym czasie młodzieniec gonił swoją babcię dookoła stołu i krzyczał, że tyle razy prosił, aby takie sytuacje nie miały miejsca. Artur, bo tak ma na imię młody bohater, miał zamiar wymierzyć kary staruszkom, czyli Eugenii i wujowi Eugeniuszowi. Starszy mężczyzna prosił o litość dla siebie i swojej siostry, ale młodzieniec odpowiedział: „Litości! Kto mówi o litości! A czy wy macie dla mnie litość?”. Student miał za złe wujowi, że zamiast pisać swoje pamiętniki, dał się namówić na grę w karty. Artur dopiął swego, babcia musiała położyć się na katafalku, znajdującym się za kotarą, a staruszkowi założył na głowę klatkę na ptaki. Starsi ludzie mieli do siebie pretensje, oskarżali się wzajemnie o zdradę.

W międzyczasie Edek z coraz większą ciekawością wertował książkę Artura. Młodzieniec zapalił świecę przy katafalku babci, a Eugeniusz, mimo protestów kobiety, postawił przy niej bukiet sztucznych kwiatów. Edek stał z boku i z chichotem wpatrywał się w obrazki podręcznika do anatomii szczegółowej. Zapytał Eugeniusza, czy Artur studiuje medycynę, starszy pan z dumą odpowiedział mu, że młodzieniec uczęszcza na trzy fakultety, w tym na filozofię. Artur co jakiś czas musi uciszać babcię, która nie chce leżeć spokojnie na katafalku. Wreszcie zadaje jej pytanie: „Babciu, dlaczego ty mnie nie chcesz zrozumieć?”, po czym dodaje: „Ja nie mogę żyć w takim świecie!”.

Matka Artura, Eleonora, oznajmiła mu z niezwykłą lekkością, że od czasu do czasu sypia z Edkiem. Wiadomość ta załamała młodego bohatera. Wuj Eugeniusz próbował go pocieszyć. Mówił mu, że Edek nie jest wcale taki zły, a gdy upewnił się, że nikt go nie podsłuchuje, wyjawił, że czuje obrzydzenie i wielką niechęć do mężczyzny z wąsikiem.


W tym momencie do pokoju weszła Eleonora, matka Artura, „w apogeum wieku średniego”. Kobieta zdziwiła się, że babcia znów leży na katafalku. Staruszka krzyczy, że młodzieniec próbuje ją wychowywać. Artur argumentuje swoje poczynania: „Niech pomyśli chociaż o wieczności. Niech poleży, niech się opamięta”. Wtedy Eleonora zauważa Edka i nie może ukryć swojej radości. Jej syn jest zszokowany tym, że jego matka zadaje się z takimi ludźmi. Kobieta odpowiada: „Edzia wszyscy znają. Co w tym dziwnego?”. Artur tego nie wytrzymuje, krzyczy: „Ja oszaleję. Wracam do domu, zastaję jakichś podejrzanych osobników, rozprzężenie, chaos, dwuznaczne stosunki, i okazuje się, że mama też... Nie, nie, skąd się to bierze, do czego to wszystko prowadzi...”.

Eleonora nie zwracała uwagi na słowa syna i zaproponowała mu coś do jedzenia. Bohater odpowiedział, że nie chce jeść, tylko zapanować nad chaosem, który ma miejsce w domu. Wtedy jego matka wprawiła go w osłupienie wyznając: „Ja sypiam z Edkiem od czasu do czasu”. Kobieta udała się do kuchni po coś do jedzenia dla syna, a ten oklapł na stojące przy stole krzesło. Wuj Eugeniusz poprosił o pozwolenie na zdjęcie klatki z głowy i przysiadł przy Arturze. Starszy pan próbował wyjaśnić krewniakowi, jakim człowiekiem jest Edek.

Na głos mówił o nim same dobre rzeczy, ale szeptem wyznał Arturowi: „Między nami mówiąc, to debil...”. Potem dodał: „to wredna postać. I paznokcie ma brudne, i w ogóle ciężki, co? Jestem przekonany, że oszukuje w kartach. Siorbie przy jedzeniu, rządzi się tutaj jak u siebie. Gdyby nie Genia, nie podawałbym mu ręki”. Wyznał też, że Edek traktuje go jak popychadło. Proponował Arturowi, aby ten zepchnął go ze schodów, albo przynajmniej pobił, ale młodzieniec uważał, że to nie jest żadne rozwiązanie. Gdy wuj zorientował się, że jego siostra usiadła na katafalku i nasłuchuje, wstał i powiedział głośno: „Pan Edek to prosty i bardzo porządny człowiek. W życiu nie widziałem takiego prostego”. Jednak Artur nie reagował już na niczyje słowa. Siedział zdruzgotany na krześle. Eugenia zapytała brata, co ten szeptał młodzieńcowi do ucha. Staruszek skłamał, że opowiadał mu o życiu pszczół. Do pokoju wróciła Eleonora, niosąc na tacy śniadanie dla syna. Artur obudził się z zamyślenia i usiadł do stołu. Edek zapytał, czy student pożyczy mu swoją książkę do wtorku. Bohater odparł, że nie może, bo w poniedziałek ma egzamin. Eleonora poprosiła swoją mamę, by zeszła już z katafalku, staruszka spytała wnuka o pozwolenie, a ten odparł, że wszystko mu jedno. Okazało się, że kawa Artura jest gorzka, ponieważ Edek zjadł cukier.

Do pokoju wchodzi niechlujnie ubrany Stomil - mąż Eleonory. Artur zaczyna się buntować. Młodzieniec nie mógł już dłużej tolerować zasad panujących w domu. Uważał, że cały salon jest zagracony reliktami przeszłości.


Do pokoju wszedł mąż Eleonory, ojciec Artura, Stomil - tęgi mężczyzna z olbrzymią siwą czupryną. Mężczyzna najwyraźniej dopiero wstał, o czym świadczy jego wygląd i piżama, którą ma na sobie. Zdziwiona jego widokiem małżonka powiedziała: „Miałeś dzisiaj spać do południa. Po południu łóżko będzie zajęte”. Stomil wyznał, że obudził go zapach kawy i nie chce już spać, bo ma nowy pomysł na eksperyment. Niewiele brakowało, a nie zauważyłby własnego syna. Gdy zorientował się, że Artur jest w pokoju nawet się z nim nie przywitał. Młodzieńcowi nie podobał się wygląd ojca i nakazał mu, by chociaż zapiął guziki od piżamy. Stomil nie uważał, że jest ubrany niestosownie i nie usłuchał syna.

Po krótkiej sprzeczce pan domu powiedział, że nawet gdyby chciał się zapiąć, to i tak nie mógłby tego zrobić, ponieważ guziki poodpadały. Popijając kawę Artura zapytał żonę, czy ktoś końcu wyrzuci katafalk, ponieważ jemu jest potrzebne miejsce do eksperymentów. Eleonora nie zgodziła się, ale pomysł ten spodobał się Eugenii, ponieważ wnuk nie mógłby się już nad nią „znęcać”. Artur nie wytrzymał i uderzył pięścią w stół. Wszystkie oczy zwróciły się na niego, a on krzyczał: „Właśnie! W tym domu panuje bezwład, entropia i anarchia! Kiedy umarł dziadek? Dziesięć lat temu. I nikt nie pomyślał od tego czasu, żeby usunąć katafalk! To nie do pojęcia! Dobrze żeście usunęli chociaż dziadka!”. ...


Bohater przebiegł na drugi koniec pomieszczenia i kontynuował: „(…) Urodziłem się dwadzieścia pięć lat temu, a do tej pory mój wózek dziecinny jest tutaj! (…) A to, co to jest? Suknia ślubna mojej ciotki, Dlaczego nie w szafie? Bryczesy wuja Eugeniusza! Dlaczego one wciąż tutaj, jeżeli ostatni koń, na którym jeździł wuj Eugeniusz, zdechł bezpotomnie czterdzieści lat temu? Żadnego porządku, żadnej zgodności z dniem bieżącym. Żadnej skromności ani inicjatywy. Tutaj nie można oddychać, chodzić, żyć!”.

Artur zarzucał Stomilowi, iż jego pokolenie ostatecznie doprowadziło do upadku wszelkich norm. Bohater nie mógł się z tym pogodzić i postanowił zbuntować się przeciwko własnej rodzinie.
Edek skorzystał z całego zamieszania i jednym haustem wypił kawę z filiżanki Artura. Zauważyła to Eleonora i powiedziała mu na boku, że jest pełna zachwytu nad sposobem, w jaki ten pije. Stomil uważał, że bunt syna jest śmieszny, ponieważ rodzina nie domownicy nie przywiązują żadnej uwagi do rodzinnych pamiątek. Uważał, że wszystko to leży sobie ot tak, a oni żyją swobodnie.

Pan domu chciał napić się kawy, ale okazało się, ku jego zdziwieniu, że filiżanka jest pusta. Artur próbował wyjaśnić, że nie chodziło mu o poszanowanie tradycji, czy familijnych „pomników”, ponieważ domownicy już dawno wszystko zaniedbali, zniszczeli i zapomnieli. Eleonora przyznała mu rację i wspomniała jak niegdyś ze Stomilem rozpoczęli „rozbijanie tradycji”, zwróciła się do męża mówiąc: „Posiadłeś mnie w oczach mamy i papy, podczas premiery «Tannhausera», w pierwszym rzędzie foteli, na znak protestu. Straszny był skandal. Gdzie te czasy, kiedy to jeszcze robiło wrażenie. Starałeś się wtedy o moją rękę”. Małżonek był przekonany, że zdarzenie to miało miejsce w Muzeum Narodowym, gdzie odbywała się ekspozycja jego prac, a nie w operze. Eleonora upierała się przy swojej wersji i dodała: „Na wystawie to albo nie byłeś ty, albo nie byłam ja”. Stomil wyraźnie się ożywił na wspomnienie dawnego buntu, krzyczał: „Wyzwolenie z więzów starej sztuki i starego życia! Człowiek sięga po samego siebie, zrzuca starych bogów i siebie stawia na piedestale. Pękają skorupy, puszczają okowy. Rewolucja i ekspansja! - to nasze hasło (…)”. Eleonora zauważyła, że jej mąż niejako odmłodniał, dzięki tym wspomnieniom. Na słowa Stomila, że kiedyś byli młodzi, małżonka zareagowała oburzeniem, twierdząc, że przez te wszystkie lata nie postarzeli się ani trochę i nie zdradzili swoich ideałów.

Mężczyzna co prawda przyznał jej rację, ale z jego miny można było wywnioskować, że wcale tak nie myśli. Eleonora kontynuowała, że nigdy nie poddali się konwenansom i wciąż walczą ze starą epoką, która narzucała im ograniczenia w dziedzinie moralności, religii, a przede wszystkim sztuki. Stomil przytaknął, ale nie pamiętał, kiedy zaczęli swoje zmagania z krępującymi ich wolność konwencjami.

Z monologu Eleonory można było wywnioskować, że kobieta nie pamięta dokładnie, kiedy urodził się jej syn. W między czasie Stomil podszedł do lustra i zaczął się sobie przyglądać. Po chwili przyznał żonie rację i powiedział, że faktycznie są jeszcze młodzi. Wtedy odezwał się Artur i powiedział: „Tamtego wszystkiego już nie ma”. Chodziło mu o więzy i konwenanse „starej epoki”.

Przyznał, że ubolewa z tego powodu. Oburzony Stomil wykrzyczał, że oni w przeszłości musieli walczyć, aby ich potomstwo mogło żyć w wolnym świecie. Tłumaczył synowi: „Czy wiesz, ile trzeba było odwagi, żeby zatańczyć tango? Czy wiesz, że tylko nieliczne kobiety były upadłe? Że zachwycano się malarstwem naturalistycznym? Teatrem mieszczańskim? Mieszczański teatr! Ohyda! A przy jedzeniu nie wolno było trzymać łokci na stole”. Stomil przekonywał, że to dzięki oporowi jego pokolenia babcia może robić wszystko to, na co tylko ma ochotę. ...

Właśnie te słowa rozwścieczyły Artura, uważał, że przez jego ojca powstał „(…) burdel, gdzie nic nie funkcjonuje, bo wszystko dozwolone, gdzie nie ma ani zasad, ani wykroczeń (…)”. Stomil bronił swoich poglądów, mówiąc: „Jest tylko jedna zasada: nie krępować się i robić to, na co ma się ochotę. Każdy ma prawo do własnego szczęścia”.

Dyskusję przerwała Eleonora, która z radością oświadczyła, że obliczyła, iż rozpoczęli w tysiąc dziewięćset dwudziestym ósmym. Stomil już zapomniał, o co jej chodziło, a zapytana małżonka także nie potrafiła sobie przypomnieć. Artur wciąż naciskał na ojca twierdząc, że ludzie z jego czasów zarazili swoją wolnością „pokolenia w przód i wstecz”. Obwiniał ich o to, że babci „ pomieszało się w głowie”. Przypominał, że niegdyś była czcigodną i szanującą się starszą panią, a teraz gra w pokera z Edkiem.

Usłyszawszy to mężczyzna z kwadratowym wąsikiem wtrącił: „O, przepraszam. Czasem gramy też w brydżyka”. Artur nazwał Edka „plebsem”. Stomil bronił swojej teściowej, argumentując, że każdy ma prawo wyboru, w co i z kim chce grać. Artur widział to jednak zupełnie inaczej. Powiedział: „To nie jest prawo. To jest moralny przymus do niemoralności”. Ojciec był zdziwiony poglądami syna, uważał, że w jego wieku powinien się buntować, a nie bronić starych wartości. Sprzeciw był dla Stomila czymś dynamicznym i zawsze pozytywnym. Nie uważał się za zaślepionego anarchistę. Bunt był dla niego podwaliną pod zmianę biegu historii: „Bunt to opoka, na której postęp buduje kościół swój. Im większy obszar buntu, tym rozleglejsza jest ta budowla. I możesz mi wierzyć, myśmy przygotowali spory kawałek gruntu”. Artur przez chwilę myślał, że doszedł z ojcem do porozumienia. Stomil wyjaśnił, że rola jego pokolenia w historii polegała na negowaniu wszystkiego, co było. Nie potrafił powiedzieć, po co to robili, uważał, że jego jedynym celem było „wychodzić poza formę”.

Eleonora także była zdziwiona, że najmłodszemu w ich rodzinie - Arturowi, jako jedynemu zależało na przestrzeganiu wszelkich zasad, ponieważ zwykle jest odwrotnie. Syn wyjaśnił rodzicom, dlaczego tak postępuje: „Bo ja wchodzę w życie.

W jakie życie mam wejść? Ja muszę najpierw je stworzyć, żebym miał w co wejść”
. Stomil nie mógł pojąć, że jego syn nie chciał być „nowoczesny”. Artur oburzył się na te słowa, ponieważ uważał, że cała „nowoczesność” nie jest w stanie dać ludziom niczego pozytywnego. Wuj Eugeniusz postanowił wtrącić się do rozmowy i zaprotestował, mówiąc, iż teraz może nosić krótkie, przewiewne spodnie, a nie mógł tego robić dawniej. Artur miał inne podejście do wuja, aniżeli do ojca, nie obwiniał go za to, co się stało, uważał go za ofiarę nowych czasów.

Zniecierpliwiony Stomil zapytał wprost, czego syn chce. Bohater odpowiedział, że chodzi mu o porządek świata oraz prawo do buntu. Ojciec był zdezorientowany tą wypowiedzią, przecież cały czas namawiał do tego syna, aby się sprzeciwił tradycji. Artur odpowiedział, że jego rodzice tak długo pozostawali antykonformistami, iż upadły wszelkie normy, a on nie ma już przeciwko czemu się buntować, poza własną rodziną. Zgromadzeni w pokoju zaczęli zachęcać studenta do podjęcia jakiś działań w tym celu.

Stomil postanowił zaprezentować rodzinie swój najnowszy eksperyment teatralny. Zanim do tego doszło, okazało się, że w salonie od dłuższego czasu, pod draperiami śpi Ala, piękna kuzynka Artura. Dziewczyna została również zaproszona na specjalny pokaz ojca głównego bohatera. Przedstawienie okazało się pozbawioną sensu inscenizacją biblijnej historii Adama i Ewy zakończonej wystrzałem z rewolweru, w wyniku którego babcia straciła słuch na jakiś czas. Artur został sam na sam z Alą w salonie i postanowił wtajemniczyć ją w swój plan.


