82 //. Odwrót ud Hegla
niu do nich, każda z nich często wiedziała, iż sądy analogiczne do tych, które wymienia Moore. są prawdziwe o niej i jej ciele38.
mmmmm-
Negatywny argument, jaki przedstawia Moore na rzecz istnienia przedmiotów materialnych, jest taki, że jeśli teza, iż takie przedmioty nie istnieją, jest prawdziwa, to nigdy nie głosił jej żaden filozof; filozofowie są bowiem ucieleśnionymi osobami. Nie dowodzi to wcale, że argumentacja oponenta Moore’a jest wewnętrznie sprzeczna, albowiem to, iż istnieją filozofowie, nie jest konieczne w sensie logicznym; jest to jednak istotnie mocny argument ad homines. Pogląd, o którym Moore istotnie twierdzi, iż jest wewnętrznie sprzeczny, jest z pozoru słabszy od poglądów, które głoszą, że nie wiemy, czy istnieją przedmioty materialne. Moore dopatruje się sprzeczności w użyciu słowa „my”, które w jego interpretacji implikuje roszczenie do wiedzy, iż mówiący i inni ludzie istnieją. Argument ten daje się podważyć, o ile można twierdzić, jak czynili niektórzy filozofowie, iż odnosząc się do siebie odnosimy się do bytu, który ma jakieś przeżycia, ale nie jest pojmowany jako byt cielesny, choć może takim być faktycznie; ich zdaniem użycie słowa „my” powinno być interpretowane w taki sposób, iż nic implikuje niczego więcej jak to, że jeśli istnieją inne osoby, pojmowane w' tym ograniczonym sensie, to samo stosuje się do nich.
Jedyny pozytywny argument Moore'a jest bardzo prosty. Został on przedstawiony w wykładzie pod tytułem Proof of on External World (przekł. poi. Dowód na istnienie zewnętrznego świata), wygłoszonym w Akademii Brytyjskiej w 1939 r„ i opublikowanym w Phi-losophical Papers. „Mogę - mówi! Moore - teraz dowieść, na przykład, że istnieją dwie ludzkie ręce. Jak? Unosząc swe ręce, i mówiąc, robiąc pewien gest prawą. «Tu jest jedna ręka», i dodając, robiąc pewien gest lewą, «A tu jest druga». I jeśli robiąc to dowiodę ipso facto istnienia rzeczy zewnętrznych, to pojmiecie, że mogę to również zrobić na wiele innych sposobów; nie ma potrzeby mnożenia przykładów”39. Nieco dalej Moore dowodzi, że przedmioty materialne istniały
Obrona zdrowego rozsądku, w: G. t Moore, O metodzie filozoficznej. Wybór tekstów. przcł. Wojciech Sady. Klub Ot rycki i ,.Colloquia Commiinia”. Warszawa, s. 16-i 8.
Dowód na istnienie zewnętrznego świata, w: G. E. Mcore. O metodzie filo-oficz- J nej. Wybór tekstów, s. 8!.
w przeszłości, po prostu przypominając swoim słuchaczom, że jakiś czas temu unosił w górę ręce.
Moore nie rozpatrywał wówczas możliwości, iż mógł śnić. a w' późniejszym wykładzie poświęconym pewności, wygłoszonym w 1941 r. i włączonym do Phiłosophical Papers, w' którym odniósł się do tej kwestii, ograniczył się tylko do mało wiarogodnej sugestii, iż sąd, że śni, mógłby być pod względem formalnym niezgodny z koniunkcją aktualnych doświadczeń zmysłowych i wspomnień. Postąpiłby lepiej, gdyby pozostał przy swoim dawnym stylu i twierdził, że wic. iż nie śni.
Wprawdzie Moore nie mówi tego wyraźnie, u podstaw jego roszczeń poznaw-czych leży pewme założenie. Założenie to głosi, że uzasadnienia naszych zdroworozsądkowych przekonań, którymi rozporządzamy, są uzasadnieniami wystarczającymi. W danych okolicznościach świadectwa moich zmysłów', interpretowane w świetle teorii, która znajduje potwierdzenie w całym przebiegu moich przeżyć, dowodzą ponad wszelką wątpliwość, że siedzę przy stole i piszę piórem na kartce papieru. Moja pamięć udziela rozstrzygających odpowiedzi na takie pytania, jak to. kim jestem, co robiłem wczoraj, jak znalazłem się w miejscu, w którym w tej chwili jestem. Trzeba wrszakże przyznać, że możliwości błędu nie sposób wykluczyć nawet w' przypadku tak prostych sądów jak te. które wymieniłem. Nasze wspomnienia dotyczące niedawnych wydarzeń mijają się niekiedy z prawdą. Istnieje przecież coś takiego jak halucynacje. Nawet w- najbardziej naturalnych warunkach nasze sądy postrzeżeniowe mogą być formulowrane niedbale. Wówczas, gdy takie błędy się pojawiają, łatwo jest jednak je skorygować. Stwierdzam, że moja pamięć lub moje zmysły wprowadziły mnie w błąd, gdyż przekonania, do których mnie przywiodły, nie są potwierdzone przez następne postrzeżenia, w tym przez postrzeżenia, dzięki którym zaznajamiam się ze świadectwami innych ludzi. Na tym zdroworozsądkowym poziomie nasze przeżycia są autonomiczne. Nic stwarzają podstaw-, które mogłyby uzasadniać interwencję filozofii. Jak skłonny był mówić Moore, każdy argument filozoficzny, który miałby służyć zdezawuowaniu zdroworozsądkowego poglądu na świat, musi być mniej pewny, z większym prawdopodobieństwem wadliwy, niż sądy, przeciw którym jest skierowany.