AKADEMIA OBRONY NARODOWEJ
INSTYTUT BADAŃ STRATEGICZNYCH
WYDZIAŁ BEZPIECZEŃSTWA NARODOWEGO
Konferencja naukowa
NOWA KONCEPCJA STRATEGICZNA SOJUSZU WOBEC ZAGROŻEŃ XXI WIEKU
Redakcja naukowa
Stanisław ZAJAS
Andrzej DAWIDCZYK
Warszawa, 2 listopada 2009 r.
RECENZENCI
RADA PROGRAMOWA
gen. dyw. dr inż. Romuald RATAJCZAK - przewodniczący
prof. dr hab. Adam Daniel ROTFELD
prof. dr hab. Jerzy NOWAK
prof. dr hab. Adam TOMASZEWSKI
prof. nadzw. dr hab. Stanisław ZAJAS
prof. nadzw. dr hab. inż. Andrzej DAWIDCZYK
KOMITET ORGANIZACYJNY
prof. nadzw. dr hab. Stanisław ZAJAS - przewodniczący zespołu
prof. nadzw. dr hab. inż. Andrzej DAWIDCZYK
płk dr inż. Wiesław BŁAŻEJCZYK
płk dr Tadeusz KUBACZYK
dr Anna ANTCZAK
ppłk mgr Marek SZEWCZYK
ppłk mgr Zbigniew BACZKOWSKI
ppłk mgr Andrzej LEŚNIK
mgr Anna MAJCHRZAK
mgr Szymon KRUPKA
SEKRETARIAT
dr Anna ANTCZAK
mgr Anna MAJCHRZAK
mgr Szymon KRUPKA
Artykuły zostały opublikowane w wersji dostarczonej przez ich autorów.
SPIS TREŚCI
WPROWADZENIE
WPROWADZENIE
Rektor- Komendant AON
gen. dyw. dr. inż. Romuald RATAJCZAK
Panie ministrze, Panie Generale, szanowni Państwo. Rozpoczynająca się dzisiaj, pod patronatem honorowym ministra obrony narodowej, konferencja naukowa nt. „Nowa koncepcja strategiczna Sojuszu wobec zagrożeń XXI wieku” ma na celu identyfikację pożądanych kierunków zmian założeń funkcjonowania NATO w środowisku bezpieczeństwa XXI wieku. Zatem jest ona częścią naukowej dysputy nad przyszłością NATO oraz rolą Sojuszu Północnoatlantyckiego w światowym systemie bezpieczeństwa. Jestem przekonany, że wnioski z tej konferencji, dzięki udziałowi tak znakomitego grona naukowców i specjalistów zajmujących się problematyką bezpieczeństwa stanie się naszym istotnym wkładem w ogólnonatowską dyskusję nad tą problematyką. Konferencja ta zorganizowana została przez Akademię Obrony Narodowej we współpracy ze Stowarzyszeniem Euro−Atlantyckim, które jest licznie reprezentowane na tej sali, zarówno po stronie osób słuchających, jak i, co szczególnie ważne, po stronie panelistów.
Serdecznie witam wśród Nas, Podsekretarza Stanu w MON Pana Stanisława Jerzego Komorowskiego, który reprezentuje tutaj ministra obrony narodowej. Witam pierwszego żołnierza Rzeczypospolitej Polskiej, Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, Pana generała Franciszka Gągora. Witam Pana ministra Waszczykowskiego, zastępcę szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Witam dyrektora generalnego w ministerstwie obrony narodowej Pana Jacka Olbrychta. A szczególnie gorąco chciałbym powitać Pana profesora Adama Daniela Rotfelda. Pan profesor wygłosi dzisiaj programowy wykład, wprowadzenie do naszej konferencji i myślę, że będzie to z całą pewnością, znając Pana profesora, uczta intelektualna.
Serdeczne słowa powitania kieruję również do naszych panelistów. W zacnym gronie panelistów mamy Pana ministra Janusza Onyszkiewicza, Pana ambasadora Jerzego Marię Nowaka, Pana profesora Stanisława Parzymiesa. Jest także Pan profesor Jacek Pawłowski, reprezentujący Akademię Obrony Narodowej, Pan gen. bryg. Stefan Czmur, nasz MILREP, Pan gen. Mieczysław Bieniek, jest Pan profesor Stanisław Koziej, reprezentujący również Akademię Obrony Narodowej, Pan dyrektor Marcin Kaźmierski. Później dołączą do nas także, Pan ambasador Adam Kobieracki i Pan doktor Andrzej Karkoszka.
Witam serdecznie Panów generałów, oficerów, przedstawicieli dowództw rodzajów sił zbrojnych z dowódcami na czele. Jest z nami dowódca Sił Powietrznych Pan generał Andrzej Błasik, jest dowódca Wojsk Lądowych Pan generał Tadeusz Buk. Jest szerokie grono osób, dla których problematyka bezpieczeństwa jest przedmiotem ich codziennej pracy. Witam przedstawicieli Kancelarii Premiera, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i innych instytucji rządowych. Miło mi jest również powitać przedstawicieli polskiego przemysłu zbrojeniowego reprezentujących „Bumar” oraz Przemysłowe Centrum Optyki.
Cieszę się również, że są z nami attache obrony akredytowani w Warszawie. Mam nadzieję, że pomimo tego iż nasza konferencja jest prowadzona w języku polskim, ich znajomość języka polskiego pozwoli im na korzystanie z niego. Znając ich, jestem o tym głęboko przekonany. Witam serdecznie wszystkich uczestników dzisiejszej konferencji. Widzę, że sala jest pełna. Mam nadzieję, że tak pozostanie do końca konferencji
i że będziemy świadkami żywej dyskusji.
Szanowni Państwo, tak jak mówiłem głównym elementem wprowadzającym będzie referat Pana profesora Rotfelda. Ja jednak pozwolę sobie na kilka słów wprowadzenia do naszej konferencji.
Patrząc na dotychczasową historię tworzenia zasadniczych dokumentów strategicznych Sojuszu, NATO w swojej przeszłości opracowało pięć takich dokumentów.
W 1950 roku (Koncepcja Strategiczna Obrony Obszaru Północnoatlantyckiego), w 1957 roku, w 1968 roku, w 1991 roku i ostatni taki dokument powstał w 1999 roku. Patrząc na okoliczności ogłoszenia poszczególnych dokumentów zawsze związane to było z jakimś ważnym dla Sojuszu wydarzeniem. Pierwszy dokument jest sprawą jasną, jest to pierwszy dokument po utworzeniu Sojuszu. Dugi dokument powstały w 1957 roku jest swego rodzaju dostosowaniem strategii Sojuszu w odpowiedzi na wejście Niemiec, co w krytyczny sposób zmieniło zasięg geograficzny Sojuszu, jak również pewne relacje wewnątrzsojusznicze.
Dokument z 1968 roku jest w jakimś sensie odpowiedzią na wyjście Francji ze struktur wojskowych Sojuszu, ale tak naprawdę to jest on odzwierciedleniem i zapisem ducha raportu Harmela, który został wcześniej opracowany i przyjęty przez NATO w grudniu 1967 roku. Dokument z 1991 roku to pierwsza koncepcja strategiczna, która był dokumentem jawnym - poprzednie dokumenty były dokumentami niejawnymi. Ten dokument odpowiadał na upadek Związku Radzieckiego i rozwiązanie Układu Warszawskiego. Dokument z roku 1999, przygotowany w przededniu rozszerzenia, odzwierciedlał nową jakość Sojuszu, gdy do jego struktur wchodzą byli adwersarze i stają się członkami NATO. Myślę, że w dokumencie z 1999 roku widoczny jest również wpływ wydarzeń na Bałkanach.
Dlaczego zatem teraz, dlaczego po dziesięciu latach, gdy raczej trudno wskazać jakieś spektakularne wydarzenia, istnieje potrzeba opracowania nowego dokumentu? Oczywiście w międzyczasie były kolejne fazy rozszerzenia. Jest dwunastu członków więcej od tego momentu, są wydarzenia z 11 września 2001 roku w Stanach Zjednoczonych, jest operacyjne zaangażowanie Sojuszu w Afganistanie. Można więc powiedzieć, że pewne rzeczy w Sojuszu się zmieniają. Nie ma natomiast takiego jednego wydarzenia, które implikowałoby konieczność zmian oraz stanowiłoby swego rodzaju cenzurę czasową. W tym ewolucyjnym procesie następowała jednak stopniowa dezaktualizacja i rosnąca swego rodzaju nieadekwatność obowiązującej koncepcji strategicznej, wobec szybko zmieniających się wyzwań w świecie. I tak naprawdę można powiedzieć, że obecna koncepcja nie zawiera lub zawiera niekompletne odpowiedzi w jaki sposób Sojusz miałby sprostać wyzwaniom, które niesie ze sobą XXI wiek.
Uruchamiając prace nad tą nową koncepcją należy pamiętać o tym, że ta uzgodniona i zaakceptowana przez wszystkich koncepcja będzie jedynie odzwierciedlała pewien konsensus. Ona tak naprawdę nie będzie tworzyła konsensusu, ten konsensus będzie się budował w procesie tworzenia. Natomiast ta koncepcja będzie odzwierciedlała tylko tyle, miejmy nadzieję że aż tyle, ile uda się wspólnie uzgodnić. I trzeba mieć przy tym pełną świadomość, że rozpoczynając te prace, Sojusz tak naprawdę poddaje się pewnemu trudnemu testowi wewnętrznej spoistości. Miejmy nadzieję, że przejdzie przez ten test w sposób pozytywny, jakkolwiek, mówiąc szczerze, ja nie mam co do tego takiej absolutnej pewności.
Biorąc pod uwagę moje własne doświadczenia z prac nad „Comprehensive political guidance” - CPG, (to był taki dokument można powiedzieć pośredni pomiędzy koncepcją z 1999 roku, a tą koncepcją, która się tworzy), wiem, że to jest naprawdę bardzo trudne zadanie i dojście do jakiś uzgodnionych wspólnych zapisów jest wyjątkowo trudne, a bardzo często następuje powrót do zaakceptowanych gdzieś wcześniej wyrażeń, sformułowań, które mają bardzo ogólny charakter i nie niosą istotnych treści. Tworzenie nowej koncepcji może okazać się procesem trudnym, prowadzącym do identyfikacji i ujawnienia linii podziałów wewnątrz Sojuszu, a byłoby to szczególnie groźne, gdyby nie udało się znaleźć takiej mocnej, jednoczącej konkluzji. Konkluzji, która byłaby wyraźna i możliwa do przyjęcia przez wszystkich Przy braku jedności dokument, który okazałby się możliwy do przyjęcia, byłby tak naprawdę pewnym zbiorem banalnych sformułowań. Zatem Sojusz, otwierając prace nad nową koncepcją strategiczną przechodzi pewnego rodzaju test.
Z przyczyn obiektywnych Pan minister Bogdan Klich nie może uczestniczyć w dzisiejszej konferencji. Jednak doceniając jej wagę i znaczenie przesłał swoje wystąpienie nagrane na video. Korzystając z okazji chciałbym na ręce kierownictwa ministerstwa obrony narodowej złożyć podziękowania dla Pana ministra Bogdana Klicha za wystąpienie oraz ciepłe słowa skierowane pod adresem organizatorów i uczestników dzisiejszej konferencji.
Minister Obrony Narodowej
Bogdan KLICH
POSŁANIE DO UCZESTNIKÓW KONFERENCJI
„NOWA KONCEPCJA STRATEGICZNA SOJUSZU
WOBEC ZAGROŻEŃ XXI WIEKU”
Szanowni Państwo,
Jestem bardzo rad mogąc objąć honorowy patronat nad tą konferencją, stawia ona bowiem pytania fundamentalne w kwestiach bezpieczeństwa. Stwarza również okazję,
by w rozważaniach nad sprawami obronnymi wyjść poza dominującą ostatnio tematykę profesjonalizacji. Większość problemów z nią związanych mamy już poza sobą, dlatego nadszedł czas na to, by zastanowić się nad kwestiami szerszymi, dotyczącymi bezpieczeństwa globalnego i jednego z jego filarów - Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Przed kilkoma zaledwie dniami uczestniczyłem w kolejnym spotkaniu ministrów obrony państw NATO. Rozmawialiśmy tam o misji ISAF, nowym amerykańskim projekcie tarczy antyrakietowej i wysokości środków przyznawanych poszczególnym państwom na tworzenie infrastruktury obronnej. Słowem - omawialiśmy problemy cząstkowe, jak zwykle podczas tego typu dysput. Tak było również w Krakowie w lutym tego roku, a nawet, nie waham się powiedzieć, podczas kwietniowego szczytu NATO w Strasburgu i Kehl.
Nawet ten jubileuszowy, podsumowujący szczyt pozostawił w nas pewien niedosyt, nie przyniósł bowiem zdecydowanej odpowiedzi na pytanie zasadnicze: jaka ma być przyszłość NATO? Dał nam jednak pewność, że to pytanie jest najważniejsze dla wszystkich członków Sojuszu. I że mamy szansę na to, by wspólnie wypracować odpowiedź.
Tę szansę stwarza powołanie zespołu, który ma stworzyć nową koncepcję strategiczną Sojuszu. Oczywiste jest, że nie możemy przejść wobec tego faktu obojętnie i musimy wypracować zarówno własną diagnozę zagrożeń, jak i koncepcję roli NATO w ich zwalczaniu. Temu celowi służyć ma również dzisiejsza konferencja; przypomnę, że udział w niej bierze Pan prof. Adam Rotfeld, członek „grupy mędrców” pracującej nad ideą przyszłego funkcjonowania NATO.
Szanowni Państwo,
Dla wszystkich tu obecnych oczywiste jest, że NATO wymaga zmian; że 60 lat, które upłynęło od momentu jego powołania, przeobraziło środowisko bezpieczeństwa w takim stopniu, że założenia strategiczne przyjęte na początku istnienia Sojuszu wydają się historyczne, by nie rzec archaiczne.
Nie możemy zapominać, że po 11 września praktycznie wszystkie -oprócz NATO - podmioty międzynarodowe zmieniły strategię działania. Sojusz swoją zachował. Tymczasem rzeczywistość dowiodła, że podstawowe instrumenty NATO nie są dostosowane do nowych warunków.
Mam tu na myśli przede wszystkim interpretację art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, sposoby postępowania w sytuacjach tzw. trudnokonsensusowych oraz współpracę pomiędzy NATO i Unią Europejską.
Rozważenia wymaga w pierwszym rzędzie sposób utrzymania najsilniejszej broni Sojuszu - kolektywnej obrony. Nowa strategia powinna potwierdzać jej znaczenie polityczne, a jednocześnie być na tyle precyzyjna, by władze wojskowe NATO mogły na jej podstawie wzmacniać narzędzia służące realizacji tej podstawowej funkcji Sojuszu.
To kwestia najwyższej wagi, tymczasem do tej pory nie doczekaliśmy się głębszej sojuszniczej refleksji na ten temat. Czy obrona kolektywna ma być - tak jak niegdyś - jedynie reaktywna, czy może także wyprzedzająca? Czy powinna odnosić się do terytorium, czy
do interesów narodowych członków Sojuszu? Czy w związku z tymi wątpliwościami należałoby znowelizować cały Traktat czy tylko twardo egzekwować zapisy art.5 w odniesieniu do nowych warunków? To tylko niektóre z pytań, które stoją przed nami w związku z najważniejszą funkcją NATO.
Kolejne zagadnienie to strategia reagowania kryzysowego i zaangażowanie NATO w działania stabilizacyjne. Musimy rozważyć, jak postępować w obliczu tzw. zagrożeń trudnokonsensusowych, czyli takich, które nie zagrażają w jednakowym stopniu żywotnym interesom wszystkich członków Sojuszu. Jak kwalifikować potencjalne zagrożenia?
Jak zahamować tendencje do swego rodzaju „nacjonalizacji” myślenia o bezpieczeństwie i zaniechania myślenia kategoriami wspólnotowymi? Czy zmienić system decydowania w ramach NATO i w niektórych wypadkach rozważać możliwość odejścia od zasady konsensusu?
Oto pytania, na które będziemy dziś szukać odpowiedzi.
Należy do nich włączyć także zagadnienie utrzymania więzi transatlantyckiej. Relacje NATO-Unia Europejska są kluczowe dla przyszłości bezpieczeństwa na naszym kontynencie. Niezbędna jest nam wizja ich dynamicznego rozwoju i synergicznego współdziałania. To jest możliwe, choć obecnie problemy transatlantyckie są rozważane raczej na linii Unia Europejska -USA, a nie na forum NATO. Jednak powrót Francji do wojskowych struktur Sojuszu dowodzi, że jest zacieśnianie współpracy transatlantyckiej to tendencja rozwojowa, a odważne zmiany w tym zakresie - realne.
Szanowni Państwo,
Katalog strategicznych spraw otwartych w NATO jest bardzo obszerny. Oprócz tych, które wymieniłem, zaliczyłbym do niego również sposoby reagowania na nowe, mniej tradycyjne zagrożenia, realizowanie zasady „otwartych drzwi” dla państw aspirujących do NATO, czy wreszcie - układanie relacji z Rosją jako kluczowym partnerem Sojuszu.
Wszystkie te sprawy są dla nas ważne i aktualne. Pomyślna przyszłość Sojuszu jest kluczem do naszego bezpieczeństwa. Jego siła, skuteczność i wiarygodność należą do polskiej racji stanu. Pewien jestem, że będziecie o tym Państwo pamiętać podczas dyskusji.
Życzę owocnych obrad.
prof. dr hab. Adam Daniel ROTFELD
NOWA KONCEPCJA STRATEGICZNA NATO
STAN PRAC I PERSPEKTYWY
Mandat
W Deklaracji o bezpieczeństwie Sojuszu szczyt NATO w Kehl i Strasburgu
(4 kwietnia 2009) zobowiązał Sekretarza Generalnego, aby „zwołał i pokierował pracami reprezentatywnej i kompetentnej Grupy Ekspertów, którzy w ścisłej konsultacji ze wszystkimi sojusznikami stworzą dla Sekretarza Generalnego podstawę do wypracowania Nowej Koncepcji Strategicznej i przedstawienia propozycji jej wcielania w życie dla podjęcia decyzji w czasie następnego Szczytu”. Sekretarz Generalny został zobowiązany do włączenia Rady NATO do całego procesu przygotowania nowej koncepcji Sojuszu. Taki był mandat.
Na tej podstawie nowy Sekretarz Generalny Sojuszu Anders Fogh Rasmussen powołał Grupę 12 ekspertów, której przewodniczy Madeleine Albright, była Sekretarz Stanu USA.
W skład Grupy weszli ponadto byli politycy, dyplomaci i badacze z Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Polski, Kanady, Włoch, Hiszpanii, Niderlandów, Łotwy, Grecji i Turcji. Jakkolwiek założenie jest takie, że wszyscy uczestnicy Grupy zostali wyselekcjonowani ze względu na ich osobiste kwalifikacje i nie reprezentują oficjalnego stanowiska państw, których są obywatelami - to jednak kryteria ich doboru są dosyć czytelne. Uwzględniają one zarówno rangę i potencjały wojskowe głównych państw Sojuszu, różne regiony
(obok Ameryki Północnej są w tej grupie osoby powołane z Europy Środkowo-Wschodniej, Południowej i Zachodniej) oraz doświadczenie w pracy koncepcyjnej (podczas Strategicznego Seminarium w Luksemburgu w połowie października b.r. postanowiono powołać też dodatkowo nieformalną grupę doradców wojskowych).
Sens i cel powołania Grupy „12” jest wieloraki: po pierwsze, w Radzie NATO zasiada 28 ambasadorów, którzy na podstawie instrukcji otrzymywanych ze swoich stolic prowadzą konsultacje i negocjują podejmowane w ramach Sojuszu decyzje; jest to gremium zbyt duże
i zbyt obciążone proceduralnymi ograniczeniami, aby można było w krótkim czasie uzgodnić koncepcyjny dokument, jakim powinna być nowa strategia Sojuszu.
Po drugie, główny motyw, który skłonił państwa sojusznicze do zapoczątkowania prac nad Nową Koncepcją Strategiczną sprowadzał się do tego, że należy w tym dokumencie uwzględnić nowe zjawiska - nowe zagrożenia, nowe ryzyka, nowe wyzwania. Natomiast zawodowi dyplomaci, jakimi są szefowie misji przy NATO w Brukseli ze swej natury maja skłonność do myślenia raczej zachowawczego niż innowacyjnego i kreatywnego. Ambasadorzy przecież reprezentują politykę swoich państw, a nie określają tę politykę. Wreszcie, był też wzgląd taktyczny: raport przygotowany przez Grupę „12” ma charakter pozarządowy, nieformalny i pozostawia Sekretarzowi Generalnemu NATO pełną swobodę, by traktować ten dokument jako podstawę do dyskusji z wysokimi przedstawicielami państw (ministrami spraw zagranicznych i obrony, premierami i prezydentami). Rada NATO
w Brukseli na bieżąco będzie informowana o stanie prac nad nową koncepcją na wszystkich etapach.
Cel
W tym miejscu warto postawić pytanie: jaki był cel powołania Grupy i co skłoniło państwa sojusznicze do podjęcia decyzji o szybkim przygotowaniu Nowej Koncepcji Strategicznej NATO? Najprostszą odpowiedzią jest to, że coraz więcej było krytycznych opinii na temat małej efektywności Sojuszu, braku spójności i sprzecznych oczekiwań związanych z funkcjonowaniem NATO. Najkrócej wyraża to lapidarny tytuł jednego
z ostatnich komentarzy: Powoli zanikające NATO.
Czy rzeczywiście NATO zanika? A może wielka i sprawna machina działa na jałowych obrotach, ponieważ jej mechanizmy, sposoby podejmowania decyzji oraz siły zbrojne były zaprojektowane na inne czasy, na inne wyzwania, inne zagrożenia i inne ryzyka. W czasach zimnej wojny nikt nie podejmował wielkiej politycznej debaty na temat sposobu interpretacji art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Dla sojuszników i przeciwników Sojuszu było jasne, że jeśli jakikolwiek kraj wchodzący w skład NATO będzie zagrożony, to Sojusz z całą swoją potęgą stanie w jego obronie. Było to jasne, ponieważ zimna wojna nie pozostawiała wątpliwości, jakie są źródła zagrożeń i kto jest przyjacielem, a kto jest nieprzyjacielem. Dziś sprawy się skomplikowały, zagrożenia i ryzyka są bardziej niż w przeszłości wieloznaczne
i niejasne. Dlatego mylą się ci, którzy sądzą, że wystarczy wprowadzić drobne korekty do koncepcji strategicznych Sojuszu z 1991 i 1999 roku. O tym, jak bardzo się mylą świadczyło wystąpienie byłego kanclerza Republiki Federalnej Niemiec na konferencji Polityki Bezpieczeństwa w Monachium. Przemówienie, które 12 lutego 2005 r. (ze względu na chorobę kanclerza) odczytał minister obrony Peter Struck stwierdzało, że Sojusz nie jest już platformą konsultacji, ani koordynacji wspólnej strategii państw Sojuszu. Innymi słowy, Schröder sygnalizował, że Sojusz stracił na znaczeniu i następuje jego marginalizacja. W rok później kanclerz Angela Merkel wystąpiła w Monachium z inicjatywą wypracowania Nowej Koncepcji Strategicznej NATO.
Od tego czasu ukazały się dziesiątki i setki poważnych analiz, studiów i monografii poświęconych nowej koncepcji NATO. Wszystkie te opracowania, propozycje i sugestie były wynikiem przemyśleń ekspertów i polityków, i toczyły się poza ramami Sojuszu. Wspominam o tym, aby uświadomić - choćby w największym skrócie - trzy istotne elementy:
Po pierwsze, dzisiejsze prace nad nową koncepcją odpowiadają na zapotrzebowanie państw i rządów, jak również środowisk badaczy, analityków i szerokiej opinii publicznej.
Po drugie, Grupa 12 ekspertów nie zamierza „odkrywać koła na nowo”. Dotychczasowy dorobek prac - w tym uzgodnione w przeszłości dokumenty - nie będzie zignorowany. Dotyczy to zarówno ocen, rekomendacji, jak też metodologii.
Po trzecie, niezależnie od nowego środowiska bezpieczeństwa, które wymaga stosownych zmian w Sojuszu - sprawą kluczową jest przywrócenie wspólnego rozumienia słów i norm zawartych w Traktacie Waszyngtońskim i odbudowanie consensusu między sojusznikami. Dotyczy to przede wszystkim interpretacji postanowień art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego jako fundamentu, na którym opiera się Sojusz Północnoatlantycki.
Nowa Koncepcja Strategiczna ma spełnić kilka funkcji: przywrócić Sojuszowi żywotność, sprzyjać przezwyciężeniu nastrojów niepewności, niewiary i swoistego zagubienia w określaniu miejsca i roli NATO we współczesnym świecie. Jednakowe rozumienie realnych i potencjalnych nowych wyzwań ma zasadnicze znaczenie dla właściwego funkcjonowania NATO we współczesnym świecie.
Celem Nowej Koncepcji Strategicznej jest próba wizjonerskiego spojrzenia
w przyszłość. Wspólna wizja pozwoli mocniej związać państwa członkowskie, zaangażować je na nowo w realizację fundamentalnych zadań, jakim jest obrona ich niepodległości
i bezpieczeństwa. Opinia publiczna powinna rozumieć, dlaczego NATO angażuje się poza Europą i jaki to ma związek z naszym bezpieczeństwem.
Stare pytania - nowe odpowiedzi
Nowe czasy wymagają, aby w definiowaniu zadań Sojuszu Północnoatlantyckiego powracać do podstawowych pytań i poszukiwać na te pytania nowych odpowiedzi. Jest prawdą, że otwarte stawianie na nowo starych pytań niesie ze sobą ryzyko, że odpowiedzi mogą ujawnić różnice stanowisk między głównymi sojusznikami: nie tylko między Stanami Zjednoczonymi a państwami europejskimi, ale również między europejskimi sojusznikami. Inna jest perspektywa państw w Europie Środkowo-Wschodniej, inna jest ich historia
i doświadczenie - a inne są czynniki określające poczucie bezpieczeństwa w Europie Południowej. Przeciwnicy otwartej debaty twierdzą, że właściwsze będzie podejście pragmatyczne. Sprowadzałoby się to do polityki reaktywnej raczej niż kreatywnej, do wprowadzania do obowiązującej od dziesięciu lat koncepcji strategicznej NATO drobnych korekt i poprawek, niż podejmowania próby uzgodnienia jakościowo nowego dokumentu, który wyrażałby potrzeby nowych czasów i odpowiadał na nowe wyzwania, ryzyka
i zagrożenia. Zwyciężyła inna filozofia politycznego myślenia, a mianowicie postanowiono, że prace nad nową koncepcja strategiczną będą prowadzone z włączeniem wielu środowisk opiniotwórczych. Stąd decyzja o zwołaniu czterech strategicznych seminariów
(w październiku - w Luksemburgu nt. nowego środowiska bezpieczeństwa międzynarodowego i podstawowych zadań Sojuszu; w listopadzie - w Brdo w Słowenii nt. zaangażowań NATO w czasach globalizacji; w styczniu - w Oslo nt. partnerstwa NATO
i kontaktów ze światem zewnętrznym i w lutym - w Waszyngtonie nt. transformacji Sojuszu). Ponadto odbędą się poważne debaty i konsultacje w Brukseli nt. stosunków NATO-UE;
w Pradze nt. stanowiska państw regionu Europy Środkowej i w Moskwie nt. stosunków NATO-Rosja.
Przeciwnicy nowej strategii uważają, że Sojusz sprawdził się w praktycznym działaniu i nie ma potrzeby „rozszczepiania włosa na czworo”, natomiast próby radykalnego
i innowacyjnego zwiększenia jego skuteczności mogą prowadzić do efektów odwrotnych od zamierzonych. Podjęcie prac nad nową koncepcją strategiczną Sojuszu stwarza, zdaniem przeciwników tego dokumentu, ryzyko potencjalnej dezintegracji NATO. W kilku bowiem fundamentalnych dla przyszłości Sojuszu kwestiach państwa NATO zajmują różne stanowiska. Dotyczy to w szczególności roli, jaką Sojusz odgrywa i powinien odgrywać we współczesnym świecie: czy jego głównym zadaniem w XXI wieku pozostaje - zgodnie z art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego - zapewnienie obrony terytoriów i bezpieczeństwa państw-sygnatariuszy, czy też odpowiedź na nowe zagrożenia, które pojawiły się poza tym obszarem? Czy Sojusz ma charakter transatlantycki czy globalny? Czy funkcje Sojuszu powinny być głównie natury wojskowej (hard security), czy też mają w coraz większej mierze obejmować zadania określane jako soft security - natury politycznej, ekonomicznej, społecznej? Czy powinny być realizowane w sposób całkowicie autonomiczny i niezależny od innych struktur bezpieczeństwa, czy też w ścisłej koordynacji i współdziałaniem z instytucjami Unii Europejskiej, a w szczególności z zaangażowaniem stosownych organów Unii do procesu decyzyjnego i z wykorzystaniem unijnych zasobów materialnych i wojskowych?
Pytań i różnic jest więcej. Dotyczą one wspólnej strategii wobec Rosji, kwestii dalszego rozszerzania Sojuszu, roli NATO w rozwiązywaniu problemów w regionach oddalonych od Europy, a w szczególności w Afganistanie, nowego i proporcjonalnego rozłożenia ciężarów i kosztów ponoszonych na potrzeby obrony i bezpieczeństwa przez wszystkie kraje. Potrzebne jest też wyraźne określenie roli Sojuszu w zwalczaniu terroryzmu, przeciwdziałaniu piractwu na morzach otwartych, zapobieganiu proliferacji, czy wreszcie - zapewnieniu bezpieczeństwa cybernetycznego i energetycznego państw członkowskich.
Różnice stanowisk w tych i innych sprawach są naturalne i zrozumiałe. Wynikają
z różnicy doświadczeń historycznych, odmiennych perspektyw oraz innego postrzegania problemów przez globalne mocarstwa z jednej strony, a państwa małe i średnie - z drugiej. Inna jest percepcja zagrożeń i priorytety bezpieczeństwa w państwach, których narody bezpośrednio sąsiadują z Rosją, a inna krajów regionu Morza Śródziemnego czy też Ameryki Północnej oddzielonej od Europy wodami Atlantyku.
Z polskiego punktu widzenia sprawą kluczową byłoby podkreślenie w takim dokumencie, że elementem rozstrzygającym dla bezpieczeństwa naszego regionu w obliczu nowych wyzwań i zagrożeń jest jedność, solidarność i spójność transatlantyckiej wspólnoty. W przeciwieństwie do innych aliansów Sojusz Atlantycki oparty jest zarówno na wspólnych interesach, jak i wspólnych wartościach. Jest to problem, który ma istotne znaczenie
w wypracowaniu wspólnej strategii NATO wobec Rosji. W przeszłości sojusze definiowały reguły gry i opierały się na równowadze interesów i potencjałach wojskowych; wartości nie były brane pod uwagę. Na tym polegała skuteczność koncertu europejskich mocarstw autorstwa Metternicha. Próby przywracania XIX-wiecznych formuł na potrzeby bezpieczeństwa XXI wieku są zawodne. Dziś zagrożenia bezpieczeństwa rodzą się głównie wewnątrz państw. Stąd mamy więcej konfliktów domowych - więcej krwawych wojen wewnątrz państw niż między nimi. Zaciera się coraz bardziej - dawniej wyraźna - granica między tym, co wewnętrzne a tym, co zewnętrzne.
Na liście priorytetów europejskiej polityki bezpieczeństwa - obok integracji
i zwiększania efektywności NATO i Unii - postawiłbym sprawę przywództwa i partnerstwa oraz nowych sposobów umacniania Sojuszu poprzez trwałe zakotwiczenie Stanów Zjednoczonych w Europie. Podejście takie przywracałoby Sojuszowi jego właściwą funkcję gwaranta bezpieczeństwa terytoriów państw członkowskich.
Znaczenie art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego
W nowych warunkach potrzebne są nowe sposoby trwałego wiązania bezpieczeństwa Europy z bezpieczeństwem Stanów Zjednoczonych oraz potwierdzenia wiążącej treści art. 5, zgodnie z którym: „Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub kilka z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uważana za napaść przeciwko nim wszystkim”. Państwa Sojuszu zobowiązały się podejmować w takiej sytuacji indywidualnie i zbiorowo „taką akcję, jaką uznają za konieczną, nie wyłączając użycia siły zbrojnej, w celu przywrócenia
i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego”. Oznacza to w praktyce zobowiązanie do zbiorowej samoobrony, zgodnej z prawem - na podstawie art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych.
Innymi słowy, art. 5 jest instrumentem, który ma zapewnić:
a) skuteczną ochronę państw przed napaścią wojskową lub atakiem, którego konsekwencje są porównywalne do ataku zbrojnego (np. atak cybernetyczny);
b) ochronę przed atakiem, który stanowi egzystencjalne zagrożenie dla suwerennego bytu państwa i jego integralności terytorialnej.
Skuteczność mechanizmu art. 5 opiera się na kilku zasadach: na nieuchronności
i automatyzmie udzielania pomocy ofierze agresji lub państwu zagrożonemu taka agresją; pierwszeństwie (priorytecie) w dostępie do zasobów NATO w przypadku napaści
i adekwatności środków i działań, które są w stanie skutecznie przeciwdziałać, niwelować
i unieszkodliwiać skutki ew. agresji.
Skutecznym sposobem zapobiegania i przeciwdziałania agresji jest odstraszanie.
W okresie zimnej wojny jednoznaczna interpretacja art. 5 połączona z obecnością amerykańskich sił nuklearnych w Europie - okazała się skuteczną tarczą w zapewnieniu bezpieczeństwa państw członkowskich Sojuszu.
Sojusz obronny a bezpieczeństwo zbiorowe
Sojusz często postrzegany jest jako wyłaniająca się struktura bezpieczeństwa zbiorowego. Zwłaszcza w związku z powstaniem wielu nowych instytucji, które są dla NATO formą współpracy z państwami nieczłonkowskimi, jak Partnerstwo dla Pokoju, Euro-Atlantycka Rada Partnerstwa, Rada NATO-Rosja, Komisja NATO-Ukraina i inne. Instytucje te nie mogą jednak przesłaniać zasadniczych celów, jakie przyświecały sygnatariuszom Traktatu Waszyngtońskiego: „ochraniać wolność, wspólne dziedzictwa i cywilizację swych narodów, oparte na zasadach demokracji, wolności jednostki i praworządności” oraz „połączyć swe wysiłki w celu zbiorowej obrony oraz zachowania pokoju i bezpieczeństwa”. Należy powiedzieć wyraźnie, że polityczny wymiar Sojuszu i jego nowe postrzeganie jako systemu bezpieczeństwa zbiorowego ma wartość dodaną, ale nie zastępuje obronnej istoty Paktu. Fundamentalna różnica między bezpieczeństwem zbiorowym a sojuszem obronnym polega na tym, że system bezpieczeństwa zbiorowego (np. ONZ) ma neutralizować potencjalną napaść ze strony jednego z państw-członków systemu; natomiast sojusz obronny zapewnia bezpieczeństwo i chroni państwa przed napaścią z zewnątrz.
Wątpliwości związane ze skutecznością Sojuszu związane są z reakcją na konkretne sytuacje i wyzwania. Po doświadczeniach konfliktu zbrojnego w Gruzji w sierpniu 2008
i kryzysie związanym ze wstrzymaniem dostaw rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy do Europy Środkowej i Południowej - na porządek dzienny powróciła debata o obowiązywaniu fundamentalnych zasad regulujących stosunki między państwami. Dotyczy to
w szczególności zasady integralności terytorialnej, nienaruszalności granic i nieinterwencji. Artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego - ze swej istoty - daje gwarancje bezpieczeństwa tylko państwom członkowskim. Jednak naruszenie fundamentalnych zasad i norm regulujących stosunki międzynarodowe nie może być obojętne dla Sojuszu, ani dla poszczególnych państw wchodzących w skład NATO.
Stosunki NATO z Rosją
W polskim myśleniu o przyszłości Sojuszu i o skuteczności instytucji bezpieczeństwa euroatlantyckiego zdecyduje to, czy będzie uzgodniona i w praktyce realizowana wspólna strategia Sojuszu wobec Rosji. Od czasu przyjęcia w Pratica di Mare (2002) dokumentu
o jakościowo nowych stosunkach między Rosją a NATO - Sojusz otworzył perspektywy konstruktywnego włączenia się Rosji do realizacji wspólnej polityki bezpieczeństwa
w Europie i w innych częściach świata. Dokument ten przyjęto w rozumieniu, że Rosja porzuci bezzasadną propagandową retorykę traktowania NATO jako „wrogiego ugrupowania”, a co ważniejsze - przyjmie (nie tylko werbalnie) system wspólnych uniwersalnych wartości, którymi kieruje się transatlantycka wspólnota demokratycznych państw.
Rzecz nie sprowadza się do strategii. Rosja w sposobie formułowania zasad polityki bezpieczeństwa powraca wyraźnie do terminologii z okresu zimnej wojny. Jest to filozofia polityczna oparta na dychotomii: „tu - my, a tam - oni”. Natomiast Sojusz kieruje się wobec Rosji odmienną filozofią - nie wyłączania (exclusiveness), ale włączania (inclusiveness)
i wspólnego angażowania się w zapewnienie wspólnego bezpieczeństwa. Ilustracją tego podejścia była nie tylko amerykańska polityka nowego otwarcia („reset”), ale programowe wystąpienie nowego Sekretarza Generalnego NATO oraz wiele innych konkretnych inicjatyw - zwłaszcza w sferze kontroli zbrojeń - adresowanych do Rosji. Na dłuższą metę polityka ta będzie skuteczna, jeśli spotka się ze wzajemnością strony rosyjskiej, której wyrazem nie mogą być nowe zbrojenia ani organizacja wielkich manewrów w pobliżu polskich granic.
Poważnej refleksji wymaga też określenie strategii NATO i Unii w zwalczaniu terroryzmu, w podejmowaniu interwencji humanitarnych w państwach słabych i upadłych,
w zapobieganiu atakom piratów oraz zwalczaniu i zapobieganiu proliferacji broni masowego rażenia, czy też w reagowaniu na ataki cybernetyczne (jak to miało miejsce w odniesieniu do Estonii). We wszystkich tych sprawach możliwa jest rzeczowa i owocna współpraca między Sojuszem a Rosją.
Innym nowym wymiarem bezpieczeństwa jest kryzys wynikły na tle wstrzymania dostaw rosyjskiego gazu dla Europy przez terytorium Ukrainy. Kryzys ten uświadomił politykom Sojuszu, że sprawą najwyższej wagi jest uzgodnienie wspólnej strategii bezpieczeństwa, która stymulowałaby dywersyfikację źródeł energii i neutralizowała próby wykorzystywania dostaw surowców energetycznych jako instrumentu nacisków politycznych z pogwałceniem zasad równouprawnienia, do których przestrzegania państwa zobowiązały się w licznych traktatach i konwencjach oraz w ramach ogólnych zasad prawa międzynarodowego.
Jednym z wniosków, jaki wynika z kryzysów w stosunkach Rosji z Gruzją i Ukrainą jest to, że należy dążyć do takiej transformacji transatlantyckiej wspólnoty bezpieczeństwa, która nie zamykałaby, lecz otwierała drzwi - zgodnie z art. 10 Traktatu Waszyngtońskiego - dla wszystkich demokratycznych państw kontynentu dokonywania swobodnego wyboru
w określaniu sposobów zapewnienia własnej niepodległości, w tym swobody
w przystępowaniu lub nie przystępowaniu do wielostronnych struktur bezpieczeństwa. Powinna to być suwerenna decyzja zainteresowanych państw, o ile spełniają one warunki przynależności do NATO i Unii Europejskiej.
Strategia Sojuszu i Unii powinna zapobiegać z jednej strony „renacjonalizacji” bezpieczeństwa przez główne państwa Europy i Ameryki Północnej, a z drugiej - powrotowi do tworzenia XIX-wiecznych „koncertów mocarstw”, „dyrektoriatów” lub innych form narzucania państwom średnim i małym woli mocarstw wielkich i silnych.
Sojusz a gwarancje bezpieczeństwa
Sojusz Północnoatlantycki spełnia wobec państw członkowskich kilka podstawowych funkcji: zapewnia ochronę (gwarancje bezpieczeństwa); spełnia funkcję odstraszającą potencjalnego agresora (głównie jest to odstraszanie nuklearne); jest zdolny do interwencji - zwłaszcza na obszarze zagrożeń terrorystycznych (misje ekspedycyjne); wreszcie, pełni funkcję prewencyjną, zapobiegawczą na peryferiach Sojuszu (partnerstwo) oraz spełnia rolę stabilizatora nie tylko w stosunkach transatlantyckich, ale w skali globalnej. Ideą porządkującą system międzynarodowego bezpieczeństwa w XXI wieku jest współzależność państw - wielkich i małych, silnych i słabych, demokratycznych i autorytarnych. Współzależność w warunkach globalizacji i zróżnicowania współczesnego świata nie zapewnia koniecznej kontroli nad rozwojem sytuacji w stosunkach między państwami, a tym mniej - nad rozwojem wypadków wewnątrz państw. Nie ukształtował się dotychczas żaden mechanizm skutecznego sterowania lub „zarządzania kryzysami” (crisis-management).
W wielu regionach rządy - zwłaszcza w państwach słabych, upadających lub upadłych - utraciły kontrolę nad rozwojem wypadków na terytoriach, które podlegają ich zwierzchnictwu terytorialnemu. Dotyczy to w szczególności sytuacji na Bliskim Wschodzi, w regionie Zatoki Perskiej, zwłaszcza w Afganistanie, Pakistanie i Iraku.
Innymi słowy, zadania, jakie stoją przed Sojuszem wymagają zdefiniowania na nowo, na czym polega istota stosunków transatlantyckich; czy i w jakim zakresie NATO ma podlegać równoczesnej dalszej transformacji i rozszerzaniu; jakie zmiany są konieczne, aby Sojusz był w stanie odpowiedzieć na nieznane dotychczas wyzwania; jakie wnioski wynikają z dotychczasowych operacji i doświadczeń związanych z siłami odpowiedzi NATO (NRF - NATO Response Forces)? Czy główny nacisk ma być położony na siły ekspedycyjne, czy na siły konieczne do obrony terytoriów państw członkowskich; wreszcie - jak mają być ułożone stosunki z partnerami NATO, a w szczególności, jaką rolę ma Sojusz odgrywać, gdy na jego obrzeżach wybuchają konflikty zbrojne, do których doszło np. między Rosją a Gruzją na tle secesji Osetii Południowej i Abchazji.
Zmiana w polityce amerykańskiej, odejście od unilateralizmu i przywrócenie znaczenia wielostronnych instytucji bezpieczeństwa, w tym potrzeba partnerskiego ułożenia stosunków między NATO a Europejską Polityką Bezpieczeństwa i Obrony (ESDP) w ramach Unii stwarza nie tylko nowy klimat, ale otwiera jakościowo nowe perspektywy dla wypracowania dokumentu określającego strategię bezpieczeństwa Sojuszu na miarę tej, jaką zapoczątkował w latach 60-tych ubiegłego stulecia Raport Harmela.
Zarys nowej strategii
Zadania Grupy 12 Ekspertów NATO zostały ujęte w ramach kilku tematycznych bloków:
Podstawowe zadania NATO w zakresie bezpieczeństwa;
Zaangażowania Sojuszu w erze globalizacji;
NATO: sąsiedztwo, partnerstwo i świat zewnętrzny;
Transformacja Sojuszu: struktury, siły zbrojne i zdolności;
Nowy typ wzajemnych powiązań Sojuszu z Unią Europejską w sferze obronności
i bezpieczeństwa.
W realizacji tych zadań prace Grupy „12” obejmują trzy stadia: fazę refleksyjną, której wyrazem są strategiczne seminaria; fazę konsultacyjną w rozmowach i spotkaniach we wszystkich stolicach państw członkowskich; wreszcie - fazę redakcyjną i negocjacyjną nad ostatecznym tekstem. Rezultaty pracy będą przedstawione Sekretarzowi Generalnemu NATO nie później niż 1 maja 2010.
Tekst uzgodniony z rządami sojuszniczymi będzie przedstawiony do ostatecznej aprobaty na szczycie NATO w Lizbonie w końcu 2010 r.
Uwagi końcowe
Koncepcje strategiczne przyjmowane przez Sojusz w przeszłości odegrały istotną rolę w kształtowaniu bezpieczeństwa międzynarodowego, przezwyciężaniu podziałów
i promowaniu pokojowej transformacji. Dotyczy to zwłaszcza Raportu Harmela, który łączył polityczną odwagę i wizjonerstwo z poczuciem odpowiedzialności za bezpieczeństwo państw członkowskich. Myśli zawarte w tym dokumencie były realizacją dwutorowej strategii: utrzymanie wojskowego (nuklearnego) odstraszania z polityką odprężenia i gotowością do współpracy. Dziś potrzebujemy równie skutecznej strategii na miarę nowych wyzwań. Oznacza to konieczność potwierdzenia siły i żywotności Sojuszu, który umocni na równi gwarancje bezpieczeństwa starych i nowych członków (plany ewentualnościowe), a zarazem wykaże gotowość do współdziałania opartą na wzajemności i współzależności państw we współczesnym świecie.
Powiedzmy wprost: Sojusz Północnoatlantycki nie wymaga żadnej radykalnej przebudowy. Jest to najpotężniejsza i najskuteczniejsza organizacja polityczno-wojskowa we współczesnym świecie. Jednoczy główne demokratyczne państwa Europy i Ameryki, którym daje gwarancje bezpieczeństwa, zapobiega konfliktom. Przeciwdziała proliferacji broni masowego zniszczenia, zwalcza terroryzm i zorganizowaną przestępczość. Promuje system wartości demokratycznych. Jest w procesie ciągłej transformacji i dostosowywania się do nowych potrzeb, neutralizowania nieznanych w przeszłości zagrożeń. W nowym środowisku bezpieczeństwa międzynarodowego sprzyja procesowi transformacji i zmian przy równoczesnym zapewnieniu stabilności opartej na trzech komponentach - siły oraz harmonizacji interesów i wartości.
CZĘŚĆ PIERWSZA
NATO WE WSPÓŁCZESNYM ŚWIECIE
dr Jerzy NOWAK
b. ambasador RP w NATO, Prezes Stowarzyszenia Euro−Atlantyckiego
ZMIANY W SYSTEMIE GEOPOLITYCZNYM I NOWY UKŁAD SIŁ
W II DEKADZIE XXI WIEKU; ROLA POTĘG WSCHODZĄCYCH
Temat jest obszerny, zasługujący na książkę. Głównym jego ograniczeniem merytorycznym jest tytuł całej Konferencji, a więc odniesienie do zagrożeń XXI wieku
w kontekście prac nad nową koncepcją strategiczną NATO oraz do tytułu I Sesji, tj. roli NATO we współczesnym świecie I to jest także niełatwe zadanie.
OCENA OGÓLNA I ZAGROŻENIA
Analitycy sytuacji międzynarodowej są na ogół zgodni co do tego, że cechuje ją szybkie tempo zmian, niepewność, niejasność i nieprzewidywalność (tzw. trzy „n” A.D. Rotfelda). Jeszcze dalej idzie Roman Kuźniar mówiąc o „turbulencji i chaosie”. Kryzys finansowo-gospodarczy 2008 roku ujawnił m.in. rolę irracjonalnych i stadnych odruchów, od których nie jest wolna także polityczna dziedzina.
Mamy do czynienia z jednej strony ze zjawiskami dobrze znanymi z historii, występującymi w nowych szatach, a z drugiej także z zupełnie nowymi wyzwaniami. Zmienia się układ sił, chociaż skutki kryzysu finansowo-gospodarczego dopiero dadzą o sobie znać za jakiś czas. Zależności ekonomiczne coraz częściej zastępują tradycyjne więzi polityczne. Nasila się rywalizacja wielkich mocarstw, w tym tzw. potęg wschodzących, zmieniają się relacje między nimi. Dosyć powiedzieć, że Grupa G7 w momencie jej założenia legitymowała się 60% światowego produktu globalnego, natomiast dzisiaj ten udział sięga niewiele ponad 40 procent. Próba stworzenia systemu jednobiegunowego i prowadzenia przez USA polityki unilateralizmu, po upadku dwubiegunowego, nie powiodła się. Weszliśmy w bardziej wielobiegunowy świat. Istotna jest tu ewolucja polityki USA i Rosji.
Próby ustanawianie nowego ładu światowego komplikuje wejście na scenę światową aktorów pozapaństwowych, tzw. wojującego Islamu, tworzących własne nieregularne siły zbrojne lub milicje, uciekające się do terrorystycznych taktyk, jak np. Al. Kaida. Można więc sądzić, że coraz częstszym zjawiskiem będą ograniczone konflikty zbrojne, jak np.
w Afganistanie.
Dał o sobie znać wyścig zbrojeń, zwłaszcza w sferze broni rakietowych i środków ich przenoszenia oraz zwalczania. Postępuje proliferacja broni jądrowych - mamy aktualnie do czynienia z trzema różnymi problemami związanymi z tym zagrożeniem: Północna Korea, Pakistan i Iran. Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich kilku lat osłabił się system kontroli zbrojeń: w grudniu 2001 roku Stany Zjednoczone wycofały się z Traktatu ABM (Anti Ballistic Missile), a w grudniu 2007 r. Rosja „zawiesiła” swój udział w Traktacie CFE. Ponadto Rosja zagroziła możliwością wyjścia z Traktatu INF (Intermediate-Range Nuclar Forces z 1987 r.).
