Motywy literackie - ściągi na mature
WOJNA
Wojna - to słowo w każdym języku świata brzmi równie przerażająco. Czasami nosi niewinną nazwę, np. Wojna Dwu Róż. Była wojna trzydziestoletnia, nawet stuletnia, a także siedmiodniowa. Są wojny plemienne i religijne, domowe. Zawsze mają one jednak wspólny mianownik: cierpienie, śmierć, zło.
Literatura prezentuje je z różnych punktów widzenia (od strony zwycięzców i zwyciężonych). Dzieła opisujące wojenne zmagania pełne są odgłosów tłumnych bitew, ale i pojedynczych heroicznych potyczek, miewają kształt poetyckiej skargi, ale też porywającego przemówienia. Coraz częściej są zapisem postępującej dehumanizacji człowieka i świata. Dlatego też literatura wielu stuleci rejestruje, zapisuje, ale przede wszystkim pomaga poznać prawdę o wojnie. Czy jest to jednak możliwe?
Z literackich obrazów wojen wyłania się zawsze ten sam problem: jak człowiek zachowa się w obliczu wszechogarniającego zła i przemocy. Tak naprawdę literatura opowiadająca o wojnie przynosi nam uniwersalną, ponadczasową prawdę - prawdę o człowieku.
Stara rzymska maksyma mówi: INTER ARMA SILENT MUSAE (W czasie wojny milczą muzy). Tak. To prawda, że podczas wojny twórczość artystyczna schodzi na dalszy plan. Ale za to potem... Najpiękniejsza opowieść o najbardziej znanej wojnie starożytnej powstała czterysta lat po wydarzeniach w Troi. Homer, wykorzystując mit o jabłku niezgody i uprowadzeniu Heleny przez Parysa, prowadzi nas do wojny Achajów z Trojanami. Trwa ona już dziesiąty rok i biorą w niej wszyscy ważniejsi książęta greccy. Po obu stronach walczą też bogowie. Wojna ta jest okrutna, ale jakże pięknie pokazana; stylem podniosłym i patetycznym dostosowanym do wagi opisywanych wydarzeń. Taką sceną jest pojedynek Hektora z Achillesem. Inne sceny batalistyczne z „Iliady” to obrazy oblężenia, zasadzek i bitwy. Dziś „Iliada” stała się dla nas źródłem wiedzy o starożytnej Grecji. Stanowi źródło europejskiej literatury, wskazuje uniwersalne postawy, uczucia i wartości, niesie z sobą refleksje: wojna to zawsze cierpienie ludzi i śmierć, nieważne czy na skutek strasznego gniewu ludzi, bogów, czy też toczona w imię innych szczytnych celów.
Tak też jest w Starym Testamencie, gdzie rozliczne wojny toczone z Izraelitami przez króla babilońskiego Nabuchodonozora kończą się zniszczeniem miasta i wzięciem do niewoli jego mieszkańców. Inna z kolei opowieść biblijna dotyczy wojny syryjskiego króla Antiocha z Izraelitami. W obronie swojej religii synowie Machabeusza wywołują powstanie. Ich walka staje się symbolem obrony odrębności religijnej i kulturowej narodu wybranego. Cel szczytny, ale nawet to nie spowoduje, że śmierć będzie mniej bolesna i okrutna.
Równie szczytny cel (Bóg - honor - ojczyzna) przyświecał innemu znakomitemu wojownikowi Rolandowi. Średniowieczna pieśń o ostatniej potyczce hrabiego Rolanda walczącego z Saracenami w imię Francji, pełna jest podniosłych haseł. Czy jest przez to mniej krwawa i okrutna? Nie, ale prowadzona w zbożnym celu nawracania pogan i wyzwolenia Hiszpanii spod panowania Saracenów.
W renesansie raczej dyskutuje się o sensie wojen, niż się je przedstawia. Erazm z Rotterdamu w swojej „Pochwale głupoty” pisze, że przyczyną wszystkich wojen jest głupota ludzi, którzy nie potrafią przewidzieć konsekwencji swojego postępowania i dostrzec niebezpieczeństw jakie niesie wojna.
Z kolei w Polsce Andrzej Frycz Modrzewski w pięcioksięgu „O poprawie Rzeczpospolitej” (księga III „O wojnie”) dzieli je na sprawiedliwe (obronne) i niesprawiedliwe (najeźdźcze). Ale stwierdza jednoznacznie, że wojna jest tym złem, którego za wszelką cenę trzeba unikać, gdyż „żadne korzyści z wojny nie są tak wielkie, aby mogły jej szkodom dorównać”. Podobnie sądzi Tomasz More, renesansowy filozof i myśliciel, proponujący w swoim dziele „Utopia” wzór idealnego państwa bez wojen i przemocy.
Prawdziwie żołnierski opis bezpośredniego uczestnika wojen prowadzonych przez Polskę w drugiej połowie XVII wieku daje w swoich „Pamiętnikach” Jan Chryzontom Pasek. Pierwsza część obejmująca lata 1656-1666 dotyczy wojennych przygód autora; wojny z Danią i Moskwą. Pasek tak relacjonuje wyprawę przeciw Moskwie: ”Tu jednego gonisz, a drugi tudzież nad karkiem stoi z szablą, to go docinasz, a drugi jak zając pod smycz leci.”. Wśród licznych wymysłów i fantazji wyróżniają się napisane prostym, wręcz żołnierskim językiem portrety żołnierzy zmagających się z wrogiem i ciężkimi warunkami, zmęczeniem a nawet utratą nadziei.
Oświeceniowa myśl europejska daleka była od gloryfikowania wojen. Wolter w „Kandydzie” ukazuje krwawą wojnę Bułgarów i Arabów, która kończy się paradoksalnie odśpiewaniem przez obydwie strony nabożnej pieśni, aby uczcić zwycięstwo, którego ceną są tysiące trupów i rannych. Ulubiona przez twórców oświeceniowych była powiastka filozoficzna, która tym razem posłużyła Wolterowi do przekazania myśli, iż wszystkie wojny są absurdem.
Jeszcze inny sposób na obnażenie prawdziwej istoty wojen zastosował Ignacy Krasicki. W jego poematach heroikomicznych wojny toczą ze sobą myszy, koty i szczury lub przedstawiciele dwóch zwaśnionych zakonów. Wojnę taką opisał Krasicki w „Monachomachii” : „Wojnę domową śpiewam wam i głoszę,/ Wojnę okrutną, bez broni i miecza,/ Rycerzy bosych i nagich po trosze,/ Same ich tylko męstwo ubezpiecza.”. Walka to zatem nietypowa, bo jako narzędzie walki służą sandały, modlitewniki, talerze i różańce. Zastosowanie formy eposu, użyci wysokiego stylu w zetknięciu z błahością problemu dało taki, wciąż nas śmieszący efekt.
Wiek XIX to okres wojen napoleońskich. Dzięki literaturze możemy zobaczyć je z wielu stron. W wielkiej epickiej powieści Lwa Tołstoja „Wojna i pokój” mamy ukazaną wojnę obronną, a gdy wolność ojczyzny jest zagrożona, żadna ofiara nie wydaj się zbyt wielka. Powieść obfituje we wstrząsające, po mistrzowsku napisane sceny bitew, ale i opisy bohaterstwa rosyjskich żołnierzy, całego narodu, dzielne znoszenie niedogodności klimatu. To poświęcenie okupione tysiącami zabitych przynosi w końcu upragniony sukces - ostateczne zwycięstwo. Napoleona pokonał zbiorowy patriotyczny opór Rosjan i rosyjska zima.
Inny obraz Napoleona i toczonych przez niego wojen przynosi nasza narodowa epopeja „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza. W Soplicowie opowieści o bitwach i potyczkach Napoleona mają wymiar sakralny: „Teraz grzmi oręż, a nam starym serca rosną”. Samego Napoleona przedstawia Mickiewicz jako boga wojny. Ta idealizacja ma służyć przede wszystkim przygotowaniu powstania przed przybyciem armii napoleońskiej, idącej w 1812 roku na Rosję. O wydarzeniach związanych z tą wyprawą dowiadujemy się z XI księgi poematu zatytułowanej „Rok 1812”. Dla mieszkańców zaścianka Napoleon i toczone przez niego wojny to jedyna droga do odzyskania przez Polskę niepodległości. A kto lepiej mógłby agitować do powstania, wskazywać na celowość napoleońskich wojen, niż dawny żołnierz, a dziś emisariusz - Jacek Soplica? Pod habitem mnicha wciąż widoczne są blizny wojenne, a żołnierskie ruchy uwiarygodniają niepodległościowe opowieści.
Jednak literatura romantyczna, a Mickiewicz szczególnie, wyjątkowo sugestywnie potrafiła przekazać czytelnikowi przesłanie o istnieniu wojen dobrych, a odwieczna walka z zaborcami często przedstawiana jest wręcz z boskiej perspektywy, jako walka dobra ze złem. W „Reducie Ordona” po stroni wojsk polskich stoi Bóg, a wojska rosyjskie walczą by zadowolić szatana, czyli cara.
W innym utworze Mickiewicza oprócz ukazania konieczności toczenia wojny obronnej dochodzą też do głosu moralne dylematy głównego bohatera poematu „Konrad Wallenrod”. Wojna w obronie niepodległości - tak, ale sposób prowadzenia tej walki - nie. Wallenrod wyzbył się wszystkich cech, które kierowały nim wcześniej i przybrał postawę lisa - walczy z najeźdźcą podstępem. A przecież zabijanie zawsze było, jest i będzie zbrodnią, a przecież i „Niemcy są ludzie”.
XIX - wieczna literatura proponuje jeszcze jeden obraz wojny. Znów powrócą hasła „Bóg - Honor - Ojczyzna”, znów Polacy ku pokrzepieniu serc walczyć będą w obronie ojczyzny. Takie wojny są święte i sam udział w nich uświęca uczestników. To, że każdy Polak ma przed oczami obraz mężnych Polaków broniących zakonu na Jasnej Górze to zasługa polskiego noblisty Henryka Sienkiewicza. Wojna polsko - szwedzka ukazana w „Potopie” jest prawdziwym sprawdzianem patriotyzmu i zdolności do poświęceń. Sienkiewiczowi udało się przekonać czytelnika, że jeśli wojna toczona jest w słusznej sprawie to zawsze dobro musi zwyciężyć, a wojna obronna staje się narodową świętością.
Wydarzenia, które miały miejsce na początku następnego stulecia odniosły wielki wpływ na literaturę tego wieku.
Tematykę wojenną można odnaleźć w zakończeniu powieści Marii Dąbrowskiej „Noce i dnie”. Jest to przejmujący obraz palonego Kalińca. Warto też przypomnieć końcowa scenę powieści, przedstawiającą ucieczkę pani Barbary. Ma ona wymiar symboliczny, stawiając naprzeciw siebie dwie przestrzenie: historyczną (chaos wojny) i świata wewnętrznych przeżyć bohaterki ufającej, że mimo swoistego zniewolenia człowieka przez historię nawet wojna nie może mu odebrać wolności wewnętrznej, jeśli wykształcił w sobie silne i trwałe zasady.
Działania wojenne II wojny światowej objęły praktycznie wszystkie kontynenty. Walki toczyły się na lądzie, w powietrzu i na morzach. Była to wojna totalna, angażująca całe społeczeństwa, bez klasycznego podziału na cywili i żołnierzy, front i zaplecze. W tej wojnie zginęło 50 milionów ludzi.
To właśnie II wojna światowa stała się tematem wielu dzieł literackich, a także pozaliterackich. Zaczęto też coraz częściej w opisywaniu tej wojny posługiwać się formami dokumentalnymi. Wielu twórców stawało przed dylematem w jaki sposób opisywać zastane wydarzenia. Przed takim właśnie dylematem, jak „tworzyć o Oświęcimiu”, stanął Tadeusz Różewicz. Z jego cyklu „Opowiadań obozowych” dowiadujemy się w jaki okrutny i nieludzki sposób obchodzili się z jeńcami wojennymi Niemcy. Różewicz przedstawia sceny transportu ludzi do obozu w Oświęcimiu, ich życie w obozie oraz moment unicestwiania kolejnych istnień ludzkich w komorach gazowych. Bardzo dużo miejsca poświęca autor, zresztą też więzień Oświęcimia, wpływowi jaki odnosi pobyt w obozie śmierci na ludzką psychikę. Ukazuje sceny, których nikt z nas nie chciałby być świadkiem. Jesteśmy świadkami walki o każdy kawałek chleba, a także końca tej walki w komorze gazowej. Lektura tych opowiadań nie jest rzeczą przyjemną ze względu na brutalność przedstawionych tam scen, ale jest konieczna, aby poznać i zrozumieć ból jaki towarzyszył ludziom tam uwięzionym i zabitym. Lektura ta jest konieczna także, aby młodsze pokolenia wystrzegały się błędów przeszłości.
Tematyka wojenna pojawia się także w powieści Andrzeja Szczypiorskiego „Początek”. Ukazany jest tam także dramat ludzi uwięzionych przez Niemców, lecz nie w obozie koncentracyjnym, ale w getcie warszawskim. Jest to już zupełnie inny obraz rzeczywistości wojennej niż ten przedstawiony u Różewicza. Szczypiorski przedstawia historię przyjaźni dwóch ludzi na tle wydarzeń związanych z powstaniem w warszawskim getcie. Autor ukazuje jaki destrukcyjny wpływ ma wojna na losy bliskich sobie osób. Dowiadujemy się, że gdy tych dwoje ludzi spotyka się po latach nie są już przyjaciółmi, ale tylko zwykłymi znajomymi. Nie jest to co prawda główny wątek tej powieści, ale ukazuje to jaki wpływ ma wojna na ludzkie charaktery i zachowania.
Każda wojna to historia i pamięć. Każda jest złem. Nie ma epoki literackiej, w której nie powstałoby dzieło związane z hasłem WOJNA. Czyżby historia ludzkości była historią wojen? Skończył się właśnie XX wiek. Nie skończyły się jednak wojny, jest ich za to coraz więcej. Wojny domowe, etniczne, religijne, o terytoria, o wolność jednostki lub przeciw jednostce. W ciągu ostatnich lat liczba konfliktów wciąż rośnie. Czy wiek XXI będzie jak poprzedni wiekiem wojen? Na to jakże ważne pytanie na razie nikt nie zna odpowiedzi.
ŚMIERĆ
Śmierć - czym jest? To pytanie zadaje sobie człowiek od chwili, gdy zaczął żyć świadomym bytem. I ciągle nie uzyskuje na nie satysfakcjonującej odpowiedzi, poza oczywistym stwierdzeniem - śmierć to jedyna rzecz, której możemy być pewni.
Już w epoce starożytnej twórcy zastanawiali się nad zjawiskiem śmierci oraz nad jej sensem i celowością. Sofokles powiadał, że: „Śmierć jest długiem, który każdy musi zapłacić”. Życie ludzki upływa w strachu przed nieuchronnym,ostatecznym finałem - dlatego marzenie o nieśmiertelności należy do najstarszych mitów ludzkości, wszak antyczni bogowie różnili się od zwykłych smiertelników tym, że byli nieśmiertelni. Podstawową zaś cechą człowieczeństwa stała się śmiertelność.
Nie zawsze jednak tak się działo - Biblia w Księdze Rodzaju mówi, że pierwszych rodziców, Adama i Ewy, śmierć nie dotyczyła, ponieważ, za sprawą drzewa życia, nie było jej w Edenie. Dopiero gdy Ewa, skuszona przez węża, skosztowała wraz z Adamem jabłka z zakazanegodrzewa, śmierć objęła władzę nad rodzajem ludzkim. Pierwszym zmarłym okazał się ich syn Abel, zabity przez brata Kaina. Od tej pory ludzie umierają często i nagle. W teologi żydowskiej i islamskiej istnieje nawet specjalny aniołśmierci, imieniem Azrael, którego zadaniem jest oddzielanie duszy od ciała. W Apokalipsie św. Jana symbolem śmierci jest jeździec na płowym koniu, jeden z czterech zapowiadających koniec świata.
