8
gestię, że to ów rozwój właśnie jest początkiem przyspieszenia. Procesy ekonomiczne rozumiane są wówczas jako przyczyny procesów demograficznych, źródłem energii staje się praca produkcyjna.
W naszym dwudziestym wieku rodzi się przekonanie o znaczeniu innych źródeł energii, które napędzają procesy cywilizacyjne. Akcent kładziony jest chętniej na biologiczny fundament naszego istnienia, źródłem energii staje się życie pojęte jako siła „ślepa", nie poddająca się kontroli umysłu i nie licząca się z żadnym interesem dającym się racjonalnie uchwycić — poza samym rozwojem, bogaceniem się i różniczkowaniem. Życie tak pojęte nie zna celów ani rachunków korzyści, ani tym bardziej wartości podmiotowych, ono „chce" jedynie trwać, mnożyć się i pokonywać stojące na tej drodze przeszkody. Całkowicie obojętne racjom podmiotowym, może być rozpoznane jako bezwzględne czy bezlitosne, a w każdym razie głuche na jakiekolwiek motywacje racjonalne. Jak żywioły jest zjawiskiem bez sensu albo o sensie dla człowieka niepojętym.
To swoiste przemieszczenie źródeł energii, jakby rezygnacja z samej możliwości racjonalnego rozpoznania mechanizmu napędzającego trwanie cywilizacji, swoiste „oddanie" cywilizacji (a razem z nią i samego człowieczeństwa) sile żywiołu, ślepej sile płodzenia się, rozprzestrzeniania i różniczkowania, dającej się wyobrazić na kształt wielkiej rzeki, która zagarnia, topi i niszczy, cokolwiek napotka — oddanie zatem cywilizacji tego rodzaju wyobrażeniom zdaje się oddzielać umysłowość naszego stulecia od nowożytnych nastawień racjonalistycznych. Pojęcie człowieczeństwa zmienia niejako swoją substancję, nasyca się jakościami, które o wiek wcześniej pojmowane były jako „wstydliwe", a co najmniej niepotrzebne do uchwycenia jego istoty. Wyodrębnienie człowieka z porządku natury stawało się w odwiecznej tradycji granicą jego upodmiotowienia, człowiecze poczucie tożsamości budowane było poprzez przeciwstawienie istoty ludzkiej wszystkim innym żywym bytom. Wygnanie z Raju było progiem zdobycia tej świadomości.
Jeśli jednak człowieczeństwo istnieje i przedłuża swoje trwanie poza porządkiem natury — to skąd czerpie potrzebną do tego energię? Źródła tej energii są transcendentne — odpowiadają religie. Rozpoznanie tych źródeł inspiruje myśl filozoficzną.
W XX-wiecznej świadomości dojrzewa inne wyobrażenie człowieczeństwa. Pojęcie to umieszczone zostaje w innym kontekście, a mianowicie w żywym istnieniu przyrody. Świat ludzi jest coraz chętniej rozpoznawany jako szczególnie skomplikowany poziom
trwania przyrody, jej życia, jej przekształceń. Wielkie antropologie naszej formacji, od nietzscheanizmu zaczynając, od niemieckiej filozofii życia, poprzez koncepcję pędu życiowego Bergsona aż do Freuda i jego pojęcia libido — rozpoznają człowieka i człowieczeństwo jako zjawisko w porządku natury, wyobrażenie wszakże tego, co naturalne, nasyca się teraz nowymi jakościami, wymagającymi innych miar i narzędzi obserwacji. Historycy filozofii podkreślają na ogół irracjonalne pierwiastki tej wizji człowieka i jego świata. Akcent jednak położyć można także na jej fundamencie energetycznym, bo w ten sposób skuteczniej zbliżamy się do nowo rodzących się upodobań sztuki i literatury. Energia napędzająca przemiany natury, siła uruchamiająca i potęgująca procesy życia, tak na poziomie organicznym, jak i ponadorganicznym (w myśl typologii Alfreda Kroebera) — stają się mitycznym założeniem myśli poznawczej.
Gwałtowne przyspieszenie procesów demograficznych i komunikacyjnych bywa na ogół pojmowane: jako nasilające się wyładowanie energii ukrytej w trwaniu przyrody, jako spotęgowanie się samego dziania się historii (Ortega y Gasset pisał o „podniesieniu się poziomu historii"), jako intensyfikacja ambicji klas i grup społecznych i za tym idące zaostrzanie się konfliktów międzyludzkich wszelkiego rodzaju. Przynajmniej pierwsza połowa naszego wieku może być nazwana epoką wielkich wojen i rewolucji — w wymiarze nie znanym dotąd ludzkości.
Niebywały dotąd zasięg społeczny tych procesów, ich — jak to zaczęto określać — masowość, oto co daje im nowe jakości i nowe znaczenia. Wytwarza się nie doceniana dotąd zasada budowania znaczeń: w życiu zbiorowym, i to na wszystkich jego poziomach, liczy się to przede wszystkim, co potężne liczbowo, co ogarnia wielu ludzi, wiele środowisk czy społeczeństw, co zdobywa popularność i powszechność i dominuje w ten sposób iako racja czy gust większości. Masowa produkcja przemysłowa standaryzuje gusta i obyczaje, masowe środki przekazu — z początkiem wieku prasa, później radio i kino — standaryzują sposób myślenia i odczuwania — i racja większości staje się w coraz większym stopniu jej siłą. Samo wyobrażenie przewagi liczbowej zaczyna wystarczać jako argument słuszności, demokracja staje się jakby produktem stadnego instynktu, na dalszym dopiero planie wolnością wyboru tego, co lepsze.
Na gruncie tego kryterium: masowości gustów, przekonań, hierarchizacji znaczeń (ważne jest to przede wszystkim, co większość uzna za takie właśnie) — rodzą się nie znane dawniej instytucje społeczne,