Utrzymują się zagrożenia terrorystyczne, w tym tzw. cyberterroryzmu, piractwa morskiego Zjawiska korupcji na wysokich szczeblach zaciemniają często rzeczywisty obraz sytuacji i wprowadzają do stosunków międzynarodowych element niepewności,
np. w relacjach Rosja Ukraina (spółka „RosUkrEnergo”), rzutujący na bezpieczeństwo. Na horyzoncie coraz wyraźniej wyłaniają się wyzwania związane z demografią, ocieplaniem klimatu, wyczerpywaniem się surowców energetycznych i innych, w tym wody. Coraz większa ilość konfliktów zbrojnych, destabilizujących w skali regionalnej, rodzi się wewnątrz państw, zwłaszcza „upadłych” a nie w wyniku międzynarodowych sporów. Często pojawia się pełzające przenoszenie zjawisk z jednego regionu do drugiego - współzależna niestabilność.
Z tego nieco pobieżnie nakreślonego obrazu można wyciągnąć wniosek, że może dojść do pogorszenia się stosunków między wielkimi mocarstwami, zwłaszcza, że kierują się one na ogół zasadą gry o sumie zerowej, a niekiedy i emocjami.
RYWALIZACJE MOCARSTW
Przechodząc do konkretyzacji tych ogólnych ocen, zacznę od ewolucji pozycji Stanów Zjednoczonych, gdyż obrazuje ona zmiany na mapie politycznej świata. Ich pozycja relatywnie obniżyła się, chociaż prognozy specjalistów wskazują na to, że długo jeszcze będą najpotężniejszym mocarstwem światowym. Nas najbardziej interesują skutki tego, że nowa administracja USA doszła do słusznego zresztą wniosku, iż sama (w pojedynkę) nie jest już
w stanie realizować swoich celów, dlatego stara się dowartościować ważniejsze organizację międzynarodowe, w tym NATO, ogłosiła politykę „resetu” w stosunkach z Rosją, szuka głębszego porozumienia z Chinami. Przenosząc Europę, jako stabilny region, na nieco niższe miejsce na liście priorytetów, Waszyngton pozostawił de facto Unii Europejskiej ew. problemy stosunków Europy Środkowej z Rosją, a sobie niektóre kwestie obronne, zwłaszcza „tarczy” antyrakietowej. Pociąga to za sobą istotne skutki polityczno-strategiczne.
Nowy układ geopolityczny jeszcze się nie uformował. Punkty ciężkości przesunęły się w dużym stopniu do Azji i rejonu Pacyfiku. Nie ma mocarstwa dominującego, dyktującego reguły gry, wyraźnie widać globalny awans Chin, przede wszystkim na polu finansowo -ekonomicznym. To mocarstwo uczyniło ogromny postęp w technologiach militarnych, satelitarnych i rakietowych; dysponuje potężnymi zasobami broni chemicznej
i biologicznej. Nowością jest atrakcyjna dla wielu państw chińska oferta efektywnego modelu gospodarczego, bez liberalizacji politycznej. Poszerzanie wpływów Chin na obszarach poza Europą i Ameryką Północną odbywa się kosztem USA i Europy. Nie miał racji Max Weber wskazując, że kultury wschodnie są z natury zbyt despotyczne, agrarne i myślowo feudalne, aby dołączyć do czołówki rozwijającego się świata. Być może myśl ta może mieć jeszcze zastosowanie do sporej części krajów islamu, zwłaszcza arabskich.
Kissinger przewidywał, że w nieodległej przyszłości mocarstwami pierwszego rzędu będą USA, Unia Europejska i Rosja. Wydaje się jednak , że ukształtowała się raczej swojego rodzaju „I liga” wielkich mocarstw: USA, Chiny i Unia Europejska. Wydaje się to nieco kontrowersyjne, bowiem Rosja (o której więcej nieco dalej), często pojawia się w tej czołówce. Świadczy to jednak tylko o płynności tego rodzaju układów.
Unia Europejska, borykająca się z problemami spójności wewnętrznej, nie zdołała jeszcze przekształcić w pełni swojej siły politycznej w mocną pozycję strategiczną, ale już dzisiaj staje się - w globalnym wymiarze - czynnikiem równowagi między USA i Chinami. Ceniony jest jej potencjał stabilizacyjny w postaci tzw. miękkich środków politycznych (prewencja), gospodarczych, finansowych i społecznych, odwoływanie się do konsensu, unikanie środków przymusu. Jednakże, niedorozwój EPBiO, brak potencjału militarnego
i konieczność opierania bezpieczeństwa na czynniku zewnętrznym (USA, NATO) będzie przeszkodą w utrwalaniu czołowego miejsca wśród mocarstw, w postaci np. G-3.
Rosja, jeden z dwojga dawnych hegemonów, wykazuje największe ambicje wejścia do - używając jej terminologii - „koncertu wielkich mocarstw”, lub innego wąskiego liczebnie „dyrektoriatu” narzucającego światu reguły gry. Domaga się, choć nieformalnie, uznania strefy jej „uprzywilejowanych interesów” przede wszystkim na obszarze b. ZSRR i na tzw. przedpolu strategicznym, czyli w Europie Środkowej, usunięcia lub ograniczenia NATO
i USA w Europie (inicjatywa Miedwiediewa), większej roli w bezpieczeństwie europejskim,
a także prestiżu. Układanie się z nią jest trudne m.in. z powodu nieufności do świata zachodniego, nieuznawania wspólnych wartości i głębokiej niechęci do wzajemności
i kompromisu. Jej główne atuty to potencjał atomowy, możliwości surowcowe, rozległość terytorialna i stałe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Słabości są też znane, mówił o nich otwarcie nawet Prezydent Miedwiediew, wymieniając m.in. brak modernizacji gospodarki, problemy demograficzne. Dodajmy do tego kostnienie autorytarnego systemu politycznego („putinizmu”), niedoinwestowanie sił zbrojnych, chińską presję ludnościową na Syberię, zagrożenia radykalnym islamem.
Nowym zjawiskiem jest nasilenie się rywalizacji w drugi szeregu (bynajmniej nie drugorzędnym) mocarstw, a przede wszystkim awans do niej tzw. mocarstw wschodzących: Indii i Brazylii, a bardziej w regionalnym wymiarze - Australii, Pakistanu, Indonezji, RPA, Iranu, Arabii Saudyjskiej oraz niedocenianej u nas Turcji. Ich ciężar gatunkowy jest wysoce zróżnicowany, ale ich wzrost zmienia mapę geopolityczną świata. W rywalizacji starają się one rozszerzać lokalnie swoje wpływy i pozyskiwać tzw. państwa obrotowe, poszukujące mocniejszych sprzymierzeńców. Ich rola coraz bardziej jest widoczna
w organizacjach międzynarodowych, w stosunkach gospodarczych (zwłaszcza Brazylia),
w procesach rozbrojeniowych i kontroli zbrojeń, powstrzymywaniu proliferacji broni jądrowych i rakietowych. Rację miał wielki historyk Arnold Toynbee, pisząc pól wieku temu, że zachodni imperializm zjednoczył planetę, ale nie dał gwarancji, że zachód będzie zawsze dominować.
. W chwili obecnej rywalizacje w. mocarstw nie nabierają konfrontacyjnego charakteru, ale ta sytuacja może się zmienić w razie wybuchu konfliktu, np. na Bliskim Wschodzie lub Półwyspie Koreańskim. Zauważmy tylko, że w takim przypadku brak będzie skutecznej globalnej instytucji, zdolnej do opanowania takich konfliktów, ONZ będzie zbyt słaba. Rozstrzygać więc będzie argument siły. Nieformalne ugrupowania światowe - G-8,
G-20, BRIC, czy też potencjalne, jak G-2 czy G-3, nie uzyskały jeszcze statusu pozwalającego na skutecznie działanie antykryzysowe, z zastosowaniem przymusu.
Tutaj krótko o poważnym wyzwaniu dla stabilności światowej, jakim jest konflikt afgański. Nie wchodząc głębiej w jego problematykę (będzie przedmiotem oddzielnych rozważań) wspomnijmy, że sytuację operacji stabilizacyjnej USA i NATO niespodziewanie skomplikowały zjawiska wojny domowej i powstania zbrojnego. Jest to istotny test dla Stanów Zjednoczonych i Sojuszu Północno-Atlantyckiego.
III. UKŁAD SIŁ W EUROPIE
W interesującej nas najbardziej skali europejskiej aktualny porządek (ład) bezpieczeństwa jest NATO-centryczny, w miarę stabilny - przynajmniej tak jest postrzegany na zewnątrz - ale także ulega ewolucji i korektom, które mogą mieć niekorzystne dla nas implikacje. Na ten porządek składa się głównie z czterech, powiązanych ze sobą elementów:
1. - na czoło wysuwa się coraz bardziej Unia Europejska oraz jej polityka bezpieczeństwa i obrony; ma ona istotny walor i potencjał pod warunkiem postępu jej integracji wewnętrznej i skonkretyzowania polityki obronnej, zwłaszcza w odniesieniu do obrony terytorialnej, współdziałania z NATO oraz koherentnej polityki wobec Rosji, zwłaszcza w wymiarze energetycznym. Tymczasem w tych właśnie kwestiach pojawiają się różnice osłabiające jej rolę z sferze bezpieczeństwa. Jawi się niebezpieczeństwo fragmentaryzacji, tzw. różnych prędkości w rozwoju Unii (niemiecka tendencja do ograniczania środków łożonych do wspólnego budżetu), chyba, że Traktat Lizboński będzie skutecznie i w miarę szybko realizowany;
2. - strategiczna obecność USA na naszym kontynencie, zarówno wojskowa,
w ramach NATO, jak i gospodarcza oraz kulturalna; nowa polityka administracji Obamy wprowadza jednak szereg - wspomnianych już -niewiadomych, zwłaszcza w stosunkach
z Rosją oraz w odniesieniu do porozumień między obu mocarstwami w sprawach broni strategicznych i rakietowych;
3. - Sojusz Północno-Atlantycki, zdolny do użycia „twardej siły”, dysponujący znakomitą strukturą instytucjonalną, ale osłabionym brakiem wspólnego poczucia zagrożeniami, różnicami w stosunku do Rosji, zanikiem swego rodzaju „ducha walki”
w społeczeństwach zachodnioeuropejskich; rygorystycznie traktowana zasada consensusu miała początkowo być naturalnym elementem niedopuszczania do tego, aby przywództwo USA stawało się hegemonią, dzisiaj stała się jednym z elementów słabości wewnętrznej Sojuszu;
4. - zinstytucjonalizowane formy współdziałania z Rosją i Ukrainą ( i w nieco mniejszym stopniu z innymi państwami powstałymi na obszarze b. ZSRR) w NATO, UE, OBWE i Radą Europy, w tym poprzez zinstytucjonalizowany system środków budowy zaufania i bezpieczeństwa (CSBMs) oraz rozbrojenia konwencjonalnego (CFE); wśród licznych problemów i trudności tej współpracy wymienić zwłaszcza warto dążenie Rosji do budowy na obszarze b. ZSRR zależnych od siebie, równoległych do NATO struktur (WNP, CSTO) oraz jej wezwania do ich włączenia do ogólnoeuropejskiego porządku.
Ten szkic uzupełnić jeszcze należy o kilka elementów:
-po pierwsze, widoczne są oznaki kryzysu przywództwa po stronie Zachodu jako całości, mimo popularności Obamy w Europie i cementującego znaczenia wspólnych wartości, nie widać istotniejszych i praktycznych oznak zbliżenia USA - Unia Europejska oraz tej drugiej z NATO; nadmiernie dochodzą do głosu egoistyczne interesy narodowe
i niebezpieczeństwa denacjonalizacji polityk bezpieczeństwa; prowadzi to do pytania czy rozchodzą się drogi podstawowych części Zachodu?
- po drugie, obszar Arktyki i związany z nim basen Bałtyku, stał się obiektem ostrych rywalizacji o surowce i szlaki tranzytowe, głównie na osi Rosja - mocarstwa zachodnie
i NATO;
- po trzecie, istniejący ład bezpieczeństwa nie daje równej ochrony Ukrainie, państwom kaukaskim i niektórym bałkańskim;
- po czwarte, przyhamowanie procesu rozszerzania Unii i NATO osłabia pro-europejskie tendencje w niektórych państwach na obszarze b. ZSRR oraz w Turcji, która
z powodzeniem rozpoczyna własną grę strategiczną w przyległych rejonach, obejmując przywódczą rolę w regionie Kaukazu i Azji Środkowej.
A zatem na wszystkich filarach bezpieczeństwa europejskiego pojawiają się rysy. Rośnie poczucie kryzysowości w skali globalnej, co też jest składnikiem ogólnego poczucia bezpieczeństwa. Cały ten porządek został zresztą zakwestionowany za pośrednictwem wspomnianej już inicjatywy Miedwiediewa o tworzeniu „nowej architektury europejskiej” (rozmowy na ten temat już się rozpoczęły pod kryptonimem „Dialog Korfu”).
Ponadto, zmniejszenie zainteresowania Europą ze strony administracji USA stwarza elementy pewnej próżni strategicznej, którą wykorzystać może dyplomacja rosyjska,
a w Europie Środkowej także te kraje, które mają ambicje regionalne i doświadczenie
w koncyliacyjnym układaniu stosunków z Rosją: Austria (propozycja naddunajskiego wymiaru UE bez udziału Polski), Włochy (kwestie energetyczne i inwestycyjne), Turcja (współkształtowanie stabilizacji w rejonie Kaukazu i Azji Środkowej oraz transport ropy
i gazu). Osłabia to i komplikuje pozycję Polski w naszym regionie.
Zarysowane wyżej obrazy globalnego i regionalnego (europejskiego) bezpieczeństwa potwierdzają tezę, że aktualny etap sytuacji międzynarodowej jest w dużym stopniu niejasny
i nieprzewidywalny. Ciśnie się tu na myśl paradoks, a raczej oksymoron, że utrzymywana jest stabilność w warunkach niestabilności. Niewielkie to jednak pocieszenie, bo jest to stan nad wyraz kruchy.
POLSKA W ZMIENIAJACYM SIĘ SYSTEMIE GEOSTRATEGICZNYM
Można posunąć się o krok dalej i powiedzieć, że jednoznacznie korzystna dla nas od 20 lat koniunktura bezpieczeństwa międzynarodowego powoli jest modyfikowana. Nie ma tu jeszcze niebezpieczeństw nagłych i zasadniczych zmian (jak np. tout proportions gardee
w drugiej połowie lat 30ych), ale narasta poczucie niepewności i konieczności pozbycia się wielu dotychczasowych złudzeń (np. że polskie i amerykańskie interesy w odniesieniu do Rosji są tożsame) oraz podjęcia środków zaradczych.
Zagrożenia i układ sił w naszym otoczeniu zmieniają się dynamicznie, ale nasz stosunek do bezpieczeństwa zewnętrznego nie nadąża za nimi. Pokutuje założenie
o położeniu Polski między Niemcami a Rosją, chociaż geostrategiczna treść tego położenia jest zupełnie inna, gdyż Niemcy, poza USA są naszym największym sojusznikiem. Nie zanikły złudzenia, co do strategicznych relacji z USA i rzekomo identycznych interesów oby stron w relacjach z Rosją. Częsta jest skłonność do nadmiernego poczucia własnej wagi, wręcz regionalnej mocarstwowości, a także indywidualnej, niekiedy personalnej gry w tej sferze, podczas gdy dzisiaj tylko w szerszych układach (NATO i UE) można efektywnie realizować własne cele. Wszędzie musimy poszukiwać sojuszników, bo w pojedynkę nie jesteśmy w stanie działać. Przełamywać trzeba stereotypy myślenia.
W polskiej sytuacji pojawia się potrzeba umocnienia istniejących gwarancji bezpieczeństwa, prowadzenia w sposób integralny polityki bezpieczeństwa we wszystkich jej głównych aspektach, tj.: budowie własnego potencjału obronnego, udziału w NATO (skuteczność art. 5), aktywniejszego uczestnictwa w EPBiO i ESDP, wykorzystania stosunków łączących nas z USA w tej sferze, zaangażowania w rozbrojenie i kontrolę zbrojeń itd.
Należy na nowo spojrzeć na stare i nowe zagrożenia, przeanalizować skomplikowane skutki zmian w układzie sił i modyfikacje amerykańskiej obecności w Europie. Wprawdzie nowa wersja amerykańskiej „tarczy” antyrakietowej ma -jak się wydaje - więcej zalet niż poprzednia (zwłaszcza powiązanie jej z NATO), ale sposób wycofania się z wcześniejszej propozycji postawił pytania o ciągłość i wiarygodność zaangażowania USA. Testem intencji amerykańskich będzie sposób realizacji wspólnej Deklaracji z sierpnia ubiegłego toku
o wsparciu dla polskich sił zbrojnych i obronności naszego kraju.
Umocnienia wymaga nasza pozycja w Europie Środkowej, jako niezbędnego elementu regionalnego układu sił i równowagi. Tymczasem nasze wpływy w tym regionie wydaja się słabnąć na rzecz Rosji i grona ambitnych regionalnych „graczy”, w tym Austrii, Włoch i Turcji. Sposób wyjścia z kryzysu finansowo-ekonomicznego może doraźnie przemawiać na naszą korzyść, ale nie zmieni istotnie regionalnego układu sił. Nowych idei
i ożywienia i poszerzenia partnerów domaga się Grupa Wyszehradzka. Trzeba sobie zdawać sprawę, że poszerzanie naszych wpływów regionie nie może być odczytywane jako próba narzucania przywództwa, którego te kraje wcale nie potrzebują. Musimy sami stworzyć własna strefę oddziaływania, w której nasza obecność i pozycja będą w naturalny sposób potrzebne. Dużo będzie zależało od naszej pozycji gospodarczej i potencjału militarnego, choć nie mierzonego tylko w ilości sprzętu wojskowego.
Warto byłoby przyjrzeć się uważniej nowym wyzwaniom na naszej północnej flance
i w rejonie Arktyki oraz Morza Bałtyckiego, będąc w pełni świadomym, że trzy kraje bałtyckie - wbrew pozorom - nie są wcale łatwym partnerem i także nie upatrują w Polsce, szczególnej roli przywódczej, z wyjątkiem swego rodzaju antyrosyjskiej krucjaty, która
z kolei nie jest ani w naszym ani w ich interesie.
Trzeba ponownie zastanowić się nad naszą polityką wschodnią w kontekście bezpieczeństwa i stopniem jej zakotwiczenia w strukturach zachodnich, NATO i UE. Szczególnym wyzwaniem jest rozwój Partnerstwa Wschodniego i nakłonienie UE, jako całości, do jej promowania i finansowania. Wszędzie potrzebne są nowe, „sektorowe” programy działania.
Jeśli rzeczywiście Unia Europejska miałaby w naturalny sposób i nieformalnie przejąć niektóre strategiczne funkcje USA, w tym regulowanie niewojskowych stosunków Zachodu z Rosją, to wyżej na liście naszych priorytetów należałoby umieścić EPBiO i ESDP oraz zachęcać Unię do rozwijania także elementów kolektywnej obrony, w tym terytorialnej.
Szczególnej zręczności dyplomatycznej wymaga dwutorowa polityka bezpieczeństwa wobec Rosji, tzn. wciągania jej do konstruktywnego współdziałania w stosunkach dwustronnych, w ramach NATO i UE, a jednocześnie przeciwstawiania się imperialnej polityce. Wymaga to nie tylko zabiegów merytorycznych, aby nie dać zepchnąć się do gorszej sytuacji bezpieczeństwa, ale także nowego podejścia psychologicznego, zmniejszonej koncentracji na przeszłości i konfliktach, a zwiększonej na wspólnych interesach i potrzebach. Mówiąc najprostszym językiem - zadbać musimy o dobre stosunki z Rosją, ale nigdy nie pozostawać z nią sam na sam w kwestiach spornych lub konfliktowych.
Błędem byłoby pomijanie mocarstw wchodzących, zwłaszcza Chin, w naszych planach konsolidacji bezpieczeństwa narodowego. Chodzi to nie tylko o poszerzanie współpracy gospodarczej, technologicznej i inwestycyjnej, ale także o dialog strategiczny, rozbrojeniowy itp.
Last but not least, trzeba sformułować bardziej koherentną politykę bezpieczeństwa energetycznego, budowy solidarności energetycznej w ramach Unii, a w kraju rozbudowy terminalu LNG w Świnoujściu.
Te i inne skomplikowane problem powinny być przedmiotem wszechstronnego przeglądu polskiej polityki bezpieczeństwa, zapewnienia jej integralnego charakteru
i przyznania jej odpowiednich środków na działania, jednym
zdaniem - nowej, jasnej koncepcji i doktryny bezpieczeństwa.
dr Janusz ONYSZKIEWICZ
Przewodniczący Rady Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego
DALSZE ROZSZERZANIE NATO; PERSPEKTYWY PROGRAMÓW PARTNERSKICH I WSPÓŁPRACY
Myślę, że warto zacząć od stwierdzenia, że NATO nie jest zamkniętym „klubem”, lecz istnieje możliwość jego rozszerzania, jeśli będzie zgoda wszystkich państw członkowskich i kraj kandydujący będzie spełniał określone warunki. Wśród nich są także kwestie związane z spełnianiem norm demokratycznych, jak również przynależność do grona państw wyznających te same wartości. Przede wszystkim jednak akcesja nowego państwa nie może osłabiać zdolności obronnych NATO. Uważam, że perspektywicznie, w NATO znajdą się wszystkie kraje Bałkańskie. One maja jasną perspektywę członkostwa w Unii Europejskiej, więc jeżeli tylko będą miały wolę wejścia do NATO, to tego rodzaju możliwość na pewno się otworzy. Będzie to miało niebagatelne znaczenie także dla stabilizacji politycznej całego regionu. Natomiast trzeba się odnieść tutaj do dwóch krajów, które już wyraziły wstępną chęć członkostwa, mianowicie do Gruzji i Ukrainy i spojrzeć na te kraje
z punktu widzenia zasad, o których wspomniano wyżej, a które są podstawą do rozstrzygania czy dany kraj powinien znaleźć się w gronie krajów członkowskich. Otóż, jeśli chodzi
o wypełnianie warunków czysto politycznych, a mianowicie deklarowanie przynależności do tego samego systemu wartości demokratycznych, system polityczny, to pomimo najrozmaitszych słabości w obydwu krajach, nie powinno być większych problemów. Pojawia się zatem podstawowe pytanie, czy te kraje, wchodząc do NATO, zwiększą bezpieczeństwo wszystkich państw członkowskich czy też nie. Poszukując odpowiedzi należy odnieść się do dwóch kwestii - art. 5. Traktatu Waszyngtońskiego i jego rozumienia, oraz określenie, czym jest NATO jako organizacja zbiorowej obrony. Jest to coś całkiem innego niż system zbiorowego bezpieczeństwa. W takim bowiem systemie przyjmuje się, że jeśli jakiś kraj członkowski padnie ofiara agresji to inne kraje są zobowiązane pospieszyć mu
z pomocą. W gruncie rzeczy, takim systemem jest ONZ, a organem, który tę pomoc ma organizować jest Rada Bezpieczeństwa (pomińmy tu kwestie, do jakiego stopnia ONZ z tych obowiązków się wywiązuje).Według mnie, jest jednak zasadnicza różnica między takim systemem a zbiorową obroną Tu też obowiązuje zasada udzielenia krajowi napadniętemu wojskowej pomocy, ale odróżnieniu od systemu zbiorowego bezpieczeństwa przyjmuje się
co prawda założenie, że będziemy się bronić przed agresją z zewnątrz, ale niesłychanie istotne założenie dodatkowe, a mianowicie, że agresja wewnątrz po prostu jest niemożliwa. Umożliwia to funkcjonowanie struktur wojskowych czasu pokoju, które w sposób naturalny miałyby przejąć odpowiednie funkcje w wypadku zagrożenia, czy też w wypadku konfliktu. Nie można sobie wyobrazić bowiem sytuacji, w której mogłyby sprawnie funkcjonować struktury wojskowe w czasie pokoju z perspektywą przejścia na status wojenny w sytuacji,
w której wojna może wybuchnąć między członkami tego sojuszu. Artykuł 5. Traktatu Waszyngtońskiego zaś dotyczy zbiorowej odpowiedzi na atak zbrojny. Powstaje jednak pytanie jak należy rozumieć termin „atak zbrojny”. W pewnym sensie interpretację może podpowiadać reakcja NATO na atak na Stany Zjednoczone 11 września 2001 roku. Z punktu widzenia tradycyjnego rozumienia ataku zbrojnego, to atak zbrojny nie był. To był atak przy pomocy cywilnych samolotów wykonany przez osoby, które nie były żołnierzami. W związku z tym wydaje się, że dyskutując o tym, jak należy rozumieć art. 5. warto po prostu trochę rozumienie „ataku zbrojnego” rozszerzyć, przyjmując, że nie są istotne użyte środki, ale skala potencjalnych skutków takiego ataku. W związku z powyższym, mówiąc o nowych krajach członkowskich także trzeba mieć na uwadze tak rozszerzone rozumienie art. 5
i wynikający z tego tytułu zakres zobowiązań sojuszników. Rozszerzenie Sojuszu o takie kraje jak Gruzja czy Ukraina oznacza jednak w perspektywie także uwzględnienie możliwości rozszerzenia go o inne kraje takie jak Azerbejdżan, czy Armenia. Natomiast należy wykluczyć takie kraje jak Australia, czy Nowa Zelandia, które mogłyby kandydować, gdyby NATO miałoby się stać sojuszem globalnym. Wymagałoby to rewizji Traktatu Waszyngtońskiego wyraźnie mówiącego o tym, że do członkostwa mogą aspirować wyłącznie kraje europejskie i kraje ze strefy północnoatlantyckiej. Taki kraj jak Meksyk został przezornie wykluczony. Przyznanie Gruzji możliwości członkostwa w Sojuszu pokazuje, że kraje kaukaskie są traktowane jako kraje europejskie, ale Australia i Nowa Zelandia już oczywiście nie. Istnieje jednak ważniejsze pytanie, czy w jakiejś perspektywie można myśleć o członkostwie w NATO Rosji. Otóż to nie jest sprawa zupełnie banalna, bo chociaż Rosja nie aspiruje do członkostwa w NATO (swego czasu były takie propozycje), to należy uważać, że ta intencja była raczej wynikiem próby zmienienia charakteru NATO. Rozważając członkostwo Rosji w NATO, trzeba się zastanowić, czy byłoby to uprawnione ze względu na wspólnotę wartości oraz gotowość do przestrzegania pewnych norm zachowania na arenie międzynarodowej (bardzo nadwątloną przez akcję w Osetii, a w szczególności
w Abchazji). Potencjalne członkostwo Rosji w NATO powoduje, że powraca pytanie
o możliwość utrzymania tej fundamentalnej dla funkcjonowania NATO zasady, że agresja nie może mieć miejsca wewnątrz Sojuszu. Rosja i jej członkostwo w NATO mogłaby zmienić zasadniczy i fundamentalny charakter Sojuszu. Sytuacja taka wymagałaby również postawienia kolejnego pytania o charakter i mechanizmy parasola atomowego nad sojuszem, gdyż potencjał Francji i Wielkiej Brytanii jest marginalny w porównaniu z potencjałem amerykańskim, a jeśli byłyby dwa równorzędne w potencjale parasole atomowe, można by powiedzieć, że nie ma żadnego, zaś połączenie tych dwóch potencjałów byłoby niesłuchanie trudne, politycznie prawdopodobnie nie do przeprowadzenia. W związku z tym wydaje się, że perspektywa członkostwa Rosji w NATO jest niesłychanie wątpliwa, zresztą Rosja sama takich propozycji nie zgłasza, może z tego względu, że gdyby zgłosiła, dostałaby, przynajmniej „na dziś” odpowiedź odmowną.
Warto podkreślić, że NATO to nie jest wyłącznie sojusz obronny, to jest pewien system rozmaitych instytucji, także instytucji konsultacyjnych. Jest Rada Atlantycka, Rada Partnerstwa oraz cały program Partnerstwa dla Pokoju. Wydaje się, że zarówno potencjał Rady NATO−Rosja jak i Komisji NATO-Ukraina, jak i forum euroatlantyckiego są niewykorzystywane. Uważam, że należy ożywić i wyposażyć w pewną merytoryczną treść dyskusję pomiędzy NATO i Rosją, a posiedzenia Euroatlantyckiej Rady Partnerstwa przekształcić w rzeczywiste forum poważnych dyskusji o bezpieczeństwie, w szczególności
( ale nie tylko) naszego regionu.
prof. dr hab. Stanisław PARZYMIES
Instytut Stosunków Międzynarodowych
Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych
Uniwersytet Warszawski
USA, UE I NATO - POMIĘDZY KOOPERACJĄ
A KONKURENCJĄ
Stosunki między Stanami Zjednoczonymi i jednoczącą się po II wojnie światowej Europą należą do najważniejszych dla obu stron. USA, które wywarły wielki wpływ na rozwój wydarzeń w Europie podczas I wojny światowej i w czasie konferencji pokojowej
w Wersalu w 1919 r. i których brak jako gwaranta porządku wersalskiego doprowadził m.in. do tragicznych skutków w postaci II wojny światowej, stały się po 1945 r. i pozostają nadal bardzo ważnym czynnikiem determinującym sytuację na kontynencie europejskim. Od zakończenia II wojny światowej nic ważnego nie dzieje się w Europie bez udziału Stanów Zjednoczonych. Europejczycy powinni zabiegać o obecność amerykańską na kontynencie europejskim i sprzeciwiać się wszelkim działaniom, idącym w przeciwnym kierunku.
Jednym z najważniejszych komponentów stosunków między Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską jest współpraca z elementami konkurencji w ramach NATO. O sprawach tych pisali w 2009 roku polscy autorzy, że wspomnę chociażby artykuły profesorów A.D. Rotfelda,. A. Kamińskiego i H. Szlajfera oraz amb. Jerzego Nowaka w pracy zbiorowej pod redakcją dr A. Orzelskiej pt. Stosunki transatlantyckie z perspektywy polskiej polityki zagraniczne, wydanej w br. w Instytucie Studiów Politycznych PAN, artykuł
prof. Stanisława Kozieja, Czas na tandem w ,,Polsce Zbrojnej'', czy rozdział napisany przez
dr A. Jarczewską-Romaniuk nt. Stosunki transatlantyckie w książce zbiorowej pod redakcją naukową prof. S. Parzymiesa pt: Dyplomacja czy siła? Unia Europejska w stosunkach międzynarodowych.
Artykuł podzielony jest na trzy części. Pierwsza jest krótkim przypomnieniem ogólnych ram stosunków pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską, druga ukazuje kontrowersje w tych stosunkach i na tym tle konkurencję między UE i NATO, natomiast trzecia zawiera wnioski.
Należy stwierdzić, że stosunki USA-UE mają znacznie szerszy wymiar niż tylko obronny, a występujący w nich element konkurencji, czy ściślej biorąc kontrowersje
w odniesieniu do NATO, ale także do innych kwestii, jak sprawy klimatyczne, międzynarodowe sądownictwo karne, czy zasady handlu międzynarodowego, niekiedy mocno eksponowane w mediach lub w wystąpieniach zainteresowanych tym polityków, głównie francuskich, miały i mają w rzeczywistości ważne, ale nie najważniejsze znaczenie dla stosunków euroatlantytckich.
Wzajemne relacje między dwiema potęgami usytuowanymi po dwóch stronach Atlantyku zawsze budziły i budzą także obecnie szczególne zainteresowanie. Wynika to zarówno z tego, że chodzi o dwa największe potencjały gospodarcze i polityczne w świecie, jak i z charakteru tych stosunków, które łączą w sobie elementy ścisłej współpracy oraz daleko posuniętej rywalizacji. Od czasu zakończenia zimnej wojny, gdy solidarność świata zachodniego i maskowanie występujących w nim sprzeczności w obliczu zagrożenia ze Wschodu przestały być obowiązującą regułą, stosunki euroatlantyckie nie tylko obejmują coraz nowsze obszary, ale nie obce są im również różnego rodzaju napięcia, z którymi zresztą mieliśmy do czynienia, zwłaszcza na linii Waszyngton-Paryż, już od końca lat 50-tych XX wieku. Dzisiaj Unia Europejska jest coraz mniej podatna na jakikolwiek dyktat ze strony Stanów Zjednoczonych i na wszelkich możliwych forach światowych, politycznych, gospodarczych, społecznych i humanitarnych stara się demonstrować swoją niezależność.
Stosunki euroatlantyckie, czyli stosunki między Stanami Zjednoczonymi, największym mocarstwem w skali globalnej, dysponującym ogromnymi możliwościami utrzymania swych wpływów na świecie, w tym w Europie oraz Unią Europejską, stającą się po rozszerzeniu o dwanaście nowych państw supermocarstwem gospodarczym i politycznym, które próbuje kwestionować amerykańskie przywództwo, znalazły się zwłaszcza po
11 września 2001 r. w trudnej fazie. Problemy wzajemnej współpracy i konkurencji oraz sposób ich postrzegania po obu stronach Atlantyku znajdują się w centrum debaty na kolejnych spotkaniach na szczycie UE - USA, które każdego roku odbywają się z udziałem prezydenta Stanów Zjednoczonych i szefa rządu kraju sprawującego prezydencję w Unii Europejskiej. Bardzo intensywnie rozwijały się stosunki euroatlantyckie w dziedzinie politycznej, gospodarczej, handlowej i społecznej w ostatnich dwóch dekadach.
Opinia publiczna po obu stronach Atlantyku oczekiwała, że terrorystyczne ataki na Nowy Jork i Waszyngton spowodują, tak jak bywało w przeszłości w sytuacjach zagrożenia, koordynację działań między Stanami Zjednoczonymi i ich europejskimi sojusznikami. Stało się inaczej. Wojna wypowiedziana przez Stany Zjednoczone międzynarodowemu terroryzmowi nie tylko nie zyskała poparcia Unii Europejskiej, co do form, w jakich była prowadzona, ale wywołała rozłam w samej Unii. Społeczność międzynarodowa była więc świadkiem zarówno kontynuacji współpracy euroatlantyckiej, jak też napięć między obu brzegami Atlantyku. Napięcia te osłabiały zarówno Sojusz Północnoatlantycki, jak też utrudniały konsolidację rozszerzonej Unii Europejskiej. Nadzieję na zmianę tej sytuacji wiązano z objęciem na początku 2009 r. stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Baracka Obamę.
Już na początku okresu pozimnowojennego, 23 listopada 1990 r. Wspólnoty Europejskie i Stany Zjednoczone wyraziły, we wspólnej Deklaracji Transatlantyckiej, dążenie do intensyfikacji dwustronnej współpracy we wszystkich dziedzinach, zwłaszcza w dziedzinie polityczno-wojskowej i polityczno-gospodarczej. Określone w Deklaracji zasady szerszej współpracy dotyczyły liberalizacji wymiany handlowej, współdziałania w łonie OECD, polityki konkurencji, edukacji, nauki i kultury oraz wspólnego podejścia do wyzwań o charakterze uniwersalnym. Ustanowiono mechanizm regularnego dialogu politycznego na najwyższym szczeblu, w formie odbywających się co pół roku spotkań na szczycie, spotkań ministerialnych, spotkań trojki prezydencji UE z sekretarzem stanu USA oraz spotkań dyrektorów politycznych i ekspertów w sprawie Europejskiej Współpracy Politycznej, dzisiaj Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa. Powstało 18 grup roboczych europejsko-amerykańskich, które zbierają się dwa razy do roku i aczkolwiek panuje zgodność poglądów między stronami, że działając wspólnie mogą lepiej sprostać wyzwaniom i zagrożeniem, a zatem wiele zrobić dla pokoju i stabilności międzynarodowej, to niekiedy trudno im przezwyciężyć różnice w podejściu do wielu problemów.
Od czasu, gdy 3 grudnia 1995 r. podczas szczytu UE - USA w Madrycie ówczesny przewodniczący Unii Europejskiej, premier Hiszpanii, Felipe Gonzales i ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton podpisali Nową Agendę Transatlantycką (NTA) i towarzyszący jej Plan Działania, wzajemne stosunki stały się bardziej intensywne, a ich charakter stopniowo zmieniał się, przechodząc od konsultacji do wspólnych działań . Kolejnymi uzgodnieniami, które wyznaczały ramy stosunkom transatlantyckim były przyjęte 18 maja 1998 r. przez szczyt europejsko-amerykański dwa dokumenty: wspólna deklaracja ws. Transatlantyckiego Partnerstwa Gospodarczego i wspólna deklaracja dotycząca Transatlantyckiego Partnerstwa ws. Współpracy Politycznej. Służący ich implementacji Plan Działania uzgodniony został 9 listopada 1998 r. Deklaracja Transatlantycka z 1990 r., Nowa Agenda Transatlantycka z 1995 r. oraz Transatlantyckie Partnerstwo Gospodarcze i Transatlantyckie Partnerstwo ws. Współpracy Politycznej z 1998 r., to cztery podstawowe dokumenty tworzące ramy współpracy transatlantyckiej. Oczywiście wzajemna współpraca USA-UE w dziedzinie obrony odbywa się również w ramach Traktatu Waszyngtońskiego
z 4 kwietnia 1949 r., stanowiącego podstawę Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Częstotliwość spotkań europejsko-amerykańskich na szczycie oraz omawiane na nich kwestie świadczą o intensywności wzajemnych stosunków pomiędzy Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. Intencje obu stron w odniesieniu do wzajemnej współpracy we wszystkich dziedzinach najszerzej wyrażone zostały we wspomnianej wyżej Nowej Agendzie Transatlantyckiej, podpisanej w Madrycie w 1995 r. i stąd nazywanej potocznie Kartą Madrycką. Karta nadała nowy wymiar współpracy między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi na czas, gdy zagrożenie ze Wschodu nie jest już fundamentem ich partnerstwa. Na wstępie partnerzy przypominają o istnieniu obecnie równie silnych więzów między nimi, jak te, które przez pięćdziesiąt lat znajdowały się u podstaw ich sojuszu.
Karta Madrycka podkreśla niepodzielność transatlantyckiego systemu bezpieczeństwa, którego podstawą jest Sojusz Północnoatlantycki, stanowiący trwałą więź między Europą i Ameryką Północną. Zwraca uwagę na konieczność dostosowania współpracy transatlantyckiej do nowych wyzwań, prezentując jej nowe cele w czterech grupach:
- działania na rzecz pokoju, stabilności, demokracji i rozwoju w świecie;
- współpraca partnerów na rzecz przeciwdziałania zagrożeniom globalnym, takim jak przestępczość międzynarodowa, terroryzm, handel narkotykami, skażenie środowiska;
- wspólne inicjatywy na rzecz rozwoju handlu światowego i bliższych stosunków gospodarczych;
- budowanie mostów przez Atlantyk, czyli zapewnienie szerokiego poparcia społecznego dla partnerstwa Unii Europejskiej i USA w dziedzinie socjalnej, kulturalnej, naukowej, edukacyjnej i bezpośrednich więzi międzyludzkich.
Budowanie mostów poprzez Atlantyk, czyli ludzki wymiar stosunków między UE i USA oznacza również kontakty międzyludzkie na płaszczyźnie zawodowej. Od 1995 r. odbywa się transatlantycki dialog ludzi biznesu (TABD), czyli wspólne dyskusje wysokich przedstawicieli europejskich i amerykańskich firm, formułujących rekomendacje w zakresie rozwoju wzajemnych stosunków. Na przykład na posiedzeniu TABD w grudniu 1998 r. europejscy i amerykańscy biznesmeni potępili ustawę Helmsa-Burtona, która była przyczyną wielu napięć w stosunkach transatlantyckich. Rozwija się także dialog transatlantycki pomiędzy Parlamentem Europejskim i Kongresem USA .
Uzgodnienia przyjmowane na kolejnych szczytach Unii Europejskiej i USA są rozwinięciem celów określonych w Nowej Agendzie Transatlantyckiej z 1995 r. i ich adaptacją do zmieniającej się sytuacji w stosunkach transatlantyckich i międzynarodowych. Obie strony podpisały m.in. Porozumienie ws. Nauki i Technologii, dotyczące wzmocnienia współpracy między instytucjami naukowymi UE i agencjami badawczymi USA; Porozumienie o stosowaniu zasad przyzwoitości w prawie konkurencji, w maju 1998 r. uzgodniono Transatlantyckie Partnerstwo Gospodarcze, w którym poszerzono zakres wzajemnej współpracy, znosząc techniczne ograniczenia w handlu dwustronnym i opowiadając się za zwiększoną liberalizacją w wymianie handlowej wielostronnej. Rozwinięciem NTA była Deklaracja Bońska przyjęta przez szczyt UE - USA 21 czerwca 1999 r., wyrażająca gotowość obu stron do „pełnego i równego partnerstwa” w dziedzinie gospodarczej, politycznej oraz bezpieczeństwa.
Oczywiście współpracy transatlantyckiej towarzyszyły wstrząsy i napięcia, które odnosiły się zarówno do sfery polityczno-wojskowej, jak i gospodarczej. Ale duch rywalizacji, który charakteryzuje stosunki Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi, nie wykluczał jednak nigdy bliskiego współdziałania w rozwiązywaniu istotnych problemów międzynarodowych. Dotyczy to przede wszystkim kwestii pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, negocjacji w ramach Światowej Organizacji Handlu, walki
z międzynarodowym terroryzmem, przejrzystości w dziedzinie eksportu uzbrojenia. Pamiętajmy, że chodzi o dwóch partnerów, USA i UE, którzy reprezentując jedynie 10% populacji światowej wytwarzają jednocześnie 60% światowego PKB oraz realizują 40% światowej wymiany handlowej. Inwestycje wzajemne po obu stronach Atlantyku przekraczają 1 bln USD rocznie Ponad połowa zagranicznych inwestycji bezpośrednich w UE i USA pochodzi z obszaru partnera. Jedno na osiem miejsc pracy w przemyśle przetwórczym w USA utworzone zostało dzięki inwestycjom europejskim..
W pierwszym półroczu 2007 r. doszło do zacieśnieniem współpracy gospodarczej między Unią i USA, co znalazło wyraz w utworzeniu transatlantyckiej strefy wolnego handlu (TAFTA) oraz wolnego rynku. Na szczycie UE-USA w kwietniu 2007 r., uzgodniono Nowe Transatlantyckie Partnerstwo Gospodarcze, zmierzające do pogłębienia integracji rynków USA i UE, oraz zwiększenia ich konkurencyjności w skali globalnej. Celem tej inicjatywy ma być stopniowa redukcja wszelkiego rodzaju barier utrudniających przepływ towarów, usług i kapitałów pomiędzy Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, co ma się dokonać w ramach Transatlantyckiej Strefy Wolnego Handlu (TAFTA).
Trzeba jednak przyznać, że niezależnie od regularnych spotkań transatlantyckich na różnych szczeblach, stosunki UE z USA były w ostatnim dwudziestoleciu i są nadal dalekie od doskonałości. Nie ma dziedziny wzajemnej współpracy transatlantyckiej, od gospodarczej począwszy, poprzez kulturalną, po polityczno-wojskową, której nie towarzyszyłyby napięcia. Dotyczyły one takich kwestii jak formy walki z terroryzmem, protokół z Kioto, konwencja w sprawie Międzynarodowego Trybunału Karnego, odmienne podejście do Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony, różnice zdań wokół koncepcji walki z „osią zła”, unilateralizmu w polityce zagranicznej, praw człowieka, czy innych kwestii prawa międzynarodowego, ale również zasad handlu międzynarodowego. Odmowa Stanów Zjednoczonych ratyfikacji protokołu z Kioto w sprawie zmian klimatycznych, podpisanego w grudniu 1997 r., wywołała irytację Europejczyków szczególnie, że Stany Zjednoczone emitują do atmosfery prawie jedną czwartą gazów cieplarnianych w skali światowej, reprezentując jedynie 5% ludności świata. Na ministerialnej sesji OECD, która odbyła się w Paryżu 17 maja 2001 r., Stany Zjednoczone znalazły się w ogniu krytyki ze strony państw Unii Europejskiej i to już nie tylko z powodu odmowy ratyfikacji protokołu z Kioto, ale również za brak zaangażowania w walkę z praniem brudnych pieniędzy.
II
Na tle całokształtu stosunków USA-UE, które mają swoją stronę negatywną w postaci różnego rodzaju kontrowersji, przejawy kontrowersji, czy nawet konkurencji między NATO
i UE w dziedzinie obrony nie urastają do jakichś szczególnych rozmiarów. Maja one oczywiście swoją dynamikę, ale wraz z powrotem Francji do NATO raczej słabnącą,
a w każdym razie w dającej się przewidzieć przyszłości nie powinny one zagrozić współpracy euroatrlantyckiej, w tym jej obronnemu wymiarowi w postaci Sojuszu Północnoatlantyckiego. Będzie on podlegał ewolucji i adaptacji do zmieniającej się sytuacji międzynarodowej, przy zwiększonym wpływie zjednoczonej Europy na ten proces, ale bez dramatycznych konsekwencji dla stosunków USA-UE i dla samego Sojuszu Północnoatlantyckiego. Przeciwnie, są przesłanki (polityka Rosji, Iranu, Bliski Wschód, terroryzm) bardziej przemawiające za poszukiwaniem jedności w ramach Sojuszu niż sprzyjające konkurencji i rywalizacji między USA i UE. Niemniej jednak w ostatnich dwóch dekadach wystąpiły różnego typu kontrowersje między USA i niektórymi państwami członkowskimi UE.
Przemiany demokratyczne w Polsce na wiosnę 1989 r. i w innych krajach Europy Środkowej, upadek muru berlińskiego, zjednoczenie Niemiec, likwidacja RWPG i Układu Warszawskiego, jako symboli radzieckiej dominacji w Europie Środkowej i wreszcie rozpad ZSRR, były to wydarzenia, których konsekwencją był wzrost poczucia bezpieczeństwa w systemie zachodnim. Wobec braku zagrożenia ze Wschodu, z większą niż uprzednio siłą ujawniły się w Sojuszu Północnoatlantyckim tendencje do zmian, w istocie o sprzecznym charakterze, mające swoje źródło w Europie Zachodniej. Z jednej strony europejscy członkowie Sojuszu postanowili skorzystać z tzw. dywidendy pokoju i obniżyć wydatki na obronę przerzucając je na rozwój, a z drugiej zaczęli się domagać ograniczenia przywództwa USA w Sojuszu Północnoatlantyckim i większego, czy nawet równego udziału w procesie decyzyjnym w Sojuszu.
To drugie żądanie nie było akurat żadną nowością, jeśli się przypomni, że już we wrześniu 1958 r. gen. Ch. de Gaulle, wówczas nowy premier Francji, późniejszy prezydent
V Republiki, domagał się powołania w Sojuszu Północnoatlantyckiego trójstronnego dyrektoriatu amerykańsko-brytyjsko-francuskiego, na co Amerykanie się nie zgodzili.
Gen. de Gaulle patronował koncepcji utworzenia Związku Państw Europejskich na podstawie tzw. Planu Foucheta 1961 r., który przewidywał umocnienie bezpieczeństwa tworzących ten Związek państw przeciwko wszelkiej agresji dzięki wspólnej polityce obronnej. Francja przeciwna była ustanowieniu współzależności między wspólną polityką obronną Związku
i NATO, aby uniknąć sytuacji, jaka istniała w przypadku zależności UZE od NATO na podstawie zmodyfikowanego w 1954 r. Traktatu Brukselskiego. Fiasko Planu Foucheta
i późniejsze napięcia na linii Paryż-Waszyngton doprowadziły w konsekwencji do wystąpienia Francji w marcu 1966 r. z NATO.
W tym kontekście warto przypomnieć, że zanim 17 marca 1948 r. pięć państw Europy Zachodniej (Francja, Wielka Brytania i państwa Beneluksu) zjednoczyło swoje wysiłki obronne w ramach Traktatu Brukselskiego o samoobronie zbiorowej, tworząc Unię Zachodnią, dwa tygodnie wcześniej, 4 marca 1948 r. ówczesny francuski minister spraw zagranicznych, zresztą wcześniej bliski współpracownik generała de Gaulle'a, Georges Bidault, napisał list do generała Marshalla, ówczesnego sekretarza stanu USA, ,,zapraszając go-jak pisze znany francuski historyk Maurice Vaïsse-do zacieśnienia w dziedzinie politycznej i wojskowej współpracy Starego i Nowego Świata''. Europa Zachodnia, a ściślej Francja i Wielka Brytania nie były dostatecznie silne, aby przeciwstawić się zagrożeniu ze strony ZSRR, które po utworzeniu Kominform w 1948 r., po komunistycznym zamachu stanu w Pradze w lutym 1948 r., po rozpętaniu przez ZSRR kryzysu berlińskiego również w lutym 1948 r. wydawało się bardzo prawdopodobne. W efekcie doprowadziło to do podpisania dokładnie w 13 miesięcy później, 4 kwietnia 1949 r. Traktatu Waszyngtońskiego o wspólnej obronie między USA i Kanadą oraz 10 państwami europejskimi.