Za plecami Artura babcia Eugenia dawała znaki Edkowi, by ten zaczął tasować karty. Młodzieniec uznał, że nie ma zamiaru buntować się przeciwko własnej rodzinie, którą uznawał za „bezkształtną masę. Uważał, iż świata nie da rady już rozsadzić, ponieważ „Sam się rozlazł”. Młodzieniec uznał, że jego najbliżsi są zbyt tolerancyjni, aby jakkolwiek sprzeciw wobec nim miał sens. Spowodowało to rozczulenie rodziców nad synem. Eleonora zaczęła głaskać go po głowie i nazywać „biednym Arturkiem”. Eugeniusz powiedział studentowi, że wszystkim im zależy na jego szczęściu i będą starali się mu pomóc.

Gdy to mówił babcia w najlepsze grała z Edkiem w karty. Bohater uznał, że nic nie da się dla niego zrobić, ponieważ jego antykonformizm zmieni się od razu w konformizm. Jednak zależało mu bardzo na buncie, gdyż miał już swoje lata, a koledzy naśmiewali się z niego. Stomil wpadł na pomysł, że Artur mógłby wyrazić swój sprzeciw poprzez sztukę. Bohater nie miał jednak zamiaru zostać artystą, zależało mu na zawodzie lekarza. Eleonora załamała się słysząc te słowa: „Taki wstyd w rodzinie! A ja marzyłam, że będzie artystą. Kiedy nosiłam go jeszcze w łonie, biegałam po lesie nago, śpiewając Bacha. Wszystko na nic”. Syn odpowiedział, że widocznie musiała fałszować. Stomil jednak apelował, by Artur nie tracił nadziei, ponieważ sztuka jest najlepszym polem do buntu. Pan domu chciał zaprezentować wszystkim swój najnowszy eksperyment. Nikt, poza Eleonorą, nie wykazywał tym wielkiego zainteresowania.

Podczas gdy wuj Eugeniusz wraz z Arturem przesuwali stół, by zrobić miejsce Stomilowi na środku pokoju, na drugim jego końcu, spod pościeli na tapczanie wyłoniła się zaspana kuzynka - Ala - dorodna osiemnastoletnia dziewczyna, o długich, prostych włosach. Była wyraźnie zdezorientowana i zaspana. Eleonorze przypomniało się, że młódka przyszła do nich tego dnia o szóstej rano. Stomil ucieszył się, że jego eksperyment będzie miał jeszcze jednego widza. Artur powiedział, że gdyby ktoś uprzedził go o obecności Ali, to nie pozwoliłby na takie hałasy. Jednocześnie spostrzegł, że Edek zainteresował się widokiem ślicznej dziewczyny i rozkazał mu odwrócić się twarzą do ściany. Młody bohater z najwyższą troską zwracał się do dziewczyny, pytając czy się wyspała, czy długo u nich zostanie i czy zje śniadanie. Ala odpowiadała krótkimi zdaniami. Artur poprosił o zgodę na zajęcia miejsca obok niej. Powiedział, że ładnie wygląda, na co niewiasta roześmiała się głośno. Gdy zapytał, dlaczego to robi, natychmiast przestała i twierdziła, że musiało mu się wydawać. Student upierał się, że przecież się śmiała.

Ala ostrzegła go, by lepiej się z nią nie kłócił. Młodzieniec próbował nawiązać rozmowę z kuzynką, mówił, że często o niej myślał. Dziewczyna popędzała go wciąż wulgarnie przerywając i krzycząc „Dalej!”. Artur próbował przyśpieszać swoje wypowiedzi, ale w końcu nie wytrzymał i cisnął w Alę z całych sił książką. Na szczęścia kuzynka zdążył schować się pod kołdrę. Po chwili wychyliła głowę spod pierzyny i zapytała studenta, o co mu chodzi. Artur odparł, że wszyscy zadają mu to pytanie.

Scenę przerwał Stomil, który był już gotowy do prezentacji eksperymentu. Na rozstawionych, niczym widownia krzesłach, zasiedli: babcia, Eleonora i wuj. Edek wziął swoją butelkę z piwem i próbował oddalić się w bezpieczne miejsce, ale zauważył go Eugeniusz i doniósł o tym żonie Stomila. Eleonora rozkazała Edkowi natychmiast zająć miejsce.

Mężczyzna z niechęcią usiadł obok wuja i przy okazji nadepnął mu na stopę w ramach zemsty za denuncjację. Stomil zawołał także Artura i Alę. Dziewczyna zapytała bohatera, czego ma się spodziewać. Student odparł, że eksperymenty teatralne są manią jego ojca. Kuzynka wyszła spod pościeli i okazało się, że miała na sobie piękną kreację, bardziej przypominającą suknię, niż koszulę nocną. Gdy młodzi stanęli obok krzeseł, Edek odruchowo złapał Alę w pół, Artur zauważył to i zamienił się miejscami z dziewczyną.

Stomil zajął miejsce za katafalkiem tak, że widać było jedynie jego głowę. Jego eksperyment przypominał teatrzyk z pacynkami dla dzieci. Pokaz dotyczył nowej wersji historii Adama i Ewy. Nagle w połowie przedstawienia zgasło światło, a za katafalkiem słychać było głośny huk. Eleonora i Eugeniusz przestraszyli się, że coś stało się Stomilowi. Artur zapalił gromnicę, która oświetliła nieco pokój i wtedy oczom wszystkim ukazał się pan domu z wielkim rewolwerem w dłoni. Zamierzał tym wstrząsnąć widownią i udało mu się, zwłaszcza cały roztrzęsiony był wuj Eugeniusz. Eleonora był zachwycona, zapytała męża jak to zrobił. Ten odparł, że „spalił stopki” i strzelił z rewolweru. ...

Małżonka uznała to za nadzwyczajne. Innego zdania był Eugeniusz, który widocznie nie zrozumiał eksperymentu Stomila. Eleonora uważała, że nie watro zwracać na wuja uwagi, ponieważ „zawsze był tępy”. Pan domu zapytał babcię Eugenię, jak jej podobał się jego wyczyn, ale staruszka zupełnie ogłuchła od huku. Stomil skupił się na wytłumaczeniu swojego zamysłu wujowi. Chodziło mu o wytworzenie „poprzez działanie bezpośrednie jedności momentu akcji i percepcji (…) Chodzi o fenomen teatralny. Dynamika faktu sensualnego”. Jednak takie tłumaczenie nie docierało do Eugeniusza, co spowodowało, że artysta-amator załamał się i rzucił rewolwer na katafalk. Wszyscy zebrani wstali z krzeseł z poczuciem rozczarowania. Edek podsumował całe to wydarzenie słowami: „Wolę kino”.

Artur rozkazał wszystkim wyjść za drzwi. Krzyczał w złości: „Precz! Żebym was tu więcej nie widział!”. Stomil zareagował z oburzeniem, ale syn powiedział, że on już nie jest jego ojcem, że musi go na nowo stworzyć jako ojca. Podobnie zwrócił się do pozostałych. Z czasem wszyscy domownicy usłuchali go i wyszli. Wujek Eugeniusz zanim opuścił pokój, przyznał Arturowi rację i dodał, że zawsze będzie mógł na niego liczyć: „Ale zapamiętaj, że ja mogę się przydać. Jeszcze tak nie zgłupiałem jak oni (zniżając głos) Ja jestem niedzisiejszy”. Gdy w pokoju zostali już tylko młodzi, Artur zwrócił się do Ali: „A teraz ci wszystko wytłumaczę”. \

AKT II

Tajne spotkanie Artura z wujem Eugeniuszem. Bohaterowie kolaborują, by przywrócić w domu dawny porządek.


Nastała noc. Artur siedział w pokoju oświetlonym stojącą lampą. Usłyszał czyjeś kroki. Okazało się, że był to wuj Eugeniusz. Dla pewności, młodzieniec poprosił go o podanie hasła, które brzmiało „Odnowa”, odzewem było słowo „Odrodzenie”. Po dopełnieniu tej formalności, Artur zapytał wuja, czy wszystko przebiega zgodnie z planem. Staruszek odpowiedział, że zniósł ze strychu, co tylko się dało.

Eugeniusz był pełen obaw, czy ich wspólny wysiłek nie pójdzie na marne, ponieważ rodzina jest tak dalece zdemoralizowana, że może okazać się, iż nic nie jest w stanie jej pomóc. Jednak Artur pozostawał optymistą. Wuj wyznał bohaterowi, że żal mu Stomila, zatraconego bezgranicznie w jedynej rzeczy, w którą wierzy, czyli sztuce. Jednocześnie dodał, że z przekory, ale i z czystej szczerości nigdy nie wyrazi się pozytywnie o jego pracy.

Artur wypytał Eugeniusza o pozostałych domowników, dowiedział się, że babcia maluje się przed lustrem, a Eleonora zgasiła światło w sypialni. Bohater poprosił wuja, by ten już sobie poszedł, ponieważ oczekiwał na kogoś. Staruszek poprosił jeszcze o nowe rozkazy, ale usłyszał jedynie to, co ostatnio - czuwać, milczeć i być w pogotowiu. Eugeniusz zanim wyszedł wyraził swoją nadzieję na powrót dawnych, dobrych czasów.

Podczas spotkania z Alą, bohater próbuje nakłonić kuzynkę, by zgodziła się wziąć udział w jego planie. Gdy Artur wykładał jej filozoficzne uzasadnienia swoich działań, dziewczyna za wszelką cenę próbowała go uwieść.


Po chwili do pokoju weszła Ala, wciąż w koszuli i wciąż zaspana. Na twarzy dziewczyny, zarysował się wyraźny grymas bólu. Kuzynka zdradziła bohaterowi, że Stomil uszczypnął ją dzisiaj dwa razy. Student słysząc to nazwał ojca „łajdakiem”. Ala stanęła w obronie pana domu, mówiąc, że jest całkiem sympatyczny. Artur z pogardą wydusił z siebie słowo, najlepiej określające Stomila: „Artysta”. Według niego, to właśnie artyści „pierwsi nadgryźli epokę” i cały upadek moralny jest ich dziełem.

Dziewczyna poprosiła, by przeszli do rzeczy, ponieważ jest niemal naga i bardzo jej zimno. Artur zapytał więc, czy zgadza się na jego wcześniejszą prośbę, a mianowicie, czy wyjdzie za niego za mąż. Ala odpowiedziała, że nie widzi takiej potrzeby, ale jeżeli mu zależy, to mogą pobrać się choćby następnego dnia. Bohater odparł, iż zależy mu na tym, by pragnęła tego tak samo jak on. Dziewczyna upierała się jednak, że dla niej to nigdy nie będzie poważna sprawa. Artur bardzo chciał nadać tej kwestii wielką powagę, argumentując: „Nic nie jest poważne samo w sobie, nie jest w ogóle żadne.

Wszystko jest nijakie. Jeżeli sami nie nadamy rzeczom jakiegoś charakteru, utoniemy w tej nijakości. Musimy stworzyć jakieś znaczenia, jeżeli ich nie ma w naturze”
. Ala nie wiedziała, po co mieliby to robić. Artur uświadomił ją, że dla własnej przyjemności, płynącej z korzyści czerpanej z „(…) osiągania czegoś, co jest więcej warte od innych rzeczy, czyli trudniejsze, wyjątkowe, cenniejsze”. Musieliby stworzyć nowy system wartości. Ta filozoficzna odpowiedź ją znudziła.

Dziewczyna znacząco odsłoniła nogę i sprawdzała, jak Artur na to zareaguje. Bohater nakazał jej natychmiast ją zakryć. Ala próbowała nakłonić kuzyna, by przyznał, że podoba mu się jej noga. Tymczasem Artur z trudem odwrócił od niej wzrok i powiedział, że właśnie tym udowadnia jego rację. Uważał, że kuzynka prowokuje go, ponieważ nie traktował jej jak Stomil czy Edek. Był przekonany, że to ją niepokoi.

Między Arturem i Alą dochodzi do niewielkiej przepychanki. Podczas gdy bohater chciał pocałować swoją kuzynkę, do pokoju wszedł Edek.

Artur kontynuował, mówiąc, iż dziewczyna na pewno czuje się przy nim mniej atrakcyjna i tylko czeka, by się na nią rzucił. Mogłaby wówczas uciec z poczuciem satysfakcji. Ala wstała z godnością i oznajmiła, że musi już iść. Artur chwycił ją za rękę i posadził z powrotem na fotelu, mówiąc: „Myślałaś tylko o swojej atrakcyjności. Co za prymityw! Na nic innego cię nie stać. A tymczasem nie wiesz o niczym”.

Dziewczyna oburzyła się i ponownie próbowała wstać, ale kuzyn jej na to nie pozwolił. Ala nie miała zamiaru być poniżana przez bohatera, ale ten prosił, by się na niego nie obrażała. Jednak młódka zakryła się szczelnie kocem, a na głowę założyła przyduży melonik, który zasłonił jej twarz. Niestrudzony Artur postanowił kontynuować swój filozoficzny wywód o systemie wartości. Mówiąc Ali o konieczności przestrzegania norm ujął ją za rękę. Gdy opowiadał o warunkach przywrócenia harmonii światu bez ostrzeżenia rzucił się na kuzynkę i próbował ją pocałować.

Między młodymi doszło do niezgrabnej szarpaniny, podczas której do pokoju wszedł Edek w ręczniku narzuconym na szyję i w siatce na głowie. Mężczyzna z wąsikiem przeprosił za najście z iście pretensjonalną dykcją, właściwą półinteligentom. Młodzi próbowali zachowywać się, jakby nic nie miało miejsca. Gdy Artura zdziwiły słowa Edka, który powiedział z dostojnością w głosie, że właśnie wybiera się po szklankę wody. Bohater nawrzeszczał na mężczyznę z wąsikiem, kazał mu natychmiast udać się do kuchni, napić się, a potem natychmiast się wynosić.

Edek z urażoną, miną, lecz dostojnym krokiem, skierował się do drzwi po prawej stronie, wiodących do sypialni Eleonory. Artur zauważył to i kazał mężczyźnie skręcić w lewo, gdzie faktycznie znajdowała się kuchnia. Gdy Edek zniknął za drzwiami, bohater powiedział do siebie: „Dureń. Powinienem z nim skończyć”.

Artur tłumaczył kuzynce, że w nowej rzeczywistości kobiety odzyskają swoją dawną pozycję. Według niego w świecie mężczyzn, normy erotyczne zanikły. Pragnął by jak za dawnych lat, mężczyźni adorowali swoje wybranki, a nie rzucali się na nie, jak robią to Stomil i Edek.


Ala miała pretensje do Artura o wykręcenie ręki. Dziewczyna odkrywała kolejne miejsca: plecy, nogę, bok, twierdząc, że ma tam ślady pobicia. Artur z wielką czułością dotykał ciała kuzynki, chcąc załagodzić jej rzekomy ból. Ala uznała, że student zachował się jak typowy mężczyzna, który najpierw przemawia pięknymi słowami, a potem przeradza się w brutala. Dziewczyna rozwodziła się nad losem pięknych kobiet, które swoim ciałem prowokują nawet kuzynów do niecnych czynów. Artur próbował się bronić, twierdząc, że naprawdę nie chciał jej zgwałcić. Ta wypowiedź zaniepokoiła dziewczynę. Bohater tłumaczył, że to, co zrobił to była tylko lekcja, „praktyczne ćwiczenia z pragmatyki płci”. Dodał, iż poświęcił się dla nauki. Chciał wiedzieć, dlaczego kuzynka broniła się przed nim. Lecz Ala uznała słowo „pragmatyka” za jakiś nowy rodzaj zboczenia.

Student próbował jej wyjaśnić, że kobiety będą mu wdzięczne za to, co chce zrobić. Uważał, że należy je zaagitować. Twierdził ponadto, że historia świata jest oparta na brutalnym ucisku kobiet, a także dzieci i artystów, przez mężczyzn. W tym gronie znaleźli się artyści, ponieważ Artur nie uznawał ich za mężczyzn, byli pozbawieni honoru i logiki. W męskim świecie nie był miejsca na różne zdania, zwłaszcza jeśli wygłaszały je kobiety. Mężczyźni siłą narzucali swoje racje, wszystkie inne uważając za nielogiczne i głupie. Artur uważał siebie za obiektywną jednostkę wznoszącą się ponad wszystko. Tylko tak mógł wykonać swój wielki plan. Uważał, że honor służył jako fałszywa ideologia do braku wyobraźni. Poza honorem, mężczyźni wymyślili także pojęcie „zniewieściałości”, aby umocnić tym swoją solidarność i zapobiec dezercji. Za zrozumiałe uznawał więc, że po przeciwnej stronie zrodził się obóz kobiet, dzieci i artystów. Przez cały czas, gdy Artur wygłaszał swoje poglądy, z kuchni dobiegały dziwne odgłosy, które wskazywały, że Edek najprawdopodobniej się myje, choć bohater uznał to za niemożliwe. Ala nie rozumiała wszystkiego, co mówił do niej kuzyn i wciąż myślała, że chodzi mu tylko o to, aby się rozebrała. Bohater dalej tłumaczył, że ich interesy są zbieżne. Przedstawił jej tezę, że mężczyznom zależy na tym, by w dziedzinie erotyzmu nie obowiązywały dłużej stare konwencje. Chodziło o to, by mogli zaspokajać swoje potrzeby bez zbędnych rytuałów pośrednich. Ala zgodziła się, że mężczyźni najczęściej rzucają się na nią od razu, jak miało to miejsce jeszcze nie tak dawno. Kuzyn przyznał jej rację, mówiąc, że jako jednostka uległ naturalnym pokusom. Tłumaczył, że ma wyższy cel. Był przekonany, że usunięcie ostatnich norm z dziedziny erotyzmu nie podoba się kobietom.

