22
Śni, że idę, nie wiedząc ni dokąd, ni za czeim —
Ku bezcelom, zapadłym w nieprzebytą ciszę,
Gdzie wszystko jest — bez nazwy, bez granic, bez tchu.
Czyżewski podejmuje bardzo zbliżone tematy poetyckie. Znaczna część zbioru Zielone oko (1920) to wiersze o „wtapianiu się w materię", o przekraczaniu granicy podmiotu, o próbach doznawania świata „jako ktoś inny", w czym odnajduje się niejako inne możliwości egzystencjalne. Jesteśmy więc w świecie poetyckim Leśmiana. Ale „w pewnym momencie" Czyżewski przekracza ową granicę energetyczny, nie odpowiada mu już aura senności, kontemplacji, tęsknoty do transcendencji. Wizja materializuje się niejako, nasyca zmysłowością, „przybiera na wadze", a przede wszystkim może uruchamia się energetycznie, tzn. zaczynają dominować w niej zjawiska ruchu, gwałtowności, rytmu. Czyżewski staje się poetą futurystycznym, bo mechanizmy, motory, dynamomaszyny, aeroplany zaczynają rządzić jego wizjami. I ludzkie ciało staje się elektryczną maszyną, co jest równocześnie i zabawne, i przerażające. Tak, bo skupienia energetyczne stają się zarazem skupieniami emocji, świat ukazywany jest w stanie wybuchu, więc i emocje przekraczają zwykłą miarę, o cyzelacji odcieni lirycznych nie może już być mowy.
Za tym idzie świadoma barbaryzacja obrazu, dająca się łatwo uzasadnić prymitywizmem doznania pierwotnego, doznania owego uderzenia materii, która istnieje przede wszystkim jako ruch.
telefon mego mózgu dynamo-mózgu trzy trzy trzy raz dwa trzy maszyno mego ciała funkcjonuj obracaj się
żyj
— tak kończy się wiersz Hymn do maszyny mego ciała z tomu Noc — dzień. Mechaniczny instynkt elektryczny (1922).
I jeszcze jeden obszar inspiracji każe widzieć w Czyżewskim poetę pośrednika, który upodobania młodopolskie przeniósł do nowej formacji, a mianowicie tematyka ludowa. Czyżewski potraktował ludowość jako obszar swoistego ruchu form, gdzie znaczenia, kształty, kolory, dźwięki zlewają się w potok słowny przesuwających się przed nami prymitywnych marionetek. Szczególny rytm tego ruchu stwarza wrażenie organizacji czegoś, co z istoty swojej dzikie, poplątane, pozbawione hierarchii. Ludowość staje się w ten sposób przeja-
wem ruchu pozbawionego podmiotu, ruchu zacierającego jakiekolwiek znaki indywidualności — i to właśnie wiąże ujęcie Czyżewskiego z formacją nowatorów. Co nie znaczy wcale, że ludowość jest z istoty swojej prymitywna, że jest pierwotna w zestawieniu z cywilizacją miejską czy wielkomiejską. Ten sam Czyżewski ukazywał także wielkie miasto jako nagromadzenie form prymitywnych, jako skupisko dzikich instynktów „mechaniżujących" ludzkie zachowania i wtapiających te zachowania w potok wyładowań energetycznych — jak choćby w takim fragmencie:
kołyszą się wszystkie chusteczki flagi flakony filiżanki lajkoniki barbarzyńskie lajkostrzygi jarmarczne piękności i budy waterklozety natury nadzmysłów woskowe figury
mordercy geniusze generałowie z przyrządem elektryczno-zegarowym (Transcendentalne panopticum z tomu Noc — dzień)