W mitologii greckiej bogiem odbierającym życie był Tanatos, brat Hypnosa, czyli boga snu. Pokrewiwństwo obu tych stanów, śmierci i snu, rozważał w Średniowieczu Jan Kochanowski we fraszce „Do snu” - w czasie, gdy śpimy, nasza dusza swobodnie buja po wszechświecie, słuchając muzyki sfer niebieskich. Z osobą Tanatosa wiąże się historia Syzyfa, władcy Koryntu - skazany przez rozgniewanych bogów na śmierć, uwięził przybyłego po niego boga. Ludzie przestali umieraći zapanowała powszechna radość - nie cieszył się tylko Hades, któremu zabrakło umarłych. Tanatosa uwolnił w końcu Hermes, a ludzkość słono zapłaciła za chwilową ulgę. Historia Syzyfa odzwierciedla skryte marzenie wielu ludzi, pragnących uchronić się przed nieuchronną śmiercią. Syzyf trafił w końcu do Hadesu, gdzie przez wieczność musi toczyć pod górę kamień, w ramach „syzyfowych prac”.
Śmierc jest często konsekwencją wyboru - Antygona została postawiona w sytuacji wyboru pomiędzy dwoma rodzajami śmierci: moralną (życie w hańbie) oraz fizyczną (kara za złamanie zakazu Kreona). Antygona wybiera kaźń, bowiem rozstanie się z życiem jest dla niejmniej bolesne niż dalsza egzystencja w pogardzie dla samej siebie. W imię wartości, które wyznawała, przełamała w sobie strach przed śmiercią i pozwoliła zamurować się w ciemnicy.
Po starożytności nastała epoka średniowiecza, której jednym z głównych haseł było „memento mori” czyli „pamiętaj o śmierci”. Średniowiecze przyniosło ze sobą śmierć uświęconą, godną. Jednym z bohaterów, których śmierć była właśnie taka jest Roland. Dobrze służył panu, walcząc z niewiernymi Saracenami, zginął za wiarę, dlatego moment śmierci jest uroczysty i wyzbyty bojaźni. Rycerz ofiarowuje Bogu rękawicę, a jego duszę niosą do nieba aniołowie. To zresztą zrozumiałe - w myśl teologii chrześcijańskiej śmierć nie jest końcem wszystkiego, lecz początkiem nowego, pozaziemskiego życia. A zatem dobry człowiek nie ma się czego bać albowiem trafi do raju.
Mimo iż chrześcijaństwo dość scczegółowo wypowiada się na temat śmierci, jej zagadkowość i niesamowitość wciąż dręczyła ludzi. Co tak naprawdę czeka nas po tamtej stronie? Szekspirowski Hamlet zauważył, żę śmierć to „nieznany kraj, z którego granic nie wrócił jeszcze nikt”. Ów pozaziwemski kraj próbował opisać ante w trzech częściach „Boskiej komedii”, posiłkując się siłą wyobraźni. Poeta Wergiliusz oprowadza go po wszystkich kręgach czyśćca i piekła, zaś ukochana Beatrycze po raju. Poemat Dantego to zsumowanie wszystkich średniowiecznych wyobrażeń o życiu po życiu.
Dowodem na zainteresowanie śmiercią przez człowieka średniowiecza jest „Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią”. Uczony Polikarp prosił Boga, aby dane mu było zobaczyć Kostuchę. I objawiła się przed nim śmierć w postaci rozkładających się zwłok kobiecych. Śmierć wyjaśniła Polikarpowi, jakimi regułami kieruje się przy zabieraniu ludzi z ziemskiego padołu. Śmierć zna się dobrze na naturze ludzkiej, przed jej przenikliwym wzrokiem nie ukryje się żaden występek - szydzi z ludzi goniących za bogactwem, bowiem do grobu każdy pójdzie tak jak został stworzony.
Utwory tego rodzaju oswajały ludzi ze śmiercią, uczyły reguł, jakimi się ona kieruje - stanowiły swego rodzaju „podręczniki umierania”. Życie ludzkie kończy się tańcem śmierci. Niezależnie od tego czy zmarły był bogaty, czy biedny, niezależnie od funkcji społecznej jaką pełnił, podąża za Kostuchą w tanecznym korowodzie.
Czasami śmierć mopże być pretekstem do generalnego rozliczenia z dotychczasowego życia, jak to się stało z Janem Kochanowskim. W cyklu „Trenów”, poświęconych zmarłej córce wieszcza - Urszulce, dokonuje całkowitej rewizji swojego dotychczasowego światopoglądu. Pryska renesansowy optymizm, radość życia a pozostaje rozczarowanie mądrąścią i wszelkimi cnotami, które w obliczu śmierci stają się całkowicie nieużyteczne.
Kolejne okresy literackie niosły za sobą „kolejne wersje” pojmowania śmierci, lecz dopiero Romantyzm przyniósł prawdziwą rewolucję. Romantycy traktowali bowiem śmierc jako lekerstwo na ból, jaki powduje ciężki, ziemski żywot. Traktowali oni śmierć jako ucieczke do lepszego świata. Na początku był Werter, bohater powieści J.W. Goethego, dręczony „bólem istnienia” - młody człowiek, bezgranicznie pogrążony w miłości do Lotty. Gdy nie znalazł on lekarstwa na swoje cierpieni sięgnął po lekarstwo ostateczne. Werter znalazł wielu naśladowców nie tylko w literaturze, ale też, a może przede wszystkim, w życiu realnym. Wśród literackich postaci, dla których pierwowzorem był Werter, należy wymienić Kordiana, tytułowego bohatera dramatu Juliusza Słowackiego. Podobnie jak u Goethego, bohater z dramatu Słowackiego jest nieszęśliwie zakochany. Kordian zakochał się w znacznie starszej od niego i mało wrażliwej na jego poetyckie uniesienia kobiecie. Jego nieszczęśliwa miłość kończy się tak jak w przypadku Wertera.
Zresztąwielu bohaterów romantycznych kończyło swój żywot aktem samobójczym. Wystarczy wspomnieć Konrada Wallenroda, który, wypełniwszy swoją straszliwa misję (zniszczenie zakonu krzyżackiego), wypija truciznę na oczach nasłanych na niego zabójców. Wallenrod całkowicie utożsamil się z powierzonym mu zadaniem. Poświęcił dla niego wszystko i nie zostało mu nic dla czego warto byłoby żyć.
Giaur, bohater powieści poetyckiej George'a Byrona, dobrowolnie oddaje się śmierci. Po stracie ukochanej i zabiciu hassana zamyka się w klasztorze. Rezygnuje z życia, którego sensem była miłość. W końcu umiera do ostatniej chwili rozpamiętując chwile spędzone z ukochaną.
Po Romantyzmie przyszedł Pozytywizm i odziedziczył po poprzedniczce (epoce) sposób pojmowania śmierci. Jak romantyk postąpił Stanisław Wokulski, główny bohater powieści Bolesława Prusa pt: „Lalka”. Zawiedzione uczucia jakimi dażył Izabellę Łęcka sprowokowały go do sięgnięcia po środek ostateczny - samobójstwo. W epoce pozytywizmu samobójcza śmierc stała się domeną dekadentów. Takim dekadentem jest Korzecki, jedna z postaci „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego. Jest on człowiekiem nadwrażliwym, o starganych nerwach, nie mogącym znieść już koszmaru egzystencji. Wzorem romantycznych samobójców sięga po broń, bo tylko to może uchronić go przed męką trwania. Podobnie postępuje Zenon Ziembiewicz, bohater „Granicy” Zofii Nałkowskiej, mimo tego, że nie jest on dekadentem. Jego samobójcza śmierć była wynikiem przegranego życia i przekroczenia pewnych barier, których nie powinien nigdy przekraczać. Uświadomił sobie, że po odrzuceniu młodzieńczych ideałów i zasad nie pozostało mu właściwie nic - tylko rewolwer.
XX wiek wniósł do literatury nowy rodzaj śmierci. Po I wojnie światowej i Rewolucji październikowej pojawiła się masowa zagłada, jednoczesne uśmiercanie milionów istnień. Śmierć straciła swój indywidualny wymiar, stając się jednostką statystyczną. Śmierć owładnięta idea postępu ludzkości i tu dokonała wielkiego skoku jakościowego.
Bohaterem, który jako pierwszy w polskiej literaturze stał się świadkiem takiej właśnie śmierci był Cezary Baryka, główna postać w powieści Stefana Żeromskiego pt: „Przedwiośnie”.baryka był zatrudniony jako grabarz w Baku, mieści wyniszczonym przez walki etniczne. Młody Baryka patrzy na twarz zamordowanej ormiańskiej dziewczyny i zastanawia się nad istotą szaleństwa jakie ogarnęło świat.
W opowiadaniach Tadeusza Borowskiego została ukazana według mnie największa zbrodnia hitleryzmu - Oświęcim. Jest nam przedstawiane prawdziwe życie „ludzi obozowych” - jednym z nich był przecież sam autor opowiadań. Zadawanie śmierci ma charakter prosesu propukcyjnego („Proszę państwa do gazu”). Gdy na obozową rampę przyjeżdżał kolejny transport towaru (ludzi), specjalne komando segregowało ludzi na tych, którzy mogą się jeszcze do czegoś przydać na tych, których odrazu należy unicestwić. W Oświęcimiu, poza ludźmi, szalal jeszce jeden zabójca - głód. To on stał się narzędziem terroru. W opowiadaniu „Dzień na Hermenzach” stary żyd Beker stwierdza bez żadnych złudzeń, że „głód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na drugiego człowieka jako na obiekt do zjedzenia”. Śmierć w opowiadaniach Borowskiego zyskuje także nowy sens - śmierć może być wynikiem loterii. W opowiadaniu „U nas, w Auschwitzu” ukazana jest zależność ludzkiego życia od humoru esesmana.
Zagadka śmierci, z którymnieuchronnie będzi musiał się kiedyś zmierzyć. Należy też dodać, że tajemnica ta jest nigdy nie została rozwiązana i wciąż pozostaje dla każdego człowieka problemem wciąż fascynująca i niewątpliwie stanie się motywm niejednej jeszcze książki.
W I E Ś
Przeglądając słowniki, encyklopedie, leksykony odnaleźć możemy bardzo proste definicje wsi. Na przykład Encyklopedia PWN, że wieś to osadab zamieszkała głownie przez ludność, której większość trudni się pracą na roli, co stanowi podstawę ich egzystencji.
Mimo tych prozaicznych określeń wieś przyciągneła do siebie pisarzy i twórcó innych rodzajów sztuk. We współczesnej literaturze polskiej istnieje nawet nurt nazywany przez krytykę „nurtem wiejskim”. Literatura przedstawia „dwie wsie” - raz jest to spokojna okolica, w której panuje atmosfera sielanki, a za drugim razem jest to obraz arenu walki i buntu. Kolejne epoki literackie kreowały różne wizerunki wsi - poczynając od pochwały stylu wiejskiego życia, poprzez obrazy krzywdy ludzkiej i konfliktów z resztą społeczeństwa, aż po fascynację kolorytem życia na prowincji.
Już w średniowieczu powstawały utwory zawierające w swej treści motyw wsi. Jednym z najwcześniejszych jest „Krótka rozprawa między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem” Mikołaja Reja. Jest to jak gdyby zapis rozmowy pomiędzy przedstawicielami trzech stanów: chłopów, szlachty i duchowieństwa. Rozprawa ta porusza problemy społeczne, a w tym problem uciemiężenia chłopów. Rej krytykuje wyższe stany za dyskryminację i lekceważenie chłopstwa i daje wyrazswojego współczucia, a jednocześnie podziwu dla najniższej grupy społecznej. Mieszkańców wsi nie chroni żadne prawo, musi pdrabiac pańszczyznę i płacić wygórowane podatki i czynsze nie dostając w zamian nic. Utwór ten jest próbą zwrócenia uwagi na samowolę szlachty i żerowanie bogatego duchowieństwa na biednych, aczkolwiek pobożnych, chłopach.
Kolejny utwór Mikołaja Reja pt. „Żywot człowieka poczciwego” jest z kolei pochwałą stylu życia człowieka poczciwego, który wszelakie wartości, takie jak: cnotę, patriotyzm i uczciwość, podnosi do najwyższej rangi. Druga część utworu przedstawia żywot szlachcica, który postanowił przenieść się na wieś, aby prowadzić życie wzorowego szlachcica - ziemianina. Człowiek ten poznał smak życia na wielkich i wystawnych dworach i postanowił dokończyć swojego żywota na łonie natury. Autor podkreśla nierozerwalność związku człowieka z otazcającym go środowiskiem. O tej właśnie nierozerwalności świadczyć może fakt, iż to pory roku wyznaczają człowiekowi czas na pracę, zabawę i odpoczynek. Praktykując taki styl życia można zaznać poczucia pełnego szczęścia i spełnienia, upojnej ciszy i spokoju.
Pochwałe wiejskiego stylu życia można także odnaleść w twórczości innego wieszcza tamtego okresu - Jana Kochanowskiego. W zbiorze dwunastu pieśni pod wspólnym tytułem: „Pieśń śiętojańska o Sobótce” ich autor nawiązuje do sielankowego życia na wsi. Pieśni te, ukazują uroki wiejskiego życia, a tematem dominującym jest miłość w różnorodnych formach. Autor podkreśla, że praca na roli to, obok wielkiego wysiłku i poświęcenia, niesie za sobą poczucie spełnienia i zadowolenia z samego siebie.
Nurt ten znajduje kontynuację w twórczości oświecenia, w szczególności w utwotrach Franciszka Karpińskiego. Bohaterami jego utworów są najczęściej mieszkańcy wsi ukazani na tle pięknych krajobrazów, co podkreśla nierozerwalniość związku człowieka z naturą. Najbardziej znany utworem Karpińskiego jest wiersz pt. „Laura i Filon”. Opowiada on o życiu dwójki pasterzy przeżywających chwile miłosnych uniesień i niepokojów. Nawet chwilowe nieporozumienie między tą parą nie jest w stanie zakłócić atmosfery sielanki.
Odmienny i czasami niejasny obraz wsi przedstawia w swojej powieści pt. „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki”, najwybitniejszy twórca polskiego Oświecenia, Ignacy Krasicki. Autor początkowo przedstawia wieś jako miejsce zacofania i ciemnoty,wynikajacej z konserwatyzmu polskiej szlachty. Chłop , pozbawiony przez swego pana wszystkich praw i przywilejów, żyje nieświadomy swojego miejsca w otaczającym go świecie. Jednak w ostatniej części utworu przedstawiony jest zupełnie odwrotny obraz wsi. Bohater po powrocie z utopijnej wyspy postanowił wcielic w życie poznane tam prawa, takie jak prawo sprawiedliwości i równości społecznej.
Rewolucję w sposobie przedstawiania wsi przyniósł ze sobą romantyzm. Do tej pory o wsi pisano przedstawiając chłopskie obejście, na którym krzątali sie zadowoleni ze swojej pracy chłopi. Świat przedstawiony musiał zawierac opisy wiejskich krajobrazów i przedstawiać ich piękno. Taki idealny obraz przesiwstawiano obrazowi miasta, czyli miejscu moralnego upadku. W romantyzmie dokonano krytyki obrazu sielankowego życia, a zwrócono uwagę na zacofanie i faktyczne problemy wsi.
Wieś przedstawiona w III części „Dziadów” Adama Mickiewicza to już nie obraz wszechobecnej sielanki i zadowolenia, lecz miejsce, w tórym kultywuje sie wielowiekową tradycję. Wieśniacy odprawiają tajemnicze misterium życia i śmierci. Podczas nocnych obrzędów nawiązywany jest kontakt z osobami już nieżyjącymi. Duchy przywoływane przez ludzi przynoszą ze sobą z zaświatów nauki moralne i wskazówki dotyczące życia.
