— Tak to właśnie tu wygląda, kochana—•stwierdziła Cołette;głosem kobiety światowej. —- Dziękuj Bogu, ze nic ty obrywasz.
— Ale tobie to lata — zauważyła Trish.;
— To prawda ■— przyznała Coleac po chwili, zastanowienia. — Pieprzę to wszystko! — wykrzyknęła po chwili z całej siły.
— Golnij cię usłyszy— upomniała ją.Trish i wróciła do obgryzania paznokci. Wyglądała na zawstydzoną.
— Ona nic nie słyszy. Jest grubą idiotką, a jej uszy są pełne miodu. Widziałyście je kiedyś?
— Nic — odpowiedziałam szybko.
— Są nim wypełnione. Takim żółtym, klejącym, gęstym, poświęconym...
—‘ Przestań proszę!
— Tak — zgodziła się ze mną Trish. —t Obrzydzisz nam podwieczorek.
— Powinnam była się domyślić, że o to wam chodzi!
— A co jest dziś na podwieczorek?
— Mnie to nic interesuje, już się najadłam ciastem. Poza tym — Goleuc nic dawała za wygraną — przyglądałyście się pannic- Pole?
— Ona jest taka chuda... i-
— Jest idealna. 's.u i.i >.-» r.h.i?
— Chciałabym być taka chuda... — Trish zaczęła [locicrać rękami swoje biodra, jakby w ten sposób mogła je wyszczuplić.
— Nic z tego. jak dalej tak będziesz jadła — orzekła Goleuc. —
Ja już nigdy nie zjem ciasiaJ Jeden kawałek ma jakieś siedem tysięcy kalorii. > ■ . o\hn.d •.!/<: \
— Nieprawda!
— Ciasto to czysty tłuszcz! — upierała się Colclte. — A lukier to sam cukier. W każdym kawałkujest 120 gram cukru.
Zamarłyśmy wszystkie z wrażenia. Szłyśmy korytarzem myśląc cały czas o cicścic. Słońce świeciło przez duże okna i oblewało nas światłem. Coleite potrząsała jasnymi włosami i wyglądała' prześlicznie. Jak anioł. Moje nogi znowu zaczęły mi ciążyć, i wpadłam w kolejny trans. Poczułam się lekka, pozwalając promieniom słonecznym zalewać moje ćiało. Chciałam, żeby ten korytarz nigdy się nic skończył.
Colette położyła mi rękę na ramieniu, aż zadrżałam. Grupa dziewcząt wyprzedziła nas nagie i popędziła dalej jak rakieta. Colette zdjęła rękę /. mojego ramienia. 1 wtedy zrobiło mi się bardzo zimno.
— Zaraz, o co m chodzi? — krzyknęłam.
Ale Goleuc już nic było. Biegła jak mężczyzna stawiając długie kroki. Dziewczyny usuwały się jej z drogi. Nagło tc z ostatniej klasy wyminęły nas z hukiem. Usłyszałyśmy krzyki i piski dochodzące z rc-fekwraa.
— Co jest? — spytałam Trish.
— Dają ciastka na podwieczorek — odpowiedziała mi jakaś dziewczyna i dalej rzuciła się pędem.
— Szybko! — krzyknęła Trish. — Musimy się śpieszyć.
Nic chciałam biec. Byłam zmęczona i rozczarowana, żc opuścił mnie mój trans. Chciałam się położyć ałc szlam dalej. Najgorzej było zostać z tyłu. Drewniane drzwi refektarza były zamknięte. Tłum dziewczyn napierał na nie. Nic mogłyśmy zbliżyć się do Colette, która stała na samym początku.
— Na podwieczorek są ciastka! — krzyknęła nam, odwracając .się.
— Wiemy — rzuciła Trish wściekła, że Colette jest tak blisko.
Z sali dochodziły nas dźwięki rozkładanych talerzy, ale drzwi się nic otwierały. Dziewczyny wpatrywały się w ciemne drewno, jakby próbowały je zakląć i otworzyć siłą woli. Oczekujący tłum niecierpliwił się coraz bardziej. Dziewczyny na przedzie były coraz mocniej ściskane.
— Spokojnie, na miłość boskąl — mówiły.
Trish powiedziała mi, ź.c nigdy nie wystarczało‘Ciastek! dla wszystkich, a jeszcze na dodatek niektóre dziewczyny próbowały ukraść po dwa.
— Biedna Carmel, nie nadaje się do tego — dodała po chwili.
Dziewczyna obok mnie wyjęła swój klucz, od szafki i zaczęła nim
czyścić paznokcie, wygrzebując spod nich brud i dokładnie go oglądając, jakby to była jakaś ciekawostka naukowa. Właśnie w tym momencie poczułam, żc nienawidzę Mayo. Nienawidziłam tego ciemnego rogu przy drzwiach refektarza. Nienawidziłam tego, że byłam ściśnięta obok tej dziewczyny, że słyszałam jej oddech, żc widziałam brak jednego oczka na plecach jej swetra; Nienawidziłam Colette *a *c jej długie nogi. Nienawidziłam Trish za jej proste włosy, które n»gdy nłe wymagały czesania. I miałam dosyć tego, żc Colette zawsze •'ię wymądrza. Widziałam ją na początku kolejki odrzucającą włosy do tyłu. Gdy zamrugała do innie, szybko odwróciłam wzrok.
25-