Zdziwiła go wypowiedź Ali, która twierdziła, że jej to odpowiada. Powiedziała także, iż podoba jej się to, że może zrobić wszystko, na co ma ochotę. Mówiąc to zaczęła się rozbierać. Artur odwrócił wzrok i nakazał jej się ubrać, ale dziewczyna nie słuchała. Z kuchni wychylił się wtedy Edek zwabiony głośną wymianą zdań, ale Artur natychmiast wepchnął go z powrotem. Bohater był oburzony faktem, iż jego kuzynka chciała rozebrać się przed kimś takim. Ala wyznała, że może i mężczyzna z wąsikiem nie ma wykształcenia, ale ma piękne oczy. Te słowa zezłościły Artura, który wykrzykiwał, że zabije Edka. Kuzynka uznała, że bohater jest o nią zazdrosny.

Artur wyjawił Ali, że jego plan polega na wystawieniu hucznego, tradycyjnego ślubu, w wyniku którego wszyscy domownicy będą musieli zachowywać się zgodnie z ustaloną formą i być może tak już zostanie. Zapytał wstępnie kuzynkę, czy zgodzi się zostać jego żoną. Dziewczyna zauroczona jest wizją klękającego przed nią z pierścionkiem bohatera, ale nie potrafi podjąć ostatecznej decyzji. Artur orientuje się, że Edek wszedł do pokoju Eleonory. Prosi Alę, by dała mu odpowiedź z samego rana.


Ogromnie rozwścieczony stanął przed Alą i zapytał, dlaczego już się nie rozbiera. Zdezorientowana i przestraszona dziewczyna zaczęła się wycofywać, ale kuzyn wciąż za nią podążał, aż w końcu chwycił ją za rękę. Artur był przekonany, że dziewczyna jedynie udaje, iż podoba jej się taki styl bycia. Ówczesne czasy nie pozostawiły jej żadnego wyboru mogła jedynie „rozbierać się i ubierać”.

Fakt, że jednak mu się opiera utwierdzał go w przekonaniu, że nie podoba jej się rola, jaką „nowoczesność” nakazywała jej odgrywać. Uważał, że Ala zgodziła się na to, ponieważ obawiała się, że inaczej nie będzie się nikomu podobać. Tłumaczył, że jego plan pomoże jej bronić się przed mężczyznami pokroju Edka, z którymi nie chce mieć kontaktów. Mówił jej, że w dawnych czasach mężczyźni klękaliby przed nią z bukietami kwiatów i zdawali się na jej łaskę, a nie rzucali na nią jak zwierzęta. I to właśnie chciał osiągnąć.

Słowa te przekonały Alę do wsparcia jego pomysłu. Pierwszym założeniem był ich wspólny ślub. Artur twierdził, że potrzebna jest im staroświecka, huczna ceremonia w dawnym stylu. Chciał zaatakować pozostałych domowników i uniemożliwić im zorganizowanie buntu przeciwko konwencji ślubu. Planował zaangażowanie całej rodziny w orszak ślubny, tak aby nie mogli uciec przed ustalonymi normami i regułami. Wszystko miało przebiegać według tradycji. Gdy Artur zachwycał się skutkami, jakie przyniesie jego wspaniały plan, z kuchni, po cichu, wyszedł Edek i przeszedł do pokoju znajdującego się po lewej stronie, czyli sypialni Eleonory. Bohater spostrzegł to kątem oka i chciał jak najszybciej skończyć rozmowę z Alą. Dziewczyna nie potrafiła podjąć ostatecznej decyzji o udziale w planie. Artur poprosił ją, by dała mu znać, kiedy się namyśli, ponieważ ma teraz do załatwienia pilną sprawę rodzinną.

Artur pobiegł do pokoju ojca i powiedział mu, że Edek właśnie wszedł do sypialni jego żony. Stomil nie wydawał się być tym zaskoczony i nie miał zamiaru podejmować żadnych działań. Dopiero, gdy syn zaczął go ośmieszać i nazywać „rogaczem”, mężczyzna postanowił wymierzyć żonie i jej kochankowi sprawiedliwość. Artur włożył ojcu do ręki rewolwer. Stomil uznał, że przejrzał zamiary syna. Był przekonany, iż młodzieńcowi chodzi o tragedię, która nie jest w dzisiejszych czasach możliwa. Według pana domu z tego wszystkiego może najwyżej wyjść farsa. Arturowi udało się jednak namówić ojca, by wszedł do sypialni Eleonory.

Gdy dziewczyna opuściła pokój, bohater podbiegł pod drzwi sypialni matki i zaczął podsłuchiwać. Po krótkiej chwili udał się do Stomila. Ojciec początkowo nie chciał go przyjąć, ponieważ był zajęty, ale bohater zaczął dobijać się do jego drzwi. Oburzony pan domu, odziany w „wieczną piżamę” otworzył wreszcie drzwi synowi. Artur chciał porozmawiać o mężczyźnie przebywającym notorycznie w ich mieszkaniu.

Ojciec uznawał, że „Edek jest dzieckiem szczęścia. Urodził się taki, jakimi my wszyscy powinniśmy zostać. To, co u niego jest darem przyrodzonym, my osiągamy za cenę wysiłku, sztuką. Dlatego on mnie interesuje jako artystę. Cenię go tak, jak pejzażyści cenili krajobraz”. Uważał, że człowiek ten wzbogacał ich domowe środowisko swoją autentycznością i kolorytem. Artur zapytał, dlaczego ojciec toleruje fakt, iż Edek sypia z Eleonorą. Stomil odpowiedział tak, jak spodziewał się od niego syn: „Swoboda seksualna to pierwszy warunek wolności człowieka”.

Twierdził dalej, że jest w stanie przyjąć to jako racjonalną przesłankę do dyskusji, w którą chciałby wciągnąć syna. Bohater nie wytrzymał krzyknął, że Edek przyprawia mu rogi. Stomil uznał to za banalne porównanie, a nie „solidne narzędzie analizy intelektualnej”. Dopiero, gdy Artur nazwał Stomila „rogaczem” i robił tak wciąż, pomimo protestów ojca, wywołał w rodzicu pożądaną reakcję. Nazwał go jeszcze „starym pantoflarzem” oraz „kieszonkowym Agamemnonem”. Słowa te podziałały.

Stomil już chciał biec do sypialni małżonki, by przyłapać ją z Edkiem, ale nagle się zatrzymał i powiedział, że załatwi tę sprawę jutro. Zastanawiał się też, czy nie rozwiązać tego problemu korespondencyjnie. Dopiero gesty Artura i kolejne obelgi spowodowały, że Stomil był gotów wejść do sypialni Eleonory. Zanim jednak to uczynił, Artur podał mu rewolwer, który leżał na katafalku. Ojciec nazwał wtedy syna „nędznym graczem, produktem szalonej idei”. Był przekonany, że Arturowi chodzi o tragedię.

Wydedukował, iż zależało mu na tym, by jak za dawnych czasów, mężczyzna wymierzył sprawiedliwość swojej żonie, kochankowi i sobie za pomocą rewolweru. Odrzucił natychmiast broń i posadził syna na fotelu. Stomil nazwał syna „ordynarnym, brudnym formalistą”, który dla swojego planu był gotów poświęcić życie własnych rodziców. Artur tłumaczył, że to nie o to mu chodziło, on po porostu nienawidził Edka. Ojciec uważał mężczyznę za „szczerą prawdę”, „fakt”, którego nie można nienawidzić, ale trzeba polubić.
Gdy Artur odpowiedział, że to jest niemożliwe, by kiedykolwiek mógł pojednać się z Edkiem, Stomil zapytał, czy syn przypadkiem nie cierpi na kompleks Edypa, czyli nie zakochał się we własnej matce i jest o nią zazdrosny. Bohater odparł: „Nie, mama jest, owszem, niczego sobie, ale to nie to”. Ojciec wolałby nawet to, niż szaleństwo syna. Ostatecznie uznał, że jest jednak „tylko formalistą”. Artur bronił się przed tym określeniem, ale wyznał też, że już nie może żyć tak, jak pozostali domownicy. Wtedy Stomil nazwał go egoistą. Młodzieńca nie obchodziło to, jak mówił na niego ojciec, zależało mu na tym, by zmienić sytuację panującą w domu.

Rodzic bohatera wyjaśnił mu, że nawet gdyby zastrzelił Edka, to niczego by to nie zmieniło, ponieważ w ówczesnych czasach, nawet tragedia nie była już możliwa. Z zabójstwa mogłaby jedynie wyniknąć farsa, która także uznawana była za sztukę. Takie wyjście Artura nie satysfakcjonowało, ale zaproponował ojcu zastrzelenie Edka. Stomil oczywiście nie zgodził się na to. Bohater zarzucił ojcu, że bez wielkiego czynu nie będzie niczego, a tragedia już nie istnieje, ponieważ ludzie przestali w nią wierzyć. Stomil zbliżył się do syna i zapytał, co w tym złego, że żona zdradza go z Edkiem. Artur nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nigdy nie był w takiej sytuacji. Ojciec obiecał, że jeżeli bohater poda mu jakiś dobry powód, dla którego nie powinien godzić się na cudzołóstwo Eleonory, to wkroczy do jej sypialni i zrobi wielką awanturę. Artur był zaskoczony, że w Stomilu drzemią jeszcze tak stare odruchy. Uradowany uściskał ojca. Bohaterowi udało się zarazić rodzica swoim młodzieńczym zapałem i namówić go, by jednak wszedł z rewolwerem do sypialni żony i wymierzył tam sprawiedliwość. Gdy ojciec zniknął za drzwiami pokoju Eleonory, Artur czekał w napięciu na rozwój wydarzeń.

Gdy okazało się, iż Stomil miał rację i zamiast dramatu wyszła farsa, Artur nie wytrzymał. Chwycił za rewolwer i wyprowadził wszystkich grających w karty do salonu. Gdy przyszła Ala i zgodziła się na ślub, bohater zwrócił się do babci z prośbą o błogosławieństwo. Zmuszona Eugenia nie miała wyboru. Łzy wzruszenia spłynęły po policzkach Eleonory. Wuj Eugeniusz był przekonany, iż ich plan się powiedzie.


Po dłuższym czasie bohater nie wytrzymał, otworzył drzwi i odkrył, że w pomieszczeniu, przy stole siedzą, grając w karty, Eleonora, Edek, Eugenia oraz Stomil. Ojciec spojrzał na Artura i rzekł, że ostrzegał, iż wyjdzie z tego farsa. Cała czwórka nie przestawała grać. Babcia Eugenia powtarzała, że wiedziała, iż w końcu ich znajdzie i że następnym razem zamkną się na klucz. Bohater wszedł do pokoju i uderzył pięścią w stół, mówiąc, że tak nie może być. Zabrał wszystkim karty, a gdy Edek odezwał się w proteście, zażądał, by ojciec dał mu rewolwer. Stomil nie miał zamiaru dawać pistoletu synowi, ale ten sam po niego sięgnął i wycelował w mężczyznę z wąsikiem.

Eugenia zwróciła się do pana domu: „Przecież to furiat! Stomilu, dlaczegoś go spłodził? Co za lekkomyślność!”. Bohater rozkazał wszystkim przejść do salonu. Eleonora zarzucała mężowi, że nie potrafi zapanować nad własnym synem, gdy do pomieszczenia wbiegł wuj Eugeniusz. Artur przekazał staruszkowi rewolwer i poprosił go, by przypilnował domowników. Eugenia próbowała przemówić bratu do rozumu: „Genek, rzuć to w tej chwili! Kto widział bawić się w Indian w twoim wieku!”. Wuj pozostawał nieugięty i trzymał wszystkich „na muszce”, krzycząc, że jest na służbie idei. Gdy Artur oddalił się w poszukiwaniu Ali, Eugeniusz wdał się w rozmowę z zakładnikami. Eleonora i Eugenia wmawiały mu, że zdradził swoje pokolenie na rzecz „młodzieży dotkniętej apostolskim szałem”. Wuj bronił się, że wiele lat czekał na tę chwilę. Mówił, że nigdy nie podobał mu się panujący w domu upadek i powszechna degrengolada. Gdy Eleonora zapytała, co planują zrobić, Eugeniusz odpowiedział, że przywrócą stare zasady i ład, choćby i siłą. ..

Do pokoju wrócił Artur i powiedział wujowi, że nie mógł niegdzie znaleźć Ali. Oznajmił także, że jeszcze nie dostał od niej odpowiedzi. Staruszek zapytał, czy nie lepiej byłoby najpierw uzyskać zgodę kuzynki, a dopiero potem wziąć wszystkich „pod lufę”. Bohater przyznał, że tak tego nie planował, ale chwila wydała mu się odpowiednia i nie mógł dłużej zwlekać. Wuj odpowiedział: „Tak zawsze jest przy zamachach stanu. Nieprzewidziane okoliczności. Teraz nie możemy się już cofnąć”.

Artur był przekonany, że udało mu się namówić Alę do pomocy, ale teraz stracił tą pewność. Eugeniusz powiedział po cichu: „Przez kobietę upadły imperia”. Wtedy właśnie do salonu weszła Ala. Zdziwił ją widok wuja z rewolwerem w ręku. Bohater zadał kuzynce decydujące pytanie, czy zgadza się na udział w planie, gdy dziewczyna odpowiedziała, że chciałaby się jeszcze zastanowić. Artur krzyknął, że nie ma na to czasu, wtedy dała mu odpowiedź twierdzącą.

Wiadomość ta ucieszyła zarówno młodzieńca, jaki i wuja Eugeniusza. Bohater chwycił Alę za rękę, zaprowadził do babci i poprosił o jej błogosławieństwo. Eugenia wyglądała na przerażoną, za żadne skarby nie chciała zgodzić się na prośbę wnuka. Eugeniusz nakazał wszystkim zebranym wstać, ponieważ ta chwila miała być wzniosła. Eleonora nie mogła uwierzyć, że jej syn się żeni, a Stomil nie rozumiał, po te „ceregiele” Wuj wycelował w pana domu i rozkazał mu się zapiąć, ponieważ był świadkiem zaręczyn własnego syna. Babcia zwróciła się do Eleonorę o poradę, co ma robić. Córka odpowiedziała, że jak proszą o błogosławieństwo, to nie można odmówić. Wuj postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, wycelował rewolwerem w swoją siostrę rozkazał jej pobłogosławić młodym. Ten zabieg poskutkował. Eugenia położyła dłonie na głowach Artura i Ali, mówiąc: „Błogosławię was, moje dzieci... A niech was wszyscy diabli!”. Eugeniusz był oczarowany tą chwilą, według niego były to zaręczyny „jak przed laty...”. Bohater ucałował babcię w rękę i podziękował jej za błogosławieństwo.

Wtedy wuj zorientował się: „Stomil się zapiął! Nowe życie przed nami!”. Pan domu spostrzegł, że jego małżonka płacze. Eleonora nie potrafiła powstrzymać łez wzruszenia, pomimo, że to było staromodne. Rozgniewany Stomil natychmiast zamknął się w swoim pokoju. Edek wyciągnął rękę do Artura z intencją złożenia gratulacji, lecz bohater rozkazał mu iść do kuchni i czekać, dopóki go nie zawoła. Podobnie wuj wskazał palcem drzwi do kuchni i gniewnym wzrokiem spojrzał na mężczyznę z kwadratowym wąsikiem. Eleonora przez łzy zapytała, kiedy ślub. Artur odpowiedział, że następnego dnia. Akt kończy okrzyk Eugeniusza: „Hurrra! Wygraliśmy!”

AKT III

Scena nie przypomina już tej z pierwszych dwóch aktów. Salon jest czysty i wysprzątany. Bohaterowie pozujący do rodzinnego zdjęcia, przynajmniej zewnętrznie, nie przypominają tych z wcześniejszych części dramatu. Babcia, Stomil, Eleonora i wuj są ubrani schludnie, zaś Edek jest lokajem.