Po raz kolejny po planie Foucheta jednocząca się Europa (był to ciągle proces) domagała się podniesienia swej rangi w Sojuszu 27 października 1987 r., gdy w Hadze państwa członkowskie UZE z inspiracji Francji wyraziły w dokumencie pod nazwą Platforma europejskich interesów w dziedzinie bezpieczeństwa gotowość przyjęcia na siebie części odpowiedzialności za sprawy obrony Europy Zachodniej. Stwierdzono tam m.in., że Unia Europejska, do której dążą członkowie UZE, byłaby niepełna, gdyby nie objęła spraw bezpieczeństwa i obrony. Dążenia te nasiliły się znacznie po upadku systemu dwubiegunowego, gdyż wtedy wyraźnie pojawia się aspekt konkurencji między UZE
i NATO. Szefowie państw i rządów krajów członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego zebrani w Londynie w lipcu 1990 r., postanowili dokonać rewizji dotychczasowej strategii obronnej Sojuszu Północnoatlantyckiego i dostosować ją do wymogów nowej sytuacji politycznej w Europie. Na szczycie w Londynie uznano „potrzebę przekształcenia Sojuszu przy uwzględnieniu nowej, dobrze zapowiadającej się ery w Europie”. Podkreślono też znaczenie NATO jako gwaranta stabilizacji i bezpieczeństwa oraz pokojowego porządku na kontynencie europejskim.
W ramach przygotowań do posiedzenia Rady Europejskiej w Maastricht w grudniu 1991 r. prezydent Francji François Mitterrand i kanclerz Niemiec Helmut Kohl wysunęli propozycję zwiększenia odpowiedzialności europejskiej w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony drogą utworzenia francusko-niemieckiego korpusu, do którego mogliby się przyłączyć inni członkowie UZE. Stany Zjednoczone wyraziły wówczas obawę, czy inicjatywa ta nie spowoduje podziału sojuszników, co w rzeczywistości było przejawem zaniepokojenia, jak sugerował raport Zgromadzenia UZ, „czy ich wpływy i interesy w Europie nie zostaną naruszone”. Amerykanie uważali, że autonomiczny w łonie NATO system obrony europejskiej podminuje Sojusz Północnoatlantycki. Dlatego tuż przed posiedzeniem Rady Północnoatlantyckiej na szczeblu szefów państw i rządów w Rzymie 7 i 8 listopada 1991 r. prezydent George Bush zażądał wręcz od europejskich partnerów jasnej odpowiedzi na pytanie, czy w dalszym ciągu zainteresowani są obecnością wojsk amerykańskich w Europie. Nikt nie zaprzeczył, natomiast pod wpływem europejskich członków Sojuszu w przyjętej w Rzymie Deklaracji w sprawie pokoju i współpracy znalazł się fragment dotyczący europejskiej tożsamości w sferze bezpieczeństwa i obrony, w którym podkreślono, że jej kształtowanie się znajduje wyraz w dalszym umacnianiu europejskiego filaru w łonie Sojuszu, wzmacnia jego integralność i skuteczność oraz zwiększa rolę i odpowiedzialność europejskich członków Sojuszu, co stanowi ważną podstawę dla jego przekształcenia. W przyjętej na tej samej sesji Rady Północnoatlantyckiej nowej koncepcji strategicznej sojuszu znalazł się zapis, w którym stwierdzono z kolei, że „Zintegrowane i wielonarodowe struktury europejskie, w miarę ich rozwoju w kontekście wyłaniającej się europejskiej tożsamości obronnej, będą również miały podobnie ważną rolę do odegrania w zwiększaniu zdolności sojuszników do zbiorowego działania w obronie”.
Wpisanie do oficjalnych dokumentów Sojuszu Północnoatlantyckiego sformułowań dotyczących Europejskiej Tożsamości Bezpieczeństwa i Obrony (ESDI) nie usatysfakcjonowało w pełni europejskich członków Sojuszu. Wynikało to z tego, że Amerykanie stosowali od początku odmienną niż Europejczycy wykładnię tych sformułowań, dostrzegając w nich przede wszystkim wyraz gotowości Europejczyków do zwiększenia nakładów na obronę, tymczasem Europejczycy mieli głównie na myśli zwiększenie swej odpowiedzialności za działania Sojuszu, czyli udziału w procesie decyzyjnym. 10 grudnia 1991 r. w Maastricht państwa członkowskie UZE przyjęły deklarację dotyczącą stosunków tej organizacji z Unią Europejską i Sojuszem Północnoatlantyckim, gdzie obok zapowiedzi zgodności działań UZE ze stanowiskiem sojuszu wyrażały chęć umocnienia roli, odpowiedzialności i wkładu państw członkowskich w ramach sojuszu. Formuła ta nie satysfakcjonowała jednak europejskich zwolenników szerszej autonomii, czy nawet całkowitej niezależności UZE od NATO, na czele których stała Francja.
Państwa europejskie sugerowały, że Stany Zjednoczone nie są w stanie i nie chcą interweniować tam, gdzie wybuchają zamieszki i konflikty, nie mając ku temu ani wystarczających środków materialnych, ani aprobaty dla takiej polityki ze strony społeczeństwa. Europejscy członkowie Sojuszu oceniali, że w społeczeństwie amerykańskim oraz wśród elit politycznych pojawiły się tendencje neoizolacjonistyczne. Wyciągali więc z tego wniosek, że odtąd będą musieli w szerszym zakresie własnymi siłami bronić się przed zagrożeniami, co zakłada konieczność nowego określenia ich roli w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, podziału zadań według sfer zainteresowania oraz znaczenia napotykanych wyzwań. Jednakże opowiadając się za wzmocnieniem europejskiego filaru NATO oraz przyjęciem i wdrożeniem autonomicznej i właściwej Europie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, podkreślali jednak, że polityka taka nie byłaby konkurencyjna, lecz stanowiłaby uzupełnienie polityki NATO i sprzyjała wysoce niezbędnej spoistości wspólnoty Europy w tej dziedzinie.
Kontrowersje europejsko-amerykańskie wokół wykładni wspólnej koncepcji Europejskiej Tożsamości Bezpieczeństwa i Obrony ujawniły się w ostatniej dekadzie XX wieku najwyraźniej w podejściu do trzech kwestii: Połączonych Sił Wielonarodowych do Zadań Specjalnych (CJTF), europeizacji Sojuszu, a ściślej obsady przez Europejczyków regionalnych dowództw NATO na obszarze Europy oraz Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony (EPBiO).
Jeśli chodzi o pierwszą kwestię, to należy przypomnieć, że państwa europejskie należące do UZE, mając na uwadze konieczność przygotowania się do działań wojskowych specyficznie europejskich, niezwiązanych ze zbiorową obroną, przewidzianą w artykule
5 Traktatu Północnoatlantyckiego, wezwały w1993 r. za pośrednictwem Rady Ministrów UZE mający odbyć się w Brukseli w styczniu 1994 r. szczyt Sojuszu do zaakceptowania zasady, że w swych działaniach państwa UZE będą mogły korzystać nie tylko z sił i zasobów europejskich, ale także ze wspólnych środków Sojuszu Północnoatlantyckiego, takich jak systemy łączności, obiekty i centra dowodzenia. Rada Północnoatlantycka na posiedzeniu w Brukseli odniosła się pozytywnie do postulatów UZE. Wyrazem tego stanowiska było poparcie dla koncepcji Połączonych Sił Wielonarodowych do Zadań Specjalnych (CJTF). W takim przypadku struktury sztabowe, środki logistyczne i dowodzenia oraz niektóre kategorie sił NATO, oddane miały być do dyspozycji UZE. Miały to być siły i środki rozdzielne, lecz nie odrębne.
Państwa europejskie zaczęły następnie rozważać możliwość uzyskania autonomicznej, niezależnej od NATO, zdolności prowadzenia operacji wojskowych. Na tym tle pojawiły się w łonie Sojuszu ożywione spory, głównie francusko-amerykańskie, na temat wdrażania ustaleń dotyczących CJTF i w konsekwencji brak możliwości realizacji ESDI. Próby zmiany tej sytuacji podjęte na ministerialnym posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej w Berlinie
3 czerwca 1996 r. nie przyniosły spodziewanych efektów. CJTF ciągle nie wyszły poza ramy koncepcji i trudno było się spodziewać, obserwując przebieg debaty europejsko-amerykańskiej w Sojuszu, aby stan ten uległ zmianie.
Wcześniej, na sesji Rady Północnoatlantyckiej w Brukseli 5 grudnia 1995 r. francuski minister spraw zagranicznych, Hervé de Charette wyraził w imieniu Francji gotowość aktywniejszego uczestnictwa w działalności sojuszu i w jego transformacji. ,,Francja-mówił on-chciałaby utworzenia, zgodnie z Traktatem o Unii Europejskiej, europejskiego filaru obronnego, ściśle połączonego z północnoamerykańskim filarem obronnym, w ramach Sojuszu Atlantyckiego. Europejska tożsamość obronna jest, jak widzimy, naturalnym uzupełnieniem transatlantyckich więzów bezpieczeństwa''. Minister oświadczył następnie, że niezbędne było dostosowanie Sojuszu do zmieniających się okoliczności, zgodnie
z koncepcja CJTF, która wskazuje właściwy kierunek reform Sojuszu.
Aby przyczynić się do pogłębienia procesu reform, Francja gotowa była uczestniczyć na normalnych warunkach w pracach Sojuszu. Pragnęła także ponownie zasiadać
w Komitecie Wojskowym NATO i podległych mu agendach oraz utrzymywać robocze kontakty z Naczelną Kwaterą Sił Sojuszniczych w Europie (SHAPE). Francja nie wykluczała zacieśnienia swojej współpracy z innymi instytucjami Sojuszu. Minister de Charette podkreślił, że stanowisko Francji jest wyrazem jej dążenia nie tylko do utrzymania, ale również do zacieśnienia więzów transatlantyckich. W ten sposób Francja pragnęła reformować Sojusz od środka. Jak napisał francuski dziennik ,,Le Monde'', po tym jak Paryż stawiał na UZE, aby pominąć Sojusz Atlantycki zdominowany przez Amerykanów, obecnie uznał, że większość zainteresowanych państw pragnie europejskiej tożsamości obronnej
w ramach NATO.
Bardzo złożona okazała się sprawa przekazania Europejczykom przez Amerykanów regionalnego Naczelnego Dowództwa Sił Sojuszniczych Europy Południowej (CINCSOUTH) z siedzibą w Neapolu. Francja oczekiwała, że w zamian jest gotowości powrotu do NATO, w ramach transformacji Sojuszu na czele regionalnego dowództwa z siedzibą w Neapolu stanie oficer europejski. Stany Zjednoczone, utrzymujące na Morzu Śródziemnym swoją VI Flotę, zdecydowanie się temu sprzeciwiły. Spór w tej sprawie nabrał na intensywności przed szczytem sojuszu w Madrycie w lipcu 1997 r. Ostatecznie wbrew Francji zdecydowano, że dowództwo w Neapolu pozostanie przez najbliższe lata w rękach amerykańskich. Rząd lewicowy, który objął we Francji władzę w wyniku wyborów w maju i czerwcu 1997 r., postanowił w tej sytuacji, że Francja nie będzie kontynuować procesu reintegracji z wojskową strukturą sojuszu, zainicjowanego w 1995 r. Jak stwierdził 26 czerwca 1997 r. przed Komisja Spraw Zagranicznych Zgromadzenia Narodowego francuski minister spraw zagranicznych Hubert Védrine, Francja postanowiła nie kontynuować procesu reintegracji z NATO, gdyż „postawione warunki kontynuacji tego procesu nie zostały spełnione”.
W stosunkach Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi w sferze polityki bezpieczeństwa największe kontrowersje zaczęła jednak wywoływać z czasem sprawa Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony, nazywanej wówczas Wspólną Europejską Polityką Bezpieczeństwa i Obrony (WPBiO). Początek tej inicjatywie dała wspólna deklaracja brytyjsko-francuska w sprawie obrony europejskiej z Saint Malo, przyjęta na najwyższym szczeblu (rozmowa Chirac-Blair) 4 grudnia 1998 r.. Amerykanie uważnie obserwowali rozwój WPBiO podejrzewając, iż za hasłami wzmocnienia europejskiego filaru NATO kryje się chęć osłabienia jego wpływów i dążenie do rywalizacji z USA. Administracja amerykańska obawiała się, że dalsza emancypacja UE w polityce bezpieczeństwa i obrony grozi wzrostem negatywnych nastrojów wśród społeczeństwa USA
i nasileniem się żądań wycofania wojsk z Europy. W trzy dni po Saint Malo, czyli 7 grudnia 1998 r. Madlaine Albright, sekretarz stanu USA opublikowała w brytyjskim ,,Financial Times'' artykuł pt. ,,The Right Balance will Secure NATO's Future'', w którym wyraziła przekonanie, że WPBiO nie może oznaczać dublowania istniejących struktur, prowadzić do rozluźnienia współpracy i dyskryminowania jej partnerów spoza Unii (Turcja, Norwegia, Islandia oraz Polska, Czechy i Węgry), czyli no duplication, no decoupling, no discrimination. Stanowisko to Madlaine Albright powtórzyła na najbliższym spotkaniu ministerialnym NATO w Brukseli, popierając jednocześnie inicjatywę utworzenia WPBiO.
Formalnie USA poparły europejskie wysiłki na rzecz budowy polityki obronnej na uroczystym szczycie NATO z okazji 50-lecia Sojuszu Północnoatlantyckiego w kwietniu 1999 r. w Waszyngtonie. W komunikacie ze szczytu przyjęto do wiadomości ,,postanowienie UE o zdolności do działań autonomicznych tak, by mogła ona podejmować decyzje
i działania wojskowe w sytuacjach, gdy Sojusz jako całość nie jest zaangażowany''. Transatlantycka zgoda w tej sprawie była także wyrażona w nowej koncepcji strategicznej NATO. Proces zapoczątkowany w Saint Malo nie został więc zablokowany przez USA
i dzięki temu zyskał własną wewnętrzną dynamikę, co znalazło wyraz w decyzjach Rady Europejskiej w Kolonii w czerwcu 1999 r., w Helsinkach w grudniu 1999 r. i w Nicei
w grudniu 2000 r.
Strobe Talbott, zastepca sekretarza stanu w administracji prezydenta Clintona, czołowy intelektualista i teoretyk pragmatycznego nurtu w polityce zagranicznej USA odegrał główną rolę w kształtowaniu polityki USA w stosunku do WPBiO. Występując
w październiku 1999 w Royal Institute of International Affaires w Londynie podkreślił jednoznacznie poparcie USA dla WEPBiO stwierdzając przy tym, że USA nie chciałyby widzieć ,,ESDI (ciągle od 1991 r. w USA używano tej nazwy), która powstaje najpierw
w ramach NATO, a następnie wyodrębnia się z NATO i w końcu rozwija się obok NATO, ponieważ doprowadziłoby to do sytuacji, w której ESDI, początkowo dublowałaby NATO,
a następnie w końcu rywalizowałaby z NATO''. S. Talbot domagał się od Europejczyków poparcia dla zatwierdzonego w Londynie w 1996 r. projektu europejskiego filaru NATO, zakładającego konsolidację Sojuszu poprzez wzmocnienie jego europejskiego komponentu, tymczasem jego zdaniem rozwój WPBiO zakładał odmienny scenariusz. Zarówno S. Talbot jak i sekretarz obrony William Cohen wielokrotnie podkreślali, że Unia Europejska będzie
w stanie wypełnić swoje liczne zobowiązania w NATO, jak i decyzje Rady Europejskiej
z grudnia 1999 r. z Helsinek, tylko poprzez zwiększone nakłady finansowe na obronność. Stanowisko to potwierdził Donald Rumsfeld, sekretarz obrony USA w administracji
G. W. Busha w Monachium 3 lutego 2001 r. mówiąc, że USA popierają wysiłki Europejczyków, gdy inwestują więcej w obronę, aby pełniej uczestniczyć w NATO, ale uważają, że wszelkie działania zmierzające do zmniejszenia skuteczności NATO w rodzaju dublowania jej funkcji i osłabiania więzi transatlantyckich, mogą zdestabilizować Sojusz.
Wobec tego, że formuła amerykańskich warunków dla WPBiO , znanych jako trzy ,,D'' drażniła Europejczyków, sekretarz generalny NATO George Robertson zaproponował bardziej pozytywne sformułowanie tych samych warunków znanych odtąd jako trzy ,,I'': indivisibility (niepodzielność więzów transatlantyckich), improvement (poprawę zdolności europejskich), inclusiveness (włączenie wszystkich sojuszników w politykę obronną Europy). Amerykanie widzieli siły europejskie działające w ramach WPBiO jako alternatywę zaangażowania swych sił w Europie. Na przykład George W. Bush jako kandydat na prezydenta USA stwierdził 11 października 2000 r., że ,,Europejczycy winni przejąć ochronę pokoju na Bałkanach i umożliwić żołnierzom amerykańskim opuszczenie tego regionu''. Waszyngton domagał się po prostu takiej instytucjonalizacji stosunków między NATO a UE, które jednoznacznie określając związki między Unia, a Sojuszem, usankcjonowałby prymat NATO nad UE w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony.
Tymczasem kraje członkowskie UE wdrażając projekty obrony europejskiej zmniejszały równocześnie, zdaniem Amerykanów, nakłady na obronę ,,do poziomu niebezpiecznie niskiego''. W latach 1998-1999 Francja, Niemcy, Wielka Brytania i Włochy zmniejszyły wspólne wydatki na ten cel o 10 mld USD. O ile, jak pisał francuski dziennik ,,Le Figaro'' z 11 stycznia 2001 r., w 1985 r. dziesięć państw członkowskich Wspólnot Europejskich jako całość przeznaczyło na obronę 216 mld USD w cenach stałych, to w 1999 roku piętnaście państw członkowskich Unii Europejskiej przeznaczyło na ten cel tylko 156 mld USD. Z kolei o ile w latach 1998-2001 budżet wojskowy USA wzrósł z 279,7 mld USD, to połączone budżety wojskowe 15 państw członkowskich UE zmniejszyły się w tym czasie ze 180,5 mld USD do 144,4 mld USD.
Po interwencji NATO w Kosowie, po odrzuceniu w 1999 r. przez Senat USA przedłożonego do ratyfikacji Traktatu o całkowitym zakazie prób jądrowych i zakwestionowaniu przez rząd amerykański traktatu ABM, po odmowie przez amerykański Kongres zapłacenia zaległych składek w ONZ, wystąpienie przez USA z projektem tarczy antyrakietowej (NMD) stało się kolejną kwestią, która wywołała napięcie w stosunkach transatlantyckich. Jednakże realizacje europejskich planów wzmocnienia zdolności obronnych zakłóciły skutecznie wydarzenia następnych lat, związane zwłaszcza z atakami terrorystycznymi z 11 września 2001 r. Stworzyło to korzystną atmosferę dla podkreślenia na szczycie NATO w Pradze w listopadzie 2002 r. konieczności ścisłej współpracy transatlantyckiej w dziedzinie bezpieczeństwa. Podpisane 16 grudnia 2002 r. porozumienie między NATO i UE dotyczące zarządzania kryzysowego i zapobiegania konfliktom stworzyło Unii Europejskiej szansę podejmowania własnych operacji korzystając z pomocy planistycznej i logistycznej Sojuszu. Ale dopiero 17 marca 2003 r. uzgodniono pakiet dokumentów dotyczących współpracy NATO-UE znanych pod nazwa ,,Berlin-Plus''
w sprawie zarządzania kryzysowego, dostępu do zasobów i zdolności NATO w przypadku prowadzenia operacji przez UE. Decyzja o przyjęciu do Sojuszu siedmiu państw z Europy Środkowej potwierdziła wzmocnienie politycznej roli NATO jako gwaranta stabilizacji
w Europie oraz utrzymanie amerykańskich wpływów na kontynencie europejskim. Cieniem na współpracę euroatlantycką kładły się jednak różnice między USA i niektórymi państwami w odniesieniu do przygotowywanej przez USA operacji antyirackiej.
Interwencja amerykańska w Iraku, co do której odmienne stanowisko zajmowali
z jednej strony prezydent Chirac i kanclerz Schroeder, a z drugiej premier Blair, skłoniły Biały Dom do selektywnych stosunków z krajami Unii Europejskiej. USA zdecydowanie sprzeciwiły się planom Francji, Niemiec i Belgii i Luksemburga zmierzającym do zacieśnienia współpracy militarnej w ramach EPBiO. Największe kontrowersje wzbudziła inicjatywa wysunięta w kwietniu 2003 r. przez grupę tych czterech państw, mająca na celu ścisłą współpracę w kwestiach obronnych i stworzenie alternatywnego wobec NATO sztabu planowania operacyjnego UE (wojskowej kwatery głównej), których szczyt, potocznie zwany pralinkowym, odbył się w Tervuren na przedmieściach Brukseli. Koncepcji tej przeciwne były zarówno pozostałe państwa UE, jak i Stanu Zjednoczone. Widzące w tych działaniach realne zagrożenie dla istnienia NATO, USA domagały się takiej instytucjonalizacji związków między NATO i UE, które usankcjonują dominację NATO nad UE w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony. Napiętą sytuację zażegnały dopiero ustalenia ze spotkania między Francja, Niemcami i Wielką Brytanię, które odbyło się we wrześniu 2003 r. w Berlinie. Uzgodniono tam m.in. powołanie cywilno-wojskowej komórki planowania, która miała zapewniać koordynację działań między UE i NATO.
Stany Zjednoczone pozostały więc dla UE najważniejszym partnerem w dziedzinie bezpieczeństwa. Dzięki kolejnemu rozszerzeniu Sojuszu 29 marca 2004 r. o siedem państw Europy Środkowej, wśród których byli już członkowie Unii, zwiększyło się znaczenie tej części Europy w polityce amerykańskiej, ograniczając jednocześnie swobodę działania Rosji jako mocarstwa regionalnego. Przekonanie przywódców europejskich, że jedynie Stany Zjednoczone są zdolne zagwarantować światu bezpieczeństwo było podstawą powrotu
w drugiej połowie pierwszej dekady XXI wieku do zbieżności poglądów między UE i USA
w odniesieniu do najważniejszych problemów bezpieczeństwa międzynarodowego, takich jak terroryzm, proliferacja broni masowej zagłady, w tym realizacja ambicji jądrowych przez Iran i Koreę Północną, a nawet misji NATO w Afganistanie, w tym odnośnie jej celów
i charakteru. Stało się tak, gdyż w 2006 r. USA przekonały europejskich sojuszników do przyjęcia przez NATO dowodzenia misją ISAF w Afganistanie. Nastąpiła poprawa
w stosunkach Francji z USA. Prezydent N. Sarkozy zapowiedział powrót Francji do NATO, co nastąpiło w 2009 r. Stany Zjednoczone zaczęły pozytywnie odnosić się do EPBiO. Napotkały jednak zdecydowany opór Francji i Niemiec w kwestii przyznania Ukrainie
i Gruzji prawa do rozmów w sprawie przyszłego członkostwa w NATO.
Francja jest tym państwem członkowskim Unii Europejskiej, które w najszerszym zakresie kontestowało w minionym półwieczu globalną i europejską politykę Stanów Zjednoczonych. W ostatnich latach udało się Francji przekonać do swego stanowiska Niemcy. Francuzi, dla których nastroje antyamerykańskie charakterystyczne były od czasów generała de Gaulle'a, z coraz mniejszym zrozumieniem odnosili się do dominacji Stanów Zjednoczonych w świecie, której nie uzasadniało, ich zdaniem, żadne zewnętrzne zagrożenie. Według sondaży, Francuzi są tymi Europejczykami, którzy najbardziej byli przywiązani do idei obrony europejskiej niezależnej od Stanów Zjednoczonych. Ponad dwie trzecie pytanych w sondażach wyraziło zaniepokojenie „statusem jedynego supermocarstwa”, jaki Stany Zjednoczone przypisują sobie, a trzy czwarte byłoby gotowych, w przypadku wojny handlowej, bojkotować produkty amerykańskie. We Francji, gdzie Amerykę nazywa się hipermocarstwem przyznaje się, że Amerykanie nie doceniają francuskiej analizy sytuacji w świecie. W marcu 2002 r. minister spraw zagranicznych Francji, Hubert Védrine zarzucił administracji USA zbyt uproszczone postrzeganie problemów międzynarodowych.
Lata 1995-2007, gdy prezydentem Francji był Jacques Chirac, stanowiły okres permanentnych napięć w stosunkach Francji ze Stanami Zjednoczonymi. Francja inicjowała wszystkie spory, jakie wynikły między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi na tle implementacji koncepcji Europejskiej Tożsamości Bezpieczeństwa i Obrony, zarówno dotyczące CJTF, jak i europeizacji Sojuszu, jak też definiowania charakteru WPBiO. Największe nieporozumienia na linii Paryż - Waszyngton wynikły w związku z żądaniem Francji przekazania Europejczykom południowego dowództwa NATO w Neapolu. Za spełnienie tego żądania Francja gotowa była zapłacić przynajmniej częściowym powrotem do zintegrowanej struktury wojskowej Sojuszu. Francuski minister spraw zagranicznych Hervé de Charette deklarował natomiast 8 kwietnia 1996 r., że „głównym celem zbliżenia Francji do NATO jest umocnienie europejskiej tożsamości Sojuszu, wiarygodnej pod względem operacyjnym i widocznej pod względem politycznym”. Odrzucenie przez Stany Zjednoczone jej żądań w tej materii potraktowała Francja jako zniewagę, co pogłębiło jeszcze nastroje antyamerykańskie w tym kraju.
Interwencja amerykańska w Iraku w 2003 r. przyczyniła się do największego, jak dotąd, kryzysu w stosunkach transatlantyckich, ale z najpoważniejszym sprzeciwem spotkała się we Francji, która potrafiła ponadto pozyskać dla swojego stanowiska poparcie wielu innych krajów, w tym Rosji i Niemiec. U podstaw stanowiska Francji leżały trzy racje: dążenie do utworzenia systemu wielobiegunowego, obawa przed intensyfikacją międzynarodowego terroryzmu, obawa przed konsekwencjami obalenia prezydenta Iraku Saddama Huseina Francja, Rosja i Niemcy sprzeciwiły się w Radzie Bezpieczeństwa ONZ uchwaleniu rezolucji upoważniającej Stany Zjednoczone do podjęcia zbrojnej interwencji wobec Iraku. Jednocześnie Francja potępiła te kraje, które poparły politykę amerykańską wobec Iraku. Rozbieżności koncentrowały się wokół stopnia zagrożenia ze strony Iraku dla pokoju światowego i odpowiedzi na pytanie, czy uzasadniona jest interwencja zbrojna wobec Iraku nawet bez zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ. Stanowisko Francji determinował ponadto fakt, że utrzymywała ona szczególne stosunki z Irakiem. W latach siedemdziesiątych sprzedawała Irakowi technologię nuklearną.
Istotna zmiana w stosunkach francusko-amerykańskich nastąpiła po wyborze w 2007 r. na prezydenta Francji N. Sarkozy. Jeszcze jako kandydat na prezydenta N. Sarkozy odwiedził Stany Zjednoczone w odczycie wygłoszonym we French American Foundation stwierdził, przypominając stanowisko Francji wobec amerykańskiej interwencji w Iraku, że celem ,,aroganckiej Francji'' było wpędzenie sojusznika w kłopoty i że nigdy więcej wzajemne nieporozumienia nie powinny prowadzić do kryzysu. Prezydent Francji uznał, że Francję z USA winna łączyć głęboka przyjaźń, ale nie podporządkowanie. Wyrazem tego było zwiększone zaangażowanie Francji w operację NATO w Afganistanie. Strona amerykańska dostrzegła wysiłki prezydenta N. Sarkozy na rzecz korzystnej zmiany
w stosunkach francusko-amerykańskich. Powrót Francji do NATO w 2009 r. był kolejnym potwierdzeniem zmian w stosunkach francusko-amerykańskich.
W ostatnim czasie Unia Europejska miała szansę zademonstrować, że może działać
w Europie i świecie jako zjednoczony podmiot stosunków międzynarodowych, ale nie potrafiła tego uczynić. Niezdecydowanie zachowała się wobec Rosji w konflikcie rosyjsko-gruzińskim, godząc się na naruszenie przez Rosję integralności terytorialnej Gruzji. Wielu obserwatorów światowej sceny politycznej uważa, że zależność Unii od Rosji w sprawach energii związało jej ręce w kwestii Gruzji. Unia nie potrafiła wykazać także stanowczości
i stanąć po właściwej stronie, gdy Rosja prowokując konflikt gazowy z Ukrainą w imię odzyskania strefy wpływów zagroziła bezpieczeństwu energetycznemu licznych państw członkowskich Unii z Europy południowej. Wykazała słabość i brak wspólnego stanowiska wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego w Gazie, a zwłaszcza nie wystąpiła ze stosowną propozycją, do zaakceptowania dla obu stron, w sprawie zakończenia tego konfliktu.
Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony, to problematyka kluczowa dla Francji, chociaż niektórzy francuscy eksperci z tej dziedziny wyrażają opinie, że powrót Francji do NATO zmniejszył jej zainteresowanie tzw. Europą Obrony. Jak pisał Dominique David, dyrektor wykonawczy IFRI, powrót Francji do NATO oznacza, że EPBiO nie będzie tym, czym miała być w marzeniach francuskich, czyli ,,połączeniem współpracy i procedur tworzących wspólną dla Europejczyków kulturę bezpieczeństwa, zdolną następnie przekształcić się we wspólną obronę''. Jednakże, jak czytamy we francuskiej Białej Księdze Bezpieczeństwa i Obrony Narodowej z czerwca 2008 r. ,,Francja zamierza zaangażować się na rzecz ożywienia aktywności Unii Europejskiej w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa''. Ale jednocześnie stwierdza się tam, podobnie jak w Traktacie Lizbońskim, że to NATO gwarantuje obronę zbiorową państw członkowskich UE, będących członkami NATO. Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony ma natomiast stworzyć ramy dla wzmocnienia zdolności UE do cywilnego i wojskowego zarządzania kryzysami. Francja natomiast dążyć będzie do tego, aby zgodnie z decyzją Rady Europejskiej z Helsinek z 1999 r. utworzyć do 2010 r. ,,zasoby siłowe'' w liczbie 60 tyś. żołnierzy, wyznaczonych w sumie
w poszczególnych krajach członkowskich do dyspozycji Unii, co ma jej umożliwić podjęcie koniecznych operacji zewnętrznych.
Niemniej jednak poważnym poparciem w kołach politycznych Francji cieszy się ciągle pogląd, iż w perspektywie do roku 2020 należałoby zapewnić rozwój wspólnej unijnej kultury strategicznej, mogącej przybrać formę wspólnej strategii obronnej. Trudno dzisiaj określić, czy miałoby to oznaczać utworzenie alternatywnej i konkurencyjnej dla NATO struktury wspólnej obrony, czy też tylko wzmocnienie wojskowego instrumentarium
w dyspozycji Unii, wspomagającego dyplomatyczne instrumenty jej działalności zewnętrznej. Wskazówką co do intencji Francji w tej materii może być zapis w cytowanej już Białej Księdze Obrony i Bezpieczeństwa Narodowego z 2008 r., gdzie pisząc o europejskiej strategii bezpieczeństwa mówi się o oparciu jej na multilateralizmie i dyplomacji, która osiąga konkretne cele ,,na drodze, która nie jest przede wszystkim droga wojskową''.
Francja, która najbardziej przyczyniła się w UE do rozwoju idei WPBiO i miała okazje, aby próbować nadać tej koncepcji oczekiwany przez siebie charakter podczas francuskiej prezydencji w UE w drugiej połowie 2008 r. ale tego nie uczyniła. Kłopoty
z ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego przez Irlandię oraz konflikt rosyjsko-gruziński spowodowały, że prezydent Sarkozy sprawie WPBiO nie poświęcił wystarczającej uwagi. Dlatego też sformułowania w Konkluzjach Prezydencji z posiedzenia Rady Europejskiej
w grudniu 2008 r. nie znajdujemy zobowiązania do realizacji tych zamierzeń, które Francja zapowiadała, a mianowicie: aktualizacji strategii bezpieczeństwa europejskiego na najbliższa dekadę, wzmocnienia cywilnych i wojskowych zdolności zarządzania kryzysowego, rozwoju narzędzi Europy Obrony oraz wzmocnienie partnerstwa w dziedzinie bezpieczeństwa Unii
z NATO, Rosją, ONZ i Unia Afrykańską, czy też dostosowania Unii do nowych zagrożeń terrorystycznych i podjęcia walki z cyberprzestępczością. Znajdujemy tam natomiast zapowiedź , że WPBiO ,, będzie się rozwijać w pełnej komplementarności z działaniami NATO w ramach uzgodnionego partnerstwa strategicznego między UE i NATO
i w poszanowaniu ich niezależności w podejmowaniu decyzji i ich procedur''. Francja nie forsowała na szczycie UE koncepcji obrony europejskiej, gdyż zabiegała o szerszy dostęp do środków logistycznych i planowania Sojuszu w ramach porozumienia Berlin plus oraz była
w przededniu powrotu do NATO na szczycie w Strasburgu na początku kwietnia 2009 r.
i chciała zapewnić USA i Wielką Brytanie o swoich dobrych intencjach.
Na szczycie NATO w Strasburgu-Khel sprawie WPBiO poświecono niewiele uwagi. Stwierdza się jedynie we wspólnej deklaracji w sprawie bezpieczeństwa Sojuszu, że ,,NATO
i UE mają wspólne wartości i wspólne interesy strategiczne. NATO uznaje znaczenie silniejszej i bardziej wydajnej obrony europejskiej i wyraża zadowolenie z wysiłków, jakie UE podejmuje na rzecz wzmocnienia swoich zdolności. Jesteśmy zdecydowani udoskonalić partnerstwo strategiczne NATO-UE, aby unikać bezużytecznego dublowania się, w duchu przejrzystości i poszanowania autonomii obu organizacji''. Jest wiec tu przede wszystkim mowa o wzajemnym uzupełnianiu się i unikaniu konkurencyjności.
Jednakże niezależnie od tego optymizmu, co do przyszłości stosunków między NATO i Unią Europejską, nie należy wykluczać i tak to widzą eksperci, że w 2010 r. nastąpią napięcia w NATO z powodu dyskusji wokół Afganistanu i nowej koncepcji strategicznej Sojuszu i wtedy ujawnią się prawdziwe intencje Francji dotyczące WPBiO. Powinna również zostać rozstrzygnięta sprawa tzw. Wielostronnych Sił Europejskich, czyli. Brygady Francusko-Niemieckiej i Korpusu Europejskiego, które nie są siłami UE. Siły te powinny wiec zostać włączone do Unii lub zniknąć, UE cały swój wysiłek powinna skierować na tworzenie Grup Bojowych.
III
Przedstawiony wyżej stan rzeczy w stosunkach UE i NATO dowodzi, że we wszystkich dziedzinach współpracy euroatlantyckiej, w tym dotyczącej NATO, współdziałanie dominuje nad konkurencją. Niezależnie od kontrowersji i pewnych elementów konkurencji we współpracy UE z USA i NATO na charakter i stan stosunków euroatlantyckich decydujący wpływ mają inne sprawy niż wojskowe. Chodzi o wspólny system wartości, tworzących cywilizację zachodnią, przywiązanie do gospodarki rynkowej, zakres wymiany handlowej i współpracy gospodarczej i oczywiście gotowość obu stron do wspólnej obrony tych wartości niezależnie od występujących w tej dziedzinie różnic co do sposobu urzeczywistnienia tej obrony.
Obie strony, zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone Ameryki są w dalszym ciągu głęboko przeświadczone, że ich wzajemne więzy powinny nie tylko być utrzymane, ale również wzmocnione i to nie tylko w dziedzinie bezpieczeństwa, ale również w innych dziedzinach. Podczas szczytu USA-UE w Gõteborgu w czerwcu 2001 r., amerykański prezydent George W.Bush oświadczył, że Europa i Ameryka „nigdy nie odsuną się od siebie, gdyż są owocem tej samej cywilizacji”. Stwierdził tam również, że im Unia Europejska jest silniejsza, tym lepiej dla USA, które uważają szlachetną konkurencję między obu stronami Atlantyku za pożyteczną i nie przywiązują zbyt dużej wagi do sporów handlowych. We wspólnej deklaracji ze spotkania, będącej wyrazem ówczesnego stanu wzajemnych stosunków UE-USA podkreślono, że niewiele jest spraw, co do których obie strony się nie zgadzają, gdyż ,,to co łączy z nawiązką rekompensuj to, co je dzieli''. Nie ma więc powodu do dramatyzowania sytuacji w stosunkach transatlantyckich, co niekiedy można zauważyć w niektórych państwach należących do Unii Europejskiej.
W kontekście dyskusji na temat WPBiO państwa członkowskie UE musza odpowiedzieć sobie na pytanie, czy gotowe są, jako członkowie NATO, realizując artykuł 42 obowiązującego już Traktatu Lizbońskiego o UE, doprowadzić do wspólnej obrony w ramach Unii Europejskiej, czy też pozostać przy wspólnej obronie w ramach NATO. Rozwiązanie takiego dylematu zależy wyłącznie od nich, gdyż wymieniony artykuł przewiduje, że ,,WPBiO obejmuje stopniowe określanie wspólnej polityki obronnej Unii. Doprowadzi ona do stworzenia wspólnej obrony, jeżeli Rada Europejska stanowiąc jednomyślnie tak zadecyduje''. Jednocześnie dodaje się w tym samym artykule, że Unia szanuje wynikające
z Traktatu Północnoatlantyckiego zobowiązania tych państw członkowskich, których wspólna obrona realizowana jest w ramach NATO . Jeśli więc państwa członkowskie nie podejmą jednomyślnej decyzji o realizacji wspólnej obrony w ramach UE, to WPBiO oznaczać będzie tylko realizacje tzw. misji petersberskich.
Wydaje się, że państwa członkowskie UE powinny w ramach UE realizować wyłącznie zdania o charakterze misji petersberskich, natomiast wspólną obronę w ramach NATO. Za realizacją przez państwa członkowskie wspólnej obrony w ramach NATO przemawia wiele względów, gdyż obrona taka:
a) zawiera w sobie gwarancję skuteczności;
b) obniża jej koszta, gdyż nie wszystkie państwa będące członkami NATO i UE byłyby
w stanie sfinansować w dostatecznej mierze koszta wspólnej obrony w obu strukturach;
c) ogranicza możliwość kontrowersji i konkurencji szkodliwych dla obu struktur;
d) pozwala UE zachować status miękkiej siły w stosunkach międzynarodowych (soft Power), która realizuje swoje cele w stosunkach zewnętrznych środkami politycznymi, dyplomatycznymi, ekonomicznymi, prawnymi, zgodnie z ideologią, która legła u podstaw procesu integracji europejskiej, jako reakcji na cykliczne konflikty zbrojne w Europie;
e) ogranicza, a może nawet wyklucza możliwość podjęcia w UE jednomyślnej decyzji
o wspólnej obronie przewidzianej przez art.42 Traktatu Lizbońskiego, chyba, że NATO ulegnie likwidacji, a Stany Zjednoczone ogłoszą brak zainteresowania bezpieczeństwem Europy, co w dającej się przewidzieć przyszłości wydaje się niemożliwe.
Osiągnięcie w UE jednomyślności w sprawie utworzenia konkurencyjnej wobec NATO obrony europejskiej jest mało prawdopodobne ze względu na zasadnicze zastrzeżenia polityczne. Termin obrona europejska jest nieadekwatny do rzeczywistości, jaka kryje się za WEPBiO. Jak słusznie pisze Hubert Vedrine, b. francuski minister spraw zagranicznych
w przypadku WEPBiO nie chodzi o obronę UE przed kimkolwiek, gdyż jest to zadanie NATO, lecz o udział kilku państw członkowskich Unii w zewnętrznych operacjach utrzymania lub ustanawiania pokoju. Warto też pamiętać, co zapisano w Europejskiej strategii bezpieczeństwa z 12 grudnia 2003 r., gdzie czytamy: ,,Najlepszą ochronę naszego bezpieczeństwa stanowią dobrze rządzone demokratyczne państwa. Rozpowszechnianie dobrych rządów, wspieranie reform politycznych i społecznych, walka z korupcja
i nadużywaniem władzy, ustanawianie reguł prawnych i ochrona praw człowieka, to najlepsze środki wzmacniania porządku międzynarodowego''
Warto również przypomnieć słowa Zbigniew Brzezińskiego, który uważa, że mimo swej potęgi gospodarczej, jednolitego rynku towarowego i finansowego, starej i prawdziwej przyjaźni między dwoma brzegami Atlantyku, dzisiejsza Europa pozostaje faktycznie pod wojskowym protektoratem Stanów Zjednoczonych, co powoduje napięcia, ale nie rokuje nadziei na zmianę, gdyż ten nierówny sojusz, ta asymetria siły wynikająca z bezprecedensowej dynamiki wzrostu gospodarczego, przewagi w technikach informacyjnych oraz biotechnikach, nie tylko się utrzyma, ale nawet powiększy na korzyść Stanów Zjednoczonych. Inny amerykański politolog Benjamin B. Barber, były doradca prezydenta USA Billa Clintona, uważa, że czy się to komu podoba, czy nie, Ameryka przez wiele lat pozostanie najpotężniejszym i najbardziej wpływowym krajem na świecie. Długo nie będzie potęgi zdolnej konkurować z USA w dziedzinie militarnej, ekonomicznej
i kulturowej. Barber uważa, że niezależnie od tego, czy świat lubi amerykańskie przywództwo, czy nie, będzie miał z nim do czynienia i będzie musiał nauczyć się z nim współpracować.
Należy również pamiętać, że UE której dotychczasowe działania w stosunkach międzynarodowych determinowały w dużym stopniu daty 9 listopada 1989 r., czyli pozytywne konsekwencje upadku muru berlińskiego, 11 września 2001 r., czyli negatywne konsekwencje ataku terrorystycznego na Stany Zjednoczone, nie może ignorować daty
7 sierpnia 2008 r., czyli konsekwencji konfliktu zbrojnego Rosji z Gruzja, nowego zjawiska
w pozimnowojennej historii Europy. Reakcja UE na ten konflikt była słaba, nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, gdyż pozbawiona była stosownego dyplomatycznego wsparcia ze strony NATO. Powinno to być kolejną nauczką dla Unii, że bez dyplomatycznego wsparcia ze strony NATO jej działania dyplomatyczne wobec podobnej sytuacji nie będą efektywne.
Niezależnie od różnic stanowisk w wielu kwestiach między USA i UE, Stany Zjednoczone z racji swego wysokiego poziomu rozwoju pozostają ciągle dla społeczeństw i rządów państw Unii Europejskiej wzorem do naśladowania. Na swym nadzwyczajnym posiedzeniu, które odbyło się w Lizbonie 23 i 24 marca 2000 r., Rada Europejska określiła jako cel dla państw członkowskich Unii Europejskiej dogonienie w ciągu bieżącej dekady Stanów Zjednoczonych pod względem poziomu rozwoju19 . Jednakże w raporcie opublikowanym 14 stycznia 2003 r. Komisja Europejska oceniła, że maleją szanse na to, aby Unia Europejska przekształciła się w 2010 r., zgodnie ze Strategią Lizbońską, w najbardziej konkurencyjną gospodarkę świata. Komisja Europejska 2 lutego 2005 r. przedstawiła zmodyfikowany dokument Strategii Lizbońskiej.
Należy być świadomym, że na stan stosunków transatlantyckich nie bez wpływu pozostaje fakt, że są to stosunki między Stanami Zjednoczonymi, dysponującymi ogromnymi możliwościami utrzymania swej silnej pozycji w Europie i Unią Europejską, supermocarstwem gospodarczym i politycznym, a także wojskowym in statu nascendi, które wobec braku wyraźnego zagrożenia zewnętrznego po zakończeniu zimnej wojny nie chce uznać amerykańskiej supremacji, a nawet w przypadku niektórych państw, amerykańskiego przywództwa, a jednocześnie obniżą corocznie wydatki na obronę. Będziemy więc w najbliższych latach świadkami zarówno intensyfikacji współpracy, jak i rywalizacji obu potęg. Te dwa czynniki, współpraca i rywalizacja, będą miały w sumie pozytywny wpływ na rozwój Unii Europejskiej, która ma szanse na sukces po warunkiem, że nie tylko potrafi się rozszerzyć, ale również mądrze i ściślej integrować.
Warty podkreślenia jest fakt, że na posiedzeniu w Brukseli 11 i 12 grudnia 2008 r. Rada Europejska w Konkluzjach Prezydencji stwierdziła, że Europejska Polityka Bezpieczeństwa i Obrony ,,będzie się rozwijać w pełnej komplementarności z działaniami NATO w ramach uzgodnionego partnerstwa strategicznego między UE i NATO
i w poszanowaniu ich niezależności w podejmowaniu decyzji i ich procedur''. W załączniku numer 2 do Konkluzji Prezydencji Rada Europejska zatwierdziła również przedstawioną przez Sekretarza Generalnego/ Wysokiego Przedstawiciela analizę realizacji Europejskiej Strategii Bezpieczeństwa z 2003 r. i sugestie dotyczące jej usprawnienia i uzupełnienia
o nowe elementy, a także potwierdziła swoje zaangażowanie w partnerstwo transatlantyckie
i zapowiedziała wzmocnienie partnerstwa UE-NATO .
DYSKUSJA
NATO WE WSPÓŁCZESNYM ŚWIECIE
Jak zauważył Lech Kościuk, niedawno obchodziliśmy kolejną rocznicę września 1939 roku, zatem nasunęła się refleksja, że nie mieliśmy dwóch wojen światowych a trzy. Trzecią była „zimna wojna”, którą wygrało NATO i dyskusja na temat koncepcji strategicznej jest efektem tego zwycięstwa i odnalezienia się w rozwijającym się i zmieniającym świecie. Nie trudno dostrzec, że koncepcje strategiczne mniej więcej zmieniały się w rytmie dziesięcioletnim. Zatem nasuwa się pytanie, co się może zmienić w ciągu najbliższych dziesięciu lat? Z pewnością nastąpią zmiany układu sił. Jestem przekonany, że Chiny zastąpią Rosję na pozycji drugiego mocarstwa wojskowego. Pojawi się kolejne mocarstwo nuklearne - Iran, a do grona mocarstw prawdopodobnie dołączy Brazylia. Można postawić również tezę, że być może dojdzie do upadku Korei Północnej i zjednoczenia obu Korei. Stawiam tezę, że w ciągu tych najbliższych 10 lat NATO zachowa jeszcze swoją przewagę wojskowo-strategiczną, ale relatywnie pozycja NATO osłabnie w stosunku do innych państw. W ciągu tych najbliższych 10 lat prawdopodobnie będziemy więcej wiedzieli o zmianach klimatycznych i o problemach bezpieczeństwa energetycznego. Europa prawdopodobnie będzie przeżywała kluczowy moment dla swojej dalszej przyszłości. Być może rozwiąże się sprawa członkostwa Turcji w UE, relacji z Rosją, przyszłości Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony. Ważną datą w ciągu tych najbliższych 10 lat będzie 2017 rok, kwestia przyszłości Sewastopola i obecności floty rosyjskiej na Krymie. W tym wszystkim pozostają według mnie cztery kluczowe punkty dla NATO: wartości - czy ulegną zmianie, czy w dalszym ciągu będą zachowane, po drugie misje - czy ulegną zmianie, czy też rewolucji, potencjał, potęga wojskowa NATO i funkcjonowanie - czy te sprawy ulegną erozji, jak podstawowe fundamenty NATO, czy stanie się coś innego oraz, jaka będzie czwarta wojna światowa, do której NATO powinno się przygotować?
Tadeusz Chabiera stwierdził, że obserwując nasze debaty o bezpieczeństwie
i problemach z NATO, najistotniejszą kwestią wydaje się być problem poszukiwania związku pomiędzy obroną terytorialną czy kolektywną obroną a operacjami, misjami poza terytorium NATO. Na ostatnich konferencjach minister Sikorki wspominał, że nie ma sprzeczności pomiędzy tymi rzeczami. Minister Klich mówił, że wręcz się uzupełniają. Wydaje mi się, że to wciąż jest jeszcze mało. Na ostatniej konferencji w Bratysławie powiedziano, że pomiędzy tymi dwiema rzeczami powinien istnieć „right balance”, to też wydaje mi się mało. Zatem warto się zastanowić, czy jest sens walczyć o taką formułę, żeby jednak podporządkować operacje artykułowi 5, żeby stwierdzić, że misje powinny służyć obronie kolektywnej
(w sensie reaktywnym czy wyprzedzającym, prewencyjnym to już jest sprawa do sprecyzowania). Gdy najważniejsze stają się problemy z przekonaniem opinii publicznej
w krajach natowskich do poparcia takiej czy innej operacji, to w przypadku Afganistanu kluczową kwestią jest udowodnienie, że to, co dzieje się w Afganistanie, zagraża Europie. Zastanawiające jest też, czy będziemy bronić doktryny ministra Sikorskiego, którą emocjonalnie wypowiedział na forum Rady Północnoatlantyckiej, że po interwencji Rosji
w Gruzji, NATO powinno adekwatnie reagować na tego rodzaju interwencję wobec państw, które kandydują do Sojuszu.
Profesor Jan Czaja, zadając pytanie, czym jest NATO we współczesnym świecie, stwierdził, że nie jest łatwo udzielić na nie odpowiedzi. Zaznaczył, że pewne jest to, że nie jest możliwy powrót do czystej roli NATO jako sojuszu obronnego, paktu polityczno-militarnego, gdyż globalizacja to wyklucza. NATO jest na pewno bodźcem do budowania i zarządzania bezpieczeństwem we współczesnym świecie. Bardzo istotna jest także odpowiedź na pytanie, co z punktu widzenia interesów Polski jest najważniejsze, jeśli chodzi o ewolucję i strategię NATO?