W podobnym tonie utrzymane są ballady Mickiewicza. W „Romantyczności” autor przeciwstawi naiwność i głupotę chłopstwa mędrcom i myślicielom. Wiara Karusi w pozaziemskie życie jej kochanka wynika z przekonania o związku między między światem rzeczywistym a metafizycznym. Duchy mogą się kontaktować się z żywymi - wie o tym nieszczęśliwa dziewczyna, wie zgromadzony wokół niej tłum.
Niewątpliwie utworem, który niewątpliwie jest najbardziej barwnym obrazem polskiej wsi jest epopeja nardowa „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza. Nie jest to co prawda obraz wsi, taki do jakiego zdążyliśmy się przyzwyczaić w poprzednich utworach obraz nędzy i rozpaczy, ale za to przybliża czytelnikowi sposób życia bogatszej, wówczas, części społeczeństwa. Obraz ten nie przesłania jednak typowo wiejskiego życia z jego tradycjami i obrządkami. W opisach dworu w Soplicowie na pierwszy plan wysuwają się typowo szlacheckie pola oraz kwieciste łąki i wzgórza. Świat przedstawiony opiera się na ładzie, porządku i harmonii człowieka z naturą. Wieś przedstawiona przez Mickiewicza maiła być połączeniem wspomnień z marzeniami o przyszłości polskiej wsi. Nie miał to być kraj tylko ludzi bogatych i o wysokiej pozycji społecznej, ale kraj spójny i demokratyczny, zrównujący wiejskie chaty z dwrami szlachty. Niestety wizja autora nie spełniła się po dziś dzień.
Kolejną zmianę punktu widzenia wsi przyniósł ze sobą pozytywizm. Na pierwszy plan wysunął się realistyczny obraz zacofania i biedy polskiej wsi. To właśnie chłopów miał dotyczyć praca organicna i praca u podstaw. Twórcy polskiego pozytywizmu apelują o wydobywanie polskich chłopów z nędzy, bowiem wierzą, że w tej warstwi społecznej drzemią nieodkryte jeszcze pokłady wartości narodowych i moralnych. Przykładem takiego apelu może byc historia Antka, tytułowego bohatera noweli Bolesława Prusa. Antek to niezwykle utalentowany chłopiec, który nie może rozwijać swoich zdolności z powodów materialnych.
Częstym motywem przewijającym się przez tworczość pozytywistów są konflikty na linii wieś - dwór. Chłopi coraz bardziej świadomi swojego miejsca w społeczeństwie próbowali bronić swoich, z wielkim trudem wywalczonych, praw. Bardzo szeroko przedstawiła ten problem Eliza Orzeszkowa w „Nad Niemnem”. Akcja rozgrywa się w drugiej połowie XIX wieku na dworze Korczyńskich i , sąsiadującym z dworem, zaścianku Bohtyrowiczów. Te dwa rody, kiedyś żyjące w wielkiej komitywie, teraz toczą spór o kazdy kawałek ziemi. Utwór ten przedstawia także styl życia ówczesnej szlachty dworskiej, którzy większość czasu poświęcają na zabawy i życie towarzyskie. Wyjątkiem od tej reguły są tylko Benedykt korczyński i jego syn Witold. Zupełnie inny styl prezentują Bohatyrowiczowie. Są to ludzie dumni, ale i bardzo pracowici, dla nich ziemia to rzecz święta, są z nią głeboko związani. Nie ma w nich egoizmu, a na pierwszy plan wysuwają się zasady moralne jakimi się kierują.
Literaci podejmowali także temat wzajemnych relacji między miastem i wsią.najwybitniejszym dziełem podejmujacym tę problematykę jest dramat Stanisława Wyspiańskiego „Wesele”. Chata, w której odbywa się tytułowe wesele jest przekrojem przez całą ówczesną Polskę. Występują tutaj przedstawiciele dwóch najważniejszych grup społecznych, czyli chłopstwo oraz inteligencja. Autor przedstawia w dramacie z jednej strony młodopolskich inteligentów, zafascynowanych wiejskim kolorytem , a z drugiej pełnych energii chłopów, którzy sieją postrach wśrod inteligentów. Wyspiański zastanawia się także nad przyczynami upadków powstań narodowowyzwoleńczych. Przyczynę tą autor upatruje w nieumiejętności wykorzystania siły ludu przez szlachtę, która zastrzegła sobie prawo do wyswobodzenia Polski spod zaborów.
Jednak najważniejszym, według mnie utworem o tematyce chłopskiej są „Chłopi” Władysława Reymonta. Noblista w swej „epopeji chłopskiej” przedstawia panoramę życia mieszkańców Lipiec. Reymont ukazuje obraz wsi jako zamkniętej społeczności, w której każdy człowiek ma ustaloną pozycję społeczną i funkcję. Ukazuje też realia życia polskiej wsi, trapionej przez wewnętrzne konflikty o ziemię, które stały się głównym wątkiem utworu. Przedstawiony jest także harmonogram życia na wsi wyznaczonego przez pory roku. To one określają czas siewu, zbioru oraz wypoczynku.harmonogram ten jest jeszcze dodatkowo podzielony przez wszelkiego rodzaju święta kościelne, odpusty, życie towarzyskie. Reymont wykreował uniwersalny obraz wsi, której powieściowa rzeczywistość upodabnia się do mitu, ukazując odwieczny dramat ludzkiej egzystencji.
Istnieją także utwory, które przedstawiają obraz życia wsi w spośob ironiczny i groteskowy. Witold Gombrowicz w „Ferdydurke”, opisując zmagania głównego bohatera z formą, prowadzi go na poską prowincję. Jawi się ona jako konserwatywny skansen, chłopi żyją jak w średniowieczu, pozbawieni wszelkich praw, poniżani przez panów z dworu.
Życie polskiej wsi znalazło swoje odbicie w twórczości wielu autorów. Obraz ten przeszedł przez cały ten czas znaczną metamorfozę. Nadal jednak, nawet współcześni twórcy traktują wieś jako kraj poza miastem.
SAMOTNOŚĆ
Większość z nas doświadcza uczucia samotności, nawet - a czasami zwłaszcza - wtedy, kiedy przebywa wśród innych ludzi. Każdy miewa poczucie, że został pozostawiony sam ze swoimi sprawami i że nikt nie może mu pomóc. Niektórzy wybierają samotność świadomie, nie umiejąc i nie chcąc żyć wśród innych ludzi. Ale rzadko kiedy samotność powoduje uczucie szczęścia - na ogół bywa tak, że ciężko nam się uporać z tym stanem, który rzadko kiedy jest efektem świadomego wyboru, a prawie zawsze koniecznością, na którą człowiek nie ma wpływu.
Literatura wszystkich epok odzwierciedla to przejmujące wyobcowanie człowieka wśród innych ludzi.
Już w Starożytności twórcy podejmowali temat samotności. Jako studium samotności można traktować „Antygonę” Sofoklesa. Antygona podejmując decyzje o pochowaniu brata uznanego przez króla za zdrajcę , wie, że będzie musiała ponieść konsekwencje swojej decyzji. Wie także, że jej decyzje będą miały wymiar ostateczny. Nie waha się jednak przed dokonaniem wyboru, który skazuje ją na śmierć.
Antygona to osoba uparta, pewna swoich racji, rozpaczliwie konsekwentna. Ale w swoim wyborze jest też rozpaczliwie samotna. Są wokół niej ludzie, którzy ją kochają i szanują, ale w obliczu decyzji ostatecznych człowiek zawsze staje się samotny. Antygona walczy o zachowanie prawa boskiego nakazującego grzebanie zmarłych, walczy także w obronie swojego sumienia. Chce być pewna, że postąpiła słusznie i zgodnie z nakazami moralnymi; nic nie może zmienić jej decyzji. Bliscy proszą ją by nie zgadzała się dobrowolnie na śmierć, ale Antygona jest niewzruszona i pewna swoich racji. Wie, że zapłaci za swój bunt, ale nie ma to dla niej znaczenia wobec tego, że zachowa się godnie i w zgodzie z własnym sumieniem. Została sama, gdyż podjeła dramatyczną decyzję i musi uporać sie z konsekwencjami. Samotnie idzie na śmierć, ponieważ człowiek w obliczu śmierci jest zawsze samotny, choćby byli z nim inni ludzie. W takiej sytuacjinie ma to jednak znaczenia. Człowiek musi sam stawić czoła temu co nieuniknione.
Literatura starożytna pełna jest bohaterów, którzy w jakiś sposób są samotni. Wzorcowym przykładem, poza Antygoną, może być Ikar. Historia młodego człowieka, który wbrew zakazowi ojca wzniósł się na skrzydłach zbyt wysoko, stała się stała się motywem po wielokroć wykorzystywanym w sztuce i literaturze. Poza symbolami dotyczącymi dwóch sposobów podejścia do życia,konfliktu pokoleń, jest w tej historii coś uniwersalnego i dziś fascynującego. Ikar zrealizował odwieczne marzenie człowieka o wzniesieniu się w powietrze bez żadnych ograniczeń, spróbował choć przez chwilę prawdziwej wolności, niczym nie ograniczonej swobody. Wyszedł poza własne możliwości, dokonał niemożliwego - rozważnemu Dedalowi nie było to dane.
Kolejne epoki także pozostawiły po sobie dzieła traktujące o samotności lub przynajmniej zawierające w treści ten wątek. Przykładem jest dzieło Williama Szekspira „Hamlet”. Ksieciu duńskiemu Hamletowi ukazuje się duch ojca, wyjawiając bolesną prawdę o swojej śmierci. Okazuje sie, że stary król został zamordowany przez swojego brata, który właśnie poślubił matkę młodego księcia. Duch ojca żąda od syna zemsty za swoja śmierć. Powiernik śmiertelnej tajemnicy nie wie, co ma robić. Jego sekret oddala go od światw realnego i nieuchronnie prowadzi do samozniszczenia. Hamlet zaczyna z pogrdą patrzeć na świat, w którym zbrodnia jest rzeczą naturalną, czymś co można ukryć przed całym światem. Młodemu, wrażliwemu i niezwykle inteligentnemu księciu świat jawi się jako pozbawiony ideałów, bezduszny i okrutny, gdzie wygrywa siła, kłamstwo i pragnienie władzy za wszelką cenę. Ludzkie namiętności biorą górę nad rozumem. Hamlet staj przed poważnym dykematem moralnym, ujętym w słynnym monologu : „Być albo nie być - oto jest pytanie”. Rozdarty między miłością do zmarłego ojca a uczuciem do matki, przybiera postawę obłędu i drwiny. Przypomina do złudzenia bohatera tragedii antycznej, który musi wybierać, chociaż każdy krok prowadzi go do katastrofy.
Bohater tragedii szekspirowskiej uwikłany został w świat zła, poddaje się mu,a porządek jego dotychcasowego życia ulega destrukcji. Pogrąża się, aby w końcu popaść w stan zobojętnienia.
Nie ulega wątpliwości, że Hamlet jest jedną z najbardziej tragicznych postaci w literaturze. Jego problemy nic nie tracą na aktualności - świadczy o tym choćby liczba inscenizacji i ekranizacji dzieła Szekspira. Hamlet to człowiek przeraźliwie wyobcowany, nie potrafiący poradzić sobie z wyborem, przed którym staje. Miota się w rozpaczy i nikt nie może mu pomuc w jego rozterkach duchowych, nikt nie wyręczy go w rozwiązywaniu problemu. Ale samotność Hamleta ma też wymiar wewnętrzny - młody książe odczuwa przejmującą pustkę związaną z rozczarowaniem światem.
Kolejną epoką, która uwidoczniła problem samotności był Romantyzm. Samotność została bowiem niejako wpisana w konstrukcje literackiego bohatera romantycznego. Kiedy wymienia się cechy typowego romantyka, jedną z pierwszych okazuje się samotność, wynikająca z buntu, który stanowi podstawę jego światopoglądu . Człowiek zbuntowany skazuje się na samotność. Sprzeciw romantycznego bohatera skierowany zostaj przeciw światu i zasadom nim rządzącym, często łączonym z buntem przeciw Bogu. Jedną z podstawowych cech postawy romantycznej jest więc samotność ipoczucie niezrozumienia. Niemal kultową postać buntownika i samotnika w literaturze romantycznej stanowi mickiewiczowski Konrad z trzeciej części „Dziadów”. Słowa Konrada wypowiedziane przez niego na poczatku Wielkkiej Improwizacji świadczą o wielkim dramacie Konrada - poety, który, świadomy wielkości swojej poezji, wie jednocześnie, że jest ona skierowana w próżnię. Konrad, jak nikt inny, czuje swoją moc i siłę z tworzonej poezji, natchnionej, płynącej z głębi serca. On, kreator słów i uczuć, jest w stanie znieść bunt, poruszyć umysły ludzi i wreszcie zburzyć niesprawiedliwy porządek świata. Lecz paradoksalnie, to co stanowi o jego sile, sprawia jednocześnie, że nikt go nie rozumie, ni pojmuje głębi i mocy jego myśli. Zatem Konrad - poeta czuje się odtrącony i bezsilny. To dlatego zwraca się do Boga, by uzyskać chociaż małą część władzy nad ludzkimi duszami. Ale Bóg nie reaguje na uporczywe prośby i groźby romantycznego geniusza - po prostu milczy, pogrążając bohatera w otchłani rozpaczy i samotności.
Twórcy Młodej Polski także proponują nam „dywagacje nad samotnością”. Doktor Tomasz Judym z powieści Stefana Żeromskiego „Ludzie bezdomni” to człowiek - jak sugeruje sam tytuł - wyobcowany. Ale samotność w tym przypadku istnieje w dwóch wymiarach.judym jest sam w swojej ideowej walce o dobro cisowskich chłopów czy górników Zagłębia. Nikt go nie rozumie, nie popiera w jego pomysłach poprawy doli najuboższych. Jego samotność oddanego swojej pracy ideowca ma oczywiście wpływ na jego życie osobiste. Judym staje przed drmatycznym wyborem. Ma on niemal antyczny wymiar - jakkolwiek postąpi, będzie źle, kogoś unieszęśliwi. Jeśli wybierze Joasię i miłość do niej, będzie musiał w jakimś stopniu zrezygnować z poświęcania się idei. Jeśli wybierze pracę i wiernośćswemu społecznemu powłaniu, zmuszony będzie zostawić Joasię. Judym, w imię etosu pracy i związanego z nią poświęcenia, rezygnuje z miłości swego życia. Skazuje się tym samym na samotność człowieka, który świadomie odrzucił miłość, poświęcił ją dla idei. Judym wybiera dobro innych, poświęcając własne. Zapłaci za to samotnością i poczuciem wewnętrznego rozdwojenia (symbol rozdartej sosny).
Nie przypadkiem Żeromski nadał swojej powieści tytuł „Ludzie bezdomni”. Ta bezdomność ma oczywiście wiele wymiarów. Jednym z nich jest bezdomność duchowa Judyma, który świadomie zrezygnował z tego, co dla wielu stanowi istotę życia.
Kolejną epoką literacką było XX-lecie międzywojenne. Tutaj,tak jak w poprzednich okresach pojawił się motyw samotności. Przykładem dzieł, w
których zawarty jest motyw jest z pewnościa „Proces” Franza Kafki.
W dniu swoich trzydziestych urodzin Józef K., główny bohater powieści, dowiaduje się, że wytoczono mu proces. Zaskoczony, nie rozumiejąc sytuacji, próbuje dowiedzieć się o co został oskarżony, kto i dlaczego na niego doniósł.
Tak wygląda zarys fabuły powieści, która na stałe zminiła oblicze współczesnej prozy. Ale przecież nie akcja jest w dziele Kafki najważniejsza - stanowi ona tylko pretekst do opowiedzenia historii, która może się przydać każdemu. Powieść ukazuje bezradność człowieka w wlce z systemem i jego samotność w tej walce.
Ta przejmująca świadomość wyizolowania jednostki w świecie współczesnym to temat często pojawiający się w literaturze XX wieku. Dociera do nas bowiem coraz wyraźniej, że niezależnie od tego, ilu ludzi znajduje się wokół nas, jesteśmy skazani na samotność.