Pokój, w którym rozgrywa się akcja, nie jest już zagracony i zabałaganiony, lecz przypomina prawdziwy mieszczański salon. Panuje w nim porządek, nawet katafalk jest starannie przystrojony, przez co przypomina kredens. Zupełnie inaczej wyglądają też domownicy - ubrana w brązową, zapiętą pod szyję suknię Eugenia siedzi wytwornie na sofie. W dłoni trzyma lorgon, którym często się posługuje. Obok niej widzimy Eleonorę, schludnie ubraną, z włosami zaczesanymi w kok. Obydwie kobiety siedzą wyprostowane z rękami na kolanach. Przy nich stoi Stomil. Włosy ma gładko zaczesane z przedziałkiem na środku głowy. Mężczyzna jest dostojnie ubrany i tak samo się zachowuje. Wuj Eugeniusz znajduje się naprzeciw nich i usiłuje zrobić rodzinne zdjęcie. Jednak nie jest to łatwe - domownicy wciąż się wiercą, ponieważ w ich ubraniach znajdują się mole. ...

Do pokoju wszedł Edek, który pracował teraz w mieszkaniu jako lokaj i tak też był ubrany. Stomil był zdania, że miło zobaczyć mężczyznę z wąsikiem na właściwym miejscu. Pan domu wypytywał Eugeniusza, czy Artur nie przekazał mu jeszcze żadnych poleceń, co do jego eksperymentów. Bardzo chciał je kontynuować, ale syn nie wyraził jeszcze na to swojej zgody. Stomil argumentował swoją prośbę tym, że uzależnił się od swojej pracy i nie może tak od razu z nią skończyć.

Wuj powiedział, że może ewentualnie zamienić kilka słów z Arturem na ten temat. Edek opatrznie zrozumiał polecenie Eleonory i zamiast soli, o które prosiła, przyniósł jej szklankę alkoholu. Oburzony tym Eugeniusz wyrzuca go za drzwi, ale Eugenia patrzy na swojego niedawnego kompana tęsknym wzrokiem. Lokaj oddala się, po drodze pociągając trunek z butelki. Wujowi wreszcie udaje się ustawić wszystkich na miejscach, nastawić samowyzwalacz i wraz z pozostałymi pozować do rodzinnej fotografii.

Po błysku flesza Stomil zapytał, czy może w końcu zdjąć z siebie te stare ubrania, bo nie miał ich na sobie od ponad czterdziestu lat, a przez cały ten czas sporo przytył. Eleonora zapytała, kiedy będzie można zobaczyć zdjęcie, ponieważ obawiała się, że nie wyszła na nim najlepiej. Wuj odpowiedział jej zaskakująco: „Nie ma obawy. Ten aparat nie działa. Już dawno zepsuł się ze starości”. Zdziwiona kobieta zapytała, po co więc było całe to pozowanie. Eugeniusz odparł, że dla zasady i tradycji. Stomil uważał, że ten zabieg nie był w niczym lepszy od jego eksperymentów. Pan domu przepowiedział rychłe fiasko „kontrrewolucji” Artura. Eugeniusz twierdził, że „na razie musimy dbać o formę. Treści przyjdą potem”. Nie podobały mu się słowa sprzeciwu Stomila. Uważał, że owszem, może mieć on odmienne zdanie, ale tylko w przypadku, gdy zgadzało się z ich zdaniem.

Do salonu przybywa Ala w akompaniamencie kościelnych dzwonów. Dziwi ją nieobecność Artura.


Spór przerwał dźwięk kościelnych dzwonów i wejście do pokoju Ali ubranej w białą suknię. Rodzina przywitała ją bardzo ciepło, a gdy zapytała, czy Artur jeszcze nie wrócił, wuj odpowiedział, że bohater musiał zostać, by załatwić ostatnie formalności. Dziewczyna skrzywiła się na dźwięk słowa „formalność”, wtedy Eugeniusz ją upomniał: „Geniusz życia nie może chodzić nago. Trzeba go odziać i dbać o jego powierzchowność”.

Ala nie żałowała staruszkowi cierpkich słów, uważała, że nie dziwią ją słowa wypowiadane przez Artura, ale starszy człowiek powinien być mądrzejszy: „Taki stary, a taki głupi”. Eleonora przepraszała wuja za słowa Ali, usprawiedliwiała, że to jej wielki dzień i jest rozdrażniona. Eugeniusz jednak poczuł się lekko urażony, poprosił Stomila na stronę, ponieważ miał mu coś do powiedzenia. Mężczyźni razem wyszli z mieszkania. Eleonora zaproponowała, by babcia także udała się na spacer. Eugenia zgodziła się, twierdząc, że wszystko jej jedno, bo i tak zanudzi się na śmierć.

Ze szczerej rozmowy Ali z Eleonorą dowiadujemy się, iż dziewczyna ma obawy przed ślubem z Arturem. Boi się, że bohater składa się wyłącznie z żelaznych zasad. Eleonora argumentuje, że właśnie na tym polega oryginalność jej syna. Zapytana o romans z Edkiem, matka Artura odpowiedziała, że jej mąż niestety nie robi nic, aby przerwać ten proceder. Wyjawiła także, iż z drugiej strony jest zafascynowana prostotą i prawdziwością mężczyzny z wąsikiem.


Wreszcie w salonie zostały same Ala i matka Artura. Eleonora zauważyła, że dziewczynę coś trapi. Zapytana o to panna młoda odpowiedziała, że nie podoba jej się welon i trzeba jej poprawić fryzurę. Poprosiła o pomoc Eleonorę, zwracając się do niej „mamo”. Kobieta odpowiedziała, że nie musi się do niej zwracać w ten sposób, jak do reszty rodziny, o której powiedziała: „Do nich - to co innego. Oni są głupi”.

Dziewczyna rozsiadła się przed lustrem i zapytała, dlaczego domownicy nie mają do siebie szacunku. Eleonora odrzekła, że nie mają się za co szanować. Wtedy Ala zadała kobiecie pytanie, czy jest szczęśliwa. Zawstydzona pani domu nie odpowiedziała. Panna młoda wysnuła z tego, że nie może być szczęśliwa, ponieważ: „mama się wstydzi. Każdy się wstydzi być nieszczęśliwym”. Eleonora powiedziała, że szczęście jest obowiązkiem ludzi wolnych i wyzwolonych. Tak jej tłumaczył Stomil. Z dalszej rozmowy wynikło, że kobieta udawała przez cały czas przed mężem, że jest szczęśliwa, żeby zrobić mu przyjemność. ...

Ala zapytała również o związek Eleonory z Edkiem oraz o stosunek Stomila do tego romansu. Kobieta z żalem odpowiedziała, że on o wszystkim wie, ale nie interweniuje. Wtedy właśnie do pokoju wszedł Edek i zapytał, czy może już nakryć do stołu. Gdy się oddalił, Ala zwróciła się do Eleonory z pytaniem, co ta widzi takiego w tym mężczyźnie. Odpowiedź pani domu przypominała słowa Stomila: „O, Edek jest taki prosty... Jak samo życie. Brutalny, ale w tym właśnie jego wdzięk. Nie ma kompleksów. Działa odświeżająco. On umie chcieć naprawdę, chcieć pięknie. Kiedy siada, siedzi jak samo siedzenie, zwyczajnie, lecz dogłębnie.

Kiedy je albo pije, jego żołądek staje się symfonią natury. Lubię patrzeć, jak on trawi. Prosto i szczerze. Doznaję wtedy prawdziwej rozkoszy obcowania z żywiołem. Czy zwróciłaś kiedy uwagę, jak on cudownie poprawia sobie spodnie? W tym geście jest po pros
tu królewski. Ala nie potrafiła tego zrozumieć, nie fascynowało to jej. Eleonora powiedziała jej, że jest jeszcze za młoda, by pojąć „bogactwo prostoty”. Panna młoda zapytała, czy dobrze robi wychodząc za Artura. Kobieta odpowiedziała, że jej mąż jest przeciwieństwem syna. Pierwszy walczył z zasadami, a drugi jest ich wielkim obrońcą. Matka zachwalała pana młodego, twierdząc, że jest pierwszym człowiekiem z zasadami od pięćdziesięciu lat, co czyni go prawdziwym oryginałem. Ala obawiała się twardych reguł, jakimi kierował się jej przyszły mąż: „Mamo, ja chcę Artura nawet z zasadami, jeżeli nie można inaczej. Ale ja nie chcę zasad bez Artura”. Dziewczyna była pewna, że nie wychodzi za mąż za kuzyna, ale właśnie za jego żelazne zasady. Wyznała, że zgodziła się na ten ślub tylko dlatego, że miała nadzieję, iż uda się jej z czasem rozkochać w sobie Artura.

Wtedy ponownie wszedł Edek z talerzami, grzecznie zapytał, czy może kontynuować, na co Eleonora odpowiedziała: „Wal, Edziuniu”, ale zaraz się poprawiła: „Niech Edward wali. To jest, niech Edward kontynuuje”. Kobieta zapytała lokaja, czy nie męczy go ta nagła zamiana ról. Od razu dodała, że to nie był jej pomysł. Prosta odpowiedź Edka zachwyciła panią domu. Eleonora wyraziła swój podziw dla sposobu, w jaki mężczyzna nakrywa do stołu, a ten odrzekł: „Co się będę opieprzał”.

Ala przekonała się, iż Edek nie ma własnych zasad, co czyniło go kompletnym przeciwieństwem Artura.


Ala wezwała lokaja do siebie i zapytała wprost, czy ma jakieś zasady. Mężczyzna z kwadratowym wąsikiem odrzekł, że może mieć. Gdy dziewczyna poprosiła go, by podał jedną ze swoich zasad, zapytał, co on z tego będzie miał. Wreszcie dał się namówić. Wyciągnął notes z kieszeni i zaczął go kartkować, twierdząc, że kiedyś spisał w nim reguły postępowania. Pierwszą zasadą Edka było: „Ja cię kocham, a ty śpisz”. Drugą: „Zależy jak leży”. Miał jeszcze jedną, ale nie chciał jej przeczytać przy kobietach, ponieważ uznał ją za zbyt śmieszną. Ala zdziwiła się, że takie właśnie zasady ma Edek. Mężczyzna odparł, że przepisał je od kolegi, który pracuje w kinie. Powiedział z dumą, że sam nic nie wymyślił, bo swoje wie.

Do mieszkania wchodzi Artur, jak okazuje się później jest kompletnie pijany. Bohater rzuca się na wuja Eugeniusza, a po chwili opada na fotel i zasypia.


Do pokoju wbiegł oburzony Stomil, a za nim wuj Eugeniusz, niosący sznurowany gorset. Staruszek chciał nakłonić otyłego pana domu, by wcisnął na siebie pamiątkę po pradziadku, aby lepiej wyglądać na ślubie syna. Stomil krzyczał, że żyje zgodnie z naturą i nie przeszkadza mu otyłość. Mężczyzna zwrócił się o pomoc do żony, lecz ta powiedziała, że faktycznie, miałby lepszą sylwetkę, gdyby założył gorset. Stomil uciekł do swojego pokoju, ale wuj nie odpuścił i pobiegł za nim.

Ala zapytała Eleonorę, czy wuj Eugeniusz ma jakiś wpływ na zachowanie Artura. Kobieta odpowiedziała, że jest zupełnie odwrotnie. Takiej odpowiedzi obawiała się panna młoda. Z pokoju Stomila dobiegały ich coraz głośniejsze krzyki. W końcu Eleonora postanowiła pójść tam sprawdzić, czy nikomu nie dzieje się tam krzywda. Zanim jednak udała się na pomoc małżonkowi, wyraziła swoje obawy: „Mój Boże, jak to się wszystko skończy...”. Podobne przeczucie miała Ala. Dziewczyna nakazała Edkowi podać sobie welon.

Do pokoju wszedł niezauważony przez nikogo Artur. Jego wygląd i sposób poruszania wskazywały, że nie czuje się najlepiej. Bohater najciszej jak potrafił zrzucił z siebie płaszcz i usiadł wygodnie na fotelu. Wreszcie odezwał się, gdy usłyszał krzyki dobiegające z pokoju ojca. Ala rzuciła mu chłodne spojrzenie i powiedziała, że się spóźnił. Bohater poszedł do pomieszczenia, gdzie wuj próbował wcisnąć Stomila w gorset po pradziadku. Młodzieniec rozkazał zostawienie ojca w spokoju. Gdy Eugeniusz próbował się sprzeciwić, Artur chwycił go za krawat i pchnął przed siebie. Staruszek próbował przemówić blademu bohaterowi do rozsądku, ale ten wciąż popychał go, mówiąc: „Ty wypchane nic, ty sztuczny organizmie, ty spróchniała protezo...”. Eleonora próbowała powstrzymać syna przed uduszeniem wuja. Gdy rozległ się donośny „Marsz weselny” Mendelssohna, Artur chwycił za stojącą na stole karafkę i cisnął nią z całej siły w adapter. Muzyka od razu umilkła. Wtedy wszedł Edek i zapytał, czy ma zmienić płytę. Eleonora zapytała lokaja, kto kazał mu puścić ten utwór. Mężczyzna odpowiedział, że takie było polecenie pana Eugeniusza. Gdy Artur zapadł się w fotelu, Stomil zorientował się, że syn jest zupełnie pijany. Wiadomość ta zszokowała zarówno wuja, jak i Eleonorę. Pan domu uznał, że najwidoczniej bohater urządził sobie wieczór kawalerski. Ala podbiegła do Artura ze szklanką wody w dłoni. Młodzieniec wreszcie zaczął się przebudzać.

Artur przeprosił wszystkich zgromadzonych. Mówił, że przejrzał na oczy i dowiedział się, że postępuje niewłaściwie. Dotarło do niego, iż poprzez formę jaką jest ślub nie uda mu się naprawić świata.


Gdy otworzył oczy, zapytał, co ma oznaczać cała ta „maskarada”. Eugeniusz uznał, że bohater jest tylko nieco zmęczony, ale wszystko odbędzie się zgodnie z planem, gdy tylko sobie odpocznie. Przymilał się do Artura i wypytywał, czy to tylko jakiś żart. Stomil widząc to zwrócił się do wuja: „A ten ciągle swoje. Czy nie widzisz, że on się urżnął jak świnia, ty cieniu przeszłości? Moja krew, moja krew!”. Eugeniusz nie chciał przyjąć tego do wiadomości i zachęcał bohatera by wstał i dokończył dzieła. Artur osunął się na kolana i prosił Stomila o przebaczenie, mówiąc: „Byłem szalony! Nie ma powrotu, nie ma teraźniejszości, nie ma przyszłości.

Niczego nie ma!”
. Ala zerwała z głowy welon i zapytała, czy jej też nie ma. Artur podszedł do niej na kolanach i ją także prosił o przebaczenia. Dziewczyna obrzucała go obelgami: „Dziecko, tchórz! Impotent!”. Bohater odpowiedział, że nie chodzi o strach, ale o to, że przejrzał na oczy i odkrył, że stara forma niczego nie naprawi, nie stworzy nowej rzeczywistości. Gdy wuj krzyknął: „Zdrada!”, Artur skierował się na kolanach ku niemu i także jego prosił o wybaczenie. Eugeniusz nie chciał tego słuchać, prosił, by bohater wstał i ożenił się, założył rodzinę, a wtedy: „(…) świat znów usiądzie prosto”....

Młodzieniec jednak upierał się, że to się nie uda. Staruszek przyznał wtedy Stomilowi rację, co do tego, że Artur się upił. Bohater odpowiedział: „Tak, jestem pijany, bo na trzeźwo się pomyliłem. Upiłem się, żeby zerwać z moją pomyłką. Niech wuj także sobie golnie”. Eugeniusz powiedział, że on nigdy nie spożywa alkoholu, poczym wypił duszkiem kieliszek wódki. Artur mamrotał, że upił się mądrze, z rozsądku, ale przyznał, że także z rozpaczy. Odkrył, że forma nie zbawi świata, ale może to uczynić wielka idea. Tylko nie miał pojęcia jaka. Ojciec z ulgą chciał zdjąć swój surdut i przywdziać starą piżamę, ale bohater zerwał się na równe nogi i krzyknął: „Do piżamy także nie ma powrotu!”.

Artur uznał, iż zamiast formy potrzebna mu będzie wielka idea. Rozkazał wszystkim zebranym wygłaszać swoje propozycje. Padały m.in. takie jak eksperyment, Bóg, sport, postęp, ale żadna z nich nie podobała się bohaterowi. Dopiero, gdy przyszła Eugenia i oznajmiła wszystkim, że umiera, Artur zachwycił się jej pomysłem.


