21
XI.
O ! gdyby tylko jedno na tym całym globie Biło serce, to serce co w mej piersi bije — Zawołałabym jeszcze : jesteś, bo ja żyję !
Bo wszystkie snów mych tętna dla ciebie i w tobie !
A glos mój by zagłuszył ten lud, który gnije W zepsuciu, zwodząc tany na swym własnym grobie. Ten lud, który w wiekowej znękany żałobie,
Z czary zgubnego szału — odurzenie pije !
O ! miłości — tyś nie jest bachantką szaloną,
Ani maską kryjącą ludzkie cele brudne !
Lecz gołębiem z oliwną gałązką zieloną...
Co niegdyś nad obszary wznosząc się bezludne, Wieścił wybranych garstce, święto serca cudne,
O ! miłości!... a jednak tyś dla mnie straconą !
Pojęłam cię : strażniczą gwiazdą cichej strzechy, Gdzie twój promień niebieski biedne ściany złoci... Gdzie jak kwiaty róż polnych i skromnych stokroci, Wijesz na wieniec szczęścia twe łzy i uśmiechy!
Pojęłam cię : w cierpieniu — Aniołem pociechy! Ochłodą, gdy znój życia krwawo skroń zapoci, Kotwicą dla tych, których los tu osieroci — Samotnych !... i chrztem świętym co obmywa grzechy.
Pojęłam cię, jak chciałam pojąć przyszłość własną, Jak czarodziejską tkankę słowiczej piosenki, Rzuconej przez serc dwoje—w nieskończoność jasną!
Zgrozo! a muszę śmiechem głusząc skryte jęki. Pókąd od łez tajonych oczy me nie zgasną,
Bluźnić ci kłamstwem !... Pióro wypada mi z ręki...