Miasto
Domy, ulice, autobusy, tramwaje, kina, teatry, sklepy, hałas i tłumy mieszkańców na ulicach - oto jak można krótko scharakteryzować współczesne miasto. Niektóre miasta można łatwo rozpoznać po charakterystycznych budowlach, takich jak Wieża Eiffla w Paryżu, Big Ben w Londynie, Statua Wolności w Nowym Jorku czy Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. Inne są tylko anonimowymi skupiskami ludzi, podobnymi do siebie kompleksami mieszkalnymi, rozrzuconymi po całym świecie, ostatnio bardzo często nazywanym „globalną wioską”.
Zanim miasto stało się strukturą administracyjną, było w przeszłości , np. w starożytności lub średniowieczu, zbiorowiskiem domów skupionych wokół zamku czy grodu. Nie wszystkie miasta powstawały samoistnie ale zostały stworzone na rozkaz władcy, np. egipska Aleksandria, zbudowana przez Aleksandra Macedońskiego, czy Petersburg, dzieło cara Piotra Wielkiego. Historia i powstałe na jej bazie legenddy uczyniły niektóre miasta sławnymi, a nawet nadały im rangę symboliczną: Babilon to metafora pychy i upadku cywilizacji, Jerycho słynie murami zburzonymi dźwiękami siedmiu trąb, Jerozolima stała się symbolem wewnętrznej odnowy. Rzym to Wieczne Miasto.
W literaturze i sztuce miasto pojawia się na tyle często, że zyskało status motywu kulturowego.
Sodoma i Gomora. Miasto bezprawia (jak w westernach) czy siedlisko przestępców (jak w filmie Johna Hustona „Asfaltowa dżungla”) to nie wynalazki czasów najnowszych. W „Apokalipsie św. Jana” czytamy: „Chodź ukażę ci wyrok na Wielką Nierządnicę (...). Wielki Babilon. Macierz nierządnic i obrzydliwości ziemi.” Miejsce zamieszkałe przez wielu ludzi staje się źródłem zła, wszelkiego występku, gdyż zazwyczaj jest siedzibą władzy, ta zaś deprawuje nie tylko rządzących, lecz również poddanych. Taką wizje Warszawy przedstawia Juliusz Słowacki w „Kordianie”. Żadny sensacji tłum gapiów zapełnia ulice, przyglądając się z jednakowym ożywieniem zarówno carskim żołnierzom, jak i skazańcom. Gdzieś w podziemiach kryją się spiskowcy, niezdolni jednak tchnąć w społeczeństwo ducha walki o wolność. Warszawę zdemoralizowaną ty- ranią przedstawia także Adam Mickiewicz w III części „Dziadów” - Salon Warszawski.
W szczególny sposób przedstawił Mickiewicz Petersburg w „Ustępie”: „Ale kto widział Petersburg ten powie: / Że budowały go chyba szatany”. Wzniesiona na rozkaz cara stolica pozbawiona jest pierwiastków narodowych, zapełniają ją bowiem budowle przypominające Paryż, Wenecję, Amsterdam. Rozbrzmiewa gwarem wielu języków niczym biblijna wieża Babel, skupia kosmopolitów i wojsko demonstrujące militarną siłę caratu. Swoją wspaniałości i przepychem ma symbolizować potęgę Rosji, jednak Mickiewicz widzi w niej kolosa na glinianych nogach, który runie, gdy tylko zgaśnie słońce tyranii cara.
Przyczyną miejskiej deprawacji bywa również, oprócz władzy, ekspansja nowoczesności, która szybciej dociera do ośrodków miejskich niż na wieś; jej wpływy niszczą klimat starej, dobrej tradycji. W „Sklepach cynamonowych” Brunona Schulza takim przemianom podlega Drohobycz, a znakiem czasu staje się Ulica Krokodyli: „(...) w tej nowej dzielnicy rozwinęły się od razu nowoczesne, trzeźwe formy komercjalizmu. Pseudoamerykanizm, zaszczepiony na starym, zmurszałym gruncie miasta, wystrzelił tu bujną, lecz pustą i bezbarwną wegetacją tandetnej, lichej pretensjalności. Nie dziwi więc, że miejsce to zamieszkiwane jest przez szumowiny (...) przez kreatury bez charakteru, bez gęstości, przez istną lichotę moralną, tę tandetną odmianę człowieka, która rodzi się w takich efemerycznych środowiskach.”
Miasto jako mnogie zbiorowisko ludzi podatnych na działanie zła, przeciwstawione bywa często obrazowi wsi, postrzeganej często jako arkadia - ostoja szczęścia i wartości moralnych. Wyraz temu przekonaniu dał w „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” Jan Kochanowski.
Piekło
„Spróbuj, spróbuj zrobić dwa kroki w Paryżu, nie napotykając się na piekielne machinacje” mówi Vautrin do Eugeniusza w „Ojcu Goriot” Honoriusza Balzaka. Zbiegły galernik zna dobrze ciemne strony metropolii, w której rozpanoszył się kult pieniądza i kariery, a młodzieńcza naiwność studenta z prowincji zostaje zniszczona przez cynizm i bezwzględność. Salonowe gry i obłuda budzą tutaj odrazę, podobnie jak błotniste ulice i zatęchły pensjonat pani Vauquer. Butne wyzwanie, jakie miastu rzuca Eugeniusz w zakończeniu powieści, nie jest zapowiedzią zwycięstwa bohatera, lecz raczej jego moralnej klęski - wkrótce stanie się on ofiarą własnych ambicji.
Wytworem drapieżnych praw XIX-wiecznego kapitalizmu są miejskie dzielnice nędzy. Brudne ulice, stare i ponure budynki z ciasnymi mieszkaniami, w których zabijają czas urzędnicy bez pracy, studenci bez przyszłości i prostytutki - oto obraz Petersburga w „Zbrodni i karze” Fiodora Dostojewskiego. Wrażenie piekła na ziemi potęguje dodatkowo okres w jakim rozgrywa się akcja powieści - upalny lipiec. W tym świecie funkcjonują twa typy ludzi: zwycięzcy wykorzystujący innych (Łużyn, lichwiarka) i ofiary niezdolne do walki o przetrwanie (Katarzyna Iwanowna, Sonia). W atmosferze jaką rodzi nędza nie trudno o zbrodnię, więc nie dziwne jest to, że się ona pojawia.
W powieści Dostojewskiego nie jest widoczny Petersburg znany jako Wenecja Północy, nie ma tu kontrastów jakie wydobył Bolesław Prus przedstawiając Warszawę w „Lalce”. Uroda Ogrodu Saskiego, Łazienek, salonów arystokratycznych, dynamika Krakowskiego Przedmieścia rażąco odstają od obrazu nędzy i rozpaczy warszawskiego Powiśla: „(...)rudery zapadnięte niżej bruku, z dachami porośniętymi mchem, lokale z okiennicami dnie i nocą zamkniętymi na sztaby, drzwi zabite gwoździami, naprzód i w tył powychylane ściany, okna łatane papierem lub zatkane łachmanem.” Wegetujący w tej przestrzeni ludzie, chorzy i bezrobotni, różnią się od bohaterów obrazów Gierymskiego(np. „Powiśle”, „Piaskarze”), ubogich lecz pracujących. W powieści Warszawa jest bezpieczną przystanią jedynie dla Rzeckiego, inni lepiej czują się w leśnym zaciszu Zasławka.
Miejski bruk, choć nieprzyjazny, kusi zrujnowanych ziemian i migrujących ze wsi chłopów szukających pracy. Jednak owe nadzieje na lepszy los znikają po przekroczeniu iście piekielnych, niczym u Dantego, bram fabrycznych. Obraz niekończącej się udręki robotników przedstawia Stefan Żeromski w „Ludziach bezdomnych”, opisując fabrykę cygar. Kobiety i mężczuźni poruszają się jak automaty, bezskutecznie walczą z wciskającym się wszędzie tytoniowym pyłem, zamieniając się szybko w zmęczonych ciężką pracą starców. Zachwycony Paryżem Judym przyjeżdża do Warszawy na ulicę Krochmalną: „Żar słoneczny zalewał ten rynsztok w kształcie ulicy. Z wąskiej szyi między Ciepłą a placem wydzielał się fetor jak z cmentarza (...) Z prawej i lewej strony stały otworem sklepiki (...) W każdym z takich sklepików czerniała na podłodze kupa błota, która nawet w upale zachowuje właściwą sobie, przyjemną wilgotność. Po tym gnoju pełzały dzieci okryte w brudne łachmany i same brudne nad wyraz.”. te wstrząsające obrazy budzą bezsilny gniew młodego doktora, znającego przecież czyste i eleganckie salony warszawskich lekarzy, specjalizujących się w leczeniu bogatych ludzi.
Dantejskie sceny dzieją się także w Baku („Przedwiośnie” Żeromskiego), mieści zamieszkałym przez Rosjan, Tatarów, Ormian i Polaków. Niesprawiedliwości społeczne, tłumione przez lata antagonizmy narodowościowe i religijne uczyniły z tego skupiska różnych ludzi prawdziwy wulkan, którego wybuch spowodowany rewolucyjną iskrą dał początek zanikowi norm społecznych i moralnych. Doprowadziło to do rzezi, gwałtów i ogólnego chaosu. Obraz porewolucyjnego Baku to obraz piekła wyzwolonego ludzką nienawiścią.
Samotny w mieście
Mechanizmy rządzące metropolią nie pozostają bez wpływu na jednostkę ludzką. Wielu mogłoby zakrzyknąć jak biblijny Jeremiasz: „Miasto tak ludne, ach, jakoż jest samotne” zgieł wielkiego miasta przytłacza człowieka, który wkrótce staje się istotą anonimową i wyobcowaną. Romantyczny poeta przynoszący z miasta „uszy pełne stuku” („Pan Tadeusz” A. Mickiewicz), marzył o ucieczce z „paryskiego bruku do kraju lat dziecinnych, nadniemeńskiej sielskiej krainy”. Jednak XIX-wieczne urojenia o wiejskiej arkadii w następnym stuleciu ustąpiły miejsca przekonaniu o niezdolności jednostki do wyrwania się z paszczy molocha.
Józef K., bohater powieści Franza Kafki „Proces”, nawet nie próbuje wymknąć się biurokratycznemu systemowi, bezwolnie przemierza labirynt ulic. Korytarzy, strychów, nie znajdując zrozumienia i pomocy. Równie nieprzyjazna człowiekowi jest przestrzeń w „Małej Apokalipsie” Tadeusza Konwickiego. Na oczach przeżywającego niemoc twórczą pisarza miasto stołeczne Warszawa rozpada się bezustannie. Z jednej strony zaniedbane mieszkania, brudne klatki schodowe rozsypujące się domy, kolejki za towarami pierwszej potrzeby; z drugiej - niemal karnawałowe realia: transparenty, zespoły folklorystyczne, po- chody, okrzyki, pijani dygnitarze i chuligani. Widoczny z każdego miejsca Pałac Kultury i Nauki, wszechobecni tajni agenci, wciąż włączone telewizory huczące propagandą odbierającą człowiekowi tożsamość składają się na koszmarną rzeczywistość.
Samotni, choć w tłumie są też mieszkańcy Oranu („Dżuma” Albert Camus), przeciętnego, typowego miasta, niespodziewanie ogarniętego zarazą. Staje się ono więzieniem dla paryskiego dziennikarza Ramberta. Zmuszony do egzystencji w zamknięciu, owładnięty chęcią ucieczki, ulegnie ostatecznie metamorfozie i odczuje więź ze społecznością, której ustabilizowane dotąd życie zamienia się w koszmar.
Gloria cywilizacji
Nowoczesne miasto, jak widać, często bywa źródłem lęków. Jednak na początku XX wieku budziło także fascynację i nadzieję na lepsze życie. Wykreowana przez Żeromskiego w „Przedwiośniu” wizja szklanych domów, aczkolwiek przewidywanych tylko dla mieszkańców wsi, zrodziła się pod wpływem nowych tendencji urbanistycznych i technicznych rozwiązań, którym kształt nadały zrealizowane później projekty nowoczesnych architektów.
Zdarzają się miasta o niepowtarzalnej atmosferze i trzadycji, takie jak Kraków z czasów modernizmu, gdzie w szczególny sposób przejawia się duch władający danym miejscem. Położona u stóp Wawelu dawna stolica Polski na przełomie XIX i XX wieku ożyła na nowo. Tutaj ton życiu kulturalnemu nadawała cyganeria ze Stanisławem Przybyszewskim na czele; tu bulwersowały prowokacyjne manifesty w rodzaju „Confiteora” czy „Szał uniesień” Władysława Podkowińskiego. Tu rozkwitało życie kawiarniane Jamy Michalikowej i zrodził się kabaret Zielony Balonik; tu wreszcie Stanisław Wyspiański wyznawał: „O, kocham Kraków”.
Swoistym klimatem zasłynął także Lwów. To ni tylko, podobnie jak Kraków, uznany ośrodek uniwersytecki i pierwsza siedziba Ossolineum, lecz także dynamicznie rozwijająca się kultura miejskiego proletariatu, „baciarów” śpiewających skoczne piosenki nawet o mordercach : „Widzisz Lewicki, co miłość może - w zimnej mogile kochanki trup”. Lwowskiego ducha noszą w sobie wszyscy ludzie pochodzący stamtąd, nawet jeśli historyczne losy zmusiły ich do emigracji.
Miasto ma różne oblicza - niezależnie od czasu i przestrzeni, w jakiej się znajduje. Bywa targowiskiem próżności, Mekką dla żądnych sukcesu i turystów, labiryntem blokowisk i drapaczy chmur. Udziela schronienia szukającym anonimowości, ale i przeraża zawrotnym tempem życia, hałasem i smogiem. Wszystko jednak wskazuje na to, że współczesna cywilizacja nieprędko się od niego uwolni.
ZAGŁADA
Literatura traktu-jąca o zjawisku zagłady nie jest zjawiskiem nowym, charakterystycznym tylko dla wieku, który niedawno dobiegł końca. Motyw różnie pojętego końca człowieczego rodu jest od dawna zado-mowiony w piśmien-nictwie Zachodu.
Kultura europej-ska jest, jak wiadomo, tworem powstałym z nałożenia się na siebie tradycji biblijnej, antycznej orze pogań-skiej. Dlatego również korzeni literatury naszego kontynentu musimy szukać przede wszystkim w literatu-rze starożytnej Grecji i Rzymu oraz w Piśmie Świętym.
Legenda p poto-pie występuje w kulturze wielu naro-dów. Również grecka mitologia zawiera opowieść o klęsce powodzi, którą Zeus zesłał na ludzi jako karę za ich zbrodnie. Natomiast w biblijnej „Księdze Rodzaju” napisano, że Jahwe, żałując, że stworzył świat, postanowił wszystko co żyje. Jedynie Noe, człowiek prawy, zyskał łaskę w Jego oczach. Bóg więc ostrzegł go i kazał mu zbudować arkę. W tej gigantycz-nej łodzi Noe wraz ze swoja całą rodziną i wszystkimi zwierzę-tami przetrwał rok potopu. Kiedy ziemia obeschła ocaleni wyszli z arki. Chrze-ścijanie w starożytno-ści i średniowieczu, mając w pamięci tę opowieść sądzili, że cała ludzkość to potomkowie trzech synów Noego. Tak więc i ta zagłada była początkiem nowego świata.
Potop nie jest jednak jedynym biblijnym katakli-zmem. Za wstawien-nictwem Abrahama aniołowie wyprowa-dzili z Sodomy jego bratanka, Lota i jego rodzinę. W chwilę później miasto znisz-czył deszcz siarki i ognia. Spalenie Sodomy i Gomory było uważane przez chrześcijan za proto-typ kary piekielnej i Sądu Ostatecznego.
Jeśli mowa o Są-dzie Ostatecznym, nie sposób nie odwołać się do „Apokalipsy św. Jana”. Jest to zamykający Nowy Testament opis obja-wienia, którego doświadczył zesłany na wyspę Patmos św. Jan Ewangelista. Księga zawiera przepowiednie do-tyczące losów samego chrześcijaństwa i całego świata, przed-stawione w serii obrazów, zadomowio-nych w kulturze jako tzw. motywy apoka-liptyczne. Wielo-znaczność tych przepowiedni pozwa-lała następnym poko-leniom odnajdywać odniesienia do własnej sytuacji, uznawać własne nieszczęścia za spełnienie się biblij-nych przepowiedni.