Artur, co jest charakterystyczne dla upojenia alkoholowego, radykalnie zmienił swoją postawę i zarzekł się, że tak łatwo się nie podda. Stomil zwrócił się do niego: „Przez chwilę byłeś człowiekiem. I znowu chcesz zostać apostołem, ty diable?”. Bohater powiedział, że dzięki tymczasowemu zamroczeniu przejrzał na oczy. Nakazał Edkowi zamknąć wszystkie drzwi.

Lokaj miał pilnować, by nikt nie wyszedł z salonu. Pan domu powiedział, że to jest pogwałcenie swobód obywatelskich. O dziwo rację przyznał mu wuj Eugeniusz, który z przekory nigdy się z nim nie zgadzał. Artur nie pozwolił nikomu opuścić pokoju, dopóki wspólnie nie znajdą wielkiej idei, który ich ocali. Eleonora nie chciała się na to zgodzić, ponieważ zostawiła ciasto w piekarniku. Eugeniusz uznał, że lepiej nie sprzeciwiać się bohaterowi, wspieranemu przez Edka. Wuj zaproponował jako pierwszy ideę Boga, lecz bohaterowi nie spodobała się ona. Staruszek przyznał mu rację: „Już za moich czasów to nie szło. Ja sam wychowałem się w wieku oświecenia i nauk ścisłych. Boga zaproponowałem tylko dla formy”. Kolejnym pomysłem Eugeniusza był sport, ale to także nie znalazło uznania w oczach młodzieńca. Stomil, jak zawsze, opowiadał się za eksperymentem, dzięki któremu można odkrywać nowe życie. Artur zwrócił się wtedy do ojca: „Nowe życie! Ja nie wiem, co robić ze starym, a ojciec mi tu jeszcze mówi o nowym życiu. To już trochę za dużo”. Gdy wuj zapytał Eleonorę, czy ma jakiś pomysł, bohater stwierdził, że kobiet nie ma co pytać o zdanie. Matka Artura odparła, że najlepiej będzie zapytać Edka, ponieważ ona już zapomniała, co chciała powiedzieć. Stomil nazwał wtedy lokaja „mądrością zbiorową”. Zapytany przez Artura mężczyzna z kwadratowym wąsikiem odpowiedział: „postęp”, czyli „Przodem do przodu”.

Do pokoju weszła wtedy Eugenia i nieśmiało poprosiła o zabranie głosu, ale nikt nie chciał jej słuchać. Zebrani mówili, że mają teraz poważniejsze sprawy na głowach. Gdy wreszcie Eleonora zapytała swoją matkę, o co jej chodzi, ta odpowiedziała rzeczowo: „umieram”. Staruszka podeszła do swojego katafalku i zaczęła go odkurzać i szykować sobie na nim miejsce. Córka pomogła staruszce wejść na katafalk, ale wciąż była przekonana, że kobieta żartuje. Przecież nie mogła umrzeć w dzień ślubu wnuka. Stomil krzyknął, że w swoich eksperymentach nigdy nie brał śmierci pod uwagę. Bohater wydawał się zaintrygowany tym wydarzeniem. Spodobała mu się idea śmierci.

Pozostali domownicy, starali się przekonać Eugenię, by przestała żartować i nie umierała. Babcia odpowiedziała im: „Nie rozumiem was. Jesteście tacy inteligentni, a jak tylko człowiek chce zrobić coś tak zwyczajnego jak zgon, to wszyscy się dziwią. Co za ludzie!”. Po tych słowach położyła się na wznak na katafalku. Jej brat próbował przemówić jej do rozumu: „Genka, dosyć tych ekstrawagancji! Co za umieranie! Tego nigdy nie było w naszej rodzinie!”. Artur zachwycił się nad wspaniałą formą, jaką był według niego śmierć. Stomil dodał, że była ona „trochę nieżyciowa”. Bohater jednak uważał, że dopóki jest cudza, to jest tym, czego szukał. Podczas, gdy wokół katafalku wszyscy się kłócili, Eugenia poprosiła ich, aby zbliżyli się do niej, Edka także. ..

Śmierć babci podsunęła Arturowi nowy plan. Pozyskał do niego Edka. Bohater ogłosił, iż jedynym sposobem na przywrócenie porządku w domu jest wprowadzenie żelaznej, totalitarnej władzy. Wuj Eugeniusz wyśmiał ten pomysł mówiąc, że młodzieńcowi brakuje argumentów, wtedy Artur odpowiedział, że jego argumentem będzie siła. Nakazał Edkowi zamordowanie wuja, dla przykładu. W salonie zrobiło się wielkie zamieszanie.


Starsza kobieta śmiała się ze zgromadzonych w salonie krewnych. Artur podziękował jej i obiecał, że wykorzysta ten pomysł. Gdy babcia umarła, bohater dostrzegł, że do końca była niepoważna. Zasłonił jej katafalk kotarą i przywołał do siebie Edka. Bohater zbadał mężczyźnie bicepsy i zapytał czy ma dobry cios. Następnie zadał mu pytanie, czy potrafiłby w razie czego, w tym miejscu przeciągnął palcem po gardle, co miało oznaczać „zabić kogoś”.

Lokaj odparł chrząknięciem, że raczej tak. Wtedy Artur powiedział, że zawsze go lubił. Edek odparł, że on wiedział, iż z młodzieńcem można się dogadać. Jak sam mawiał: „Edzio zna życie”. Gdy Stomil chciał udać się do swojego pokoju, syn zabronił mu tego. Artur nakazał Edkowi, by ten zagrodził ojcu drogę do pokoju. Pan domu widząc przed sobą mężczyznę z kwadratowym wąsikiem zwrócił się do małżonki ze wściekłością: „Miałaś romans z tym lokajem?”. Eleonora odpowiedziała, że to nie jest odpowiedni czas na takie rozmowy. Edek pchnął Stomila na fotel. Artur rzekł, że wprowadzi wszystkich w nową rzeczywistość. Zrezygnowany wuj Eugeniusz całkowicie stracił swój dawny zapał. Usiadł na fotelu i zapytał Stomila, czy ten też uważa, że nie są już młodzi. Ojciec bohatera odparł niegrzecznie, że on jest młody, ale Eugeniusza nazwał „starym hipokrytą”. Stomila rozbolała z tego wszystkiego głowa. Eleonora stała przy nim i martwiła się o jego zdrowie. Artur zwrócił się do wszystkich: „Skończone wszystkie niepewności. Przed nami droga jasna i czysta. Jedno będzie prawo i jedna owczarnia”. Wuj skomentował to w ten sposób: „Pomieszał mu się kodeks z hodowlą”. Bohater nazywał siebie odkupicielem, a resztę rodziny bezmyślnym bydłem. Uważał, że posiada mózg, który wyzwolił się od cielesności. Kontynuował obrażanie członków własnej familii, nazywając ich: „obrzydłą wegetacją” czy „ślepymi szczeniętami”, Uważał, że toną w chaosie bez formy i idei, ale on ich uratuje: „Ja stworzę system, w którym bunt zjednoczy się z porządkiem, a nicość z istnieniem. Ja wyjdę poza przeciwieństwa!”.

Wuj odpowiedział, że najlepiej by było, gdyby Artur wyszedł z pokoju, ponieważ solidnie się na nim zawiódł. Dodał, że wróci do pisania swych pamiętników. Bohater zapytał, co można stworzyć ze świata, w którym nawet bunt nie jest możliwy. Eugeniusz spojrzał na swój zegarek i uznał, że najwyższy czas coś przekąsić. Nikt nie odpowiadał na pytanie Artura, aż w końcu zabrał głos Stomil. Pan domu zwrócił się jednak do swej małżonki i zapytał, co będzie na obiad, bo ma ochotę na coś lekkiego. Dodał, że musi uważać na swój żołądek. Eleonora odpowiedziała: „Odtąd będziemy dbali o twój organizm.

Po południu - drzemka i spacer. Rankiem - eksperyment”
. Bohater postawił krzesło na stole, usiadł na nie i rzekł: „Możliwa jest tylko władza!. Stomil z Eugeniuszem uznali to za brednię. Artur mówił natomiast dalej: „Tylko władza da się stworzyć z niczego. Tylko władza jest, choćby niczego nie było. Oto jestem w górze, nad wami. W dole was widzę, w dole!”.

Eleonora zganiła syna, nakazała mu natychmiast zejść, ponieważ brudzi obrus i może zniszczyć talerze. Stomil powiedział, że po obiedzie zajmą się synem, a teraz niech mówi sobie, co chce. Artur wciąż siedział na swoim krześle i zachwalał swoje cechy przywódcze: „Trzeba tylko być silnym i zdecydowanym. Ja jestem silny. Spójrzcie na mnie, jam jest koroną waszych marzeń!”. Obiecywał wujowi porządek. Zwrócił się do ojca z pytaniem: „Czy władza nie jest także buntem? Buntem w formie porządku, buntem góry przeciwko dołom, wyższości przeciwko niższości?”. Dalej mówił o sobie: „Nie jestem ani syntezą, ani analizą, jestem czynem, jestem wolą, jestem energią! Siłą jestem! Znajduję się ponad, wewnątrz i obok wszystkiego. Dziękujcie mi, ja spełniłem waszą młodość. To dla was!”.

Zebrani patrzyli na niego z przerażeniem. Stomil uznał to za „szczeniackie zabawy”, których nie należy brać na poważnie. Eugeniusz zgodził się z panem domu, twierdził, że Artur nie ma nad nimi żadnej władzy. Wtedy bohater odparł, że w każdej chwili może ich zabić. Te słowa oburzyły jego ojca. Mężczyzna powiedział, że wszystko ma swoje granice. Ale właśnie łamania granic uczył syna przez całe życie. „Władza nad życiem i śmiercią, co może mi dać większe panowanie? Odkrycie proste i genialne”, powiedział Artur.

Eugeniusz przyznał bohaterowi, że się go wystraszył, ale uznał, że najwyższy czas skończyć tę zabawę i usiąść do obiadu. Matka zwróciła się do bohatera, by natychmiast zszedł ze stołu albo przynajmniej zdjął buty. Wtedy Artur zapytał Edka, czy jest gotowy. Gdy dostał pozytywną odpowiedź, rozkazał lokajowi schwytanie wujka, którego „rozwalą” jako pierwszego. Eugeniusz uciekał jak mógł przed Edkiem, krzycząc, że to nie jest władza, ale czyste chamstwo. Artur nazwał lokaja „ramieniem swojego ducha” oraz „ciałem swojego słowa”. Widząc to wszystko, Stomil zemdlał.

Ala wyjawiła Arturowi, że zdradziła go z Edkiem. Dla bohatera był to cios w plecy. Nie mógł zrozumieć, dlaczego kuzynka tak postąpiła. W ataku szału postanowił zastrzelić Edka i odjeść z domu. Gdy szukał rewolweru został brutalnie napadnięty od tyłu i powalony na ziemię jednym ciosem przez mężczyznę z wąsikiem. Drugi cios Edek zadał już leżącemu Arturowi. Przed śmiercią bohater przyznaje, iż naprawdę kochał Alę. Brutal i prostak ogłasza siebie władcą domu, nikt nie może przeciwstawić się jego sile. Końcowa scena to tango „La Cumparsita” w wykonaniu Edka i wuja Eugeniusza.

Gdy bohater upajał się chwilą podeszła do niego Ala i powiedziała mu, że zdradziła go z Edkiem. Wtedy wszyscy się zatrzymali i spojrzeli w kierunku młodych. Dziewczyna oznajmiła, że doszło do tego ranem tego dnia. Kuzynka tłumaczyła, że zrobiła to dlatego, iż Artur żenił się z nią tylko dla zasady. Zapewniała, że wciąż jest gotowa do ślubu, na potwierdzenie tych słów założyła na głowę welon.

Bohater niezdarnie zszedł na podłogę i zaczął wrzeszczeć na cały głos: „mnie?”. Artur zataczał się, jakby utracił wszelkie zmysły i mamrotał oskarżającym tonem: „jak mogłaś?... jak mogłaś?...”. Dziewczyna odparła, że przecież potrzebował jej jedynie jako wspólniczki. Ala dziwiła się, że bohaterowi tak bardzo na tym zależy, zaczęła żałować, że powiedziała mu o tym zdarzeniu. Artur wciąż domagał się odpowiedzi na zasadnicze pytanie: „dlaczego?”. Kuzynka broniła się jak mogła, by nie podać powodów, dla których przespała się z Edkiem.

Młodzieniec skierował się do rodziców i zapytał, dlaczego wszyscy tak go krzywdzą. Eleonora zwróciła się do dziewczyny: „Alu, ostrzegałam cię”. Bohater podszedł do matki i z płaczem prosił ją, by przemówiła Ali do rozumu. Kobieta odepchnęła go, mówiąc: „Odejdź ode mnie, ty głupcze”. Artur zataczając się krzyczał: „Ja chciałem was uratować, ja już byłem blisko... Wszystko psujecie, świat jest zły, zły, zły!”. Podeszła do niego Ala i próbowała go przytulić, ale młodzieniec ją odtrącił.

Nagle opanowała go wielka wściekłość. „Wy mnie jeszcze nie znacie, ja wam wszystkim pokażę! Dobrze, nie chcieliście mojej idei, podeptaliście mnie! (do Ali) Obrzuciłaś błotem najszlachetniejszy zamysł, jaki był kiedykolwiek w historii, ty kuro! O, ślepoto! Nie wiesz, kogo straciłaś. I to z kim? Z tym debilem, z tym plugawym symptomem rozkładu naszych czasów!”, krzyczał Artur. Po tych słowach dodał, ze odchodzi, ale zanim to zrobi, rozprawi się z Edkiem. Bohater biegał po całym mieszkaniu w poszukiwaniu rewolweru. Zatrzymał się przed matką i zarzucił jej, że w pokoju znów panuje bałagan i niczego nie można znaleźć. Wtedy po cichu Edek zaszedł go od tyłu i uderzył mocno kolbą rewolweru w kark. Gdy bohater osuwał się na podłogę, lokaj brutalnym ciosem uderzył go w to samo miejsce. ...

Przy Arturze natychmiast klękają zrozpaczone Ala i Eleonora. Edek oddalił się mrucząc pod nosem: „Ale był twardy”. Bohater odzyskał na chwilę przytomność i powiedział bardzo powoli: „Dziwne... wszystko gdzieś zniknęło...”. Ala krzyczała, że nie chciała tego robić, że to wszystko nieprawda. Artur wyznał jej wtedy, że naprawdę ją kochał. Dziewczyna zapytała, dlaczego jej wcześniej o tym nie powiedział. Edek przypatrywał się tej scenie i powiedział pod nosem: „Ja cię kocham, a ty śpisz”. Eleonora pobiegła do drzemiącego Stomila i zerwała go z fotela, krzycząc, że ich syn umiera. Miejsce pana domu zajął wtedy Edek, który rozsiadł wygodnie.

Ostatnie słowa Artura brzmiały: „Ja chciałem… ja chciałem…”. Po ich wypowiedzeniu chłopak zmarł. Eugeniusz powiedział: „Może to i lepiej dla niego. O mało co nie został wujobójcą”. Stomil stanął w obronie syna. Mówił, że był nieszczęśliwy oraz, iż chciał zwalczyć „wszytskojedność i bylejakość”. Uważał, że „zabiło go uczucie zdradzone przez abstrakcję”. Edek dodał z fotela: „Myślał dobrze, tylko był za nerwowy. Taki się nie uchowa”. Zebrani zwrócili się ku niemu, a ojciec zabitego rozkazał mężczyźnie wynieść się z jego domu, nazywając, go przy tym „kanalią”.

Edek, ku zaskoczeniu wszystkich, powiedział, że nigdzie się nie wybiera. Dodał też, iż od tej chwili wszyscy będą słuchać się jego. Argumentował to w ten sposób: „Widzieliście, jaki mam cios. Ale nie bójcie się, byle cicho siedzieć, nie podskakiwać, uważać, co mówię, a będzie wam ze mną dobrze, zobaczycie. Ja jestem swój chłop. I pożartować mogę, i zabawić się lubię. Tylko posłuch musi być”. Eugeniusz powiedział po cichu, że ulegnie jego przemocy, ale w duchu będzie nim gardził. Edek odpowiedział, że w niczym mu to nie przeszkadza. Rozkazał też wujowi, by zdjął mu buty. Stomil rzekł wtedy: „Zdawało mi się, że to międzyludzkie rządzi nami i za to ludzkie mści się, zabijając nas. Ale widzę, że to tylko Edek”. Eleonora zwróciła się do męża mówiąc, że może nie będzie wcale tak źle, ponieważ będzie mógł przestrzegać swojej diety. Eugeniusz zdjął już buty Edkowi i zapytał, czy ma je wyczyścić. Mężczyzna odpowiedział, że wszystko mu jedno, bo i tak się przebierze. Po tych słowach podszedł do ciała Artura i zdjął z niego marynarkę, poczym założył ją na siebie. Stomil powiedział do żony, że nie mają tu czego szukać i powinni pójść do innego pokoju. Edek natychmiast ostrzegł ich, by nie oddalali się zbytnio i czekali, aż ich wezwie.