Profesor Katarzyna Żukrowska, odnosząc się do wypowiedzi profesora Parzymiesa, zauważyła, że Francja nigdy nie wychodziła z departamentu ekonomicznego. Warto zwrócić uwagę na to, że w polityce, tak jak w piłce nożnej, jest wiele zwodów, czyli udawania, że chcemy czegoś innego, a dążymy do zupełnie innych kierunków. Wydaje się, że tak należy oceniać działania francuskie w zderzeniu z działaniami amerykańskimi w całej historii powojennej. Drugą sprawą jest równowaga, która stanowi podstawę koncepcji stosunków międzynarodowych wyniesioną ze szkoły brytyjskiej. Natomiast, jak wspominał profesor Rotfeld, nowym zjawiskiem, jest współzależność, która ogranicza znaczenie równowagi
w stosunkach międzynarodowych. Ta współzależność przede wszystkim, i to już też było dzisiaj podkreślane, przeniosła się do gospodarki. Zatem można się zastanowić, na ile powinniśmy brać pod uwagę, mówiąc o przyszłości NATO, właśnie te współzależności, które zostały ukształtowane w sferze stosunków gospodarczych?
Ambasador dr Jerzy Maria Nowak podkreślił, że gdyby w Rosji doszło do jakieś zmiany (na co się nie zanosi) w kierunku negatywnym, to ma ona potencjał, żeby przyśpieszyć możliwości rozbudowy swojego potencjału wojskowego. Drugim problemem jest określenie tego, co jest najważniejsze z punktu widzenia polskiego bezpieczeństwa. Nasz stosunek do bezpieczeństwa nie nadąża w pełni za ważnymi zmianami w otoczeniu międzynarodowym. Pokutuje nasze założenie o położeniu Polski pomiędzy Niemcami
a Rosją, chociaż treść tego położenia jest zupełnie inna, ponieważ Niemcy są w NATO, podobnie jak Polska. Rosja staje się swego rodzaju partnerem strategicznym, chociaż obecnie trudno określić, jaki to będzie miało wymiar. Nie zanikły u nas złudzenia, co do strategicznych relacji z USA i rzekomo identycznych interesów ze Stanami Zjednoczonymi
w sprawie Rosji. Częsta jest skłonność do nadmiernego poczucia naszej własnej wagi, wręcz regionalnej mocarstwowości, a także indywidualnej, a niekiedy personalnej gry w tej sferze, podczas gdy tylko w szerszych układach można efektywnie realizować własne cele.
W związku z tym najważniejszym problemem jest, oprócz sformułowania jasnych, zmodyfikowanych koncepcji bezpieczeństwa i doktryny strategicznej, jest poszukiwanie sojuszników, bo w pojedynkę nie jesteśmy w stanie działać. Musimy przełamywać stereotypy myślenia. Umocnienia wymaga nasza pozycja w Europie środkowej, która ostatnio trochę osłabła, gdyż jest to niezbędny element równowagi sił.
Janusz Onyszkiewicz podkreślił, że istotne jest określenie znaczenia NATO dla Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej ze względu na to, że w doktrynie strategicznej Stanów Zjednoczonych NATO w ogóle nie występuje. Nie ma także w zasadzie odniesienia się do NATO w strategii bezpieczeństwa europejskiego. NATO jest wymienione wyłącznie jako forum dialogu transatlantyckiego a nie jako fundament bezpieczeństwa europejskiego. Czy to się może zmienić? Duże nadzieje można pokładać w obecności Francji w strukturach wojskowych Sojuszu. Bez obecności Francji w strukturach wojskowych NATO, możliwość działania tych struktur jako struktur europejskich byłaby właściwie żadna. Teraz to się może zmienić. Należy również podkreślić, iż istnieje ogromna współzależność gospodarcza i jest ona niezwykle istotna, gdyż pośrednio wyklucza wojnę światową. Zasadniczą kwestię stanowi pytanie, czy jest odpowiednia świadomość tego, jak straszliwe skutki mogą mieć konflikty. Ostatnią sprawą jest próba odpowiedzi na pytanie, czy NATO może być traktowane jako taka instytucja, do której państwa z zewnątrz mogą zwracać się z prośbą o działania pokojowe? Wydaje się, że praktyka i wola polityczna była taka, żeby istotnie taką rolę
i funkcję mogło pełnić.
CZĘŚĆ DRUGA
TRANSFORMACJA SIŁ ZBROJNYCH NATO
W ŚWIETLE WYZWAŃ XXI WIEKU
prof. dr hab. Jacek PAWŁOWSKI
Wydział Bezpieczeństwa Narodowego
Akademia Obrony Narodowej
ZDOLNOŚCI WOJSKOWE I NIEMILITARNE SOJUSZU PÓŁNOCNOATLANTYCKIEGO WOBEC PROGNOZOWANYCH WARUNKÓW BEZPIECZEŃSTWA GLOBALNEGO
Pierwsza dekada XXI wieku bardzo szybko zbliża się ku końcowi. Minęło już dziesięć lat od pamiętnego, szczególnie dla Polaków, Czechów i Węgrów, jubileuszowego szczytu NATO z okazji 50. rocznicy jego istnienia w Waszyngtonie. Właśnie podczas obchodzenia tej rocznicy wymienione kraje stały się pełnoprawnymi członkami NATO
i wraz z pozostałymi członkami sojuszu zaakceptowały nowo przyjętą wówczas koncepcję strategiczną. Dla porządku należy odnotować, że była to szósta z kolei koncepcja strategiczna NATO, którą przyjęto po wcześniejszym osiągnięciu konsensusu wśród wszystkich członków, „starych” i „nowych”, na spotkaniu Rady Północnoatlantyckiej w dniu 23 i 24 kwietnia 1999 roku.
Natomiast na szczycie NATO z okazji 60-lecia Sojuszu w Strasburgu- Kehl podjęto decyzję o rozpoczęciu prac nad kolejną siódmą koncepcją strategiczną. W dniu 4.04.2009 roku Sekretarz Generalny NATO został upoważniony zapisem w Deklaracji
o Bezpieczeństwie Sojuszu do wszczęcia prac z takim wyliczeniem, by pod koniec 2010 roku przedstawić uzgodniony projekt na szczycie w Lizbonie. Deklaracja Bezpieczeństwa Sojuszu jest zwięzłym dokumentem o charakterze politycznym i składa się z dziesięciu paragrafów. Jest w niej mowa między innymi o tym, że:
Artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego pozostaje fundamentem działania Sojuszu Północnoatlantyckiego,
Drzwi NATO pozostają otwarte dla nowych członków sojuszu,
Siła NATO leży we współpracy z innymi,
Silne strategiczne partnerstwo pomiędzy NATO i UE, oraz pozytywne relacje NATO z Rosją są niezbędnym sposobem na dalsze wzmacnianie bezpieczeństwa, stabilizacji i pokoju w obszarze euroatlantyckim.
TRANSFORMACJA ZDOLNOŚCI OBRONNYCH
Przypomnienie dwóch doniosłych wydarzeń w historii Sojuszu Północnoatlantyckiego ma istotne znaczenie z punktu widzenia problematyki obejmującej temat wystąpienia. Zauważyć bowiem należy, że na szczycie NATO w Waszyngtonie, a następnie w Pradze (2002), pierwszym po 11wrzesnia 2001 roku, dokonywał się wyraźny przełom w podejściu do nowych wyzwań w zakresie bezpieczeństwa we współczesnym świecie. Na uwagę zasługuje zwłaszcza to, że do historii przechodził paradygmat, w którym przeciwnika państwowego (państwo) traktowano pierwszo planowo i odpowiednio do tego budowano zdolności sił zbrojnych w państwach NATO i temu też podporządkowywano planowanie obronne. Priorytet uzyskał nowy paradygmat strategiczny, którego istotą było dostosowanie systemu reagowania sojuszu do nieokreślonego i pozapaństwowego przeciwnika. Na szczycie
w Pradze w 2002 roku potwierdzono determinację walki z terroryzmem, zaakceptowano nowe struktury dowodzenia oraz wprowadzono w życie pakiet praskich zobowiązań na rzecz nowych zdolności obronnych (PCC). Sformułowane w ramach PCC wymagane zdolności operacyjne sił zbrojnych państw członkowskich sojuszu były odpowiedzią na możliwości realizacyjne określone wcześniej w ramach inicjatywy zdolności obronnych - DCI podczas szczytu w Waszyngtonie w 1999 roku. Istotą powyższych inicjatyw było zapoczątkowanie
w praktyce transformacji, która miałaby na celu zmniejszenie dystansu w transatlantyckich możliwościach i zdolnościach sił zbrojnych, ciągłego procesu dostosowania NATO
do współczesnych i przyszłych wyzwań.
Problemy związane z osiąganiem wymaganych, a w istocie pożądanych zdolności przez siły zbrojne poszczególnych państw NATO i ich rozwiązywanie jest ściśle związane
z innymi, nadrzędnymi dla nich procesami, a zwłaszcza tymi, które są skutkiem tzw. Rewolucji w sprawach wojskowych - RMA. Procesy zachodzące w ramach RMA pozwalają lepiej rozumieć niektóre procesy strategiczne zachodzące zarówno w przeszłości jak
i obecnie. W rozpatrywanym aspekcie zdolności obronnych Sił Zbrojnych Sojuszu Północnoatlantyckiego kluczowymi momentami poprzedzającymi podejmowanie na szczytach NATO różnego w tym zakresie rodzaju inicjatyw były: wojna w rejonie Zatoki Perskiej w 1991r., działania zbrojne przeciwko byłej Jugosławii w obronie Kosowa, rozpoczęcie działań zbrojnych przeciwko Al Kaidzie w Afganistanie, działania zbrojne przeciwko Irakowi w 2003 roku, a przede wszystkim atak terrorystyczny w Nowym Jorku (WTC) i Waszyngtonie (uderzenie na Pentagon) 11 września 2001 roku. Rozpatrując jeszcze szerzej należałoby wszystkie wymienione konflikty i wojny przełomu XX/XXI wieku umiejscowić w kolejnym etapie rozwoju ludzkości, który wg. Heidi i Alvina Tofflerów zwany falą wiedzy (informacji) trwa obecnie, a korzeniami sięga drugiej wojny światowej.
W tym samym czasie, w Siłach Zbrojnych NATO, olbrzymią karierę zrobiło bardzo często stosowane pojęcie transformacja. Jest to termin, który generalnie odnosi się do przeobrażeń i przekształceń, a w Siłach Zbrojnych USA rozumiany jest jako nowy sposób prowadzenia działań zbrojnych. Natomiast istota transformacji odnosi się do pozyskiwania nowych zdolności, których konsekwencją były zmiany doktrynalne, organizacyjne oraz zmiany w procesie szkolenia wojsk. Z kolei efekt zmian przekładał się w zasadzie na wszystkie obszary życia wojskowego. W tym miejscu należy przypomnieć, że transformacja zapoczątkowana w Siłach Zbrojnych Stanów Zjednoczonych zwłaszcza po 11.09.2001 roku była wskazywana jako proces, który winni zapoczątkować pozostali członkowie NATO. Admirał Edmund Gambastianii, były dowódca Dowództwa Transformacyjnego NATO
w Norfolk opisywał transformację jako: „strategiczną okazję i niezmiernie ważny moment dla sojuszników skutkujący poprawą interoperacyjności sił zbrojnych…”Natomiast sceptycznie, co do możliwości przełożenia procesu transformacji na grunt NATO, wypowiadał się Przewodniczący Komitetu Wojskowego generał Harald Kujat, który twierdził: „nie…NATO musi brać pod uwagę wyzwania, które są związane z wielonarodowością i niezależnością suwerennych państw”. Nie ulega wątpliwości, że transformację jako proces realizowany
w siłach zbrojnych należy postrzegać z szerszej perspektywy, bowiem musi ona wychodzić daleko poza obszar militarny, by zapewnić zdolności niezbędne do przeciwstawienia się przyszłym wyzwaniom i zagrożeniom.
W ostatnich latach NATO podjęło szereg inicjatyw mających na celu zredukowanie dysproporcji w zdolnościach poszczególnych członków, zwłaszcza występujących braków,
a szczególnie zaś tych, które w istotny sposób rzutują na możliwości prowadzenia działań poza obszarem odpowiedzialności traktatowej. Należy dodać, że na szczycie NATO w Pradze przyjęto, iż pozyskanie zdolności obronnych w ramach PCC będzie dotyczyć: zwalczania terroryzmu, pozyskiwania strategicznego transportu powietrznego i morskiego, zwiększenia efektywności bojowej broni precyzyjnego rażenia, ochrony przed bronią masowego rażenia oraz pozyskania większej liczby ekspedycyjnych jednostek wsparcia bojowego
i zabezpieczenia logistycznego. Najważniejszą decyzją podjętą na szczycie w Pradze było utworzenie Sił Odpowiedzi NATO (NRF).
Na szczycie w Stambule, w czerwcu 2004 roku, uznano terroryzm i broń masowego rażenia oraz środki jej przenoszenia jako główne zagrożenie dla NATO i bezpieczeństwa międzynarodowego.
Natomiast na szczycie w Rydze, w listopadzie 2006 roku zdecydowano zmienić realizowane wysiłki w ramach PCC na rozwój priorytetowych obszarów zdolności. Podstawą do takiego działania było wdrożenie przez NATO Kompleksowych Wytycznych Politycznych, które określały główne kierunki pozyskiwania nowych zdolności obronnych. Należy podkreślić, że nie wskazywano na konkretne systemy uzbrojenia czy wyposażenie, lecz główny nacisk położono na efekty, które wywoła na teatrze działań zastosowanie danej zdolności. Dodać również należy, że na szczycie w Bukareszcie ustalono wspólną politykę obrony przed cyberterroryzmem oraz nadzoru nad obszarami morskimi.
Wracając do jubileuszowego szczytu NATO w Strasburgu-Kehl, a zwłaszcza treści Deklaracji Bezpieczeństwa Sojuszu, należy zauważyć, że uczestnicy szczytu uważają, iż nowa koncepcja strategiczna musi uwzględniać wszystkie istotne doświadczenia operacji wojskowych prowadzonych w ostatnim dziesięcioleciu. Ponadto zwracają uwagę, iż należy przyjrzeć się doświadczeniom wynikającym zarówno z samej operacji afgańskiej, jak
i całemu kontekstowi militarno politycznemu, antycypując prognozowany charakter konfliktów przyszłości, których natura może być całkowicie odmienna od obecnych działań. Operacje przeciwko piratom na Oceanie Indyjskim stanowią przykład, że wyzwania, przed którymi staje NATO zmieniają się dynamicznie.
Różnorodny charakter działań prowadzonych w ostatniej dekadzie przez Siły Zbrojne NATO potwierdza słuszność podjętych działań transformacyjnych oraz wskazuje na dalszą potrzebę ich kontynuowania. Należy sadzić, że w przyszłości obok zadania priorytetowego jakim jest obrona obszaru traktatowego zgodnie z artykułem 5 Traktatu Waszyngtońskiego, sojusz będzie angażował się w operacje prowadzone poza obszarem euroatlantyckim oraz ściślej współdziałał i współpracował z różnymi podmiotami cywilnymi. Stąd też obok potrzeby, a niekiedy konieczności prowadzenia większej ilości operacji, daje się już wyraźnie zauważyć, że mają one charakter coraz bardziej różnorodny i kompleksowy. Obecnie zwraca się szczególną uwagę na podejście kompleksowe, dzięki któremu możliwe ma być uzyskanie efektu synergii wynikającego z połączenia potencjału oraz umiejętności wszystkich elementów tworzących społeczność międzynarodową.
Doświadczenia z działań na Bałkanach, w Iraku i Afganistanie pokazują, że NATO
w przyszłości jeszcze bardziej winno być przygotowane do realizacji zadań rekonstrukcyjnych i udzielania pomocy humanitarnej. Wielu specjalistów ma jednak sporo wątpliwości, czy jest to sfera do aktywności wojska, które raczej winno tworzyć warunki do działania organizacjom pozarządowym, humanitarnym, policji, w końcu zaś wszelkiego rodzaju ochotnikom. Chodzi w końcu o sensowną kombinację użycia środków militarnych
i cywilnych .
Klasyczna wojna ukierunkowana jest na walkę zbrojną i wymaga skoordynowanego
i zsynchronizowanego użycia różnego rodzaju sił zbrojnych, podczas gdy wojna ukierunkowana na w miarę pełne wykorzystanie zdolności sił zbrojnych wymagać będzie zastosowania wszystkich możliwych instrumentów oddziaływania. Chcąc sprostać współczesnym zagrożeniom potrzebne jest podejście kompleksowe, spójne działanie wszystkich elementów dostępnych dla danej organizacji, sojuszu czy państwa. Złożone
i zarazem globalne zagrożenia powodują powstawanie skomplikowanych sytuacji kryzysowych, w których wyłania się potencjalny przeciwnik dla sił zbrojnych. Jest to przeciwnik, którego nie sposób wcześniej przewidzieć oraz którego charakter trudno szczegółowo zdefiniować. Dlatego też, aby skutecznie sprostać różnego charakteru zagrożeniom i wyłaniającemu się z nich przeciwnikowi, należy przede wszystkim wyodrębnić zdolności sił zbrojnych adekwatne do nowych zadań. Podstawę dla ich wyodrębnienia stanowią prognozowane warunki przyszłego użycia sil zbrojnych na tle warunków bezpieczeństwa globalnego.
PROGNOZOWANE WARUNKI PROWADZENIA DZIAŁAŃ
Współczesne użycie sił zbrojnych różni się diametralnie od dotychczasowego, wynikającego z tradycyjnego sposobu myślenia zawartego w paradygmacie wojen międzypaństwowych. W istocie bowiem każda epoka historyczna wyłania właściwą dla siebie pod względem charakteru wojnę. I tak tradycyjne pojmowanie wojny, pochodzące z ery industrialnej, odeszło wraz z epoką, która je wytworzyła. Obecna era zwana informacyjną
i towarzysząca jej globalizacja przyniosła inne rodzaje zagrożeń. Powodują one kryzysy
i konfrontacje, a więc nowe rodzaje konfliktów, których cele są inne niż w wypadku wojen tradycyjnych. W nowych konfliktach czas działa zawsze na korzyść strony słabszej.
Era informacyjna „przeniosła” punkt ciężkości w konflikcie zbrojnym, wojnie,
z czynnika materialnego na w znacznej mierze niematerialny, a zwłaszcza wiedzę. To ona, jak również dysponowanie informacją oraz zdecentralizowanymi strukturami zmieniły charakter konfliktów zbrojnych w XXI wieku. Umożliwiły one przeprowadzenie ataków terrorystycznych w Nowym Jorku, Madrycie i Londynie. Powodują, że państwa dysponujące, wydawać by się mogło, nieograniczonym potencjałem militarnym mają ogromne trudności
z poradzeniem sobie w konfliktach w Iraku i Afganistanie.
Prognozując zagrożenia należy przewidywać, że Sojusz Północnoatlantycki może
w przyszłości napotkać rywali o strategicznym znaczeniu mających wpływ na kształtowanie się nowych idei i wartości w świecie. Słabe strony sojuszu będą wykorzystywane do ataku przez przeciwnika zarówno na, jak i poza terytorium traktatowym. Można tez przewidywać, że zarówno społeczność, jak i siły zbrojne NATO będą atakowane w najbardziej nieoczekiwanym momencie i w sposób do tej pory niepraktykowany. Przyszłe bezpieczeństwo sojuszu będzie w znacznej mierze determinowane poprzez konsekwencje braku kontroli nad terytoriami związanymi z państwami upadłymi, klęskami głodu
i niepokojami społecznymi w różnych częściach globu. Wyłaniać się będą też nowe państwa, a zwłaszcza przeciwnicy pozapaństwowi, którzy będą się umacniać dzięki zastosowaniu szybko rozwijających się technologii oraz zdobywaniu środków finansowych nie zawsze legalnymi drogami.
Wspólne postrzeganie zagrożeń i podejmowanie decyzji do przeciw działania, często wymagające natychmiastowej odpowiedzi, będą przedmiotem ciągłych dyskusji w NATO
i nie ulega wątpliwości, że w wielu wypadkach trudno będzie osiągnąć consensus. Wszystko też wskazuje na to, że w bardzo złożonej współcześnie sytuacji sojusz będzie musiał utrzymać swoją podstawową zdolność do obrony kolektywnej. W związku z tym wyzwania związane
z odpowiedzią na zagrożenia w ramach artykułu 5 będą podlegać ciągłej ewolucji.
Najwyższym priorytetem dla sojuszu będzie utrzymanie strategicznej jedności, solidarności i więzi transatlantyckich w obliczu pojawiającego się ryzyka i szerokiej palety zagrożeń. Powyższa sytuacja będzie mieć bezpośredni wpływ na priorytety planowania obronnego, wydzielenie stosownych zasobów, podział odpowiedzialności, operacyjne zaangażowanie i ponoszenie wspólnej odpowiedzialności w obliczu występującego ryzyka. Niepodzielność sojuszu i potrzeba wzajemnego wsparcia będzie cementować sojuszników
i pozostanie niezbędnym warunkiem utrzymania zasady obrony kolektywnej. Wypełnienie zobowiązań sojuszniczych wymagać będzie rozwoju i utrzymania niezbędnych zdolności,
a w razie potrzeby podejmowania suwerennych decyzji państw co do dostępności swoich zdolności dla potrzeb sojuszników. Powyższa zasada pozostanie kamiennym węgielnym procesu planowania obronnego i budowania sojuszniczej solidarności.
Jest wielce prawdopodobne, że sojusz będzie zagrożony niestabilnościami wywołanymi słabością innych (państw) oraz ich konwencjonalnymi siłami zbrojnymi.
W różnych regionach świata będą mieć miejsce wewnętrzne konflikty. Prawdopodobnie nie będą one zagrażać bezpośrednio NATO, ale ich konsekwencje mogą mieć poważny wpływ na bezpieczeństwo jego członków.
W przyszłości należy oczekiwać ukształtowania się międzynarodowego systemu sprawowania władzy. W systemie tym kluczową rolę odgrywać będzie kilku aktorów. Dynamiczne zmiany w świecie będą miały bezpośredni wpływ na sojusz oraz jego rolę i znaczenie w międzynarodowym systemie sprawowania władzy. W związku z tym należało będzie zapewnić czytelne i jasne postrzeganie NATO w świecie oraz rozumienie odpowiedzialności za bezpieczeństwo, relacje cywilno - wojskowe, partnerstwo
prywatno - publiczne oraz relacje z innymi krajami. Ciągle wzrastać będzie znaczenie innych międzynarodowych aktorów, a członkowie NATO będą uzależnieni od skutecznego wdrożenia wieloaspektowego i kooperacyjnego podejścia do prowadzenia operacji
i rozwiązywania sytuacji kryzysowych. NATO, coraz częściej będzie odpowiadać za planowanie i prowadzenie działań z innymi międzynarodowymi organizacjami.
Od wcześniej podjętych decyzji dotyczących warunków sojuszniczej współpracy
w środowisku globalnym, zależeć będzie ponoszony wysiłek w utrzymaniu międzynarodowego bezpieczeństwa. Strategiczne partnerstwo z innymi międzynarodowymi organizacjami, w większości przypadków z UE i ONZ, pozwoli na optymalizowanie zarówno zasobów, jak i zdolności. Reformy systemu bezpieczeństwa oraz zastosowanie formuły wspólnego szkolenia i prowadzenia ćwiczeń, będzie potencjalnie redukować potrzebę użycia ekspedycyjnych sił zbrojnych NATO.
W obliczu narastającego wyścigu o surowce naturalne, bogactwa morza, wykorzystania kosmosu oraz w obliczu rozlewających się regionalnych konfliktów, NATO będzie zmuszone do interwencji poza tradycyjnym obszarem zaangażowania. Zagrożenia mogą również pochodzić z krajów radykalnych i aktorów pozapaństwowych, skłonnych do użycia broni nuklearnej, chemicznej bądź biologicznej.
Kraje będące członkami zarówno NATO jak i Unii Europejskiej posiadają ograniczone zasoby i zdolności, dlatego tez niemożliwa będzie w przyszłości duplikacja podejmowanych wysiłków, a przede wszystkim instytucjonalna rywalizacja związana
z generowaniem sił do operacji, czy z pozyskiwaniem stosownych zdolności.
Interoperacyjność, transparentność procesu informacyjnego i procesu podejmowania decyzji, będzie mieć podstawowe znaczenie w obliczu wspólnych zagrożeń. Identyfikacja wspólnych standardów, eliminowanie dysproporcji w posiadanych zdolnościach, kooperacja w prowadzeniu badań i pozyskaniu nowych technologii będzie mieć duży wpływ na rozwój wzajemnie się uzupełniających zdolności
Przeciwnicy prawdopodobnie swoje wysiłki kierować będą przeciwko słabościom sojuszu. Aby odpowiednio się do tego przygotować sojusz będzie musiał odpowiedzieć na nowe wyzwania związane ze źródłami energii, cyberprzestrzenią, kosmosem, bezpieczeństwem w akwenach morskich, a także na wyzwania regionalnych niestabilności
i konflikty, które prawdopodobnie będą miały miejsce w obszarach Kaukazu, Środkowego Wschodu, basenu Morza Śródziemnego i Koła Podbiegunowego. Sukces przyszłych operacji w wymagającym środowisku i klimacie uzależniony będzie w głównej mierze od wielonarodowych, połączonych zdolności sił zbrojnych do działań ekspedycyjnych.
Równolegle, kombinacja zaawansowanych różnorodnych sieci, miniaturyzacja, robotyzacja, precyzja rażenia i zastosowanie nanotechnologii, będą źródłem nieoczekiwanych wyzwań w prowadzeniu konwencjonalnej walki zbrojnej. Przeciwnik działający w pojedynkę i małe grupy będą bardziej mobilne i śmiercionośne. Wykorzystując komercyjny rozwój przemysłowy będą w stanie łatwo ukryć, transportować, a następnie wykorzystywać zdolności o charakterze destrukcyjnym. Zagrożenia będą występować w formie hybrydowej, gdyż przeciwnicy zintegrują środki i sposoby działania konwencjonalnego, nieregularnego, terrorystycznego i kryminalnego na najniższym możliwym poziomie. Takie zagrożenia dominować będą w środowisku zurbanizowanym i tam gdzie nie będzie funkcjonował sojuszniczy system wsparcia i zaopatrzenia.
Propagowanie fundamentalnych wartości i idei NATO oraz obrona praw człowieka, a także prowadzenie walki narracyjnej może okazać się skutecznym narzędziem przeciwstawiania się przeciwnikowi. W przyszłym, bardziej zintegrowanym, kooperacyjnym i zglobalizowanym świecie, siły sojusznicze mogą mieć bezprecedensową sposobność przeciwstawienia się siłom destrukcyjnym poprzez promocję szeroko rozumianych własnych wartości i idei. Z kolei stałe zapotrzebowanie na informację wymagać będzie rywalizacji prowadzonej zarówno między państwami, jak i na arenie międzynarodowej, aby móc efektywnie komunikować się ze społeczeństwami i w ten sposób budować poparcie dla prowadzonych przez sojusz misji.
NATO będzie musiało efektywnie komunikować się wewnętrznie, co do postrzegania i rozumienia problemów bezpieczeństwa. Efektywna komunikacja wymagana będzie również dla kształtowania postrzegania roli i znaczenia NATO prze inne organizacje.
ZDOLNOŚCI WOJSKOWE I NIEMILITARNE
Przyszłe środowisko bezpieczeństwa sprzyjać będzie sytuacjom, w których konieczne będzie polityczno-militarne angażowanie się sojuszu, ale z drugiej strony zwiększą się wymagania wobec zdolności wojskowych. Przyszłe decyzje, co do roli NATO i rodzaju prowadzonych misji, będą miały poważne implikacje na wielkość i charakter sił zbrojnych, posiadane zdolności oraz strukturę dowodzenia, tak aby NATO mogło efektywnie przeciwstawiać się zagrożeniom hybrydowym i jednocześnie zachować możliwości prowadzenia zarówno działań klasycznych jak i nuklearnych. Implikacje militarne będące konsekwencją wyzwań i zagrożeń dla bezpieczeństwa odnoszą się zarówno do obszarów koncepcyjnych i doktrynalnych, jak i posiadanych zdolności.
A. PRZECIWDZIAŁANIE ZAGROŻENIOM HYBRYDOWYM
Istnieje potrzeba opracowania nowych, zarówno ofensywnych jak i defensywnych strategii i podstaw prawnych skutecznego prowadzenia działań odstraszających oraz przeciwstawienia się atakowi, który może być przeprowadzony w obszarach będących oficjalnie poza kontrolą NATO. Do obszarów takich między innymi należy zaliczyć: kosmos, cyberprzestrzeń, sferę informacyjną, przestrzeń mórz i oceanów. Należało będzie zacieśnić współpracę z partnerami i innymi międzynarodowymi organizacjami dla zapewnienia skutecznej ochrony infrastruktury krytycznej oraz zagwarantowania swobodnego przepływu surowców i materiałów.
Należy dokonać przewartościowania możliwości zbierania, integrowania i dzielenia się informacjami wywiadowczymi z organizacjami międzynarodowymi i partnerami, aby zapewnić wykrywanie, identyfikowanie, śledzenie i przeciwstawianie się zagrożeniom hybrydowym
W konsekwencji istnieje pilna potrzeba rozwijania zdolności do przeciwstawienia się zagrożeniom hybrydowym i działaniom nieregularnym, z jednoczesnym utrzymaniem zdolności do działań nuklearnych i konwencjonalnych. Siły zbrojne muszą być na tyle elastyczne i zdolne do adoptowania się, aby mogły operować w całym spektrum konfliktu. Wojska winny być tak wyszkolone, aby mogły dostosować się do zmieniających warunków pola walki i nie poniosły porażki w sytuacjach nieprzewidywalnych.
Zdolności do działań nuklearnych i konwencjonalnych winny zapewnić sojusznikom w NATO wiarygodną możliwość przeciwstawieniom się zagrożeniom i prowadzenia zarówno odstraszania jak i efektywnego działania w obszarach kosmosu, cyberprzestrzeni, lądu, powietrza i morza. Odstraszanie powinno obejmować rozwój i pozyskanie stosownych zdolności oraz regularny pokaz siły poprzez organizowanie ćwiczeń.
Państwa sojuszu winny utrzymać przewagę technologiczną oraz rozwijać możliwości dokonywania oceny szybko rozwijających się technologii i ich ewentualnego wykorzystania przeciwko sojuszowi. Winny rozwijać zdolności do identyfikowania i lokalizowania źródeł ataku oraz zdolności skutecznego przeciwstawiania się już we wstępnej fazie konfliktu.
W konsekwencji istnieje pilna potrzeba posiadania elastycznych systemów dowodzenia, zdolnych do szybkiego przekonfigurowania i wymuszających podejmowanie decyzji na najniższych szczeblach dowodzenia. Z kolei posiadanie zdolności do prowadzenia działań sieciocentrycznych umożliwi dzielenie się informacjami, poprawę świadomości o sytuacji na polu walki i usprawni proces dowodzenia od najwyższych do najniższych szczebli dowodzenia.
B. OPEROWANIE Z INNYMI ORGANIZACJAMI I PAŃSTWAMI
Dla usprawnienia procesu operowania i współpracy z innymi organizacjami
i państwami istnieje potrzeba dokonania wymiany oficerów łącznikowych z rządami państw
i organizacji międzynarodowych, aby usprawnić proces planowania i prowadzenie działań, który winien minimalizować zjawisko dublowania wysiłków i zdolności, w działaniach
o charakterze stabilizacyjnym, rekonstrukcyjnym i odbudowy państwowości. Znacząco należy usprawnić obszary poprawnego funkcjonowania i sprawowania władzy poprzez wykorzystanie mentorów i doradców (jako narzędzi wsparcia) oraz prowadzić zintegrowaną współpracę cywilno - wojskową.
Za ważne należy uznać przewartościowanie mechanizmów współpracy z partnerami, tak aby ich zaangażować w proces planowania obronnego. Szczególną uwagę należy zwrócić na transformację narodowych systemów bezpieczeństwa, tak aby skutecznie przeciwstawić się zagrożeniom niekonwencjonalnym, zacieśnić współpracę międzyinstytucjonalną, koordynować reformy narodowych systemów bezpieczeństwa i rozwijać stosowne zdolności.
Wzmocnienia i rozwinięcia wymaga współpraca NATO - ONZ na wszystkich możliwych poziomach, w tym zwłaszcza proces planowania oraz dzielenie się informacjami i wnioskami. Jak najszybciej winno się ustanowić i zorganizować współpracę
i współdziałanie w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej o charakterze nie tylko polityczno militarnym.
Wnioski z działań w Afganistanie oraz innych operacji NATO należy wykorzystać do opracowania doktryny dotyczącej monitorowania i doradzania oraz w celu wsparcia procesu stabilizacji, demokratyzacji i osiągania samowystarczalności sektora bezpieczeństwa
W konsekwencji należy opracować sojusznicze procedury i standardy (obejmujące narodowe zdolności), zapewniające prowadzenie misji (operacji) wsparcia bezpieczeństwa
i reform sektora bezpieczeństwa.
Wzmocnienia wymagają możliwości utrzymania partnerstwa z organizacjami pozamilitarnymi, udzielania wsparcia w tworzeniu sił żandarmerii (policji wojskowej) oraz zwiększania zdolności CIMIC. Lepszego wyszkolenia i wyposażenia w niezbędny sprzęt wymaga wojskowy personel medyczny udzielający publicznej pomocy. Należy doskonalić zdolności do tymczasowego przejmowania funkcji instytucji państwowych oraz podstawowych służb publicznych w rejonie konfliktu. Ponadto zwiększyć należy zakres posiadanych informacji o sytuacji w rejonie konfliktu, aby zredukować liczbę poszkodowanych i rannych, a także zminimalizować zadawanie wzajemnych strat, szczególnie współdziałając z organizacjami pozamilitarnymi takimi jak prywatne pododdziały (PMC) zaangażowane we wspólne działania z siłami NATO.
Priorytetowym zadaniem winno być zacieśnianie strategicznych relacji pomiędzy NATO a Unią Europejska i ONZ poprzez zaadoptowanie standardów komunikacji, wyszkolenia i interoperacyjności oraz posiadanie elastycznych struktur dowodzenia.
C. ZAPOBIEGANIE KONFLIKTOM, ZARZĄDZANIE I USUWANIE SKUTKÓW KRYZYSU WE WSPÓŁDZIAŁANIU Z UE
Należy w pełni zaimplementować partnerstwa NATO z EU na szczeblu strategicznym, operacyjnym i taktycznym. Usprawnić współpracę NATO - EU obejmującą przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu broni masowego rażenia i zwalczanie skutków kryzysu, poprzez wcześniejszy podział zadań i obowiązków.
Praktyka wskazuje, że należy wprowadzić zasady comprehensive planning w relacjach NATO - EU oraz ustanowić oficerów łącznikowych z osobami cywilnymi, szczególnie do współpracy z organizacjami udzielającymi pomocy humanitarnej i organizacjami pozarządowymi. Należy też określić zasady funkcjonowania grup roboczych NATO - EU, których celem będzie ocena i przygotowanie rekomendacji, co do planowania i użycia sił zbrojnych wraz z ich cywilnymi odpowiednikami.
Dla skutecznego realizowania zadań należy zaadoptować strukturę dowodzenia oraz przygotować stanowiska dowodzenia, szczególnie w zakresie osiągania zdolności szybkiego reagowania oraz do funkcjonowania w ramach comprehensive approach.
Ważnym zadaniem jest zaadoptowanie struktury wojsk NATO oraz procesu planowania do prowadzenia misji pozamilitarnych (niebojowych), takich jak pomoc humanitarna, zapewnienie bezpieczeństwa w akwenach morskich, ochrona infrastruktury
i prowadzenie wielonarodowej pomocy w przypadku wystąpienia katastrof i klęsk naturalnych.
D. PRZECIWDZIAŁANIE ROZPRZESTRZENIANIU BRONI MASOWEGO RAŻENIA
Siły zbrojne należy przygotować do wsparcia narodowych, cywilnych decydentów poprzez harmonizowanie systemów informacyjnych i systemów dowodzenia. Pozwoli to na łagodzenie występujących słabości powstałych na skutek wystąpienia ryzyka zagrożenia terrorystycznego z użyciem broni masowego rażenia przeciwko ludziom i infrastrukturze krytycznej.
Istnieje pilna potrzeba ustanowienia zasad współpracy z innymi organizacjami międzynarodowymi dla rozwijania zdolności do wykrywania, śledzenia i identyfikowania możliwości wykonania uderzeń przez państwa i aktorów pozapaństwowych, którzy są zaangażowani w nielegalną budowę, składowanie lub transport Broni Masowego Rażenia. Stąd też należy rozwijać zdolności do współdziałania z innymi międzynarodowymi
i narodowymi organizacjami w sytuacjach zwalczania skutków użycia BMR.
Istnieje też potrzeba zwiększenia zdolności w zakresie wyposażenia i wyszkolenia
w poszczególnych krajach członkowskich NATO do udzielania pierwszej pomocy, leczenia oraz przetrwania w sytuacjach prowadzenia wojny z użyciem BMR.
E. EKSPEDYCYJNOŚĆ I ZDOLNOŚCI DO PROWADZENIA WALKI W NIEPRZYJAZNYM ŚRODOWISKU.
Istnieje pilna potrzeba dokonania przeglądu wytycznych, mających na celu synchronizowanie planowania obronnego i operacyjnego dla rozwijania zdolności stosownie do zmieniających się polityczno - militarnych uwarunkowań i wymagań.
Należy dążyć do utrzymywania zdolności jednoczesnego prowadzenia różnorodnych misji, obejmujących obronę kolektywną, wymagających operacji stabilizacyjnych
i rekonstrukcyjnych oraz prowadzenia na dużą skalę operacji o wysokiej intensywności działań.
Ponadto należy rozwijać zdolności do prowadzenia elastycznych działań ekspedycyjnych z możliwością dokonywania zmiany roli NATO, od kierowniczej do wspierającej w prowadzonych operacjach, we współpracy z organizacjami międzynarodowymi i pozarządowymi operującymi w tym samym obszarze kryzysowym.
Należy przygotować się do szybkiego przemieszczenia i rozmieszczenia mobilnych, wiarygodnych i interoperacyjnych sił, w odległych i niedostępnych obszarach oraz prowadzenia pomoc humanitarnej.
Ponadto posiadać zdolności mobilności powietrznej oraz zdolności do bazowania morskiego, które ułatwią operacyjne reagowanie, zredukują potrzebę utrzymania baz lądowych, zredukują zagrożenie (pociskami rakietowymi), ułatwią ewakuację medyczną
i zredukują potrzebę prowadzenia wsparcia przez państwo - gospodarza.
F. STRATEGICZNA KOMUNIKACJA I WYGRANIE WALKI NARRACYJNEJ
Sojusz będzie potrzebował spójnego przesłania i czytelnej strategii zaangażowania NATO, odzwierciedlającej zarówno cele strategiczne jak i zasady prowadzenia obrony podstawowych idei i wartości oraz sposobu prowadzenia sojuszniczych misji i operacji. Strategia taka sprzyjać będzie zrozumieniu roli i znaczenia NATO dla zyskania szerokiego poparcia społecznego.
Należy usprawnić strategiczną zdolność komunikowania się w obszarze zaangażowania NATO, poprzez rozszerzanie współpracy z międzynarodową społecznością, szczególnie z ONZ, UE, Unią Afrykańską i innymi organizacjami pozarządowymi.
W konsekwencji istnieje potrzeba systematycznego rozwijania długofalowego procesu komunikowania sojuszniczego, polegającego na wyjaśnianiu celów NATO i zasad operacyjnego angażowania się, zarówno na forum wewnętrznym jak i międzynarodowym.
Usprawnienia wymaga komunikacyjne wsparcie dla prowadzenia operacji sojuszniczych oraz zapewnienie lepszego użycia i wykorzystania nowych możliwości mediów, wsparte zdolnościami do natychmiastowej transmisji informacji. Wymagać to będzie większej ilości wykwalifikowanego personelu prasy i informacji oraz personelu do prowadzenia operacji informacyjnych.
KIERUNKI ROZWOJU SIŁ ZBROJNYCH
Należy zapewnić wsparcie doktrynalne dla wymagań wobec elastycznego dowodzenia i zbalansowanej struktury sił zbrojnych, aby mogły one przeciwstawić się ewolucyjnemu charakterowi zagrożeń i bronić podstawowych interesów sojuszu.
W zakresie zdolności istnieje niezbędna potrzeba posiadania wojsk ogólnego przeznaczenia, które będą mogły operować w sposób rozproszony i skutecznie przeciwstawiać się siłom przeciwnika stosującym asymetryczne metody działania. Niewielkie, ale dobrze wyszkolone pododdziały, zdolne do prowadzenia intensywnej walki powinny posiadać elastyczną strukturę organizacyjną.
Należy przygotować stosowne plany pozwalające sojuszowi szybko i efektywnie odpowiadać na zagrożenia i przeciwstawić się różnorodnym modelom prowadzenia walki zbrojnej. Być w gotowości do prowadzenia walki zbrojnej o wysokiej intensywności działań, prowadzenia misji wsparcia bezpieczeństwa i wsparcia podmiotów cywilnych. Posiadać elastyczną strukturę dowodzenia oraz siły zbrojne zapewniające przeciw stawienie się zagrożeniom hybrydowym.
Dostosować strukturę sił zbrojnych NATO oraz posiadać zdolności pozamilitarne, niezbędne do prowadzenia misji wsparcia bezpieczeństwa.
W podsumowaniu należy stwierdzić, iż NATO potrzebuje zdolności wiarygodnych, dających się przystosować, elastycznych i efektywnych od strony kosztów, które to zdolności dadzą dalszy impuls transformacji sił zbrojnych. W obliczu wielu różnorodnych, często wzajemnie się wykluczających potrzeb dotyczących użycia sił zbrojnych oraz mając do czynienia z nowymi i przyszłymi wyzwaniami w sferze bezpieczeństwa, NATO i sojusznicy muszą utrzymywać oraz rozwijać odpowiedni i wiarygodny potencjał. Pomimo tego, że NATO przeszło istotną przemianę, aby nadążyć za zmianami musi się stale dostosowywać do zmieniającego się obecnego i przyszłego środowiska bezpieczeństwa.
gen. bryg. dr Stefan CZMUR
Sztab Generalny Wojska Polskiego
POŻĄDANE KIERUNKI TRANSFORMACJI SIŁ ZBROJNYCH NATO
Prace nad nową koncepcją strategiczną NATO są wciąż w fazie refleksji i jeszcze przez pół roku będzie czas na wypracowanie w miarę jednolitego poglądu na najważniejsze sprawy, które mają być ujęte w tej koncepcji. Temat, który zgodnie z wolą organizatorów mam omówić na konferencji wraz z Rosją oraz współpracą NATO - Unia Europejska znajduje się w obrębie trzech priorytetowych obszarów określonych przez nowego sekretarza generalnego NATO Andersa F. Rasmussena. Tym większa ciąży na mnie odpowiedzialność.
Ze zrozumiałych względów skupię się na kliku wybranych, moim zdaniem, najważniejszych zagadnieniach, które w sumie powinny utworzyć zarys odpowiedzi na dwa zasadnicze pytania: Jaki siły i zdolności powinno posiadać NATO, aby sprostać aktualnym i przyszłym wyzwaniom i zagrożeniom? oraz Jakie powinno być polskie stanowisko w tej sprawie, aby nasze narodowe interesy bezpieczeństwa były właściwie zabezpieczone?
Zanim przejdę do zasadniczych rozważań warto wspomnieć o kilku założeniach, które wyznaczą pewne ogólne ich granice. Po pierwsze - trzeba założyć, że charakter, a co a tym idzie misja, funkcje i zadania NATO nie ulegną większym zmianom. Zakładamy więc, że pozostanie ono nadal paktem obronnym z poszerzoną funkcją reagowania kryzysowego
i zwiększonym obszarem zadań związanych z koniecznością przeciwstawienia się nowym jakościowo kompleksowym (cywilno-wojskowym) i hybrydowym zagrożeniom. Po drugie - opierając się na dotychczasowych doświadczeniach, zakładamy, że horyzont czasowy nowej koncepcji strategicznej sięga 10-15 lat, po których, zajdzie konieczność jej uaktualnienia.
Co oznacza, że przy omawianiu perspektywicznych wyzwań i zagrożeń, należy zachować stosowny stopień ogólności. I wreszcie po trzecie - mając na uwadze wspomniany horyzont należy wykluczyć dramatyczne zmiany w naszym środowisku bezpieczeństwa, jak choćby
w niedalekiej przeszłości ataki z 11 września 2001 r., które zwykle znajdują szybkie odbicie w priorytetach krótkoterminowych i długoterminowych działań wszystkich organizacji
o charakterze obronnym. Takie strategiczne zwroty są trudne do przewidzenia i wszelkie rozważanie na ich temat niosą ze sobą duże ryzyko pomyłki. O wiele bardziej rozważne
w planowaniu jest założenie, że warunki wpływające na rozwój będą zmieniały się w sposób płynny, a nie skokowy. Warto w tym miejscu przytoczyć przykłada tzw. ”rewolucji
w działaniach zbrojnych”, którą wieszczono po pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej. Rzeczywistość dosyć szybko zweryfikowała założenia tej teorii, kiedy nowoczesne siły zbrojne spotkały się z przeciwnikiem stosującym asymetryczne sposoby walki.
Zasadnicze rozważania zacznę od ogólnego stwierdzenia, że siły i zdolności to nie tylko wyznacznik wartości wojskowej Sojuszu, ale także jego charakteru. Tylko odpowiednie siły
i zdolności, gotowe i dostępne pozwolą zachować dotychczasowy statut i charakter NATO jako paktu dysponującego odpowiednią siłą militarną ze sprawnym systemem dowodzenia, zdolnego do zapewnienie pełnego bezpieczeństwa swoim członkom. Bez nich sojusz może funkcjonować jedynie jako jedna z wielu organizacji bezpieczeństwa. Inaczej mówiąc siły
i zdolności to podstawa wiarygodności NATO, jego siły odstraszania i przyciągania kolejnych państw potrzebujących stabilizacji i bezpieczeństwa.
Istotne jest także, aby nowa koncepcja strategiczna zapewniła wygenerowania sił
i zdolności nie tylko w zgodzie z potrzebami globalnymi, ale także regionalnymi. Żadna grupa państw członkowskich nie może bowiem mieć odczucia, że posiadane przez Sojusz siły i zdolności nie zapewniają jej właściwego poziomu bezpieczeństwa. W praktyce oznacza to posiadanie sił i zdolności w zgodzie z wszystkimi ważnymi potrzebami Sojuszu. Znana powszechnie zasada niepodzielności bezpieczeństwa nie może bowiem być postrzegana jedynie jako szczytne hasło. Potrzebne jest jej wdrażanie odzwierciedlone m.in. w planowaniu obronnym.
Rozpatrując sprawę przyszłych sił zbrojnych trzeba koniecznie poruszyć problem zachowania realizmu przy określaniu poziomu zdolności operacyjnych NATO, i to w dwóch wymiarach: liczby, charakteru i wielkości operacji oraz liczby operacji prowadzonych jednocześnie. Konieczne jest uniknięcie sytuacji, którą mamy obecnie, kiedy to poprzeczka została umieszczona za wysoko i państwa członkowskie w aktualnym okresie planistycznych nie są w stanie zapewnić sił i zdolności wyznaczonych przez tzw. Level of Ambition (LoA). Taka sytuacja jest frustrująca, podważa wiarygodność NATO, a przede wszystkim skazuje dowodzących operacjami do ich prowadzenie przy permanentnych brakach
w ukompletowaniu sił. Poruszany temat ma praktyczne znaczenie zwłaszcza dla krajów granicznych sojuszu, bowiem nierealne określenie poziomu zdolności operacyjnych grozić może brakiem odpowiednich sił do operacji z art.5 przy maksymalnym (ale z godnym z LoA) zaangażowaniu się w operacje reagowania kryzowego poza obszarem mandatowym.
Zanim przejdziemy do omawiania pożądanych kierunków transformacji sił zbrojnych państw członkowskich NATO, konieczne jest poruszenie problemu czynników kształtujących ich rozwój tzw. „napędów” (drivers). Początkowo, gdy rozpoczęto wdrażanie przyjętej na szczycie w Waszyngtonie koncepcji strategicznej za główny „napęd” transformacji uznane zostały Siły Odpowiedzi NATO (NRF). To one miały stanowić awangardę sił NATO
i wskazywać kierunki pożądanych zmian. Pogląd ten ma swoich zwolenników do dziś, zwłaszcza w mniejszych państwach członkowskich, ale praktyka transformacji udowodniła, że w rzeczywistości zasadniczym „napędem” stały się operacje bieżące Sojuszu, a zwłaszcza operacja ISAF w Afganistanie. Doskonale to widać na przykładzie naszego wojska, które zmieniło swoje oblicze głównie pod wpływem doświadczeń w Iraku i Afganistanie. Wpływ NRF na kształt i uzbrojenie sił Zbrojnych RP był i jest stosunkowo niewielki.