Duch Apoka-lipsy powracał wielo-krotni w ciągu wie-ków do polskiej literatury. W średnio-wieczu znany był w całym świecie chrze-ścijańskim hymn „Dies irae” (łac. dzień gniewu), przytaczają-cy ponurą wizję wypełniającej się Apokalipsy u schyłku istnienia świata, który mógł nastąpić w każdej chwili. Chry-stus mówił: „Uważaj-cie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie.”.
Koniec i początek
Kataklizm niszczący stary świat w „Nie - Boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego jest zarazem, zgodnie z wymową Apokalipsy, powołaniem do istnienia świata nowego. „I zdało się młodzieńcowi, że widzi naród cały zamordowany, pływa-jący w morzu niebie-skiej jasności (...) z bólu zmartwychwstaje duch (...) z chaosu rozwinie się świat nowy z myśli Galilej-czyka”. Na ruinach okopów Świętej Trójcy Pankracy woła: „Galilejczyku, zwy-ciężyłeś!” ginie stary, zdegenerowany świat, a nowy powsta-je poprzez tryumf chrześcijaństwa, dokładnie jak w ostatniej księdze Nowego Testamentu.
Z inspirowa-nych Apokalipsą obrazów i wątków zostało zbudowane „Widzenie księdza Piotra” z III części „Dziadów”. Dziełem św. Jana zafascyno-wani byli także poeci Młodej Polski, którzy wieścili koniec cywi-lizacji np. Jan Ka-sprowicz (hymn „Dies irae”).
Polemiczną wobec tradycji oraz własnej twórczości wizja końca świata jest wiersz Czesława Miłosza z pochodzący z tomu „Ocalenie” - „Piosenka o końcu świata”. Poeta kreśli obraz zwyczajnego letniego dnia, przeko-nany, że innego końca świata nie będzie. To, co niezwykłe, przy-chodzi cicho i bez zapowiedzi.
Motywem Są-du Ostatecznego posłużył się Zbigniew Herbert w wierszu „U wrót doliny” z tomu „Hermes, pies i gwiazda”. Jest to gorzkie i ironiczne sprawozdanie z miejsca, w którym ma odbyć się wydarzenie zamykające dzieje świata. Jego przebieg nie przypomina w niczym dawnych wyobrażeń i ma niewiele wspólnego z dobrze pojętą spra-wiedliwością. Docho-dzące zewsząd krzyki i płacze, rozdzielanie bliskich sobie ludzi przez aniołów, którzy pełnią funkcję nadzor-ców, przywodzi na myśl raczej obraz obozu koncentracyj-nego.
Katastrofa przeczu-wana
Początek XX wieku rozpoczyna okres myślenia kata-stroficznego, zapo-czątkowanego pesy-mizmem moderni-stów, m.in. Jan Ka-sprowicza, Stanisław Przybyszewskiego., a spotęgowanego gwałtownym rozwo-jem cywilizacji, który doprowadził do widocznego już kryzysu ludzkości, zdemoralizowanej i wyjałowionej ducho-wo przez panujący materializm i racjona-lizm. Ogromny szok, jakim stała się dla świadomości europej-skiej I wojna świato-wa, pogłębił jeszcze poczucie niepewności i nadciągającej zagła-dy. Wszystkie arty-styczne i intelektualne prądy XX wieku, które koncentrowały się na zjawisku kryzysu i nieuchron-nego upadku cywili-zacji, można określić wspólnym mianem katastrofizmu.
Najwybitniej-szym teoretykiem i praktykiem polskiego katastrofizmu był Stanisław Ignacy Witkiewicz. Jego przesycona pesymi-zmem myśl karmiła się ponurymi do-świadczeniami bol-szewickiej rewolucji, której wir wciągnął i jego samego. Na oczach jego współcze-snych dokonywało się, jak sam twierdził, swego rodzaju „uma-sowienie życia”. Zagrażało to najistot-niejszej dla Witkacego wartości: przeżywaniu „Tajemnicy istnienia”, która była gwarantem i znamieniem czło-wieczeństwa. Daw-niej, w świecie sztyw-nej hierarchii społecz-nej, istnienie wybit-nych jednostek było niejako naturalne. Tymczasem w mię-dzywojennej rzeczy-wistości znika dawny porządek, a na jego miejsce przewroty i rewolucje wprowa-dzają krwawy chaos i rządy mas, pod którymi indywidual-ności nie mogą się rozwijać. Jedyną możliwością odczucia tajemnicy jest obco-wanie ze sztuką. Niestety, również sztuka ginie w społe-czeństwie szczęśli-wych mrówek, zde-moralizowanym przez wszechobecną kon-sumpcję.
Znakiem roz-poznawczym polskiej poezji lat trzydzie-stych stal się rosnący pesymizm i coraz intensywniejsze nasycenie twórczości mrocznymi wątkami. Katastrofa obecna w wierszach tzw. Dru-giej Awangardy jawi się jako nieokreślone zagrożenie, które przybiera postać wszechświatowego kataklizmu, wielkiej wojny. Nastroje katastroficzne znala-zły swój wyraz również w twórczości wileńskiej grupy Żagary, w której skład wchodził między innymi Czesław Miłosz. Oprócz wizji kosmicznej katastrofy w wierszach tej grupy odcisnęła się współ-czesność; wielki kryzys ekonomiczny początku lat trzydzie-stych, rozkwit ideolo-gii faszystowskich, upadek demokracji i początek rządów autorytarnych czy totalitarnych w Euro-pie.
Katastrofa u poetów Drugiej Awangardy i grupy Żagary nie jest osta-teczna. Istnieje mgli-sta, wątła szansa odrodzenia, dzięki oczyszczeniu, które będzie wynikiem upadku starego świata. Dlatego ten sposób myślenia określa się niekiedy mianem katastrofizmu ocalającego.
Apokalipsa spełnio-na
Kiedy spełniły się sny młodych poetów i Polska za sprawą hitlerowskich Niemiec i stalinow-skiego Związku Radzieckiego została zdruzgotana w 1939 roku, urzeczywistnia-jąca się Apokalipsa znalazła odzwiercie-dlenie w twórczości ówczesnych debiutan-tów: Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Gajcego i Tadeusza Borowskie-go. Twórczość tej trójki jest pełna wątków katastroficz-nych, tym bardziej przejmujących, że były one odbiciem rzeczywistości, a nie zapisem niejasnych obaw. Poezję Baczyń-skiego nazywano poezją spełnionej Apokalipsy. Jest to poezja pełna krwi i zniszczenia, pisana z gorzką świadomością śmierci, która czai się za każdym rogiem, wśród popiołu i ruin, ze świadomością, że należy się do straco-nego pokolenia, które stało się igraszką okrutnych mechani-zmów historii. Ba-czyński potrafił w końcu zerwać z jałowym odmalowy-waniem barw zagłady. Otrząsnąwszy się w końcu z okupacyjnego szoku, zaczął wzywać do oporu przeciw złu, np. „Pocałunek”.
Tadeusz Bo-rowski w tomiku: „Gdziekolwiek ziemia” z roku 1942, dał przykład poezji kręgu katastroficzne-go z jej mroczną atmosferą i opisami kosmicznego katakli-zmu. Cień okupacji widoczny jest tylko w tonie, jakim poeta mówi o człowieku, istocie całkowicie bezradnej wobec bezdusznych sił kosmosu, splamionej hańbą poddaństwa i poczuciem winy za sprowadzenie świata do upadku.
Dopełnieniem apokalipsy ukazanej przez Borowskiego są oczywiście jego opowiadania obozo-we. Proza obozowa Borowskiego jest ascetyczna pod względem użytych środków literackich. Brak w niej styli-stycznych niuansów, brak nawet odautor-skiego komentarza, co było wtedy ewene-mentem nawet w kręgu literatury obozowej. Mimo to można mówić o katastrofizmie opo-wiadań Borowskiego ze względu na ich wymowę: przekonanie autora o straszliwej degradacji ludzkiego świata, który stał się światem „kamiennym” , odczłowieczonym, podzielonym na bezdusznych opraw-ców i bezrozumne ofiary. Przyczyn tego stanu rzeczy Borowski doszukiwał się w dziejach kultury europejskiej, którą obciążał winą za powstanie totalitary-zmu i potworne tego konsekwencje.
Innym dziełem próbującym oddać realia zagłady i jej wpływ na psychikę człowieka były głośne „Medaliony” Zofii Nałkowskiej, niewiel-ki objętościowo zbiór nowel pisanych oszczędnym i lako-nicznym stylem. Ich treścią są opisy miejsc zbrodni hitlerowskich i słowa zwykłych, prostych ludzi, którzy często bezrefleksyjnie współuczestniczyli w tym procederze. Brak odautorskiego komen-tarza, podobnie jak u Borowskiego, dodaje tym utworom mocy oddziaływania i wzmacnia poczucie autentyczności przed-stawionych faktów.
Do jednej z największych zagład ludzkości należy z pewnością zaliczyć holocaust. Odcisnął on niezatarte piętno na wszystkich, którzy stali się jego świad-kami lub uczestnika-mi. Dzieła dotyczące zagłady Żydów można podzielić na dwa typy: pisane przez Żydów, a więc ujmujące sytu-ację w getcie i stan świadomości narodu żydowskiego niejako „od wewnątrz”, oraz pisane przez nie-Żydów, czyli prezen-tujące jak gdyby „zewnętrzny” punkt widzenia. Do utwo-rów pierwszego typu można zaliczyć między innymi książ-kę Hanny Krall „Zdążyć przed panem Bogiem”. Jest to zapis rozmowy przeprowa-dzonej przez autorkę z Markiem Edelmanem, ostatnim żyjącym przywódcą powstania w warszawskim getcie. Książkę tą należy odczytywać jako protest przeciw ludobójstwu i uzmy-słowienie wagi każde-go ludzkiego życia.
Do zewnętrz-nych ujęć getta należ słynny wiersz Cze-sława Miłosz a „Cam-po di Fiori” . są to wiersze o samotności ginących. Nie potrafią oni przekazać swej tragedii światu, który pozostaje obojętny i nie rozumie skaza-nych.
Wiek XX udowodnił, że zmaga-nie się z nieuchronną śmiercią, cierpieniem, złem staje się chwilą próby dla naszego człowieczeństwa. Bunt wobec okrutnego świata, nie pogodze-nie się z zagładą nadaje sens człowie-czemu istnieniu i sprzyja tworzeniu się międzyludzkiej solidarności, której znaczenia nie da się przecenić.
MIŁOŚĆ
Pytanie o naturę miłości należy do najstarszych, jakie stawia przed sobą człowiek. Najpewniej po raz pierwszy zadano je, gdy pierwotne instynkty zaczęły ulegać sublimacji i istota ludzka odczuwała już coś więcej niż tylko głód, strach czy pożądanie.
Już w starożytności doce¬niano potęgę tego niezwy¬kłego uczucia: Miłość wszystko zwycięża i my ulegamy miłości, zauważył Wergiliusz. Dla Dantego miłość jest tym, co wprawia w ruch stonce i gwiazdy. Jakaż jednak natu¬ra owej tajemniczej siły? Moc to niszcząca, czy twórcza?
Zmysłowo i alegorycznie
W Starym Testamencie istnieje coś tak zdumiewającego jak Pieśń nad pieśniami, poemat miłosny dawniej przypisywany królowi Salomonowi -miał go stworzyć dla zakochanej w nim królowej Saby. W rzeczywisto¬ści powstał dużo później, prawdopo¬dobnie po powrocie Izraelitów z nie¬woli babilońskiej. W swej tekstowej warstwie jest to utwór pełen zmysło¬wości, opowiada o gorącym uczuciu łączącym dwoje pasterzy - Oblubień¬ca i Oblubienicę. Opowiadają o swej miłości, podkre¬ślając urodę i wyjątkowość kochanej osoby. Świat przyrody jest zarazem tłem i tworzy¬wem porównań. W tekście uderza, nieobecna w innych utwo¬rach biblijnych, sensualna fascynacja ciałem. Kochankowie adorują wza¬jemnie swe ciała, zestawiając je z tym, co najpiękniejsze - liliami, mir¬rą, cedrem. W warstwie dosłownej poemat by¬wa odczytywany jako zmysłowy liryk miłosny, ale już w starożytności zale¬cano interpretacje alegoryczne: Oblu¬bieniec reprezentuje Boga, a Oblubie¬nica wspólnotę ludzką - naród wy¬brany czy, w czasach nowożytnych, Kościół. W tej interpretacji byłaby to opowieść o wzajemnej mi¬łości człowieka i Boga, o sile i wyjąt¬kowości tego związku - w zmysło¬wych obrazach ukryte jest duchowe misterium miłości, l to zbliża Pieśń nad pieśniami do idei platońskiej.
Zmysłowy renesans
Przy lekturze Dekameronu Giovan-niego Boccaccio należy pamiętać, że dzieło jest reakcją na średniowieczną ascezę, nakazującej pogardę dla wła¬snego ciała i jego potrzeb, nie mó¬wiąc zmy¬słowych pragnieniach, a wszystko w imię wiekuistego szczęścia. Boc¬caccio dziełem swym głosi pochwałę radości życia, nad wyrzeczenia przedkłada wesołą zabawę, a miłość jest dlań najwyższym moralnym pra¬wem. Opowiada o niej z humorem, wcale nie kryjąc, że najważniejszym darem Amora jest cielesna rozkosz -dlatego pewnie zawsze staje po stronie młodych żon, zaniedbywanych przez starych, zniedołężniałych mężów i po stronie zuchwałych kochanków, którzy, by osiągnąć upragnioną nagrodę, prze¬zwyciężają każdą przeszkodę. Boccac¬cio zdaje się powiadać, ze zmysły człek posiadł po to, aby je zaspokajać
Eros oświecony
Wiek filozofów przyniósł osobliwe wzorce miłosne: z jednej strony mamy bowiem słynnego awanturnika, poszu¬kiwacza przygód, libertyna, legendar¬nego kochanka i zdobywcę kobiet, Giovanniego Giacomo Casanovę, z drugiej zaś sentymentalistę Jana Ja¬kuba Rousseau, głoszącego kult uczuć wzniosłych i żarliwych. Casanovą zo¬stawił po sobie napisane u schyłku ży¬cia Pamiętniki, w których przedstawił swe burzliwe dzieje - oraz kobiety, które udało mu się uwieść. Człowiek ten, zawołany następca stawnego Don Juana, z uwodzenia kobiet uczynił swoistą filozofię życia: miał ich wiele, różnych stanów, wielkich dam i pro¬stych mieszczek. Każdą ze swych bog¬danek miłował szczerze i namiętnie; sęk w tym, ze dosyć krótko. To zawo¬łany cynik, który wyznaje: Kochałem kobiety do szaleństwa, lecz jeszcze bardziej od nich wolatem wolność. Nic dziwnego, dzięki owej lubej wolności mógł kochać coraz to inną,
Zupełnie inaczej patrzy na miłość Jan Jakub Rousseau, autor bardzo poczytnego w wieku osiemnastym sentymentalnego romansu Nowa He¬loiza, opowiadającego o uczuciu, któ¬re połączyło skromnego guwernera Saint-Preuxa z jego uczennicą Julią, córką zamożnego szlachcica. Zrazu młodego nauczyciela pociągają tylko duchowe wdzięki podopiecznej, co zresztą wyznaje w skierowanym do niej liście - mamy bowiem do czynie¬nia z powieścią epistolarną, Obydwo¬je bardzo pragną, aby ich uczucie nie przekroczyło granic miłości platonicznej; mają świadomość, że popycha¬jąca ich ku sobie namiętność jest sprzeczna ze społecznym konwenan¬sem.