Ala wstała z klęczek, spojrzała na zwłoki niedoszłego męża o powiedziała: „On mnie kochał, tego mi już nikt nie odbierze”. Gdy starsze małżeństwo i młoda dziewczyna opuścili salon, Edek przeglądał się w lustrze, przybierając różne, dostojne pozy. Eugeniusz pochylił się nad ciałem bohatera i zwrócił się do niego: „Zdaje mi się, Arturku, że już nikomu nie jesteś potrzebny”. Edek wyszedł z pokoju, ale po chwili wrócił, niosąc pod pachą magnetofon. Postawił urządzenie na stole i puścił na całą głośność tango „La Cumparsita”. Mężczyzna zaproponował wspólny taniec Eugeniuszowi. Wuj z ochotą się zgodził. Edek prowadził w tańcu. Tango w ich wykonaniu było brawurowe, ze wszystkimi obowiązkowymi figurami.

Artur (młody człowiek) - charakterystyka szczegółowa

Artur jest główną postacią dramatu. Syn awangardowego artysty Stomila i pięknej Eleonory ma dwadzieścia pięć lat: „Urodziłem się dwadzieścia pięć lat temu (…)”, jak sam mówi. Od jego wuja dowiadujemy się, że: „Uczęszcza na trzy fakultety. Razem z filozofią”, jednym z nich jest medycyna.

Jego wygląd zewnętrzny jest opisany na początku pierwszego aktu w następujący sposób: „(…) prawidłowo rozwinięty, dorodny i regularny. W standardowym, dobrze i efektownie na nim leżącym ciemnym garniturze, w białej koszuli z krawatem. Czysty i wyprasowany”.

Usposobienie bohatera wydaje się być podyktowane utratą cierpliwości wobec własnej rodziny. Często widzimy go, gdy wybucha gniewem, to wobec Edka, to wobec Babci, czy rodziców. Eugenia mawiała o nim: Przecież to furiat! Stomilu, dlaczegoś go spłodził? Co za lekkomyślność!”. Daje też się poznać od lepszej strony, zwłaszcza, gdy znajduje się w pobliżu Ali. Staje się wtedy łagodny, oczywiście do momentu, gdy kuzynka nie doprowadza go do szału.

Artur jest typem człowieka czynu, który nie waha się przedsięwziąć pewnych kroków. Gdy nie skutkują słowa, przechodzi do czynów. Bohater nie spoczywa, dopóki nie osiągnie swojego celu. Dzieje się tak, gdy podejmuje się wykonania wielkiego planu odbudowy norm i zasad wśród domowników. Gdy plan nie skutkuje przechodzi do drastycznych metod i jest gotów do użycia siły, która ostatecznie zostaje użyta przeciwko niemu. Ostatni wybuch szału Artura spowodowany jest innym, niż poprzednie, uczuciem. Zdrada, jakiej dopuściła się Ala, spowodowała, że bohater rozczarował się i poczuł nienawiść do Edka. Zamroczenie powoduje, iż nie dostrzega skradającego się za jego plecami brutalnego napastnika.

Fakt, iż studiuje na trzech fakultetach świadczy o tym, iż jest zdolny, inteligentny i pilny. Dzięki studiom filozoficznym posiada potrzebę poszukiwania odpowiedzi na problemy ówczesnego świata. Jego częste wywody cechują się przejrzystością, błyskotliwością i precyzją myślenia. Jest spostrzegawczy i doskonale potrafi ocenić sytuację.

Bohatera cechuje poczucie humoru. Uwidacznia się to w momencie, gdy oznajmia wszem i wobec, że chce zostać lekarzem. Na tę wieść załamuje się jego matka, Eleonora, która miała wielką nadzieję, że syn zostanie artystą. Powiedziała nawet, że podczas ciąży śpiewała Bacha, biegając nago po lesie. Artur odpowiedział jej na to: „Widocznie mama fałszowała”..


W stosunku do członków rodziny jest bardzo surowy i krytyczny. Ponieważ uważa, że wszyscy, poza nim, poddali się „nowoczesności”, ma moralny obowiązek, by zaprowadzić w domu porządek, jaki panował w nim za dawnych lat. Jego srogość najbardziej odczuwa babcia Eugenia, którą częstokroć karze za granie w karty przymusowym leżeniem na katafalku. Wuja Eugeniusza, za to samo przewinienie, czekało nałożenie klatki dla ptaków na głowę.

Za swojego największego ideologicznego wroga w mieszkaniu uważa Stomila, swojego ojca. Pan domu reprezentuje awangardystów, którymi bohater gardzi: „Artyści to zaraza. Oni pierwsi nadgryźli epokę”. Dopiero, gdy udaje mu się namówić ojca, by wziął sprawy w swoje ręce i rozprawił się z Edkiem, który za jego plecami sypiał z Eleonorą, nabiera do rodzica szacunku i sympatii. Wszystko jednak wraca do stanu poprzedniego, gdy dowiaduje się, że Stomil dał się namówić na partyjkę pokera z pozostałymi domownikami, zamiast zastrzelić niechcianego gościa. Nieco inaczej traktuje matkę. Z wielkim bólem przeżywa jej słowa: „Ja sypiam z Edkiem od czasu do czasu”. Jego reakcja zadziwiła Stomila, który podejrzewał syna nawet o kompleks Edypa. Bohater doskonale wiedział, iż kobieta pozostaje pod wpływem męża i że nie będzie mógł do niej dotrzeć inaczej, niż właśnie przez niego. Nie obwiniał matki za to, co miało miejsce w domu, całą swoją uwagę skupił na przekonaniu Stomila do swoich racji. W stosunku do najstarszych mieszkańców, czyli Eugenii i Eugeniusza, wydaje się nie mieć szacunku. Dopiero później, gdy wuj staje się jego sprzymierzeńcem, nie szczędzi mu ciepłych słów. Ala jest postacią, z którą Artura wiąże najgłębsza więź emocjonalna. Jak sam przyznaje u kresu swego życia, szczerze kochał kuzynkę. Gdy znajdowała się w pobliżu, bohater zawsze dbał o to, by czuła się bezpiecznie, sprowadzało się do tego, że przepędzał z pokoju Edka. Nie podoba mu się to, jak traktują ją mężczyźni, chciał przywrócić jej, jak i innym kobietom, dawne uwielbienie i majestat. Ala przekonała się jednak o jego nieprzewidywalności, gdy dał ponieść się impulsowi i rzucił się na nią. Przez niemal cały czas trwania akcji dramatu, Artur pogardliwie odnosi się do Edka. Nie może pojąć, co taki „osobnik” robi w ich domu. Obrażał mężczyznę wiele razy nazywając go między innymi „plebsem”. Krzyczał na niego i wciąż mu rozkazywał. Dopiero w jednej z ostatnich scen, gdy zrozumiał, że Edek przyda mu się do wprowadzenia w domu porządku, zmienił swoje podejście do niego. Skłamał nawet: „Edek, ja cię lubię. Zawsze cię lubiłem”. Właśnie ostatnie wydarzenia sprawiły, że bohater poczuł się lepszy od pozostałych domowników. Można powiedzieć, że popadł w istny samozachwyt: „Ja wznoszę się ponad doczesność, ja ogarniam was wszystkich, bo ja mam mózg, który wyzwolił się od wnętrzności. Ja! (…) Ja jestem silny. Spójrzcie na mnie, jam jest koroną waszych marzeń! Nie jestem ani syntezą, ani analizą, jestem czynem, jestem wolą, jestem energią! Siłą jestem! Znajduję się ponad, wewnątrz i obok wszystkiego. Dziękujcie mi, ja spełniłem waszą młodość. To dla was!”

Artur jest postacią posiadającą własne poglądy i żelazne zasady, których przestrzega. Przede wszystkim uważa, że pokolenie Stomila i Eleonory doprowadziło do upadku obowiązujących niegdyś norm moralnych, estetycznych, a nawet erotycznych. Jego zdaniem to rodzice stworzyli „Ten burdel, gdzie nic nie funkcjonuje, bo wszystko dozwolone, gdzie nie ma ani zasad, ani wykroczeń (…)”. Bohater podejmuje się przywrócenia dawnego ładu, początkowo poprzez formę, jaką miał być tradycyjny ślub, później próbuje uczynić to za pomocą wielkiej idei, a ostatecznie decyduje się na siłowe przejęcie władzy w domu i narzucenie swojej woli pozostałym. ...
Jak mówi o nim matka: „To pierwszy człowiek z zasadami od pięćdziesięciu lat (…) Są trochę staroświeckie, to prawda, ale za to takie niezwykłe w dzisiejszych czasach...”. Bohaterowi zależało na tym, by przywrócić rytuały, normy i wzorce ze „starej epoki”. Pragnął, by kobiety powróciły na piedestał, ponieważ według niego mężczyźni doprowadzili celowo do „braku konwencji w sprawach erotycznych”. Uważał, że przedstawiciele jego płci zdominowali zarówno kobiety, jaki i artystów i dzieci: „historia świata jest historią brutalnego ucisku kobiet, dzieci i artystów przez mężczyzn”. Siebie uważał za obiektywne, wynoszące się ponad stan indywiduum. Co ciekawe, według niego artyści wcale nie byli mężczyznami, ponieważ nie wykazywali się takimi cechami jak honor czy logika oraz wiarą w postęp. Zależało mu także na tym, by najstarsi domownicy zachowywali się tak, jak przystało na ich wiek. Miał dość babci grającej w karty z Edkiem i wujem, który powinien był pisać swoje pamiętniki. Domagał się od ojca, by ten w staroświecki sposób rozprawił się ze zdradzającą go żoną i jej kochankiem.

Bohater skonstruował plan przywrócenia dawnego porządku. Polegał on na zastosowaniu formy, która zmusi domowników do postępowania zgodnie z ustaloną przed wiekami tradycją. Zdecydował, że ową formą będzie ślub. Gdy wszystko było już gotowe, bohater „upił się mądrze” i dotarło do niego, że nic nie wskóra w ten sposób. Zmodyfikował swój plan i zamienił formę na wielką, żywą ideę. Doszedł wreszcie do wniosku, iż wszystko straciło swój sens w „nowoczesności”. Ostatecznym rozwiązaniem służącym przejęciu władzy w domu miało być użycie siły: „Tylko władza da się stworzyć z niczego. Tylko władza jest, choćby niczego nie było. Oto jestem w górze, nad wami. W dole was widzę, w dole!”, mówił bohater. Niestety okazał się być zbyt słaby. Wiadomość, iż został zdradzony przez Alę z Edkiem powoduje, iż kompletnie traci nad sobą panowanie. W rozpaczy i otępieniu próbował zemścić się na prymitywnym lokaju, lecz sam padł jego ofiarą. Najlepiej postać Artura opisują słowa Stomila, wypowiedziane tuż po śmierci młodzieńca: „Chciał zwyciężyć wszystkojedność i bylejakość. Żył rozumem, ale zbyt namiętnie. Za to zabiło go uczucie, zdradzone przez abstrakcję”. Bohater jest często nazywany romantykiem, słusznie. Po pierwsze, widzimy go osamotnionego w walce przeciwko upadkowi moralnemu pozostałej części rodziny. Po drugie, cechują go porywczość, wrażliwość i kierowanie się emocjami. Po trzecie, przeżył wielką porażkę miłosną, jaką była zdrada, której dopuściła się Ala. Po czwarte, o jego romantyzmie świadczy również ofiara, jaką poniósł w imię swoich racji i ideałów.

Charakterystyka Stomila

Stomil to mąż Eleonory i ojciec Artura. Jest awangardowym artystą, który nie myśli o niczym innym, poza sztuką.
Tak jego wygląd opisuje w didaskaliach autor: „Tęgi, duży, olbrzymia siwa czupryna, tak zwana lwia”. Ulubionym strojem, który stał się wręcz jego „drugą skórą” jest piżama.

Wiecznie rozpięty, nieuczesany i zaspany ojciec budzi w Arturze obrzydzenie. W trzecim akcie ukazuje się nam zupełnie inaczej: „Obok nich Stomil, stoi, uczesany gładko, z przedziałkiem na środku głowy, wypomadowany, głowa sztywno uniesiona do góry, oczy patrzą w nieokreśloną dal (…) Stomil w garniturze piaskowym lub tabaczkowym, wyraźnie za ciasnym, w białych kamaszkach...”. Jednak taki strój mu nie odpowiada. Wciąż usilnie poszukuje pretekstów, by zrzucić z siebie eleganckie ubranie i wrócić do swojej piżamy: „Utyłem chyba, czy co. Ostatni raz miałem to na sobie ze czterdzieści lat temu”.

O jego młodości wspomina jego małżonka: „Stomil, pamiętasz, jak rozbijaliśmy tradycję? Posiadłeś mnie w oczach mamy i papy, podczas premiery «Tannhausera», w pierwszym rzędzie foteli, na znak protestu. Straszny był skandal. Gdzie te czasy, kiedy to jeszcze robiło wrażenie. Starałeś się wtedy o moją rękę”. Z dalszej ich rozmowy wynika, że niegdyś miał wiele kobiet i prowadził rozwiązły tryb życia.

Eksperyment teatralny. To mania mojego ojca”, mawiał Artur i tak faktycznie było. W swoich awangardowych pomysłach nie ma jednak jakiegoś szerzej określonego planu ani idei, jego myślą przewodnią jest łamanie barier bez oglądania się na konsekwencje. Efektem jego działalności jest obecność w domu Edka, którego „prostotą” i „prawdziwością” mężczyzna się zachwycał i swoim entuzjazmem do niego zaraził pozostałych domowników. Poza tym, był dumny z tego, że w jego domu nie obowiązują żadne normy i konwenanse.

Stomil jest doskonałym przykładem na stwierdzenie Artura: „(…) artyści nie są mężczyznami. Pan domu doskonale zdawał sobie sprawę, że jego żona zdradza go z Edkiem, ale nie zrobił niczego, by ten proceder przerwać. Nawet, gdy syn włożył mu do ręki rewolwer i niemal siłą zaciągnął pod drzwi sypialni Eleonory, zamiast tragedii wyszła farsa. Najlepiej postać Stomila określił główny bohater mówiąc: „W eksperymentach ojciec jest gigant, ale w życiu - struchlały tatuś”.

Eleonora to żona Stomila, córka Eugenii i matka głównego bohatera. Jak pisze o niej autor: „kobieta w apogeum wieku średniego”.

O tym, że bohaterka odznacza się szczególną urodą świadczą słowa jej syna: „(…) mama jest, owszem, niczego sobie (…)”. Dokładnie nie wiadomo, jak Eleonora wygląda w pierwszych dwóch aktach, ale w trzecim już tak: „(…) uczesana w kok, w kolczykach, w sukni długiej, wciętej w stanie, w prążki liliowo-niebieskie albo fioletowo-bordowe, albo coś takiego”.

Ciężko określić jej stosunek do reszty rodziny. Gdy pierwszy raz pojawia się na scenie oznajmia swojemu synowi z lekkością: „Ja sypiam z Edkiem od czasu do czasu”. Ale nie można powiedzieć, że nie kocha męża, ponieważ wspomina Ali, iż chciałaby, aby Stomil zareagował na ten romans. Lecz on nie robi „Niestety, nic. On udaje, że nie dostrzega”.

Jeśli chodzi o stosunek do Artura, to bohaterka nie potrafi nawet dokładnie określić, w którym roku narodził się jej syn. Ponadto, gdy ginie, nie widzimy, by szczególnie lamentowała, czy nawet płakała. W stosunku do swojej matki, Eugenii, jest zawsze bardzo opiekuńcza i wyrozumiała. Godzi się na wszystkie jej szaleństwa, a w chwili śmierci była najbliższą jej osobą.

Eleonora jest zafascynowana Edkiem. Zachwyca ją każdy prostacki ruch, jaki mężczyzna wykonuje: „On we wszystkim jest taki swobodny, taki naturalny jak motyl! Edziu, jak ty pięknie nakrywasz”, „jak on cudownie poprawia sobie spodnie (…) W tym geście jest po prostu królewski”, „Edziu, jak ty pięknie pijesz!”, „Kiedy siada, siedzi jak samo siedzenie, zwyczajnie, lecz dogłębnie. Kiedy je albo pije, jego żołądek staje się symfonią natury. Lubię patrzeć, jak on trawi. Prosto i szczerze. Doznaję wtedy prawdziwej rozkoszy obcowania z żywiołem”.