Teoretycznie kolejnymi „napędami” powinny być wymagania wojskowe wynikające
z obrony kolektywnej oraz potrzeby niezbędne do przeciwstawienia się nowym jakościowo zagrożeniom i wyzwaniom. W rzeczywistości tak jednak nie jest, dotyczy to zwłaszcza rozwoju sił i zdolności potrzebnych do operacji z art.5. I w tym wypadku przyczyną jest dominująca rola operacji bieżących. Nie trudno zauważyć, że nie jest to korzystne z punktu widzenia Polski, ale nie tylko z tego powodu. Operacje bieżące generują zmiany o krótkim horyzoncie czasowym. Jest to właściwie doganianie potrzeb, które wcześniej zostały przegapione lub niedocenione. Ponadto wprowadzane zmiany mają jednostronny charakter
i grozi to zaniedbaniami w przygotowaniu do innych operacji niż reagowania kryzysowego.
A przecież NATO ma posiadać siły gotowe do realizacji pełnego spektrum zadań i misji. Problem ten musi zostać rozstrzygnięty przez nowa koncepcje strategiczną, a nasz kraj musi zadbać o to, aby operacje bieżące były tylko jednym z głównych, a nie dominującym „napędem” transformacji.
Innym ważnym problemem, który z pewnością zostanie rozstrzygnięty w toku określanie sposobów wdrażania nowej koncepcji strategicznej jest struktura sił. Ich wielkość będzie bowiem limitowana możliwościami ekonomicznymi państw członkowskich oraz ich wolą polityczną wydzielenia odpowiednich środków finansowych na rozwój sił zbrojnych. Pierwszym zasadniczym kryterium, będzie zdolność do udziału w operacjach oddalonych od macierzystego terytorium, inaczej nazywana zdolnością do działań ekspedycyjnych. Niestety bardzo często mamy do czynienia z mylnym uproszczeniem polegającym na utożsamianiu tej zdolności ze zdolnością do udziału w operacjach reagowania kryzysowego poza terytorium mandatowym. Tymczasem siły ekspedycyjne mogą brac udział zarówno w operacjach obronnych art. 5 jak i reagowania kryzysowego, albowiem tym co je wyróżnia jest zdolność do przemieszczania się na dalekie odległości, a nie charakter operacji. W interesie Polski leży, aby możliwie duża cześć sił zbrojnych państw NATO miała zdolności ekspedycyjne i aby te siły miały uniwersalny charakter. I właśnie uniwersalność tych sił powinna być w centrum naszej uwagi, a nie ich ekspedycyjny charakter. Trzeba unikać tworzenia zbyt dużej liczby jednostek wyraźnie ukierunkowanych na operacje reagowania kryzysowego (sprzęt
i wyszkolenie), często przeznaczonych do wykonywania zadań o specjalistycznym, niszowym charakterze. Dotyczy to zwłaszcza sił Zbrojnych RP. W zamian należy dbać o rozwój jednostek uniwersalnych przygotowanym do działania w najszerszym możliwym spektrum operacji. Jednym z możliwych rozwiązań mogą być jednostki o dwóch kompletach uzbrojenia i wyposażenia, z których jeden znajdować się będzie w rejonie operacji reagowania kryzysowego, a drugi w macierzystych bazach.
Problemem państw granicznych NATO, takich jak Polska, jest celowość posiadania uniwersalnych sił ekspedycyjnych w wymiarze podobnym do krajów oddalonych od rejonów zagrożonych niestabilnością polityczną, czy też inną. W przypadku tych drugich wszelkie siły niezdolne do przerzuty na oddalony teatr operacji, są dla NATO mało przydatne. Mogą być one traktowane jedynie jako siły pomocnicze lub rezerwuar przeszkolonego personelu do uzupełnienia strat jednostek ekspedycyjnych. Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku takich państw jak Polska, a nawet położonych w pobliżu rejonów zagrożonych, jak np. Niemcy. Część sił zbrojnych tych państw powinna być przygotowywana wyłącznie do operacji art.5 na własnym lub w pobliżu własnego terytorium. Taka pula jednostek jest potrzebna, choćby do odstraszania, a ich ekspedycyjność byłaby nieuzasadniona z powodów ekonomicznych. Jednostki ekspedycyjne, wymagają bowiem znacznie większych nakładów zarówno na wyposażenie jak i szkolenie. Jednostki te musi jednak charakteryzować duża mobilność na teatrze operacji. Brak ekspedycyjności nie można mylić bowiem z ociężałością manewrową.
W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że osobiście nie widzę potrzeby tworzenia podczas pokoju, w takich krajach jak Polska, jednostek obrony terytorialnej kraju. Jednostki te są często mylone z różnymi formacjami zbrojnymi znanymi z konfliktów asymetrycznych, będącymi w istocie siłami do działań nieregularnych. Zwolennicy jednostek obrony terytorialnej bardzo często nadużywają też przykładów historycznych, nie biorąc pod uwagę całego kontekstu rozpatrywanego konfliktu, a tylko pasujące do ich teorii aspekty.
W rzeczywistości jeszcze nie dawno istniejące jednostki OT były tylko słabo uzbrojonymi jednostkami lekkiej piechoty, dla których brakowało skutecznych środków przeciwpancernych i przeciwlotniczych. Dlatego też uważam, że lepszym rozwiązaniem jest posiadanie w to miejsce mniejszych liczebnie, ale lepiej uzbrojonych i wyszkolonych jednostek piechoty. Powinniśmy jednak mieć w gotowości koncepcje rozwinięcia jednostek obrony terytorialnej przeznaczonych do zadań pomocniczych i pododdziałów do działań nieregularnych na wypadek kryzysu i wojny. Podczas pokoju zasadne byłoby posiadanie jedynie ośrodka szkolnego przygotowującego kadry do wyżej wspomnianych jednostek.
Kilka słów na temat sił niezbędnych do realizacji koncepcji kompleksowego podejścia (comprehensive approach) do operacji reagowania kryzysowego. Teoretycznie możliwe są dwa warianty rozwiązania tego problemu. Pierwszym jest organizacja bardzo specjalistycznych jednostek realizujących zadania z zakresu wsparcia cywilnego i współpracy cywilno-wojskowej, zwłaszcza inżynieryjno-drogowych, budowy mostów, inżynieryjno-budowlanych, a także działań psychologicznych itp. Drugim jest współpraca z odpowiednimi organizacjami i firmami cywilnymi, którym należy zapewnić bezpieczeństwo i przestrzeń do realizacji projektów. Jestem zdecydowanie za drugim rozwiązaniem, chociaż jest ono trudniejsze do realizacji w praktyce.
Opowiadam się natomiast za specjalnymi jednostkami szkolnymi lub instruktorskimi niezbędnymi do odbudowy sił bezpieczeństwa tzw. państw upadłych. W operacjach reagowania kryzysowego będziemy coraz częściej spotykać się z taką potrzebą. Dotychczasowa praktyka powoływania ad hoc specjalnych zespołów łącznikowo - szkoleniowych nie jest, jak uczy doświadczenie, najlepszym rozwiązaniem. Stałe niewielkie mobilne zespoły szkoleniowe wydzielane ze specjalnych jednostek czy też ośrodków byłyby lepiej przygotowane do realizacji tego trudnego zadania.
Sprawą, która może być przedmiotem sporów między sojusznikami są siły szybkiego reagowania. Zdecydowana większość państw członkowskich jest za posiadaniem takich sił. Problem w tym, że w poglądach co do ich struktury, wielkości i zadań różnica stanowisk jest znaczna. Z punktu widzenia takiego kraju jak Polska siły te są niezbędne i powinny stanowić obok broni jądrowej i przewagi technologicznej jeden z filarów efektywnego odstraszania. Aby tę rolę spełniały muszą być to siły połączone, odpowiedniej wielkości i o odpowiednim stopniu gotowości, i co ważne natychmiast odtwarzane gdy aktualnie dyżurujący zestaw zostanie wykorzystany operacyjnie do zadań związanych z reagowaniem kryzysowym. Ponadto, czego dowodzą doświadczenia z ostatnich kilku lat, siły te będą skutecznym narzędziem odstraszania nie tylko wtedy gdy będą istniały i będzie silna polityczna wola ich użycia, ale także gdy procedury ich aktywizacji pozwolą na ich szybkie wykorzystanie odpowiadające potrzebom. Kiedy jesienią 2005 roku zdecydowano o wysłaniu NRF do Pakistanu w celu udzielenia pomocy ofiarom trzęsienia ziemi, zbiurokratyzowane procedury całkowicie nie przystosowane do rzeczywistych potrzeb spowodowały, że wojska NATO przybyły na miejsce tragedii, długo po zakończeniu akcja ratowniczej i wzięły udział wyłącznie w odbudowie zniszczonych budynków użyteczności publicznej i naprawie dróg. Jestem pewny, że komercyjne firmy budowlane i drogowe wywiązałyby się z tego zadania jeżeli nie lepiej, to z pewnością taniej. I dlatego procedury związane z użyciem NRF powinny zostać ponownie przejrzane i zweryfikowane.
Kolejnym palącym problemem do rozwiązania w obszarze sił są odwody. Wysokie tempo operacyjne z jednej strony i obawy przed ponoszeniem dodatkowych kosztów z drugiej to zasadnicze przyczyny kłopotów jakie NATO ma z silami odwodowymi, zwłaszcza szczeble strategicznego. Jeżeli chcemy, aby dowódcy sojuszniczych zgrupowań posiadali odpowiednią swobodę prowadzenia działań odwody są niezbędne. Problem ten może być rozwiązany w dwojaki sposób. Pierwszy z nich to zmiana koncepcji NRF w kierunku możliwości ich użycia jak odwodu strategicznego. Rozwiązanie to napotyka jednak na zdecydowany opór ze strony części państw członkowskich obawiających się używania NRF wyłącznie do tego celu, a tym samym przekształcenia tych sił w zbiór jednostek używanych do uzupełnienia braków w zgrupowaniach operacyjnych. Trzeba przyznać, że obawy te trudno nie uznać za uzasadnione.
Drugi sposób to pełne lub częściowe pokrycie kosztów związanych z szkoleniem
i użyciem jednostek stanowiących odwody z funduszu wspólnego NATO. Przy obecnie obowiązujących zasadach koszty te ponoszą państwa wystawiające te jednostki. Ponieważ koszty te, zwłaszcza związane z transportem, są niemałe państwa o niezbyt dużych budżetach obronnych unikają tego rodzaju zobowiązań. Tylko refundacja mogłaby skłonić je do zmiany podejścia.
Siły specjalne to specyficzny rodzaj wojsk, który w niektórych krajach, w tym w Polsce, podniesiony został do rangi rodzaju sił zbrojnych, często jednak z powodów prestiżowych, na wyrost bez liczenia się z realną ich wielkością i zdolnościami bojowymi. W NATO ich ranga jest bardzo wysoka. Z tego powodu, a także ze względu na kompleksowość i wysokie koszty przygotowania i użycia siły specjalne, podobnie jak NRF, zaliczone zostały do zdolności wojskowych i doczekały się specjalnej inicjatywy stymulującej ich rozwój i służącej zacieśnieniu współpracy. Polska wraz ze Stanami Zjednoczonymi, Holandią i Norwegią należy do krajów założycielskich tej inicjatywy. Uniwersalność, wysoka przydatność
w konfliktach asymetrycznych to zasadnicze zalety tych sił. Trzeba jednak, szczególnie u nas zwrócić, uwagę na niezwykle złożony problem wsparcia i zabezpieczenia operacji specjalnych. Efektywne użycie tych sił wymaga bowiem skutecznego wywiadu i rozpoznania, często strategicznego, specjalnego transportu i wsparcia lotniczego, właściwego systemu dowodzenia itp. Bez kompleksowego rozwinięcia wszystkich tych zdolności siły specjalne mogą realizować jedynie ograniczoną liczbę zadań i często spadają do roli wyborowych jednostek szturmowych bądź ochrony. Dla takich państwa jak Polska droga do efektywnych sił specjalnych jest tylko jedna. Jest nią współpraca z silami specjalnymi mocarstw i udział
w inicjatywach wielonarodowych.
Zdolności to obok sił drugi filar, na których opiera się wiarygodność NATO. Zanim przejdę do omówienie najważniejszych z nich pozwolę poczynić sobie dwie istotne uwagi. Pierwsza dotyczy konieczności rozwiązania problemu zdolności wielonarodowych. NATO ma z tym wiele problemów i nie za dużo osiągnięć. Tymczasem zespołowe działanie będzie coraz bardziej potrzebne, bo skuteczna odpowiedź na współczesne zagrożenia będzie wymagać coraz droższych i coraz bardziej interagencyjnych i coraz częściej wojskowo-cywilnych zdolności. Konieczne jest nowe rozwiązanie eliminujące konflikty interesów
w programach wielonarodowych. Jednym z możliwych wyjść jest globalne podejście do wszystkich projektów, aby korzyści były proporcjonalne i dostępne dla wszystkich. Dotychczasowa praktyka rozstrzygania sporów tylko w ramach pojedynczych programów prowadzi wielokrotnie do ich fiaska.
Jeżeli mówimy o zdolnościach to konieczne jest także odniesienie się do wspólnego finansowania. Na ten temat, podobnie jak i na temat sprawiedliwego podziału obciążeń można ostatnio wiele na różnych forach sojuszniczych usłyszeć i to zazwyczaj w kontekście potrzeb operacyjnych. Niestety jest to próba zawężenia problemu tylko do obszary operacji reagowania kryzysowego. Z takim podejściem i Polska i wszystkie państwa z naszego regionu nie powinny się zgodzić. Konieczne jest ogólne strategiczne spojrzenie na całość problemu zasobów. Nie można bowiem problemu sprawiedliwego podziału obciążeń oddzielić np. od równomiernego rozmieszczenia obiektów infrastruktury NATO. Nie można także rozwijać wyłącznie zdolności potrzebnych do działania poza obszarem mandatowym zaniedbując te niezbędne do skutecznego działania w ramach art.5.
Do zdolności, które powinny znaleźć się w centrum uwagi twórców nowej koncepcji strategicznej należy zaliczyć: systemy dowodzenia, rozpoznania, śledzenia i wyboru celów, transport strategiczny i w rejonie operacji, zdolności do działania w środowisku zagrożeń asymetrycznych, w tym ochrona wojsk, obrona przeciwrakietowa, środki precyzyjnego rażenia oraz obrony przed bronią masowej zagłady. Osobną grupę tworzą zdolności cywilno-wojskowe niezbędne do skutecznego przeciwstawienia się takim zagrożeniom jak ekstremizm, ataki cybernetyczne (cyberterroryzm), broń energetyczna, zmiany klimatyczne, państwa upadłe, masowe migracje, międzynarodowa przestępczość zorganizowana itp.
Wśród zdolności rozwijanych w NATO system dowodzenia należy do najważniejszych i jednocześnie najbardziej krytykowanych. Powodem krytyki jest jego nieadekwatność
w stosunku do funkcji sojuszu, zadań i koncepcji prowadzenia operacji. System ten wyraźnie nie nadąża za wymaganiami, a jego reformowanie napotyka na poważne trudności. Po ostatnim przeglądzie, który jest wynikiem kompromisu jest on wciąż nie do końca przygotowany do oczekujących go zadań. Dla Polski ważne jest to, aby nie został on całkowicie zdemontowany (co uważam, za mało prawdopodobne) lub ukierunkowany głownie na operacje poza obszarem mandatowym. Powinniśmy ponadto dążyć do lepszego sprzęgnięcia narodowych systemów z systemem sojuszniczym. Jednym z koniecznych innowacji wydaje się być włączenia do systemu dowodzenia operacjami narodowych dowództw operacyjnych.
Działania w środowisku sieciocentrycznym to kolejny cel związany z dowodzeniem, tym razem głównie na szczeblu taktycznym. Efektem końcowym ma być zintegrowany system rozpoznania i śledzenia i wyboru celów oraz dowodzenia z informację w czasie rzeczywistym. Problem ten z powodu asymetrycznych działań w operacjach stabilizacyjnych został ostatnio jakby odsunięty w cień. Tymczasem jest on efektywnym sposobem uzyskania przewagi informacyjnej, czyli tego czego np. siłom ISAF brakuje w Afganistanie. Inna przyczyną jest konflikt interesów spowalniający rozwój NNEC. Naszym problemem jest jak najszybsze zintegrowania naszych systemów i przygotowanie się do przyjęcie jednego
z możliwych rozwiązań technicznych. Własne rozwiązania grożą opóźnieniami, których nie będzie łatwo nadrobić.
Szczególnej uwagi wymaga zdolność, która niestety funkcjonowała bardziej jako problem polityczny niż wojskowo-strategiczny. Jest nią obrona przeciwrakietowa. Sądzą, że świadomość potrzeby posiadania tego rodzaju obrony w Europie dojrzewa wraz z rozwojem systemów rakietowych w krajach wyraźnie agresywnie nastawionych do NATO lub z mało przewidywalnym przywództwem. Eksperci wojskowi nie pozostawiają także złudzeń co do tego, że wojska państw sojuszniczych operujące w różnych rejonach świata mogą już niedługo stać się celem ataków z użyciem broni rakietowej. To wszystko skłania do przekonania, że już czas przejść od prac koncepcyjnych do projektowo-wdrożeniowych
z zasadniczym celem jakim jest stworzenie zintegrowanego systemu obrony rakietowej Europy i w następnej kolejności jego zintegrowania z systemem obrony powietrznej. Równolegle powinny być prowadzone prace nad obrona przeciwrakietowa wojsk.
Osobnym problemem są zdolności potrzebne do działania w środowisku asymetrycznym. Doświadczenia z Afganistanu są w tym obszarze nie najlepsze. Pion rozwoju uzbrojenia NATO wytypował specjalne programy z tym związane. Ich realizacja jednak nie przynosi spodziewanych efektów. Znajdujące się pod ciśnieniem potrzeb i ponoszonych strat państwa członkowskie próbują indywidualnie lub w niewielkich zespołach rozwiązać problem tych najpilniejszych potrzeb. Stąd dublowanie wysiłków, a nawet działania szkodzące innym państwom. Najlepszym przykładem są urządzania zakłócające zapalniki radiowe używane do zdalnego odpalania improwizowanych ładunków wybuchowych. Niemal każdy większy kraj opracował własne systemy, często zakłócające pracę urządzeń łączności radiowych państwa sojuszniczych, a niekiedy nawet własnych. Konsolidacja wysiłku
i współpraca są po prostu niezbędne.
Podobne podejście powinno obowiązywać przy pracach rozwijających zdolności cywilno - wojskowe niezbędne do przeciwstawienia się kompleksowym zagrożeniom jak choćby cyberterroryzm, ekstremizm (z terroryzmem jako sposobem działania), broń energetyczna czy tez zmiany klimatyczne. To ogromne wyzwanie jakie stoi przed NATO wymaga zespolenia wysiłków, aby zamiast wzajemnego dublowania osiągnąć efekt synergii.
W konkluzji warto pokusić się o sformułowanie wniosków dla Polski w kontekście przewidywanych kierunków rozwoju sił i zdolności Sojuszu Północnoatlantyckiego po przyjęciu nowej koncepcji strategicznej. Do zbioru tego zaliczyłbym następujące wnioski:
W procesie transformacji należy zadbać o to, aby potrzeby wynikające z obrony kolektywnej były jednym z zasadniczych jej „napędów”, obok operacji bieżących
i wymagań związanych z zagrożeniami i wyzwaniami nowego typu;
W interesie naszego państwa jest wspieranie rozwoju sił zdolnych do działań ekspedycyjnych. Jest to warunek skutecznej obrony rozrastającego się w ostatnich latach terytorium mandatowego NATO. Jednak w siłach tych trzon muszą stanowić jednostki zdolne do prowadzenia klasycznych działań zbrojnych, co nie wyklucza ich udziału w działaniach asymetrycznych charakterystycznych dla operacji reagowania kryzysowego;
Powinniśmy zachować prawo, ze względów ekonomicznych, do posiadania sił zdolnych wyłącznie do udziału w operacjach na naszym terytorium i sąsiadujących
z nami państw członkowskich. Siły te powinny przyjąć na siebie rolę pierwszego rzutu obrony zapewniającego wprowadzenie do operacji sojuszniczych i narodowych sił wzmocnienia;
NRF to zasadniczy czynnik odstraszania i narzędzie szybkiego reagowania. Ich ciągły rozwój i wzmacnianie leży w naszym najgłębszym interesie narodowym.
Z tego samego powodu należy zadbać o automatyzm ich odtwarzania i nie można dopuścić do degradacji tych sił do roli skrzynki z narzędziami wojskowymi używanymi do wsparcia operacji bieżących;
Ze względu na znaczenia sil specjalnych i jednocześnie wysokie koszty ich przygotowania i konieczność posiadania specjalistycznych zdolności do wsparcia ich działań powinniśmy popierać w NATO procesy integracyjne tych sił i tworzenia wielonarodowych zdolności z nimi związanymi;
Szczególna uwagę powinniśmy poświęcić sprawie równomiernego rozwoju infrastruktury sojuszniczej, tak aby nasz teatr operacji był właściwie przygotowany do przyjęcia i rozwinięcia sił sojuszniczych;
Transport strategiczny jest zdolnością, której rozwój powinniśmy popierać, a we własnym zakresie rozwijać do wielkości odpowiadającej naszemu poziomowi zaangażowania w operacjach poza terytorium mandatowym NATO;
W systemie dowodzenia NATO pilną sprawą jest włączenie do niego narodowych dowództwa operacyjnych. Na szczeblu taktycznym zasadniczym zadaniem jest zintegrowanie systemów rozpoznania, śledzenia i wyboru celów oraz dowodzenia,
w celu przygotowania do działania w środowisku sieciocentrycznym;
Zintegrowany kontynentalny system obrony powietrznej i przeciwrakietowej powinien być priorytetem dla NATO i jako kraj w szczególności tym zainteresowany powinniśmy aktywnie działać na rzecz jego budowy;
Zdolności niezbędne to działania w środowisku asymetrycznym powinny być rozwiązywane głownie zespołowym wysiłkiem państwa NATO przy wykorzystaniu wszelkich narodowych i sojuszniczych instrumentów. Podobne podejście należy zastosować przy rozwijaniu zdolności cywilno-wojskowych.
Na zakończenie chciałbym jeszcze raz podkreślić, że opisane problemy sił i zdolności NATO są obarczone zastrzeżeniem, że sojusz nie zmieni swojego charakteru i, że środowisko bezpieczeństwa nie ulegnie dramatycznym zmianom.
gen. broni dr Mieczysław BIENIEK
Polski Przedstawiciel Wojskowy
przy Komitetach Wojskowych NATO i UE
DYLEMATY ZARZĄDZANIA I DOWODZENIA
SIŁ ZBROJNYCH NATO
Szanowni Państwo!
Chciałbym podziękować za zaproszenie i możliwość przedstawienia wyników przeglądu pokojowej struktury dowodzenia Sojuszu. Wskażę również najważniejsze problemy, które w dalszym ciągu pozostają nierozwiązane i wymagają dalszych kroków oraz uzgodnień, mających na celu usprawnienie funkcjonowania struktury dowodzenia. Zacznę od powodów przeprowadzenia przeglądu struktury.
Przyczyny zmian Struktury Dowodzenia NATO
Decyzję o przeprowadzeniu przeglądu struktury dowodzenia Sojuszu podjęli ministrowie obrony państw NATO podczas spotkania w dniu 8 czerwca 2006 r. Konieczność zmian wynikła z określenia Wytycznymi Ministerialnymi 2006 nowego poziomu zaangażowania operacyjnego Sojuszu, który zakłada prowadzenie większej liczby mniejszych i złożonych operacji, zachowując przy tym zdolność do prowadzenia operacji na dużą skalę,
o wysokiej intensywności działań. Zmiany miały zwiększyć mobilność i elastyczność struktury oraz efektywność realizacji zadań operacyjnych i transformacyjnych.
Spowodowało to potrzebę utworzenia połączonych mobilnych elementów dowodzenia (Deployable Joint Staff Elements - DJSE) szczebla operacyjnego oraz rozwoju nowych zdolności, które zapewnią prowadzenie większej liczby operacji o charakterze ekspedycyjnym. Opracowano również Koncepcję użycia DJSE oraz Koncepcję Reach Back na szczeblu operacyjnym.
Innym celem przeglądu była redukcja ogólnej liczby dowództw oraz etatów
w strukturze dowodzenia, które w rzeczywistości i tak nigdy nie były obsadzone. Założono zmniejszenie o ok. 12% liczby stanowisk do poziomu 13000 (hard target), w tym jako stretch target do 12500 stanowisk obsadzanych przez personel międzynarodowy (international ceiling). Ostatecznie nie osiągnięto porozumienia, co do zmniejszenia liczby dowództw operacyjno-taktycznych, ze względu na partykularne interesy państw, w których rozlokowano te dowództwa. Zachowano również lokalizacje geograficzne dowództw Sojuszu.
Zmiany te zostały również zdeterminowane koniecznością dostosowania struktury dowodzenia Sojuszu do implementacji i realizacji nowoopracowanych idei oraz koncepcji, takich jak kompleksowe podejście (Comprehensive Approach) czy prowadzenie operacji na zasadzie oczekiwanych rezultatów (Effect Based Approach to Operations).
Założono, że dowództwa powinny posiadać piony funkcjonalne (komórki, centra), umożliwiające dowodzenie operacjami bez potrzeby dodatkowej transformacji stanowisk dowodzenia, umożliwiając tym samym płynną implementację koncepcji EBAO. Takie rozwiązania planuje się i wdraża już od szczebla taktycznego, a także w Mobilnych Połączonych Elementach Sztabowych (DJSE).
Elementy struktury dowodzenia
Na strukturę dowodzenia NATO składają się instytucje i mechanizmy, które umożliwiają władzom wojskowym Sojuszu dowodzenie i kierowanie siłami wydzielanymi do operacji połączonych oraz kierowanie procesem transformacji wojskowej NATO. Struktura ta ma charakter hierarchiczny, a jej głównymi elementami są dwa dowództwa strategiczne: Sojusznicze Dowództwo Operacyjne (Allied Command Operations - ACO) oraz Sojusznicze Dowództwo Transformacji (Allied Command Transformation-ACT).
ACO jest organem odpowiedzialnym za planowanie i prowadzenie wszystkich operacji, których podjęcie zostało uzgodnione przez Radę Północnoatlantycką. Dowództwu podporządkowanych jest szereg dowództw szczebla operacyjnego i taktycznego. Z kolei ACT jest odpowiedzialne za osiąganie zdolności wojskowych w ramach procesu transformacji NATO.
Istotnym elementem NCS jest Agencja NATO ds. Systemów Łączności i Informatyki (NATO Communication and Information Systems Services Agency - NCSA), która pełni funkcję dostarczyciela usług z zakresu systemów łączności i informatyki dla całego Sojuszu, a w tym także dla struktury dowodzenia. Więcej informacji nt. NCSA przedstawię w dalszej części mojego wystąpienia.
Sojusznicze Dowództwo Operacji (ACO)
Nowa struktura ACO zakłada elastyczność dowodzenia i możliwość ustanawiania czasowej podległości na potrzeby operacji. Odpowiednie decyzje w tej sprawie podejmuje Naczelny Dowódca Połączonych SZ NATO w Europie (SACEUR).
Trzy połączone dowództwa szczebla operacyjnego (Joint Force Command Neapol, Joint Force Command Lizbona oraz Joint Force Command Brunssum) mają zapewnić dowodzenie w operacji poprzez kwaterę szczebla operacyjno-taktycznego i DJSE. Dowództwo w Brunssum i Neapolu ma być przygotowane do dowodzenia jedną główną operacją (MJO) i dwoma mniejszymi operacjami (SJO), a dowództwo w Lizbonie dwoma SJO.
Dwa dowództwa sił (komponentu lądowego) szczebla operacyjno-taktycznego (NATO Force Command HQ Heidelberg i NATO Force Command HQ Madrid) mają zapewnić wydzielenie po dwa wyszkolone DJSE oraz dowodzenie siłami lądowymi w jednej operacji głównej o skali większej niż korpus (MJO+).
Dwa dowództwa komponentu morskiego szczebla operacyjno-taktycznego (Maritime Command HQ Neapol i Maritime Command HQ Northwood) mają zapewnić dowodzenie siłami morskimi w operacji głównej do poziomu MJO+.
Dwa dowództwa komponentu sił powietrznych szczebla operacyjno-taktycznego
(Air Command HQ Izmir jako dowództwo stacjonarne oraz Air Command HQ Ramstein jako dowództwo mobilne) mają zapewnić dowodzenie siłami powietrznymi w trakcie dwóch operacji głównych do poziomu MJO+. W działaniu będą one wspierane przez cztery centra CAOC, dwa stałe i dwa mobilne.
W ogólnej strukturze militarnej Sojuszu ważną rolę pełnią również narodowe i międzynarodowe formacje wojskowe, jednostki, dowództwa szczebla operacyjnego oraz wyznaczone elementy dowodzenia i łączności oddane do dyspozycji NATO w oparciu o wzajemne porozumienia (MoU) oraz mechanizm przekazania (Transfer of Authority). Pozostają one w stałych lub tymczasowych dyslokacjach oraz w określonych kategoriach gotowości. Obecnie strukturę sił NATO tworzą:
7 dowództw lądowych Sił Szybkiego Reagowania, które rotacyjnie uczestniczą w operacji ISAF oraz tworzą lądowy komponent NRF (ARCC - Wielka Brytania, NRDC - Niemcy/Holandia, NRDC - Włochy, NRDC - Hiszpania, NRDC - Turcja, RRC - Francja, EUROCORPS - Belgia, Francja, Niemcy, Luksemburg, Hiszpania)
5 dowództw morskich Sił Szybkiego Reagowania zdolnych do przerzutu, umieszczonych na okrętach HMS Ark Royal (UK), ITS Garibaldi (IT), LPD Castilla (SP), LSD Mistral (FR), STRIKEFORNATO (US);
3 dowództwa lądowe Sił Niższej Gotowości (MNB-NE - Niemcy, Polska, Dania, korpus C - Grecja, 2 KZ - Polska).
Dowodzenie i kierowanie operacjami
Nowym istotnym elementem struktury ACO są mobilne połączone elementy dowodzenia DJSE, które będą pełnić rolę rdzenia dla mobilnego dowództwa komponentu lądowego, tworzonego dla operacji do poziomu MJO+. W skład każdego z dowództw sił
(FC HQ) wchodzą po dwa nowotworzone DJSE, natomiast pozostałe dwa wydzielane będą ze struktury sił Sojuszu. Utworzenie sześciu DJSE ma zapewnić spełnienie wymagań nowego poziomu zaangażowania Sojuszu oraz większą elastyczność i efektywność dowodzenia
i kierowania konkretną operacją.
DJSE, jako rdzeń kwatery szczebla operacyjnego, będzie zdolnym do przerzutu elementem sztabowym dla dowódcy na teatrze działań lub wysuniętym elementem sztabowym dla dowódcy operacji, dowodzącego ze swej stałej lokalizacji, z wykorzystaniem koncepcji Reach Back. DJSE nie będą tworzyć osobnej struktury C2, gdyż podczas operacji dowództwa komponentu lądowego podlegać będą bezpośrednio pod dowódcę szczebla operacyjnego.
W skład każdego DJSE wejdzie wysunięty element sztabowy połączonej kwatery (Joint HQ Forward Element), element grupy wsparcia logistycznego kwatery (Joint Logistic Support Group HQ Element) oraz wysunięty element wsparcia (Forward Support Element).
Sojusznicze Dowództwo Transformacji (ACT)
Ogólna architektura struktury ACT nie ulega zmianie. Wprowadzono jedynie zmiany funkcjonale w celu poprawy efektywności osiągania nowych zdolności przez siły Sojuszu oraz usprawnienia funkcjonowania dowództwa poprzez przekształcenie obecnych pionów funkcjonalnych w nowe komórki wewnętrzne lepiej dostosowane do nowych wymagań. Nowa struktura wewnętrzna ACT składa się z czterech podstawowych filarów:
Dział Strategicznych Planów, Polityki i Koncepcji (Strategic Plans, Policy and Concepts), który jest odpowiedzialny za opracowywanie i propagowanie zagadnień strategicznych dla transformacji Sojuszu, pomoc w rozwoju koncepcji szczebla strategicznego oraz
w rewizji istniejących koncepcji poprzez promocję rozwiązań innowacyjnych i wdrażanie odpowiednich programów;
Dział Rozwoju Zdolności (Capability Development), który odpowiada za cały proces rozwoju zdolności, począwszy od identyfikacji potrzeb do wdrożenia nowych zdolności w Sojuszu;
Dział Połączonego Szkolenia Sił (Joint Force Trainer), który zarządza i kieruje zarówno indywidualną edukacją żołnierzy, jak i wspólnym szkoleniem i ćwiczeniami sił na wszystkich szczeblach dowodzenia;
Dział Zintegrowanego Zarządzania Zasobami (Integrated Resource Management), którego zadaniem jest utrzymanie strategicznej roli ACT, poprzez planowanie, programowanie, właściwą alokację zasobów oraz wykonanie strategicznych planów
i raportowanie.
Misja i rola Agencji NATO ds. Eksploatacji Systemów Łączności i Informatyki (NCSA)
Zasadniczą misją Agencji NATO ds. Systemów Łączności i Informatyki (NCSA) jest zapewnienie usług w zakresie bezpiecznej wymiany i przetwarzania informacji wymaganej przez sojusznicze systemy C3, wykorzystując do tego celu rozwinięte systemy łączności
i informatyki, w najbardziej efektywny sposób.
NCSA, jako dostarczyciel usług w zakresie systemów łączności i informatyki, jest bardzo ważnym ogniwem w systemie dowodzenia NATO. Nowe zdolności operacyjne Sojuszu wymuszają dostosowanie struktury Agencji do nowych wymagań. Nowa struktura systemu łączności i informatyki musi między innymi sprostać wyzwaniom związanym z nowymi koncepcjami takimi jak: „Reach Back”, NNEC (NATO Network Enabled Capabilities), EBAO oraz obrona przed atakami cybernetycznymi. Ponadto, musi zapewniać zabezpieczenie działalności ACO i ACT przy ewentualnych zmianach lokalizacji ich elementów.
Struktura NCSA
Proponowana struktura NCSA składa się z trzech elementów: centralnego (NCSA HQ), stacjonarnego i mobilnego oraz charakteryzuje się podwójnym przeznaczeniem niektórych stanowisk wojskowych zarówno w strukturze stacjonarnej jak i mobilnej. W części stacjonarnej systemu przewiduje się możliwość wykorzystania „outsourcingu”, jako elementu zwiększającego sprawność i efektywność świadczonych usług.
Część mobilna oparta ma być na pułku łączności składającym się z trzech batalionów łączności. Każdy batalion złożony będzie z 6 mobilnych modułów łączności i informatyki (Deployable CIS Modul -DCM). Ogólna liczba DCM wynosić będzie 18. Cztery z nich mają być tzw. modułami narodowymi, wyposażanymi w sprzęt przez NATO, a w personel przez państwo wiodące. Obecnie część mobilną stanowią dwa bataliony, składające się z 11 DCM-ów. Dodatkowo sformowany zostanie trzeci batalion łączności, którego dowództwo, kompania zabezpieczenia (M&S) oraz jeden DCM będą dyslokowane w Bydgoszczy.
Jedną z proponowanych zmian w strukturze jest podporządkowanie Agencji nowej jednostki, jaką jest NATO Programming Centre (NPC) z siedzibą w Glons, pełniącej funkcję wspierającą dla Systemu dowodzenia Siłami Powietrznymi (ACCS).
Następną proponowaną zmianą jest wyodrębnienie Bazy logistycznej CIS (CIS Logistic Depots - CLD) i podporządkowanie ich bezpośrednio pod dowództwo NCSA.
W skład bazy wejdą także dwa wysunięte punkty wsparcia logistycznego (FSP), z których jeden będzie dyslokowany w Bydgoszczy. Struktura ta pozwoli poprawę efektywności Agencji w zakresie zabezpieczenia operacji NATO w sprzęt łączności i informatyki.
Proponowane zmiany pozwolą NCSA być bardziej elastyczną na zmiany w strukturze dowodzenia NATO i efektywniej wypełniać zadania w zakresie zapewnienia usług CIS.
Problemy
Uzgodniona struktura nie w pełni odpowiada wymaganiom wojskowym, jednak
w opinii Komitetu Wojskowego NATO jest obecnie jedyną możliwą do wdrożenia. Z drugiej strony słychać głosy, zwłaszcza ze strony USA, świadczące o konieczności przeprowadzenia w niedalekim czasie kolejnej reformy struktury dowodzenia, ponieważ w procesie poszukiwania oszczędności etatowych i finansowych trudno będzie zachować obecną liczbę dowództw wchodzących w skład NCS. Pierwotne założenia ostatniego przeglądu zakładały zmniejszenie do dwóch liczbę dowództw operacyjnych oraz po jednym dowództwie komponentu lądowego, morskiego i sił powietrznych. Przegląd miał również dostosować dyslokację geograficzną dowództw do rzeczywistych potrzeb operacyjnych. Geograficzne rozmieszczenie dowództw pozostało jednak niezmienione ze względu na brak zgody ze strony państw gospodarzy.
Od przeglądu oczekiwano uproszczenia obecnego, wielopoziomowego systemu dowodzenia. Długi proces podejmowania decyzji na szczeblu Komitetu Wojskowego, połączony z zawiłymi zasadami dowodzenia, prowadził w przeszłości do bezpośrednich kontaktów SACEUR-a z Sekretarzem Generalnym, z pominięciem Komitetu w Chain of Command. Wprowadzone w systemie dowodzenia zmiany są jednak niewielkie, co w połączeniu z niezmienioną liczbą dowództw nie pozwoliło znacząco ograniczyć zarówno operacyjnych, jak i bieżących kosztów utrzymania infrastruktury. Ponadto osiągnięte obecnie rezultaty przeglądu w tym zakresie mogą przyczyniać się do kontynuowania praktyki niestosowania drogi służbowej.
Przegląd nie przyniósł w zasadzie żadnych, poza funkcjonalnymi, zmian w strukturze dowodzenia ACT. W całej swojej strukturze, kwatera ACT, jako jedyna, ma rangę dowództwa. Pozostałe komórki organizacyjne są agencjami, centrami lub szkołami. Odpowiedź na pytanie, czy ACT powinno pozostać dowództwem, czy może raczej sztabem planistycznym pozostawię otwarte, gdyż ma ono bardziej wymiar polityczny niż wojskowy.
W dalszym ciągu nie wypracowano klarownych zasad dowodzenia w operacjach. Dowódca operacji pełni bardziej funkcję teoretyczną, niż praktyczną. Ze wzglądu na liczne ograniczenia narodowe, dowódca nie jest w stanie dysponować wszystkimi siłami uczestniczącymi w operacji. Chociaż większość krajów członkowskich przyznaje, że istnieje potrzeba wyposażenia dowódcy operacji w rzeczywiste narzędzie, umożliwiające mu pełne wykorzystanie sił i zdolności obecnych na teatrze działań, to nie będzie to możliwe
w najbliższej przyszłości do spełnienia, gdyż decyzje często leżą w rękach parlamentu danego kraju.
Zakończenie
Szanowni Państwo!
W moim wystąpieniu skupiłem się na najważniejszych wynikach przeglądu struktury dowodzenia NATO oraz na zasadniczych problemach nurtujących ten proces. Istnieje powszechny pogląd, że jest to struktura kompromisu a nie potrzeb. Główny wysiłek zmian został skupiony na elastyczności struktury i zdolności do przerzutu jej elementów operacyjnych oraz elementów systemów łączności i informatyki. Trudno jest mi w tej chwili ocenić efektywność wprowadzonych zmian. Z pewnością nie będzie ona tańsza od dotychczasowej i nadal w dużym stopniu będzie zależna od sił ze struktury Sojuszu. Już obecnie występują trudności z deklaracją sił dla dwóch DJSE, kompletowanych ze struktury sił NATO, gdyż państwa obawiają się związanych z tym dodatkowych kosztów w myśl zasady - costs lay where they fall. W tym zakresie potrzebne będą konkretne rozwiązania dla wspólnego finansowania, co również nie będzie prostym zadaniem, zwłaszcza w świetle obecnego kryzysu finansowego.
Dziękuję Państwu za uwagę.
DYSKUSJA
TRANSFORMACJA SIŁ ZBROJNYCH NATO
W ŚWIETLE WYZWAŃ XXI WIEKU
Tadeusz Chabiera zadał panelistom kilka pytań, zwracając uwagę na to, że popieranie ekspedycyjności w warunkach, kiedy zabiegamy o poparcie publiczne dla niektórych operacji może się okazać kontrargumentem z czysto wojskowego punktu widzenia (żeby nie wyglądało na to, że specjalnie zabiegamy o udział w takich czy innych operacjach, czy wręcz „wywołujemy” operacje po to, żeby realizować interes wojskowy). Oczywiście ekspedycyjność daje te zdolności, które są potem potrzebne przy obronie terytorialnej kraju, jednak należy zwrócić uwagę na aspekt przekonania opinii publicznej, który jest dzisiaj coraz ważniejszy. Drugą kwestię stanowią ograniczenia narodowe oraz sposób określenia warunków, kiedy można stosować ograniczenia narodowe, a kiedy nie (dobrym przykładem jest obecna sytuacja w Afganistanie, kiedy to wszystkie państwa powinny się obowiązkowo zmobilizować bez żadnych ograniczeń narodowych - sytuacja krytyczna).
Dr Janusz Onyszkiewicz zauważył, że Europa głównie zwracała uwagę na państwa upadłe, a Stany Zjednoczone na państwa zbójeckie, co jest szczególnie istotne w aspekcie problemów rozprzestrzeniania broni nuklearnej więc warto się zastanowić, jakie byłoby miejsce tych państw zbójeckich w naszym myśleniu o zagrożeniach. Należy też zdefiniować, jakiego typu zagrożenia powinny być traktowane jako zagrożenia z art. 5. Wielka wojna jest mało prawdopodobna. Natomiast jeśli się patrzy na to, co się dzieje na świecie, to widać, że bardzo mało było wielkich konfliktów, natomiast dosyć częste były konflikty krótkotrwałe, lokalne lub regionalne. Wymagały one jednorazowych, krótkotrwałych akcji, które miały charakter demonstracji wojskowej w celu wymuszenia pewnych zachowań. Warto się zatem zastanowić nad skutecznym odstraszaniem.
Profesor Jerzy Gotowała zauważył, że wiele się mówi obecnie o zaangażowaniu NATO poza swoim terytorium (np. Irak czy Afganistan). Wiele wskazuje na to, że Sojusz będzie musiał być przygotowany na reakcję na tego typu zagrożenia. Warto zatem zadać pytanie, czy w dalszym ciągu będą to „wyprawy krzyżowe” chętnych do działania, czy będzie to prawdziwy sojusz wojskowy? Drugi element dotyczy dowodzenia w warunkach realnych, czyli prowadzenia walki i wykonywania zadań na ziemi, w powietrzu i na morzu. Czy istnieje możliwość wyrównania poziomu zaawansowania technologicznego między hegemonem, a partnerami, czy w dalszym ciągu tak jak w Iraku czy też w Afganistanie będzie istniał daleko idący rozdźwięk między dowodzeniem z pozycji hegemona a dowodzeniem z pozycji partnera? Ten rozdźwięk jest tak widoczny, że wojna w niedalekiej przyszłości, sieciocentryczności poddaje w wątpliwość, czy partnerzy zdołają dorównać do tego poziomu dowodzenia, mając na uwadze różne wojny - zarówno wojny dobowe, dwudobowe - czy zdążą wziąć udział w tego typu operacjach?
Gen. broni dr Mieczysław Bieniek podkreślił, że NATO jest przede wszystkim sojuszem polityczno−militarnym, który powstał w celu obrony terytoriów państw członkowskich oraz ich obywateli. Natomiast ma wyselekcjonowane interesy bezpieczeństwa globalnego, które może realizować przy pomocy innych państw partnerskich. Współpraca jest bardzo istotna (w ramach PdP, Dialogu Śródziemnomorskiego, Inicjatywy Istambulskiej oraz z tzw. innymi partnerami światowymi - Partners Around the Globe, do których należą m.in. Australia, Nowa Zelandia i Japonia). Natomiast w przypadku operacji realizowanych w ramach art. 5 nie może być jakichkolwiek ograniczeń. Obecnie prowadzone operacje ekspedycyjne uwzględniają w dużym stopniu interesy polityczne państw w nich uczestniczących (np. Niemcy dążyli do ograniczenia swoich kontyngentów, natomiast ich punkt widzenia zmienił się po ataku na ich wojska i w tej chwili kontyngenty niemieckie mają inne ograniczenia). Obecnie trudno jest uzyskać konsensus, wiele państw nakłada te ograniczenia, co jest często decyzją polityczną. Drugą kwestią jest hegemonia mocarstwa, jakim są Stany Zjednoczone, która wynika z wielu czynników. Dla przykładu budżet obronny Stanów Zjednoczonych wynosi około 450 mld euro, podczas gdy UE wynosi nieco ponad 220 mld euro, co nie wymaga dalszego komentarza. Natomiast państwa NATO (w tym również Polska) przeznaczają znaczne środki na zwiększenie zdolności dowodzenia w środowisku sieciocentrycznym. Najlepszą technologią dysponują obecnie Amerykanie, Francuzi, Brytyjczycy, Niemcy i Polska też do tego grona dołącza. W tym celu tworzone są dowództwa koalicyjne, doskonalone są systemy łączności i dowodzenia
Gen. bryg. dr Stefan Czmur uważa, że ekspedycyjność jest niezbędna do każdego rodzaju zadań. Natomiast jeżeli chodzi o przekonywanie opinii publicznej to trzeba tą kwestię podzielić - czym innym jest ekspedycyjność w rozumieniu europejskim a czym innym w rozumieniu amerykańskim. Generalnie należy promować ekspedycyjność. Bardzo często w naszym kraju uważa się, że powinniśmy mieć siły raczej stacjonarne, a nie ekspedycyjne i zwalcza się tę ekspedycyjność. Drugą istotna kwestią jest niepodzielność bezpieczeństwa − jeżeli zakładamy, że jest niepodzielność bezpieczeństwa czy równe poczucie bezpieczeństwa dla każdego państwa, to każde państwo powinno (jeżeli czuje się zagrożone) mieć plan obronny. To jest coś, czego do tej pory jeszcze mechanizmy natowskie nie wytworzyły. Co natomiast dotyczy art. 5, to na razie planiści nie potrafią przewidzieć okoliczności jego zastosowania, czyli realne środowisko bezpieczeństwa wyprzedza planowanie zdolności dla art. 5. Najlepszym przykładem jest operacja, o której już prawie nikt nie mówi i która jest operacją zapomnianą, czyli interwencja NATO w Afganistanie w 2003 r. - jedyna operacja podjęta na podstawie art. 5. Reasumując, planowanie zdolności jest lepsze niż planowanie według scenariuszy, gdyż pozwala ono „dogonić” środowisko bezpieczeństwa.
Profesor Jacek Pawłowski podkreślił, że istotną kwestią są państwa zbójeckie i państwa upadłe w kontekście aspiracji do posiadania broni jądrowej i możliwości jej ewentualnego użycia.
Płk dr hab. Ryszard Szpyra podkreślił, że skoro dyskusja się toczy wokół transformacji, to bardzo istotnym pytaniem jest, co to znaczy atak zbrojny, atak militarny. Cywilizacja zmienia się w dużym tempie, a istotą sił zbrojnych jest broń. De facto my mówimy o zdolnościach, natomiast nie zdolnościami atakujemy, tylko bronią. To, co było kiedyś niewyobrażalne, nagle okazało się, że jest realne. Zatem powstaje pytanie, czym będziemy atakować i jak będziemy się bronić za 10, 20, 30 lat, gdyż w laboratoriach naukowych pojawia się mnóstwo różnych nowych wynalazków. Uważa się, że w przyszłości wszystko może być bronią, zatem, czym maja być siły zbrojne w takich warunkach i gdzie jest granica tego, co nazywamy siłami zbrojnymi? Kolejny problem to kiedy zaczyna się konflikt zbrojny i kto jest przeciwnikiem. W związku z tym, czy zajmujemy się tylko usprawnianiem współczesnych broni, zwiększaniem ich zasięgu, zapominając o tym, że może się pojawić coś nowego i nas zaskoczyć. Okazuje się, że zaskoczyć może nie tylko wykorzystanie super techniki, ale prostych także sposobów (atak na Stany Zjednoczone). Dlatego istotne jest, żeby myśleć nie tylko o tych klasycznych broniach i zdolnościach, ale żeby podczas planowania zdolności obronnych uwzględnić możliwe środki i dostosowywać się do tego, co się pojawia.
Profesor Stanisław Zajas zauważył, że podczas konferencji nie został rozwinięty problem wielonarodowości w aspekcie udziału w operacjach. Praktyka 20 lat pokazuje, że każda operacja jest inna od poprzedniej odnośnie do celu, rozmachu, sposobu prowadzenia. W związku z tym, biorąc pod uwagę ograniczenia narodowe, należy poszukać odpowiedzi na pytanie, jak budować wielonarodowość w kontekście dostępu sił do różnych operacji.