Boskie szaleństwo
Miłość to w romantyzmie nie tylko jeden z najbardziej uprzywilejowa¬nych tematów literackich, ale i zara¬zem istotny składnik ówczesnej filozofii życia. Miłosne doświadczenie to dla romantyka ważne, jeśli nie naj¬ważniejsze przeżycie duchowe. Kochać trzeba możliwie najintensyw¬niej. Miłość, czyli czucie to jeden z duchowych instrumentów pozwala¬jących wznieść się ponad martwy świat do wyższej rzeczywistości, to źródło duchowej potęgi człowieka, co podkreśla Mickiewicz w liryku Snuć miłość... W tym właśnie duchowym czuciu dochodzi do zbliżenia ludzi so¬bie przeznaczonych, dusz bliźnia¬czych, które razem tworzą doskonałą jedność. Miłość przy tym rzadko jawi się sielanką, to droga przez mę¬kę, prowadząca do samozatraty, jak w przypadku Gustawa z IV cz. Dzia¬dów czy Wertera.
To tendencja charakterystyczna tez dla twórczości Byrona. Romantyczny kochanek musi cierpieć, ponieważ mi¬łość szczęśliwa, spokojna byłaby dla niego, człowieka o rozbudzonej wrażli¬wości, złaknionego wielkich, skrajnych doznań, czymś po prostu nudnym i po¬spolitym. Zwyczajności, przeciętności romantycy strzegli się jak diabeł świę¬conej wody. Wielce wymownie wyglą¬da przykład Hrabiego Henryka [Nie-boska komedia}, który szczęśliwe do¬mowe pożycie z poślubioną i niedawno jeszcze ukochaną kobietą nazywa snem odrętwiałym, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce, po czym rzuca to wszystko i podąża na kraj świata za widmem Dziewicy, kochanki idealnej i nienudnej, bo wyobrażonej.
Posunięta do granic rozsądku idealizacja obiektu wes¬tchnień to częsta przypadłość roman¬tycznych kochanków, np. Giaur wręcz modli się do Leili, czcząc ją bałwo¬chwalczo niczym osobę boską, a miłość to dla niego w istocie namiastka religii, w imię której postanawia rozstać się z tym światem. Ofiarą własnych wyobrażeń pada też Gustaw. W chwili trzeźwości przyznaje, że sam urojone żywiłem mamidła, / Sam przy¬prawiłem jady, od których szaleje. Ko¬chanki romantycznych amantów prze¬obrażały się w ich rozgorączkowanej wyobraźni w bóstwa. Zapominano, że są to zazwyczaj osóbki dość pospolite, o praktycznych zainteresowaniach, na przykład Kordianowa Laura czy Werterowa Lotta a i Gustawowa Maryla wolała hra¬biowskie złoto od jego miłosnych wes¬tchnień i zaklęć o wiecznym powino¬wactwie dusz. Bodaj tylko Kordian otrząsnął się szybko z tego fatalnego zauroczenia i we Włoszech z Wiolettą raczej bawi się w miłość i zdradę niż to na serio przezywa.
Kochaj i umieraj
Miłość i śmierć idą często w parze -już Szekspir w Romeo i Julii przed¬stawił kochanków idących za sobą do grobu, bowiem) jedno bez drugiego żyć nie mogło. Bohater Lalki Bolesława Prusa, wzorcowy pozytywista Stanisław Wokulski, pada ofiarą miłosnego zaślepienia. A już Platon przestrzegał: Ten, który kocha, staje się zaślepiony wobec przedmiotu swojej miłości. Pan Stanisław, skądinąd trzeźwy czło¬wiek interesu, nie potrafił dostrzec prawdziwego oblicza wielbionej pan¬ny, arystokratki Izabeli Łęckiej. W jej obecności zachowuje się jak zakochany sztubak, nie widząc pod wykwintnymi manierami zupełnej duchowej pustki - gdy jej natura ko¬kietki odkryje mu się w czasie wspól¬nej podróży ugodzony do żywego, rzuci się pod pociąg. Uzależnił się od tej miłości jak od narkotyku, to ona stanowiła motywację jego przedsię¬biorczości, tak podziwianej przez całą Warszawę. Gdy jej zabrakło, życie Wokulskiego stało się puste. Jak wie¬lu przed nim padł ofiarą romantycz¬nych wzorców. Z drugiej strony kole¬żanka po piórze Prusa, Eliza Orzesz¬kowa, w tym samym czasie pokazuje w Nad Niemnem parę ludzie szczęśli¬wie zakochanych, świadomych swych celów i pragnień - ale Justyna i Jan trzymali się twardo ziemi i nie żywili na swój temat żadnych złudnych wy¬obrażeń; w tym sensie była to miłość prawdziwie pozytywistyczna.
Chuć modernistyczna
Fin de siecle przyniósł ze sobą dekadentów, rozczarowanych do zdobyczy nowoczesnej cywilizacji, ogarniętych pesymizmem i nihilizmem. Od nędzy egzystencji uciekali między innymi w miłość - pomagał im w tym nie¬miecki filozof Artur Schopenhauer, głoszący teorię metafizycznej miłości płciowej, która jest motorem ludzkich poczynań, potężną siłą twórczą, służącą naturze do szczytnego dzieła przedłużania gatun¬ku. Lecz sita ta może stać się też ży¬wiołem niszczącym. Także Fryderyk Nietzsche zauważał, że w życiu czło¬wieka walczą ze sobą dwie postawy: prymitywna, acz witalna dionizyjska i harmonijna, intelektualna apollińska. Nic stąd dziwnego, że karty dzieł pisarzy modernistów głoszą miłość zmysłową.
Wojna i miłość
Głos pokolenia Kolumbów, Krzysz¬tof Kamil Baczyński pisze: Nas na¬uczono. Nie ma miłości., w tym bo¬wiem krwawym czasie ludzie prze¬mieniają się w złych troglodytów, z których serc zostaje. Wojna powoduje degra¬dację wszelkich wartości i uczuć wyższych, ich przemieszanie i zatratę znaczeń - podmiot liryczny Ocalone¬go Tadeusza Różewicza stwierdza, że dla niego miłość i nienawiść to na¬zwy puste i jednoznaczne. Jest nie¬wątpliwie osobnikiem psychicznie okaleczonym, wypalonym duchowo.
W czasie wojny miłość jest zastępo¬wania przez seks; fizjologia wypiera duchowość, bowiem najtrudniej znisz¬czyć w człowieku instynkty. Popęd seksualny odczuwają nawet wycień¬czeni więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych czy sowieckich ła¬grów. W tym świecie seks staje się to¬warem, którym można zapłacić za chleb, ubranie, lżejszą pracę czy ochronę, ba, jest nagrodą za wzorowe zachowanie, jak w przypadku oświę¬cimskiego puffu. Na kultywowanie uczuć nikt nie ma czasu, sit i ochoty, zresztą, byłoby to absurdalne w cieniu krematoryjnych kominów. Co prawda bohater Borowskiego, Tadek, wysyła do ukochanej Marii listy, ale nic w nich nie pisze o miłości, skupiając się na Oświęcimiu jako strefie stężonego okupacyjnego koszmaru.
W objęciach totalitaryzmu
Zakończenie II wojny światowej przyniosło drugi, czerwony totalita¬ryzm. Stalinowski komunizm dążył do poddania jednostki całkowitej kontro¬li, wykluczającej jakąkolwiek prywat¬ność, także w sferze uczuć. Wzorco¬wy mieszkaniec socjalistycznej utopii miał darzyć uczuciem Wielkiego Bra¬ta, przywódcę ucieleśniającego naj¬szczytniejsze ideały panującej ideolo¬gii; nie istniał jako autonomiczna jed¬nostka, mająca własne pragnienia i marzenia. Nie chcieli tego przyjąć do wiadomości Julia i Winston, bohate¬rowie Roku 1984 George'a Orwella, którzy uciekli w miłość przed koszma¬rem totalitarnego świata. Ich uczucie, spełnianie w czasie konspiracyjnych randek, od początku nie miało szans:
nie mogli umknąć wszechobecnym oczom i uszom Wielkiego Brata. Po¬chwyceni, zostają poddani wyrafino¬wanym torturom, których celem jest zabicie łączącej ich namiętności, sprzecznej z lansowanymi ideami. Dopiero, gdy wyrzekną się siebie, po¬godzeni z władzą mogą wrócić na to¬no praworządnego społeczeństwa by dalej kochać Wielkiego Brata... Rzeczywistość totalitarna degraduje się tak materialnie, jak i moralnie - co pokazuje Tadeusz Konwicki w Malej apokalipsie. Bohater, wytypowany przez opozycję do bohaterskiej, prote¬stacyjnej śmierci, pogodzony z losem, ale i zarazem mający nadzieję, że coś się jednak stanie i nie będzie musiał spalić się na schodach Pałacu Kultury, spotyka młodą Rosjankę, Nadzieżdę, kobietę swoich marzeń, odpowiadają¬cą mu fizycznie i duchowo. Jednak próba ucieczki w miłość kończy się niepowodzeniem, bowiem bohater, mimo ze bardzo by chciał, nie jest już do niej zdolny, ma w środku pustkę wypełnioną gruzem dawnych warto¬ści. Tak naprawdę będą się mogli ko¬chać dopiero po tamtej stronie bytu.
Wrota wolności
O ile lata powojenne upłynęły na wschodzie Europy pod znakiem tota¬litaryzmu, o tyle świat zachodni prze¬żywał eksplozję wolności, która swój punkt szczytowy osiągnęła w latach sześćdziesiątych - to wtedy hippisi, dzieci-kwiaty, lansowali hasło Make love, not war (uprawiaj miłość, nie wojnę), sprzeciwiając się wojskowej interwencji USA w Wietnamie. Upra¬wianie owej miłości rozumiano naj¬bardziej dosłownie, głosząc koniecz¬ność kochania się każdego z każdym. Zasada owa zyskała dźwięczne miano seksualnej rewolucji.
Kochać? nie kochać?
Może rzeczywiście powinniśmy po¬przestać na cynicznym stwierdzeniu osiemnastowiecznego pisarza Chamforta: Miłość w tym znaczeniu, w ja¬kim istnieje w społeczeństwie, jest tylko wymianą dwóch fantazji i ze¬tknięciem się dwóch naskórków. Na¬prawdę starczy, więcej nic nie trzeba? Współczesna poetka Wisława Szymborska w wierszu We dwa razy po¬równuje naszą rzeczywistość do rzeki Heraklita: jest ona niepowtarzalna i przypomina prącą przed siebie falę zmienności, tutaj nie ma powtórek, szans na drugie podejście. Gdzie szu¬kać oparcia w tym chaotycznym, nie¬pewnym świecie? Uśmiechnięci, współobjęci, spróbujemy szukać zgo¬dy, choć różnimy się od siebie jak dwie krople czystej wody. Zatem je¬dynie drugi człowiek może być tym Archimedesowym punktem oparcia, służącym może nie tyle poruszeniu ziemi, lecz godziwemu przebrnięciu przez rzekę imieniem Pantha rei.
Cóż więc warta jest miłość? Być mo¬że rację ma poeta Miko¬łaj Sęp Szarzyński, pisząc: nie miło¬wać ciężko, i miłować/ Nędzna pocie¬cha. I miłość, i jej brak to jednaka dla człowieka tortura - i może właśnie na tym polega ta od wieków poszukiwana ta¬jemnica boga zwanego Erosem?
SZCZĘŚCIE
Szczęście... Czym tak naprawde jest i czy każdy może je osągnąć? Pojęcie to ma wiele znaczeń, można je rozmaicie rozumieć, na przy-kład jako los sprzy-jający realizacji życiowych celów, pomyślny zbieg okoliczności, stan najwyższej radości i satysfakcji, a także trwałe zadowolenie z życia, wyrażające się w optymizmie i pogodzie ducha.
Filozofowie od zawsze zastanawiali się nad istotą szczę-ścia. Dla Arystotele-sa było ono równo-znaczne z życiem w całkowitej cnocie, Platon utożsamiał ją z dobrocią i spra-wiedliwością. Epikurejczycy twierdzili, że można je osiągnąć tylko przez doznanie przyjemności, stoicy - dzięki wolności wewnętrznej.
Także pisarze próbowali uchwycić kwintesencję szczę-ścia. Lew Tołstoj, Honoriusz Balzac, Bolesław Prus to tylko niektórzy z autorów powieści z motywem szczęścia.
Wielu bohaterów dążyło do osiągnię-cia szczęścia utoż-samianego z karierą, władzą czy bogac-twem. Jednak takie postrzeganie warto-ści było dla nich zazwyczaj przyczyną tragedii.
Taki los spotkał tytułowego bohatera dramatu Williama Szekspira pt. „Mak-bet”. Ten dzielny i powszechnie cenio-ny rycerz staje się ofiarą swojej niepo-hamowanej ambicji. Ślepo zawierzając przepowiedni cza-rownic, wróżącej mu tron królewski, popełnia kolejne zbrodnie. Dodatko-wej zachęty do-świadcza ze strony swojej spragnionej zaszczytów żony Lady Makbet. Nie-stety ten desperacki pęd ku władzy i zaszczytom staje się dla obojga przekleń-stwem. Ona zadrę-czona tymi wszyst-kimi problemami popełnia samobój-stwo, a sam Makbet, pozbawiony wszel-kich ludzkich cech, ginie w pojedynku z Makdufem.
Sztandarowym dziełem poświęco-nym pogoni za szczęściem material-nym jest według mnie „Skąpiec” Moliera. Główny bohater Harpagon osiąga pełnię szczę-ścia gdy jeg majątek powiększa się. Nie widzi on powodów do radości w rodzi-nie, przyjaciołach. Mamona wyssała z niego wszystkie uczucia oprócz miłości do tej wła-śnie mamony. Tra-gedią życiową dla Harpagona jest zaginięcie jego szkatułki z pie-niędzmi. Aby odzyskać skarb jest w stanie zrobić wszystko, a nawet zezwolić na ślub swego syna.
Zenon Ziembiewicz, bohater powieści Zofii Nałkowskiej pt. „Granica”, wiąże bycie szcześliwym ze zrobieniem karie-ry zawodowej. Jego życie może z pozoru wydawać się pa-smem sukesów. Mimo że pochodzi ze zubożałej rodziny, skończył studia w Paryżu, dorabiając jako dziennikarz. Szybko awansował na stanowisko redaktora naczelnego jednego z pism. Swój sukces za-wdzięcza osobie, której nie dażył wielką sympatią. To właśnie ten człowiek wprowadza go w wielki świat i uza-leżnia od siebie. Zenon zrozumiał, że za chwilowe uczucie szczęścia zapłacił swoją osobowością, a teraz musi ponieść konsekwencje swoich czynów. Przykład ten dowo-dzi, jak kruche jest szczęście wymagają-ce odstępstw od swoich zasad moral-nych i wielu kom-promisów niezgod-nych z własnym „ja”.
Opisane wyżej przypadki dają czytelnikowi do myślenia nad tym, co przyniesie mu większe korzyści moralne. Uczą, że nie warto szukać szczęścia w pogoni za karierą i mająt-kiem. Wystarczy rozejżeć się dookoła siebie aby dostrzec ludzi, których widok napewno przywróci uśmiech na naszych twarzach.
Dwoma najważ-niejszymi uczuciami, które powodują, że jesteśmy szczęśliwi są z pewnością miłość i przyjażń.
Miłość jest uczu-ciem, które uskrzy-dla - czyli po prostu uszczęśliwia. Losy wielu bohaterów literackich potwier-dzają tą tezę. Cho-ciaż bywa też tak, że szczęście to jest tylko chwilowe. Zdarza się bowiem tak, że zakochanych rozdzielić może tylko przeznaczenie. Główny bohater poematu G. Byrona pt. „Giaur” to zroz-paczony buntownik, mszczący się na winnym śmierci jego wybranki serca. Giaur szuka swego szczęścia właśnie w zemscie na Hassanie. Ukochana Leila była dla niego uosobie-niem piękna i dobro-ci, traktował ją jak boginię. Jej utrata doprowadza go na skraj racjonalnego myślenia, bohater traci nawet chęć do życia.