Wciąż wydaje się jej, że jest młoda: „Przecież nie zestarzeliśmy się ani trochę, nigdy nie zdradziliśmy tamtych ideałów. Dzisiaj także, wciąż naprzód, naprzód!”. Być może przez to prowadzi rozwiązły tryb życia i nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich działań.

O Eleonorze nie można z pewnością powiedzieć, że jest typową matką czy żoną. Jej postać jest wypaczona przez upadek moralny pokolenia, które reprezentuje wraz ze Stomilem.

Ala - kuzynka i narzeczona Artura.

Tak jej wygląd opisuje autor w didaskaliach: „dorodna osiemnastoletnia, długie, proste włosy”. O jej ubiorze napisał z kolei: „Ala wyskakuje z legowiska, w długiej do ziemi, nieprzezroczystej - uwaga dla reżyserów o zbyt łatwych skojarzeniach - koszuli, pełnej zakładek, falbanek, aż wyglądającej raczej na strój niż na koszulę nocną”. W trzeciej odsłonie dramatu widzimy ją natomiast w białej, ślubnej sukni i w welonie.

Piękna, młoda dziewczyna jest zafascynowana stylem życia, jaki panuje w domu jej krewnych. Jest osobą bardzo naiwną oraz podatną na wszelkie mody. Lubi używać swoich wdzięków do kokietowania mężczyzn: „Stomil mnie dzisiaj uszczypnął dwa razy”, mówi Arturowi. Doskonale zdaje sobie sprawę, że pożądliwe spogląda na nią również Edek. Dziewczyna za wszelką cenę usiłuje skusić Artura, by rzucił się na nią, jak zwykli to robić inni mężczyźni. Odsłania przed młodzieńcem swe wdzięki, lecz na nic się to nie zdaje. Można odnieść wrażenie, że bawi się bohaterem, próbując zmusić go, by złamał swoje zasady. Nie zdaje sobie sprawy, że Artur szczerze ją kocha.

Dziewczyna wyraźnie wzorowała się na swojej ciotce, Eleonorze. Imponowała jej nowoczesna rozwiązłość seksualna pani domu. Nie widząc w nic szczególnego w Edku: „mnie to aż tak bardzo nie fascynuje”, przespała się z nim tylko dlatego, że miała z nim romans właśnie Eleonora.

Jej zdrada staje się bezpośrednią przyczyną upadku i śmierci Artura. Jego ostatnie słowa, w których wyznał jej miłość robią na niej spore wrażenie. „On mnie kochał, tego mi już nikt nie odbierze”, powiedziała w momencie, gdy główny bohater zmarł.

Osoba Na Razie Zwana Babcią, czyli Eugenia - babcia Artura i matka Eleonory.

Jest to postać najbardziej komiczna ze wszystkich w „Tangu”. Świadczy o tym nawet jej wygląd: „stara, ale czerstwa i ruchliwa, czasem tylko cierpi na starcze zapaści. W sukni z trenem wlokącym się po ziemi, bardzo jaskrawej, w olbrzymie kwiaty. Dżokejka, na nogach trampki. Krótkowzroczna”. W trzecim akcie wygląda już zupełnie inaczej: „W długiej, ciemnoszarej albo brunatnej sukni, zapiętej wysoko pod szyją, w koronkowych mankietach i koronkowym żabociku, w czepku. Trzyma lorgnon, którym często się posługuje”....

Babcia jest zapaloną hazardzistką, która bez pamięci grywa się z Edkiem w pokera, nabierając przy tym od mężczyzny jego nawyków oraz powiedzonek. Pomimo swojego zaawansowanego wieku, zachowuje się niczym nastolatka. Na jej przykładzie widać najlepiej, do czego doprowadziła działalność pokolenia Stomila: „kiedyś była czcigodną, szanującą się babcią. A teraz co? Poker z Edkiem!”, krzyczał Artur. Mimo usilnych starań bohatera, który za każde przewinienie kazał jej kłaść się na katafalk: „Niech pomyśli chociaż o wieczności. Niech poleży, niech się opamięta”, nie udało mu się nigdy sprawić, by stała się ponownie strażniczką tradycji w domu Stomila. Nawet, gdy założyła swoje stare ubrania nie spoważniała. Wszystko dookoła ją nudziło, myślała wciąż tylko o tym, jak wymknąć się, by rozegrać partyjkę z Edkiem.

Z wielką niechęcią udzieliła Arturowi i Ali błogosławieństwa, zrobiło to tylko dlatego, że czuła się zmuszona. Zszokowała wszystkich swoim oznajmieniem, iż umiera: „Niechże mama nie dziwaczy, przecież dzisiaj dzień ślubu. Chce mama wszystko zepsuć przez jakąś śmierć?”, „Genka, dosyć tych ekstrawagancji! Co za umieranie! Tego nigdy nie było w naszej rodzinie!”. Babcia odpowiedziała im wtedy: „Nie rozumiem was. Jesteście tacy inteligentni, a jak tylko człowiek chce zrobić coś tak zwyczajnego jak zgon, to wszyscy się dziwią. Co za ludzie!”. Jednak jeszcze przed odejściem prosi wszystkich, by do niej podeszli, wtedy śmieje się w głos. Pozostawiła po sobie wrażenie osoby, która w żadnej sytuacji nie potrafi zachowywać się poważnie, jak przystało na kogoś w jej wieku. Starszy Partner, czyli Eugeniusz - brat Eugenii
Autor obrazuje go w ten sposób: „Starszy pan, siwy, bardzo dobrze wychowany, w okularach oprawionych cienko i złoto, ale zaniedbany w stroju, zakurzony i nieśmiały. Żakiet jaskółka, wysoki, sztywny kołnierzyk biały, ale brudny, szeroki krawat-pląs tron, w nim szpilka z perłą, ale poniżej długie do kolan szorty khaki. Wysokie szkockie skarpety, lakierki popękane, gołe kolana”.

Brat Eugenii jest przez pewien czas jedynym sprzymierzeńcem Artura w jego walce przeciwko reszcie rodziny i Edkowi. Jednak okazuje się, że mężczyzna nie ma własnego zdania, jest zdziecinniały i niekonsekwentny. Jak pisze Marta Piwińska: „Wuj Eugeniusz się dostosowuje, to właśnie robi od początku. Edek był potrzebny wszystkim, wszyscy więc byli od Edka zależni. Tylko Eugeniusz niczego od niego nie potrzebował; od początku był przeciw, ale się dostosowywał. Nie darmo Artur za karę włożył mu klatkę na głowę. Co to jest, co siedzi w klatce i mówi ludzkim głosem? Papuga. Eugeniusz jest człowiekiem papugą. Nawet, gdy obejmuje władzę, tworzy porządek papuzi, naśladowany”.

Wuj poddaje się Edkowi, mówiąc: „Ulegam przemocy, ale w duszy będę nim gardził”. Jego postawa najlepiej obrazuje sposób zachowania się polskiej inteligencji wobec siłowej i brutalnej władzy totalitarnej. To właśnie on tańczy w ostatniej scenie tango z Edkiem, podporządkowując się mu i dając się prowadzić.

Partner z Wąsikiem, czyli Edek - mężczyzna, który mieszka w domu Stomila, sypia z jego żoną, a z teściową gra w pokera. W ostatnim akcie dramatu widzimy go jako lokaja.

„Trzeci osobnik w najwyższym stopniu mętny i podejrzany. Koszula w brzydką kratę, rozpięta zbyt głęboko na piersiach, wypuszczona na spodnie, z podwiniętymi rękawami. Spodnie jasnopopielate, szerokie, brudne i pomięte, buty jaskrawozółte i skarpetki kolorowe przesadnie. Drapie się co chwila w grube udo. Włosy długie i tłuste, które lubi przeczesywać grzebykiem wyjmowanym z tylnej kieszeni spodni. Mały, kwadratowy wąsik. Nieogolony. Na ręce zegarek w «złotej» bransolecie”, tak opisał go autor. ... Mężczyzna ten z niewiadomych bliżej przyczyn zamieszkuje w domu Stomila. Wszyscy, poza Eugeniuszem i Arturem są nim wręcz zachwyceni. Edek czuje się bardzo swobodnie w otoczeniu rodziny, o czym świadczą niektóre z jego wypowiedzi: „Cześć” (do Eleonory), „Idziemy, babuś?”, „Panie Stomil, pańska kolej. Wykładaj się pan”, „Niech pan Artek lepiej posłucha mamusi”. Cechuje go wulgarność, brak manier oraz jakichkolwiek zasad. Oto przykładowe wulgaryzmy z jego języka: „Co się będę opieprzał” czy „Rżnij, Walenty!”. O braku wychowania może świadczyć chociażby notoryczne pociąganie piwa prosto butelki trzymanej pod stołem. Zapytany o zasady wymienił dwie: „Ja cię kocham, a ty śpisz” oraz „Zależy jak leży”, okazało się, że są to frazesy przepisane z notatnika jego znajomego.

Widzimy go triumfującego, gdy potężnymi ciosami powala na ziemię Artura, który chciał go zastrzelić, ponieważ przespał się z jego narzeczoną. Brutalność, dzięki której Edek osiągnął posłuch w domu jest przerażająca. Sam autor w didaskaliach zwracał szczególną uwagę na to, by scena była drastyczna: „Uwaga! Ta scena musi mieć charakter bardzo realistyczny. Oba ciosy muszą być tak opracowane, zęby ich fikcja teatralna nie była oczywista. Niech rewolwer będzie z gumy albo nawet z pierza, albo niech Artur nosi pod kołnierzem jakąś podkładkę, wszystko jedno, byle nie wypadło «teatralnie»”.

Miało to służyć temu, by kolejna wypowiedź Edka wypadła nadzwyczaj przekonywająco, a brzmi ona: „Widzieliście, jaki mam cios? Ale nie bójcie się, byle cicho siedzieć, nie podskakiwać, uważać, co mówię, a będzie wam ze mną dobrze, zobaczycie. Ja jestem swój chłop. I pożartować mogę, i zabawić się lubię. Tylko posłuch musi być”. W końcowej scenie porywa wuja Eugeniusza do tanga „La Cumparsita”, narzuca mu przy tym krok oraz figury. Jednym słowem prowadzi

Geneza „Tanga”

Dramat powstał i ukazał się poza granicami Polski w roku 1964, podczas pobytu autora we włoskim Chiavari. „Tango” uważa się za utwór krytykujący absurd polskiego komunizmu, z którym nie potrafiła uporać się jednak inteligencja.

Cechą twórczości polskiego dramaturga jest „ubieranie” rzeczywistych wydarzeń w uniwersalne postaci lub sytuacje. Osobą utożsamiającą epokę ówczesnego ustroju obowiązującego w ojczyźnie pisarza jest Edek, natomiast opozycjonistą jest Artur.

Na emigracji autor nie musiał obawiać się prześladowań czy cenzury. Przypomnijmy, że w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia władze PRL nasiliły indoktrynację ideologiczną po okresie odwilży. Światowa premiera „Tanga” odbyła się w Belgradzie w 1964 roku, natomiast polscy widzowie mogli obejrzeć spektakl rok później

Czas i miejsce akcji „Tanga”

Ani czas, ani dokładne miejsce akcji „Tanga” nie są określone przez autora. Jak pisze Krzysztof Wolicki w artykule W poszukiwaniu miary, który ukazał się w trzecim numerze „Pamiętnika Teatralnego” z roku 1975: „(…) oprawą sytuacji w Tangu jest krakowskie mieszkanie typu mieszczańskiego, ale sytuacje i postacie są uniwersalne”. Bliżej nieokreślony czas akcji nadaje dramatowi dodatkowych znamion uniwersalizmu. Można się jednak domyślić, że chodzi o lata pięćdziesiąte lub sześćdziesiąte dwudziestego stulecia, ponieważ Eleonora przypomina sobie, że ich syn urodził się albo w tysiąc dziewięćset trzydziestym, bądź czterdziestym, a z treści dramatu wiemy, że Artur ma dwadzieścia pięć lat.. Wydarzenia „Tanga” rozgrywają się na przestrzeni dwóch dób.

Z wielką precyzją opisane jest natomiast w didaskaliach miejsce akcji, czyli salon mieszkania Stomila i Eleonory. Oto fragment pierwszego aktu, który skrupulatnie opisuje pomieszczenie: „Scena przedstawia wnętrze dużego pokoju o wysokim suficie. Prawej jego ściany nie widać. Przestrzeń na prawo ucięta ramą sceny, jakby poza nią znajdowała się jeszcze część przedstawianego pomieszczenia. Lewa ściana nie dochodzi do samej rampy, tylko załamuje się w odległości kilku kroków od niej, na proscenium, w lewo, pod kątem prostym, i biegnie dalej w lewo, równolegle do rampy. W tej płaszczyźnie, zwróconej ku widowni, między węgłem a lewą kulisą, znajdują się drzwi do innego pokoju. Jest to jakby korytarz znikający w lewej kulisie, prowadzący od niej do głównego pomieszczenia. W ścianie na wprost, środkowej, dwoje drzwi, na lewym i prawym skraju. Wszystkie drzwi identyczne, wysokie, ciemne, dwuskrzydłowe, ozdobne, w stylu starych, solidnych mieszkań. Między drzwiami w środkowej ścianie wnęka, zasłonięta kotarą. W pomieszczeniu znajdują się przede wszystkim następujące sprzęty: stół na osiem osób z kompletem krzeseł. Fotele. Duże lustro ścienne na lewej ścianie. Sofa. Małe stoliczki. Sprzęty ustawione niesymetrycznie, jakby tuż przed albo tuż po przeprowadzce. Bałagan. Ponadto cała scena przyrządzona draperiami w ten sposób, że materie, półleżące, półzwisające, półzwinięte, sprawiają wrażenie rozplamienia, rozmazania, niekonturowości pomieszczenia. W jednym miejscu, na podłodze, tworzą rodzaj wzniesienia, legowiska. Staroświecki, czarny wózek dziecinny na wysokich i cienkich kołach, zakurzona ślubna suknia, melonik”. Wystrój pomieszczenia zmienia się dopiero w trzecim akcie, kiedy to salon zostaje uprzątnięty.

Problematyka „Tanga” Sławomira Mrożka

„Tango” jest utworem poruszającym wiele kwestii, poczynając od obyczajowych, poprzez społeczne, a na politycznych kończąc. Dramat ma wydźwięk uniwersalny, zarówno dzięki postaciom, jak i akcji.

Pierwszym rzucającym się w oczy problemem w „Tangu” jest odwieczny konflikt pokoleń. W tym przypadku jest on nieco inaczej przedstawiony, ponieważ to jego rodzice reprezentują wartości odpowiednie dla młodzieży, podczas gdy poglądy głównego bohatera można nazwać konserwatywnymi. Artur pragnie porządku, poszanowania starych, dobrych zasad. Jego celem jest powrót do normalności, w której miałby prawo do buntu. Zarzuca swojemu ojcu, że jego pokolenie doprowadziło do upadku norm, „przeciw którym można się było jeszcze buntować (…) Brak norm stał się waszą normą. A ja mogę się buntować tylko przeciw wam, czyli przeciwko waszemu rozpasaniu”. Sprzeciw Artura wydawał się w końcu przynosić sukcesy, lecz zwątpienie w słuszność własnych racji doprowadziło do ponownej porażki, a nawet śmierci głównego bohatera.

Dzieło porusza także kwestię upadku moralnego współczesnego świata. Mieszkańcy domu Stomila przywykli do jego niechlujnego wyglądu, a co gorsza do rozwiązłości seksualnej pani domu, która nie ukrywała swojego romansu z Edkiem. Widzimy także babcię Eugenię, ubraną w kolorowy, młodzieżowy strój, grającą w karty i posługującą się nietypowym, jak na swój wiek, językiem: „Cztery piki skurczybyki!” czy „Łubudu - dubudu - bach!”. Doprowadziło do tego łamanie wszelkich norm przez pokolenia, które uważały się za uciskane przez „starą epokę”. Artur tak nazwał panującą wokół niego rzeczywistość: „(…) burdel, gdzie nic nie funkcjonuje, bo wszystko dozwolone, gdzie nie ma ani zasad, ani wykroczeń (…)”. Usiłował odnaleźć jakąś wielką formę, następnie ideę, ale nic już nie było w stanie naprawić świata. Nawet idea Boga została niemal natychmiast przez niego odrzucona, nie mówiąc o postępie, sztuce, a nawet śmierci. Ostatecznie, upadek wszelkich zasad doprowadził do tego, że władzę w domu przejął bezmyślny i brutalny Edek, człowiek o marnej reputacji, niewykształcony, o którym wuj Eugeniusz mawiał: „to debil”....