Marian Kukułka przypomniał, że na przyszły rok North Atlantic Council zdecydował, żeby opracować dwie strategie. Nie tylko tę strategię wstępną, ale także strategię morską Sojuszu. Może się to wydawać dziwne, że istnieje pewna niespójność. Impuls problematyki morskiej występujący w NATO zmusił Radę Północnoatlantycką do podjęcia takich decyzji,
a podobne problemy są rozpatrywane zarówno przez poszerzoną Radę Mędrców, jak i przez grupy robocze, które pracują nad strategią morską Sojuszu w tej chwili. Zdolności obronne, na temat których toczy się w tej chwili dyskusja, powinny być dyskutowane w całym NATO. Należy podkreślić, że obrona przeciwrakietowa w Europie będzie oparta na siłach morskich (rakiety SM-3) i siły morskie muszą zmienić swoje podejście do problematyki obronnej. Obrona komunikacji morskiej w skali globalnej wydaje się teraz ogromnym problemem.
To spostrzeżenie powinno uprzytomnić konieczność współpracy wielu zespołów w ramach NATO w celu osiągnięcia synergii, wynikającej z działań równoległych.
Przewidywać nieprzewidywalne - to koncepcja, która, zdaniem gen. broni dr. Mieczysława Bieńka, znajdzie odzwierciedlenie w nowej koncepcji strategicznej
w kontekście wieloaspektowych zagrożeń i sposoby ich zwalczania. Definicja zagrożeń będzie stanowiła punkt wyjścia. Odnośnie do koncepcji morskiej, to w najwyższych strukturach NATO bardzo poważnie się mówi o strategii morskiej jako części strategii wojskowej, która jest zawarta w nowej koncepcji strategicznej, a znaczenie mórz i oceanów jest dość duże, ponieważ 60% ogólnego zaopatrzenia światowego w surowce i energię płynie właśnie morzem i oceanami. A znaczenie akwenu Morza Bałtyckiego jest jeszcze większe, szczególnie dla państw bałtyckich takich jak Norwegia, Finlandia, Szwecja. Tam 70% zaopatrzenia zależy od transportu morskiego. Niedawno odbyło się seminarium w ramach Unii Europejskiej na temat wzmacniania aspektów wojskowych UE, systemów ochrony rozpoznania oraz obrony środowiska naturalnego Morza Bałtyckiego i to jest właśnie ten aspekt wzmacniania europejskiego systemu bezpieczeństwa we współdziałaniu z NATO.
Gen. bryg. dr Stefan Czmur uważa, że w przypadku wielonarodowości trzeba ustalić poszczególne moduły (np. moduł ogólnowojskowy to batalion i poniżej batalionu nie powinno się schodzić, ponieważ dowodzenie batalionem złożonym z plutonów np. z 12 krajów jest trudne do wyobrażenia), natomiast jakiś pułap wielonarodowości powinien być ustalony. Druga sprawa to mechanizm finansowania udziału jednostek wielonarodowych, gdyż wielonarodowość najczęściej ulega ograniczeniu właśnie z przyczyn ekonomicznych. Jeżeli uda się rozwiązać problem finansowania, to na pewno jednostki wielonarodowe będą sprawniejsze i liczniejsze. Ostatnią i najtrudniejszą sprawą jest zabezpieczenie logistyczne jednostek wielonarodowych.
Generał dr Franciszek Gągor zaznaczył, że wszyscy wojskowi znają tą zasadę, że walczymy tak jak żyjemy, czyli to wszystko, co służy do życia, służy też do walki. Dlatego wszelkie wynalazki techniki o niewojskowym przeznaczeniu mogą się stać bronią. Pojawia się także podejście kompleksowe (segment polityczny, ekonomiczny, społeczny i wojskowy), zaś wielonarodowość jest zauważalna na coraz niższych szczeblach, dodatkowo na świecie praktycznie znikają dywizje, a brygady się usamodzielniają. Mówi się, że brygada będzie miała niedługo zdolność dywizji, chociaż będzie znacznie mniej liczebna. Co więcej, na świecie pojawia się taka myśl w związku z globalizacją, kurczeniem się świata, że bezpieczeństwo jest albo wszędzie, albo nigdzie. I w związku z tym między innymi te „pustostany”, które były na oceanach do tej pory niekontrolowane, są teraz konieczne do kontrolowania, ale trzeba opracować i dopracować legislację globalną, bo dziś niewiadomo jak traktować rozbójników na morzach, ponieważ nie ma prawa międzynarodowego dotyczącego takich sytuacji. Odnośnie do wielonarodowości, to pomimo że chcemy, żeby się zaczynała na odpowiednim poziomie, to rzeczywistość spycha ją możliwie jak najniżej (obecnie w Afganistanie można obserwować wielonarodowe kompanie, a PRTs (Provincial Reconstruction Teams - Prowincjonalne Zespoły Odbudowy) są również wielonarodowe), zatem szkolenie przestaje być sprawą narodową, ale staje się sprawą Sojuszu, ponieważ muszą być wspólne zasady działania, żeby umożliwić wspólną pracę. Wielonarodowość dodatkowo wzmacnia spójność Sojuszu, jego interoperacyjność. Gdy ma się na uwadze siłę odstraszania, to wielodzielność jest często ważniejsza nawet niż efektywność operacyjna.
CZĘŚĆ TRZECIA
NATO JAKO GWARANT BEZPIECZEŃSTWA ŚWIATOWEGO W XXI WIEKU?
dr Andrzej KARKOSZKA
Pricewaterhouse Coopers Polska
NATO - ORGANIZACJA BEZPIECZEŃSTWA, CZY SOJUSZ POLITYCZNO-WOJSKOWY? NOWA ROLA NATO W ŚWIECIE
Nowe rodzaje zagrożeń dla bezpieczeństwa europejskiego - państwa upadłe, przestępcze podmioty niepaństwowe i grupy terrorystyczne, złe tendencje demograficzne, skutki zmian klimatycznych i inne - są silnym czynnikiem zmian w orientacji strategicznej Sojuszu Północnoatlantyckiego. Odchodzi ona, w sensie praktycznym, jeśli jeszcze nie formalnym, od tradycyjnego zaangażowania w egzystencjalne zabezpieczenie „terytorium Układu Waszyngtońskiego” ku współdziałaniu w przeciwdziałaniu zagrożeniom o skali globalnej, a przynajmniej pozaeuropejskiej. Skierowana jest ona coraz wyraźniej na źródła tych nowych zagrożeń, leżące poza obszarem Europy lub poza jurysdykcją określonego państwa. Charakter tych zagrożeń jest coraz bardziej złożony, obejmuje elementy militarne
i polityczne, ale także ekonomiczne i społeczne, zmuszając państwa Sojuszu do adekwatnej, czyli nie tylko wojskowej, reakcji. Stąd zasadne są pytania o przyszły charakter sojuszu i jego funkcjonowanie w obliczu takich globalnych i kompleksowych zagrożeń. Czy ma on pozostać ściśle obronnym, a więc głównie polityczno-wojskowym związkiem państw-członków?, czy nie należałoby zmienić jego charakteru z sojuszu obronnego na luźniejszą i liczebnie rozszerzoną „organizację bezpieczeństwa” państw europejskich, powiązanych nićmi współpracy polityczno-wojskowej z partnerami spoza Europy?, czy jego geograficzny zakres obowiązywania można traktować elastycznie, a więc nadając mu nową interpretację?, jak daleko od jego granic zakreślić ten nowy zakres funkcjonowania - w skali globu, w skali interesów politycznych państw uczestniczących, w skali potrzeb ONZ czy innej organizacji międzynarodowej?, czy partnerów należy widzieć wyłącznie wśród państw wyznających te same wartości demokratyczne i humanistyczne, czy tez wystarczy do tego czysty pragmatyzm, czysta realpolitik pozwalająca na podawanie ręki państwom naruszającym te wartości, ale użytecznym dla naszych interesów?
Pytań narasta wraz z upływem czasu. Jeśli sojusz chce utrzymać swoją tożsamość
i użyteczność, musi jak najszybciej na nie odpowiedzieć. W przeciwnym razie państwa członkowskie stracą pewność, co do tego, czy funkcjonowanie sojuszu zgodne jest z ich interesami bezpieczeństwa, a to byłoby początkiem jego rozkładu. Zarazem jednak zasadne jest także pytanie, czy zaznaczające się wyraźnie zróżnicowanie oceny sytuacji międzynarodowej wśród państw-członków sojuszu pozwoli na taką nowa definicję jego orientacji strategicznej, która spełni ich zasadnicze interesy bezpieczeństwa w nowej epoce, zapewniając dalsze jego trwanie. Potrzebna jest ogromny wysiłek, aby określić wspólnie, czy nowe wyzwania w sferze międzynarodowego bezpieczeństwa wypierają już całkowicie stare, tradycyjne zagrożenia, wymuszając ewolucję sojuszu z organizacji czysto polityczno-wojskowej w nową jakościowo instytucję bezpieczeństwa. Nie można już pozostawić tych kardynalnych kwestii swoistej inercji, kształtowanej pod presją jednego lub kilku dużych państw, bez jasnego i formalnego określenia warunków, celów i skutków takiego dryfu.
To, co wyróżnia NATO wśród innych znanych organizacji międzynarodowych, w tym także inne sojusze (jak Układ warszawski) i organizacje zbiorowego bezpieczeństwa (jak Liga Narodów, ONZ, OBWE) oparte jest na dwóch elementach:
istnieniu trwałej i swobodnie wyrażonej woli politycznej współdziałania na rzecz bezpieczeństwa wszystkich członków porozumienia; i
wspólnej i silnej (skutecznej) strukturze wojskowej wszystkich członków, opartej na wspólnej doktrynie obronnej i zdolnej do odpowiedzi na wszelkie rodzaje zagrożeń bezpieczeństwa członków.
Inne tego typu organizacje albo oparte były na silnej dominacji jednego państwa, wokół którego swobodnie lub pod przymusem gromadziły się pozostałe państwa, albo oparte były na „miękkich” i - jak wykazała historia - nieskutecznych gwarancjach bezpieczeństwa, wyrażanych w formie ustalanych wspólnie norm prawnych, środkach budowy zaufania, sankcjach polityczno-gospodarczych itp. Taka forma gwarancji bezpieczeństwa wydaje się wystarczająca jedynie w środowisku zintegrowanym politycznie, gospodarczo, kulturowo
i społecznie. Naruszenie interesów jednego z członków takiej organizacji (grupy państw, nacji, regionu) automatycznie prowadziłoby do zmniejszenia interesów (także bezpieczeństwa) państwa naruszyciela tego porządku. Ku takiej sytuacji wydaje się ewoluować system bezpieczeństwa „wewnętrznego” Unii Europejskiej. Jednakże bezdyskusyjne wydaje się, że w szerszej skali globu czy obszarów pozaeuropejskich bezpieczeństwo państw nie może się opierać na tego typu gwarancjach bezpieczeństwa. Świat jeszcze do tego nie dorósł, mimo wszystkich wyraźnych symptomów globalizacji, wiążącej państwa coraz silniej wspólnymi interesami w sferze gospodarczej, środowiska naturalnego, środków komunikacji i informacji. Sojusz Północnoatlantycki, wiążąc Europę z USA
i Kanadą stwarza na dziś najlepszą gwarancję bezpieczeństwa dla państw członkowskich
i dlatego też dalej pozostaje magnesem dla innych państw, sąsiadujących z jego obszarem.
Często twierdzi się, że obecny etap rozwoju sojuszu wykazuje symptomy poważnego kryzysu. W obliczu nowej sytuacji, gdy nie ma on wokół ani jednego państwa, grożącego agresją militarną przeciw któremukolwiek państwu członkowskiemu i gdy dynamika relacji gospodarczych prowadzi często do poważnych kontrowersji politycznych wśród członków, pojawiają się pytania o zasadność utrzymywania wspólnej machiny wojskowej i potrzeby definiowania obowiązującej wszystkich doktryny bezpieczeństwa. Wyrażane są obawy, czy sojusz przeżyje ten kryzys, a jeśli tak, to czy będzie to dalej ten sam skuteczny instrument działania na rzecz wspólnego bezpieczeństwa?
Brak „wroga”, jako czynnika spajającego rozbieżne narodowe interesy członków jest tylko częściowo słuszny. Tym „wrogiem” dzisiaj nie jest konkretne państwo lub grupa państw. Ma on dzisiaj trzy „elementy składowe”. Po pierwsze, jest nim „niepewność”, lub inaczej brak absolutnej pewności, że nie nastąpi załamanie istniejącej struktury bezpieczeństwa międzynarodowego i stabilnych relacji między państwami Europy. Nadal potrzebna więc jest gotowość obronna. A przecież potencjał obronny państwa kształtuje się przez dekady, nie przez lata, i raz utracony może być trudny do odtworzenia w razie potrzeby. Po drugie, są to zagrożenia „asymetryczne” i lokalne, w Europie i w jej pobliżu. Po trzecie, to tradycyjne zagrożenie wojskowe wynikające z globalnych kryzysów, które mogą zogniskować się na obszarze Europy (np. kryzys zaopatrzeniowy w surowce energetyczne
w wypadku wojny w Zatoce Perskiej).
Patrząc wstecz na historię NATO widać jednak, że nie żyjemy w czasach wyjątkowych; wystarczy przypomnieć poprzednie trudne momenty sojuszu, często znacznie bardziej dramatyczne i burzliwe. Myślę tu o sytuacji wywołanej konfliktem sueskim w 1956 r., kryzysie kubańskim 1962 r., wyjściu Francji ze struktur wojskowych sojuszu i usunięciu Kwatery Głównej NATO z tego kraju, wojnie izraelsko-egipskiej Yom Kippur w 1973 r., kryzysie Eurorakiet (dot. dyslokacji rakiet krążących i rakiet balistycznych Pershing II oraz SS-16 w Europie), a także o okresie bezpośrednio po rozpadzie Układu Warszawskiego
i zjednoczeniu Niemiec i o kontrowersjach, związanych z druga operacją iracką Stanów Zjednoczonych (i wspierających je państw). Kryzysów w NATO nie brakowało nigdy, zawsze jednak istniała wola wypracowania modus viviendi, pozwalająca sojuszowi przetrwać i dalej spełniać interesy bezpieczeństwa państw członkowskich.
Przyczyn obecnego kryzysu lub raczej poczucia potrzeby nowej definicji formalnej
i funkcjonalnej sojuszu jest wiele. Szereg z nich ma naturę polityczną, inne zaś należą raczej do sfery czysto wojskowej. Wśród tych pierwszych wymieniłbym problemy przywództwa, „solidarności” sojuszniczej, wiarygodności sojuszu, spójności politycznej, definicji casus foederis uruchomienia działania sojuszu (Art. V), oceny zagrożenia, renacjonalizacji interesów bezpieczeństwa, jakości dialogu wewnętrznego, harmonizacji funkcjonowania NATO i Unii Europejskiej.
Problem przywództwa w sojuszu jest wynikiem naturalnej dynamiki w relacjach głównych państw sojuszu, zwłaszcza w relacjach USA z Francją i Niemcami. Jest także wynikiem doświadczeń szczególnego okresu „jednopolarnego” świata początku lat 90tych XX wieku, zdominowanego potęgą gospodarcza i wojskową Stanów Zjednoczonych. Wyrazem tej sytuacji była neo-realistyczna doktryna ostatniej dwukadencyjnej administracji amerykańskiej G. W Busha, w której szczególnie silną rolę nadano czynnikowi wojskowemu i wąsko definiowanym interesom amerykańskim, ograniczającym możliwość równego dialogu z sojusznikami. Doświadczenia tamtego okresu zostawiły u europejskich sojuszników niedobre poczucie zmniejszającego się zainteresowania sojuszem ze strony USA. Zarazem bez „przywództwa”, określonego na nowo i niekoniecznie związanego z jednym tylko państwem, sojusz straci dynamikę i kierunek rozwoju.
Solidarność sojusznicza jest z pewnością wartością dość nieuchwytną, trudną do jednoznacznego określenia, a jednocześnie niezwykle ważną cechą sojuszu wojskowego. Dodatkowa trudnością w jej ocenie jest fakt, że na poczucie solidarności wpływają często działania nie mające bezpośredniego związku z dziedziną bezpieczeństwa wojskowego. Decyzje państw, dotyczące np. problemów bezpieczeństwa energetycznego, naruszające interesy gospodarcze innych państw-członków sojuszu mogą mieć rezonans o szerszym charakterze. Renacjonalizacja interesów bezpieczeństwa, rozumianego szeroko a więc poza czysto wojskowe aspekty, jest ułatwiona, gdyż takie obszary jak dostawy energii, ochrona klimatu, czy dostęp do rynków nie są regulowane wewnętrznymi mechanizmami konsultacji NATO. Egoizm silnych państw bierze górę nad poczuciem solidarności i pragną one zachować swobodę w działaniu na rzecz swoich narodowych interesów.
Podobnie „pustosłowie” polityczne, wyrażane podczas formalnych posiedzeń lub
w mediach, nie poparte konkretnym działaniem na rzecz sojuszu (brakiem troski o potencjał wojskowy, ograniczanie budżetu obronnego, unikanie udziału we wspólnych operacjach, unikanie obciążeń dotyczących wspólnych przedsięwzięć lub zmniejszanie ryzyka strat przez ustanawianie szczególnych ograniczeń na wykorzystanie wojsk) wywołuje wrażenie niespójności, rozchodzenia się interesów narodowych. Te same zjawiska wiążą się z groźbą utraty wiarygodności sojuszu w oczach jego członków, a co jeszcze groźniejsze, w oczach potencjalnych oponentów politycznych. Szczególnie groźna jest niezdolność lub powolność
w podejmowaniu wspólnych decyzji, ich paraliż z uwagi na potrzebę utrzymania consensusu we wszystkich rodzajach i poziomach decyzyjnych. Podobnie rzecz się ma z tendencją do niepełnego wykonywania takich decyzji, które „wymuszono” na państwach w imię politycznej poprawności. W sekwencji tych niekorzystnych zjawisk mieści się również brak reakcji, a więc „milczące przyzwolenie” na taką politykę państw ze strony innych uczestników sojuszu.
Poważne rozbieżności wśród sojuszników budzi zagadnienie użycia siły zbrojnej - szereg państw sprzeciwia się doktrynie uderzeń prewencyjnych, kwestionuje się podejmowanie decyzji na podstawie jednostronnych (wyłącznie narodowych) źródeł informacji wywiadowczej. Kardynalną sprawą dla przyszłości sojuszu, a także dla jego rozwoju jest określenie współczesnego znaczenia zobowiązania wynikającego z art. V Traktatu Waszyngtońskiego. W świecie pozbawionym jednoznacznego militarnego zagrożenia dla państw sojuszu bardziej funkcjonalnym dla utrzymania stabilności
i bezpieczeństwa mogą wydawać się sformułowania, zawarte w art. IV lub II tego Traktatu. Jednocześnie coraz trudniej jest określić casus foederis, pozwalający uruchomić samoobronne działanie sojuszu; co robić, gdy agresja podjęta jest przez podmiot bezpaństwowy, dotyczy infrastruktury krytycznej bez naruszania integralności terytorialnej, lub jej źródło nie jest dobrze określone?
Poczucie zagrożenia wśród członków sojuszu jest wyraźnie zróżnicowane, chociaż formalnie znaleziono wspólny mianownik w tym zakresie. Różnice są jednak poważne i będą rzutowały na sformułowania nowej koncepcji strategicznej. Odmienna jest bowiem ocena groźby ataku terrorystycznego, dalekie są pozycje poszczególnych państw w ocenie polityki bezpieczeństwa Rosji czy Iranu, czy rozumienie zagrożeń, wynikających z nielegalnej migracji. Brak jedności zagrożeń skutkuje podobnym brakiem harmonii stanowisk
w przygotowywaniu odpowiedzi na te zagrożenia i ryzyka, stąd zaś poczucie rosnącego braku spoistości i erozja wspólnoty interesów.
Na ocenie sytuacji w sojuszu zaważył także długotrwały, kilkuletni brak solidnego dialogu politycznego głównych państw. Zastąpiła go formalna debata i prezentacja poglądów, lub medialna „sprzeczka” i wzajemne obwinianie o szkodzenie sojuszowi. W ramach tej sfery szczególnie mocno atmosferę w sojuszu obciążał trudny proces harmonizowania instrumentów współpracy między NATO i Unią Europejską, znajdowania sposobu na funkcjonowanie coraz bardziej pokrywających się obszarów funkcjonalnych tych dwóch organizacji, zarówno między sobą, jak i wspólnie na arenie międzynarodowej.
Czy da się powstrzymać odczuwalną degradację wiarygodności sojuszu w polityce międzynarodowej i jako gwaranta bezpieczeństwa państw członkowskich? Odpowiedź jest łatwiejsza, gdy postawimy najpierw pytanie o czynniki, które z pewnością zadziałają
w odwrotnym, niekorzystnym kierunku, pogłębiając groźbę dalszego osłabienia sojuszu.
Najpoważniejszym, moim zdaniem, czynnikiem negatywnym jest ewentualność dalszego ograniczania obecności i politycznego znaczenia Stanów Zjednoczonych w Europie. Prowadziłoby to, zwłaszcza w sytuacji spowolnienia integracji europejskiej w sferze bezpieczeństwa i obronności, do szybkiej renacjonalizacji całej polityki bezpieczeństwa państw europejskich, włącznie z polityką obronną. Struktury wojskowe sojuszu straciłyby swoją skuteczność działania i potencjał bojowy, Rdzeń sojuszu stałby się dysfunkcjonalny
i stopniowo zmierzałby do rozkładu. Jeszcze bardziej nasiliłby się nacisk polityczny Rosji na odzyskanie pozycji regionalnego mocarstwa, sterującego swoimi sferami wpływów
i stymulującego rozbieżności w stanowiskach państw Europy (znacznie łatwiejszy byłby dla Rosji dyktat ws. dostaw i cen surowców energetycznych). Ujawniłby się wzrost nacjonalizmów w dużych państwach Europy, wróciłyby stare stereotypy i postawy polityczne, wywołując silne ruchy irredenty i dezintegracji państw.
Osłabienie poczucia bezpieczeństwa w wyniku degradacji wiarygodności sojuszu zmusiłoby niektóre państwa do zwiększenia wydatków obronnych, co z kolei wywołałoby efekt domina i reakcję innych, sąsiednich państw. Europa powoli wracałaby na stare tory
w dziedzinie polityki bezpieczeństwa, podważając odwrotne, pozytywne procesy integracji gospodarczej i społecznej. Niezdolność do samodzielnego reagowania na nowe zagrożenia globalne zmusiłaby też małe i średnie państwa Europy do budowania nowych subregionalnych sojuszy lub wiązania się z silnymi sąsiadami. Nie można wreszcie wykluczyć odnowienia się nie do końca rozwiązanych konfliktów lokalnych na Bałkanach, Morzu Egejskim i Morzu Czarnym.
Obok czynników politycznych natury zasadniczej, nowa koncepcja strategiczna sojuszu musi przyczynić się do rozwiązania szeregu kwestii z obszaru działalności wojskowej. Rozwiązania dotyczące tych pierwszych narzucą zresztą lub ułatwią decyzje, kształtujące postawę militarną NATO.
Ze spraw wojskowych, które ciążą na atmosferze i skuteczności sojuszu najpoważniejszą wydaje się niezdolność do generowania odpowiednich sił do wspólnych działań. Zbyt wiele razy ujawniają się wśród członków postawy „free riders”; państw niechętnych do ponoszenia politycznych, finansowych i organizacyjnych kosztów udziału
w operacjach militarnych. Sprzyja temu dawna zasada, utrwalona przez lata, iż koszty ponosi ten, kto wystawia wojsko do operacji. Im większa więc troska o skuteczność podjętych działań, o wykazywanie siły sojuszu, tym większe obciążenia dla dbających o to. Jednocześnie za odstąpienie od współdziałania nie ma żadnych negatywnych skutków, dalej można żyć pod ochronnym sojuszniczym parasolem. Konieczne więc byłoby ustanowienie wspólnego funduszu operacyjnego NATO, chociaż „rozliczanie” poszczególnych narodowych wkładów i obciążeń stanowiłoby nie lada rebus do rozwiązania. Skończyć też trzeba z „poprawnością polityczną” w wewnętrznych dyskusjach sojuszu przemilczania nie-sojuszniczych postaw konkretnych państw. Członkostwo było podjęte dobrowolnie,
z jednoznaczną deklaracją gotowości do ponoszenia ciężarów. Inna sprawa, że często taką zachowawczą postawę przyjmują „stare” państwa sojuszu, przywykłe do „wiodącej” roli armii amerykańskiej, ponoszącej bez szemrania największe koszty wspólnych operacji.
Wydaje się również, że mimo kilku dekad zbliżania się sojuszniczych sił zbrojnych do jednakowych standardów i dużych doświadczeń w przygotowywaniu wspólnych operacji NATO ma problemy ze skutecznym ich prowadzeniem. Związane jest to z brakiem wspólnej bazy informacyjnej (wywiadowczej i rozpoznawczej), brakiem strategicznej mobilności większości sił narodowych, problemami z jednoznacznym podporządkowywaniu sił sojuszniczemu dowództwu, a także wpływem czynników politycznych na proces dowodzenia operacjami.
Można z całą pewnością stwierdzić, że zbyt mała jest „efektywność” wydatków obronnych państw NATO, mierzona stosunkiem nakładów do zdolności bojowych. Suma narodowych budżetów tych państw jest ogromna, a mimo to z sojusz trudnością znajduje siły i środki do przeprowadzania zaplanowanych operacji. Zbyt wiele jest dublowania wysiłków, marnotrawstwa środków, braku wspólnego planowania systemów broni (wynikającego
z odrębności i rywalizacji narodowych i międzynarodowych dostawców uzbrojenia). Samo NATO zaś ma wyraźną „nadwagę” swego biurokratycznego aparatu w stosunku do obecnych zadań i sił, którymi dysponuje.
Nowe wyzwania i nowa, korzystna sytuacja międzynarodowa wokół obszaru NATO spowodowały skierowanie uwagi i zdolności planistycznych sojuszu na operacje ad hoc
i działania ekspedycyjne poza obszarem obowiązywania sojuszu, prowadzone stosunkowo małymi siłami. To zaś doprowadziło do odsuwania na bok tradycyjnych zadań, związanych
z budowaniem podstaw do wykonywania zobowiązań związanych z Art. V Traktatu Waszyngtońskiego. Może to doprowadzić do utraty zdolności planistycznych w tym zakresie, podważając wiarygodność sojuszu w oczach państw-członków i obserwatorów z zewnątrz.
Wśród niedociągnięć sojuszu o bardziej współczesnym charakterze wskazać można też słabość w aplikacji „całościowego podejścia do operacji”. Teoretyczne podstawy tego podejścia z trudem przebijają się do praktyki operacyjnej. Najpierw bowiem było to podejście raczej lekceważone przez wielu wyższych dowódców, a następnie okazało się bardzo wymagające i trudne do zastosowania. NATO uczy się dopiero stosować te wielo-instrumentalną doktrynę, przystosowując się do wykorzystywania czynników oddziaływania niemilitarnego jako często bardziej skutecznego w swych skutkach od działań czysto wojskowych. Nowa koncepcja strategiczna sojuszu będzie zapewne tworzyć lepsze warunki dla przyjęcia i wdrożenia tego podejścia do operacji. Zapewne otworzy to też lepsze możliwości współdziałania z innymi organizacjami, szczególnie Unią Europejską, która dysponuje w tym względzie większymi możliwościami i doświadczeniem.
Podsumowując przytoczone wyżej obserwacje można wyrazić nadzieję, że nowa koncepcja strategiczna NATO odniesie się do wszystkich tych i wielu innych zagadnień w sposób zapewniających sojuszowi „gładkie” wyjście z obecnego, trudnego okresu. A nawet jeśli nie wszystkie problemu znajdą w niej rozwiązanie, to z pewnością proces jej tworzenia może się okazać równie ważny, a nawet ważniejszy od produktu końcowego.
prof. dr hab. Stanisław KOZIEJ
Wydział Bezpieczeństwa Narodowego
Akademia Obrony Narodowej
DYLEMATY NATO
Z PERSPEKTYWY EUROPY ŚRODKOWO-WSCHODNIEJ
Państwa Europy Środkowo-Wschodniej, doświadczone dziesięcioleciami ubezwłasnowolnienia strategicznego w ramach UW, słusznie starają się znaleźć odpowiednie ubezpieczenie i wsparcie w takiej organizacji, jaką jest NATO. Organizacja ta jest bowiem postrzegana, i całkowicie zasadnie, jako najlepszy sojusz obronny w dziejach. Ale teraz,
w nowym, pozimnowojennym, a raczej już po-pozimnowojennym, środowisku bezpieczeństwa pojawia się sporo niejasności, wątpliwości, pytań co do pewności sojuszniczych gwarancji w przyszłości, zwłaszcza właśnie z perspektywy tzw. państw granicznych, jakimi w większości są państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Na ile ten sojusz jest pewny i co należałoby przede wszystkim czynić, aby tę pewność umacniać? Co powinno być zwłaszcza uwzględnione w przygotowywanej właśnie koncepcji strategicznej NATO?
Źródła tego typu strategicznych pytań i wyzwań wobec NATO widoczne są już od dawna. Najbardziej spektakularnym znakiem był oczywiście strategiczny atak terrorystyczny na najpotężniejszego sojusznika 11 września 2001 roku. To w odpowiedzi na ten atak sojusz zdecydował się użyć po raz pierwszy w historii swej najsilniejszej, „sztandarowej” broni, czyli „muszkieterskiej” reakcji na podstawie artykułu 5. I wtedy okazało się, że tak naprawdę ten superśrodek jest tylko miniśrodkiem”. Wielka machina militarna NATO, która na mocy art. 5. miała zmiażdżyć każdego, kto ośmieliłby się stanąć na jej drodze, po prostu w ogóle nie wystartowała przeciwko nowemu, asymetrycznemu zagrożeniu. Kapiszon zamiast bomby - jak powiedziałby znany nam klasyk polskiego języka politycznego.
Swoje refleksje o wyzwaniach strategicznych wobec NATO rozpocznę zatem od tej kwestii, czyli funkcji obronnej NATO zgodnie z art. 5., która z perspektywy państw Europy Środkowo-Wschodniej jest bez wątpienia najważniejsza. NATO nie może dać się zdominować innymi zadaniami poza art. 5. i poza swoim terytorium. Dzisiaj obserwujemy raczej taką sytuację. NATO „straciło głowę” dla Afganistanu, obrona własnego terytorium została w tyle. Czas zawołać: „NATO! Wracaj do domu!”. Nie dosłownie, ale mentalnie.
Z pewnością w przyszłej koncepcji strategicznej należy zawrzeć w miarę precyzyjną interpretację warunków i metod stosowania tego artykułu. Tym bardziej, że czeka nas chyba niedługo istotna zmiana fundamentu dotychczasowej obrony kolektywnej w postaci wycofania resztek amerykańskiej broni nuklearnej z Europy. Niezbędne jest wypracowanie zupełnie nowych procedur i mechanizmów implementacji „reguły muszkieterów” nie tylko zresztą w stosunku do klasycznej agresji symetrycznej, ale jeszcze bardziej w stosunku do jakościowo nowych zagrożeń asymetryczną agresją.
Z tym wiąże się oczywiście niezwykle ważna sprawa treści sojuszniczego planowania operacyjnego, a w tym tzw. planów ewentualnościowych (contingency plans). Określają one sposób wspólnego reagowania NATO na zagrożenia zwłaszcza państw kresowych i są najskuteczniejszą gwarancją uruchomienia NATO w razie potrzeby wsparcia takich sojuszników. Odpowiednia do nowych warunków interpretacja artykułu 5. w koncepcji strategicznej powinna wychodzić z założenia, aby umożliwić łatwiejsze uwzględnianie w tych planach szerszego spektrum scenariuszy ważnych dla państwa granicznego w Europie Środkowo-Wschodniej, choć niekoniecznie jednakowo dotyczących pozostałych sojuszników.
Kolejnym ważnym wyzwaniem strategicznym dla NATO jest jasne zdefiniowanie antykryzysowej funkcji NATO w sytuacjach trudnokonsensusowych, czyli sytuacjach - jak określa to prof. Z. Brzeziński - politycznie niejednoznacznych, trudnych do szybkiej, kolektywnej oceny. To jeden z ciągle jeszcze pomijanych podstawowych dylematów sojuszu
i niezmiernie ważnych dla państw brzegowych, w tym zwłaszcza dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, które w pierwszej kolejności narażone są na tego typu zagrożenia kryzysowe (np. szantażowanie groźbą niebezpiecznego posunięcia strategicznego w pobliżu granic). Dodajmy: zagrożenia, które są dzisiaj niemal chlebem powszednim, a w każdym razie o wiele bardziej realne niż bezpośrednia agresja. Zapominany jest casus Turcji z 2003 roku, gdy odmawiano jej wsparcia w razie ewentualnego zagrożenia w obliczu zbliżającej się interwencji w Iraku.
I to jest kolejny ważny problem, który powinien być rozstrzygnięty w nowej koncepcji strategicznej i dopilnować tego powinny zwłaszcza kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Powinno być w miarę jasne, na ile NATO jest przydatne w sytuacjach kryzysowych,
a w jakim stopniu graniczne państwa członkowskie muszą liczyć się z koniecznością samodzielnego działania i tym samym zwiększyć własne zdolności w tym zakresie? Czy możemy pokonać polityczną barierę konsensusu, czy może w ogóle należy zakładać, że NATO nie podejmuje się gwarancji w sytuacjach trudnokonsensusowych? Nie można tutaj pozostawiać zbyt dużego obszaru niedomówień strategicznych, jak jest obecnie, ponieważ może to prowadzić do dezintegracji sojuszu poprzez renacjonalizację myślenia i praktyki strategicznej w państwach brzegowych.
Fundamentalnym, z punktu widzenia państw Europy Środkowo-Wschodniej, wyzwaniem są stosunki z Rosją i związane z tym dalsze poszerzanie NATO na wschód. Temu więc problemowi wypada poświęcić nieco więcej miejsca w analizach uwarunkowań przyszłej strategii NATO. Nie ulega wątpliwości, że Rosja poddała ostatnio NATO poważnemu testowi strategicznemu: w czasie wojny z Gruzją zmieniła siłą zbrojną granice
w Europie, a w czasie konfliktu gazowego z Ukrainą zaatakowała bronią energetyczną wiele krajów NATO i UE. Należy podkreślić, że NATO nie miało niemal nic do powiedzenia
w tych kryzysach zaistniałych wszakże bezpośrednio u swoich wschodnio-europejskich granic, a nawet w swoich granicach. Zaprotestowało jedynie blokując prace Rady NATO - Rosja, by potem ni z tego ni z owego, bez żadnego powodu, bez zmiany sytuacji będącej przyczyną tego zawieszenia - je po prostu odwiesić. Można sobie łatwo wyobrazić, jak Rosja uśmiała się z tego pustego gestu-niby-protestu.
Warto też wspomnieć o innych zachowaniach Rosji nakazujących szczególnie wnikliwie przyglądać się nowemu kursowi jej polityki. Mam na myśli zarówno nową strategię bezpieczeństwa narodowego Rosji do 2020 roku, projektowane zmiany w doktrynie wojskowej w odniesieniu do użycia broni jądrowej, jak i niedawne wielkie manewry u granic NATO wojsk Rosji i Białorusi.
Jako punkt wyjścia nowej strategii bezpieczeństwa narodowego przyjmuje się, że
w ostatnich latach udało się Rosji pokonać wiele przeciwności i stworzyć podstawy do dynamicznego rozwoju i zmierzania do przekształcenia jej w państwo będące jednym
z liderów w zakresie postępu technicznego, jakości życia społeczeństwa oraz wpływu na procesy światowe. To bardzo optymistyczna ocena ostatnich lat i jeszcze bardziej ambitny cel na przyszłość.
W świetle takiego celu nie może zatem dziwić, że dotychczasowy hegemon globalny, Stany Zjednoczone - czy to wymieniane z imienia, czy też wskazywane jedynie pośrednio - traktowane są jako główny punkt odniesienia, rywal i szczególnie istotne źródło zagrożeń dla interesów Rosji. To z pewnością wprost Stanów Zjednoczonych dotyczy uwaga, że negatywny wpływ na realizację interesów Rosji będą mieć prawdopodobne w przyszłości ponowne (recydywa) próby uciekania się do jednostronnych siłowych rozstrzygnięć na arenie międzynarodowej. Nie ulega też wątpliwości, że to Stany Zjednoczone są tym podmiotem, który generuje zagrożenia związane z dążeniem do uzyskania dominującej przewagi militarnej, zwłaszcza nuklearnej, poprzez rozwijanie wysokotechnologicznych środków walki zbrojnej, strategicznych broni nienuklearnych, jednostronną rozbudowę globalnego systemu obrony przeciwrakietowej, czy też militaryzację kosmosu.
Rezultatem takich ocen jest koncepcja podejmowania wszelkich niezbędnych wysiłków dla utrzymania parytetu z USA w dziedzinie strategicznych sił ofensywnych. Zwraca się uwagę, że musi to być zapewnione w warunkach rozwijania przez USA globalnego systemu obrony przeciwrakietowej i jednoczesnej realizacji koncepcji błyskawicznych uderzeń globalnych, z wykorzystaniem środków nuklearnych
i nienuklearnych. Widać więc, że Rosja realnie bierze pod uwagę możliwość nagłego ataku amerykańskiego, także z użyciem broni jądrowej.
Drugim po USA równie jasno wskazywanym w nowej strategii źródłem zagrożeń dla Rosji jest NATO. Podkreśla się niewłaściwość oparcia tylko na nim architektury bezpieczeństwa w obszarze euroatlantyckim. Nie do przyjęcia dla Rosji jest zwłaszcza rozbudowa infrastruktury wojskowej sojuszu w pobliżu jej granic i próby globalizacji jego funkcji wbrew prawu międzynarodowemu.
Oczywiście nowa strategia Rosji dostrzega także inne zagrożenia. Akcentuje np. ryzyka związane z dostępem do źródeł surowców energetycznych (wskazując na Bliski Wschód, Arktykę, basen Morza Kaspijskiego, Centralną Azję). Wymienia Irak i Afganistan, Azję Południową i Afrykę. Jednakże, biorąc pod uwagę ciężar gatunkowy ocen i prognoz, nie ulega wątpliwości, że nowa strategia bezpieczeństwa narodowego Rosji budowana jest przede wszystkim w opozycji do USA i NATO. Te dwa podmioty są głównymi punktami odniesienia i głównymi źródłami zagrożeń.
W sumie z prezentowanego w tej strategii podejścia do świata zewnętrznego wynika jednoznacznie intencja odbudowy pozycji Rosji jako jednego z centrów współczesnego świata i powrotu do dawnego podziału tego świata na strefy wpływów, przy zagwarantowaniu sobie szczególnych praw do wyłącznej strefy wpływów na tzw. przestrzeni po-
i wokółradzieckiej (Azja Środkowa, Kaukaz, Europa Wschodnia). Swoją tożsamość strategiczną Rosja buduje głównie na kanwie opozycji do Zachodu, w szczególności USA
i NATO.
Stosownie do tego podstawowego założenia doktrynalnego Rosja definiuje i określa swój system bezpieczeństwa narodowego, formułuje zasady i sposoby jego konstruowania, utrzymywania i transformacji. Najistotniejszą właściwością budowy i utrzymywania rosyjskiego potencjału bezpieczeństwa narodowego jest zintegrowane podejście do tego problemu. Znajduje ono swoje odzwierciedlenie już w zdefiniowaniu interesów narodowych
i priorytetów strategicznych. Wskazuje się tu zarówno na aspekty zewnętrzne, jak
i wewnętrzne, polityczne i ekonomiczne, państwowe i obywatelskie, obronne
i dyplomatyczne, informacyjne, rozwojowe, naukowe, technologiczne, kulturowe, ekologiczne itp.
Dla zapewnienia realizacji interesów narodowych w Rosji tworzy się i utrzymuje system bezpieczeństwa narodowego. W ujęciu funkcjonalnym obejmuje on skoordynowane działania na rzecz bezpieczeństwa w następujących dziedzinach: obrona narodowa, bezpieczeństwo obywatelskie i społeczne, poprawa jakości warunków życia obywateli, wzrost ekonomiczny, nauka, technologia i wychowanie, ochrona zdrowia, kultura, ekologia
i racjonalne korzystanie z zasobów naturalnych, stabilność i równoprawne partnerstwo strategiczne w stosunkach międzynarodowych. Widać z tego, że są to wszystkie podstawowe obszary funkcjonowania państwa. Jest to zupełnie logiczne, jako że w istocie należy dostrzegać tyle dziedzin bezpieczeństwa narodowego, ile jest dziedzin aktywności państwa. W każdej z nich bowiem mogą pojawić się zagrożenia, wyzwania, ryzyka i szanse dla bezpieczeństwa.
W wymiarze strukturalnym system bezpieczeństwa narodowego Rosji obejmuje siły
i środki organów władzy państwowej oraz podmiotów społecznych ukierunkowane na obronę i ochronę interesów narodowych. Koordynującą rolę w tym systemie odgrywa prezydencka Rada Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Na uwagę zasługuje dość precyzyjnie określony zakres jej zadań w ramach koordynacji wdrażania przyjętej strategii. Rada jest odpowiedzialna za korygowanie i uaktualnianie strategii stosownie do zmieniających się warunków na podstawie stałego monitoringu realizacji zadań strategicznych. Na jej posiedzeniach systematycznie rozpatrywane muszą być wszystkie podstawowe dokumenty realizacyjne przygotowywane przez struktury rządowe. Ciekawym rozwiązaniem jest powierzenie Radzie Bezpieczeństwa koordynacji prac analitycznych, naukowych, studyjnych w ramach informacyjnego i analityczno-informacyjnego wsparcia realizacji strategii.
W ramach funkcji kontrolnych sekretarz Rady Bezpieczeństwa zobowiązany jest do przygotowywania corocznego raportu o stanie bezpieczeństwa narodowego i działaniach na rzecz jego umocnienia.
Jednym z podstawowych dokumentów wdrożeniowych w stosunku do strategii bezpieczeństwa narodowego jest w Rosji doktryna wojskowa. Trwają prace nad nową doktryną, ale już ujawniony został bardzo istotny kierunek zmian w stosunku do dotychczasowej doktryny. Zmierzają one mianowicie do poszerzenia możliwego spektrum zastosowania przez Rosję broni nuklearnej. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji, N. Patruszew nazwał to nawet możliwością prewencyjnego użycia broni jądrowej.
Chyba się trochę zagalopował propagandowo, jako że prewencyjne użycie w ogóle siły zbrojnej - w tym oczywiście broni jądrowej - jest prawnie zabronione (prawo takie ma tylko Rada Bezpieczeństwa ONZ). Nie sądzę, aby Rosja decydowała się na oficjalne wprowadzenie zapisu jawnie z tym sprzecznego. USA np. w swojej strategii ewentualne działania prewencyjne „maskują” przez interpretacyjne poszerzanie zakresu pojęciowego koncepcji działań uprzedzających, które to są w określonych sytuacjach prawnie dozwolone (dozwolone jest zbrojne uderzenie uprzedzające, czyli uprzedzenie nieuchronnie zbliżającego się, ewidentnego ataku przeciwnika; niedozwolone jest zbrojne uderzenie prewencyjne, czyli zapobiegawczy atak na przeciwnika, który prawdopodobnie w przyszłości może nas zaatakować).
N. Patruszew miał więc zapewne na myśli nie uderzenie prewencyjne, ale poszerzenie możliwości tzw. pierwszego uderzenia jądrowego. Idzie o doktrynalną, deklaratywną (bo nie wiadomo nigdy, czy rzeczywistą) zasadę użycia broni jądrowej w czasie wojny: czy tylko
w odwecie na użycie takiej broni przez przeciwnika, czy też ogłaszam zawczasu, że jestem gotów użyć jej jako pierwszy w każdej krytycznej sytuacji strategicznej. Trzecią opcją (praktykowaną np. obecnie w NATO) jest w ogóle uchylanie się od deklarowania swojego podejścia do tej kwestii, aby po prostu utrzymywać potencjalnego przeciwnika w niepewności co do zasad użycia broni jądrowej.
Kiedyś Związek Radziecki deklarował, że nigdy nie użyje broni jądrowej jako pierwszy. Było to wygodne politycznie, ale wątpliwe strategicznie. Dlatego w praktyce racjonalnych i uwzględniających realne założenia, a nie tylko propagandę, ćwiczeń wojskowych często spotykanym wariantem przechodzenia do działań z użyciem broni nuklearnej było tzw. „spotkaniowe pierwsze uderzenie jądrowe”. Cała sztuka w tym rozwiązaniu polega na tym, aby odpalić swoje rakiety nie później, niż rakiety przeciwnika dotrą na nasze terytorium. Byłoby idealnie, aby dopaść je zanim one wystartują, ale to we współczesnych warunkach nie wydaje się możliwe. Spotkaniowy wybuch wojny jądrowej był już wówczas i jest dzisiaj najprawdopodobniejszym wariantem. Jego spektakularną ilustracją są rakiety mijające się w locie nad granicą dzielącą terytoria dwóch przeciwników.
Obecna Rosja w obowiązującej dziś doktrynie wojskowej odeszła od tej propagandowej deklaracji o nieużywaniu broni jądrowej jako pierwsza. Przewiduje taką możliwość nie tylko w odpowiedzi na atak bronią masowego rażenia, ale także w krytycznej sytuacji w wojnie konwencjonalnej na dużą skalę. Przypuszczam, że to co Rosja chce obecnie skorygować, to poszerzenie tej możliwości na wszelkie konflikty, w tym regionalne i lokalne, a nie tylko ograniczenie jej do wojny na dużą skalę.
Byłby to ruch zupełnie logiczny, jako że takie właśnie konflikty stanowią dla Rosji największe i realne wyzwanie. Rosjanie wysyłają więc ostrzegawczy sygnał przede wszystkim swoim regionalnym rywalom (np. Ukrainie w kontekście sporu na tle baz Floty Czarnomorskiej). To oczywiście obniża próg atomowy. Poszerza potencjalnie - przynajmniej w sferze odstraszania i zastraszania (szantażu) - spektrum możliwych zagrożeń nuklearnych
i dobrze ilustruje tezę o „nowej erze nuklearnej”, w której prawdopodobieństwo użycia tej broni jest dużo większe niż w klasycznej z tego punktu widzenia erze zimnowojennej.
Chociaż projektowana korekta doktryny wojskowej Rosji nie jest skierowana przeciwko USA, to jednak nie pozostanie bez wpływu na amerykańską politykę i strategię,
w tym także na najnowszy projekt budowy obrony przeciwrakietowej. Obniżenie progu atomowego i wzrost ryzyka praktycznego użycia broni rakietowo-nuklearnej we współczesnych konfliktach niewątpliwie dostarcza dodatkowych argumentów na rzecz rozbudowy obrony przeciwrakietowej, jako jednego z instrumentów neutralizujących takie zagrożenia. Zwłaszcza nowe wydanie tarczy antyrakietowej może być realnym antidotum na strategiczne skutki projektowanych zmian w rosyjskiej doktrynie wojskowej.
Założenia doktrynalne są sprawdzane w praktyce. Szczególną formą weryfikacji takich założeń są duże manewry wojskowe. W tym też świetle należy patrzeć na tegoroczne rosyjsko-białoruskie ćwiczenia „ZACHÓD 2009”, największe w okresie pozimnowojennym manewry wojskowe na styku Rosji i NATO. Rosjanie wprowadzili na terytorium Białorusi dwie armie wspierane lotnictwem oraz przerzucili na Bałtyk duże siły Floty Czarnomorskiej
i Oceanu Północnego. W pełnym wymiarze ćwiczył zintegrowany system obrony powietrznej obydwu krajów. Było to z pewnością podsumowanie i sprawdzian dotychczasowej reformy rosyjskiego potencjału wojskowego (nowej koncepcji strategicznej, planów operacyjnych, programów transformacji sił zbrojnych, reorganizacji systemów dowodzenia).
Wymowny jest kryptonim ćwiczenia. Jest on przeniesiony żywcem z czasów Układu Warszawskiego. Wówczas naturalnie treścią ćwiczeń ZACHÓD była wojna z NATO. Tegoroczne ćwiczenia też były sprawdzianem wojny z NATO. Ale wiele przemawia za tym, że nie tylko NATO było punktem odniesienia w tych manewrach. A może nawet nie przede wszystkim, bo to byłby zbyt mało realistyczny scenariusz, aby na jego osnowie władze Rosji chciały przeprowadzać generalny sprawdzian kilkuletniej reformy wojskowej. Byłbym zdziwiony, gdyby rzeczywistą myślą przewodnią ćwiczeń ZACHÓD 2009 nie było to, co dla Rosji jest największym realnym wyzwaniem, czyli prowadzenie kampanii wojennej na ograniczoną skalę w tzw. przyrosyjskiej strefie wpływów (Ukraina i Zakaukazie), przy równoczesnym ubezpieczeniu operacyjnym przed ewentualnym wmieszaniem się w nią NATO. To ubezpieczenie przed NATO mogło obejmować odstraszającą i powstrzymującą demonstrację siły, z uwzględnianiem także zbrojnych działań osłonowych w skali lokalnej. Najprawdopodobniej NATO nie było głównym przedmiotem zainteresowania w tym ćwiczeniu, ale było koniecznym punktem odniesienia.