Podobne są losy Gustawa, zawiedzio-nego kochanka z IV części „Dziadów” Adama Mickiewi-cza. Bohater zjawia się w noc Dziadów w domu księdza i przedstawia mu burzliwą historię jego związku z kobietą. Gustaw traktuje miłość jako najważniejsze i najdoskonalsze źródło szczęścia. Jest ona dla niego nie-ziemskim, boskim darem i wielkim wyróżnieniem. Myślał, że jest czymś co łączy ze sobą dwoje zako-chanych w sobie osób w sposób trwały i nierozerwal-ny, a poza tym przynosi szczęście obojgu, jeżeli jest to oczywiście miłość szczęśliwa. Jednak jemu nie było dane przekonać się o prwdziwości wszyst-kich swoich domy-słów. Ukochana wybrała innego - bogatego i utytuło-wanego mężczyznę. Gustaw w swym monologu dochodzi do wniosku, że miłość może być powodem wielkiego szczęścia, jak i tak samo wilkiej, a może i większej, tragedii.
Oprócz miłości także przyjażń to fundament szczęścia. W powieści autor-stwa Andrzeja Szczypirskiego pt. „Początek” dzieje szkolnej przyjażni wspomina Paweł Kryński. Pamięta jak z Heniem Fichtel-baumem bawili się w indian. Pamięta jak pomagali sobie nawzajem w odra-bianiu lekcji. Two-rzyli oni taką przyja-żń, jaką rzadko można było spotkać wśród dorosłych. Gdy bawili się jeden był gotów umrzeć za drugiego i na od-wrót. Początkiem końca ich przyjaźni był wybuch II wojny światowej. W 1940 r. Fichtelbaum trafia do warszawskiego getta, z którego po dwóch latach ucieka. Paweł załatwia mu krujówkę, z której Henio jednak po jakimś czasie znika. Wojna zniszczyła ich przyjaźń i szczęście. Gdy spotykają się po latach, nie są już przyjaciółmi, a nawet tymi samymi ludźmi.
Tak więc miłość i przyjaźń, jeżeli tylko nie są zakłamane, to uczucia bardzo silne, tworzące wyjątkowe związki uczuciowe lub emocjonalne. I nawet jeśli więzi między tymi osoba-mi zostaną zerwane, to i tak będą ona wspominać ten okres jako szczęśliwy okres sweg życia.
Czy praca może uszczęśliwić czło-wieka? Pytanie to jest szczególnie teraz bardzo aktualne. A odpowiedź na nie jest bardzo prosta: tak. Eliza Orzeszko-wa w „Nad Nie-mnem” ukazuje pracę jako istotę i radość życia. Stosu-nek do pracy dzieli bohaterów powieści na dwie grupy - pozytywną (Bohaty-rowiczowie, Bene-dykt Korczyński) i negatywną (Teofil Różyc, Zygmunt Korczyński). Dla bohaterów pozytyw-nych praca stanowi obiekt miłości i szacunku. Okresem dla nich szczegól-nym są żniwa, do których przygotowu-ją się jak do wielkie-go święta. W pracy przestaja być zwy-kłymi ludźmi, gdyż praca sprawia, że każdy z nich jest kimś ważnym i wyjątkowym.
Przykładem społecz-nika, który potrafił poswięcić wszystko dla drugiego czło-wieka, był Tomasz Judym, bohater powieści Stefana Żeromskiego pt. „Ludzie bezdomni”. Człowiek ten zrezy-gnował z najpięk-niejszego uczucia na świecie - miłości - na rzecz, dla niego, wyższych celów. Uważał, że założenie rodziny bedzie przeszkadzało mu w realizowaniu jego szczytnych celów. Ale czy to go uniesz-częśliwia? Raczej nie, ponieważ może on znaleść szczęście robiąc to dla czego zrezygnował z uczucia. Praca bowiem, jest wyni-kiem realizacji życiowych planów albo koniecznym zajęciem - przyjem-na, zgodna z własną wolą, przynosi radość i zadowole-nie.
Jako podsumowanie chciałbym przyto-czyć słowa Konstan-tego Ildefonsa Gał-czyńskiego: „A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź (...) / ty mnie uko-łysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań, / we śnie na wyspach szczęśli-wych nie przebudź ze snu.”
KOBIETA
Anioł, modliszka, puch marny... Kobieta zmienną jest jak piórko na wietrze - cenna ta myśl pojawia się w operze Wiktora Hugo Król się bawi, a pochodzi aż od Wergiliusza (Eneida). To zastanawiające, ale owej zmiennej i zagadkowej natury niewiasty nie pró¬bowali skubnąć filozofowie, w końcu zawodowcy od docieka¬nia istoty bytu. Może zawiniła tu Ksantypa, połowica ojca filozofii, kobieta o legendarnej wręcz swarliwości. W każdym razie ani Sokrates, ani nikt inny z wielkich mędrców ludzkości nic ciekawego na temat słabej płci nie powiedział.
Nic stąd dziwnego, że ten porzuco¬ny przez filozofów fenomen przejęli wyrobnicy pióra - ci z kolei analizo¬wali go z wyraźnym upodobaniem, czyniąc kobietę jednym z podstawo¬wych motywów literatury świato¬wej. Zaczęto się oczywiście od Księgi nad księgami, czyli Biblii.
Hetery i nałożnice
Powiada się powszechnie, że w Bi¬blii można znaleźć wszystko - także o kobietach. Rzeczywiście, zna Pismo obrazy niewiast rozmaitych: od Sary, żony Abrahama, tak wiernej mężowi, że na jego rozkaz poślubiła egipskiego faraona, cnotliwej Zuzanny, podglą¬danej w kąpieli przez lubieżnych starców, przez Judytę, ofiarną mieszczkę betulijską, z którą znajomość tak fa¬talnie zakończyła się dla niejakiego Holofernesa, wodza oblegających miasto Asyryjczyków, po białogłowy występne, w ro¬dzaju żony Putyfara, dybiącej na nie¬winność Józefa czy Salome, która tak zwiodła swym erotycznym tańcem Heroda Antypasa, że omamiony żą¬dzą tyran darował jej na tacy głowę proroka Jana Chrzciciela.
Podobnie u Homera - z jednej stro¬ny mamy wierną Penelopę, latami tkającą i prującą kilim w oczekiwaniu na Odyseusza, z drugiej czarodziejkę Kirke, z lubością przemieniającą mężczyzn w świnie. Nie brak też ule¬głych łabędzic w rodzaju nimfy Kalipso, z gościny której śpieszący się do żony Odys korzystał przez lat siedem. Późniejsza literatura grecka upodo¬bała sobie szczególnie kurtyzany.
Motyw idealnej miłości dworskiej o¬ znajdujemy w Tristanie i Izoldzie - tytułowi kochankowie, za sprawą dziejskiego napoju, darzyli się miłością totalną, jedyną w swoim rodzaju aż po grób. Ta konwencja, idealizująca kobietę do granic rozsądku, najpełniejszy wyraz znajduje w Sonetach do Laury Francesco Petrarki. Miłość jego była żoną francuskiego szlachcica, matką jedenaściorga dzieci. Petrarka nie tylko nie był kochankiem matrony, ale chyba nawet nigdy w życiu jej nie dotknął, co nie przeszkadzało mu pisać fraz w rodzaju Widziałem wzniosłość schodząc ziemię, niebiańską piękność, jedyną na świecie. Ból oraz rozkosz niesie ich wspomnienie, bo to, co widzę jest snem o kobiecie. Na szczyt mistycznego uwielbienia wzniesie się Dante, czyniąc swą ubóstwianą Beatrycze przewodniczką po niebie w Boskiej komedii.
Niewolnica zmysłów
Na szczęście, nim co bardziej zaślepieni poeci na stałe pomieścili kobiety między aniołami, zjawił się Giovanni Boccaccio i w Decameronie sprowadził sprawy na ziemię. Dziesięć osób, ukrytych w wiejskiej posiadłości przed grasującą we Florencji zarazą, opowiada sobie przez dzie¬sięć dni po dziesięć uciesznych lub pouczających historyjek. W tych opo¬wieściach pojawia się typ kobiety jak najbardziej ziemskiej, sprytnej, za¬niedbywanej często przez męża, a spragnionej miłosnej pieszczoty, która nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć upragniony cel. To już świt renesansu, czas uciech ciała -w przeszłość odchodzą eteryczne da¬my trubadurów. Zgodnie z renesansową zasadą carpe diem (chwytaj dzień) zaleca się paniom, by nie czekały z miłosnymi uciechami - Bierz ieno chłopców, szaley z niemi, bierz pilno, by pirszego z brzegu; bo starzy są tu, na ziemi, jak grosz, co wyszedł już z obiegu.
Po renesansie na¬stępuje barok, epoka pełna wahań i zwątpień. Miłość przestaje być ra¬dosną zabawą we dwoje). Jan Andrzej Morsztyn wątpi w stateczność niewiast, pisząc prędzej nam zginie rozum i ustaną stówa, niźli będzie stateczna która białogłowa.
Romantyczne anielice (podszyte diabłem)
Romantyzm przy¬nosi z początku obrazy kobiet senty¬mentalnie wyidealizowanych. I tak Werter, bohater głośnej swego czasu powieści Johanna Wolfganga Goethe¬go, tkliwie cierpi patrząc na swą Lottę, którą postrzega jako anielice, dziwnym zrządzeniem losu przebywającą wśród marnych śmier¬telników. Prawie że mdleje od jej doty¬ku, ekscytuje się każdym jej spojrze¬niem czy słowem. Podobnie poczyna sobie tragiczny kochanek z Giaura George'a Byrona - z miłości do Leili uczynił jedyny sens życia, gdy utracił ukochaną, postanowił umrzeć. Rów¬nież kobiety są zdolne do podobnie ostatecznych czynów - weźmy choćby Mickiewiczowską Aldonę, która z mi¬łości do Konrada Wallenroda zamurowuje się żywcem w kamiennej wieży, aby prowadzić stamtąd z ukochanym długie i tęskne rozmowy.
W IV części „Dziadów” Adama Mickiewicza, odepchnięty przez ukochaną, która wybrała sobie na męża utytułowanego i bogatego arystokratę, wypowiada słynną frazę: Kobieto! puchu marny! Ty wietrzna istoto! Postaci twej zazdroszcą anieli, a duszę gorszą masz, gorszą niżeli!... Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto! Dla Gustawa kobieta to istota sprzedajna, chciwa złota i zaszczytów, za nic mająca prawdziwą miłość. Nie ma uczuć i serca, to Gustaw kocha za nich oboje i to doprowadza go do szaleństwa i zguby.
Czas modliszki
Druga połowa wieku XIX to w literaturze polskiej czasy dwóch dziewic: Izabeli Łęckiej - perwersyjnej kokietki z Lalki Bolesława Prusa oraz patriotycznej Oleńki z Potopu Henryka Sienkiewicza.
Panujący u schyłku stulecia modernizm można nazwać epoką strachu przed kobietami, przed ich animalną, biologiczną siłą. Fryderyk Nietzsche wzywa, aby idąc do nich brać ze sobą bicz. Charles Baudelaire ostrzega, że u kobiet trudno odróżnić duszę od ciała Są nieskomplikowane jak zwie¬rzęta. Malarz Edward Munch tworzy cykl obrazów o wampi¬rzycach, wysysających krew z nie¬świadomych mężczyzn. Jego kumpel z berlińskiej knajpy Pod trzema pro¬siakami (gdzie zbierała się śmietanka europejskich dekadentów), August Strindberg, głosi w swych dramatach teorię walki płci: życie człowieka to nieustanna walka o zdobycie przewa¬gi nad przeciwną płcią. Sam niemalże padł jej ofiarą, ponieważ o mało nie zwariował z powodu wiarołomstwa własnej żony, o czym szczegółowo opowiedział we wstrząsającej Spowie¬dzi szaleńca. Być może sprawy poto¬czyłyby się inaczej, gdyby uważniej słuchał swego kompana z Prosiaków, Stanisława Przybyszewskiego, który nie żywił zbędnych złudzeń, głosząc odważnie, że kobieta nigdy nie kocha, wystarcza jej tylko rodzenie dzieci -można go tu uznać za autorytet, jako że miał z trzema partnerkami bodaj pół tuzina potomstwa. Karty książek pisarzy modernistycznych zalewają le¬giony kobiet fatalnych, demonów naj¬rozmaitszej klasy, czyniących sobie z uwodzonych mężczyzn igraszkę roz¬praszającą nudy codzienności. Działa¬ją wedle zasady „trzech p.”: posiąść, pobawić się, porzucić.
Tylko seks?
Stanisław Przybyszewski jest auto¬rem głośnego stwierdzenia: Na po¬czątku była chuć. W literaturze poja¬wiają się kobiety szukające wyłącznie seksualnego zaspokojenia, redukujące mężczyznę tylko do jednej funkcji, sprawnego kopulatora. Zamanifesto¬wało się to dobitnie w powieści Davi-da Herberta Lawrence'a Kochanek Lady Chatterley - młoda żona zdradza swego męża, przykutego do fotela in¬walidę, z będącym w pełni sił męskich gajowym, zafascynowana jego wital¬ną, niespożytą seksualnością. Zako¬chuje się we własnych doznaniach, których dostarcza sprawny i niezmor¬dowany kochanek. To zredukowanie mężczyzny do jednego właściwie orga¬nu znajduje swoje apogeum w Ulissesie Jamesa Joyce'a - żona głównego bohatera, Leopolda Blooma, Molly, po wizycie kochanka, niejakiego Buj¬nego Boylana, jest w stanie myśleć tylko o jego penisie: chyba musiał spuścić się ze 3 albo 4 razy tym swo¬im wielkim czerwonym bydlakiem (...)a to sterczało jak kawał drutu lub gruby łom przez cały czas w moją stronę. Cała reszta mężczyzny to tylko organiczne oprzyrządowanie owego bydlaka. Kto go nie posiada w stanie dostatecznej używalności - jak np. jej mąż, Leopold - jest w oczach Molly zerem niewartym splunięcia.
Literatura na przestrzeni wieków za¬prezentowała nam wszystkie możliwe odmiany spojrzenia na kobietę - od bujającej między aniołami bogini po puste, złowrogie miejsce między noga¬mi. Czy jednak mozolący się w trudzie i znoju tłum literatów odpowiedział na to sakramentalne pytanie, czym w isto¬cie jest kobieta? Wygląda na to, że nie - ze stu tysięcy rozproszonych definicji nie wyłania się ani jedna, która w peł¬ni ujęłaby istotę zjawiska - chyba, że za taką uznamy twierdzenie jednego z surrealistów, zwięźle oznajmiające, że kobieta jest kombinacją tlenu, że¬laza, azotu i amoniaku. Ładnie brzmi, ale co znaczy? Gdyby chociaż ustalo¬no, czy kobieta to stwór człowiekowi przyjazny czy wrogi? Tu przy¬najmniej można coś rozstrzygnąć na drodze głosowania - niewątpliwie większość wypowiadających się na te¬mat kobiet rzemieślników pióra uznaje ją za istotę mężczyźnie wrogą, wyzbytą uczuć i cynicznie dybiącą na jego ca¬łość cielesną i majątkową. Uroczą for¬mą aniołom pokrewna,/ Drogą szata¬na wiedziesz ludzkie plemię:/ Ty główne źródło człowieka niedoli - pod¬sumowuje romantyk Goszczyński.
Płynące z tego stwierdzenia wnioski są jednakowoż koszmarne, bo cóż w takim razie powinien biedny człek czynić? Zapomnieć o kobietach? To chyba, niestety, niemożliwe.
PRACA
Praca to celowa działalność człowieka polegająca na wydatkowaniu energii przy wykorzystaniu zdobytych kwalifikacji i umiejętności, jej celem jest wytworzenie określonych dóbr materialnych lub kulturowych, które zaspokajają ludzkie potrzeby, w literaturze z pracą spotykamy się najczęściej w kontekście określonych działań wybranych bohaterów. Polega ona na pomnażaniu dobytku własnego lub działalności skierowanej dla uzyskania dobra wspólnego. Problem pracy nierozerwalnie związany jest z człowiekiem, jego działalnością, życiowymi wyborami. Tak więc geneza sięga czasów powstania pierwszych ludzi.