Innym problemem, który można znaleźć w dramacie Sławomira Mrożka jest zagadnienie władzy totalitarnej. Gdy Artur zrozumiał, że żadna idea nie jest w stanie przywrócić dawnego ładu, postanowił wprowadzić w domu rządy twardej ręki. Posłużył się w tym celu Edkiem: „To nie pachoł, tylko ramię mojego ducha. Ciało mojego słowa”. Jednak bohater okazał się za słaby i zbyt prawy, by zostać tyranem. Przez to został szybko i brutalnie obalony przez swojego pomocnika. Fakt podporządkowania się wszystkim domownikom Edkowi, prostakowi i chamowi, symbolizował posłuszeństwo, jakie wykazywała polska inteligencja wobec komunistycznych dygnitarzy PRL. Najlepiej tę sytuację autor zobrazował za pomocą wypowiedzi wuja Eugeniusza: „Ulegam przemocy, ale w duszy będę nim gardził”.

W utworze można także dopatrzyć się tematyki rewolucyjnej. Traktując „Tango” jako metaforę, zauważymy, że pokolenie Stomila i Eleonory wywołało swoisty przewrót, który doprowadził do powstania nowej rzeczywistości. Jak przyznaje sam ojciec głównego bohatera, nigdy nie obchodziło go, co będzie później, on skupiał się tylko na łamaniu norm. W rzeczywistości upadek wprowadził na salony ludzi pokroju Edka. Gdy Artur decyduje się na swoistą kontrrewolucję, czyli powrót do starych wartości i poprzez siłę, zostaje obalony przez głównego beneficjenta „nowej epoki”, czyli właśnie Edka.

„Tango” poprzez postać Artura, pokazuje człowieka dwudziestowiecznego, który zmaga się z problemami natury filozoficznej i moralnej, niegodzącego się na idący wraz z postępem cywilizacyjnym upadek obyczajów.

Interpretacja tytułu i zakończenia dramatu

Na tytułowy taniec odbiorca musi czekać aż do ostatniej sceny. Wtedy widzimy, jak: „Ustawiają się w prawidłowej pozycji, czekają na takt i ruszają. Edek prowadzi. Tańczą. Eugeniusz siwy, dostojny, w czarnym żakiecie, sztuczkowych spodniach, z czerwonym goździkiem w butonierce. Edek w zbyt ciasnej marynarce Artura, z rękawów za krótkich wystają jego potężne ręce, obejmuje Eugeniusza wpół. Tańczą klasycznie, Z wszystkimi figurami i przejściami tanga popisowego. Tańczą, dopóki nie spadnie kurtyna. A potem jeszcze przez jakiś czas słychać «La Cumparsitę» - nawet kiedy zapalą się światła na widowni - przez głośniki w całym teatrze”.

Scena ta ma znaczenie metaforyczne oraz symboliczne. Otóż to niewykształcony i inteligentny wuj Eugeniusz prowadzi w tańcu, lecz nazywany „debilem” i „plebsem” Edek. Widzimy tu porównanie do sytuacji panującej w PRL-u, kiedy rządzili ludzie cechujący się brutalnością, siłą, chamstwem, sprytem, brakiem zasad. Społeczeństwo poddało się im bez słowa sprzeciwu.

Wybór tanga na taniec kończący utwór nie jest przypadkowy. Tango niesie za sobą pewną symbolikę. Początkowo stanowiło rozrywkę najuboższych warstw społecznych Argentyny. Taniec ten przez długi czas uznawany był za obsceniczny i wyuzdany, przez co w wielu krajach był zakazany. W tangu wiodącą rolę wiedzie mężczyzna, który całkowicie dominuje nad swoją partnerką.

Wymowa ostatniej sceny dramatu jest bardzo jasna. Stanowi ona ostrzeżenie przed władzą totalitarną, narzuconą siłą. Nie można dopuścić, by ludzie pokroju Edka zawładnęli innymi, używając jedynie siły jako swojego argumentu. Dla ówczesnych Polaków był to czysty sygnał, iż powierzenie władzy najniższej warstwie społeczeństwa, czyli klasie robotników, jest pułapką. Scena ta wskazywała także na marazm polskiej inteligencji, która pod zachwytem nad „prostotą i prawdziwością” robotników ukrywała swój strach.

„La Cumparsita” wywodzi się z Urugwaju. Utwór ten jest jednym z najbardziej popularnych tang na świecie. Wiele osób słysząc słowo „tango” w myślach nuci „La Cumparistę”, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

Plan wydarzeń „Tanga”

1. Artur zastaje swoją babcię i wuja grających w karty z Edkiem w zagraconym salonie.

2. Artur karze staruszków, babci kazał położyć się na katafalk, a wujowi nałożył na głowę klatkę dla ptaków.

3. Główny bohater dowiaduje się od matki, że sypia z Edkiem.

4. Po kłótni z ojcem młodzieniec postanawia rozpocząć bunt przeciwko własnej rodzinie.

5. Arturowi udaje się pozyskać do realizacji swojego planu przywrócenia dawnych zasad wuja Eugeniusza oraz Alę. Bohater ma zamiar pobrać się z kuzynką, myśląc, że tradycyjna forma ślubu przywróci w rodzinie porządek. Dziewczyna prosi o czas do namysłu.

6. Główny bohater próbuje nakłonić ojca, by ten wymierzył sprawiedliwość Edkowi i Eleonorze. Stomil dał się namówić, ale zastrzegł, iż prawdopodobnie wyjdzie z tego farsa. Zamiast zastrzelić któregoś z kochanków przyłączył się do gry w karty.

7. Ala zgadza się na propozycję młodzieńca. Artur rozkazuje babci udzielić sobie i narzeczonej błogosławieństwa. Wuj Eugeniusz jest przekonany, o powodzeniu planu.

8. Arturowi udaje się spowodować, że mieszkańcy ubierają się w odpowiednie dla ich wieku i statusu społecznego stroje.

9. Między Alą a Eleonorą dochodzi do szczerej rozmowy, z której wynika, iż matka Artura chciałaby, aby Stomil sprzeciwił się jej romansowi z Edkiem.

10. Kobiety przekonują się, iż lokaj nie ma żadnych zasad.

11. Pijany Artur przyznaje, że popełnił błąd. Zdaje sobie sprawę, iż poprzez formę, którą miał być ślub, nie da się przywrócić dawnego porządku.

12. Śmierć babci podsuwa Arturowi pomysł. Upewniwszy się, że Edek mu pomoże, grozi zgromadzonym, iż zabije każdego, kto mu się sprzeciwi.

13. Ostateczny triumf głównego bohatera uniemożliwia Ala, która przyznaje, że przespała się Edkiem. Zdruzgotany Artur postanawia zabić lokaja i opuścić dom na zawsze. Edek potężnymi ciosami w plecy powala młodzieńca na ziemię. Przed śmiercią Artur wyznaje Ali swoją miłość. Brutalny lokaj ogłasza wszystkim, że przejmuje władzę w mieszkaniu.

14. Edek nad ciałem Artura tańczy tango z wujem Eugeniuszem.

Rodzina - pięcioro z szóstki bohaterów łączą ścisłe więzy rodzinne. Jednak nie jest to typowa familia. Głową rodziny jest Stomil, który doprowadził do tego, że w domu przestały obowiązywać jakiekolwiek normy i zasady. Jego żona, Eleonora, nie ukrywa swojego romansu z prostakiem - Edekiem. Matka pani domu, Eugenia, tylko formalnie jest babcią Artura, ponieważ jej zachowanie nie współgra z jej wiekiem. Członkinią rodziny jest również narzeczona Artura, Ala.

Ojciec - Stomil nie jest typowym ojcem, czyli przykładem do naśladowania dla syna. Niechlujny bałaganiarz nie poczuwa się do odpowiedzialności za Artura, jest całkowicie pochłonięty swoją pasją, czyli kolejnymi eksperymentami teatralnymi. Postawa jego, jak i Eleonory, budzi w odbiorcy dramatu pytanie, kto wychował głównego bohatera na człowieka z zasadami.

Matka - Eleonora jest niejako zaprzeczeniem zarówno typowej matki, jak i żony. Kobieta nie potrafi nawet dokładnie określić daty narodzin swojego jedynego syna. Nie podoba się jej także pomysł, by Artur został lekarzem. Przez cały czas była przekonana, że bohater zostanie artystą. Gdyby znała go bliżej, wiedziałaby, iż gardził artystami, takimi jak jego ojciec. Śmierć Artura na krótko przykuwa uwagę matki, bardziej przejęta jest tym, że pod władzą Edka, jej mąż będzie mógł przestrzegać diety.

Przemiana - jest wymuszona przez Artura na reszcie domowników, ale nie trwa długo I tak, widzimy Stomila, który zamienia swoją piżamę i niechlujny wygląd na garnitur, białe kamaszki, elegancką fryzurę. Babcię Eugenię, która zamieniła swoje młodzieżowe, kolorowe stroje, na ubrania odpowiednie dla jej wieku. Z Edka zrobił się nagle lokaj, Edward. Jednak te powierzchowne zmiany nie pociągnęły za sobą gruntownych przemian mentalnych. Po śmierci Artura wszystko wróciło do stanu sprzed jego „kontrrewolucji”.

Kobieta - Ala - piękna dziewczyna będąca obiektem uwielbienia Artura, który jest równocześnie jej kuzynem. Bohaterka to postać niezwykle próżna, której zależy jedynie na powodzeniu u mężczyzn. Robi wszystko, co może, gdy zauważa, iż Artur nie zwraca uwagi na jej wdzięki. Ala jest sprawczynią upadku swojego narzeczonego. Zdrada, której się dopuściła doprowadziła go ostatecznie do śmierci. ...

Artysta - w utworze Stomil. Awangardysta poza swoimi eksperymentami nie widzi świata. Artyści są uważani za Artura za tych, którzy „nadgryźli epokę”, potwierdzają to słowa jego ojca, który wspomina jak za młodu łamał konwenanse i normy moralne. Na przykładzie Stomila, autor ukazał, do czego prowadzi nieprzestrzeganie podstawowych zasad oraz niezwracanie uwagi na otaczającą nas codzienność. Jego fascynacja Edkiem ściągnęła na całą rodzinę rządy „plebsu”. W przypadku Stomila, sprawdza się stwierdzenie Artura, iż: „(… ) artyści nie są mężczyznami”, ponieważ pan domu nie postępuje ani zgodnie z logiką, ani nie posiada poczucia godności, czy honoru. Widać to w momencie, gdy nie ma zamiaru przeciwstawić się romansowi Eleonory z Edkiem.

Bunt - motyw ten pojawia się dwukrotnie. Najpierw w opowieściach Stomila i Eleonory, kiedy małżonkowie wspominają czasy swojej młodości: „Czas buntu i skoku w nowoczesność. Wyzwolenie z więzów starej sztuki i starego życia! Człowiek sięga po samego siebie, zrzuca starych bogów i siebie stawia na piedestale. Pękają skorupy, puszczają okowy. Rewolucja i ekspansja! - to nasze hasło. Rozbijanie starych form, precz z konwencją, niech żyje dynamika! Życie w stwarzaniu, wciąż poza granice, ruch i dążenie, poza formę, poza formę! (…) każdy konformizm uważaliśmy za hańbę. Bunt! Tylko bunt miał dla nas wartość!
(…) Bunt to postęp w fazie potencjalnej”
. To właśnie ich pokolenie doprowadziło do ostatecznego upadku wszelkich norm moralnych, obyczajowych, a nawet erotycznych. Sprzeciw Artura skierowany jest w odwrotnym kierunku: „Tak długo byliście antykonformistami, aż wreszcie upadły ostatnie normy, przeciw którym można się było jeszcze buntować. Dla mnie nie zostawiliście już nic, nic! Brak norm stał się waszą normą. A ja mogę się buntować tylko przeciw wam, czyli przeciwko waszemu rozpasaniu”.

Śmierć - pojawia się w utworze dwukrotnie. Po raz pierwszy, gdy umiera babcia Eugenia. Pomimo sprzeciwu części domowników: „To szaleństwo, Eugenio, bądź rozsądna, kto to widział umierać?!”, „Genka, dosyć tych ekstrawagancji! Co za umieranie! Tego nigdy nie było w naszej rodzinie!”, babcia i tak odchodzi. Jej śmierć staje się natchnieniem dla Artura, który zafascynowany tym zjawiskiem pojmuje, tylko w ten sposób może dotrzeć do reszty rodziny. Uważa siebie za władcę życia i dla przykładu rozkazuje Edkowi zabić wujka Eugeniusza. Po raz drugi motyw pojawia się, gdy od potężnych ciosów brutala, ginie główny bohater. Jest to śmierć haniebna, zdradziecka, zadana nie w twarz, ale w plecy. Wraz z Arturem umarły w domu wszelkie oznaki normalności i jakiekolwiek zasady. Po tym okrutnym wydarzeniu władzę przejął prostak, Edek, który nad ciałem bohatera odtańczył z Eugeniuszem wymowne tango.

Totalitaryzm - nie jest przedstawiony wprost, ale w sposób zawoalowany. Droga, jaką Edek doszedł do władzy, czyli brutalna przemoc, jest podobna do tej, jaką obierają totalitarni dyktatorzy. Jego słowa: „Ale nie bójcie się, byle cicho siedzieć, nie podskakiwać, uważać, co mówię, a będzie wam ze mną dobrze, zobaczycie. Ja jestem swój chłop. I pożartować mogę, i zabawić się lubię. Tylko posłuch musi być”, są doskonałym odzwierciedleniem totalitarnego reżimu, któremu zależy jedynie na posłuszeństwie obywateli, a nie na ich poparciu.

Konflikt pokoleń - motyw ten jest zdeformowany. Jak mówi Eleonora do Artura: „(…) dlaczego akurat ty, najmłodszy, chcesz koniecznie mieć jakieś zasady. Zawsze bywało odwrotnie”. W utworze widzimy młodzieńca, który prezentuje wartości typowe dla ludzi w starszym wieku oraz jego rodziców, dla których czas stanął w miejscu i wciąż uważają, że są młodzi. Konflikt pomiędzy Arturem, a jego rodzicami stanowi siłę napędową akcji dramatu....

Zdrada - stykamy się z nią w „Tangu” wielokrotnie. Najbardziej widoczna jest w przypadku romansu Eleonory z Edkiem. Kobieta próbowała przez to sprowokować swego męża do podjęcia działań. Jednak bardziej oburzyło to Artura, aniżeli jego ojca, który uważał, iż: „Swoboda seksualna to pierwszy warunek wolności człowieka”. Drugim, ważny moment, gdzie pojawia się motyw zdrady, są końcowe sceny trzeciego aktu. Prawdziwą burzę wywołują wtedy słowa Ali skierowane do Artura: „Ja cię zdradziłam z Edkiem”. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że bohater naprawdę ją kochał. To wyznanie doprowadziło do wybuchu gniewu i utarty czujności przez Artura, a to z kolei zaowocowało jego śmiercią.

Taniec - najbardziej oczywisty motyw w dramacie. Ostatnia scena swoją wymową przypomina chocholi taniec zaczerpnięty z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Brutal Edek prowadzi w tańcu Eugeniusza, reprezentującego polską inteligencję. Scena ta uwidacznia marazm, którym cechowało się społeczeństwo PRL-u.

15



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
hamonogram 3rok st 1st 10 11 letni, Metalurgia i odlewnictwo metali nieżelaznych
MO - sprawozdanie 3, Politechnika Poznańska (ETI), Semestr I i II, Metalurgia I Odlewnictwo
KOKILA, Politechnika Poznańska (ETI), Semestr I i II, Metalurgia I Odlewnictwo, Kokilowe
Miedź, metalurgia i odlewnictwo
POCZ2, metalurgia i odlewnictwo
METALURGIA odp, metalurgia i odlewnictwo
Sprawozdanie ze znajomości programu symulacyjnego NF & S, metalurgia i odlewnictwo
Wejściówka II, metalurgia i odlewnictwo
OLEWANIE, metalurgia i odlewnictwo
opracowanie zerowego z MiO, Politechnika Poznańska (PP), Metalurgia i Odlewnictwo, Wykłady
Sprawozdanie z wykonanego ćwiczenai33, Politechnika Poznańska - Zarządzanie i Inżynieria Produkcji,
OdlewTechnologia projekt WYTYCZNE MRiT 01, metalurgia i odlewnictwo
Sprawozdanie z obliczeń, metalurgia i odlewnictwo
Sprawozdanie z wykonanego ćwiczenia22, Politechnika Poznańska - Zarządzanie i Inżynieria Produkcji,
Odlewnictwo sciaga, metalurgia i odlewnictwo
ŚCIĄGA ODLEWNICTWO, metalurgia i odlewnictwo

więcej podobnych podstron