Podstawy do takiego wnioskowania daje choćby morska część manewrów, w której wzięły udział siły desantowe Floty Czarnomorskiej. Ćwiczyły wielką operację desantowania przy współdziałaniu z innymi rodzajami sił zbrojnych. Niewątpliwie to nie jest sposób walki
z piratami, o której opowiadano obserwatorom. Nie takie zadania tu weryfikowano. To była silna demonstracja możliwości działania tejże floty w razie konfliktu w strefie jej odpowiedzialności, czyli w regionie Morza Czarnego. Wystarczy spojrzeć w lustrzane odbicie teatru prowadzonych ćwiczeń (lub tylko obrócić go o 180 stopni), a w miejscu Obwodu Kaliningradzkiego, gdzie Flota Czarnomorska ćwiczyła desant, zobaczymy Krym, zaś
w miejscu krajów nadbałtyckich Ukrainę i Gruzję. Polska w tym lustrze „użycza” części swojego terytorium dla czarnomorskich krajów NATO i tym sposobem w ćwiczeniu jako całość mogła odgrywać rolę obszaru wyjściowego NATO do ewentualnej presji militarnej na Rosję zaangażowaną w regionalny konflikt w „swojej” strefie wpływów.
Takie założenia i rzeczywista treść ćwiczeń nie powinna być zaskoczeniem. To jest logiczna konsekwencja rosyjskiej polityki i strategii bezpieczeństwa ostatnich lat. Nie ulega też wątpliwości, że w nadchodzących latach Rosja będzie musiała koncentrować swój wysiłek strategiczny właśnie na kierunku południowym (z uwzględnieniem potencjalnie zapalnych punktów takich, jak Krym, Abchazja, Osetia Południowa lub Naddniestrze). Nie dziwmy się zatem, że może ćwiczyć takie scenariusze. Natomiast analizujmy je, uwzględniajmy w swoich koncepcjach i planach, aby nie być zaskoczonym. Warto też byłoby od czasu do czasu przećwiczyć także nasze, sojusznicze mechanizmy wojskowe, aby mieć pewność, że jeszcze działają. Nie można się tego wstydzić. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej powinny bardziej zdecydowanie domagać się w NATO sojuszniczych ćwiczeń na własnym terytorium.
Zauważmy, że ostatni szczyt sojuszu nie wniósł nic nowego do relacji NATO - Rosja. Jedynie usankcjonował wyznawaną już wcześniej dewizę: współpracować i kontestować. Współpracować w sprawach wspólnego zainteresowania, kontestować działania niezgodne
z wyznawanymi przez NATO standardami. To jest chyba jedyna realna na dziś i na jutro strategia. Czy jednak takie pasywne kontestowanie okaże się skuteczne? Tym bardziej, że nowy Sekretarz Generalny sojuszu nawet takie delikatne kontestowanie sygnalizuje bardzo nieśmiało, prawie że skrywa je gdzieś głęboko, machając do Rosji głównie flagą współpracy. Oby ona nie okazała się białą flagą. Zobaczymy w praktyce.
Osobiście wątpię, aby takie podejście przyniosło pozytywne rezultaty i sądzę, że należałoby je skorygować w toku prac nad koncepcja strategiczną. Jako zasadę należałoby przyjąć, że punktem wyjścia jest kierowanie się własnym interesem, interesami państw NATO, a nie tym, czy Rosja przyjmuje dane rozwiązania z mniejszym lub większym grymasem niezadowolenia, bo na okrzyki zachwytu w żadnej sprawie i tak liczyć nie można. Punktem odniesienia i punktem wyjścia muszą być własne interesy, a nie zachowania się Rosji. W innym wypadku „cierpiętnicza uległość” wobec Rosji odbywać się będzie kosztem przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa wielu państw Europy Środkowo-Wschodniej.
W tym świetle trzeba też patrzeć na rosyjskie propozycje nowej struktury bezpieczeństwa
w Europie.
Przykład reakcji na zachowania wojenne i kryzysowe Rosji pokazuje, że ani NATO, ani UE oddzielnie nie zdały strategicznego egzaminu z bezpieczeństwa europejskiego. To prowadzi do, moim zdaniem, oczywistej konkluzji: NATO i UE muszą działać razem, a nie jak dotąd raczej konkurować, jeśli chcą coś osiągnąć w dziedzinie bezpieczeństwa
w nowym środowisku. W mojej ocenie to nad wyraz pilne wyzwanie praktyczne i w istocie najważniejsze dla przyszłości bezpieczeństwa euroatlantyckiego i globalnego. A do tego szczególnie istotne z punktu widzenia regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Należałoby zmierzać do zbudowania systemowego, spójnego tandemu bezpieczeństwa NATO-UE, jako optymalnej odpowiedzi na zintegrowane, cywilno-wojskowe wyzwania i zagrożenia nowego typu. Militarne instrumenty NATO, ekonomiczne zasoby UE i polityczna siła ich obydwu - połączone w zintegrowany system działania dawałyby gwarancję bardziej niż dotąd skutecznego zapewnienia bezpieczeństwa w nowym, bardzo zróżnicowanym środowisku strategicznym.
W dziedzinie wojskowej np. podział ról między UE i NATO mógłby polegać na tym, że UE koncentrowałaby się głównie na rozwijaniu zdolności obronnych poszczególnych państw członkowskich, na doskonaleniu potrzebnego Europie potencjału obronnego, NATO zaś - na planowaniu i prowadzeniu operacji, czyli na użyciu tego potencjału w sytuacjach kryzysowych i wojennych (jest to znany w wojsku podział na „providera” i „usera”, który mógłby być tu zastosowany).
Powinno się wykorzystać szansę ku temu stwarzaną przez powrót Francji do struktur militarnych sojuszu. Być może warunkiem koniecznym i racjonalnym pierwszym krokiem
w budowie takiego tandemu bezpieczeństwa mogłoby być utworzenie wspólnego ciała polityczno-decyzyjnego w postaci Rady Bezpieczeństwa NATO - UE.
Szczególnie trudnym problemem jest strategia operacyjna NATO w Afganistanie. Błąd w tej sprawie może wręcz doprowadzić do katastrofy sojuszu. Trudność polega przede wszystkim na tym, że NATO znalazło się w swoistej strategicznej pułapce w Afganistanie. Zauważmy bowiem, że NATO poszło do Afganistanu z misją reagowania kryzysowego (stabilizacyjną, wsparcia bezpieczeństwa), a tymczasem bardzo szybko przyszło mu prowadzić tam najzwyklejszą kampanię wojenną i to jeszcze w najtrudniejszym wydaniu wojny przeciwpartyzanckiej, a teraz przekształca się ona w jeszcze trudniejszą odmianę, jaką jest wojna pzreciwpowstańcza w warunkach wojny domowej. Zgodnie z teorią i doktryną to raczej operacje wojenne powinny stopniowo przekształcać się w stabilizacyjne, pokojowe, pomocowe, odbudowy. W przypadku operacji NATO w Afganistanie mamy do czynienia
z czymś odwrotnym. I w tym tkwi istota pułapki, w jaką tam wpadliśmy. Jesteśmy tam
z zasadami i procedurami właściwymi dla operacji kryzysowych, a musimy działać
w warunkach wojny. Nie można udawać, że tego nie dostrzegamy.
Jeśli to widzimy, to musimy zgodzić się, że pilnie konieczna jest zmiana strategii operacyjnej NATO wobec Afganistanu. To nie może być nadal taka niby-wojna i niby-nie-wojna. Wojny nie wygrywa się niewojennymi metodami. Nie można dłużej stać w takim strategicznym rozkroku - że posłużę się inną klasyczną frazą z języka naszej polityki, tym razem ukutą nie przez klasyka, a przez klasyczkę. Taki strategiczny rozkrok prowadzić musi do systematycznego psucia się NATO w jego podstawowej, obronnej funkcji. Bo nawyki afgańskie będą przesiąkać także do wojennych procedur operacyjnych w sytuacjach art. 5. A ta funkcja jest najważniejsza dla państw naszego, środkowo-europejskiego regionu. Powinniśmy więc ratować NATO przed psuciem się w Afganistanie, przede wszystkim przed psuciem się tam procedur operacyjnych.
Pierwsze, co należałoby uczynić - to zmiana statusu operacji NATO: z dobrowolnej operacji sił skrzykniętych ad hoc, z różnymi ograniczeniami na użycie wojska,
w obowiązkową, systemową operację sojuszniczą, odpowiadającą realiom warunków wojennych. Bez tego nie ma sensu rozmawiać o jakimkolwiek poważniejszym, większym angażowaniu się tych, którzy już tam wykonują pełnowymiarowe zadania operacyjne.
Konieczność zmiany sojuszniczej strategii wobec Afganistanu nie wynika oczywiście tylko z potrzeby ratowania NATO przed operacyjnym psuciem się w tej kampanii. Wiąże się także z oceną dotychczasowej ewolucji i prawdopodobnego przyszłego rozwoju sytuacji strategicznej w Afganistanie. A ta się systematycznie komplikuje i pogarsza. Początkowo, po militarnym obaleniu państwa Talibów, mieliśmy do czynienia tylko z działaniami niewielkich grup o charakterze terrorystycznym. Stosunkowo szybko rozrosły się one jednak w działania partyzanckie większych lokalnych formacji zbrojnych. Dzisiaj jesteśmy świadkami kolejnej fazy tej ewolucji: działania partyzanckie nabierają charakteru coraz bardziej powszechnego powstania zbrojnego przeciwko władzom centralnym i siłom międzynarodowym.
W Afganistanie rozpala się rebelia na skalę wojny domowej. To zupełnie nowa jakość strategiczna. Wymaga zatem radykalnej zmiany dotychczasowej strategii międzynarodowej. Nawiasem mówiąc - takiej zmiany dokonać musi także Polska.
Przygotowywane propozycje zmian, zawarte choćby w raporcie głównodowodzącego gen. McChrystala i nieformalnie poparte przez ministrów obrony NATO, a zakładające dalsze zwiększanie liczebności sił międzynarodowych, nie rokują szans na przełom w warunkach wojny powstańczej. Nawiasem mówiąc, również rozważane w naszym MON zwiększanie polskiego kontyngentu - to, moim zdaniem, zmierzanie starą błędną drogą. Nie idźmy tą drogą - chciałoby się zaapelować w ślad za jeszcze jednym znanym zawołaniem z leksykonu polskiej polityki.
Jaką zatem drogę do opanowania kryzysu afgańskiego należałoby przyjąć? Otóż uważam, że w skali globalnej potrzeba jest przede wszystkim zmiana generalnej filozofii odbudowy pokonfliktowej w Afganistanie. Zamiast skazanej na niepowodzenie próby budowania państwa afgańskiego „od góry”, od ustanowienia w pierwszej kolejności władz centralnych, należałoby zacząć budować je „od dołu”, czyli przekazywać odpowiedzialność władzom lokalnym, niezależnie od tego, jaką opcję reprezentują. Dopiero oni mogą wyłonić
z siebie w miarę akceptowalną władzę centralną. Idzie o oddolną, a nie odgórną afganizację kryzysu afgańskiego.
Przy takim podejściu w wymiarze wojskowym w ciągu kilku lat należałoby przenieść wysiłki międzynarodowe z zadań wewnątrz Afganistanu (próby zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego) na zadania ograniczone do selektywnej likwidacji grup terrorystycznych oraz osłony (blokady) tego regionu z zewnątrz, aby zminimalizować możliwość przelewania się zeń zagrożeń poza jego granice. Skoncentrowanie się na granicach Afganistanu, a nie na jego wnętrzu, oznacza oczywiście przeniesienie punktu ciężkości na zorganizowanie regionalnego systemu osłony antykryzysowej z udziałem przede wszystkim sąsiadów Afganistanu (Pakistanu, Iranu i krajów środkowoazjatyckich) oraz Rosji, Chin i Indii. To powinna być pierwsza faza zmiany strategicznej.
W ramach tej zmiany w odniesieniu do strategii NATO należy podjąć próbę (myślę, że Polska powinna tu wystąpić ze stosowną inicjatywą), wspomnianej przed chwilą, zmiany statusu operacji sojuszu poprzez przekształcenie jej w przyszłym roku z operacji dotychczas dobrowolnej w operację obowiązkową i bez nakładania ograniczeń na użycie wojska. Prawdopodobnie nie uzyskamy konsensusu w tej sprawie. Ale trzeba to sprawdzić. Trzeba mieć ten twardy fakt, że nie ma zgody na prawdziwie natowską operację. Wtedy należy po prostu przystąpić do opracowania planu wycofywania się NATO z tej kampanii. W tym wypadku bowiem zasada muszkieterów powinna przyjąć formułę: „albo wszyscy jednakowo, albo nikt” - jeśli ma to być operacja pod sztandarami NATO, firmowana przez NATO
i jeszcze do tego traktowana jako ważny dla NATO egzamin strategiczny.
Gra pozorów, taki chocholi taniec strategiczny, może bowiem dla NATO skończyć się tragicznie. Jeśli go nie przerwiemy, grozi nam, czyli NATO, w Afganistanie „II Wietnam”. Pamiętajmy, że wojny wietnamskiej Amerykanie nie przegrali w Wietnamie. Przegrali ją
w Ameryce, u siebie w domach. Opinia publiczna nie wytrzymała ciśnienia informacji
o okrucieństwach wojny, o nieskuteczności eskalowanych bombardowań, o wysyłanych bez sensu i bez nadziei na sukces kolejnych tysiącach żołnierzy, śmigłowców, samolotów. To samo czeka państwa europejskie NATO w razie kontynuowania obecnej strategii. Oczywiście, że nie przegramy militarnie z talibami w górach Afganistanu. Ale też nie wygramy z nimi. Trwać będzie coraz bardziej beznadziejna wojna na wyczerpanie. I z tego właśnie powodu wcześniej lub później kolejne państwa NATO zaczną „pękać”, wycofywać się z wojny bez końca, powodując w rezultacie dezintegrację koalicyjnego zgrupowania wojskowego i kompromitując tym procedury operacyjne sojuszu.
Trzeba więc uciekać do przodu, uprzedzić ten niekorzystny bieg wypadków i postawić sprawę jasno: albo dostosujemy status operacji do rzeczywistych potrzeb i warunków, albo zwijamy sztandary NATO w Afganistanie. Niech tam pozostanie koalicja chętnych, w tym poszczególnych państw NATO, jeśli tacy będą, ale bez psucia mechanizmów podstawowej funkcji NATO. Dlatego dewiza „albo wszyscy jednakowo, albo nikt” leży
w najżywotniejszym interesie państw brzegowych sojuszu, w tym Polski. Trzeba ją próbować egzekwować.
* * *
W sumie z punktu widzenia państw Europy Środkowo-Wschodniej prace nad nową koncepcją strategiczną są niezwykle istotne przede wszystkim z racji ich granicznego, czy też brzegowego charakteru. Z pewnością są one bardziej istotne niż dla państw zachodnioeuropejskich. Do najważniejszych dylematów wymagających rozstrzygnięcia należą niewątpliwie: nowa interpretacja artykułu 5., zasady działania w sytuacjach trudnokonsensusowych, stosunki z Rosją i poszerzenie NATO na wschód, strategiczne współdziałanie NATO - UE oraz ratowanie NATO przed psuciem się w Afganistanie.
Marcin KAŹMIERSKI
Dyrektor Departamentu
Polityki Bezpieczeństwa Międzynarodowego
Ministerstwo Obrony Narodowej
STOSUNKI NATO Z KRAJAMI PARTNERSKIMI LUB INNYMI ORGANIZACJAMI BEZPIECZEŃSTWA
W swoim krótkim referacie chciałbym przede wszystkim dokonać wyraźnego podziału na relacje Sojuszu z państwami partnerskimi oraz stosunki z organizacjami międzynarodowymi - bo to są dwa zupełnie różne zagadnienia. Mówiąc o organizacjach międzynarodowych skoncentruję się na Unii Europejskiej, najważniejszym dla NATO partnerze instytucjonalnym. Chciałbym zaprezentować, jakie jest znaczenie tych dwóch kwestii dla Sojuszu w chwili obecnej, porównać z sytuacją sprzed 10 lat, kiedy powstawała aktualizowana obecnie „Koncepcja Strategiczna” oraz spróbuję pokusić się o prognozę, na ile nowa koncepcja wniesie nową jakość do polityki Sojuszu w tych dwóch obszarach.
Zaczynając od państw partnerskich, czyli współpraca w ramach Rady Partnerstwa Euroatlantyckiego i Partnerstwa dla Pokoju, wydaje się, że znaczenie tych inicjatyw
w polityce Sojuszu zmalało na przestrzeni ostatnich 10 lat. NATO nie ma sprecyzowanej wizji docelowego modelu relacji z państwami PdP po 2004 r. Aż do tego czasu PdP było de facto mechanizmem wspierającym przygotowania państw ubiegających się o członkostwo
w NATO (w tym czasie organizacja ta była w trakcie procesu przyjmowania nowych członków). Po rozszerzeniach w 1999, 2004 i tegorocznym w tym programie zostały państwa o zróżnicowanym podejściu do współpracy z NATO. Są państwa, które widzą swoją przyszłość w Sojuszu (jak Gruzja, czy Azerbejdżan) i chcą wykorzystać mechanizmy partnerskie do maksymalnego zbliżenia ze strukturami natowskimi, jednak wśród sojuszników nie ma zgody na ich zaproszenie. Są też państwa (Kazachstan, Armenia), które kontakty z NATO chcą wykorzystać w celach politycznych - jedynie do zrównoważenia priorytetowych relacji z Rosją, ale też praktycznie wykorzystują Partnerstwo do wsparcia prowadzonych przez siebie reform. NATO faktycznie oferuje państwom poradzieckim konkretne inicjatywy w tym obszarze, natomiast nie posiada sprecyzowanej strategicznej wizji docelowego kształtu relacji z tymi państwami. Gwarantuje natomiast taki przybornik (tool box), do którego partnerzy mogą sięgnąć, w zależności od swoich oczekiwań. Na pewno NATO mogłoby zrobić coś więcej, bardziej pobudzać pewne przemiany. Byłoby to bez wątpienia w interesie Polski, ale wymagałoby zgody sojuszników na większe zaangażowanie NATO w stabilizację przestrzeni poradzieckiej. Jak wiadomo, takiej zgody nie ma i raczej nowa Koncepcja Strategiczna oraz szczyt w Lizbonie tego nie zmienią. Deficyt myślenia
o tym obszarze zaczął się na szczycie NATO w Waszyngtonie. Przyjęto tam Polskę, Czechy, Węgry, partnerom zaoferowano natomiast tzw. Enhanced and More Operational Partnership (zbiór inicjatyw o charakterze technicznym, bez wyraźnego wymiaru politycznego).
Ten wymiar PdP jest związany z Rosją, a NATO jest w zasadzie w tym samym miejscu, jeżeli chodzi o relacje z Rosją. Nie udało się przejść na jakościowo inną współpracę. Pogłębiono dialog - stworzono Radę NATO-Rosja oraz podporządkowane jej grupy robocze. Rosja cały czas postrzega współpracę z NATO jako okazję do realizacji swoich interesów strategicznych, za które jest krytykowana. Nie jest zainteresowana praktyczną współpracą, pomocą, doradztwem ze strony Sojuszu. NATO natomiast traktuje to forum jako środek budowy zaufania i bezpieczeństwa w relacjach z Rosją, nie zaś instrument pobudzania reform, czy w innych przypadkach - nacisku. Dlatego można stwierdzić, że jesteśmy w tym samym punkcie, pomimo że wiele się zdarzyło - po 11 września 2001 r. stosunki Rosja-NATO uległy poprawie, po konflikcie w Kosowie stworzono Radę Rosja-NATO, zaś po interwencji w Gruzji nastąpiło ochłodzenie relacji, teraz trwają prace nad ożywieniem współpracy po raz kolejny. Nie należy oczekiwać, że Koncepcja Strategiczna przyniesie znaczące zmiany. Oczywiście w naszym interesie jest, by koncepcja wskazywała wyzwania
w relacjach z Rosja, odnosiła się do potrzeby kontynuacji przez Rosję transformacji ustrojowej, ale to biedzie bardzo trudne.
W przypadku Ukrainy, nie będzie szansy na jakościową zmianę w relacjach z tym państwem, dopóki nie zmieni się tam sytuacja polityczna. Taka zmiana tej szansy nie gwarantuje, jest jednak dla niej warunkiem koniecznym. Nic nie wskazuje, by stało się to przed szczytem w Lizbonie. Oczywiście, w naszym interesie jest, by koncepcja, możliwie jednoznacznie deklarowała wsparcie Sojuszu dla procesu zbliżenia Ukrainy z NATO.
Jeżeli chodzi o partnerów instytucjonalnych, to dość duże oczekiwania wobec nowej koncepcji, są formułowane względem relacji Sojuszu z Unią Europejską. Odnosił się do tej kwestii sekretarz generalny, przedstawiając swoje oczekiwania wobec nowego dokumentu. Wydaje się, że koncepcja może usytuować relacje NATO z Unią Europejską w zupełnie nowym kontekście strategicznym, nie uda się natomiast rozwiązać zasadniczych przeszkód we wzajemnych relacjach. Jednak umieszczenie stosunków NATO-UE w nowym kontekście jest konieczne. Koncepcja Strategiczna w tej materii zdezaktualizowała się juz po kilku miesiącach, czy nawet tygodniach. Odnosi się do budowy europejskiej tożsamości
w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony w ramach NATO, pod auspicjami UZE. Dwa miesiące po szczycie ta organizacja została wchłonięta przez UE i proces tworzenia EPBiO w ramach Unii nabrał prędkości (europejska tożsamość obronna tworzona w ramach Unii a nie NATO).
Co więcej, kiedy już było wiadomo, że ten proces będzie zachodził w Unii, NATO przygotowywało się w sferze reagowania kryzysowego tylko do jednego scenariusza,
w którym wypożyczać będzie Unii siły i zdolności planistyczne na czas danej operacji. Na tym założeniu opiera się tzw. formuła Berlin Plus z 2003 r. Operacje w Afganistanie czy Kosowie pokazały, że ta współpraca będzie mogła wyglądać inaczej, a mianowicie, że NATO będzie prowadzić bardziej złożone operacje stabilizacyjne, Unia zaś w tym samym miejscu lżejsze (np. doradczo-szkoleniowe) oraz będzie się angażować w odbudowę sektora niewojskowego (policja, sądownictwo, służby graniczne). Z tego wynikają zupełnie inne zasady współpracy, niż te przewidziane w Berlin Plus.
Nie należy też oczekiwać większych kontrowersji, ale też i nowej jakości, jeśli chodzi o relacje NATO-ONZ. Koncepcja Strategiczna będzie odwoływać się do zasad współpracy między obydwoma organizacjami ustalonymi we wrześniu ubiegłego roku, określającymi formy dialogu i kontaktu na różnych szczeblach, głównie w sferze operacji pokojowych
i działań stabilizacyjnych.
prof. dr hab. Janusz PŁACZEK
ppłk dr Marek JUSZCZYK
ppłk dypl. mgr Maciej KAŹMIERCZAK
mjr mgr inż. Zdzisław MALINOWSKI
Instytut Logistyki, Akademia Obrony Narodowej
PROPOZYCJA POTRZEBY UTWORZENIA SOJUSZNICZYCH REZERW SUROWCÓW ENERGETYCZNYCH I MEDYCZNYCH
W RAMACH NATO
Celem artykułu jest zainspirowanie decydentów polityczno-gospodarczych problemem utworzenia sojuszniczych rezerw surowców energetycznych i medycznych utrzymywanych
w ramach NATO. Europejskie państwa NATO są silnie uzależnione przede wszystkim od dostaw surowców energetycznych. Stąd wynika pilna potrzeba utworzenia sojuszniczych rezerw surowcowych. Rezerwy te tworzone byłyby głównie z surowców energetycznych
i materiałów przeciwepidemicznych (surowic, szczepionek). Ich celem byłoby zagwarantowanie ciągłości wsparcia przedsięwzięć militarnych w okresie wzmożonego zapotrzebowania w okresie pokoju, zagrożenia, kryzysu lub wojny. Na szczeblu sojuszu zostałaby utworzona w tym celu specjalna Agencja Rezerw Sojuszniczych. Poszczególne państwa posiadałyby w tym zakresie swoją specjalizację. Polska mogłaby zaoferować utrzymywanie części rezerw sojuszniczych w przypadku węgla kamiennego i/lub ropy naftowej i/lub gazu ziemnego. Takie rozwiązanie w sposób wydatny obniżyłoby koszty funkcjonowania rezerw strategicznych poszczególnych państw. Posiadanie tego typu rezerw byłoby m.in. odpowiedzią na wdrażanie logistyki wielonarodowej oraz dalszym procesem integracji w ramach sojuszu północnoatlantyckiego. Zagrożeniem byłoby większe poleganie na sojuszu niż na własnych rezerwach.
WSTĘP
Poszczególne państwa sojuszu NATO posiadają swoje rezerwy strategiczne. Asortyment tych rezerw jest w miarę jednakowy, jak również ich wielkość. Dotyczą one przeważnie: surowców energetycznych, metali, żywności, leków oraz środków medycznych. Ich wielkość wynosi od kilku do 90 dni pokojowego dziennego zużycia. Każde państwo łoży duże środki finansowe, aby te rezerwy tworzyć, utrzymywać oraz rotować. Wydaje się, że nadszedł czas, w ramach silniejszej integracji polityczno-militarno-gospodarczej, aby zaproponować utworzenie na forum tego Paktu wspólnych sojuszniczych rezerw surowcowych. Rezerwy te tworzone byłyby głównie z surowców energetycznych i środków medycznych. Ich celem byłoby zagwarantowanie ciągłości wsparcia przedsięwzięć militarnych w okresie wzmożonego zapotrzebowania w okresie pokoju, zagrożenia, kryzysu lub wojny. Na szczeblu sojuszu zostałaby utworzona w tym celu specjalna Agencja Rezerw Sojuszniczych. Poszczególne państwa posiadałyby w tym zakresie swoją specjalizację. Polska mogłaby zaoferować utrzymywanie części rezerw sojuszniczych w przypadku węgla kamiennego i/lub ropy naftowej i/lub gazu ziemnego. Takie rozwiązanie w sposób wydatny obniżyłoby koszty funkcjonowania rezerw strategicznych poszczególnych państw. Posiadanie tego typu rezerw byłoby m.in. odpowiedzią na wdrażanie logistyki wielonarodowej oraz dalszym procesem integracji w ramach sojuszu północnoatlantyckiego. Zagrożeniem byłoby większe poleganie na sojuszu niż na własnych rezerwach. Stąd też celem tego artykułu jest zainspirowanie decydentów polityczno-gospodarczych problemem utworzenia sojuszniczych rezerw wybranych surowców utrzymywanych w ramach NATO.
1. WSPÓŁCZESNE EWALUOWANIE ZAGROŻEŃ I PRZYGOTOWANIA DO NICH SOJUSZU NATO
Zagrożenia bezpieczeństwa o światowym zasięgu obejmują takie problemy, jak: międzynarodowy terroryzm, konflikty regionalne, rozprzestrzenianie broni masowego rażenia, brak żywności (wody) i surowców energetycznych, niekontrolowany przyrost naturalny, zagrożenia przestępczością, handel bronią, katastrofy i klęski żywiołowe, epidemie, znaczące dysproporcje w rozwoju poszczególnych państw, globalizacja itp..
Wymienione zagrożenia, z którymi mamy współcześnie do czynienia, charakteryzują się kilkoma istotnymi cechami. Są one wyraźnie inne i odróżniają pozimnowojenne środowisko od systemu zimnowojennego. Pierwszą cechą jest to, że w mniejszym stopniu dotyczą one bezpośrednio państwa, a dotyczą przede wszystkim jednostki - obywatela. Ale państwo, które nie potrafi sobie poradzić z takim zagrożeniem jak np. terroryzm, traci zaufanie obywateli, czyli pośrednio jest także celem ataku. Tego typu zagrożenie podważa podstawy funkcjonowania państwa, bowiem obywatel nie może czuć się w nim bezpiecznie. Drugą cechą jest to, że coraz rzadziej zagrożenie jest tożsame z przemocą - pojmowane
w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Zaobserwować można, że w dużej części świata coraz większą rolę odgrywają zagrożenia nie militarne. Również istotną cechą jest przechodzenie zjawisk z kategorii wyzwań do kategorii zagrożeń. Bowiem to co jeszcze kilkanaście - kilkadziesiąt lat temu stanowiło wyzwanie, dziś jest ewidentnie zagrożeniem. Należy także pamiętać, że inaczej do zagrożeń podchodzą obywatele a inaczej politycy. Od zidentyfikowania wyzwań a później zagrożeń i walki (działania lub złagodzenia skutków)
z nimi mija wiele lat.
Współcześnie Sojusz Północnoatlantycki dostosowuje się do nowych wyzwań
i zagrożeń. Reaguje na zagrożenia militarne w świecie, zwalcza ogniska terroryzmu, wspiera działania zaprowadzające pokój, poszerza swój skład o nowe państwa, a jednocześnie dba
o szerzenie zasad demokracji i wolnego rynku oraz propaguje zasadę cywilnej kontroli nad siłami zbrojnymi.
Wprawdzie obecne działania NATO w Afganistanie, jego misja szkoleniowa w Iraku oraz ostatnie działania humanitarne prowadzone w Pakistanie w jasny sposób pokazują, że rzeczywiste przestawienie się na działania operacyjne już się dokonało, to Sojusz musi mieć pewność, że jest w posiadaniu zdolności niezbędnych do prowadzenia obecnych i przyszłych operacji. Ten potencjał to: Siły Odpowiedzi NATO, program obrony przed terroryzmem (który korzysta ze wspomagania rządów, przemysłu i środowisk naukowo-badawczych), Sojuszniczy System Obserwacji Obiektów Naziemnych z Powietrza (Alliance Ground Surveillance - AGS) - największego z dotychczasowych programów NATO, a także program wielowarstwowej obrony przeciwrakietowej teatru działań (Active Layered Theatre Ballistic Missile Defence - ALTBMD) - który zapewni ochronę swoim żołnierzom w teatrze działań przed rakietami krótkiego zasięgu. Zdolności w zakresie strategicznego transportu są potencjalną „piętą achillesową” potencjału Sojuszu. Trwają prace nad inicjatywą zmierzającą do stworzenia sojuszniczego zaplecza w dziedzinie strategicznego transportu lotniczego, składającego się z wielonarodowej floty samolotów C-17 przeznaczonych do transportu strategicznego, użytkowanych przez państwa członkowskie NATO uczestniczące
w programie. Chociaż transformacja Sojuszu jest już faktem dokonanym, nigdy nie uda się jej doprowadzić do końca, ponieważ musi to być proces ciągłego rozpoznawania nieustannie zmieniających się warunków bezpieczeństwa.
NATO może również przygotować się do rozmieszczania specjalnie dostosowanych „pakietów” wspierających jednego lub więcej członków, zgodnie z artykułem 4 Traktatu Północnoatlantyckiego. Mogłyby one obejmować wzmocnienie patroli morskich i lotniczych, wzmocnienie narodowych sieci łączności i wywiadu lub nawet pomoc w przypadku katastrof, zgodnie z planowaniem cywilnym na wypadek sytuacji nadzwyczajnych oraz mechanizmami Euroatlantyckiego Centrum Koordynacji Reagowania w sytuacjach Katastrof - EADRCC.
W razie potrzeby, w ekstremalnych warunkach zasoby surowców energetycznych mogłyby także być chronione poprzez uaktywnienie sił szybkiego reagowania, które mogłyby być zaangażowane na stałe, albo utrzymywane w pogotowiu.
Mimo tych głównych zadań ważną rolę, jaką może spełniać NATO jest udzielanie własnym państwom członkowskim wsparcia w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. Mogłoby to obejmować wykorzystanie elastycznych środków sięgających od pomocy dla jednego państwa członkowskiego lub ich grupy, albo nawet podjęcia przez NATO działań
w celu zabezpieczenia w razie potrzeby infrastruktury związanej z magazynowaniem surowców strategicznych.
Bardzo istotnym elementem wpływającym na bezpieczeństwo globalne jest uzależnienie się Stanów Zjednoczonych i krajów Europy od bliskowschodnich źródeł energii, którymi dysponują rządzące w tym regionie reżimy.
Wiele z naszych państw partnerskich to albo ważni dostawcy ropy naftowej i gazu lub wiodące państwa przesyłowe, obecnie bardzo mocno zaangażowane w dyskusje na temat istniejących i projektowanych rurociągów. Bezpieczeństwo energetyczne jest, zatem oczywistym tematem dla poszerzonych konsultacji w Radzie Partnerstwa Euroatlantyckiego (konsultacje obejmujące wszystkie państwa członkowskie NATO oraz członków Partnerstwa dla Pokoju). Niektórzy z naszych partnerów z Dialogu Śródziemnomorskiego oraz Stambulskiej Inicjatywy Współpracy również znajdują się wśród wiodących światowych dostawców ropy naftowej i gazu ziemnego. W związku z powyższym sensowne byłoby konsultować z nimi kwestię bezpieczeństwa energetycznego. Specjalne seminaria organizowane między innymi w Akademii Obrony NATO w Rzymie również mogłyby być poświęcone analizie trendów i wyzwań w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego, w tym zorganizowania rezerw surowców strategicznych NATO. Wzrost roli NATO w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego jest warunkowany przez ważne aspekty polityczne. Jednym
z nich jest rozwijanie stosunków z innymi organizacjami i partnerami. Stąd konieczność powiązania tych różnych aspektów w nadrzędną koncepcję polityczno-wojskową
w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego.
W związku z rosnącym światowym popytem na energię oraz coraz bardziej zglobalizowanym obrazem świata, każde opóźnienie dostaw lub znaczne zmniejszenie ich poziomów mogłoby doprowadzić do międzynarodowego kryzysu. Chociaż NATO ma wiele ważnych zadań, to bezpieczeństwo energetyczne będzie nabierać coraz większego znaczenia strategicznego dla Sojuszu. Jest jednak jeszcze za wcześnie, aby ustalić, jakie role może
i powinno odgrywać w tym zakresie NATO. Konieczne będzie podjęcie dalszych dyskusji
w gronie państw członkowskich, zanim rola i wkład NATO w zakresie utrzymania strategicznych rezerw surowcowych mogą być we właściwy sposób zdefiniowane.
Również istotnym zagrożeniem ludzkości jest zapobieganie powstaniu epidemii. Oczywiście choroby zakaźne wywoływane przez bakterie, wirusy lub pierwotniaki towarzyszą ludzkości od zarania dziejów. Te najważniejsze i najgroźniejsze, szerzą się
w formie epidemii czy pandemii. Jak pamiętamy z dziejów ludzkość, już kilkakrotnie ludzkość nawiedzały takie epidemie czy pandemie jak: grypa (w różnych jej odmianach), ospa, dżuma, cholera. Wówczas to choroby te dziesiątkowały ludność nie zależnie od miejsca zamieszkania, a niektóre regiony kraju a nawet państwa wyludniały się. W sumie ich dotkliwość dla ludności, jak pokazuje historia jest większa od nie jednej wojny. Dodatkowo wyzwala to masowe migracje ludności, niechęć wobec sąsiadów i najbliższych, egoizm
a także zmiany psychiczne wśród społeczeństwa. Współcześnie tego typu zagrożenia nie militarne mogą zaistnieć nagle. Przyczynić się do tego mogą zorganizowane bojówki terrorystyczne. Efektem ich działania może być równoczesne wystąpienie ognisk chorobotwórczych w różnych regionach Europy i Ameryki Północnej Może to zaistnieć zarówno w sposób skryty lub jawnie (określone ugrupowania terrorystyczne nagłaśniają
w mediach swoje cele i zamiary). Taki obraz rzeczywistości może spowodować lawinowe narastanie zachorowań wśród ludności. Może zaistnieć sytuacja, że posiadane środki medyczne oraz stosowane siły poszczególnych państw nie wystarczą do zdławienia
w zarodku ognisk chorobotwórczych. Bowiem terroryści uderzą tam, gdzie będą mogli spodziewać się widocznego efektu, czyli w najsłabsze państwa pod względem przygotowania przeciwepidemicznego. Zagrożenia, jakie wynikają z przedstawionego powyżej scenariusza mogą przekroczyć możliwości służb cywilnych poszczególnych państw. W związku z tym, autorzy uważają, że sojusz NATO pomimo, iż jest to zagrożenie niemilitarne powinien być przygotowany na rozwój podobnego scenariusza wydarzeń. Walka z chorobami zakaźnymi była i jest niezwykle trudna. Dla niektórych chorób jak np. AIDS i malarii, wciąż brakuje swoistej profilaktyki. Stąd też wysiłki pojedynczych państw w tym zakresie są słabe lub bezowocne. Jedyną drogą jest połączenie wysiłków wielu krajów by mogło to przynieść poprawę i zmniejszyć zagrożenia epidemiami. NATO musi także przygotowywać się jako globalna organizacja w świecie stojąca na straży swoich obywateli. Terroryści mogą bowiem wykorzystać tego typu broń biologiczną dla swoich celów. W sposób świadomy rozniecać choroby zakaźne, aby osłabić naród, państwo, jak również system wartości, który niesie
z sobą sojusz północnoatlantycki.
Autorzy twierdzą, że zagrożenia militarne schodzą dziś na dalszy plan ustępując pola niemilitarnym. Obecnie odchodzi się od wąskiego pojmowania bezpieczeństwa jako dotyczącego wyłącznie sfery militarnej. W związku z tym zagrożenia niemilitarne stanowić będą współczesne wyzwanie dla sojuszu, na które musi się kompleksowo przygotować. Trzeba już dziś myśleć o tego typu działaniach niemilitarnych, aby się dobrze zabezpieczyć na możliwość zaistnienia takiej nietypowej sytuacji. Wydaje się być zasadnym budowanie
w tym obszarze systemu pomocy i wzajemnego wsparcia, ponieważ posiadane siły i środki poszczególnych państw są rozproszone i niepełne.
Prezentowane współczesne zagrożenia wydają się nam istotnymi dla sojuszu NATO.
2. ROLA STRATEGICZNYCH REZERW SUROWCÓW W PAŃSTWIE
Temat strategicznych rezerw surowcowych regulują ustawy i rozporządzenia poszczególnych państw. Jednakże nie wszystkie państwa Unii Europejskiej utrzymują zakładany poziom rezerw strategicznych surowców energetycznych. Sytuacja z początku 2009 roku związana z ograniczeniem a następnie odcięciem dostaw gazu do państw UE przez Rosję obnażył słabość i niedoskonałości systemu zarządzania rezerwami surowcowymi państw słabych gospodarczo. Państwa silne gospodarczo tj. Włochy, RFN, czy Francja dbające o rezerwy surowców energetycznych nie miały większych kłopotów. Jednakże przedłużenie takiej sytuacji w efekcie mogłoby doprowadzić do dużych strat w gospodarce tych państw. Dlatego niezbędna wydaje się dywersyfikacja źródeł dostaw surowców energetycznych oraz podjęcie działań zmierzających do zaprojektowania rozwiązań
w zakresie utrzymywania na poziomie NATO strategicznych rezerw surowcowych. Obecnie rezerwy takie są utrzymywane przez poszczególne państwa NATO. Stosowane są w tym celu różnego rodzaju rozwiązania. Do podstawowych rozwiązań możemy zaliczyć utrzymywanie rozpatrywanych rezerw w kawernach wyługowanych w złożach soli kamiennej. Takie rozwiązania stosują między innymi: USA, Niemcy, Kanada i Francja.
W USA funkcjonuje kilka systemów rezerw strategicznych, do których należy zaliczyć: system narodowych rezerw obronnych, system narodowych rezerw strategicznych, system strategicznych rezerw ropy naftowej oraz programy ukierunkowane na zaopatrzenie
w żywność na wypadek zdarzeń kryzysowych.
Rezerwami obronnymi zajmuje się Centrum Narodowych Rezerw Obronnych będące częścią Agencji Logistyki Obronnej. Głównym zadaniem Centrum jest utrzymywanie materiałów krytycznych i strategicznych w celu minimalizacji zależności USA od zagranicznych dostawców w czasie zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Natomiast zasadniczym celem jest ich utrzymywanie w narodowych rezerwach obronnych USA. Rezerwy te służą również zmniejszeniu zależności od dostaw zagranicznych podczas narodowego kryzysu. Działalność Centrum nie ogranicza się jedynie do terytorium USA. Aktywnie stara się ono pozyskać kontrahentów na rynkach międzynarodowych, którzy byliby zainteresowani zakupem zbędnych metali, minerałów i materiałów utrzymywanych
w rezerwach obronnych USA.
Największe wydatki USA na utrzymywanie rezerw obronnych przypadały na lata pięćdziesiąte XX wieku. Natomiast najwyższa ilość rezerw obronnych wybranych metali przypadała na lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte XX w. Innym rodzajem rezerw, w USA są narodowe rezerwy strategiczne. O ile narodowe rezerwy obronne są zarządzane obecnie przez Ministerstwo Obrony i związane zostały bezpośrednio z zadaniami obrony narodowej, które znajdują się w kompetencjach Pentagonu, o tyle narodowe rezerwy strategiczne są zarządzane przez Ministerstwo Zdrowia i działają w ramach określonych programów rządowych. W 1999 r. ustanowiono program narodowych rezerw farmaceutycznych oraz program narodowych rezerw strategicznych. Od 1 marca 2003 r. program narodowych rezerw farmaceutycznych został włączony w program narodowych rezerw strategicznych i był wspólnie zarządzany przez Ministerstwo Zdrowia oraz Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwa. W ramach realizacji programu rezerw strategicznych utrzymuje się: antybiotyki, odtrutki chemiczne, antytoksyny, leki oraz sprzęt chirurgiczny. W sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa medyczne rezerwy przechowywane w kontenerach (mogą być przewożone zarówno samochodami, jak również drogą lotniczą, bez konieczności przepakowywania) i rozlokowane w strategicznych magazynach, w ciągu 12 godzin dostarczane są do miejsca przeznaczenia.
Rezerwami strategicznymi ropy naftowej w USA zajmuje się agencja rządowa Strategic Petroleum Reserw (SPR), podlegająca Ministerstwu Energetyki - Biuru Paliw Kopalnych. SPR posiada kilka dużych magazynów w stanach: Teksas, Luizjana, Mississipi
i Kansas. Obecnie łączna pojemność magazynów operacyjnych SPR wynosi około 115 mln m3 lub 98 mln ton ropy naftowej. Łączna zdolność rozładowcza magazynów wynosi 29 tys. m3 na godzinę. Koszt budowy magazynów kawernowych wraz z infrastrukturą wyniósł około 5 mld $, a wartość zmagazynowanej ropy wynosiła w 2008 roku około 65 mld $. Należy zwrócić uwagę na proporcję kosztów budowy do wartości zmagazynowanego medium. Jest to parametr charakterystyczny dla magazynów kawernowych. Dodać należy, że ropę zakupiono w okresie niskich cen za kwotę 17 mld $. Planuje się dalszą rozbudowę bazy magazynowej do pojemności 159 mln m3 i wydajności rozładowczej 39 tys. m3 ropy na godzinę.
Obsługę magazynów SPR zleca się na zasadzie outsourcingu wyspecjalizowanym firmom. W ramach obsługi badana jest jakość ropy i solanki oraz wykonuje się testy środowiskowe. Rezerwy strategiczne USA mogą zapewniać zasilanie przemysłu przez około 170 dni. Obecnie, według danych z dnia 26 stycznia 2009 r., w rezerwach strategicznych zgromadzono 703.5 mln baryłek (million bbls) ropy naftowej, co wystarcza na 180 dni konsumpcji USA.
Rezerwami strategicznymi Niemiec zajmuje się agencja Erdölbevorratungsverband (EBV), która zrzesza obowiązkowo wszystkie firmy importujące i przerabiające produkty naftowe, zobowiązane zgodnie z dyrektywą UE do posiadania 90-dniowych zapasów. EBV posiada obecnie cztery duże magazyny kawernowe w złożach soli (wysadowych) nad Morzem Północnym. Pojemność tych magazynów wynosi około 40 mln m3 i wykorzystana jest w około 80%.
Niemieckie firmy naftowe posiadają oprócz tego wiele kawern magazynowych dla celów operacyjnych. Dane na ten temat są z reguły objęte tajemnicą handlową.
We Francji rezerwami strategicznymi ropy naftowej i jej produktów zajmuje się agencja rządowa Comité Professionnel des Stocks Strategiques Petroliers (CPSSP). Głównym magazynem rezerw CPSSP jest zlokalizowany w Manosque (Prowansja). Posiada on 26 kawern o łącznej pojemności około 6 mln m3. Kawerny mają średnio 250 tys. m3 pojemności każda. Wydajność rozładunku wynosi 1,3 tys. m3 na godzinę. Solanka manewrowa jest pobierana ze zbiorników powierzchniowych o pojemności 300 tys. m3 oraz ze słonego jeziora Lavalduc. Następnie jest poddawana oczyszczaniu. Magazyn mieści ponad 40% rezerw strategicznych kraju.
Jako eksporter ropy naftowej Kanada nie magazynuje rezerw strategicznych. Źródłem ropy naftowej w Kanadzie jest termiczna przeróbka piasków bitumicznych (oilsands), dająca ciężką ropę, wymagającą mieszania z lżejszymi frakcjami (np. NGL). Firmy naftowe wykorzystują zatem kawerny jako zbiorniki buforowe. W prowincji Alberta funkcjonuje magazyn kawernowy o łącznej pojemności około 2,5 mln m3, wykorzystywany przez szereg firm-udziałowców. W prowincji Ontario czynnych jest 75 kawern solnych o łącznej pojemności 3,5 mln m3, służących do magazynowania benzyn, oleju opałowego, LPG, NGL.
Wymienione wyżej kraje są zarazem prekursorami i potentatami w dziedzinie magazynowania podziemnego. Szereg krajów uprzemysłowionych posiada również znaczący potencjał w tym zakresie (Wielka Brytania, Dania) lub jest na etapie jego budowy
i rozbudowy (Portugalia, Hiszpania, Turcja).
W Polsce podstawą funkcjonowania systemu rezerw obowiązkowych ropy naftowej
i produktów naftowych są normy Porozumienia Międzynarodowej Agencji Energii. Polska implementując Dyrektywę 2006/67/WE oraz dostosowując się do Porozumienia MAE
w procesie ubiegania się o członkostwo w tej organizacji przyjęła 16 lutego 2007 r. Ustawę o zapasach ropy naftowej, produktów naftowych i gazu ziemnego oraz zasadach postępowania w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa paliwowego państwa i zakłóceń na rynku naftowym.
Zapasy ropy naftowej i produktów naftowych zdefiniowane są w Ustawie, jako zapasy interwencyjne, na które składają się zapasy obowiązkowe ropy naftowej i paliw tworzone przez producentów i handlowców oraz zapasy państwowe tworzone przez Ministra Gospodarki i utrzymywane przez Agencję Rezerw Materiałowych (ARM). Zapasy interwencyjne powinny zaspokajać zapotrzebowanie na ropę i produkty w ilości, co najmniej 90-dniowego średniego dziennego ich zużycia wewnętrznego. Ten wolumen zapasów jest ustawowo powiększony o rezerwę na poczet zapasów niedostępnych z przyczyn technicznych lub ubytków transportowych, która wynosi 10% tworzonych i utrzymywanych zapasów. Ilość zapasów obowiązkowych produkowanych przez producentów i handlowców oblicza się ustalając ich ilość na dany rok kalendarzowy na podstawie wielkości produkcji lub przywozu paliw i ropy naftowej na terytorium państwa w poprzednim roku kalendarzowym. Minimalną wielkość zapasów oblicza się szczegółowo według wzorów ustalonych przez Ministra Gospodarki. Zapasy obowiązkowe muszą być utrzymane wyłącznie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Wyjątkowo zapasy do 5% ogólnej ilości zapasów utrzymywanych w RP, mogą być przechowywane na terytorium innego państwa Unii Europejskiej pod warunkiem zawarcia umowy międzyrządowej, zapewniającej kontrolę stanu i jakości zapasów przez Polskę.
Agencja Rezerw Materiałowych, która podlega Ministrowi Gospodarki, gospodaruje rezerwami surowców, w tym utrzymuje państwowe zapasy ropy naftowej i produktów naftowych oraz nadzoruje wykonywanie obowiązku utrzymywania przez przedsiębiorców zapasów obowiązkowych ropy naftowej i paliw. ARM może przechowywać zapasy państwowe wyłącznie na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej, przy czym poziom ich nie może być mniejszy niż 14-dniowe średnie dzienne wewnętrzne zużycie ropy naftowej
i produktów naftowych.
W przypadku zagrożenia bezpieczeństwa paliwowego państwa Minister Gospodarki może podjąć działanie interwencyjne w drodze rozporządzenia lub decyzji polegające na obniżeniu ilości zapasów obowiązkowych albo obowiązkowej sprzedaży zapasów obowiązkowych. Ponadto Rada Ministrów na wniosek Ministra Gospodarki może w drodze rozporządzenia podjąć ograniczenia mające na celu zmniejszenie zużycia paliwa (ograniczenie wykonywania działalności gospodarczej lub zużycia paliw przez odbiorców). Szczegółowe zasady ustalania ilości zapasów reguluje Minister Gospodarki rozporządzeniem z dnia 24 kwietnia 2007 r. w sprawie szczegółowego sposobu tworzenia i utrzymywania zapasów obowiązkowych ropy naftowej lub paliw oraz ustalania ich ilości. Do końca 2010 r. ustalono, że procentowy udział zapasów, które mogą być przechowywane w ropie naftowej wynosi 55% całkowitej ilości zapasów - 45% zapasów stanowią benzyny i olej napędowy. Od 1 stycznia 2011 r. będzie obowiązywała zasada 50/50 struktury utrzymywania zapasów.