W biblijnej „Księdze Rodzaju” opisano życie prarodziców Adama i Ewy w rajski ogrodzie. W krainie wiecznej szczęśliwości, która dzięki boskiej dobroci oddana została we władanie człowiekowi powinien on jedynie opiekować się otaczającą go naturą. Pierwsi ludzie nie mają nawet świadomości, iż zajmowanie się Edenem jest pracą. Dla nich to szczęście i przyjemność. Popełniając grzech pierworodny, zrywając owoc z zakazanego drzewa. Skazują się na wygnanie z boskiej arkadii, a zarazem na ciężką pracę przez całe życie. Od tego momentu, jak mówi Biblia, człowiek zmuszony będzie zdobywać pożywienie i uprawiać ziemię, którą porosną ciernie i osty.
Mozolna praca często występuje na kartach „Starego Testamentu”. Noe, chroniąc się przed potopem, wraz z całą rodziną skonstruował arkę, na której pomieścił po parze wszystkich niepływających zwierząt, by bezpiecznie przeczekać katastrofę. Bóg obiecał swemu prawemu i wiernemu poddanemu już nigdy więcej nie naruszać porządku przyrody i przykazał, aby zaludnił ziemię od nowa. Patriarcha był pierwszym, który założył winnice i rozpoczął odbudowę zniszczonego świata. Potomkowie Noego postanowili zbudować wieżę Babel, której szczyt sięgałby nieba. Stwórca, nie chcąc dopuścić do ukończenia budowli, „pomieszał im języki”.
Z motywem pracy spotkać się również można w „Nowym Testamencie”, między innymi w „Przypowieści o synu marnotrawnym”. Tytułowy bohater opuścił dom ojca i, zabierając część przynależnego mu majątku, ruszył w świat. Tam bardzo szybko roztrwonił wszystko na przyjemności. Zhańbiony, bez środków do normalnej egzystencji, przyjął pracę świniopasa. Wtedy zrozumiał, jaki błąd popełnił oddalając się od dobrotliwego ojca. Powraca pełen pokory i świadomości, że nic nie przychodzi łatwo, a rozpustne życie może być powodem głębokich rozczarowań.
Najwybitniejszy przedstawiciel polskiego renesansu, Jan Kochanowski, w cyklu dwunastu pieśni objętych wspólnym tytułem „Pieśń świętojańska o Sobótce” ukazuje pochwałę wsi oraz różnorodność ludowych obrzędów. Człowiek potrafi wykorzystać dary natury, żyje bezpiecznie, uczciwie i pobożnie. Praca na roli, choć ciężka, daje satysfakcję, pewne utrzymanie, jest powodem do dumy. Życie na wsi wyraźnie skontrastowane jest z niebezpiecznym, pełnym zagrożeń życiem dworskim. To pierwsze charakteryzuje się uczciwością, a przede wszystkim korzystaniem z efektów własnej pracy. Codzienne czynności, takie jak mozolna praca w polu, doglądanie dobytku, pasterstwo, są źródłem przyjemności i satysfakcji. Jednak wieś to nie tylko ciężka praca. Po codziennych czynnościach następuje czas na odpoczynek, zabawę i śpiew.
Z problemem pracy jako wartości organizującej ludzkie życie można się spotkać w pierwszej polskiej powieści „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki” Ignacego Krasickiego. Autor przedstawia krytyczny obraz polskiego społeczeństwa drugiej połowy XVIII wieku z jego zacofaniem, nieuctwem, ograniczeniem horyzontów. Mikołaj Doświadczyński, wychowany przez guwernów, przygotowany raczej do życia towarzyskiego niż społecznego woli oddać się hulankom, zabawom, hazardowi niż uczciwej pracy. Dopiero edukacja na wyidealizowanej wyspie Nipu wskaże mu sens życia, nauczy sprawiedliwości, miłości, szacunku dla uczciwej pracy. Przewodnikiem młodego szlachcica po egzotycznej krainie jest mędrzec Xaoo. Mieszkańcy wyspy rządzą się własnymi mądrymi prawami, a główną ich cechą jest pracowitość. Główny bohater przechodzi przemianę wewnętrzną. Powoli staje się dojrzałym obywatelem pragnącym ulepszać świat. I choć jego próba włączenia się w misję naprawy Rzeczpospolitej zakończyła się fiaskiem, nauki wyniesione z odległego kraju realizował w odziedziczonym po rodzicach majątku. Został pracowitym, wzorowym gospodarzem, opiekunem poddanych, dostrzegającym krzywdę i ciężki los chłopów ziemianinem.
Juliusz Słowacki w „Kordianie” przedstawia pracę jako jeden ze sposobów wyzwolenia się z romantycznej choroby wieku. Tytułowy bohater to piętnastoletni młodzieniec, nie potrafiący odnaleźć celu i sensu życia. Wierny sługa Grzegorz, widząc ból panicza, próbuje gawędami przełamać dręczące go stany marazmu, nudy i zniechęcenia. Opowieści starego sługi mają udowodnić zniechęconemu Kordianowi, że ideą przewodnią w życiu może być praca. Nawet ta najbardziej absurdalna jest w stanie przynieść mu sławę, zaszczyty, uczynić człowieka wielkim, a przede wszystkim nadać sens egzystencji.
Honoriusz Balzak przedstawił postać człowieka, którego droga do pokaźnego majątku odbyła się w myśl zasady pieniądze nie śmierdzą. Tytułowy bohater, ojciec Goriot, w czasie rewolucji francuskiej trudnił się nielegalnym handlem mąką. Z prostego robotnika stał się szybko majętnym przedsiębiorcą, potrafiącym wykorzystać zawirowania historii. Jak mówił Hezjod „praca nie hańbi, hańbi próżnowanie”, stąd też Goriot nie zawahał się w trudnych czasach wykonywać profesji etycznie nagannej. I choć później sam stał się ofiarą zarobionych przez siebie pieniędzy to pierwsze kroki w zdobywaniu pieniędzy świadczą o tym, że w kapitalizmie liczą się cele, a nie metody.
Pozytywizm jednoznacznie kojarzy się z motywem pracy, umiłowaniem rozumu oraz aktywności w rozwoju społecznym i przemysłowym. Młodzi pozytywiści na pierwszym miejscu swojego programu wymieniali ekonomiczne unowocześnienie kraju. Żądali rozbudowy przemysłu, modernizacji rolnictwa.
Najbardziej znanym publicystą pozytywistycznym był Aleksander Świętochowski. W swoim artykule „Praca u podstaw” wyłożył zasady edukowania najuboższych grup społecznych. Prowadził namiętną kampanię w obronie pracy, głównie tej fizycznej, atakując społeczeństwo polskie za pogardliwy stosunek do niej. Nie wierzył w siłę talentu, który kojarzył mu się przede wszystkim z unowocześnioną formą szlacheckiej pogardy dla istoty pracy. Żądał zaadaptowania na polski grunt myśli zachodnioeuropejskiej, szczególnie tej, która wiąże się z postępem, nauką, rozwojem myśli ludzkiej. Pisarzom nakazywał pracę nad sobą, samokształcenie, szczególnie w zakresie nauk przyrodniczych i wiedzy o społeczeństwie.
Praca u podstaw była zasadniczym hasłem programowym młodych. To w oparciu o wysiłek intelektualny i fizyczny miała odbywać się przebudowa polskiego społeczeństwa. Podstawowym wyróżnikiem głoszonej przez Świętochowskiego pracy u podstaw była praca dla ludu i nad ludem, czyli tworzenie dla warstwy stojącej najniżej na drabinie społecznej szkół, bibliotek, instytucji kulturalnych.
Praca organiczna w koncepcji pozytywistów to przede wszystkim praca ogółu dla scalenia społeczeństwa rozumianego jako żywy organizm. Miało to polegać na rozpowszechnianiu nowoczesnych form ekonomicznych w rolnictwie i handlu oraz wzajemnym ich powiązaniu ze sobą. Tylko społeczeństwo, w którym wszystkie organy harmonijnie ze sobą współpracują, może być silne i ekonomicznie niezależne.
Stąd też nowy typ człowieka pozytywizmu, wyróżniającego się aktywnością, energią i zrozumieniem problemów warstw niższych. Popularna w tym okresie była filozofia zakładająca, iż pożytek jednostki powinien wiązać się z pożytkiem ogółu. Pracując, człowiek nie zarabia tylko na swoje utrzymanie, lecz również może być użyteczny dla społeczeństwa. Ciężka praca może więc mieć charakter twórczy i moralnie zalecany.
Stosunek do historii oraz do pracy jest głównym problemem powieści Elizy Orzeszkowej „Nad Niemnem”. Ideały demokratyczne, niepodległościowe głównych bohaterów utworu wystawione są na próbę ciężkich warunków polityczno - ekonomicznych po klęsce powstania. Rody Bohatyrowiczów i Korczyńskich żyją w sporze i ciągłym napięciu. Wszystkich bohaterów powieści Orzeszkowej połączy jednak szacunek do pracy, która stanie się najważniejszym celem w życiu. Benedykt Korczyński, jedyny potomek pozostały na rodzinnym majątku, za swój podstawowy obowiązek uznaje utrzymanie ziemi. Poza walką o nią nie widzi nic. Ciężko pracuje, aby nie oddać zaborcom ostatnich skrawków polskości i nie utracić tak bliskiej sercu ziemi ojców. Gwałtowność Benedykta wynika głównie z osamotnienia w pracy. Stosunek do Bohatyrowiczów, mieszkańców zaścianka, powoduje również konflikt z synem. Witold to młody pozytywista pragnący wprowadzić w życie zasady równości. Marzy on aby wspólnymi siłami polepszać los Polski. Podobnie jak ojciec, wie, że można to osiągnąć tylko ciężką pracą.
Osobny problem stanowi zaścianek Bohatyrowiczów. To nie tylko, jak sądzi Benedykt, złośliwi sąsiedzi, ale przede wszystkim dawni towarzysze broni a teraz ludzie żyjący z pracy własnych rąk. Traktują pracę jak świętość. Sama Orzeszkowa, opisując porę żniw, podkreśla ich niemalże świąteczny nastrój.
Praca nie jest jednak dla wszystkich bohaterów „Nad Niemnem” niezbędnym elementem życia. Osoby takie jak Teofil Różyc, sąsiad Korczyńskich Bolesław Kirło czy Zygmunt Korczyński to darmozjady żyjące z pracy innych, kosmopolici nie związani z ojczystą ziemią. Ich egzystencję wypełnia nuda, cynizm i moralna degeneracja. Według Orzeszkowej prawdziwy patriotyzm, walka o przyszłą sprawę narodową, polegać ma na mądrym gospodarowaniu, wytężonej, rzetelnej pracy i nauce. Gwarantem tego w „Nad Niemnem” są młodzi. To pokolenie, do którego obok Witolda należą Justyna i Jan Bohatyrowiczowie, ma według pisarki wprowadzić w życie nowe ideały oraz wytyczyć programy na przyszłość.
Tytana pracy, osobę poświęcającą się na rzecz innych kreuje Stefan Żeromski w powieści „Ludzie bezdomni”. W koncepcji pisarza można dopatrzyć się teorii propagowanej między innymi przez Świętochowskiego a dotyczącej szczególnej roli inteligencji w misji pomocy najniższym warstwom społecznym. Wywodzący się z nizin społecznych lekarz Tomasz Judym pragnie swoją pracą spłacić „dług przeklęty”. Za wszelką cenę chce pomagać ludziom ze slumsów, z których sam się cudem wyrwał. W swojej misji poprawy bytu najbiedniejszych nie idzie na żadne kompromisy, praca przysłania mu całe życie. Gotów jest dla niej nawet wyrzec się szczęścia osobistego, pozostając sam niczym symboliczna rozdarta sosna. Judym skazany jest na klęskę, jego wizja świata, oparta na powinności bogatych względem uboższych, nie znajduje wsparcia wśród warszawskich elit. Porażka w stolicy, później w Cisach, objęcie funkcji lekarza w Zagłębiu, to dramatyczne poszukiwanie miejsca, gdzie można wprowadzić w życie szlachetne ideały pracy w imię dobra wspólnego.
Obok szlachetnej misji głównego bohatera odbywa się cichy dramat ludzi wzgardzonych, poniżonych, żyjących na krawędzi ubóstwa. Autor naturalistycznie opisuje morderczą pracę ludzi z nizin społecznych. Robotnicy w fabryce cygar, chłopi w Cisach, górnicy w Zagłębiu pracują ponad siły w warunkach urągających ludzkiej godności. Wynagrodzenie, które otrzymują, nie zapewnia nawet najskromniejszym warunków bytowych. Świat kapitalizmu jest wyjątkowo brutalny a praca ludzkich rąk ceniona bardzo nisko. Boleśnie przekonują się o tym ci, którzy za kawałek chleba umierają w zadymionych halach i zatęchłych kopalniach.
Okres II wojny światowej, nazwany czasem pogardy, przyniósł przerażający obraz rzeczywistości, w której praca była traktowana jako źródło wyzysku i element poniżenia ludzkiej godności. Z takim modelem pracy można się spotkać w opowiadaniach Tadeusza Borowskiego i wspomnieniach z sowieckich łagrów Gustawa Herlinga Grudzińskiego „Inny świat”.
ARBEIT MACHT FREI (Praca czyni wolnym) - to pełne ironii hasło wisiało nad bramą wjazdową do obozu w Oświęcimiu. Witało nowoprzybyłych więźniów. Obóz w ujęciu Borowskiego to miejsce odczłowieczenia, gdzie zwyczajność i codzienność zderzały się z niebywałym wręcz okrucieństwem. Prawem obozowym rządzi walka o byt, przetrwanie kolejnego dnia i uniknięcie śmierci w komorze gazowej. Obozy niemieckie powstawały w celu masowej eksterminacji, zanim jednak do niej doszło, człowiek zmuszany był do morderczej pracy, w trakcie której zmieniał się z ofiary w kata. Uwidocznione jest to w opowiadaniu „Proszę państwa do gazu”.
Podobnie sprawa wyglądała w radzieckich łagrach. Choć ich celem nie były masowe mordy, wycieńczająca praca przy wyrębie lasów przynosiła miliony ofiar. Grudziński opisuje jeden z takich obozów, umieszczony na dalekiej Syberii, gdzie panowały zupełnie inne prawa niż w normalnej rzeczywistości. Autor przedstawia codzienne życie więźniów, ciężką pracę, nędzne jedzenie, próby ucieczki, relacje panujące między ludźmi. Dużo miejsca poświęca problemowi przymusowej pracy i jej organizacji w różnych porach roku. Człowiek musiał pracować bez względu na warunki atmosferyczne, często w głębokim śniegu, narażając się na odmrożenia i śmierć z wycieńczenia. Dramatyczną motywacją był podział więźniów na tzw. trzy kotły. Określały one normę, jaką należy wykonać w pracy aby otrzymać większą racją żywnościową. Te, bez względu na wykonywaną pracę, i tak były głodowe. Grudziński realistycznie opisuje chroniczne niedożywienie, stale towarzyszące katorżniczej pracy.
Współczesny świat uczy raczej lenistwa i cwaniactwa. Osoby zabijające się pracą, prawdziwi idealiści traktowani są z pobłażliwością. Częściej towarzyszy im ironiczny uśmiech i znaczące puknięcie się w czoło, niż słowa uznania i docenienia. Wszystko to wynika z faktu, iż od wieków nie potrafiło się docenić ludzkiego wysiłku. A praca może być przecież sama w sobie przyjemnością, stanowić sens życia, dawać natchnienie i poczucie twórczego spełnienia. Otwartym wobec tego zostaje pytanie czy warto poświęcić się pracy, czy czekać na cud, wygraną w totolotka, spadek po bogatej cioci z Ameryki. Można więc podsumować te rozważania popularnym, choć już nieco wytartym przysłowiem: „Bez pracy nie ma kołaczy”.
17