W Polsce są trzy spółki, które posiadają naziemne pojemności magazynowe na ropę naftową: PERN „Przyjaźń” S.A. (bazy w Płocku, Adamowie i w Gdańsku - 2,8 mln m3), PKN Orlen S.A. (0,3 mln m3) oraz Grupa LOTOS S.A. (0,3 mln m3). Ponadto ropa naftowa na terenie RP magazynowana jest w kawernach solnych należących do IKS Solino S.A. W IKS można przechowywać 4,4 mln m3 ropy naftowej. Paliwa (benzyny i olej napędowy) można magazynować natomiast w naziemnych zbiornikach Operatora Logistycznego Paliw Płynnych - OLPP (22 bazy na terenie całego kraju - 1,6 mln m3), PKN (0,7 mln m3), LOTOS (0,3 mln m3) oraz w innych spółkach (ok. 0,13 mln m3 - IVG Terminal Silesia sp. z o.o.
w Radzionkowie o pojemności 0,1 mln m3 i J&S Energy). Około 1 mln m3 oleju napędowego może być również magazynowane w podziemnych kawernach IKS.
Na koniec 2007 r. na terenie Polski powinno być zmagazynowane ok. 4,8 mln m3 zapasów obowiązkowych oraz blisko 1 mln m3 zapasów państwowych ropy naftowej. Obecnie nie występuje deficyt pojemności magazynowych na ropę naftową dla zapasów interwencyjnych. Jednakże taki deficyt może już w 2010 r. wystąpić w przypadku produktów ropopochodnych. Szacuje się, że w 2007 r. w Polsce około 2,3 mln m3 było wykorzystane do magazynowania zapasów interwencyjnych paliw płynnych. Rynek aktualnie jest zbilansowany - wzrost popytu na pojemności magazynowe bilansowany jest oddawanymi nowymi magazynami (OLPP w 2008 r. rozpoczęło budowę magazynów na 0,25 mln m3 paliw). Jednakże w związku z rosnącym rynkiem paliw w 2010 r. deficyt pojemności magazynowych pod zapasy interwencyjne może wynieść ok. 0,1 mln m3. W przypadku utrzymania się tej tendencji, w kolejnych latach może zwiększyć się nawet trzykrotnie. Jeżeli więc do roku 2011 nie zostanie zrealizowany plan inwestycyjny w OLPP budowy nowych pojemności magazynowych na paliwa, na terenie RP wystąpi szybko pogłębiający się deficyt na pojemności magazynowe dla paliw płynnych.
Mówiąc o kryteriach strategicznych należy uwzględnić nie tylko strukturę zaopatrzenia i dostaw, ale przede wszystkim rosnącą strukturę zużycia. Kraje produkujące
i eksportujące ropę naftową tworzą rezerwy strategiczne w ograniczonym zakresie (USA 14% rocznej konsumpcji) lub ich nie tworzą (Kanada). Kraje-importerzy są żywotnie zainteresowane posiadaniem rezerw amortyzujących fluktuacje rynku światowego. Do nich należą Niemcy i Francja. Polska, nie mając znaczących źródeł ropy naftowej, jest zależna od importu. Dostawy te otrzymujemy w 80% z jednego kierunku: ze źródeł rosyjskich oraz tranzytem przez Rosję. Sytuacja na światowym rynku ropy naftowej i paliw oraz konieczność zapewnienia ciągłości dostaw (tzw. bezpieczeństwo energetyczne) wymuszają tworzenie rezerw o charakterze strategicznym oraz operacyjno-handlowym. Rezerwy strategiczne, gromadzące w zasadzie ropę naftową, są domeną rządów i agencji rządowych. Z powyższych informacji wynika, że tylko kraje posiadające odpowiednią infrastrukturę i jednocześnie stojące na odpowiednim poziomie rozwoju gospodarczego są w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne poprzez utrzymanie 90-dniowych rezerw surowców energetycznych.
Strategiczne rezerwy surowcowe w państwie utrzymywane na odpowiednim poziomie stanowią o jego bezpieczeństwie energetycznym. Jednakże utrzymywanie tych rezerw stanowi dla wielu państw sojuszu poważny problem związany zarówno z infrastrukturą, jak
i kosztami ich magazynowania.
3. STAN I PROBLEMY UTRZYMANIA STRATEGICZNYCH REZERW
SUROWCOWYCH W PAŃSTWACH NATO
W związku z ograniczeniami wynikającymi z objętości pracy, skupimy się tylko na przedstawieniu wybranych elementów dotyczących surowców energetycznych. Nowoczesne systemy gospodarcze są uzależnione od dużej podaży energii, zarówno pod względem gwarantowanych dostaw, jak i stabilnych cen. Już w latach 70. ub. wieku, kiedy cena ropy naftowej zwiększyła się czterokrotnie widzieliśmy, że nagłe zakłócenia w dostawach mogą mieć nie tylko ogromne konsekwencje ekonomiczne, ale także polityczne, dla państw członkowskich NATO. Podobną sytuację można było zaobserwować w 2008 roku, kiedy cena baryłki ropy naftowej w szybkim tempie przekroczyła nieznacznie wartość 147 dolarów amerykańskich. Niedostateczne zaopatrzenie rynku i ostatnie wzrosty cen, nie wspominając
o groźbie ataków terrorystycznych na krytyczne elementy infrastruktury, nie wspominając już o kwestii odcięcia przez Rosję gazu dla krajów Unii Europejskiej (UE), ponownie uczyniły
z bezpieczeństwa energetycznego kwestię o znaczeniu strategicznym. Ostatnie wydarzenia
z przełomu roku 2008/2009 jeszcze bardziej uświadomiły państwom członkowskim NATO ich potencjalne niedomagania w dziedzinie bezpieczeństwa surowcowego, a szczególnie energetycznego. Jedna z takich słabości dotyczy bezpieczeństwa szlaków łączności
i transportu surowców energetycznych.
Czterdzieści procent globalnych zapasów ropy naftowej przewozi się obecnie tranzytem przez Cieśninę Ormuz między Zatoką Perską i Omańską. Z kalkulacji ekspertów światowych wynika, że w ciągu 20 lat ten odsetek wzrośnie do 60%. Niektóre kraje odgrywają nieproporcjonalnie wielką rolę w dostarczaniu ropy naftowej i gazu na rynek globalny, co sprawia, że ich polityka i rozwój sytuacji wewnętrznej mają w całości ogólne znaczenie dla globalnej ekonomii. Na przykład, 60% światowych zasobów gazu jest ulokowane w dwu państwach - Rosji i Iranie.
W odróżnieniu od wielu innych dziedzin gospodarki, znaczna część światowej produkcji ropy naftowej jest kontrolowana przez państwo. Dzisiaj tylko cztery procent zidentyfikowanych rezerw ropy znajduje się pod kontrolą wiodących wielonarodowych spółek naftowych, takich jak: Exxon, Shell lub BP. Od roku 2000 Rosja ponownie znacjonalizowała jedną trzecią swojej produkcji. Ma to duże znaczenie dla państw Sojuszu, ponieważ w ostatnich latach wydobycie ropy naftowej w Rosji stało za 40% procentami wzrostu globalnej podaży. Obecnie osiemdziesiąt procent wszystkich zasobów ropy jest własnością państw, które uzyskiwały korzyści z wysokich cen w 2008 roku i jednocześnie nie miały wiele powodów, aby zwiększać poziomy produkcji. Tak wysokie ceny jakie były między innymi w 2008 roku i niedostateczne zaopatrzenie rynku energii, przy częściowym lub całkowitym braku zabezpieczenia w postaci możliwych do wykorzystania rezerw podaży sprawią, że nawet niewielkie zmniejszenie dostaw będzie miało duże znaczenie zarówno dla Ameryki Północnej, jak i Europy.
Niestety zarówno Ameryka Północna, jak i Europa stają się coraz bardziej uzależnione od importu energii. Dobrym przykładem jest tutaj Unia Europejska, która obecnie pokrywa importem 44% swojego zapotrzebowania na gaz ziemny, z czego aż 50% pochodzi z Rosji. Przeniesienie się konsumpcji z ropy naftowej na gaz ziemny pod pewnymi względami zwiększy uzależnienie od niektórych państw. Należy wspomnieć, że Rosja dysponuje 6% globalnych rezerw ropy naftowej, ale aż 30% rezerw gazu ziemnego w świecie. Jednocześnie z roku na rok Rosja zdaje się przeobrażać w państwo naftowe (Petrostate), którego przyszłość w sposób nierozerwalny wiąże się z produkcją i eksportem ropy i gazu. Rosyjskie elity otwarcie uznają sektor energetyczny za narzędzie polityki społecznej, gospodarczej, finansowej i zagranicznej. I w tym właśnie sensie należy rozumieć Rosję jako Petrostate. Dlatego też, należy zastanowić się nad przeprowadzeniem debaty dotyczącej potrzeby utworzenia sojuszniczych rezerw surowcowych NATO. Obecnie surowce energetyczne tj. węgiel pokrywa dwie trzecie zużycia energii w Chinach i Indiach, natomiast paliwa kopalne pokrywają 90% światowego popytu na energię. Ze względu na dominującą pozycję ropy naftowej w sektorze transportowym surowiec ten stanowi 40% globalnego rynku energii. Kolejnym bardzo istotnym problemem dla państw NATO i nie tylko jest Bliski Wschód, który pozostanie absolutnie kluczowy dla bezpieczeństwa energetycznego, ze względu na fakt, że mieści się tam 61% obecnie odkrytych rezerw ropy naftowej. Z danych Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) wynika, że w ciągu ostatnich 30 lat doszło tam do 17 różnego rodzaju zakłóceń związanych z rynkiem ropy naftowej, z czego aż 14 miało miejsce na Bliskim Wschodzie. Spowodowały one dzienną stratę ponad pół miliona baryłek ropy naftowej w postaci utraconej produkcji. Bliski Wschód jest regionem, gdzie znajduje się największa liczba nie w pełni rozwiniętych pól naftowych. W związku z tym stabilność polityczna w tym regionie będzie kluczem do bezpieczeństwa energetycznego, w równym stopniu, jak rozwiązywanie innych napięć w XXI wieku. Problem dotyczy także innych surowców, które eksploatowane przez setki lat, stopniowo ulegają wyczerpaniu. Poniższy rysunek obrazuje europejskie zasoby podstawowych surowców energetycznych.
Z powyższych rozważań wynika, że energia, a szczególnie zapewnienie stałych dostaw oraz niezbędnego poziomu rezerw surowców energetycznych jest bardzo istotną kwestią dla państw NATO w Europie.
Przy takich niedoborach na rynku i tak dużym uzależnieniu od ropy naftowej i gazu, zagrożenie dla dostaw energii może pochodzić z różnych kierunków, takich jak: ataki terrorystyczne, katastrofy naturalne, zastraszenie i szantaż polityczny oraz zakłócenia spowodowane konfliktami regionalnymi lub napięciami, aby wymienić tylko kilka. To sugeruje konieczność wypracowania strategii zapobiegania zakłóceniom, a także znalezienia rozwiązań minimalizujących skutki na poziom podaży w przypadku ewentualnego dużego konfliktu międzynarodowego. Sugeruje także, że bezpieczeństwo energii może stać się źródłem potężnych kryzysów, a przynajmniej, że usilne wysiłki w celu zagwarantowania dostaw mogą w coraz większym stopniu kształtować politykę zagraniczną oraz priorytety członków NATO i innych państw na całym świecie.
Rysunek 1. Europejskie zasoby podstawowych surowców energetycznych
Źródło: Wasilewski A., Kuleta D., Żydowo P., Bezpieczeństwo europejskie a Polskie Siły Zbrojne,
„Myśl Wojskowa”, nr 6/2006, s. 7.
Bardzo istotnym zagrożeniem dla dostaw surowców energetycznych jest terroryzm,
w związku z pojawiającymi się, od czasu do czasu, groźbami ze strony al Kaidy zapowiadające przeprowadzenie „ekonomicznego dżihadu” poprzez atakowanie urządzeń energetycznych. Przeprowadzono już ataki na francuski tankowiec w Zatoce Perskiej oraz na największą rafinerię ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej. Nawet, jeżeli te ataki nie zakończyły się sukcesem, wciąż mogą destabilizować rynek i zwiększać stawki ubezpieczeń. Przyczyniły się także do debaty w kręgu przedsiębiorstw naftowych nad skalą możliwych zabezpieczeń, które mogą samodzielnie wprowadzić, aby zapewnić sobie ochronę, albo nad koniecznością zwrócenia się do rządów i organizacji międzynarodowych o pomoc
w planowaniu na wypadek zagrożeń oraz o zapewnienie dodatkowego wsparcia na wypadek sytuacji kryzysowych.
Biorąc pod uwagę bezpośredni związek pomiędzy dostawami energii
i bezpieczeństwem państw członkowskich NATO, a także bezpośredni charakter niektórych zagrożeń, nic dziwnego, że bezpieczeństwo energetyczne stało się przedmiotem dyskusji wewnątrz NATO. Rada Północnoatlantycka odbyła już sesję w rozszerzonym składzie,
z udziałem ekspertów. NATO ma obowiązek dyskutować o wszystkim, co dotyczy jego państw członkowskich. Jako że niektóre z nich są w szczególny sposób uzależnione od importu ropy naftowej i gazu ziemnego, naturalne jest, że życzyłyby sobie podnoszenia tego zagadnienia na forum organów NATO. Należy jednak podkreślić, że takie dyskusje
i konsultacje nie oznaczają automatycznej zgody NATO na podjęcie działań w tym zakresie działania. Nie sugerują też, że NATO rości sobie wiodącą rolę w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. Oczywiste jest, że ochrona krytycznych elementów infrastruktury lub opcje reagowania kryzysowego obejmujące użycie sił zbrojnych to tylko część ogólnego pakietu inicjatyw, które byłyby niezbędne do zagwarantowania bezpieczeństwa dostaw energii. Przykładowo obecnie cały szereg inicjatyw zmierzających do wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego jest podejmowany przez członków G8, Unię Europejską i Międzynarodową Agencję Energii oraz inne gremia. Skupiają się one na tym, aby zapewnić powszechną akceptację Karty Energetycznej, na otwieraniu rynków na inwestycje zagraniczne oraz redukowaniu naszego uzależnienia od paliw kopalnych - jak ostatnio wyraził to prezydent Bush: „nałogowego uzależnienia od ropy naftowej”. Musimy zwłaszcza rozwijać system transportu, aby nie był on tak potężnie zależny od ropy naftowej, poprzez stworzenie dostępnych na rynku alternatywnych źródeł. Musimy także zdywersyfikować naszą sieć terminali płynnego gazu (LPG) oraz rurociągów. Aby zminimalizować skutki potencjalnych zakłóceń podaży oraz zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne należy stworzyć silne powiązania z innymi państwami produkującymi energię. Te dobre stosunki zmniejszyłyby obecne uzależnienie wielu państw-konsumentów od tylko jednego lub dwu producentów ropy naftowej i gazu. Wobec kluczowego znaczenia Bliskiego Wschodu, działanie w kierunku realnego i długotrwałego pokoju w tym regionie stało się nie tylko politycznym priorytetem, ale także priorytetem bezpieczeństwa energetycznego.
Mimo to, NATO ma potencjalną możliwość wniesienia wartości dodanej do międzynarodowych wysiłków zmierzających do poprawy bezpieczeństwa energetycznego.
W związku z tym jak najbardziej zasadną wydaje się być idea utworzenia strategicznych rezerw surowcowych NATO.
4. IDEA UTWORZENIA STRATEGICZNYCH REZERW SUROWCOWYCH
W SOJUSZU PÓŁNOCNOATLANTYCKIM
Wychodząc na przeciw współczesnym wyzwaniom NATO, jak również mając na uwadze realizację nowych potrzeb i zadań Paktu oraz biorąc pod uwagę rachunek ekonomiczny, proponujemy utworzenie sojuszniczych rezerw surowcowych. Przez sojusznicze rezerwy należy rozumieć zbiór celowo utworzonych zasobów energetycznych
i medycznych, które zostały utworzone i finansowane przez sojusz NATO. Ich celem byłoby zagwarantowanie ciągłości wsparcia przedsięwzięć militarnych w okresie wzmożonego zapotrzebowania na surowce w czasie pokoju, zagrożenia, kryzysu lub wojny. Na szczeblu sojuszu zostałaby utworzona w tym celu specjalna Agencja Rezerw Sojuszniczych. Jednym
z zadań tej agencji byłoby określenie ogólnego asortymentu rezerw, który umożliwi tworzenie rezerw każdego surowca i towaru, w zależności od oceny ryzyka i charakteru zagrożeń bezpieczeństwa sojuszu. Poszczególne państwa posiadałyby w tym zakresie swoją specjalizację i to one utrzymywałyby określony surowiec na potrzeby sojuszu. Niewykluczone jest również utrzymywanie strategicznych rezerw surowcowych poza granicami krajów członkowskich sojuszu. Sugerowane rozwiązanie umożliwi optymalizację alokacji zasobów rezerw w zależności od wagi ryzyka zagrożeń bezpieczeństwa państw należących do NATO. Spośród szerokiego asortymentu potrzeby posiadania tego typu rezerw, widzimy ujęcie takich surowców jak: ropa naftowa, gaz ziemny, węgiel kamienny, materiały przeciwepidemiczne. Ich finansowanie pochodziłoby z obowiązkowych składek członków sojuszu. Udostępnienie rezerw w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa sojuszu lub jednego
z członków następowałoby po wykorzystaniu przez organy wykonujące zadania obronne,
w pierwszej kolejności wszystkich dostępnych na rynkach krajowych państw NATO
i możliwych do wykorzystania zagranicznych surowców, materiałów i towarów, niezbędnych do realizacji zadań. Takie nowe podejście do kształtowania rezerw pozwoliłoby ograniczyć
w sposób wyraźny poziom rezerw strategicznych poszczególnych państw. Uważamy także, że rezerwy żywności i metali powinny pozostać w gestii poszczególnych państw.
Jeśli przyjąć szacunkowo, że wartość posiadanych dziś rezerw państwowych przez dowolne państwo wynosi ok. 1% budżetu państwa, to w wyniku proponowanych rozwiązań można oczekiwać, że wynosiłaby zaledwie 0,1% tej wartości. Oczywiście musiałaby wzrosnąć składka członkowska wszystkich państw sojuszu np. od 10 do 20%. Ale mowa tu
o dziesiątkach milionów EURO, a nie o setki czy wyższych kwotach. Mamy więc do czynienia z wyraźnymi oszczędnościami finansowymi. Łatwiej również specjalizować się
w utrzymaniu jednego - dwóch surowców niż utrzymywać szeroki asortyment surowców
i dbać o ich rotację i bieżące utrzymywanie. Tym samym można oczekiwać korzyści organizacyjnych i logistycznych. Należy także widzieć pewne zagrożenia takiej decyzji. Poszczególne państwa sojuszu w większy stopniu musiałyby polegać na zaufaniu
i współpracy oraz solidarności działań. Podjęcie takiej decyzji wprowadziłoby sojusz na jeszcze wyższy stopień integracji i wzajemnego polegania oraz wsparcia.
Polska ze swoimi zasobami węgla kamiennego i brunatnego mogłaby zgłosić te surowce jako rezerwa sojusznicza.
Należy również pamiętać o tym, iż w Polsce istnieją struktury geologiczne dogodne dla magazynowania węglowodorów (ropa naftowa i gaz ziemny) - są one przede wszystkim reprezentowane przez sole, zarówno pokładowe jak i występujące w postaci wysadów. Obecność tych struktur i możliwość magazynowania w nich surowców energetycznych ma kluczowe znaczenie strategiczne zarówno dla Polski, jak i sojuszników w NATO.
Korzyści płynące z posiadania strategicznych zbiorników ropy naftowej są oczywiste: takie zbiorniki stanowią pierwsze zabezpieczenie przed przerwaniem żywotnych dostaw ropy
i gazu ziemnego, zapewniają bezpieczeństwo energetyczne i zwiększają stabilność strategiczną i polityczną w wymiarze regionalnym i światowym. Co więcej, rozszerzenie NATO na wschód wiąże się z koniecznością budowy i rozwoju baz wojskowych, w tym baz logistycznych. Występowanie wysadów solnych w pobliżu większości planowanych baz zapewnia znakomite miejsca do bezpiecznego składowania paliw dla potrzeb wojskowych.
Budowa zbiorników logistycznych NATO w strukturach solnych ma również znaczenie dla bezpieczeństwa ekologicznego. Tradycyjna metoda magazynowania paliw
w stalowych zbiornikach naziemnych naraża je na zagrożenia naturalne lub atak terrorystyczny. Z kolei zakopywanie takich zbiorników w ziemi, poza znacznym wzrostem kosztów, powoduje inne zagrożenie - niebezpieczeństwo wystąpienia przecieku toksycznych związków do gleb i wód gruntowych. Budowa zbiorników w naturalnie izolowanych strukturach solnych kilkaset metrów pod powierzchnią ziemi czyni takie zbiorniki absolutnie bezpieczne pod względem wymienionych zagrożeń, ponadto jest metodą tańszą.
Państwowy Instytut Geologiczny i amerykańskie Idaho National Laboratory nawiązały dwustronną współpracę mającą na celu przygotowanie projektu budowy podziemnych magazynów ropy naftowej i innych paliw a także wykorzystania pozyskiwanej solanki. Projekt został przedstawiony na sesji CCMS-NATO w Brukseli 24 listopada 2004 r., a 24 kwietnia 2005 r. został oficjalnie przyjęty jako zadanie NATO-CCMS. Do projektu przyłączyła się też Turcja (TPAO - narodowy koncern naftowy). Do budowy zbiorników wytypowane zostaną dostępne miejsca zlokalizowane w pobliżu głównych węzłów rurociągów, centrów przemysłowych i baz NATO. Istnieje możliwość lokalizacji tych zbiorników w dobrze izolowanych utworach solnych wieku permskiego (z tego okresu pochodzi ogromna większość kopalnych utworów solnych w Polsce). Niezwykle istotny jest wymiar strategiczny projektu. Możliwość zmagazynowania kilkudziesięciu milionów ton ropy naftowej oznacza osiągnięcie faktycznej dywersyfikacji źródeł - ewentualny szantaż energetyczny staje się w tych warunkach znacznie mniej groźny. Co więcej, zmagazynowanie takiej ilości ropy będzie stabilizowało jej ceny. Zagrożeniem dla ropociągów są awarie,
w tym te wywołane atakami terrorystycznymi. Najgroźniejsze jest przy tym przerwanie ciągłości dostaw. Ciągłość tę mogą zapewnić właśnie magazyny w strukturach geologicznych. Efekty ewentualnego wrogiego przerwania dostaw będą w ten sposób zminimalizowane.
Pierwsze spotkanie ekspertów w ramach projektu NATO-CCMS odbyło się 7 czerwca 2005 r., drugie 16 i 17 października 2005 r. w Idaho Falls (USA), trzecie w Ankarze 15 - 18 maja 2006 r. Przedłożenie raportu NATO-CCMS nastąpi w ciągu 2-3 lat. Udział w projekcie biorą: Polska, USA i Turcja, współpracę zadeklarowało do tej pory sześć dalszych państw-członków NATO: Rumunia, Włochy, Czechy, Dania, Litwa i Łotwa. Efektem wymienionych działań będzie najpierw studium pilotażowe NATO-CCMS. Następnie powstanie projekt techniczny i realizacja budowy wielkich zbiorników strategicznych ropy naftowej. Warunkiem ostatecznego sukcesu przedsięwzięcia będzie zaangażowanie partnerów
o odpowiednim potencjale finansowym, co wydaje się w pełni realne.
PODSUMOWANIE
Starając się podsumować prezentowaną treść artykułu, pragniemy zwrócić uwagę decydentom polityczno-militarno-gospodarczym o potrzebie utworzenia na forum NATO sojuszniczych rezerw surowcowych. Jest to właściwy krok do przodu we wzajemnej integracji międzynarodowej i oszczędność środków finansowych. Skłaniając się do takiego rozwiązania należy wziąć pod uwagę kilka kwestii regulujących powstanie i działanie takiego mechanizmu. Po pierwsze należałoby zbudować spójny mechanizm dla skutecznego
i elastycznego zarządzania rezerwami strategicznymi, oparty na zasadzie transparentności oraz racjonalizacji kosztów. Po drugie koniecznym byłoby określenie zasad programowania (planowania) i finansowania rezerw opartych na racjonalnym gospodarowaniu środkami przekazanymi na ten cel, z uwzględnieniem zasady ograniczania kosztów administracyjnych. Po trzecie niezbędnym byłoby stworzenie organu sojuszu odpowiedzialnego za tworzenie, utrzymywanie oraz zarządzanie rezerwami strategicznymi, a także zasad współpracy między członkami NATO w zakresie tworzenia i zarządzania rezerwami strategicznymi. Jednocześnie niezbędnym będzie również zapewnienie efektywnego systemu kontroli strategicznych rezerw surowcowych.
ZAKOŃCZENIE
Z dyskusji podczas naszej konferencji wynika, że utrzymanie polityki otwartych drzwi, sprecyzowanie perspektyw dalszego rozwoju, a szczególnie określenie jednoznacznych zasad relacji z Rosją to przyszłe wyzwania dla Sojuszu. Patrząc na te zagadnienia dochodzimy do wniosku, że nowa koncepcja strategiczna NATO powinna zawierać odpowiedzi na problemy, o których mówił pan prof. Adam Rotfeld. W praktyce oznacza to powrót do fundamentalnych pytań, tylko należy na nie udzielić nowej i adekwatnej do współczesnych czasów odpowiedzi, nie naruszając fundamentalnych podstaw działania Sojuszu. Można zatem powiedzieć, iż trzeba na nowo zinterpretować „Pismo”.
Koniecznym jest uwzględnienie, że nowa koncepcja strategiczna będzie dokumentem o charakterze jawnym, jak poprzednie dwie koncepcje strategiczne. - ostatnią niejawną była koncepcja z 1968 roku. Patrząc na sposób przygotowania i strukturę dokumentów strategicznych z 1968 roku można wysnuć wniosek, że to co robi teraz „grupa mędrców” jest swego rodzaju nowym „Raportem Hamerla”, stanowiącym podstawę dalszych prac. Należy pamiętać, że wówczas prawie dwa lata po opublikowaniu Koncepcji Strategicznej ukazał się istotny dokument, który się nazywał „Measures to Implement the Strategic Concept for the Defence of NATO”. Zatem mówiąc o przyszłej Koncepcji Strategicznej wskazanym jest aby ten dokument zawierał istotne wskazówki implementacyjne lub też Koncepcja Strategiczna powinna być uzupełniona o dokumenty implementacyjne. Niewiadomo czy tego rodzaju rozdzielenie nie nastąpi przy pewnych określonych trudnościach w pracach nad dokumentem. Koncepcja Strategiczna miałaby zatem w jakimś sensie charakter ogólny - możliwy do przyjęcia dla wszystkich, natomiast szczegółowe rozwiązania zawierałyby dokumenty wykonawcze. Podsumowując, nowa Koncepcja Strategiczna NATO powinna być Zwarta, Elegancka i Przekonywująca.
Uważam również, że ważne jest to co pan ambasador Adam Kobieracki powiedział na koniec, że temat jest żywy, dyskusja trwa i, że warto by do niej po pewnym okresie wrócić. Chyba wszyscy mamy taką świadomość, że będzie do tego tematu warto wrócić. Akademia deklaruje gotowość organizacji takich spotkań. W tym miejscu chciałbym podziękować zespołowi, który zajął się organizacją tej konferencji: Panu prof. Stanisławowi Zajasowi, panu prof. Andrzejowi Dawidczykowi, i całemu zespołowi Instytutu Badań Strategicznych, Wydziałowi Bezpieczeństwa Narodowego i wszystkim pracownikom Akademii, którzy w ten proces byli zaangażowani.
Rektor-Komendant gen. dyw. dr inż. Romuald RATAJCZAK
Declaration on Alliance Security issued by the Heads of States and Government participating in the Meeting of the North Atlantic Council in Strassburg/Kehl on the 4th of April, 2009.
Anne Aplebaum: The slowly vanishing NATO. “The Washington Post”, 20 October 2009.
Wystąpienie federalnego kanclerza G. Schrödera na 41 Monachijskiej Konferencji Polityki Bezpieczeństwa, 12 lutego 2005.
Stanowisko kanclerz A. Merkel na 42. Monachijskiej Konferencji Polityki Bezpieczeństwa, 4 lutego 2006.
Por.: Klaus Wittmann przedstawił w swoim raporcie przegląd najważniejszych prac poświęconych nowej koncepcji strategicznej. Por. jego studium pt.: Towards a New Strategic Concept for NATO. NATO Defence College, Rome, Sept. 2009.
The North Atlantic Treaty, Washington D.C., 4 April 1949. W zbiorze - B. Jabłoński, S. Kamiński (red.): NATO Acquis. Wyd. Adam Marszałek, Toruń 1998, str. 14-15.
„NATO and Russia: A New Beginning”. Speech by NATO Secretary General Anders Fogh Rasmussen at the Carnegie Endowment. Brussels, 18 September 2009.
Przegląd koncepcji z okresu zimnej wojny - por. Robert Kupiecki: Siła i solidarność. Strategia NATO 1949-1989. Warszawa 2009.
Agnieszka Orzelska (red.): Stosunki transatlantyckie z perspektywy polskiej polityki zagranicznej, Warszawa 2009 r.
2. ,,Polska Zbrojna'', nr 13 z 29 marca 2009 r., s. 41-42
Stanisław Parzymies (red.) : Dyplomacja czy siła ? Unia Europejska w stosunkach międzynardowoych
K. R. Holmes: The United States and Europe in the 21 st Century: Partners or Competitors ? ,,Heritage Lectures'', 2000, nr 657, s. 2-3 oraz Michèle Bacot-Décriaud: Les nouvelles relations Union européenne-OTAN en matère de sécurité et de défense: compétition ou coopération ?, ,,Arès'', nr 49, vol.XIX, mai 2002
The Transatlantic Declaration, w: E.L.Frost: Transatlantic Trade. A Strategic Agenda, maj 1997, Appendix A, s. 89
R. Zięba: Europejska Tożsamość Bezpieczeństwa i Obrony, Warszawa 2000, s. 16
H. G. Krenzler, A. Schomaker: A New Transatlantic Agenda, ,,European Foreign Affairs Review'', 1996, nr 1, s. 9-28 oraz The New Atlantic Agenda. Madrid 1995. Tekst powielony.
H.G. Krenzlem, G. Wiegand: EU-US Relations: More than Trade Disputes ?, ,,European Foreign Affairs Review'', 1999, nr 2, s. 154 i 167
S. Parzymies: Stosunki transatlantyckie z perspektywy europejskiej, w ,,Sprawy Międzynarodowe'', 2001,
nr 1, s. 7-31
H. G. Krenzlem, A. Schomaker, op. cit.
A. Falke: The UE-US Conflict over Sanctions Policy: Confronting the Hegemon, ,,European Foreign Affairs Review'', Summer 2000, s. 139-163
H.G. Kenzler, G. Wigand, op. cit., s. 169-170
The EU and the USA. ,,The European Commission External Relations'' z 31 maja 2000 r., s. 2-3
A. Jarczewska-Romaniuk, Stosunki transatlantyckie, w: S. Parzymies (red.), Dyplomacja czy siła? Stosunki międzynarodowe Unii Europejskiej, Wyd. Scholar, Warszawa 2009, s. 188
,,Rocznik Strategiczny 2006/07'', Warszawa 2007, s. 160
Tekst ostatniej propozycji francuskiej dotyczącej Projektu traktatu ustanawiającego Unię Państw (Plan Foucheta), w: Stanisław Parzymies (wybór i opracowanie): Integracja europejska w dokumentach, Warszawa 2008, s.212-219 oraz R. Bloes: Le ,,Plan Fouchet'' et le problème de l'Europe politique, Bruges 1970
Marice Vaïsse: Les relations internationales, Paris 1995, s. 29
Traité de l'Atlantique du Nord, Washington, le 4 avril 1949, w: Frédéric Bozo: La France et l'OTAN. De la guerre froide au nouvel order européen, Annexes, Paris 1991, s. 217-226
,,Documents d'Actualité Internationale'' z 15 grudnia 1987 r., s. 466-468
Déclaration de Londres sur alliance de l'Atlantique Nord rénovée. Publiée par les chefs d'Etat et de gouvernement participant á la réunion du Conseil de l'Atlatique Nord tenue á Londres les 5 et 6 juillet 1990,
w: Frédéric Bozo, op. cit., s. 256-261
,, International Herald Tribune'' z 21 czerwca 1991 r. oraz ,,Le Monde'' z 24 czerwca 1991 r.
Deklaracja na temat pokoju i współpracy, Rzym 7-8 listopada 1991 r., w: Stanisław Parzymies (wstęp oraz wybór i opracowanie wraz z: Jerzy Menkes, Alina Prystrom): UZE a Europa Środkowa i Wschodnia. Dokumenty, zeszyt nr 2. Ekspertyzy nr 15, marzec 1994. Departament Badań Strategicznych-PISM MSZ, s.122-123
Tamże, s. 123-124 oraz Le Nouveau Concept stratégique de l'Alliance. Communiqué de Presse, 7 grudnia 1991 r.
Deklaracja państw członkowskich Unii Zachodnioeuropejskiej w sprawie roli UZE i jej stosunków z Unia Europejska i Sojuszem Atlantyckim, Maastricht 10 grudnia 1991 r. , w: Stanisław Parzymies (wstęp oraz wybór i opracowanie waraz z: Jerzy Menkes, Alina Prystrom):UZE a Europa Środkowa i Wschodnia. Dokumenty, zeszyt nr 1. Ekspertyzy nr 15, Departament Badań Strategicznych-PISM MSZ, s. 52-56
Deklaracja Rady Ministrów UZE, Luksemburg, 22 listopada 1993 r., w: Stanisław Parzymies (wstęp oraz wybór i opracowanie dokumentów wraz z: Jerzy Menkes, Alina Prystrom): UZE a Europa Środkowa
i Wschodnia, zeszyt 2, op. cit., s. 99-101
Deklaracja szefów państw i rządów uczestniczących w posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej, Bruksela, 10-11 stycznia 1994 r., w: Tamże, s. 145-150
,,NATO Review'', 1996, nr 1, s. 16 oraz
,,Le Monde'' z 18 stycznia 1996 r.
,,Rocznik Strategiczny 1997/98'', Warszawa 1998 r., s. 214
M. Rutten (réunis par): De Saint-Malo á Nice: les textes fondateurs de la défense européenne, ,,Cahiers de Chaillot'', 2001, nr 47, s. 8-9 oraz Richard G. Whitman: Amsterdam's Unfinished Business. The Blair Government's Initiative and the Future of the WEU, Paris 199, s. 4-5
Washington Summie Communiqué. Issued by Hades of State and Government Participating In the Meeting of the North Atlantic Couincil In Washington, D.C on 24th April 1999. Zob. Takżę: ,,Rocznik Strategiczny 1999/2000'', Warszawa 2000, s. 132-133
Remarks as Delivered by Secretary of Defense Donald Rumsfeld. Munich Conference on European Security Policy. February 3,2001. ,,Defense Viewpoint'' z 3 lutego 2001, s. 4
Stanisław Parzymies: Stosunki transatlantyckie z perspektywy europejskiej, ,,Sprawy Międzynarodowe'', 2001, nr 1, s.19 (cyt.za: ,,dd&e'' z 25.10.2000 r.), s. 19
J. Stachura: Dynamika stosunków transatlantyckich, ,,Sprawy Międzynarodowe'', nr 1,2001, s. 50
,,Le Monde'' z 6 lutego 2002 r.
Zob. Défense et sécurité nationale. Le Livre Blanc, Paris, Juin 2008, s. 100
A. Jarczewska-Romaniuk: Stany Zjednoczone a instytucjonalizacja relacji transatlantyckich, w: S.Parzymies, R. Zięba (red.): Instytucjonalizacja wielostronnej współpracy międzynarodowej w Europie, Warszawa 2004, s. 161
Viatcheslav Avioutski: Le conflit d'Ossétie du Sud, ,,Défense nationale et sécurité collective'', Octobre 2008, s. 41-50 oraz Pierre-Emanuel Thomann : Russie-Géorgie : première guerre du monde multipolaire, ,,Défense nationale et sécurité collective'', Octobre 2008, s. 34-40
Zob. Katinka Barysch: Introduction, w: Pipelines, Politics and Power, op. cit., s. 2
Défense et securit nationale. Le Live Blanc, Paris, Juin 2008, s. 89 i 101
Tamże
Rada Europejska w Brukseli 11 i 12 grudnia 2008 r. Konkluzje Prezydencji-www.eu2008.fr/webdav/PFUE/shared/import/1211, s. 11 oraz 15(Załącznik 2)
André Dumoulin: La PESD autor du Sommer de Strasburg-Khel, ,,Défense nationale et sécurité collective'', 2009, août-septembre, s. 66
Tamże, s. 68
,,Weekly Compilation of Presidential Documents'' z 18 czerwca 2001 r. oraz ,,Documents d'Actualité Internationale'', 2001, nr 16, s. 652-655
Le traité de Lisbonne, version consolidée, Paris décembre 2007, s. 42
Jak napisał francuski dziennik ,,Le Monde'' 21 października br. w artykule pod tytułem ,,Kryzys gospodarczy podkopuje Europę obrony'', w bieżącym roku 27 członków UE wyda razem na obronę blisko 220 mld euro,
z czego 70% przypadnie na 5 państw, a 40% na Francje i Wielka Brytanię, podczas gdy USA wyda 450 mld euro. W 2007 r. wydatki na obronę w UE wynosiły na głowę 347 euro, a w USA 1513 euro. Dziennik odnotowuje, że Polska zmniejsza w 2010 r. wydatki na obronę o 20% , a w 2009 r. zmniejszyła wydatki na modernizację swej armii o 60%. Informuje również o zamierzeniach redukcji wydatków na obronę
w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i Włoszech.
Zob. Stanisław Parzymies (red.): Dyplomacja czy siła? Unia Europejska w stosunkach międzynarodowych, Warszawa 2009 r.
A secure Europe in a better Word: European Security Strategy. The European Institute for Security Studies (ed.), Paris 12 December 2003
Rada Europejska z 11 i 12 grudnia 2000 r. Konkluzje Prezydencji , op. cit. s.11 i 15-17
A. Juszczak, Ewolucja strategii NATO, Kwartalnik BELLONA nr 3/2009, s.15 i 16.
Z wystąpienia przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO-admirała Giampaolo di Paola- w AON
(lipiec 2009r).
M.K Ojrzanowski, Zdolności operacyjne-warunkiem skutecznych sił zbrojnych, Kwartalnik Bellona nr 2/2008 s.47i48
Opracowano na podstawie „Multiple future-final report, 2009.
Z wystąpienia Przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO admirała Giampaolo di Paola w AON,
(lipiec 2009).
Prace nad nią uruchomione zostały formalnie na ostatnim szczycie NATO. Patrz - Declaration on Alliance Security. Issued by the Heads of State and Government participating in the meeting of the North Atlantic Council in Strasbourg / Kehl on 4 April 2009, http://www.nato.int/cps/en/natolive/news_52838.htm?mode=pressrelease. Na temat problemów, jakie powinny w niej być podejmowane, patrz m.in.: K-H. Kamp, The Way to NATO's New Strategic Concept, NATO Defense College, Rome, June 2009. Także - S.McNamara, Principles and Proposals for NATO Reform, Backgrounder, Heritage Foundation, December 11, 2008; Nowa koncepcja strategiczna NATO. Wykład Jamesa Townsenda, „Bezpieczeństwo Narodowe, t. 10, BBN, Warszawa, grudzień 2008 r.
Jak słusznie zauważa gen. K. Naumann, 12 września 2001 roku był wprawdzie triumfem sojuszniczej solidarności, ale jednocześnie ukazał początek najpoważniejszego kryzysu NATO. Zob. Speech by General Klaus Nauman, former Chairman of the NATO Military Committee at the first of the SHAPE Lecture Series, www.shape.nato.int.
D. P. Cosgrove, NATO's Future: At Home in Europe, Center for European Policy Analysis (CEPA), April 1, Washington 2009
Patrz np. J. Ringsmose, S. Rynning, Come Home, NATO? The Atlantic Alliance's New Strategic Concept, DIIS Report, Copenhagen 2009
The Russian Ukrainian gas war, EASTWEEK, OSW, 7.01.2009 r. The Russian - Ukrainian gas conflict, Russian Analytical Digest, 20 January 2009. Богдан Цырдя, Русско-украинская (американская) газовая война, REGNUM, 16 января 2009, http://www.inosmi.ru/translation/246734.html
M. Madej, NATO after the Georgian Conflict: A New Course or Business as Usual?, PISM Strategic Files, January 2009
Taką szeroką i wszechstronną analizę przeprowadzili m.in. parlamentarzyści brytyjscy. Patrz - Russia: a new confrontation?, Tenth Report of Session 2008-09, House of Commons, Defence Committee, London, July 2009. Także - E. Lucas, Nowa zimna wojna. Jak Kreml zagraża Rosji i Zachodowi, DW REBIS, Poznań 2008
С Т Р А Т Е Г И Я национальной безопасности Российской Федерации до 2020 года, http://www.scrf.gov.ru/documents/99.html. Analiza tego dokumentu: H. Schroder, Russia's National Security Strategy to 2020, Russian Analytical Digest, No. 62, 18 June, 2009; S. Koziej, Kto zagraża Rosji?, http://wiadomosci.wp.pl/kat,101874,felietony.html?ticaid=1846a oraz www.koziej.pl
Новая ядерная доктрина России, Русская Служба Голоса Америки, 23 октября 2009; http://www1.voanews.com/russian/news/crossfire/
В. Михайлов, "Запад-2009" защищает союзное государство, HBO, 18.09.2009; http://nvo.ng.ru/maneuvers/2009-09-18/1_west2009.html
Strasbourg / Kehl Summit Declaration Issued by the Heads of State and Government participating in the meeting of the North Atlantic Council in Strasbourg / Kehl on 4 April 2009; http://www.nato.int/cps/en/natolive/news_52837.htm?mode=pressrelease
Zob. np. ''NATO and Russia: A New Beginning'' Speech by NATO Secretary General Anders Fogh Rasmussen at the Carnegie Endowment, Brussels (18.09.2009 r.); http://www.nato.int/cps/en/natolive/opinions_57640.htm . Nieco rozwinął to stanowisko z punktu widzenia państw NATO na konferencji w Bratysławie 22.10.2009 r. Patrz: ''New Challenges - Better Capabilities'' Speech by NATO Secretary General Anders Fogh Rasmussen at the Bratislava Security Conference; http://www.nato.int/cps/en/natolive/opinions_58248.htm
Pierwszy raz zgłosił ją 5.06.2008 roku w Berlinie - “President of Russia Dmitry Medvedev's Speech at Meeting with German Political, Parliamentary and Civic Leaders”, Berlin, June 5, 2008, http://www.ln.mid.ru/brp_4.nsf/e78a48070f128a7b43256999005bcbb3/c080dc2ff8d93629c3257460003496c4? Rozwinął ją w czasie wystąpienia na Uniwersytecie Helsińskim 20.04.2009 r. - patrz http://kremlin.ru/text/appears/2009/04/215266.shtml. Szerzej na ten temat - A. D. Rotfeld, Czy Europa potrzebuje nowej architektury bezpieczeństwa?, w: Bezpieczeństwo międzynarodowe, wyzwania i zagrożenia XXI wieku, WSH, Radom 2009; M. Kaczmarski, Rosyjska propozycja nowego systemu bezpieczeństwa europejskiego, Komentarze, OSW, Warszawa, 16.10.2008 r.; A. Monaghan, At the table or on the menu? Moscow's proposals for strategic reform, Research Report, NATO Defense College, Rome, June 2009; J-Ch. Peuch, Russia Pact Proposal Questioned, ISN, Zurich, 5 Mar 2009; M. H. Van Herpen, Medvedev's proposal for a paneuropean security pact. Its six hidden objectives and how the west should respond, Cicero Working Paper WP 08 - 03, http://www.cicerofoundation.org/ .
Na ten temat patrz m.in. - A. Toje, EU, NATO and European Defence - a slow train coming, EU Institute for Security Studies, Paris, December 2008
Spojrzenie na ten problem z punktu widzenia UE patrz: What ambitions for European defence in 2020?, EUISS, Paris 2009
Podobną ideę (dyrektoriatu USA - NATO - UE) propagują byli wybitni dowódcy i szefowie sztabów wojskowych państw NATO w opracowaniu: Towards a Grand Strategy for an Uncertain World, Noaber Foundation 2007. Z kolei Hall Gardner proponuje Transatlantycką Radę Bezpieczeństwa - patrz: H. Gardner, Prospects for the Transatlantic Relationship under the Obama Presidency: Towards a Transatlantic Strategic Council, CICERO FOUNDATION GREAT DEBATE PAPER No. 09/02, http://www.cicerofoundation.org/lectures/Hall_Gardner_Transatlantic_Security_Council.pdf
Informacja o sytuacji bezpieczeństwa w Afganistanie z punktu widzenia NATO: Afganistan Report 2009, NATO Public Diplomacy Division, Brussels 2009; http://www.nato.int/nato_static/assets/pdf/pdf_2009_03/20090331_090331_afghanistan_report_2009.pdf. Komentarz na ten temat patrz także: A. H. Cordesman, The Afghan-Pakistan War: New NATO/ISAF Reporting on Key Trends, CSIS, February 10, 2009
J. Feffer, Afghanistan: NATO's Graveyard? Is the Transatlantic Alliance Doomed?, TomDispatch.com, September 29, 2009, http://tomdispatch.org/post/175120/john_feffer_will_nato_s_60th_anniversary_be_its_last_
Szerzej na ten temat - patrz: S. Koziej, Zmiany w strategii i taktyce wojskowej w pozimnowojennych kryzysach i konfliktach zbrojnych, w: Świat współczesny wobec użycia siły zbrojnej. Dylematy prawa i polityki, Red. nauk. J. Kranz, IWEuroPrawo, Warszawa 2009, s. 297 - 340. Także - S. Koziej, Pozimnowojenne konflikty i kryzysy zbrojne, skrypt internetowy, Warszawa/Ursynów 2008, www.koziej.pl
P. Rogers, Afghanistan: from insurgency to insurrection, OpenDemocracy, 8.10.2009, http://www.opendemocracy.net/article/afghanistan/afghanistan-from-insurgency-to-insurrection . Także - P. Rogers, AfPak: the unwinnable war, OpenDemocracy 16.10.2009, http://www.opendemocracy.net/article/afghanistan/afpak-the-unwinnable-war
O innych wewnątrzafgańskich uwarunkowaniach realizacji nowej strategii - patrz np.: A. Ghani, A Ten-Year Framework for Afghanistan. Executing the Obama Plan . . . And Beyond. A Report by the Atlantic Council, Washington, April 2009
Świat do 2015 (Raport CIA), „Nauka i Przyszłość” nr 10/2001.
Bezpieczeństwo międzynarodowe po zimnej wojnie, pod red. naukową R. Zięby, Wydawnictwo Akademickie
i Profesjonalne, Warszawa 2008, s. 241-242.
Bartoli M., Ocena transformacji NATO, http://www.nato.int/docu/review/2006/issue3/polish/summaries.html, 16.01.2009 r., 23:48.
Katastrofy i zagrożenia we współczesnym świecie, PWN, Warszawa 2008, s. 169.
Madej M., Zagrożenie asymetryczne bezpieczeństwa państwa obszaru transatlantyckiego, PISM, Warszawa 2007, s. 28.
Maciejewski A., Podziemne magazynowanie paliw płynnych, [w: Gospodarka surowcami materialnymi], czasopismo Komitetu Gospodarki Surowcami Mineralnymi PAN, Tom 24 (zeszyt 3/2, 2008), s. 42.
United States Department of Energy Strategic Petroleum Reserve Project Management Office http://www.spr.doe.gov/dir/dir.html;
Maciejewski A., Podziemne magazynowanie paliw płynnych…, op. cit., s. 43.
Postanowienia porozumienia MAE nie mają jeszcze bezpośrednio zastosowania do zapasów utrzymywanych na terytorium Polski (Polska została w październiku 2007 r. zaproszona do MAE - formalnie nie jest członkiem organizacji).
Jako zapasy można przechowywać następujące surowce i produkty: ropę naftową, oleje ropy naftowej
i otrzymane z minerałów bitumicznych, paliwa ciekłe i biopaliwa ciekłe, grupę olejów napędowych, grupę ciężkich olejów opałowych, LPG. Paliwa wchodzące w skład zapasów interwencyjnych muszą spełniać wymagania jakościowe określone w przepisach o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw.
Informacja o rezerwach ropy naftowej i produktów ropopochodnych oraz zapasach obowiązkowych gazu ziemnego w Polsce, Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego BBN, Warszawa 2008, s. 3.
Ibidem, s. 4.
Shea J., Bezpieczeństwo energetyczne: potencjalna rola NATO, http://www.nato.int/docu/review/2006/issue3/ polish/special1.html, s. 1.
Geopolityka rurociągów, współzależność energetyczna a stosunki międzypaństwowe na obszarze postsowieckim, pod red. Wyciszkiewicz E., PISM, Warszawa 2008, s. 7-8.
Ibidem, s. 2.
Ibidem, s. 3.
Ibidem, s. 4.
3
WĘGIEL KAMIENNY WĘGIEL BRUNATNY
GAZ ZIEMNY ROPA NAFTOWA
Świat Europa